9.12.16

Chapter 32

     Justin zatrzymał się na podjeździe przed domem swoich rodziców. Nie miał odwagi wyjść z samochodu, najpierw musiał sobie to wszystko ułożyć w głowie. Wiedział, że czeka go trudna rozmowa. Wiedział, że będzie musiał opowiedzieć o zdarzeniach z całego dnia. Znów będzie musiał mówić o Sophie, o jej radości z powodu narodzin dziecka. Wiedział, że Emily mu nie odpuści. Wiedział też, że będzie musiał jej powiedzieć o swojej decyzji. Jutro rano wyjeżdżają - tak postanowił i nie było już odwrotu od tej decyzji. Musiał w końcu zacząć nowy rozdział w swoim życiu, musiał otworzyć swoją opowieść na nowej stronie i rozpocząć wszystko od nowa, nie zastanawiać się nad tym, co by było gdyby, tylko patrzeć prosto w przyszłość i może w końcu odnaleźć szczęście. Nadszedł czas, żeby przestać się tym wszystkim zadręczać. Sophie mu wybaczyła i to było dla niego najważniejsze, to było dla niego znakiem, że może zacząć wszystko od nowa.
     Szatyn wysiadł z samochodu i udał się w kierunku drzwi wejściowych do domu. Na dworze zaczynało się ściemniać, dlatego był pewien, że jego mama i Emily są już w domu i zapewne na niego czekają. Kiedy tylko otworzył drzwi, podbiegła do niego jego córka i rzuciła mu się na szyję.
-Martwiłyśmy się o Ciebie, gdzie byłeś i dlaczego nie odbierałeś telefonu? - zapytała oburzona.
-Byłem z Sophie. Przyszła do mnie i nagle zaczęła rodzić, zawiozłem ją do szpitala i była tak przerażona tym wszystkim, że poprosiła mnie, żebym był z nią przy porodzie, nie mogłem jej odmówić - wyjaśnił spokojnie.
-To wspaniałe - wtrąciła się kobieta. - Wszystko z nimi w porządku? - zapytała.
-Tak, oboje dobrze się czują i są pod bardzo dobrą opieką.
-Pojedziemy zobaczyć dzidziusia? - zapytała dziewczynka patrząc na szatyna błagalnym spojrzeniem. Justin wziął głęboki oddech i głośno wypuścił powietrze.
-Kochanie - ukucnął przed Emily - jutro wyjeżdżamy - oznajmił. - Wracamy do domu.
-Jak to? Ja nigdzie nie jadę! Chcę tutaj zostać, chcę tutaj mieszkać, tu mi się bardzo podoba - oburzyła się.
-Emily, musimy wrócić, kończą Ci się wakacje, a ja muszę wrócić do pracy. Obiecuję Ci, że będziemy tu przyjeżdżać tak często, jak tylko będzie to możliwe.
-Nigdzie nie jadę - krzyknęła i pobiegła na górę.
     Justin westchnął, nie mógł nic zrobić. Wiedział, że dziewczynka przywiązała się do tego miejsca, że chciałaby tu zamieszkać, ale to nie było możliwe. On również nie chciał wyjeżdżać, ale musiał, taką podjął decyzję.
-Naprawdę musicie wyjeżdżać? - zapytała matka szatana.
-Mamo, dobrze wiesz, że w tym wszystkim nie chodzi tylko o mnie i o Emily - Justin usiadł na kanapie i wziął głęboki oddech. - Sophie urodziła pięknego syna, którego obdarzy całą swoją miłością. Ma męża, który będzie się nimi opiekował, a ja nie zniosę tego widoku. Ja nadal kocham Sophie i to się nie zmieni, ale wiem, że gdybym tu został, musiałbym patrzeć na jej szczęście, a to przypominałoby mi o tym, że to ja mogłem być na miejscu Jasona, ale przez swoją własną głupotę ją straciłem - ukrył twarz w dłoniach.
-Ty też zasługujesz na szczęście i wierzę w to, że znajdzie się kobieta, która sprawi, że znów zaczniesz się uśmiechać tak, jak uśmiechasz się, gdy spędzasz czas z Sophie.
-Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł się śmiać z tego, co w tym momencie dzieje się w moim życiu. Chciałbym znów być szczęśliwy, tak po prostu. Chciałbym móc patrzeć codziennie w lustro bez wyrzutów sumienia. Wiem, że na wszystko potrzebny jest czas, ale chciałbym się jeszcze zakochać i stworzyć Emily dom, na jaki zasługuje. Dlatego mamo, mam do Ciebie prośbę, kiedy wyjdę, nie informuj mnie o życiu Sophie, muszę przestać o niej myśleć, to jedyne rozwiązanie. Będę Was odwiedzał, obiecuję, ale Sophie nareszcie musi się stać dla mnie jedynie przeszłością, która już nigdy nie powróci.
-Nie chciałabym Cię po raz kolejny stracić - wyznała łamiącym się głosem.
-Nie stracisz - zapewnił ją. - Będziemy w stałym kontakcie, możesz dzwonić, kiedy tylko zechcesz i oczywiście musisz kiedyś nad odwiedzić - uśmiechnął się i nieoczekiwanie przytulił matkę do siebie. - Muszę porozmawiać z Emily - stwierdził wzdychając.
     Udał się na górę, do pokoju, w którym przebywała dziewczynka. Kiedy wszedł do środka, była owinięte kocem i płakała. Serce Justina pękało na milion kawałków, kiedy widział swoją córkę w takim stanie. Musiał wytłumaczyć dziewczynce, że tak już musi być, że ich życie układało się lepiej zanim przyjechali do Stratford. Emily wiedziała, że nie przekona taty do pozostania w rodzinnym miejscu, ale wierzyła w jego zapewnienia, że będą stałymi gośćmi w domu jej babci.
     To nie było łatwe dla żadnego z nich, Justin również wolałby zostać w mieście, które kochał, co prawda marzyło mu się to na zupełnie innych zasadach, ale wciąż to było jego marzenie aby spędzić życie w mieście, w którym spotkały go naprawdę wspaniałe chwile.
     Następnego dnia rano Justin i Emily byli już spakowani i spędzali ostatnie chwile w domu rodzinnym szatyna. Nikt nie lubi pożegnań, szczególnie wtedy, gdy wyjazd nie jest koniecznością, a raczej ucieczką - niestety tak należy nazwać postępowanie Justina, który po raz kolejny uciekał, jednak tym razem nie w obawie o życie własne czy swoich bliskich, ale ze względu na to, że był jedynie zbędnym elementem układanki, która została ułożona przez los. Justin kochał Sophie - było to bez wątpienia prawdą i to było problemem, bo nastał czas aby ktoś inny został obdarowany jego miłością.
     Dochodziła godzina dziesiąta, Justin wraz z Emily i swoją mamą jedli ciasto upieczone przez kobietę. W kuchni nastało milczenie, bo w takich sytuacjach ciężko jest dobrać odpowiednie słowa.
-Babciu, nie przejmuj się, możesz do nas dzwonić, poza tym obiecuję  Ci, że zmuszę tatę, żebyśmy często do Ciebie przyjeżdżali - powiedziała uśmiechnięta dziewczynka, która nieświadomie doprowadziła swoją babcię do łez.

*

     Kiedy Justin zaparkował samochód na podjeździe swojego domu, poczuł niewytłumaczalną ulgę. Czuł, że jego problemy zostały w Stratford, a teraz musiał się jedynie skupić na pracy i dobrym wychowaniu Emily. W momencie gdy weszli do domu, dziewczynka od razu pobiegła do swojego pokoju policzyć wszystkie zabawki, żeby sprawdzić, czy aby na pewno żadna nie zaginęła podczas jej nieobecności. Natomiast Justin usiadł na kanapie w salonie i ochylił głowę do tyłu. Jedyne co czuł to ogromna pustka w sercu. Wiedział, że już nic nigdy nie będzie takie samo jak kiedyś. Wszystko się zmieniło, wraz z początkiem historii, którą szatyn opowiedział swojej córce.


***

     Na drugim końcu kraju, w jednym ze szpitali leżała Sophie i jej nowonarodzone dziecko. Dziewczyna nie posiadała się z radości, była szczęśliwa, została matką i w końcu mogła powiedzieć, że spełniła się jako kobieta. W sali wciąż ktoś się kręcił - Jason nie chciał ich spuszczać z oka, codziennie przychodzili rodzice dziewczyny oraz jej brat. Obraz szczęśliwej i kochającej się rodziny, o której każdy marzy.
     Po kilku dniach spędzonych w szpitalu, Jason nareszcie mógł zabrać żonę i syna do domu. Nie obyło się bez hucznego przywitania nowego członka rodziny w domu. Pierwsze dni po porodzie są zawsze najważniejsze, dlatego blondynka nie odstępowała swojego syna nawet na krok.
     Wieczorem, kiedy wszyscy troje leżeli razem w łóżku, nareszcie był czas na nacieszenie się sobą i rozmowy, na które nie było czasu w szpitalu.
-Przepraszam, że nie było mnie przy porodzie - zaczął. - Wiem, że Cię zawiodłem - stwierdził.
-Kochanie, nikt nie był w stanie przewidzieć, że dziecku aż tak będzie się śpieszyło na ten świat - uśmiechnęła się.
-Jestem na siebie wściekły. I jestem wściekły na niego, bo to on widział moje dziecko szybciej niż ja - wyznał.
-Nie wiedziałam, że aż taki z Ciebie zazdrośnik. Myślałam, że powiesz raczej coś w stylu "Przy następnym porodzie będę Cię pilnował" - zażartowała. - Ja i Justin to przeszłość. Ale gdyby nie on to nie wiem, kto by się mną zaopiekował. Jestem mu ogromnie wdzięczna. Powinniśmy go zaprosić na kolację, myślę, że to by było miłe z naszej strony, nie uważasz? - zapytała niepewnie.
-Czyli nie rozmawiałaś jeszcze z Conorem?
-Z Conorem? A niby dlaczego miałabym z nim rozmawiać i na jaki temat? - zmarszczyła brwi.
-Justin wyjechał, wrócił do domu - oznajmił. - Dzień po narodzinach Teddiego. Powiedział o tym Conorowi, stwierdził, że nie ma sensu się żegnać, stwierdził, że tak będzie lepiej.
-Po raz kolejny mi to zrobił - westchnęła. - Widocznie taki już jest Justin Bieber. Znika na paluszkach, a wraca z przytupem - stwierdziła biorąc synka na ręce.
-Myślę, że zdecydował tak, bo nie chciał robić jeszcze większego zamieszania. Pogodził się z tym, że przegrał i że już Cię nie odzyska.
- Nie jestem rzeczą, którą można tak po prostu zostawić, a potem próbować odzyskać - powiedziała zdenerwowana.
-Wiem, przepraszam, ale uważam, że ten człowiek powinien zniknąć z Twojego...Z naszego życia raz na zawsze, chociaż chyba tak naprawdę dopiero po jego śmierci będę mógł być spokojny o to, że Cię nie stracę.
-Nie mów tak, bo zaczynam się Ciebie bać - warknęła wychodząc z pokoju trzymając na rękach Teddiego.


Od autorki:
Nie będę się tu rozgadywać, wiem że rozdział jest bardzo krótki i nic się nie dzieje, ale czasami musi tak być, żeby w następnym było więcej akcji :)
Chciałabym Wam też bardzo, ale to bardzo podziękować za to, że wciąż ze mną jesteście. Nie spodziewałam się, że po tak długiej przerwie ktoś jeszcze będzie czekał na nowy rozdział. Dziękuję.
WAŻNE!!!
Osoby, które nadal chcą być informowane o nowych rozdziałach, proszę o podanie Twittera, aska czy czegokolwiek :) Dziękuję.
+ na samym dole bloga jest ankieta, liczę na waszą pomoc ;)

4 komentarze:

  1. ughh myślałam że Emily zatrzyma go jakoś siłą haha :D Końcówka daje wiele do myślenia,czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę a myślałam, że jednak nie wyjedzie. I coś czuje, że Jason dopiero teraz pokaże jaki jest na prawdę. Świetny rozdział czekam na kolejny :)
    @Agaulka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Prawie rok czekałam na nowe rozdziały, a kiedy w końcu zaczęły się pojawiać, ja nie miałam czasu na ich czytanie przez pisanie pracy semestralnej na studia. Mimo wszystko teraz nadrobiłam zaległości i muszę przyznać, że jestem zadowolona, że wróciłaś do tego opowiadania. Tak bardzo kocham losy Emily i Justina <3 mam nadzieję, że Jason nie jest na tyle głupi, aby zrobić krzywdę Justinowi <3 czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam. Pamietam to opowiadanie sprzed kilku lat, jakieś 2-3 lata chyba minęły, hm? Śledziłam wtedy uważnie Twoje poczynania i byłam wielką fanką Twojej twórczości. Dziś trafiłam na tego bloga zupełnie przypadkiem, ale jestem wniebowzięta z tego powodu. Nigdy nie byłam jakąś wielką fanką Biebera, ale ta historia urzekła mnie od samego poczatku.
    Marzę o tym, żeby Justin i Sophie wrócili do siebie. Żeby jakimś dziwnym trafem Jason zniknął z ich życia. Nie pasuje mi jego postać od samego początku. Jest takiś taki dziwny... no i to co powiedział na końcu do Sophie...
    Może mogłabyś jakoś postawić naprzeciw siebie, żeby zawalczyli ze sobą o miłość kobiety, którą kochają? Moze Jason mógłby zniknąć, zginąć w jakimś wypadku czy coś? Wiem, ze źle mu życzę, ale chcę Justina i Sophie. Razem.

    Czekam na kolejny choć widzę, że masz dłuższą przerwę, ale mam nadzieję, że dokończysz to opowiadanie w wielkim stylu.
    Pozdrawiam Cie serdecznie.
    Alessia.
    Ps. Jeśli masz ochotę to zapraszam także do siebie: fucking-triangle.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate