21.6.15

Chapter 20

 

         Historia opowiadana przez Justina powoli dobiegała końca. Coraz ciężej było mu o tym wszystkim mówić, były takie momenty, kiedy się załamywał i nie miał ochoty kontynuować opowieści. Emily była bardzo zaciekawiona, koniecznie chciała dowiedzieć się, dlaczego jej tata zostawił Sophie, dlaczego nie byli już razem. To wszystko było bardzo trudne dla szatyna. Nie był pewien czy chce to wszystko rozpamiętywać. Wiedział, że to i tak niczego nie zmieni, ale z drugiej strony chciał to skończyć i zapomnieć, zacząć nowy rozdział, żeby to wszystko przestało go już dręczyć. Musiał uporać się ze swoim życiem, z tym co się stało, z tym dlaczego musiał uciekać i jak to wszystko dalej się potoczyło.

*

         Zawsze byłem częstym gościem w domu mojego przyjaciela, ale kiedy Sophie stała się moją dziewczyną spędzałem tam jeszcze więcej czasu niż zwykle. Rzadko kiedy byłem w domu – chyba tylko żeby się przebrać. Rodzice nie zwracali uwagi na moją nieobecność, całkowicie tego nie zauważali. Ale od czasu, gdy oznajmiłem ojcu, że kończę z koszykówką – od tamtego czasu wiedziałem, że ojciec ma do mnie pretensje i wiedziałem, że prędzej czy później za to oberwę. Nie myślałem wtedy o tym, że coś złego może się wydarzyć. A jak się później okazało – mój ojciec był winny temu, że musiałem uciekać z miasta.

*

         -To dlatego nienawidzisz swoich rodziców? To dlatego nie chcesz ich odwiedzać? - zapytała Emily.
         -Coś w tym jest. Gdyby nie mój ojciec, nigdy nie zostawiłbym Sophie, może nadal bym z nią był, może byłaby moją żoną – stwierdził zamyślony.
         -I wtedy nie byłoby na świecie mnie – powiedziała zasmuconym głosem, a po jej policzkach popłynęło kilka łez.
         -Ej, skarbie – szatyn bez zastanowienia przytulił do siebie córkę – nie mów tak, dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Kiedy się urodziłaś, wiedziałem, że mam przy sobie największy skarb.
         -Ale gdyby mnie nie było, to może wróciłbyś do Sophie po jakimś czasie.
         -Nie miałem pewności, że ona mnie nie znienawidziła, miała takie prawo, przecież zostawiłem ją bez słowa. Teraz liczysz się tylko ty, nie musisz się obwiniać. Jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła.
         -A opowiesz mi co było dalej?
         -Postaram się, chociaż to dla mnie bardzo trudne.
        
*

         Któregoś dnia, kiedy przyszedłem po szkole do domu, mój ojciec ku mojemu zdziwieniu siedział przed telewizorem z butelką piwa i oglądał mecz koszykówki. Liczyłem na to, że uda mi się przejść niezauważonym, jednak ojciec chyba na mnie czekał. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, chciałem pójść do swojego pokoju, przebrać się, a potem po prostu wyjść z domu.
         -Załatwiłem ci kontrakt w najlepszej drużynie w mieście – oznajmił bez słowa wstępu.
         -A po co mi to mówisz? Ja już raz na zawsze skończyłem z graniem. Chcę iść na studia, chcę studiować architekturę.
         -Dobrze się nad tym zastanów. Możesz coś dzięki mnie osiągnąć. Będziesz znany w całym kraju.
         -Nie chcę być znany, chcę studiować, chcę osiągnąć coś własną pracą, własnymi staraniami – warknąłem, bo byłem już bardzo zdenerwowany.
         -Synu, będziesz zarabiał grube pieniądze, musisz się zgodzić, musisz mi pomóc – mówił z bezradnością w głosie, a ja nic z tego wszystkiego nie rozumiałem.
         -Pomóc? Niby w czym? Znów mam spełniać twoje marzenia, twoje niespełnione ambicje i niewykorzystane szanse? - zmarszczyłem brwi.
         -Posłuchaj, mam długi u niebezpiecznych osób, moja firma bankrutuje, potrzebuję pieniędzy i ty jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc – mówił szybko i chaotycznie.
         -Nie będę spłacał twoich długów – krzyknąłem.
         -Oni nas obserwują, wiedzą o mnie wszystko, znają ciebie, więc dowiedzenie się o twojej dziewczynie nie będzie dla nich problemem.
         Kiedy to powiedział, na moment zamarło mi serce. Czy to oznaczało, że Sophie była w niebezpieczeństwie? Nie mogłem pozwolić na to, żeby stała jej się krzywda. Miałem ochotę zabić mojego ojca za to, że wpakował się w takie bagno. Nie mogłem zrozumieć jego zachowania. Nie wiedziałem co robić, bo czułem, że nie mogłem dopuścić do tego, żeby moja ukochana została zraniona. Wyjście było tylko jedno, musiałem spełnić życzenie ojca, chociaż wiedziałem, że to i tak nie ma żadnego sensu, straciłem formę, już nie byłem taki dobry jak kiedyś, bo wypadek wszystko zmienił.
         Byłem wręcz załamany i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Sophie do mnie dzwoniła, niecierpliwiła się, bo miałem do niej przyjść zaraz po szkole. Nie miałem siły odebrać, nie wiedziałem co miałbym jej powiedzieć. Położyłem się na łóżku w moim pokoju, musiałem odetchnąć, przemyśleć wszystkie te rzeczy. Musiałem się zastanowić, co będzie dla mnie najlepsze, a w zasadzie co będzie najlepsze dla Sophie. Już wtedy myślałem, że może powinienem z nią zerwać, ale szybko odsunąłem od siebie tę myśl, bo za bardzo ją kochałem.
         Usłyszałem pukanie do drzwi, w pierwszej chwili myślałem, że to mój ojciec znów będzie próbował mnie przekonać do jego planu. Jednak kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem Sophie stojącą przy drzwiach. Bez zastanowienia wstałem i mocno ją do siebie przytuliłem. Długo tak staliśmy objęci w milczeniu, potrzebowałem jej, potrzebowałem jej miłości. Nie chciałem, żeby ktoś mi ją zabrał, nie mogłem pozwolić na to, żeby ktoś zrobił jej krzywdę, tego bym nie zniósł.
         -Justin, co się dzieje? - zapytała gładząc moje plecy.
         -Tak bardzo cię kocham, jesteś dla mnie najważniejsza – szepnąłem patrząc jej głęboko w oczy.
         -Wiem o tym bardzo dobrze. Powiedz mi co się dzieje, mi możesz zaufać – wzięła moją twarz w dłonie.
         -Boję się, że kiedyś cię stracę – wyznałem, a ona musnęła moje usta z ogromną czułością.
         -To też wiem, a jaki jest prawdziwy powód twojego zdenerwowania? - uniosła brew. Kąciki moich ust delikatnie się uniosły, bo miałem wrażenie, że ona czyta w moich myślach, dokładnie wiedziała kiedy kłamałem, albo ukrywałem coś ważnego.
         -Chodzi o mojego ojca, znów zmuszał mnie do gry w koszykówkę i trochę się posprzeczaliśmy, a on omal cię nie obraził. Powiedział, że to przez ciebie nie chcę grac. Znów wmawiał mu, że jestem nikim – to nie była do końca prawda, ale Sophie mi uwierzyła. Mocno mnie przytuliła, a ja czułem się jak mały chłopiec. Ona pomagała mi zapomnieć o tym, co dzieje się wokół mnie.
         -Jesteś dobrym człowiekiem, masz złote serce, jesteś wrażliwy i nie powinieneś wierzyć swojemu ojcu, on cię tak naprawdę nawet nie zna – musnęła moje usta. - Kocham cię Justin i nigdy cię nie zostawię.

*

         Justin wziął głęboki oddech i przymknął oczy, to co wydarzyło się później było wspomnieniem, które zapamiętał najdokładniej. Nie mógł jednak opowiedzieć o tym swojej córce, bo była ona na to zdecydowanie za mała.
         -Wtedy ona powiedziała, że nigdy mnie nie zostawi – westchnął.
         -Sophie była taka kochana – uśmiechnęła się.
         -Wtedy zrozumiałem jak bardzo ją kocham i że już nigdy nie przytrafi mi się coś tak dobrego.

*

         Kiedy Sophie tak cudownie o mnie mówiła, mogłem być pewien, że naprawdę mnie kocha. Niczego mi nie brakowało, kiedy miałem ją. Gdy musnęła moje usta poczułem przypływ emocji, chciałem to wszystko z siebie wyrzucić. Pogłębiłem pocałunek wlewając w to cały ból tlący się w mojej duszy. Przyparłem dziewczynę do ściany, czego ona kompletnie się nie spodziewała. Na moment przestałem nad sobą panować – włożyłem jej dłonie pod bluzkę, na co ona się wzdrygnęła, próbowała mnie od siebie odepchnąć i musiała użyć do tego całej swojej siły.
         -Przestań – warknęła, a ja doprowadziłem się do porządku.
         -Przepraszam, tak strasznie cię przepraszam – odsunąłem się od niej i złapałem za głowę. Chodziłem po pokoju i próbowałem się uspokoić, aż w końcu usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Poczułem dłoń blondynki na moim ramieniu, gładziła mnie starając się mnie uspokoić. - Przepraszam – wychrypiałem i przytuliłem się do jej klatki piersiowej, a ona delikatnie pogładziła mnie po plecach.
         -Ciiii – dotknęła mojego policzka.
         -Przepraszam – powiedziałem po raz kolejny. - Po prostu zawsze byłem przyzwyczajony do tego, że gdy mam jakiś problem, to chodzę na imprezy, gdzie jest pełno dziewczyn i zawsze znajdzie się jakaś, która pomoże  mi zapomnieć o moich problemach – Sophie westchnęła i wiedziałem, że to co powiedziałem sprawiło jej przykrość, dlatego postanowiłem kontynuować. - Ale z tobą jest inaczej, z tobą mogę porozmawiać, mogę się z tobą przytulać, mogę ci zaufać, a to jest zdecydowanie bardziej przyjemne – wyznałem i spojrzałem na nią – Jesteś pierwszą dziewczyną, którą kocham, pierwszą na której naprawdę mi zależy.
         -Ufam ci i wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził – ułożyła obie dłonie na moim karku, po czym się uśmiechnęła.
         -Nie chcę spać dzisiaj sam, ale nie wiem czy po tym, co przed chwilą odwaliłem ty się mnie nie boisz.
         -Głupek z ciebie. Mam się ciebie bać? Masz zbyt miękkie serce, żeby mnie skrzywdzić – uśmiechnęła się. - Będę na ciebie czekać, wygrzeje ci miejsce obok mnie – zaśmiała się, musnęła mój policzek, po czym bez słowa wybiegła z mojego pokoju.
         Poszedłem do niej, kiedy było już ciemno. W jej pokoju paliła się mała lampka dająca niewielkie światło, okno było otwarte, dlatego swobodnie mogłem wejść do środka. Ale kiedy się tam znalazłem, jej jeszcze nie było, więc usiadłem na łóżku i postanowiłem na nią poczekać. Po pięciu minutach pojawiła się w pomieszczeniu i początkowo mnie nie zauważyła. Miała na sobie piżamę składającą się z krótkich spodenek i koszulki na ramiączkach. Jej włosy były jeszcze wilgotne, nie miała ani grama makijażu i była tą Sophie, w której się zakochałem. Kiedy wykonywała jakieś czynności tyłem do mnie, postanowiłem ją zaskoczyć tym, że już jestem, po cichu podszedłem do niej i położyłem dłonie na jej ramionach. Wzdrygnęła się przestraszona, ale po chwili odwróciła się i rzuciła mi się na szyję. Ucieszyła się na mój widok.
         -Długo tu jesteś? - zapytała odrywając się ode mnie.
         -Wystarczająco długo, żeby ci się przyjrzeć – musnąłem jej czoło.
         -Zboczeniec – zaśmiała się cicho i odepchnęła mnie od siebie. Usiadłem na łóżku i przyglądałem jej się jak suszy włosy, obserwowałem każdy jej ruch, każdy gest, każdą emocję malującą się na jej twarzy. Uczyłem się jej na pamięć, bo chciałem zapamiętać każdy szczegół.
         Kiedy skończyła wykonywaną czynność, podeszła do mnie i usiadła mi na kolanach i musnęła moje usta, bez wahania pogłębiłem pocałunek, chociaż byłem nieco zaskoczony jej śmiałością. Po chwili domyślałem się, do czego to wszystko prowadzi. Nie byłem pewien czy mogę na to pozwolić, nie wiedziałem, czy ona na pewno tego chce. Blondynka coraz bardziej się rozkręcała, zabierała się właśnie za zdejmowanie mojej koszulki, kiedy złapałem ją za ręce – musiałem to zrobić póki nie było jeszcze za późno, bo wiedziałem, że znów mogę stracić panowanie nad sobą.
         -Kochanie, co ty robisz? - zapytałem patrząc jej prosto w oczy. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce. - Wiem, że myślisz, że mi to w jakiś sposób pomoże, ale najważniejsze jest dla mnie to, że ty jesteś przy mnie, twoja obecność mi pomaga, nie musisz robić czegoś tylko dlatego, że kiedyś właśnie tak wyglądało moje życie, nie chcę, żebyś żałowała – pocałowałem ją w czoło.
         -Mam swój rozum, wiem co robię i niczego nie będę żałowała, bo cię kocham. Jesteśmy razem pół roku i chcę, żeby tak już zostało – szepnęła i popchnęła mnie tak, że upadłem na łóżko uderzając przy tym głową o ścianę, syknąłem udając, że mnie boli. - Przepraszam – przejęła się i pochyliła się nade mną, a ja wykorzystując jej nieuwagę przekręciłem nas tak, że to ona leżała pode mną.
         -Jesteś pewna, że chcesz to zrobić właśnie ze mną? - upewniłem się.
         -Nie wyobrażam sobie, że mogłabym to zrobić z kimkolwiek innym.
         Zanim skończyła mówić ja już zdążyłem połączyć nasze usta w pocałunku. Tak bardzo ją kochałem. Wszystko potoczyło się dość szybko, chociaż Sophie była bardzo skrępowana, nie wiedziała, jak się zachować i nieudolnie starała się udawać, że wie co robi. Była taka niewinna i na moment znieruchomiałem, żeby patrzeć na jej twarz oświetloną blaskiem księżyca. Bałem się, że zrobię jej krzywdę, dlatego jeszcze raz zapytałem czy jest tego pewna. Kiwnęła tylko głową i dotknęła dłonią mojego torsu. Była zawstydzona całą sytuacją, ale wyglądała słodko, kiedy tak leżała pode mną zupełnie naga – taka piękna, delikatna, niewinna i cała moja. Marzyłem o tym, żeby ją dotykać, pieścić, całować, marzyłem o tym, żeby się z nią kochać i moje marzenie właśnie się spełniało. Miałem ją całą dla siebie, upewniłem się w tym, że się kochamy, że między nami jest miłość, której nic nigdy nie zniszczy. Cały czas mówiłem jej jak bardzo ją kocham i obdarowywałem ją delikatnymi pocałunkami. Po tym wszystkim, co między nami zaszło, długo patrzyłem w jej cudowne oczy. Położyłem się obok niej i mocno ją do siebie przytuliłem.
         -Kocham cię – szepnąłem i pocałowałem ją w skroń. - Sprawiłem ci ból? - zapytałem troskliwie.
         -Nie, jest okej. To było coś wyjątkowego. Kocham i cieszę się, że to ty byłeś moim pierwszym i chciałabym, żebyś był również tym ostatnim.
         -Dla mnie to również było niezwykłe. Zawsze było tak, że seks nie miał dla mnie znaczenia. Pierwszy raz zrobiłem to z miłości. Aż czasami nie mogę uwierzyć, jak bardzo się zmieniłem, a to wszystko dzięki tobie. Przepraszam, może to wszystko powinno się odbyć w bardziej romantycznej scenerii, ale ty nagle to wszystko rozkręciłaś. Nie spodziewałem się, że kiedyś będziesz chciała to ze mną zrobić.
         -Bałeś się, że będziemy żyć w celibacie? - zapytała przez śmiech.
         -Bałem się, że mi nie zaufasz – powiedziałem cicho, jednak blondynka to usłyszała.
         -Jesteśmy w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, a obok mnie leży odpowiedni mężczyzna, któremu ufam, jest idealnie i wiem, że nie popełniłam błędu – szepnęła mi na ucho, po czym musnęła  mój policzek. Po chwili położyła głowę na poduszkę i ziewnęła.
         -Idziemy spać, jesteś zmęczona – stwierdziła.
         -Dobranoc Justin. Kocham cię najmocniej na świecie.
         -Ja ciebie też. Śpij już – pocałowałem czubek jej głowy, mocniej ją w siebie wtuliłem, po czym oboje zasnęliśmy. 

~~~*~~~~
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale pisałam go bardzo dawno temu i już w sumie nie wiem co mogłabym w nim zmienic, więc musi zostac taki jaki jest. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. 
Dziękuję za wspaniałe komentarze pod poprzednim rozdziałem, Wasza opinia dużo dla mnie znaczy. 
Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, 4 lipca wyjeżdżam na wakacje, ale postaram się jeszcze przed wyjazdem coś opublikowac, żebyście mieli co czytac.
Jak sprzątałam na komputerze, znalazłam dwa nowe zwiastuny, chociaż właściwie nie wiem czy są nowe: 

8 komentarzy:

  1. Jejku cudowny! Nie mogę sie doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj zaczęłam czytać i tak się wyciągnęła że nie zauważyłam kiedy koniec i nie mg się doczekać kiedy będzie ciąg dalszy.Podoba mi się jak piszesz i mam nadzieję że będziesz dalej to robić jesteś wspaniała w tym co robisz,i proszę cię pisz dalej bo jeśli nie to ja się załamie czytałam mega dużo blogow ale ten jest lepszy niż sobie wyobrażałam.Kocham cię za to ci robisz i uszczęśliwiasz mnie zwykłym pisem ale za to cudownym charakterze<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział to dla mnie ratunek jak na dzień dzisiejszy. Zmarła mi jedna z najważniejszych osób w moim życiu a ten rozdział pozwolił mi na uspokojenie się. Dziękuję ci bardzo. Cieszę się że powoli się wszystko wyjaśnia.. Oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi podoba się ten rozdział, nie wiem co od niego chcesz. :D Ale doskonale Cię rozumiem, je tez tak mam, gdy dawno napisałam rozdział i dopiero po czasie mam go publikować, to gdy znów go czytam to w ogóle mi się nie podoba, ale nie mam pojęcia co w nim zmienić. :D
    A więc jego ojciec ma problemu i chce się ich pozbyć kosztem własnego syna? Przecież Justin nie chce być koszykarzem, ale jego ojciec jest jaki jest i ma gdzieś pragnienia i marzenia syna. Czyli cholerne długi jego ojca zmuszą Justina do ucieczki? Wszystko po to by chronić ukochaną. Zrobił to z miłości i tu go podziwiam, ale z drugiej strony uważam, że lepiej by było gdyby powiedział o tym Sophie. Wspólnie znaleźli by jakieś rozwiązanie i dalej byliby razem. Choć tak teraz sobie myślę... Jego ucieczka nie jest tu jeszcze jasno wspomniana, a więc jeśli on uciekł, to nie zarobił dla ojca i tamci ludzie nadal mogą obserwować Sophie... No nic, poczekam do następnego rozdziału. Tam pewnie jeszcze więcej się wyjaśni.
    Jejku, jak się cieszę, że Justin i Sophie poszli razem do łóżka! I że dziewczyna straciła dziewictwo właśnie z Justinem. Czekałam na to. :) Początkowo gdy chłopak u siebie w pokoju zaczął dobierać się do dziewczyny, to trochę się przeraziłam i bałam, że Sophie już nie będzie chciała się z nim kochać. Na szczęście zrozumiała Justina. Zresztą kocha go, więc nie ma się czego bać. :)
    Mam nadzieję, że do tego 4 lipca zdążysz jeszcze opublikować nowy rozdział. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko dziewczyno wydaj książkę ! Przepięknie piszesz ! <3
    Czy on ją właśnie zostawi po tym jak ona mu się oddała ? :O

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsza sprawa - skoro wyjeżdżasz na wakacje 4 lipca czy my wyjeżdżamy gdzieś razem? Bo ja też wtedy wyjeżdżam haha :)
    Rozdział przepiękny, Twoje opowiadania zawsze potrafią mnie wzruszyć. No tak, na tę część historii Emily była zdecydowanie za mała. Tatuś będzie musiał opowiedzieć wszystko jeszcze raz za kilka lat. A teraz, pisząc właśnie to zdanie zerknęłam na komentarz wyżej i o Boże! Dołączam się do pytania, czy on ją zostawi właśnie teraz, właśnie po pierwszym zbliżeniu? Mój Boże, z przejęciem czekam na następny rozdział i jestem również bardzo ciekawa, czy dojdzie do spotkania pomiędzy Justinem i Sophie. Weny <3
    getting-closer-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com
    18th-street-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio wzięło mnie na wspominki i czytałam "swoje dziecko" od nowa. Napotykając się na Twoje komentarze nie sądziłam, że wciąż prowadzisz blogi, a więc wielkie gratulacje i jestem pod wrażeniem. Dużo osób z blogspotu uciekło zostawiając świetne opowiadania. Przeczytałam tylko ten rozdział, ale zaraz zabieram się za całość. Rozdział wspaniały, tyle się zmieniło w Twoim stylu pisania - oczywiście na lepsze! Błędów dużo nie ma, wszystko jest spójne, nie ma słów, czy też zdań wyrwanych z kontekstu. Szok, szok i jeszcze raz szok. Co ja się dziwię, przecież minęły już dwa lata, tylko ja taka zacofana haha. Kochana! Życzę Ci dużo weny, abyś pozostała na blogspocie jak najdłużej i nie opuszczała tego, co już stworzyłaś, bo uwierz.. będziesz sobie pluć w brodę, tak jak ja. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział, bo z pewnością dziś wieczorem gdy nadrobię wszystkie rozdziały będę czuć spory niedosyt :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate