Blondynka razem ze
swoim mężem udała się do lekarza na wizytę kontrolną. Jason denerwował się
jeszcze bardziej niż Sophie. Dzisiaj mieli dowiedzieć się czy będą mieli
córeczkę czy syna, gdyż wcześniej dziecko było źle ułożone i nie można było
tego sprawdzić. Jason strasznie się niecierpliwił. Podczas badania trzymał
dziewczynę za rękę i omal się nie rozpłakał, kiedy usłyszał bicie serduszka.
-Będziecie państwo
mieli syna – oznajmił lekarz.
-Syna?! Będę miał
syna?! - ucieszył się i od razu pocałował Sophie. Był naprawdę szczęśliwy.
Blondynka nie mogła
się napatrzeć na Jasona, który rozmawiał z jej brzuchem, całował i głaskał.
Brunet tak bardzo pragnął mieć dziecko, a kiedy okazało się, że to będzie syn,
nie posiadał się z radości, bo jak każdy facet marzył o tym pierworodnym synu,
którego będzie mógł uczyć gry w piłkę, jazdy samochodem, z którym będzie mógł
rozmawiać o sporcie, motoryzacji i innych męskich sprawach.
-Będziesz wspaniałym
ojcem – stwierdziła dziewczyna przeczesując jego włosy.
-Oboje będziemy
wspaniałymi rodzicami – uśmiechnął się i pocałował Sophie w czubek głowy.
-Kocham cię –
szepnęła wtulając się w jego bezpieczne ramiona. - Dziękuję ci, że pojawiłeś
się w moim życiu, dziękuję, że mnie uratowałeś.
-To ja dziękuję, że
uczyniłaś mnie szczęśliwym – spojrzał jej głęboko w oczy.
-Przepraszam, że
czasami nie okazuję ci miłości, że jestem zimna i oschła, że czasami cię ranię,
ale wciąż uczę się być dla ciebie dobrą żoną.
-Jesteś
najcudowniejszą żoną na ziemi. Kocham cię Sophie – wyznał i musnął delikatnie
jej usta.
*
Chciałam się
zmienić dla Justina, chciałam być dla niego piękna. Chciałam mu się podobać i
zwrócić na siebie jego uwagę. Byłam pewna, że on nawet tego nie zauważał. Byłam
co najwyżej jego przyjaciółką, choć nie wiedziałam czy mogę tak się nazywać.
Czasami miałam wrażenie, że Justin traktuje mnie jak opiekunkę, chociaż byłam
szczęśliwa, że mogę spędzać z nim czas, to miałam jednak nadzieję, że w końcu
wszystko się zmieni, przecież ja też zasługiwałam na coś więcej niż tylko
usługiwanie.
Justin w końcu
zaczął chodzić, a ja byłam naprawdę szczęśliwa. Obiecał, że zabierze mnie na
spacer i tak też się stało. Poszliśmy na spacer przed dom, a po chwili
wróciliśmy do środka. Miałam wtedy wrażenie, że szatyn zwyczajnie się mnie
wstydzi i zrobiło mi się naprawdę przykro. Ale zrozumiałam to i od tamtego
czasu się od niego odsunęłam. Nie przychodziłam do niego, nie chciałam wchodzić
mu w drogę. Chciałam, żeby był szczęśliwy. Pragnęłam, żeby zwrócił na mnie
uwagę, ale nie za wszelką cenę. Na początku tęskniłam, ale później znowu
wróciłam do swojego szarego życia. Conor zauważył, że znów chodzę smutna, że
czegoś mi brakuje, jednak ja nie chciałam nikomu powiedzieć o co chodzi,
wstydziłam się tego, że zakochałam się w chłopaku, który jest dla mnie
nieosiągalny, który pragnie dziewczyny ze swoich marzeń, nie ofiary losu, którą
byłam.
-Sophie, powiedz
mi co się dzieje – nalegał mój zmartwiony brat.
-Nic mi nie jest.
Po prostu źle się czuję – skłamałam.
-Mnie nie
oszukasz. Chodzi o Justina? - zapytał.
-Nie, przecież
Justin nic dla mnie nie znaczy – znów go okłamałam.
-To może pójdziesz
ze mną i Grace na domówkę? - zaproponował.
-Przecież wiesz,
że nie lubię imprez.
-Oj, rozerwiesz
się trochę, może poczujesz się lepiej.
-Zgoda –
niechętnie przystanęłam na jego propozycję.
Popełniłam błąd
idąc na tą imprezę. Nie lubiłam takich wielkich domówek, nie lubiłam tłumów i
pijanych ludzi. Jednak żałowałam, że tam poszłam nie tylko dlatego, że było tam
mnóstwo ludzi, ale raczej dlatego, że był tam Justin. Widziałam jak dobrze się
bawi całkowicie zapominając o tym, że jeszcze niedawno był przykuty do łóżka.
Bawił się świetnie otoczony wianuszkiem dziewczyn, które śliniły się na jego
widok. Nareszcie znalazł się w swoim żywiole, dusza towarzystwa, był po prostu
szczęśliwy, a ja nie mogłam znieść tego widoku. Byłam zazdrosna? Bardzo
możliwe. Żałowałam, że zgodziłam się przyjść na tą imprezę, dlatego
postanowiłam wrócić do domu. Przed wyjściem poinformowałam o tym Conora i
udałam się w stronę wyjścia. Właśnie wtedy zobaczył mnie Justin, uśmiechnął się
w moim kierunku, ale ja nie byłam w stanie odwzajemnić tego gestu. Przez moment
po prostu na niego patrzyłam, a obok niego zobaczyłam Hilary, nie mogłam w to
uwierzyć. Prędko otworzyłam drzwi i wybiegłam z budynku. Nigdy wcześniej nie
czułam się tak źle. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak po prostu po tym wszystkim
Justin spędzał czas z Hilary, która przecież tak bardzo go skrzywdziła. Ona go
zdradziła, złamała mu serce, zraniła go w najgorszy możliwy sposób. Możliwe, że
gdyby nie ona, cały ten wypadek nie miałby miejsca. Ale po tym wszystkim Justin
nadal się z nią zadawał, a ja nie mogłam na to patrzeć, nie mogłam znieść
myśli, że woli przebywać z dziewczyną, która go zdradziła, a mnie – dziewczyny,
która mu pomogła zwyczajnie się wstydzi.
***
Emily spędzała czas u
swoich dziadków, a szatyn był w domu sam. Nienawidził samotności, a już na
pewno nienawidził samotnych wieczorów. Często patrzył na swoją córkę, widział
jak dorasta i wiedział, że kiedyś wyprowadzi się z domu. Czasami zastanawiał się
czy nie powinien znaleźć sobie kogoś z kim mógłby spędzić resztę życia, kogoś
kogo mógłby pokochać. Miał dwadzieścia sześc lat i zasługiwał na to, żeby na
starość nie zostać sam jak palec w tym ogromnym domu zbudowanym z myślą o
dużej, kochającej się rodzinie.
Siedział teraz na
swoim dużym łóżku w sypialni i wpatrywał się w zdjęcia, które dzień wcześniej
pokazywał swojej córce. Została mu tylko jedna z tych osób, właśnie Emily.
Tęsknił za Alison, bo było mu bez niej ciężko, tęsknił za nią, bo kochał ją na
swój własny sposób. Teraz jej już nie było, a on musiał sobie sam poradzić z
wychowaniem córki. Jednak chyba bardziej tęsknił za Sophie, tęsknił za jej
spojrzeniem, za jej uśmiechem. Tęsknił za jej pozytywną energią, za tym, że ta
drobna blondynka pomagała mu w każdej trudnej sytuacji. Patrzył teraz na jej
zdjęcie i nie mógł sobie wybaczyć, że tak ją potraktował, sprawił, że
cierpiała. Był pewien, że po tym jak wyjechał bez słowa, ona przez długi czas
zastanawiała się, dlaczego to zrobił. Sophie była bardzo wrażliwa i szatyn
wiele razy mógł się o tym przekonać. Tak wiele razy doprowadził do tego, że
płakała. Nienawidził patrzeć na nią, gdy była smutna, ale zanim zrozumiał jaka
jest dla niego ważna, popełnił wiele błędów.
*
Pamiętam, że kiedy
już mogłem chodzić i wróciłem do pełnej sprawności, zacząłem żyć tak jak
kiedyś. Imprezowałem i chciałem się wyszaleć, chciałem korzystać z życia, bo
przecież tak łatwo mogłem je stracić. Mogłem umrzeć. W tym wszystkim całkowicie
zapomniałem o tym, co jest dla mnie najlepsze. Byłem głupi i z braku wrażeń
znów zacząłem spotykać się z Hilary. Nie chciałem nikogo skrzywdzić, chciałem
być tylko szczęśliwy. Ta jedna impreza zmieniła wszystko. Kiedy zobaczyłem tam
Sophie, zasmuconą Sophie, coś we mnie pękło, jednak jeszcze nie zrobiłem tego,
co należało zrobić. Pragnąłem wtedy bliskości drugiej osoby. Poszedłem wtedy z
Hilary do jednego z pokoi. Widziałem jak rozbiera mnie wzrokiem. W końcu byłem
tym samym chłopakiem co kiedyś – łamaczem serc, a przynajmniej większość ludzi
nadal tak myślało, bo ja byłem już wtedy zupełnie kimś innym. Tylko czy tego
naprawdę chciałem? Nie sądzę. Gdy tylko zamknęliśmy się w pokoju, dziewczyna
wpiła się w moje usta i zaczęła mnie rozbierać. Rzuciłem ją na łóżko i
przyjrzałem się jej. Kusiła mnie na każdy możliwy sposób, ale ja jakbym nagle
zrozumiał, co się dzieje. Przecież tego nie chciałem, nic do niej nie czułem. A
ona tak bardzo mnie skrzywdziła, to przez nią miałem ten cholerny wypadek.
-Do dzieła kocie –
szepnęła wijąc się na łóżku.
-Nie jesteś mnie
warta – stwierdziłem odsuwając się od niej.
Była zszokowana
moim zachowaniem, a ja odetchnąłem z ulgą, że udało mi się ją odepchnąć.
Wybiegłem z pokoju, a następnie z budynku. Poczułem się, jakby nagle ktoś wylał
na mnie kubeł zimnej wody. Zrozumiałem, że źle postępowałem, zrozumiałem, że
powinienem zmienić swoje życie. Musiałem się zmienić. Wiedziałem, że to, co do
tej pory robiłem, było złe. Tak łatwo mogłem stracić życie, a w ogóle tego nie
doceniałem. Przed oczami stanęła mi twarz Sophie. Źle ją potraktowałem, a
przecież ona się o mnie troszczyła, kiedy tego potrzebowałem – była przy mnie i
nigdy nie odmówiła mi pomocy. Ona była dla mnie naprawdę ważna, ale ja zbyt
późno to zrozumiałem.
*
Szatyn położył się na
łóżku i przymknął powieki. Zastanawiał się nad tym, co może się teraz dziać z
Sophie. Nie miał pojęcia co wydarzyło się po tym, jak ją zostawił. Pragnął znów
ją zobaczyć, spojrzeć jej w oczy, przeprosić, wyjaśnić dlaczego to wszystko
zrobił, dlaczego tak bardzo ją skrzywdził.
Usłyszał dzwonek do
drzwi, niechętnie pobiegł na dół, by je otworzyć. Okazało się, że to jego
teściowie przywieźli Emily do domu. Justin uprzejmie zaprosił ich do środka i
zaproponował herbatę. Nie miał z nimi najlepszego kontaktu. Początkowo obwiniali
go o to, że zniszczył życie Alison, że zniszczył jej marzenia. Jednak kiedy
zobaczyli, że dobrze ją traktuje i jest wspaniałym ojcem dla Emily, przekonali
się do niego. Po śmierci brunetki znów nastąpił kryzys, gdyż jej rodzice
twierdzili, że to on spowodował jej śmierć, twierdzili, że każdego dnia z
twarzy ich córki znikał uśmiech.
-Stęskniłam się za
tobą – wyznała dziewczynka przytulając się do swojego taty.
-Ja za tobą bardziej
– pocałował ją w czubek głowy.
-Radzicie sobie? -
zapytała kobieta.
-Czasami jest ciężko,
ale dajemy radę.
-No to dobrze. My już
pójdziemy. Do zobaczenia.
Kiedy Justin został
sam z Emily, dziewczynka nie odstępowała go na krok. Tęskniła za nim przez te
kilka ostatnich dni, kiedy była u swoich dziadków.
-Tęskniłam za twoimi
opowieściami – powiedziała przytulając się do szatyna.
-Pewnie jesteś
zmęczona, przygotuję ci kąpiel, a później opowiem ci coś na dobranoc –
uśmiechnął się.
-A mogę dzisiaj spać
z tobą? - zapytała robiąc maślane oczy.
-No pewnie – zaśmiał
się i zaniósł ją do łazienki.
*
Następnego dnia po
tej nieszczęsnej imprezie poszedłem do szkoły z nadzieją na to, że będę mógł
porozmawiać z Sophie i przeproszę ją za moje głupie i szczeniackie zachowanie.
Liczyłem na to, że mi wybaczy i będziemy przyjaciółmi, a może nawet połączy nas
coś więcej. Przez pierwszych kilka lekcji jej nie widziałem, ale w przerwie na
lunch zauważyłem jak idzie w kierunku swojej szafki. Uśmiechnąłem się na jej
widok i podszedłem. Kiedy stanąłem naprzeciw niej, zauważyłem że nie jest
zadowolona z tego, że mnie widzi.
-Cześć –
przywitałem się z uśmiechem.
-Nie boisz się, że
ktoś zauważy, że ze mną rozmawiasz? - zapytała zakładając ręce na piersiach.
Nie rozumiałem o co jej chodzi.
-O co ci chodzi?
Zrobiłem coś nie tak? Przecież to ty mnie unikasz – stwierdziłem.
-Ja? - prychnęła.
- No tak, bo to przecież ja wykorzystałam twoją pomoc, a jak nie byłeś mi już
potrzebny to potraktowałam cię jak śmiecia. No tak, to wszystko jak zawsze moja
wina – nerwowo poprawiła okulary, po czym mnie ominęła, a ja w ostatniej chwili
złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
-Uważasz, że cię
wykorzystałem? - spojrzałem jej głęboko w oczy. Zrozumiałem wtedy, że ona
naprawdę tak o mnie myślała. Nie mogłem nic powiedzieć, głos ugrzązł mi w
gardle i zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, ona wyrwała swoją rękę z mojego
uścisku i udała się w swoją stronę.
Stałem tam jak
idiota i nie wiedziałem co zrobić, chyba pierwszy raz nie wiedziałem co zrobić.
Nie chciałem, żeby Sophie źle o mnie myślała, przecież nigdy nie chciałem jej
skrzywdzić. Nie sądziłem, że ona miała mnie wtedy za ostatniego dupka. Sądziła,
że wykorzystałem jej pomoc, że w chwili słabości nie chciałem być sam, a ona
bardzo mi pomogła.
Nie mogłem znieść
myśli, że zraniłem osobę, na której tak bardzo mi zależało i od tamtej pory nie
mogłem się na niczym skupić. Chciałem to jakoś naprawić, przeprosić ją, ale
bałem się, że jest już za późno. Byłem głupi, bo nie doceniłem tego, co miałem.
Nie wiedziałem, co się ze mną działo. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś
takiego. Sophie stała się dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Była
najwspanialsza i miałem gdzieś co pomyślą o mnie ludzie, chciałem tylko ją
odzyskać.
Przez resztę dnia
zastanawiałem się co zrobić, żeby Sophie mi wybaczyła, ale nic nie przychodziło
mi do głowy. Conor zapraszał mnie do siebie, ale ja chyba po raz pierwszy mu
odmówiłem i poszedłem do domu. Wiedziałem, że ona nie chce mnie teraz widzieć,
a ja nie chciałem, żeby źle czuła się w mojej obecności. Wróciłem do domu,
gdzie o dziwo czekał na mnie mój ojciec, który chciał ze mną porozmawiać.
-Widzę, że z tobą
już wszystko dobrze – zauważył.
-Tak,
rehabilitacja bardzo mi pomogła – wzruszyłem ramionami.
-Więc rozumiem, że
wracasz na boisko – spojrzałem na niego marszcząc brwi. Byłem zły, bo mojemu
ojcu chodziło tylko o to, żebym spełniał jego niezrealizowane marzenia, nie
liczyło się dla niego ani moje zdrowie, ani moje marzenia.
-Nie mam takiego
zamiaru – odpowiedziałem bez zastanowienia.
-Chyba się
przesłyszałem – przymrużył oczy. - Poświęciłem tak wiele, żebyś mógł trenować –
widziałem, że ojciec robi się coraz bardziej zdenerwowany. - Jak mi się
odwdzięczasz?
-Nie muszę tego
robić, a ty na pewno nie możesz mnie do tego zmusić – stwierdziłem spokojnie po
czym chciałem udać się do swojego pokoju.
-Jeszcze zobaczymy
czy nie mogę cię zmusić. Znajdę sposób na to, żebyś wrócił na boisko. Nie
pozwolę na to, żebyś zniszczył sobie życie przez jakąś dziewuchę, która
namieszała ci w głowie, nagadała ci, że jesteś wartościowy, że koszykówka nie
jest twoim marzeniem. Ale prawda jest taka, że bez piłki jesteś nikim i ja ci
to udowodnię – warknął, a ja nie mogłem uwierzyć, że mój własny ojciec
powiedział coś tak strasznego.
*
-Zraniłeś Sophie – powiedziała
Emily, gdy Justin skończył swoją opowieść.
-Nie chciałem tego – westchnął.
-Odzyskałeś ją? - zapytała
zaciekawiona.
-To nie było takie proste, ona była
na mnie bardzo zła.
-Wcale się nie dziwię. Opowiesz mi
co było dalej?
-Teraz idziemy już spać –
odpowiedział stanowczo, po czym zgasił lampkę nocną. - Dobranoc skarbie.
-Dobranoc tatusiu – odpowiedziała
przytulając się do Justina.
~~~~*~~~~
Jakiś długi mi wyszedł ten rozdział czy mi się wydaje? Niezbyt mi się on podoba, no ale nic lepszego nie jestem, a raczej nie byłam w stanie wymyślic, bo rozdział pisałam już jakiś czas temu.
UWAGA!
Wraz z nowym rozdziałem mam dla Was nowe i mam nadzieję miłe wiadomości.
1. Najprawdopodobniej obędzie się bez zawieszania bloga, wena już mi trochę wróciła, zrobiłam sobie małą przerwę, ale wracam do pisania i mam mnóstwo pomysłów.
2. Zaczęłam dwa nowe opowiadania, co oznacza, że chyba na tym blogu moja przygoda z opowiadaniami się nie skończy. Nie pozbędziecie się mnie tak szybko. Chociaż wiem, że i tak wielu czytelników ode mnie odchodzi, ja jak na razie wytrwale zostaję i piszę dalej dla tych, którzy zostali.
3. No i jeszcze wracam na wrong-feeling.blogspot.com Nie wiem czy ktoś jeszcze jest zainteresowany tym opowiadaniem i czy ktoś w ogóle je pamięta, ale i tak zaczynam je od nowa, więc wszystko Wam się przypomni i mam nadzieję, że będą też nowi czytelnicy.
Pozdrawiam Was wszystkich ciepło...
Od poniedziałku szkoła, więc życzę powodzenia. Myślę, że mimo wszystko będę się starała w miarę często dodawac rozdziały, zobaczę jeszcze jak to będzie, bo druga technikum to nie przelewki, trzeba się brac do roboty.
Jak macie jakieś pytania to zapraszam: ask.fm/katybelieber06
Przepraszam, że moja wypowiedź jest taka długa, ale musiałam się wyżalic ;d xd
OMG jak zwykle boski *-*
OdpowiedzUsuńMasz taki talent, że po prostu zazdro.
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie zawieszasz misiu.
Zostanę do końca opowiadania.z
Życzę weny! Czekam nn <3
heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
@sellybiebx
Zaczęłam dwa nowe opowiadania, co oznacza, że chyba na tym blogu moja przygoda z opowiadaniami się nie skończy. - przeczytaj to jeszcze raz. Kompletny bezsens!
OdpowiedzUsuńTwój komentarz to bezsens. Czytasz rozdziały czy to co piszę pod nimi? Nie obchodzi mnie co myślisz o moich wypowiedziach i czy są one błędne, ważniejsze są dla mnie opinie na temat samego opowiadania.
UsuńDziękuję za anonimowy komentarz, szkoda tylko, że nie wiem kim jesteś, bo chętnie poczytałabym twoje mądre, sensowne i bezbłędne wypowiedzi. :)
Anonimie, autorce chodzilo o to, ze ma zamiar pisać więcej opowiadan i ze na tym sie nie skończy lmao.
UsuńTak się cieszę, że nie będziesz zawieszać bloga! Umarłabym gdybym musiała czekać na kolejny rozdział. Czasami kłótnia jest zdrowa dla takiej relacji, a oni nareszcie jedną mają ze sobą i jeszcze (mam nadzieję) wiele przed sobą, bo jeszcze dużo sytuacji będzie (oby!oby!oby!). Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
wierna fanka xx
aww ale super że będą mieli synka <3
OdpowiedzUsuńJeku kocham to !! <3
OdpowiedzUsuńSuper ze jednak nie zawieszasz!
OdpowiedzUsuńSuper jest!
Ja chcę ich spotkania!!!
Czekam na nn!
Bardzo się cieszę, że nie zawieszasz :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na kolejny :*
Cześć! ;*
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że bardzo się cieszę, że postanowiłaś nie zawieszać bloga, i że wróciła Ci wena. :)
Rozdział chyba długi, nie wiem, tak szybko przez niego przebrnęłam, bo tak przyjemnie się czytało, że nie zwróciłam uwagi na jego długość. :D Poza tym rozdział jest bardzo udany i wciągający. Jak zwykle cudowny. :)
Cieszę się, że Sophie i Jason będą mieli synka. :) Widać, że mężczyzna naprawdę ją kocha i w sumie to cieszę się, że ona to docenia i też stara się go kochać. :) Dobrze, że go nie odtrąca, bo to by było dla niego okropne.
Justin zachował się, jak gówniarz. Nie dziwię się, że Sophii tak źle o nim myślała, o tym, że ją wykorzystał, bo tak się zachowywał. Dobrze jednak, że zrozumiał i nie poszedł do łóżka z Hilary. Mam nadzieję, że uda mu się przeprosić Sophii, a ta mu wybaczy. Jestem ciekawa, jak to będzie wyglądało.
Pozdrawiam! <3