7.9.14

Chapter 12



          Blondynka siedziała na łóżku w sypialni i czytała swój pamiętnik. Niektórych słów nie dało się już rozszyfrować, gdyż były one wytarte lub wyblakłe. Sophie jednak dokładnie wiedziała co było tam napisane. Wystarczyło, że sięgnęła w głąb swojej pamięci i wszystko jej się przypomniało. Odnalazła pewien fragment, który sprawił, że na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech: „Nigdy, nawet w najskrytszych marzeniach nie pragnęłam, żeby coś takiego się wydarzyło. Nigdy tego nie zapomnę, bo właśnie wtedy zmieniło się moje życie, miałam wrażenie, że z małej dziewczynki zmieniłam się w kobietę.” Po policzku dziewczyny popłynęła samotna łza. Ale Sophie nie płakała z powodu smutku, ale raczej dlatego, że coś tak pięknego jej się przytrafiło.

*

            Miałam dość tego, że Justin tak bardzo mnie unikał, miałam nawet wrażenie, że wstydzi się tego, że mnie zna. Było mi przykro, ale przyzwyczaiłam się do takiego traktowania. Nie chciałam się z nikim widywać, bo to sprawiało mi ból. Jednak ciężko było mi go unikać, bo on prawie codziennie do nas przychodził. Pamiętam ten dzień, kiedy pojawił się u nas, a Conora nie było w domu. Byłam tylko ja. Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę. Tak bardzo wciągnęłam się w opowieść, że ledwo usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam po schodach i po chwili otworzyłam drzwi. Kiedy zobaczyłam stojącego tam Justina, na moment zaparło mi dech w piersiach. Przełknęłam głośno ślinę i dopiero po chwili zdołałam się odezwać.
            -Nie ma Conora, ale jeśli chcesz to przekażę mu, że tu byłeś – wyjąkałam.
            -Nie przyszedłem do Conora tylko do ciebie – powiedział, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
            -Naprawdę? - zapytałam zdziwiona, a on się tylko cicho zaśmiał.
            -Mogę wejść? Nie zajmę ci dużo czasu – spojrzałam na niego i przez chwilę się wahałam, jednak go wpuściłam.
            -Chyba nie mamy o czym rozmawiać – stwierdziłam zakładając ręce na piersiach.
            -Ja uważam zupełnie inaczej – spojrzał na mnie znacząco. - Nie wiem co się dzieje, ale zauważyłem, że mnie unikasz, a myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
            -To chyba źle myślałeś. Pomogłem ci kiedy tego potrzebowałeś. Teraz już możesz chodzić, możesz imprezować i równie dobrze możesz o mnie zapomnieć. Jesteś szkolną gwiazdą, nie możesz poniżać się zadając się ze mną. Ty jesteś kimś, a ja nikim – westchnęłam odwracając wzrok.
            -Myślałem, że chociaż ty masz o mnie lepsze zdanie. Myślałem, że chociaż ty widzisz we mnie człowieka, a nie szkolną gwiazdę, ale widocznie się myliłem. Przyszedłem tutaj, żeby z tobą porozmawiać, ale chyba faktycznie nie mamy o czym – stwierdził wycofując się w stronę wyjścia.
            Wtedy zrozumiałam, że nie powinnam tego wszystkiego mówić, bo była to nieprawda. Justin już nie był taki, jak kiedyś, nie był bezdusznym chłopakiem, który ma gdzieś innych ludzi i myśli tylko o sobie. Tamten Justin zniknął, a pojawił się ten nowy, którego sama pomogłam mu odkryć.
            -Justin, poczekaj – zawołałam go i podeszłam do niego, po czym stanęłam naprzeciw niego. - Przepraszam – szepnęłam ze skruchą w głosie patrząc mu prosto w oczy. - Wcale tak o tobie nie myślę. Zrozum mnie, przez prawie cztery miesiące widywaliśmy się codziennie, rozmawialiśmy, a kiedy tylko wróciłeś do zdrowia, już mnie nie potrzebowałeś, a mnie to bardzo zabolało – wyznałam. - Wiem, że może zbyt dużo sobie wyobrażałam, ale taka już jestem.
            Spojrzałam na niego lekko zawstydzona, a on się tylko uśmiechał. Miał taki piękny uśmiech. Jego oczy błyszczały, a mi aż zrobiło się ciepło. Tak długo marzyłam, żeby Justin kiedyś spojrzał na mnie w ten sposób, aż w końcu się to stało. Nieoczekiwanie szatyn przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach i chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Liczyłam na to, że znowu będziemy przyjaciółmi, że nasze relacje się polepszą, zależało mi na tym. Nie spodziewałam się jednak tego, że będziemy dla siebie kimś więcej niż zwykłymi przyjaciółmi. Szatyn odsunął się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Justin zbliżył swoją twarz do mojej, a ja zamarłam domyślając się co za chwilę może się wydarzyć. Poczułam jego ciepłe usta na swoim policzku. A po chwili jego wargi były połączone z moimi w cudownym pocałunku. To był chyba najpiękniejszy moment w moim życiu, pomimo tego, że bardzo się stresowałam. Nie chciałam, żeby to się kończyło, ale jednocześnie czułam, że to w ogóle nie powinno się wydarzyć. Spojrzałam na niego zaraz po tym, jak się od niego odsunęłam. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, co zrobić, byłam bardzo zawstydzona.
            -Przepraszam – szepnęłam i cofnęłam się o kilka kroków, po czym chciałam pobiec na górę, uciec od przeszywającego wzroku Justina, jednak on w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek.
            -Nie uciekaj mi – uśmiechnął się i położył dłoń na moim policzku, a ja omal się nie rozpłynęłam pod wpływem jego dotyku.
            -Nie powinniśmy – wyszeptałam, a on zamknął mi usta w kolejnym pocałunku.
            -Boisz się co o nas pomyślą ludzie? - zapytał zdziwiony.
            -Nie pasujemy do siebie – stwierdziłam.
            -Nieprawda. Bylibyśmy idealną parą – uśmiechnął się.
            -A co powiesz Conorowi? On nie będzie zadowolony.
            -Jakoś to zniesie – wzruszył ramionami.
            -Justin, ja nie mogę – cofnęłam się o kilka kroków.           
            -Sophie, widzę jak na mnie patrzysz, jesteś cudowna, chciałbym cię mieć już tylko dla siebie – wyznał.
            Wtedy szatyn po raz kolejny chciał mnie pocałować, jednak ja w porę zdążyłam go odepchnąć. Nie mogłam mu robić nadziei na to, że coś kiedykolwiek między nami będzie. Na to wszystko w domu pojawił się Conor, który zdziwił się na widok Justina. Nie wiedziałam co zrobić, w duchu cieszyłam się, że nie byliśmy już sami, bo obawiałam się jak to wszystko mogłoby się skończyć, ale z drugiej strony bałam się, że mój brat zorientuje się, co przed chwilą się wydarzyło. Szatyn wyjaśnił mojemu bratu, że czekał na niego. Gdy tak rozmawiali ja bez słowa uciekłam do swojego pokoju. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Całowałam się z Justinem. To chyba był jakiś sen. Na dodatek on powiedział, że chciałby ze mną być, a przynajmniej ja to w ten sposób odebrałam. Nie wiedziałam co robić, bo w końcu jeszcze nie tak dawno temu prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Co miałam zrobić? Chyba w tamtej chwili jedynym dobrym rozwiązaniem był powrót do mojego starego życia. Miałam zamiar znów być tą samą Sophie, która unika wszystkich dookoła.

***

            Emily odrabiała lekcje, a Justin gotował obiad. W ostatnim czasie nie najlepiej się czuł, był osłabiony, zmęczony. Bał się, że dzieje się z nim coś złego. Kiedy patrzył na swoją córkę miał w głowie pełno czarnych myśli, bał się, że kiedyś odejdzie na zawsze i zostawi Emily samą. To go osłabiało, dlatego musiał zrobić wszystko, żeby zostać z nią jak najdłużej. Nie chciał odchodzić z tego świata. Całe życie marzył o dużej rodzinie, o gromadce wnuków i prawnuków, jednak jego plany nieco się pokrzyżowały.
            -Tato, pomożesz mi z zadaniem z matematyki? - zapytała pokazując mu zeszyt.
            -No pewnie – uśmiechnął się i usiadł obok niej. - Dodawanie? - zapytał spoglądając na zadanie. - Piec plus osiem – przeczytał pierwszy przykład. Sięgnął do miseczki po kilkanaście cukierków i pokazał dziewczynce jak rozwiązywać kolejne przykłady. Dodając cukierki dziewczynka świetnie poradziła sobie z resztą zadania.
            -Dziękuję – uśmiechnęła się. - Odrobiłam już wszystkie lekcje – oznajmiła.
            -No to teraz zjemy obiad.
            -A potem opowiesz mi o Sophie? Chciałabym w końcu wiedzieć jak to się stało, że w końcu byliście razem. Nie mogę zrozumieć dlaczego Sophie nie chciała być twoją dziewczyną.
            -Chciała nią być, ale bała się, że kiedyś ją zostawię. I miała rację – westchnął.

*

            Nie spodziewałem się, że zdobywanie dziewczyny może być takie trudne. Zawsze każda była na moje skinienie. Nigdy nie musiałem o nikogo walczyć i to chyba właśnie dlatego nie potrafiłem doceniać tego co miałem. Z Sophie nie było łatwo. Po tamtym dniu, kiedy się całowaliśmy myślałem, że coś się zmieniło i faktycznie – zmieniło się tylko nie tak jak chciałem. Ona zaczęła mnie jeszcze bardziej unikać, znów  zaczęła nosić te swoje workowate ubrania i wiedziałem, że sam jestem tego wszystkiego winien. Zastanawiałem się, dlaczego tak bardzo podoba mi się ta krucha dziewczyna. Przecież mogłem mieć każdą – brunetkę, blondynkę, rudą, szatynkę – każdą jedną, ale ja chciałem tylko ją – moją Sophie. Często patrzyłem na nią, kiedy przechodziła korytarzem, wlepiała wzrok w podłogę i snuła się jak kiedyś, była jak cień, chciała być niewidzialna. Było mi przykro, bo tak naprawdę sam na to pozwoliłem. Wtedy właśnie zacząłem mieć wątpliwości czy naprawdę chcę mieszać się w jej życie. Byłem zły, a ludzie przecież się nie zmieniają. Sophie była jak anioł – miała dobre serce, a ja miałem okazję się o tym przekonać. A ja co? Traktowałem dziewczyny jak zabawki i nie zasługiwałem na kogoś takiego jak ona.
            Któregoś dnia po lekcjach, a właściwie to jeszcze przed ostatnią lekcją wyszedłem przed budynek i usiadłem na schodach. Nie czułem się najlepiej. Miałem mętlik w głowie i nie wiedziałem co zrobić. Nie potrafiłem sobie odpuścić walki o Sophie, bo za bardzo mi na niej zależało, jednak jednocześnie wiedziałem, że nie jestem dla niej wystarczająco dobry. Siedziałem na schodach ze spuszczoną głową i starałem się zebrać myśli. Kątem oka widziałem, że ktoś siada obok mnie. To była Sophie.
            -Co się stało? - zapytała przejęta.
            -Myślałem, że ze mną nie rozmawiasz – spojrzałem na nią.
            Nie powinienem był tego mówić. Sophie wstała ze swojego miejsca i chciała odejść. Rozumiałem jej zachowanie i zasłużyłem sobie na to, ale jednocześnie wiedziałem, że muszę ją zatrzymać, bo taka szansa na rozmowę mogła się nie powtórzyć.
            -Poczekaj – krzyknąłem za nią. Nie odwróciła się nawet, więc za nią pobiegłem i ją zatrzymałem. - Nie gniewaj się na mnie – poprosiłem.
            -Więc powiesz mi co się stało? - zapytała.
            -Przejdziesz się ze mną? Chyba kiedyś obiecałem ci spacer – powiedziałem cicho, a blondynka przytaknęła na moją propozycję.
            Poszliśmy w stronę parku. Oboje milczeliśmy, a ja chyba nawet nie wiedziałem, co chciałem jej powiedzieć. Miałem w głowie tyle różnych myśli, chciałem żeby wiedziała ile dla mnie znaczy, ale jednocześnie nie chciałem jej przestraszyć. 
           
*

            -Mogłeś jej powiedzieć, że ją kochasz – stwierdziła Emily przerywając Justinowi jego opowieść.
            -Nie mogłem tego zrobić. Po pierwsze nie byłem tego pewny, po drugie nie chciałem jej przestraszyć ani wywierać na niej presji, a po trzecie bałem się odrzucenia.

*

            Zatrzymaliśmy się przy jednej ławce w parku i usiedliśmy na niej. Nie wiedziałem od czego zacząć. Nie chciałem jej zranić. Nie chciałem palnąć jakiejś głupoty, bo nie mogłem jej stracić.
            -Przepraszam cię za tamten pocałunek, za to co wtedy powiedziałem i w ogóle za wszystko – szepnąłem, ale nawet nie miałem odwagi na nią spojrzeć.
            -Każdy ma prawo popełnić błąd – wtedy już wiedziałem, że ona tego nie chciała, nie chciała pocałunku, nie chciała ze mną być, uważała to wszystko za pomyłkę.
            -Potraktowałaś to jako mój błąd? - zapytałem nieco zaskoczony.
            -Może nie błąd, ale wybuch emocji – westchnęła spoglądając mi w oczy.
            -Jesteś dla mnie taka dobra, a ja jestem zwykłym gnojkiem – stwierdziłem.
            -Nie mów tak, nie jesteś zły, jesteś tylko trochę zagubiony – złapała mnie za rękę, a ja na ułamek sekundy zastygłem.
            -Ja i tak wiem swoje.
            -Justin, jesteś dobrym człowiekiem, tylko musisz w to uwierzyć.
            -A ty w to wierzysz? - zapytałem.
            -Nie – odpowiedziała kręcąc głową, a ja przez moment byłem zdezorientowany i w pewnym sensie zawiedziony. - Ja to po prostu wiem – dokończyła, po czym się uśmiechnęła.
            -Według mojego ojca nadaję się tylko do gry w koszykówkę.
            -To nieprawda. Jesteś wart dużo więcej. Powinieneś spełniać swoje marzenia, a nie niespełnione ambicje twojego ojca.
            -Jesteś jedyną osobą, która poznała prawdziwego Justina i dostrzegła we mnie człowieka, a nie potwora, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
            Spojrzałem wtedy na nią i zobaczyłem jej szeroki uśmiech. Była piękna, a ja nie miałem odwagi jej tego powiedzieć. Nie chciałem, żeby źle o mnie pomyślała. Cieszyłem się, że możemy się ze sobą chociaż przyjaźnić. Marzyłem o tym, żeby łączyło nas coś więcej, ale skoro nie miałem na to szans, musiałem się cieszyć z tego co miałem.
            -Dlaczego chowasz się za tymi okularami? - zapytałem zaciekawiony.
            -Bez nich nic nie widzę – zaśmiała się.
            -Czasami nosisz soczewki.
            -Ale ich nie lubię – wzruszyła ramionami.
            Popatrzyłem na nią i postanowiłem zaryzykować. Delikatnie zdjąłem jej okulary i zobaczyłem jej piękne niebieskie oczy. Sophie była zdziwiona tym co zrobiłem, ale nic nie powiedziała. Dotknąłem jej policzka i się uśmiechnąłem. Bałem się, że ode mnie ucieknie, że znowu ją urażę, że ją stracę. Ona tylko się uśmiechnęła, a jej policzki zrobiły się czerwone.
            -Jesteś piękna – zdobyłem się na odwagę i wyznałem to czego tak bardzo bałem się powiedzieć.
            -Możesz oddać mi okulary? - zapytała zdezorientowana.
            -A co będę z tego miał?
            -Jak mi je oddasz to może ujdziesz z życiem.
            -Dobra, już dobra – zaśmiałem się i podałem jej to, co do niej należało. - Dasz mi szansę? - spojrzałem na nią, była zaskoczona moim pytaniem.
            -Nie poddasz się, prawda?
            -Nigdy – powiedziałem stanowczo, a ona się zaśmiała.
            -Nie wyjdzie nam – stwierdziła.
            -Nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz – wzruszyłem ramionami.

*

            -I co? Byliście razem? - zapytała podekscytowana Emily.
            -Chciałbym, żeby to było takie proste, ale zdobycie jej serca, było najtrudniejszą rzeczą o jaką kiedykolwiek zabiegałem. Musiałem zdobyć jej zaufanie. Zależało mi na niej tak bardzo, że byłem w stanie poświecić naprawdę wiele. 

~~~~*~~~~
Ufff...całkiem szybko udało mi się dodac rozdział. Mam dużo rozdziałów w zapasie, więc może będę dodawac częściej, zobaczę ile będzie komentarzy pod rozdziałem i może szybko dodam kolejny.

12 komentarzy:

  1. Awww vsnsjsbsnzjsbdksn jak słodko!

    OdpowiedzUsuń
  2. sahjkfhjkfasdjkdsasdjhdsdja czy oni się spotkają ? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju kocham . Nie mge sie dczeac nn

    OdpowiedzUsuń
  4. skompilkowana ta ich miłość trochę :(

    OdpowiedzUsuń
  5. asdfghjklkgfd pocałowali się! Z jednej strony rozumiem Sophie, też bym się bała i uciekła, ale z drugiej strony, raaany dziewczyno! pocałował cię! on! Justin Bieber! Ja bym chyba umarła gdyby chłopak który mi się podoba mnie pocałował. Cieszę się, że Justin się nie poddaje i trochę boję się, co będzie potem, skoro już wiadomo że chyba ją zostawi albo coś podobnego ;cc no nic, pisz dalej, czekam na nowe rozdziały xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział i coraz bliżej sedna histori :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Eeeeeej czy ja dobrze rozumiem ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Eeej czy ja dobrze rozumiem ? On ją zostawi tak nagke z dnia na dzień bo ją zdradzi z Alison, prawda ? I sie okaże ze ona jest w ciaży a on ponieważ jest na tyle odpowiedzialny, ze nie zostawi dziewczyny ktorej zrobił dziecko to sie z nią zwiąże a Sophie zostawi nawet bez wyjaśnienia, albo z wyjaśnieniem, dlatego jest taka zraniona :d jak nie chcesz to nie publikuj tego komentarza a jak masz ochote odpisac czy dobrze to ogarnełam (cwicze technikę dedukcji, na tego typu historiach, ksiażkach i serialach kryminalnych także by mi to pomogło) to możesz napisać do mnie na maila brutalgirll@gmail.com albo na aska ask.fm/iGrodecka wystarczy mi nawet tak albo nie, ale jak chcesz to nie pogardzilabym dluższa odpowiedzia xd oczywiście nadal bede czytać bo cie uwielbiam :d i czekam na powtórkę tego drugiego opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie on chyba najpierw zostawił Sophie i wyjechał a potem dopiero poznał Alison ;) tak mi się wydaje

      Usuń
  9. Fajne to opowiadanie inne niż wszystkie ;) przypomina mi o takim filmie ale nie pamiętam tytułu, bardzo podobna historia ale naprawdę mi się podoba <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju, w końcu nadrobiłam rozdziały i teraz będę mogła czytać na bierząco.
    A więc tak, od czego by tu zacząć, hmm... Jest to najpiękniej pisane opowiadanie. Te wszystkie cudowne emocje, które tutaj opisujesz, Jezu. Poza tym, sam ten pomysł. Nigdy nie spotkałam się z takim oryginalnym pomysłem. Opowiadanie składa się prawie z samych wspomnień i to jest przepiękne. Mimo ze nie ma wyraźbej akcji, przekonałam się dzięki Twojemu opowiadaniu, że wcale nie musi być, aby opowiadanie pochłonęło czytelnika, w tym przypadku mnie, w calości. Piszesz tak wspaniale i tak dojrzale, że mam wrażenie, jakbym czytała lekturę sziolną, a nie fan fiction haha.
    A co do samych wydarzeń, fajnie, że pokazujesz ten rodzaj milosci. On - szkolna gwiazda, i ona - cicha, szara myszka, zupełnie niewyróżniająca się z tłumu. Poza tym, Justin jest wspaniałym ojcem dla małej Emily. To słodkie, że tak się o nią troszczy. Uwielbiam czytać momenty Justin&Emily. Idealny tatuś :)
    A więc, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam ogromną nadzieję, że mnie o nim poinformujesz. Weny ♥
    final-justice-jb.blogspot.com
    whatever-people-say-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam to opowiadanie w jedne dzień i na prawdę się w nim zakochałam. Ono jest nie dość,że cudowne to jeszcze orginalne *.* Jestem tak cholernie ciekawa co będzie dalej,ze czekam na kolejny rozdział jak na szpilkach

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate