Siedząc w parku, Justin przyglądał się swojej córce grającej w klasy. Był szczęśliwy widząc uśmiech na jej twarzy, ale jego myśli zaprzątała Sophie. Wciąż bił się z myślami i zastanawiał się czy dobrze zrobił przyjeżdżając do rodzinnego miasta. Zniszczył spokój jaki budowała przez te wszystkie lata po jego wyjeździe. Miała męża i spodziewała się dziecka - nie trzeba nic więcej dodawać - była po prostu szczęśliwa, stworzyła rodzinę, o której zawsze marzyła. Jason wygrał, miał wszystko to, czego Justin pragnął najbardziej, był mężem kobiety, którą Justin kochał, był ojcem jej dziecka. Szatyn jednak nie miał do niego żalu, nie mógł być na niego zły, przecież sam na to pozwolił - jednak nie mógł powstrzymać w sobie zazdrości i myśli, że to on powinien być na jego miejscu.
Szatyn był już prawie pewien tego, że nie zostanie tu tak długo jakby tego chciał. Musiał wyjechać, żeby skończyć całe to zamieszanie. Kolejny raz musiał uciec, choć tak naprawdę bardzo tego nie chciał. Zrozumiał, że źle zrobił spotykając się z Sophie, wolał, żeby myślała, że umarł. Tak byłoby zdecydowanie lepiej dla wszystkich.
Szatyn był już prawie pewien tego, że nie zostanie tu tak długo jakby tego chciał. Musiał wyjechać, żeby skończyć całe to zamieszanie. Kolejny raz musiał uciec, choć tak naprawdę bardzo tego nie chciał. Zrozumiał, że źle zrobił spotykając się z Sophie, wolał, żeby myślała, że umarł. Tak byłoby zdecydowanie lepiej dla wszystkich.
***
Gdy tylko Jason zasnął przytulony do brzucha blondynki, ta poczuła ogromną ulgę. Spędzili razem cudowny dzień - nikt nie wspomniał o Justinie. Byli tylko oni - pierwszy raz od dawna spędzili razem cudowny czas. Ale oboje w głowach mieli wydarzenia ostatnich dni. Justin pojawił się w najmniej odpowiednim momencie. Sophie była żoną Jasona, nosiła pod sercem jego dziecko, więc jak mogła go tak krzywdzić i wciąż myśleć o swojej pierwszej miłości. Pragnęła się do niego przytulić, pocałować go, ale gdy tylko łapała się na tym, że myśli o Justinie - dopadały ją wyrzuty sumienia. Czy w tej sytuacji mogła być jeszcze szczęśliwa? Czy mogła zrobić coś, co sprawiłoby, że żadna osoba nie będzie cierpieć? Im dłużej się nad tym zastanawiała, zdawała sobie sprawę, że nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Musiała myśleć o swoim dziecku, które za trzy tygodnie miało pojawić się na świecie.
*
Po nieprzespanej nocy Sophie postanowiła zrobić pożywne śniadanie dla siebie i swojego męża. Chciała mu w ten sposób wynagrodzić zdarzenia ostatnich dni. Zrobiła jego ulubiony omlet, zaparzyła kawę, pokroiła owoce, wszystko ułożyła na tacy i zaniosla do sypialni. Jason jeszcze spał, dlatego ułożyła tacę na szafce nocnej i udała się do łazienki, gdzie wzięła prysznic i się przebrała. Gdy ponownie pojawiła się w sypialni, brunet z apetytem pałaszował omlet. Blondynka zaśmiała się widząc swojego męża z takim apetytem.
-Smacznego kochanie - usiadła obok niego i ucałowała jego policzek.
-A z jakiej okazji to wszystko? - zapytał unosząc brwi.
-A czy musi być jakaś okazja, żebym przygotowała śniadanie dla męża? - brunet spojrzał na dziewczynę i doskonale wiedział, że dręczy ją poczucie winy.
-Mogę cię o coś zapytać? - dziewczyna kiwnęła głową, a brunet jeszcze chwilę zastanowił się czy zadać to pytanie i czy na pewno chce usłyszeć na nie odpowiedź. - Jesteś szczęśliwa?
Sophie spojrzała na swojego męża z przerażeniem. Nigdy jej o to nie pytał, a w tej chwili nie wiedziała co odpowiedzieć. Zanim Justin pojawił się w mieście, czuła, że w końcu wszystko dzieje się po jej myśli, ale teraz nie była już tego taka pewna. Ale jak miała to powiedzieć Jasonowi? Jak miała mu powiedzieć, że nie jest szczęśliwa, bo dręczy ją przeszłość i marzy o tym, żeby przeżyć swoje życie od nowa i inaczej pokierować swoim życiem.
-Poproszę inny zestaw pytań - westchnęła unikając jednoznacznej odpowiedzi.
-Żałujesz, że za mnie wyszłaś?
-Nie - odpowiedziała bez zastanowienia.
-Żałujesz, że Justin nie jest na moim miejscu?
-Tak - odparła cicho zdając sobie sprawę ze znaczenia wypowiadanych słów.
-Więc dlaczego ze mną jesteś? Dlaczego nie zwiążesz się z mężczyzną, którego kochasz? - zapytał drżącym głosem. Blondynka wzięła głęboki oddech i w głowie próbowała sobie ułożyć odpowiedź.
-Kto był ze mną, kiedy nie miałam chęci do życia? Kto pokochał mnie wtedy, kiedy nie byłam zdolna do tego, żeby odwzajemnić twoje uczucia? Kto mówił mi, że jestem piękna, kiedy wyglądałam okropnie? Kto się mną opiekuje? Kto wciąż ze mną jest, chociaż jestem nieznośna? - po policzku dziewczyny spłynęła samotna łza, którą Jason otarł jednym ruchem dłoni. - Wytrzymałeś ze mną najtrudniejsze chwile w moim życiu, zniosłeś to, że nie traktowałam cie tak, jak na to zasługujesz i nadal mnie kochasz - stwierdziła szeptem. - No i to ty sprawiłeś, że noszę w sobie człowieka, który nas uszczęśliwi.
-Kocham cię - uśmiechnął się i połączył ich usta w pocałunku.
-Jason - dziewczyna na moment się od niego odsunęła. - Muszę jeszcze raz porozmawiać z Justinem, chciałabym, żebyś o tym wiedział - powiedziała niepewnie.
-Cieszę się, że mi o tym mówisz - uśmiechnął się.
-Nie jesteś zły? - zapytała lekko zdziwiona.
-Ani trochę - uśmiechnął się. - Przecież cię kocham - ucałował jej policzek. - I przede wszystkim ci ufam.
Blondynka szeroko się uśmiechnęła czując wsparcie swojego męża. Jego słowa utwierdziły ją w przekonaniu, że mając go przy swoim boku nie potrzebuje niczego więcej. Musiała jedynie raz na zawsze wyrzucić Justina ze swojego serca, co wcale nie było takie proste.
-Smacznego kochanie - usiadła obok niego i ucałowała jego policzek.
-A z jakiej okazji to wszystko? - zapytał unosząc brwi.
-A czy musi być jakaś okazja, żebym przygotowała śniadanie dla męża? - brunet spojrzał na dziewczynę i doskonale wiedział, że dręczy ją poczucie winy.
-Mogę cię o coś zapytać? - dziewczyna kiwnęła głową, a brunet jeszcze chwilę zastanowił się czy zadać to pytanie i czy na pewno chce usłyszeć na nie odpowiedź. - Jesteś szczęśliwa?
Sophie spojrzała na swojego męża z przerażeniem. Nigdy jej o to nie pytał, a w tej chwili nie wiedziała co odpowiedzieć. Zanim Justin pojawił się w mieście, czuła, że w końcu wszystko dzieje się po jej myśli, ale teraz nie była już tego taka pewna. Ale jak miała to powiedzieć Jasonowi? Jak miała mu powiedzieć, że nie jest szczęśliwa, bo dręczy ją przeszłość i marzy o tym, żeby przeżyć swoje życie od nowa i inaczej pokierować swoim życiem.
-Poproszę inny zestaw pytań - westchnęła unikając jednoznacznej odpowiedzi.
-Żałujesz, że za mnie wyszłaś?
-Nie - odpowiedziała bez zastanowienia.
-Żałujesz, że Justin nie jest na moim miejscu?
-Tak - odparła cicho zdając sobie sprawę ze znaczenia wypowiadanych słów.
-Więc dlaczego ze mną jesteś? Dlaczego nie zwiążesz się z mężczyzną, którego kochasz? - zapytał drżącym głosem. Blondynka wzięła głęboki oddech i w głowie próbowała sobie ułożyć odpowiedź.
-Kto był ze mną, kiedy nie miałam chęci do życia? Kto pokochał mnie wtedy, kiedy nie byłam zdolna do tego, żeby odwzajemnić twoje uczucia? Kto mówił mi, że jestem piękna, kiedy wyglądałam okropnie? Kto się mną opiekuje? Kto wciąż ze mną jest, chociaż jestem nieznośna? - po policzku dziewczyny spłynęła samotna łza, którą Jason otarł jednym ruchem dłoni. - Wytrzymałeś ze mną najtrudniejsze chwile w moim życiu, zniosłeś to, że nie traktowałam cie tak, jak na to zasługujesz i nadal mnie kochasz - stwierdziła szeptem. - No i to ty sprawiłeś, że noszę w sobie człowieka, który nas uszczęśliwi.
-Kocham cię - uśmiechnął się i połączył ich usta w pocałunku.
-Jason - dziewczyna na moment się od niego odsunęła. - Muszę jeszcze raz porozmawiać z Justinem, chciałabym, żebyś o tym wiedział - powiedziała niepewnie.
-Cieszę się, że mi o tym mówisz - uśmiechnął się.
-Nie jesteś zły? - zapytała lekko zdziwiona.
-Ani trochę - uśmiechnął się. - Przecież cię kocham - ucałował jej policzek. - I przede wszystkim ci ufam.
Blondynka szeroko się uśmiechnęła czując wsparcie swojego męża. Jego słowa utwierdziły ją w przekonaniu, że mając go przy swoim boku nie potrzebuje niczego więcej. Musiała jedynie raz na zawsze wyrzucić Justina ze swojego serca, co wcale nie było takie proste.
*
Kiedy Jason wyszedł do pracy, dziewczyna posprzątała po śniadaniu i usiadła na kanapie. Była zmęczona, a jej opuchnięte nogi nie pozwalały jej długo chodzić. Marzyła o tym, żeby jej syn w końcu pojawił się na świecie. Źle znosiła ostatnie tygodnie ciąży, a stresujące sytuacje w jej życiu wcale jej nie pomagały. Jej życie już nie mogło być bardziej stresujące niż obecnie. Była zmuszona podejmować trudne decyzje, a w swoich rękach miała szczęście zarówno swoje jak i szczęście Jasona i Justina. Wiedziała, że cokolwiek zrobi, ktoś będzie nieszczęśliwy. Spodziewała się tego, że to jeszcze nie koniec niespodziewanych wydarzeń, czuła, że będzie musiała podjąć kolejne trudne decyzje. Chciała spotkać się z Justinem, chciała z nim porozmawiać, chciała go wysłuchać, bo wiedziała, że oboje potrzebują tej rozmowy. Postanowiła do niego pójść, była na to zdecydowana.
Wstała ze swojego miejsca i udała się do wyjścia z budynku. Idąc w kierunku domu rodziców szaty na, zauważyła Justina pakującego torbę do bagażnika. Jej serce zabiło szybciej, a do głowy od razu przyszło jej, że mężczyzna wyjeżdża bez pożegnania. Przyspieszyła krok i właśnie wtedy szatyn spojrzał w jej kierunku. Ciężko było jej odczytać cokolwiek z jego twarzy. Zauważyła jedynie ogromny smutek, nie wiedziała co to oznaczało.
-Cześć Justin - przywitała się stojąc naprzeciw niego.
-Cześć - odpowiedział bez jakichkolwiek emocji.
-Już wyjeżdżasz? - zapytała spoglądając w kierunku samochodu.
-Jadę tylko załatwić kilka spraw i jutro przyjeżdżam. Zostaniemy jeszcze kilka dni. Chcę, żeby Emily poznała miejsce, w którym się wychowałem. Nie przyjedziemy tutaj zbyt szybko, więc chcę, żeby moja mama nacieszyła się wnuczką - wyjaśnił.
-Myślałam, że chcesz wyjechać bez pożegnania.
-Kolejny raz nie popełnię tego błędu - podrapał się po karku i delikatnie się uśmiechnął.
-Taką mam nadzieję.
-Z tobą i Jasonem wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.
-Tak, długo rozmawialiśmy i wszystko sobie wyjaśniliśmy.
-Nie chciałem psuć waszego związku. Chcę, żebyś była szczęśliwa i wiem, że Jason się tobą opiekuje. Powinienem mu podziękować za to, że zaopiekował się tobą, kiedy ja cię zostawilem.
-Nie chcę już wracać do tego, co było kiedyś. Nie można cofnąć czasu, nie zmienimy tego, co się wydarzyło. Ale myślę, że od czasu do czasu możemy się spotkać i porozmawiać jak przyjaciele - Sophie sama nie wierzyła w propozycje, która przedstawiła szatynowi. Wiedziała, że nie będzie w stanie traktować Justina z obojętnością - łączyło ich zbyt wiele wspólnych wspomnień.
-Mówisz poważnie? - zapytał zdziwiony.
-Dlaczego tak cię to dziwi?
-Myślałem, że wciąż mnie nienawidzisz - stwierdził niepewnie.
-Nie potrafię cię nienawidzić - szepnęła.
-To dobrze, bo tego bałem się najbardziej - wyznał z delikatnym uśmiechem na ustach. - Więc kiedy wrócę, zapraszam cię na przyjacielską herbatę - puścił do niej oczko, po czym zrobił kilka kroków w tył.
-Już nie mogę się doczekać - uśmiechnęła się.
Szatyn nic więcej nie powiedział, wsiadł do samochodu i uruchomił silnik. Przed ruszeniem spojrzał jeszcze w lusterko by zobaczyć Sophie stojącą na podjeździe. Był szczęśliwy, pierwszy raz od dawna był szczęśliwy. Pomimo tego, że Sophie nie należała do niego, a on nawet nie miał szans na to, żeby ją zdobyć - był szczęśliwy, bo Sophie nie czuła już do niego nienawiści. Stało się to, czego najbardziej pragnął, coś czego jeszcze kilka tygodni temu zupełnie się nie spodziewał - rozmawiał z nią, a ona zaproponowała mu przyjaźń. Jeszcze nie wiedział czy będzie potrafił traktować ją jak przyjaciółkę. Tak wiele wspomnień ich łączyło i bał się, że nie zaakceptuje tego, że już nigdy nie będą razem - przecież nadal ją kochał, tego był pewien. Ale nie odwzajemnia na miłość może niszczyć człowieka od wewnątrz.
Jadąc w kierunku miasta, do którego siedem lat temu uciekł, po raz kolejny rozmyślał o tym, co wydarzyło się w jego życiu. Znów przypomniał sobie czasy, kiedy był tak naprawdę szczęśliwy, bo miał przy sobie najwspanialszą kobietę na świecie. Wciąż nie mógł sobie wybaczyć błędu jaki popełnił i to niszczyło go od środka.
Wstała ze swojego miejsca i udała się do wyjścia z budynku. Idąc w kierunku domu rodziców szaty na, zauważyła Justina pakującego torbę do bagażnika. Jej serce zabiło szybciej, a do głowy od razu przyszło jej, że mężczyzna wyjeżdża bez pożegnania. Przyspieszyła krok i właśnie wtedy szatyn spojrzał w jej kierunku. Ciężko było jej odczytać cokolwiek z jego twarzy. Zauważyła jedynie ogromny smutek, nie wiedziała co to oznaczało.
-Cześć Justin - przywitała się stojąc naprzeciw niego.
-Cześć - odpowiedział bez jakichkolwiek emocji.
-Już wyjeżdżasz? - zapytała spoglądając w kierunku samochodu.
-Jadę tylko załatwić kilka spraw i jutro przyjeżdżam. Zostaniemy jeszcze kilka dni. Chcę, żeby Emily poznała miejsce, w którym się wychowałem. Nie przyjedziemy tutaj zbyt szybko, więc chcę, żeby moja mama nacieszyła się wnuczką - wyjaśnił.
-Myślałam, że chcesz wyjechać bez pożegnania.
-Kolejny raz nie popełnię tego błędu - podrapał się po karku i delikatnie się uśmiechnął.
-Taką mam nadzieję.
-Z tobą i Jasonem wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.
-Tak, długo rozmawialiśmy i wszystko sobie wyjaśniliśmy.
-Nie chciałem psuć waszego związku. Chcę, żebyś była szczęśliwa i wiem, że Jason się tobą opiekuje. Powinienem mu podziękować za to, że zaopiekował się tobą, kiedy ja cię zostawilem.
-Nie chcę już wracać do tego, co było kiedyś. Nie można cofnąć czasu, nie zmienimy tego, co się wydarzyło. Ale myślę, że od czasu do czasu możemy się spotkać i porozmawiać jak przyjaciele - Sophie sama nie wierzyła w propozycje, która przedstawiła szatynowi. Wiedziała, że nie będzie w stanie traktować Justina z obojętnością - łączyło ich zbyt wiele wspólnych wspomnień.
-Mówisz poważnie? - zapytał zdziwiony.
-Dlaczego tak cię to dziwi?
-Myślałem, że wciąż mnie nienawidzisz - stwierdził niepewnie.
-Nie potrafię cię nienawidzić - szepnęła.
-To dobrze, bo tego bałem się najbardziej - wyznał z delikatnym uśmiechem na ustach. - Więc kiedy wrócę, zapraszam cię na przyjacielską herbatę - puścił do niej oczko, po czym zrobił kilka kroków w tył.
-Już nie mogę się doczekać - uśmiechnęła się.
Szatyn nic więcej nie powiedział, wsiadł do samochodu i uruchomił silnik. Przed ruszeniem spojrzał jeszcze w lusterko by zobaczyć Sophie stojącą na podjeździe. Był szczęśliwy, pierwszy raz od dawna był szczęśliwy. Pomimo tego, że Sophie nie należała do niego, a on nawet nie miał szans na to, żeby ją zdobyć - był szczęśliwy, bo Sophie nie czuła już do niego nienawiści. Stało się to, czego najbardziej pragnął, coś czego jeszcze kilka tygodni temu zupełnie się nie spodziewał - rozmawiał z nią, a ona zaproponowała mu przyjaźń. Jeszcze nie wiedział czy będzie potrafił traktować ją jak przyjaciółkę. Tak wiele wspomnień ich łączyło i bał się, że nie zaakceptuje tego, że już nigdy nie będą razem - przecież nadal ją kochał, tego był pewien. Ale nie odwzajemnia na miłość może niszczyć człowieka od wewnątrz.
Jadąc w kierunku miasta, do którego siedem lat temu uciekł, po raz kolejny rozmyślał o tym, co wydarzyło się w jego życiu. Znów przypomniał sobie czasy, kiedy był tak naprawdę szczęśliwy, bo miał przy sobie najwspanialszą kobietę na świecie. Wciąż nie mógł sobie wybaczyć błędu jaki popełnił i to niszczyło go od środka.
*
Bardzo długo nie mogłem sobie wybaczyć tego, jak potraktowałem Sophie, w zasadzie nigdy sobie tego nie wybaczyłem. Wyjechałem niedługo po tym jak się z nią kochałem. Nawet nie zdążyłem jej wytłumaczyć, dlaczego to zrobiłem, dlaczego tak strasznie ją potraktowałem i zraniłem. Sophie była bardzo wrażliwa i tak łatwo było ją skrzywdzić. Wiele razy się z nią kłóciłem, o błahe rzeczy, ale ona za każdym razem przeżywała to tak jakbyśmy pokłócili się o coś naprawdę ważnego. Przepraszałem ją i ona mi przebaczała, umiała wybaczać jak nikt inny. Jednak tego, co jej zrobiłem nie da się wybaczyć.
Wyjechałem bez słowa wyjaśnienia, nigdy już nie zadzwoniłem, nie napisałem, nie dałem żadnego znaku życia. Odciąłem się od przeszłości i nie wiedziałem, że to będzie miało aż tak duże znaczenie w mojej przeszłości.
Każde słowo, które mówiłem Sophie było pewnego rodzaju obietnicą.
-Kocham Cię - mówiłem i obiecywałem, że jej nie skrzywdzę.
-Ufam Ci - mówiłem i obiecywałem, że ona również zawsze będzie mogła mi ufać.
-Przepraszam - mówiłem i obiecywałem, że już nigdy tego nie zrobię.
-Będę - mówiłem i obiecywałem, że przyjdę.
-Na zawsze - mówiłem i obiecywałem, że nigdy jej nie opuszczę.
Złamalem każdą z tych obietnic, każdą jedną i wiele innych. Nic tak nie boli jak obietnica złożona przez ukochaną osobę, obietnica, która nie zostaje dotrzymana. Zawiodłem Sophie i właśnie tego nie mogłem sobie wybaczyć.
od autorki:
Kolejny rozdział pojawił się dość szybko. Nie chciałam, żebyście musiały czekać zbyt długo. Chyba moja we na wróciła i nadrabiał zaległości i myślę, że uda mi się skończyć to opowiadanie jeszcze w tym roku :D
Dziękuję za tak wiele komentarzy pod poprzednim rozdziałem, strasznie się cieszę, że tak wiele osób czekało ma ciąg dalszy tego opowiadania. Aż chce się pisać! :)
Niech oni już będą razem, oboje się kochają, mam nadzieję że już niedługo wyznają sobie swoje uczucia i wrócą do siebie :) życzę weny na kolejne tak cudne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dalszych ich losów. Twoje opowiadanie jest cudowne. Cieszę się, że Sophie nie chce stracić kontaktu z Justinem. Czekam na nn i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńKocham to ff! Jestem ciekawa jak potoczą sie ich losy. Rozdział cudowny! Czekam nn ❤️
OdpowiedzUsuńjuż myślałam że to koniec :O
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział !
Nadal mam cichą nadzieję że będą ze sobą :P
Normalnie aż mnie zatkało, gdy Sophie przyznała przed Jasonem, że żałuje, że to Justin nie jest na jego miejscu. Ale myślę, że Jason zdawał sobie z tego sprawę i docenia jej szczerość. Bo przecież mogłaby oszukiwać dalej. W zasadzie to niczego by nie zmieniło. Cieszy mnie przede wszystkim, że Justin znalazł szczęście w wybaczeniu Sophie. O to mu od początku chodziło. Teraz czekam na ich przyjacielską herbatkę, weny ♥
OdpowiedzUsuńthird-time-lucky-jbff.blogspot.com
priest-jbff.blogspot.com
To ostatnie wspomnienie rozwaliło mnie totalnie, czuję się jakbym miała złamane serce, naprawdę to jest tak napisane że wow! super dziewczyno! fajnie że tak szybko dodajesz rozdziały, czekam na więcej :*
OdpowiedzUsuńJeejku już nie mogę doczekać się zakończenia tej historii i mam nadzieję że będzie one szczęśliwe. Mam przeczucie że skoro z Jasonem łączy ją dziecko to podejrzewam się że one umrze xd Sory za takie drastyczne myśli ale to tylko moja wyobraźnia;D
OdpowiedzUsuńAle jestem ciekawa jak to się potoczy omg. Czekam na kolejny i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńKocham ❤👍
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać to opowiadanie wczoraj i przez cały czas płakał i uśmiechałam sie - oczywiście ze szczęścia. To jest talia piękna historia. Aż straciłam kontakt z prawdziwym życiem. Justin i Sophie misza byc razem i to opowiadanie misi sie skończyć szcześliwie. Inaczej sobie tego nie wyobrażam chodzisz co rozdział przypuszczam ze nie bedą jednak razem ale musisz mnie zaskoczyć. PROSZEEEEEE. Nie zniosę jak będzie smutne zakończenie i zostaną tylko przyjaciółmi. Opowiadanie jest boski kocham go i oczywiście ciebie !!!<3
OdpowiedzUsuń