Sophie spacerowała po centrum
handlowym i oglądała ciuszki dla niemowląt. Nie mogła się doczekać, kiedy na
świecie pojawi się jej synek. Usiadła na ławce przy fontannie i położyła dłoń
na zaokrąglonym brzuszku. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła młodą parę prowadzącą
wózek. Uśmiechnęła się i wyjęła telefon z torebki. Był 28 października.
Dziewczyna przypomniała sobie, co wydarzyło się tamtego dnia kilka lat temu. To
był początek wszystkiego. Wtedy stało się coś, czego nigdy się nie spodziewała.
Stało się to, czego tak bardzo się bała, a jednocześnie bardzo tego pragnęła.
*
Miałam wrażenie, że Justinowi naprawdę na mnie zależy, jednak trudno mi
było w to uwierzyć. Byłam nikim ważnym, a on był naprawdę wartościowym
człowiekiem. Na początku nie chciałam dawać mu nadziei, miałam mętlik w głowie.
Bałam się tego, że się w nim zakocham, a potem zostanę zraniona. Nie wiedziałam
jak to z nami będzie, dlatego na początku trzymałam go na dystans. Nikt o nas
nie wiedział i to już nawet nie chodzi o to, że według mnie nawet do siebie nie
pasowaliśmy. Oboje nie chcieliśmy, żeby Conor się o nas dowiedział. Nie byłby
zadowolony gdyby poznał prawdę o tym, że jego młodsza siostra spotyka się z
jego najlepszym przyjacielem.
Pamiętam
ten dzień – to był 28 października, zwykły jesienny dzień. Poszłam normalnie do
szkoły, jednak nie spodziewałam się, że spotka mnie tam coś tak niemiłego. W
przerwie na lunch przechodziłam korytarzem i usłyszałam, że ktoś mnie woła. Nie
rozpoznałam tego głosu, dlatego w pierwszej chwili nawet się nie odwróciłam,
ale gdy znów usłyszałam swoje imię zatrzymałam się i spojrzałam w tamtym
kierunku. Przede mną stał James, nie wiedziałam czego ode mnie chce i myślałam,
że po tym jak próbował mnie wykorzystać, dał sobie z tym spokój, on jednak miał
inne plany.
-Czego
ode mnie chcesz? - warknęłam.
-Może
troszkę grzeczniej? Chciałem zapytać czy byś gdzieś ze mną nie wyskoczyła –
zrobił kolejny krok w moją stronę, a ja chciałam się odsunąć, jednak na swojej
drodze napotkałam ścianę. - Kiedy nie ma w pobliżu twojego braciszka, jesteś
bardzo bezbronna – stwierdził z cwanym uśmiechem.
-Zostaw
mnie w spokoju – spojrzałam na niego mrużąc oczy.
-Nie
chciałabyś się zabawić? Będzie fajnie – zrobił kolejny krok w przód, a ja
zaczęłam się zastanawiać dlaczego ci wszyscy ludzie nic nie robią, tylko
patrzą. - Poczekam na ciebie po szkole – powiedział pewny siebie.
-Zostaw
ją! - usłyszałam głos zdenerwowanego Justina.
James
odwrócił się w jego stronę i zaśmiał się szatynowi w twarz. Widziałam złość w
oczach Justina i bałam się, że za chwilę wydarzy się coś złego. Nie chciałam,
żeby komuś stała się krzywda, a najbardziej martwiłam się o Justina. Nie
chciałam, żeby miał przeze mnie kłopoty.
-Justin,
nie warto – szepnęłam.
Jego
wyraz twarzy złagodniał, wszyscy dookoła patrzyli w naszą stronę, a ja czułam
się skrępowana. Po chwili James odszedł w kierunku wyjścia śmiejąc się pod
nosem. Spojrzałam na brązowookiego, który podszedł do mnie i bez słowa mnie
przytulił nie zważając na nic, a w tamtej chwili mój mózg chyba po prostu
przestał funkcjonować. Właśnie w tej jednej krótkiej chwili zrozumiałam, że
jestem w nim zakochana. Już chciałam mu to wyznać jednak w ostatniej chwili się
powstrzymałam.
-Dziękuję,
że jesteś – szepnęłam po czym mocniej się w niego wtuliłam.
-Nigdy
nie pozwolę cię skrzywdzić – wyznał i jego ciało nieco się napięło, jednak po
chwili wzmocnił uścisk, jakby całkowicie chciał zniszczyć przestrzeń, która nas
dzieliła. Nie chciałam tego kończyć, bo było mi tak dobrze w jego ramionach, że
mogłam w nich zostać już na zawsze.
-Co
się stało? - za plecami Justina zobaczyłam Conora, który był widocznie
zdziwiony tym co właśnie zobaczył. Odsunęłam się od szatyna i podeszłam do
mojego brata.
-James
mnie zaczepił, a ja tak strasznie się wystraszyłam. Justin chyba był w pobliżu
i mnie obronił – wyjaśniłam.
-Zabiję
go – zdenerwował się, jednak położyłam mu dłoń na ramieniu, po czym się do
niego przytuliłam.
-Nic
mi nie jest, Justin w porę się pojawił i jestem bezpieczna – uśmiechnęłam się.
-Dzięki
stary – powiedział Conor. - Znowu uratowałeś ją przed Jamesem – stwierdził
odsuwając mnie od siebie.
-Jesteśmy
przyjaciółmi, nie pozwoliłbym zrobić krzywdy twojej siostrze – uśmiechnął się
spoglądając w moje oczy.
*
Sophie wracała do domu i znów
rozmyślała o wydarzeniach sprzed lat. Miała przed oczami uśmiech szatyna, a to
wspomnienie było takie świeże, było takie prawdziwe. Dziewczyna często
zastanawiała się nad tym, co się dzieje z Justinem i jak potoczyło się jego
życie. Zostawił ją bez słowa i już nigdy się nie odezwał. Zostawił tylko jakiś
głupi list, ale nawet niczego nie wyjaśnił. Blondynka nawet nie wiedziała czy
szatyn żyje, nic nie wiedziała, ale miała nadzieję, że wszystko u niego w
porządku i że jest szczęśliwy. Po jego ucieczce nawet jego rodzice nie
wiedzieli co się z nim dzieje, a jego matka się załamała. Przepadł jak kamień w
wodę, odszedł nie zważając na to, że jego najbliżsi się o niego martwią.
Przecież Sophie jeszcze długo po jego odejściu nie potrafiła się pozbierać.
Zresztą nadal się zamartwiała, bo nie wiedziała co się z nim dzieje.
*
Tamtego
dnia, kiedy James na mnie napadł, zastanawiałam
się nad tym, co tak naprawdę czuję do Justina. Nie było to już jedynie głupie
zauroczenie, było to zdecydowanie coś więcej. Kiedy wracałam do domu, ciągle
odwracałam się za siebie, bo miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Nie pomyliłam
się, szatyn całą drogę ze szkoły szedł za mną i kiedy nadarzyła się okazja,
dogonił mnie i poprosił o krótką rozmowę.
-Przestraszyłeś mnie – szepnęłam przerażona.
-Przepraszam, chciałem tylko pogadać
– stwierdził. – Nie wiem już jak mam do ciebie trafić, nie wiem co mam zrobić,
żebyś w końcu mi zaufała, nie wiem jak mam do ciebie dotrzeć, jak mam ci
udowodnić, że naprawdę... - zawiesił głos -...że naprawdę dużo dla mnie
znaczysz. Pewnie masz mnie za ostatniego gnojka, bardzo cię zraniłem, ale mimo
wszystko ten wypadek mnie odmienił. Ty jedna byłaś ze mną, kiedy tego
potrzebowałem. Wiem, że czasami zachowuję się jak gnojek, ale to nie zmienia
faktu, że już wiem czego tak naprawdę chcę.
-Daj
mi czas – szepnęłam wstając ze swojego miejsca, po czym udałam się w swoją
stronę nie zdając sobie sprawy z tego, że zostawiłam Justina samego na chodniku
z niewyjaśnionymi rzeczami.
Nigdy
niczego tak bardzo nie żałowałam, jak tego, że wtedy tak po prostu odeszłam, że
zostawiłam go, choć tak naprawdę, bardzo chciałam z nim zostać, chciałam z nim
porozmawiać, przytulić się, chciałam z nim być, ale bałam się, że jeśli go
naprawdę pokocham, będę cierpieć, bo on nigdy nie poczuje tego samego do mnie.
Na początku nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym z nim być, choć
podkochiwałam się w nim od lat. Uciekałam przed nim, bo takie rozwiązanie było
dla mnie najłatwiejsze. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że przed
przeznaczeniem nie można uciec.
*
Szatyn wracał właśnie z pracy,
jednak w pewnej chwili poczuł, że musi udać się do jeszcze jednego miejsca
zanim odbierze swoją córkę ze szkoły. Pojechał na miejsce, gdzie zginęła
Alison. Czasami przyjeżdżał tam, żeby przemyśleć pewne rzeczy. Kiedy znalazł
się na miejscu, podszedł do niewielkiego krzyża stojącego przy drodze i
ukucnął. Nadal nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. Na dodatek czuł, że ją
zaniedbuje, że tak łatwo udaje mu się o niej zapomnieć. Myśli o Sophie
przysłaniały mu cały świat i wiedział, że źle robi. Powinien skupić się na
córce, powinien zapomnieć o Sophie, ale nie potrafił. Wciąż wracał do
wspomnień, które czasami go raniły. Te kilka miesięcy spędzonych z tą drobną
blondynką przyświecały mu rzeczywistość.
Sophie wiele razy powtarzała mu, że
to co robimy, wraca do nas ze zdwojoną siłą i właśnie teraz przekonywał się o
prawdziwości tych słów. Zranił ją odchodząc bez słowa, a teraz sam cierpiał z
powodu tego całego zła, które wyrządził osobom, które kochał.
Po kilkudziesięciu minutach
rozmyślania szatyn postanowił pojechać po Emily do szkoły. Kiedy zobaczył jej
uśmiech, od razu poprawił mu się humor. Przypomniał sobie, że kiedyś tak łatwo
mógł ją stracić. Po śmierci Alison Justin się załamał, zaczął pic i kompletnie
stracił kontrolę nad swoim życiem. Rodzice Alison opiekowali się Emily, chcieli
mu ją nawet odebrać, jednak zrozumieli, że dla Justina ta mała dziewczynka jest
jedynym powodem do życia. Szatyn stanął na nogi i walczył tylko i wyłącznie dla
niej.
-Tatusiu? A opowiesz mi w końcu jak
to się stało, że Sophie była twoją dziewczyną?
-Byliśmy razem, a potem ją
zostawiłem. Bardzo ją zraniłem. Nie powinienem ci o tym opowiadać, bo to smutna
historia.
-Ale tato. Obiecałeś, że opowiesz mi
wszystko do końca! - oburzyła się.
-No dobrze – uległ jej.
*
Nie
rozumiałem dlaczego Sophie mnie odtrąciła, nie wiedziałem co zrobiłem źle i nie
mogłem pogodzić się z tym, że zostałem odtrącony. Zależało mi na niej, chciałem
przy niej być, chciałem żeby była moja. Nie mogłem nic zrobić z tym, że źle ją
potraktowałem. Sophie mogła pomyśleć, że ją wykorzystywałem, a kiedy już nie
była mi potrzebna to ją zostawiłem. To nie była prawda, chciałem spędzić z nią
jak najwięcej czasu. Myślałem, że korepetycje z chemii będą do tego wystarczającym
powodem i tak faktycznie się stało, ale najpierw musiałem odzyskać jej
zaufanie.
Sophie
zgodziła się pomóc mi w nauce i zaczęliśmy spędzać ze sobą dużo czasu, ale
wciąż czułem, że ona to robi na siłę. Właśnie dlatego robiłem co w mojej mocy,
żeby ją przy sobie zatrzymać. Najgorsze było jednak to, że ona wciąż mnie
ignorowała, byłem dla niej niewidzialny. Łączyła nas tylko chemia, ale między
nami chemii nadal nie było.
Mijały
dni i tygodnie, a Sophie wciąż była nieugięta, wciąż tylko pomagała mi w nauce,
ale któregoś dnia nie przyszła do szkoły, nie było jej również przez kilka
kolejnych dni, a od Conora dowiedziałem się, że jest przeziębiona. Wtedy
zrozumiałem, że powinienem jej się odwdzięczyć. Ona była przy mnie każdego
dnia, kiedy przebywałem w szpitalu. Pragnąłem z nią być i się nią opiekować.
Nie spodziewałem się, że to przyniesie jakiekolwiek efekty.
~~~~*~~~~
Strasznie, ale to strasznie Was przepraszam, że rozdział pojawia się tak późno. Wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale naprawdę nie miałam czasu. Jestem na siebie zła i nie wiem co mam jeszcze powiedziec. Pewnie większośc z Was zapomniało już o co w ogóle chodzi w tym opowiadaniu, a niektórzy już przestaną czytac to opowiadanie. Przepraszam, naprawdę Was przepraszam. Postaram się więcej nie robic takich długich przerw i następny rozdział na pewno dodam szybciej.
Dziękuję tym, którzy ze mną zostali, kocham Was :) <3
Każdemu mogą wypaść jakieś sprawy, wiec nie przepraszaj. Dobrze, że coś dodalaś, a nie nas zostawiłaś. Rozdział boski. Uwielbiam te historie z żucia Justina i Sophie, ale nie mogę się doczekać, aż oni się spotkają.
OdpowiedzUsuńJejku, Justin jest taki kochany, w tych wspomnieniach tak się stara o Sophie a teraz troszczy się o Emily :) Ciekawe czy i kiedy się spotkają, teraz już jako dorośli, czy ze sobą porozmawiają.. No ale przecież Soph nie jest do końca szczęśliwa ze swoim mężem, wie że nigdy nie pokocha go tak jak Justina.. Oni razem to byłaby perfekcja, on ją dalej kocha, ona nie może o nim zapomnieć, w dodatku ich dzieci ❤💕 Strasznie ciekawie mnie co dalej z nimi będzie, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Życzę weny, buziaki xx
OdpowiedzUsuńa już myślałam że się spotkają :D
OdpowiedzUsuńJa osobiście cię rozumiem że nie masz czasu, dont worry :*
Czekam na kolejny
Co z tego, że późno?! Ważne, że w ogóle jest i że jest zajebisty bsnsjsbnsjsba
OdpowiedzUsuńNie przepraszaj, rozdział jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńJejku, przecież to widać, że oni nadal są w sobie zakochani, skoro tak wspominają wszystkie wspólne chwile. Najbardziej z całego rozdziału utkwiło mi w pamięci chyba to, że Justin po śmierci Alison zaczął pić. To strasznie smutne, ale najważniejsze, że się pozbierał i na nowo zaczął żyć, chociaż wiem, że jest nieszczęśliwy.
Jestem ciekawa, jaka będzie dalsza część ich historii i co sie wydarzyło, gdy ona była przeziębiona. Czyżby wtedy do czegoś doszło?
Nie moge doczekać się kolejego rozdziału, jestem bardzo ciekawa, co w nim bedzie, życzę weny i czekam na kolejny ;*
last-breath-jb.blogspot.com
final-justice-jb.blogspot.com
whatever-people-say-jb.blogspot.com
taki jakiś smutny ; o no nie wiem :< czytałam wczoraj na komórce, dlatego dopiero dzisiaj komentuję, a że spieszę się trochę do szkoły to powiem tylko tyle, że nie mogę się doczekać następnego :> i aż wyjaśni się moja zagwostka : o
OdpowiedzUsuńDobra, mam nadzieję, że wybaczysz mi, jeśli ten komentarz będzie długi, chociaż wydaje mi się, że wszyscy pisarze chcą usłyszeć długie opinie, a nie krótkie, typu "super" czy coś.
OdpowiedzUsuńJuż jakiś czas temu znalazłam tego bloga, ale dopiero wczoraj zabrałam się za przeczytanie tego i jir2mk90mcr93m to jest po prostu boskie! Fabuła jest wspaniała, nigdy nie spotkałam się z opisywaniem miłości we wspomnieniach, to po prostu coś genialnego i wątpię, że sama bym wpadła na takie coś!
Nie zwracałam zbytniej uwagi na błędy, ale nie rzuciły mi się żadne, nie widziałam ich, ale to jeszcze jeden plus!
Mam nadzieję, że Sophie i Justin się spotkają za parę rozdziałów, bo nie mogę przeżyć tego, że nie są razem, grr... Sposób w jaki opisujesz ich miłość, jest po prostu piękny!
I gdyby się spotkali, to będzie czuć pomiędzy nimi tę chemię, nie będzie to zwykłe spotkanie, gdzie nie będzie można się wczuć w ich odczucia w stosunku do siebie. <3
Czekam na nowy rozdział i zapraszam do siebie, również na ff o Justinie:
labrer.blogspot.com :)