2.8.14

Chapter 9



            Nie zawsze byłem silny. Były dni, kiedy Justin Bieber znany w całej szkole znikał, a pojawiał się mały i bezbronny dzieciak. Nie mogłem wiecznie udawać, że jestem kimś, kogo tak naprawdę sam nie znałem. Czasami miałem ochotę zamknąć się w czterech ścianach i rozpłakać. Nikt nie wiedział jaki jestem i kim jestem naprawdę. Pierwszą osobą, przed którą się otworzyłem była Sophie. Ufałem jej i to ona wspierała mnie w chwilach, kiedy najbardziej tego potrzebowałem. Nie miałem pojęcia, dlaczego tak się o mnie troszczyła. Zawsze ją ignorowałem, a ona jako jedna z niewielu osób pomagała mi bezinteresownie. Zacząłem się poważnie zastanawiać nad tym, dlaczego to robi, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Myślałem, że robiła to z litości, albo poczucia winy i teoretycznie każda z tych opcji mogła okazać się prawdziwa. Jednak nigdy nie przyszłoby mi do głowy inna wersja. Sophie bardzo często do mnie przychodziła i opowiadała mi o tym, co się dzieje w szkole, co słychać u mojej rodziny, przyjaciół. Uwielbiałem jej słychać, uwielbiałem na nią patrzeć. Tylko dzięki temu, że ona mnie odwiedzała, miałem motywację do tego, żeby wytrzymać jeszcze jakiś czas w tym budynku.
         Już kilka tygodni leżałem w szpitalu, rozpoczęła się moja rehabilitacja, a ja powoli dochodziłem do siebie. Miałem świadomość tego, że już nigdy nie będę taki sprawny jak kiedyś, ale wiedziałem, że będę chodzić. Wszyscy dookoła myśleli, że ta sytuacja mnie załamie. Przecież przed wypadkiem byłem kapitanem szkolnej drużyny koszykówki, byłem obiecującym koszykarzem z warunkami do grania w najlepszych drużynach, mogłem osiągnąć ogromny sukces, ale wypadek mi to pokrzyżował. Tak naprawdę cieszyłem się, że nigdy nie będę koszykarzem. Mogłem zacząć spełniać moje marzenia, MOJE, nie mojego ojca. A dzięki temu, że ja nie byłem już taki sprawny, Conor stał się tym najlepszym, a wiedziałem, że on zawsze o tym marzył, a ja cieszyłem się z tego, że jest szczęśliwy. Czy mi tego brakowało? Może czasami. Chwilami byłem zazdrosny o to, że dziewczyny już nigdy nie będą ustawiać się do mnie w kolejce. Ale czas pokazał, że już nie potrzebowałem tych wszystkich zapatrzonych w siebie dziewczyn, bo miałem tą jedną jedyną.

*
            Justin przygotowywał obiad dla swojej córki i opowiadał jej kolejne przygody ze swojej młodości. Cieszył się, że może przekazać komuś historię swojego życia i cieszył się, że opowiada ją właśnie swojej córce, była zafascynowana tym wszystkim, słuchała swojego taty jak zaczarowana.
            -A powiedz mi w końcu kiedy Sophie została twoją dziewczyną – niecierpliwiła się.
        -To już niedługo. Wiesz, najmilej wspominam te chwile, kiedy się do siebie zbliżaliśmy, ona była zawstydzona, kiedy mówiłem jej miłe słowa, nie chciała przyjąć do wiadomości tego, że mi się podoba. Musiałem o nią walczyć, musiałem ją zdobywać. Ale kiedy już wyznałem jej swoje uczucia, nie myślałem, że ona zgodzi się zostać moją dziewczyną. – uśmiechnął się.
            -Bo ona cię kochała, podobałeś jej się od zawsze – stwierdziła dziewczynka.
            -Masz rację, Sophie była bardzo nieśmiała i wstydziła się właśnie przez to, że mnie kochała.

*

            Minęło jeszcze trochę czasu zanim mogłem wrócić do domu i szczerze mówiąc nawet nie chciałem wychodzić ze szpitala. Bałem się, że jeżeli tak się stanie, Sophie przestanie mnie odwiedzać, a tego bym nie zniósł. Niestety nie mogłem wiecznie leżeć w szpitalnym łóżku, bo w końcu bym zwariował. Gdy wróciłem do domu, wszystko wydawało mi się takie obce. Moja matka zapewniała mnie, że się mną zajmie i na początku faktycznie tak było, ale potem wróciła do pracy, a ja byłem pod opieką rehabilitanta i pomocy domowej, która przygotowywała dla mnie posiłki i dbała o to, żeby nigdy niczego mi nie brakowało. Przez pierwsze kilka dni po powrocie do domu nie widziałem Sophie i bałem się, że już mnie nie odwiedzi. Któregoś dnia usłyszałem pukanie do drzwi i już po chwili zobaczyłem Conora ze swoją dziewczyną oraz właśnie ją – Sophie. Wtedy poczułem, że już niczego mi nie brakuje. Chociaż przez te kilka chwil nie czułem się samotny. Kiedyś byłem duszą towarzystwa, bywałem na każdej imprezie. A teraz byłem kaleką uwięzioną w domu. Okazało się, że pomimo tego, że jestem taki popularny, w krytycznej sytuacji mogłem liczyć tylko na Conora i Sophie. Co się działo z Hilary? Zapewniała mnie, że mnie kocha. Zdradziła mnie, ale nawet nie było jej wstyd. Przynajmniej dzięki temu zrozumiałem swój błąd i nie musiałem już żyć w tym zakłamanym związku.
            -No stary, już niedługo będziesz biegał po boisku za piłką, bo widzę, że z tobą coraz lepiej – stwierdził Conor.
            -Nie wracam do koszykówki – oznajmiłem zaskakując moich przyjaciół. - I tak już nigdy nie będę taki sprawny jak kiedyś.
              -Przecież mieliśmy iść razem do collegu. Wygrzebiesz się z tego.
            -Poradzisz sobie beze mnie – uśmiechnąłem się. - To już nie jest moje marzenie, zresztą chyba nawet nigdy nie było moje – westchnąłem i spojrzałem w kierunku Sophie, która lekko się uśmiechnęła, zupełnie jakby była ze mnie dumna, jakby wiedziała coś, o czym ja nie miałem pojęcia.

***

            Blondynka spędzała czas ze swoim mężem i bratanicą. Conor  opiekował się Grace, gdyż jej ciąża była zagrożona i potrzebowała teraz dużo spokoju. Uwielbiała Jessicę i nie mogła się doczekać aż w końcu jej dziecko pojawi się na świecie. Szybko się męczyła, była osłabiona i zdecydowanie to ciąża tak na nią działała, dlatego teraz zostawiła Jasona z dziewczynką, a sama poszła do sypialni. Położyła się na łóżku i przymknęła powieki. Chciała odpocząć, odciąć się od tego, co ją dręczyło, ale obrazy z przeszłości samoistnie pojawiały się przed jej oczami.

*

               Byłam naprawdę szczęśliwa, że Justin mógł już wrócić do domu, bo to oznaczało, że wraca do zdrowia. Na początku nie wiedziałam czy jeszcze chce mnie widywać i czy chce, żebym go odwiedzała. Conor namówił mnie, żebym z nim do niego poszła. Justin wyglądał na przygnębionego, ale zauważyłam też, że bardzo się zmienił. Kiedyś był zadufany w sobie, może nawet trochę chamski, a teraz był zupełnie inny. Miałam nadzieję, że teraz był bardziej szczęśliwy niż dawniej.
        Podczas krótkiej rozmowy Justin zdobył się na wyznanie, powiedział, że nie wraca do koszykówki i przyznam szczerze, że byłam naprawdę zaskoczona jego decyzją, jednak kiedy na niego spojrzałam, wiedziałam, że od teraz zaczyna nowe życie. Conor próbował go przekonywać, że to zły pomysł, ale on był zdecydowany. Wiedziałam, że koszykówka nie sprawiała mu już tak wielkiej przyjemności jak kiedyś.
            -To my już nie będziemy przeszkadzać – stwierdził Conor.
            -Nie przeszkadzacie mi, od tego siedzenia w samotności można zwariować – zaśmiał się.
          -To może Sophie z tobą zostanie – zaproponował, co z jednej strony mnie zaskoczyło, a z drugiej bardzo ucieszyło.
            -Byłoby mi bardzo miło – uśmiechnął się do mnie.
            Już po chwili siedziałam sam na sam z Justinem w jednym pomieszczeniu. Czułam się trochę nieswojo, ale kiedy szatyn rozpoczął rozmowę, wszystko się zmieniło. Justin otworzył się przede mną jeszcze bardziej. Opowiedział mi, dlaczego tak naprawdę chciał zrezygnować z koszykówki, to nie było jego marzenie, ale jego ojca. Justin miał prawo decydować o swoim życiu i bardzo dobrze go rozumiałam. Byłam dumna z tego, jak postąpił.
         -Możesz usiąść bliżej mnie? - zapytał, a ja byłam całkowicie zdezorientowana, jednak niepewnie usiadłam na skraju jego łóżka, tak jak poprosił. Szatyn chwycił moją dłoń i przez chwilę bawił się moimi palcami zastanawiając się co powiedzieć. - Chciałem ci podziękować – powiedział patrząc mi głęboko w oczy. - Za to, że byłaś ze mną wtedy, kiedy potrzebowałem pomocy, kiedy nie chciałem być sam. Byłaś ze mną i znosiłaś moje humory. Nie jestem dobry w takich wyznaniach, dlatego przyznam się, że troszkę się denerwuję – uśmiechnął się, a ja przez moment miałam wrażenie, że przez jego twarz przebiegł rumieniec.
            -Nie wierzę. Justin Bieber się zawstydził – zachichotałam.
            -Czy ty się ze mnie nabijasz? - spojrzał na mnie groźnie, a ja od razu spoważniałam. - Dziękuję za to, co dla mnie zrobiłaś. Dziękuję, że jesteś. 
            -Nie ma o czym mówić. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo – stwierdziłam wzruszając ramionami.
            -Uwierz mi, nie każdy – westchnął. - Moja matka zamiast się mną zająć, zapłaciła za rehabilitanta i gosposię, a ojciec tylko czeka na to, aż będę mógł wrócić na boisko. Moi rodzice są dla mnie jak obcy ludzie. A ty? Nigdy z tobą nie rozmawiałem, pewnie nawet mnie nie lubiłaś, a teraz jesteś jedyną osobą, która naprawdę się o mnie troszczy – te słowa płynęły prosto z jego serca, wiedziałam, że mówi on naprawdę szczerze. Uścisnęłam jego dłoń i się do niego uśmiechnęłam.
            -Przyznam ci się teraz do czegoś – zagryzłam wargę. - Kiedyś myślałam, że jesteś największym dupkiem jaki chodzi po tym świecie – wyznałam, na co chłopak się zaśmiał.
            -Nie ty jedna tak myślałaś – wzruszył ramionami. - A teraz co o mnie myślisz?
      -Myślę, że skrywasz w sobie więcej dobroci niż komukolwiek mogłoby się wydawać – stwierdziłam uśmiechając się do niego.

*

            Sophie uśmiechnęła się pod nosem, bo było to jedno z najpiękniejszych wspomnień jakie udało jej się zachować w pamięci. Tamten czas sprawił, że blondynka z poczwarki przeobraziła się w pięknego motyla. Stała się kobietą, zaczęła się czuć dowartościowana, była zauważana przez Justina, który chyba w końcu przestał patrzeć na nią jak na siostrę przyjaciela. Ta chwila była naprawdę piękna, spojrzenie Justina i jego uśmiech już na zawsze utkwiły w pamięci dziewczyny.

***

            Emily była usatysfakcjonowana po tym, co usłyszała. Tą historię traktowała jak pewnego rodzaju opowieść do poduszki. Justin dzięki temu godził się z tym, co się wydarzyło, godził się ze swoją przeszłością i z perspektywy czasu mógł ocenić pewne fakty. Cieszył się, że ta historia nie zostanie zapomniana, bo uważał, że jest to coś pięknego.
            -Nareszcie coś się dzieje – ucieszyła się dziewczynka.
            -To dopiero początek – zaśmiał się chłopak.
            -Tato...nie żartuj. Byliście w sobie zakochani, a wszystko sobie utrudnialiście – pokręciła głową z dezaprobatą.
            -To nie było takie proste. Wiesz jak ja się bałem Conora? Byliśmy przyjaciółmi, ale są pewne zasady, których należało przestrzegać.
            -Aj tam – machnęła ręką. - A co teraz dzieje się z Sophie? - zapytała nieoczekiwanie.
            -Sam chciałbym wiedzieć – westchnął. - Nie widziałem jej siedem lat. Sophie pewnie ułożyła sobie życie, ma gromadkę dzieci i męża, który jest wielkim szczęściarzem, że ma ją przy sobie – stwierdził. - Ona zawsze marzyła o tym, żeby mieć dużą rodzinę – uśmiechnął się. - Był taki czas, że nawet planowaliśmy wspólną przyszłość, chcieliśmy założyć rodzinę i być razem już na zawsze.
            -Więc dlaczego się rozstaliście? - zapytała zaciekawiona.
            -Wszystko po kolei, bądź cierpliwa.
            -Postaram się – uśmiechnęła się i przytuliła do szatyna. 

~~~~*~~~~
Z wielkim trudem dodaję ten rozdział, bo nie byłam go nawet w stanie porządnie poprawic. Już dawno zastanawiałam się nad tym, żeby zawiesic bloga, ale teraz staje się to coraz bardziej prawdopodobne. Nie potrafię sklecic żadnego sensownego zdania ;/ Nie mam żadnej motywacji...;( przepraszam, że Was zawiodę...dodam jeszcze te rozdziały, które mam w zapasie...a później najprawdopodobniej zawieszę bloga ;c 

10 komentarzy:

  1. Co nie zawieszaj to opowiadanie jest cudowne.Bardzo mi się podoba historia Sophie i Justina.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej nie poddawaj się zrób sobie jakąś przerwę, ale pisz dalej no wychodzi ci to swietnie. Rozdział super i jestem naprawdę ciekawa dalszych losów tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, ja również się zastanawiam jak oni się rozstali, bo teraz jest tak pięknie, że ciężko będzie ich rozdzielić :((
    Kochanie, ja też tak teraz mam, kompletny brak weny, nic nie potrafię napisać, ale wierzę że mnie natchnie w odpowiedniej chwili i będę pisać, ja nie zawieszam, ty też nie zawieszasz, nie poddawaj się! Ja cię nie zmuszam, ja chcę cię zmotywować, to nie koniec, jak już to przerwa, ale podniesiesz się i będziesz pisać, bo jesteś pisarką. Nie poddawaj się, każdy pisarz ma w swojej karierze takie okresy gdy nic nie przechodzi na papier, nie umie napisać kilku zdań. Nie przejmuj się tym, ja jestem przy tobie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! ;*
    Jest mi bardzo smutno, że cały czas planujesz zawiesić bloga. Uwielbiam tę historię, a na dodatek jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko się zakończy, i jak wyglądała reszta ich przeszłości. Nie będę Cię jednak zmuszać, bo rozumiem Cię doskonale. Czasami każdy potrzebuje przerwy. Mam nadzieję, że w jej trakcie nabierzesz weny i wrócisz do tego opowiadania. Bo jeśli je tak po prostu porzucisz, to Ci tego nie wybaczę. Cały czas jednak mam nadzieję, że w ogóle nie zawiesisz tego opowiadania.
    Rozdział, jak zwykle cudowny. Bardzo przyjemnie mi się czytało i dość szybko, tak potrafisz wciągnąć czytelnika. :)
    Z każdym kolejnym rozdziałem widać, jak Justin bardzo zmienił życie Sophie i to na lepsze. Dzięki niemu się otworzyła i stała się kobietą. Cudowne, ile mu zawdzięcza. A teraz nawet nie utrzymują kontaktu. Tacy ludzie powinni być ze sobą do końca życia.
    Cieszę się, że Justin postanowił zrezygnować z koszykówki. To dojrzała decyzja. Wreszcie będzie mógł spełniać swoje marzenia. Mam nadzieję, że ojciec nie wyrzuci go przez to z domu. Justin dzięki Sophie się otworzył, stał się sobą i wreszcie nabrał odwagi do realizacji swoich marzeń.
    Ten fragment, gdy Sophie została sama z Justinem, był cudowny. Nie dziwię się, że dziewczyna do tej pory to pamięta i wspomina to z uśmiechem na twarzy. Justin był wtedy szczery i mówił jej takie miłe rzeczy. Trzymał ją za dłoń, ja na samą myśl mam dreszcze. Dobrze, że chłopak się przełamał i powiedział jej to wszystko. :)
    Życzę duuużo weny i sił do pisania! Najważniejsze, żebyś czerpała z tego radość. :)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz, że nie potrafisz skleić sensownego zdania, a te zdania są tak sensowne, że się popłakałam.
    Tak cholernie kocham to opowiadanie, jest bardzo oryginalne, jest piękne. Osobiście nigdy w życiu bym nie wpadła na taki pomysł, a jakby mi ktoś taki podsunął, to za żadne skarby bym nie potrafiła tego "ubrać" w emocje, tak jak ty.
    Z każdym rozdziałem coraz bardziej się wciągam, czuję się jakby ta historia zdarzyła się mnie. Jakbym ja ją przeżywała.
    Proszę... Nie zawieszaj bloga. Nie wytrzymam bez tego opowiadania, ono jest częścią mnie.
    /@adored5sos

    OdpowiedzUsuń
  6. nie potrafisz skleić sensownego zdania? Przecież cudnie napisałaś :D superancko :D

    OdpowiedzUsuń
  7. To opowiadanie jest tak sensowne ,że się chce czytać więcej i więcej i więcej . Nie poddawaj się ; ))

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku :( tak bardzo kocham tego bloga :( ALe to twoja decyzja i nikt nie ma prawa jej zmienić, tylko Ty :) Kocham cię dziewczyno i wiem, że piszę to za każdym razem, ale jesteś cudowna <3 czekam z niecierpliwością na następne rozdziały :) pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate