Sophie nadal nie mogła przestać rozmyślać, a to wszystko dlatego, że
spędzała bardzo dużo czasu w samotności. Lubiła te chwile, kiedy mogła usiąść i
znów otworzyć swój wytarty pamiętnik. Blondynka bała się, że przez wspomnienia,
przez bolesne wspomnienia znów będzie się czuła tak jak kiedyś, że straci chęć
do życia . Bała się, że zaniedba teraźniejszość, jednak nie wiedziała jak temu
zapobiec.
*
Kiedy mogłam
wspierać Justina, czułam się potrzebna, czułam, że robię dla niego coś naprawdę
ważnego. Wiedziałam, że on potrzebuje towarzystwa, dlatego byłam na każde jego
zawołanie. Pamiętam tamten dzień, kiedy miał on przejść kolejną operację, z
samego rana nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Musiałam iść do szkoły, ale zaraz
po lekcjach pojechałam z Conorem do szpitala. Bałam się, że nie zdążę, a
przecież obiecałam mu, że na pewno będę. Jak dotarłam na miejsce, Justina
właśnie przewozili na salę operacyjną. Lekarz pozwolił mi jeszcze z nim
porozmawiać. Bałam się chyba jeszcze bardziej niż on. Bałam się, że coś pójdzie
nie tak.
-To skomplikowana
operacja, lekarze mi wszystko wytłumaczyli. Są dobrej myśli, ale coś może pójść
nie tak. Zawsze jest jakieś ryzyko – mówił szybko, żeby nie tracić czasu,
którego mieliśmy wtedy bardzo mało.
-Nawet tak nie
myśl – zagroziłam mu. - Wszystko będzie dobrze.
-Ja wiem swoje,
dlatego skoro mam okazję, to chciałabym ci podziękować za to, że ze mną byłaś –
nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć, nie spodziewałam się takiego
wyznania.
Nie zdążyłam nic
powiedzieć, bo właśnie w tej chwili zabrali Justina na salę operacyjną. Nie
zdążyłam mu powiedzieć najważniejszego. Chciałam go zapewnić, że ma dla kogo
walczyć, ale było już za późno..
Dobrze, że był ze
mną wtedy Conor, bo nie wiem co bym bez niego zrobiła. Sama nie wiem dlaczego
zachowywałam się w ten sposób. Justin nigdy nie był dla mnie kimś ważnym, no
poza tym, że kiedyś się w nim podkochiwałam. Ten ostatni czas bardzo nas do
siebie zbliżył. Nigdy nie robiłam sobie większych nadziei, ale poznałam Justina
bliżej i trochę się o nim dowiedziałam. To dużo dla mnie znaczyło. Szatyn
często mi się zwierzał, opowiadał mi o sobie i to powodowało, że nie był już
tylko zwykłym podrywaczem, ale chłopakiem z wielkim sercem. Może trochę się
pogubił w życiu i bardzo chciałam mu pomóc w tym aby w końcu odnalazł swoją
drogę w życiu.
***
Pamiętam, że
ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłem przed wjazdem na salę operacyjną był uśmiech
Sophie. Tak bardzo się cieszyłem, że mogłem ją
wtedy zobaczyć. Bałem się tylko tego, że to będzie ostatnia chwila,
kiedy mogłem jej spojrzeć w oczy. Ta operacja miała być naprawdę poważna. Bałem
się, że nie przeżyję, że coś pójdzie nie tak, że nie wybudzę się z narkozy. Ale
najbardziej bałem się chyba tego, że nie będę mógł chodzić, że będę przywiązany
do wózka inwalidzkiego, albo co gorsze do łóżka. Tak strasznie się bałem, że
stracę moje dotychczasowe życie, którego tak bardzo nienawidziłem, ale na myśl
o tym, że mógłbym to wszystko tak łatwo stracić robiło mi się zwyczajnie
niedobrze.
W tamtym czasie, w
ciągu tych dni przestałem być twardzielem, łamaczem serc, wtedy byłem Justinem,
po prostu Justinem, bez żadnych pseudonimów. Miałem wiele czasu na przemyślenie
swoich błędów. Naprawdę wiele sobie uświadomiłem. Obiecałem sobie, że jeśli z
tego wyjdę, to zacznę od nowa i będę lepszym człowiekiem. Miałem ogromną
motywację i ambitne plany. Chciałem spróbować odbudować moją rozbitą rodzinę.
Chciałem komuś pomóc tak jak pomogła mi Sophie. Chciałem kogoś pokochać,
szczerze pokochać i obdarzyć tym uczuciem kogoś godnego mojej miłości. A przede
wszystkim pragnąłem, żeby ktoś pokochał mnie, żeby ktoś w końcu odwzajemnił
moją miłość. Nie chciałem tracić czasu, bo zrozumiałem, że życie jest za
krótkie, żeby szukać czegoś co jest nieosiągalne.
*
Justin spojrzał na
swoją małą córeczkę, która była bardzo przejęta całą tą historią. Chłopak
chciał jej przekazać skrawek swojej przeszłości i cieszył się, że dziewczynka
przyjmowała to z takim zaangażowaniem. Szatyn był pewien, że historia jego
miłości do Sophie czegoś nauczy Emily. Chciał pokazać jej swoje błędy, aby ona
w kiedyś nie popełniła takich samych. Chciał jej pokazać, że prawdziwa miłość
istnieje, a kiedy już się ją odnajdzie, nie można pozwolić jej odejść.
-Udało ci się
naprawić swoje życie? - zapytała.
-To nie było takie
proste, ale cześć z moich planów udało mi się zrealizować – uśmiechnął się.
-A co było z Sophie?
-Sophie nigdy się nie
zmieniła, zawsze pozostawała tą samą dziewczyną, którą była gotowa każdemu
pomóc, zawsze można było na nią liczyć. Była nie tylko ładną dziewczyną, ale
była przede wszystkim wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu.
-To musieliście do
siebie pasować, bo ty jesteś wysoki i przystojny, no i masz dobre serce –
stwierdziła, na co szatyn się zaśmiał.
-Cieszę się, że tak
dobrze o mnie myślisz córeczko – pocałował ją w czoło.
-A co było dalej? -
zapytała.
-O nie, dzisiaj już
pora spać – powiedział stanowczo.
-Tatusiu, jeszcze
chwilkę – poprosiła.
-Wiesz, że nie
potrafię ci odmówić – uśmiechnął się.
*
Ostatnią rzeczą,
jaką zobaczyłem przed wjazdem na salę operacyjną był uśmiech Sophie. Kiedy się
obudziłem miałem wrażenie, że operacja się nie odbyła, bo znów widziałem
uśmiechniętą blondynkę. Jej uśmiech był naprawdę piękny. I w tamtej chwili nie
wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Myślałem, że siedzi przy mnie jakiś
cudowny anioł, a ja już po prostu nie żyję.
-Czy ja już
umarłem? - zapytałem zachrypniętym głosem.
-Nie – zaśmiała
się. - Operacja się udała, wszystko będzie dobrze. Będziesz musiał przejść
przez rehabilitację, ale wszystko wskazuje na to, że będziesz chodził –
ucieszyła się, a ja marzyłem o tym, żeby tą cudowną wiadomość usłyszeć właśnie
od Sophie.
-Nawet nie wiesz
jak się cieszę – posłałem jej słaby uśmiech, bo w tamtym momencie na nic więcej
nie było mnie stać.
Sophie siedziała
przy mnie i opowiadała mi o tym, że wszyscy się o mnie martwią, nie chciało mi
się w to wierzyć, ale nie chciałem jej sprawiać przykrości. Cieszyłem się, że
jest przy mnie ktoś taki jak ona. Kiedy blondynka wyszła, przyszli moi rodzice,
którzy udawali, że interesuje ich moje samopoczucie. Dzięki Sophie nie byłem
już taki przygnębiony, ale nadal było mi przykro.
***
Chciałam być z
Justinem w tamtych trudnych dla niego chwilach. Robiłam to całkowicie
bezinteresownie, zależało mi na jego szczęściu, bo byłam pewna tego, że jego
życie jest smutne. Nigdy nawet nie pomyślałabym o tym, żeby go skrzywdzić. Za
bardzo mi na nim zależało. Spędzałam z nim naprawdę każdą wolną chwilę,
chodziłam do niego po lekcjach i rozmawiałam z nim na każdy temat. Pamiętam, że
Conor denerwował się, kiedy wracałam do domu zbyt późno, robił mi awantury, ale
najgorsze było to, że zaczynał podejrzewać, że się w nim podkochuję i chciał mi
to wybić z głowy.
-Zakochałaś się w
nim, prawda? - zapytał któregoś wieczora i widać było, że bardzo się o mnie
martwi.
-Conor, przecież
wiesz, że chcę mu pomóc, nic więcej – westchnęłam spuszczając głowę.
-Dobrze wiesz, że
cholernie się o ciebie martwię. Nie chcę, żeby sytuacja z tamtej imprezy się
powtórzyła. Znam Justina i wiem, że nigdy by cię nie skrzywdził, ale to nie
jest chłopak dla ciebie. On jest typem imprezowicza, zimnego drania. Taki jest
prawdziwy Justin Bieber. To mój przyjaciel, powinienem go bronic, ale znam go
jak mało kto, ludzie się nie zmieniają Sophie – spojrzał na mnie, a ja nawet
nie miałam ochoty słuchac tego, co do mnie mówi. Conor nawet nie wiedział, że
tak naprawdę nie zna swojego przyjaciela.
Na zawsze
zapamiętałam słowa mojego brata. Cieszyłam się, że się o mnie martwi, ale byłam
na niego zła, że w ten sposób oceniał Justina, tak naprawdę nic o nim nie
wiedziałam. Miałam świadomość tego, że nigdy nie będę dziewczyną Justina
Biebera – kapitana szkolnej drużyny koszykówki i jednego z najpopularniejszych
chłopaków w szkole. Lubiłam spędzać z nim czas. Miałam wtedy wrażenie, że jest
kimś zupełnie innym, że przy mnie jest taki prawdziwy. Miałam nadzieję na to, że
w końcu mi zaufał, zależało mi na tym, naprawdę bardzo mi na tym zależało.
Pamiętam jedną z
naszych rozmów. Przyszłam do niego cała zmarznięta, bo złapał mnie deszcz.
Pozwolił mi założyć swoją bluzę, która była przesiąknięta jego zapachem. Oh,
Justin tak cudownie pachniał... Wtedy nastąpił przełom, szatyn nieoczekiwanie
się przede mną otworzył. Nie chciał, żebym miała go za mięczaka, ale
wiedziałam, że bardzo wiele go to kosztuje.
Wiedziałam też, że bardzo potrzebował tej rozmowy.
-Zobacz, mam bogatych rodziców, którzy mogą spełnić każdą moją
zachciankę. Jestem najpopularniejszym chłopakiem w szkole. Ale tak naprawdę
jestem całkiem sam, nie mam nikogo. Siedzę sam w tym pieprzonym szpitalu i
dostaję do głowy.
-Nie mów tak,
przecież dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć. Masz mnie, Conora, jak będzie
trzeba to ci pomożemy – uśmiechnęłam się.
-Nie mogę was tak
wykorzystywać – odwrócił głowę w stronę okna.
-Gadasz teraz
jakieś głupoty – oburzyłam się.
-Czemu ja zawsze
byłem taki ślepy? - westchnął i zamknął oczy. - Widywałem cię prawie
codziennie, a nigdy nie zwróciłem uwagi na to, że jesteś wspaniałą dziewczyną.
Nigdy wcześniej nawet nie zamieniliśmy ze sobą słowa – Justin nawet nie zdawał
sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie zawstydził.
-Muszę już iść –
stwierdziłam.
-Zostań jeszcze
chwilę – poprosił, a ja po prostu nie potrafiłam mu odmówić.
*
Sophie wyszła ze
swojej sypialni i udała się na dół. Całe dnie przesiadywała sama. Postanowiła
wybrać się na spacer. Chodziła ulicami miasta, które również niosły za sobą
wiele wspomnień. Dziewczyna chciała się udać do miejsca, gdzie kiedyś spędzała
mnóstwo czasu. Było to miejsce, do którego można było uciec, spędzić w ciszy
kilka chwil i wszystko dokładnie przemyśleć. Kiedyś dziewczyna spędzała tam naprawdę
dużo czasu, ale nie sama.
Po długim i
przyjemnym spacerze, blondynka postanowiła wrócić do domu, gdzie była już jej
rodzicielka i przygotowywała posiłek.
-Gdzie byłaś? -
zapytała.
-Miałam ochotę na
spacer – uśmiechnęła się i postanowiła pomóc jej w przygotowywaniu obiadu.
Nie minęło dużo
czasu, a do domu wrócił Jason. Sophie starała zachowywać się przy nim
normalnie, nie chciała go ranić. Nie chciała, żeby dowiedział się o tym, że
znów zaczęła rozpamiętywać przeszłość. Niełatwo pozbyć się wspomnień, a Sophie
wiedziała, że nie uda jej się zapomnieć o Justinie, jednak mimo wszystko nie
mogła sobie pozwolić na to aby jej dotychczasowe życie legło w gruzach.
-Kochanie? - brunet
usiadł na łóżku obok dziewczyny, kiedy spędzali razem czas po obiedzie. - Mam
dla ciebie prezent – uśmiechnął się i podał dziewczynie pakunek.
-Co to takiego? -
zapytała spoglądając na chłopaka.
-Otwórz i zobacz.
Blondynka otworzyła
torebeczkę i wyjęła z niej żółty kaszmirowy sweterek. Był taki miły w dotyku,
że miała ochotę od razu go na siebie założyć. Przypomniała sobie, że kiedyś
widziała taki na wystawie sklepowej, ale nigdy nie miała okazji go sobie kupić.
Uśmiechnęła się i przytuliła męża, po czym go pocałowała. Uwielbiała
niespodzianki, a Jason zawsze wiedział, co jej się podoba, zawsze potrafił
sprawić jej przyjemność.
-Skąd wiedziałeś, że
mi się spodoba?
-Przecież cię znam,
jesteś moją żoną – uśmiechnął się.
-No tak –
odwzajemniła gest i ponownie go pocałowała.
***
Justin obiecał Emily,
że pojadą do jej dziadków – rodziców Alison. Szatyn nie lubił tych wizyt,
ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że jego teściowie obwiniają go za śmierć
Alison. Mężczyzna nie był zdziwiony, ale mimo wszystko było mu z tego powodu
przykro. Na każdym kroku był źle oceniany. Czuł na sobie pogardliwe spojrzenia,
w towarzystwie rodziców Alison czuł się jak morderca, zaczynał wierzyć w to, że
to on jest winien śmierci kobiety. Znosił to wszystko tylko dla swojej Emily.
Widząc jej uśmiech był zdolny do każdego poświęcenia.
*
Kiedy poznałem
Alison, nie byłem dla niej dobry, raniłem ją na każdym kroku. Widziałem smutek
w jej oczach, ale nie potrafiłem zmienić swojego zachowania. Kochałem ją na
swój sposób i czasami są takie dni, że chciałbym, żeby znowu była przy mnie.
Pamiętam ten moment, kiedy zrozumiałem, że muszę z nią stworzyć dom dla naszego
dziecka. Chciałem być odpowiedzialny. Pamiętam dzień naszego ślubu, kiedy
wszystko nareszcie miało się ułożyć. Alison dała mi miłość, której tak bardzo
potrzebowałem. Nie potrafiłem być sam, zawsze musiałem mieć przy sobie kogoś,
kogo mógłbym kochać. Na początku nie potrafiłem odwzajemnić tego uczucia. Nie
potrafiłem przyzwyczaić się do myśli, że znów ktoś może mnie kochać, a ja mogę
to odwzajemniać. Nienawidziłem siebie za to, co zrobiłem. Myślałem, że muszę
cierpieć, ale po tym wszystkim przez co przeszedłem Alison mnie pokochała,
uratowała mnie, sprawiła, że zacząłem żyć na nowo. Sprawiła, że zdarzały się
dni, kiedy zapominałem o swojej przeszłości. Nie zawsze było dobrze. W naszym związku
było dużo burzliwych chwil. Alison wypłakała przeze mnie morze łez. Czasami
widziałem w jej oczach ogromny ból, kiedy nie okazywałem jej miłości tak, jak
ona by tego chciała, słyszałem jak płacze w poduszkę, ale nie potrafiłem nic
zrobić. Bałem się uczucia, bałem się miłości. Bałem się, że ją też skrzywdzę
tak mocno jak Sophie. Bałem się, że zabiję w niej ostatnie iskierki radości.
Bałem się, że przeze mnie Alison przestanie się uśmiechać. Moje życie w tamtym
czasie było jednym wielkim lękiem, strachem przed miłością, strachem przed
cierpieniem. Podziwiałem w Alison ogromną cierpliwość i wyrozumiałość, bo
pomimo tego, że tyle razy ją raniłem, ona nadal mnie kochała.
~~~~~*~~~~
Strasznie Was przepraszam, że tak długo nie mogłam dodac rozdziału, ale nie miałam czasu. Dzisiaj też ledwo co udało mi się znaleźc chwilkę, bo stwierdziłam, że już muszę, bo za długo czekacie. Mam tyle na głowie, jutro mam malowanie w domu, a w poniedziałek jadę nad morze, więc to wszystko tak spontanicznie wyszło, że to istny cud, że mam wolną chwilę.
Czas na głosowanie w ankietach dobiegł końca i z jednej strony strasznie się cieszę, że mam tak wielu czytelników, ale z drugiej strony jest mi smutno, że tak niewiele z Was pozostawia po sobie komentarz. Wiem, że to co tutaj piszę nikogo nie obchodzi, ale taki komentarz naprawdę motywuje do dalszego pisania, a ostatnio strasznie mi tej motywacji brakuje i już od ponad miesiąca nie napisałam ani jednego zdania ;c No ale trudno. Dziękuję tym z Was, którzy chociaż czasami pozostawiają po sobie jakąś opinię, nawet nie wiecie jak wiele to dla mnie znaczy.
Następny rozdział postaram się dodac troszkę szybciej :)
cudo <3
OdpowiedzUsuńJEZUS MARIA DZIEWCZYNO KOCHAM CIĘ! Jejku :( Piszesz najlepiej na świecie, nigdy nie przestawaj okej? :* idealne! :) <3
OdpowiedzUsuńCzuje w powietrzu, że niedługo sie spotkają :) Rozdział świetny
OdpowiedzUsuńCudowny :) jak zawsze czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńMiłych wakacji :d
Miałam łzy w oczach, gdy czytałam ten rozdział.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje pomysły i sposób pisania. Nie ma słów, które wyraziłby to, co teraz czuję.
Mam nadzieję, że nowy rozdział dodasz szybciej.
Kocham,
@adored5SOS
uwielbiam twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny
@aga_belieber
Cześć! ;*
OdpowiedzUsuńCzułam, że operacja się uda i dobrze, że miałam rację. :) Cieszę się, że z Justinem wszystko okey. Dla niego to wieka ulga, że będzie mógł chodzić. Nawet jeśli nienawidził swojego życia, to i tak fakt, że wylądowałby na wózku, nikogo by nie ucieszył. Dobrze, że cały czas miał przy sobie Sophie. Ona była dla niego wielkim wsparciem, tyle mu oddała. Justin się przed nią otworzył i uważam to za dobre. Wreszcie mógłbyć sobą, nie musiał nikogo udawać. Dzięki temu wypadkowi ta dwójka mogła się bliżej poznać.
Rozdział, jak zwykle cudowny. :)
Pozdrawiam ;3
Wspaniały :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz komentuję ale byłam na wyjeździe i nie miałam dostępu do internetu. Rozdział przeczytałam, bardzo mi się podoba, to jest takie prawdziwe co oni obydwoje czują i podziwiam męża Kate oraz Alison, muszą mieć wiele siły w sobie i miłości, żeby wytrzymywać to wszystko. Świetnie piszesz! Nie przejmuj się tymi co tylko czytają bez komentarzy, ważne że czytają, chociaż byłoby miło gdyby zostawili po sobie ślad bo to znaczy, że doceniają twoją pracę.
OdpowiedzUsuńAle masz nas jeszcze, komentujących! Pamiętaj o tym i baw się nad morzem, papa :*