Po
kilku dniach leżenia w szpitalu, Shaylon mogła już wrócić do domu. Justin nie
odstępował jej na krok, chciał pokazać jak bardzo mu zależy. Z jednej strony
liczył na to, że dzięki temu udowodni, że naprawdę ją kocha, ale z drugiej
strony była to zwykła bezinteresowność, troska o ukochaną osobę. Kiedy tylko
brunetka przekroczyła próg domu, zobaczyła, że jest tam bardzo czysto, wszystko
wręcz lśniło. W powietrzu unosił się zapach jej ulubionej potrawy i wszystko
byłoby idealnie gdyby nie jeden bardzo istotny fakt. Obok niej stał mężczyzna,
który jeszcze niedawno kochał się z inną kobietą. Shaylon mu wybaczyła, a może
raczej starała mu się wybaczyć, ale to nie znaczyło, że zapomniała o tym, co
się wydarzyło. Były takie chwile, że chciała mu się rzucić na szyję, znów
poczuć się bezpiecznie, ale wtedy przypominała sobie, co się wydarzyło,
przypominała sobie jak się czuła, kiedy dowiedziała się, że Justin ją zdradził.
-Shaylon! - w salonie pojawili się
bracia dziewczyny i od razu się do niej przytulili. - Dobrze, że wróciłaś –
ucieszyli się.
-Ja też się cieszę, że wróciłam –
westchnęła. - A gdzie jest Jonathan? - zapytała.
-Śpi na górze – odpowiedział Kevin.
-Mam nadzieję, że pomagaliście
Justinowi jak mnie nie było.
-Chłopcy spisali się na medal –
stwierdził szatyn.
-Zajrzę do Jonathana, a potem się
położę, dobrze?
-Powinnaś coś zjeść – nalegał
Justin.
-Zjem później.
Tak
jak powiedziała, tak zrobiła. Udała się na górę do pokoju swojego syna, który
słodko spał. Dziewczyna się za nim stęskniła. Później poszła do sypialni,
wszystko było tam takie czyste, zmieniona pościel, rzeczy poukładane na swoje
miejsce. Brunetka z przyjemnością położyła się na miękkim łóżku i nawet nie
zauważyła kiedy odpłynęła w krainę snów.
Nie
wiedziała jak długo spała, ale kiedy się obudziła, na dworze było ciemno, więc
domyśliła się, że jest już późno. Wyszła z sypialni i skierowała się w stronę
schodów. Zatrzymała się jednak, kiedy usłyszała głos Justina. Ustawiła się tak,
że by go widzieć. Szatyn siedział na kanapie w salonie, a na jego kolanach
siedział Jonathan. Całą scenerię oświetlała jedynie mała lampka. Dopiero po
chwili dziewczyna zauważyła, że oglądają album ze zdjęciami – ich album ze
zdjęciami.
-Widzisz synku?
-Mama – zaśmiał się chłopczyk.
-Ładna, prawda? - uśmiechnął się. -
Kocham ją – wyszeptał, a z tej odległości Shaylon doskonale mogła zobaczyć
emocje wypisane na twarzy chłopaka.
Posadził
Jonathana obok siebie i zaczął przewracać strony albumu. Shaylon nie mogła
przestać patrzeć na jego twarz pełną emocji. Niemal płakał oglądając ich
wspólne zdjęcia. Tyle razem przeżyli, mieli tyle wspólnych wspomnień, a teraz
to wszystko jakby zniknęło. Nie byli już tacy sami, ale nadal bardzo się
kochali. Może teraz potrzebowali czasu, ale mimo to wiedzieli, że jeszcze
kiedyś wszystko będzie takie jak dawniej. Justin wziął głęboki oddech i kiedy
spojrzał na Jonathana ponownie wziął go na kolana, dziewczyna zobaczyła łzy na
policzkach swojego ukochanego. Chyba pierwszy raz w życiu widziała go
płaczącego i to sprawiło, że jej serce rozsypało się na milion kawałków.
Postanowiła wrócić do sypialni zanim Justin ją zauważy. Nie chciała sprawić,
żeby czuł się nieswojo. Teraz była pewna, że jest dla niego najważniejsza, że
rodzina jest dla niego wszystkim, a to co zrobił było największym błędem w jego
życiu.
*
Miłość
jest zawsze nowa. I bez względu na to, czy w życiu kochamy raz, dwa, czy
dziesięć razy, zawsze stajemy w obliczu nieznanego. Miłość może nas pogrążyć w
ogniu piekieł, albo zabrać do bram raju – ale zawsze gdzieś nas prowadzi. I
czas się z tym pogodzić, albowiem jest ona częścią naszego istnienia. Miłości
trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni, tygodni, miesięcy
smutku i rozczarowań. Bowiem kiedy wyruszymy na poszukiwanie miłości – ona
zawsze wyjdzie nam naprzeciw i nas wybawi.
*
Mijały
dni, tygodnie, a Shaylon robiła wszystko co mogła, żeby znów było tak jak
dawniej, jednak jej wielkie starania szyły na marne. Widziała w oczach Justina
żal i ból, ale miała też wrażenie, że już się poddał. Kiedy zobaczyła go
tamtego wieczora, gdy oglądał ich wspólne zdjęcia, nie wiedziała co zrobić,
bała się, ale chciała odzyskać swoją rodzinę.
Ostatnio
często spędzali razem czas, całą rodziną. Bezstronny obserwator mógłby
powiedzieć, że są szczęśliwi i nic nie może zepsuć ich szczęścia. Jednak kiedy
wszystko mogło powoli wracać do normy, ich spokój zniszczył jeden dzwonek do
drzwi. Kiedy Shaylon podbiegła do drzwi, otworzyła je i zobaczyła nieznajomą
kobietę.
-Dzień dobry – przywitała się z
nieśmiałym uśmiechem. Była ładna, naprawdę ładna.
-Kto przyszedł? - zapytał Justin
podchodząc do drzwi, a kiedy zobaczył kobietę stojącą w progu, zamarł w
bezruchu.
-O! Witaj Justin, jak dobrze cię
widzieć.
-Po co tu przyszłaś? - zapytał z
wrogością w głosie.
-To wy się znacie? - Shaylon
zmarszczyła brwi ze zdziwienia.
-O tak! Z Justinem znamy się bardzo
dobrze – uśmiechnęła się złośliwie. - To właśnie ja jestem tą kobietą, do
której uciekł, kiedy ty nie dawałaś mu tego, czego najbardziej potrzebował.
Brązowooka
nie wiedziała co powiedzieć, była zszokowana, spojrzała na Justina, który był
czerwony ze złości. Miała nadzieję, że nigdy nie pozna dziewczyny, z którą ją
zdradził.
-Nie wiem po co tu przyszłaś. Nie
mamy ze sobą nic wspólnego – warknął.
-Oj mylisz się kochanie – spojrzała
na niego mrużąc oczy. - Będziemy mieli dziecko, jestem w ciąży – oznajmiła to w
taki sposób, jakby informowała o tym, że wyjeżdża na wakacje.
-Nie wierzę ci.
-Mam dowód – podała mu wyniki badań
i zdjęcie USG, które miały potwierdzać to, co powiedziała.
-A skąd mam mieć pewność, że to
moje dziecko?
-Spójrz na datę, spójrz na długość
życia płodu, wszystko się zgadza, prawda? - powiedziała z wyższością.
-I po co tu przyszłaś? Liczysz na
to, że zostawię dla ciebie rodzinę? Już raz to zrobiłem, drugi raz nie popełnię
tego samego błędu. Kocham moją rodzinę i nic tego nie zmieni.
-Jeszcze zobaczymy – westchnęła i z
chytrym uśmiechem odeszła.
Justin
przez chwilę patrzył tępo w oddalającą się dziewczynę dopóki Shaylon nie
zamknęła drzwi. Oboje byli zdenerwowani, ale Justin przestał nad sobą panować.
Uderzył pięścią w ścianę, żeby w jakiś sposób rozładować napięcie. Brunetka
stała i patrzyła nie wiedząc co zrobić, jak mu pomóc. Położyła mu dłoń na
ramieniu i lekko je ścisnęła. Szatyn odwrócił się i spojrzał na dziewczynę.
Jeszcze nigdy nie był tak bardzo zdenerwowany, ale kiedy tylko spojrzał na
brunetkę, coś w nim pękło. Shaylon bez zastanowienia przyciągnęła go do siebie
i mocno przytuliła. Pogładziła go po plecach i czuła jak chłopak się rozluźnia.
Tak bardzo chciała mu pomóc, jednak nie wiedziała jak mogłaby to zrobić.
-Dziękuję, że ze mną jesteś –
wyszeptał. - Nieźle narozrabiałem – stwierdził. - I co teraz będzie? - zapytał
odsuwając się od dziewczyny i spoglądając jej w oczy.
-Chciałabym ci powiedzieć, że
wszystko będzie dobrze, ale nie mam takiej pewności.
-Przepraszam, że znowu wszystko
zniszczyłem – powiedział łamiącym się głosem. - Gdybym tylko mógł cofnąć
czas...
-Ale nie możesz. Poradzimy sobie.
Jeszcze nie masz pewności czy to twoje dziecko i czy ona naprawdę jest w ciąży.
-A jeśli okaże się, że to prawda?
-To wtedy będziemy się zastanawiać
co dalej – uśmiechnęła się i jeszcze raz go przytuliła. - Ochłoń trochę i
wróćmy do chłopców, bo jeszcze zdemolują nam dom.
-Masz rację – uśmiechnął się.
*
Pod
wieczór Justin i Shaylon siedzieli w salonie razem z chłopcami i starali się
spędzić trochę czasu razem. Mimo żartów, szatyn wciąż nie mógł się pozbyć z
głowy myśli o tym, że kobieta, z którą miał jedynie przelotny romans jest w
ciąży. Ta świadomość go zabijała i nie wiedział jak temu zaradzić.
-Max, chodź ze mną do pokoju,
pokażę ci tą nową grę – powiedział Kevin i spojrzał na Shaylon, jakby chciał
dać jej do zrozumienia, że powinna zostać z Justinem sam na sam.
-Ale nie grajcie zbyt długo, jest
już późno – przypomniała im.
Kiedy
chłopcy zostawili ich samych, Shaylon wzięła na kolana Jonathana i pocałowała
go w czoło. Spojrzała na zdenerwowanego szatyna i zastanawiała się jak mu
pomóc. Znała powód jego sfrustrowania, ale nie potrafiła rozwiązać tego
problemu i była na siebie o to zła.
-Tatuś – zaśmiał się Jonathan.
-Co maluszku? Chodź do taty –
wyciągnął ręce i już po chwili Jonathan siedział na jego kolanach.
-Tatuś ci dzisiaj opowie bajkę na
dobranoc – powiedziała brunetka, na co chłopiec bardzo się ucieszył.
-Chyba dzisiaj nie dam rady –
szepnął.
-Justin, nie możesz się załamywać.
Masz mnie i nieważne co się stanie, ja ci we wszystkim pomogę – złapała go za
rękę.
-Dziękuję – wysilił się na uśmiech.
*
Jeśli
kogoś kochasz, powiedz to. Nawet jeśli boisz się, że to nie właściwe, nawet jeśli
boisz się, że wywoła to problemy. Nawet jeśli boisz się, że przewróci to Twoje
życie do góry nogami. Powiedz to, powiedz jak najgłośniej. A potem idź za
ciosem.
*
Kiedy
Justin opowiadał Jonathanowi bajkę na dobranoc, Shaylon stała obok i
przyglądała się tej scenie. Była wręcz wzruszona, kiedy chłopczyk wpatrywał się
w swojego tatę jak w prawdziwy autorytet. Gdy w końcu zasnął Justin przykrył go
dokładnie kołdrą i pocałował w czoło. Brunetka podeszła do łóżka i również
pocałowała synka, po czym usiadła obok Justina i westchnęła.
-Mamy fantastycznego syna –
powiedziała uśmiechając się.
-Masz rację, to jedyna rzecz,
której nie udało mi się spieprzyć – stwierdził spuszczając głowę.
-Nie mów tak.
-To wszystko prawda. Zniszczyłem ci
życie gdy tylko się w nim pojawiłem. Zniszczyłem nasze małżeństwo. Zniszczyłem
życie naszemu dziecku. Wiem, że zrobiłem coś, co jest niewybaczalne. I nie chcę
sobie nawet wyobrażać jak się czułaś po tym czego się o mnie dowiedziałaś. Bez
dwóch zdań zniszczyłem ci życie. Zniszczyłem ci życie bo faktycznie jestem
pieprzonym egoistą.
Brunetka
przez chwilę milczała. Nie wiedziała jak ma przyznać się do błędu, bo dla
nikogo nie jest to łatwe.
-Nie możesz tak myśleć. Przez
ostatni czas miałam dość dużo czasu na przemyślenia. Zrozumiałam, że to, co się
stało to nie była tylko twoja wina, bo tak naprawdę jestem tak samo winna jak
ty – na moment zawiesiła głos by za chwilę kontynuować. - Od zawsze mi
pomagałeś, pomogłeś mi się wyrwać z największego koszmaru jaki może istnieć. I
nieważne są te wszystkie rzeczy, które udało nam się pokonać. Tu chodzi o to,
że ja od zawsze traktowałam cię jak przyjaciela. Kochałam cię, najmocniej na
świecie, ale czasami miłość to za mało. Źle cię traktowałam. Zawsze liczył się
tylko Max, Kevin i Jonathan, a ty mogłeś myśleć, że cię nie kocham. Może nawet
ci się nie dziwię, że mnie zdradziłeś. Może gdyby nie moje egoistyczne
zachowanie, to wszystko byłoby zupełnie inaczej. A teraz mam wrażenie, że jest
za późno – spuściła głowę cicho westchnęła.
Bała
się reakcji Justina, bała się nawet spojrzeć mu w oczy. Co mogła więcej zrobić?
Powiedziała wszystko, co chciała, chociaż może nie wszystko, może zapomniała o
tych dwóch najważniejszych słowach, które mogłyby coś zdziałać. Nie chciała
przecież tak po prostu kończyć tego, co tak długo budowali, nie chciała psuć
ich małżeństwa, ich miłości, ale są rzeczy, których już nie można odwrócić.
Spojrzała na Jonathana. Zdecydowanie ten mały szkrab zmienił ich życie.
Przecież gdyby go nie było to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.
-Wiesz, ja już chyba pójdę –
spojrzała na Justina i zmarszczyła brwi.
-Dokąd? - zapytała zdziwiona.
-Jeszcze nie wiem – powiedział, po
czym bez słowa udał się w stronę wyjścia z pokoju.
Shaylon
widząc odchodzącego Justina miała wrażenie, że traci jakąś część siebie.
Ukłucie w sercu i paraliż nóg. Nie mogła
nic zrobić, usłyszała jedynie odgłos zamykających się drzwi i teraz wiedziała,
że coś traci, że jeśli za chwilę czegoś nie zrobi, to będzie tego żałowała do
końca życia. Biegiem ruszyła na dół, a potem wybiegła z domu. Na dworze było
zimno i ciemno. Justina nigdzie nie było, a dziewczyna z każdą chwilą miała
wrażenie, że traci grunt pod nogami.
-Justin – wyszeptała, bo nie mogła
wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła odchodzącą
postać szatyna. - Justin – powiedziała trochę głośniej i chłopak w końcu się
odwrócił.
Pędem
ruszyła w jego kierunku i kiedy była już w odległości metra, zatrzymała się i
spojrzała na jego twarz. Nie wiedziała co dalej, tylko wciąż mu się
przyglądała. Wreszcie zdobyła się na odwagę i rzuciła mu się na szyję. Chłopak
był zdezorientowany, ale odwzajemnił uścisk. Brunetka nie chciała się od niego
odrywać, tak bardzo brakowało jej tej bliskości.
-Nie odchodź, twoje miejsce jest
tutaj, z nami, ze mną – wyszeptała i poczuła jak na te słowa Justin wzmacnia
uścisk.
-Nie chcę cię znowu skrzywdzić –
powiedział odsuwając się od dziewczyny.
-Kochasz mnie? - zapytała patrząc
mu głęboko w oczy. Znała odpowiedź, ale chciała ją usłyszeć z jego ust.
-Kocham cię najmocniej na świecie –
szepnął. - Ale zdradziłem cię, a kobieta, z którą miałem romans może być ze mną
w ciąży. Nie mogę tak po prostu znowu z tobą być, nie mogę patrzeć ci w oczy,
jakby nic nigdy się nie stało.
-Wybaczyłam ci, a teraz może być
już tylko lepiej. Jeśli chcesz, we wszystkim ci pomogę. Wystarczy tylko, że
będziemy razem.
-Tak bardzo chciałbym w to wierzyć
– spuścił głowę.
Shaylon
wzięła jego twarz w dłonie i spojrzała mu w oczy. Chciało jej się płakać. W
oczach zbierały jej się łzy, które po chwili zaczęły spływać strumieniami po
jej policzkach. Zbliżyła się do niego, spojrzała na jego usta, a później na
oczy. Zobaczyła w nich miłość, wielką miłość, której tak dawno nie czuła.
Widziała w nich pożądanie, a także cierpienie. Pogładziła go dłonią po policzku
i delikatnie musnęła jego usta. Z minuty na minutę pocałunek się pogłębiał.
Justin przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie i objął ramieniem nie przestając
zachłannie całować. To było jak ich pierwszy pocałunek, pierwszy pocałunek po
długim czasie rozłąki.
-Kocham cię – szepnął, kiedy się od
niej odsunął.
-Ja ciebie też – uśmiechnęła się. -
Wróćmy do domu, jest strasznie zimno – stwierdziła.
-Już nigdy się nie rozstawajmy. To
zabija mnie od środka.
-Ja też nie mogę bez ciebie żyć.
-A jeśli to będzie moje...
-Shhh – położyła mu palec na
ustach. - Jeśli okaże się, że to twoje dziecko, to zrobisz wszystko, żeby miało
to czego mu będzie trzeba. Będziesz się nim opiekować tak dobrze, jak
opiekujesz się Jonathanem.
-Ale...
-Nie przerywaj mi – upomniała go. -
Musisz mi tylko obiecać, że to nie zmieni niczego między nami, że będziesz mnie
kochał, że już nigdy mnie nie zdradzisz, nigdy mnie nie skrzywdzisz, nie
okłamiesz. Musisz mi obiecać, że między nami wszystko będzie takie jak dawniej
– powiedziała patrząc mu głęboko w oczy.
Nie
usłyszała odpowiedzi. Chłopak zaskoczył ją swoim zachowaniem i bez uprzedzenia
wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Położył delikatnie na łóżku i rozpoczął
powolną i swobodną wędrówkę po jej ciele odkrywając jego części i składając na
nich drobne pocałunki. Shaylon się nie opierała. Pragnęła tego tak samo jak on.
Kochała go. I może była naiwna, że mu wybaczyła, może nie powinna. Nadal się
bała, że znów będzie cierpieć. Ale miłość do Justina była tak silna, że gdy
tylko przy nim była, patrzyła mu w oczy, wszystkie obawy odchodziły w
niepamięć.
*
Bo
widzisz, jeśli naprawdę kogoś kochasz, to nie zrezygnujesz z niego nigdy.
Choćby nie wiem co zrobił, gdzie był i z kim był. Zawsze wracasz, nieważne
jakby Cię zranił. Czekasz i zastanawiasz się co teraz robi, gapisz się całymi
dniami na telefon, oczekując że zadzwoni. Jeśli kogoś kochasz, to o niego
walczysz. Bezwarunkowo. O niego, o jego szczęście, o to żeby cieszył się każdym
dniem, każdą chwilą. I nie poddajesz się – wiesz, że nie możesz się poddać, bo
TA osoba jest wszystkim co masz na tym świecie, co Cię tu trzyma. Jest czymś
więcej niż tlen, jest sensem każdego Twojego dnia, każdych Twoich wzlotów i
upadków. A gdy upadasz, podnosisz się tylko i wyłącznie dla niej. Tak, to
właśnie jest miłość.
~~~~~~~~~~~~
Długaśny mi ten rozdział wyszedł i chociaż nie jest najlepszej jakości to strasznie mi się podoba.
Nie mogę uwierzyc, że to już prawie koniec tego opowiadania i najchętniej wymyśliłabym jakiś dalszy ciąg, ale wiem, że to już nie ma sensu. Za to mam już napisanych 10 rozdziałów następnego opowiadania, w którym mam nadzieję, że zakochacie się tak jak ja, bo jest to trochę inna historia, inaczej opowiedziana i mam nadzieję, że wam się spodoba i nie mogę się doczekac aż zacznę to opowiadanie publikowac.
Tak w ogóle to miałam ten rozdział dodac dopiero w środę, bo w środę mam urodziny, ale nie mogłam się powstrzymac, dlatego dodaję dzisiaj, a może jak mnie dobrze zmotywujecie komentarzami to w środę pojawi się kolejny rozdział :)
Kocham Was xoxox :*
Boski :))))
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego :)
Cudo! ! Strasznie się cieszę że już między nimi się ułożyło :) Nie mogę.doczekać się następnego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńdawaj dawaj :* kochamy cię a rozdział jest najlepszy :*********
OdpowiedzUsuńWspaniały :*
OdpowiedzUsuńJEST W CZYM PRZEPRASZAM ? CZY ON SOBIE JAJA ROBI XDD
OdpowiedzUsuńjldsafjsdf świetny rozdział <3
ASDFGHJK! *___*
OdpowiedzUsuńMoment kiedy Shaylon rzuca się w ramiona Justina ( plus w tle gra Hurts,mój ulubiony zespół) jest EPICKI! Uwielbiam, kocham, po prostu ahhh takie momenty. Aż miałam ciary na rękach. A ten ostatni tekst "Bo widzisz, jeśli..." jest piękny i taki prawdziwy. Dziewczyno kocham cię!
<3
Najlepszy :*** Wszystkiego najlepszego ;) i do następnego :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
marzwalczikochaj.blogspot.com
<3
OdpowiedzUsuńHej, wspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńMam pytanie....informujesz ludzi o nowych rozdziałach? jeśli tak to poproszę @Kinia_G_
Świetny rozdział. Kocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPrawie koniec? ;(ojeeeeej. Uwielbiam to opowiadanie.:) uczuciowy ten rozdział:)
OdpowiedzUsuńJejku, jaki cudowny rozdział! <3 Popłakałam się, bo oni są tak perfekcyjni, że nie wyobrażam sobie ich osobno. Shaylon jest kochana! Być może Justin ma dziecko z inną kobietą a ona nie zostawiła go tylko chce mu pomóc! Ta scena przed domem jest genialna, taka słodka ;') Oni już zawsze muszą być razem, definitywnie <3 I nie mogę się już doczekać kolejnego opowiadania, ale na pewno będzie tak genialne jak to ❤ Chociaż to wiąże się z końcem tego, co jest straszne, bo to fanfiction jest najlepsze! Strasznie nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;) Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńI gdybyś nie dodała jednak tego rozdziału w środę, to wszystkiego najlepszego! <3 Spełnienia marzeń i czego tylko sobie zapragniesz ;') buziaki xx
cudowny! oj Justin ty rozrabiako >.< w ciąży, co?! no ej na pewno nie! :o
OdpowiedzUsuńJeju cudny rozdział! <3 tylko żeby ta dziwka nie była z nim w ciąży jednak..no błagam.. @HugForBiebs
OdpowiedzUsuńKochammm :))))
OdpowiedzUsuńnie moge doczekać sie nowego opowiadania, lubię twoje styl pisania.
A ja mam we wtorek :) WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, SPELNIENIA MARZEN BY WSZYSTKO W ZYCIU CI WYSZŁO, DUZO UŚMIECHU I MILOSCI I OCZYWISCIE WENY !!
jejku jaki piękny rozdział <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że ona nie jest w ciąży...
I dlaczego taka miłość nie zdarza się w naszym świecie, realnym?
OdpowiedzUsuńPiękne. Moje ulubione opowiadanie :*
Najlepszy rozdział ! *__*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
Już jestem! :)
OdpowiedzUsuńWiem, że czeka na mnie jeszcze jedne rozdział, ale chcę najpierw skomentować ten. I przy okazji, jeśli dziś mi się nie uda przeczytać rozdziału 51, to życzę Ci Wszystkiego Najlepszego! Nie wiem ile wiosen masz już za sobą, ale mam nadzieję, że były one cudowne, a te kolejne niech będą jeszcze lepsze. Rozwija swoją pasję, którą jest pisanie. Nie poddawaj się i rób to tylko i wyłącznie dla siebie. Miej zawsze dużo weny i czasu na pisanie. Niech spełnią się wszystkie Twoje marzenia. I tradycyjnie, dużo zdrowia, uśmiechu na twarzy i szczęścia! Najlepszego, kochana! <3 <3
A teraz na spokojnie mogę przejść do rozdziału. :D
Ten moment z albumem był naprawdę uroczy, słodki i wzruszający. Justin nieświadomie pokazał Shaylon jak bardzo mu na niej zależy. I na rodzinie. Dobrze, że dziewczyna to zobaczyła, bo teraz jest jeszcze lepiej.
Nie myślałam, że ta kobieta z romansu będzie chciała coś od Justina. Tym mnie bardzo zaskoczyłaś, a potem się domyśliłam, że jest w ciąży. Mam cichą nadzieję, że go okłamała, albo to dziecko nie jest jego. Wtedy Justinowi Shaylon będzie łatwiej. No ale zobaczymy. Ta kobieta jest wredna i okropna. Ja nie wiem jak Justin mógł jej ulec. xd.
Myślałam, że Shaylon obrazi się na Justina, zacznie na niego krzyczeć i w ogóle. A ona pokazała, że on może zawsze na nią liczyć. To piękne, że postanowiła mu pomóc. Pewnie dla Justina to wiele znaczy.
Dobrze, że za nim pobiegła. Wreszcie wie, że ona go kocha, że teraz już zawsze będą razem, będą sobie pomagać, nigdy siebie nie zostawią. Cudownie. <3
Rozdział zakończył się idealnie. Cudowne zakończenie. Czekałam na to. Bardziej niż oni. :D
Pozdrawiam :*
P.S. Zapraszam do siebie. :)
www.otchlan-czasu.blogspot.com