14.2.14

Czterdziesty dziewiąty



            Jakie to trudne. Zupełnie jakbyś traciła grunt pod nogami. Znajoma droga, znajome słowa, zapachy i smaki, które sprawiały, że czułaś się bezpiecznie… i postanowienie, by położyć temu wszystkiemu kres. I to poczucie, że w przeciwnym razie będziesz tkwić w miejscu i nic się nie wydarzy, że będziesz tylko udawać, że żyjesz. Ale czy miłość, która tak się kończy, rzeczywiście nią była?

*

            Rano brunetka obudziła się wypoczęta, pomimo tego, że spała tylko kilka godzin. Przez połowę nocy rozmawiała z Jasonem, który został u niej na noc i spał w pokoju gościnnym. Dzięki przyjacielowi Shaylon zrozumiała wiele rzeczy. Choć ta decyzja była trudna, to dziewczyna zdecydowała się porozmawiać z Justinem, wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Bolało ją to, że Justin dopuścił się zdrady, ale mimo wszystko przecież nadal go kochała.
            Kiedy tylko się obudziła, poszła do Jonathana, który już nie spał i wzięła go na ręce. Później poszła obudzić chłopców i zeszła na dół. Myślała, że Jason śpi, jednak zobaczyła go w kuchni przygotowującego śniadanie. Miał na sobie jedynie bokserki, ale nikogo to nie krępowało, byli przecież przyjaciółmi.
-Dzień dobry – przywitała się i posadziła Jonathana w foteliku. - Dawno nikt nie przygotował dla mnie śniadania – uśmiechnęła się.
-Muszę ci się jakoś odwdzięczyć za to, że mnie przenocowałaś.
-Oj przestań – machnęła ręką. - A co tam pichcisz?
-Omlet, moje popisowe danie – powiedział dumnie. - Jessica zawsze mnie chwaliła – brunet nieco posmutniał. Dziewczyna do niego podeszła i położyła mu dłoń na ramieniu.
-Długo już nie jesteście razem? - zapytała gryząc kawałek ciasteczka.
-Dla mnie to prawie wieczność – westchnął. - Dzisiaj będzie 204 dni odkąd odeszła – powiedział spuszczając głowę, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Powiedziałeś, że Jessica jest w ósmym miesiącu ciąży – przypomniała sobie.
-Nie musisz o tym wspominać.
-Jason, ale ty jesteś głupi – zaśmiała się. - Naprawdę nie wydaje ci się to wszystko dziwne? Jessica poznaje chłopaka i od razu zachodzi z nim w ciążę, a właściwie jeszcze go nie zna i już jest z nim w ciąży.
-Do czego zmierzasz? - zapytał nadal niczego nie rozumiejąc.
-Jason, ona jest z tobą w ciąży, z tobą, nie z jakimś innym facetem – stwierdziła z uśmiechem. - 204 dni to nie jest nawet nie jest siedem miesięcy.
-Nadal nie rozumiem – zmarszczył czoło.
-Jason! Ogarnij się! Jessica jest w ósmym miesiącu ciąży, a skoro od sześciu miesięcy nie jesteście razem, to musiałaby cię zdradzić, żeby to nie było twoje dziecko, a raczej o to ją nie podejrzewasz...
-Jaki ja jestem głupi – zaśmiał się. - Jak mogłem tego nie zauważyć?
-Jason, uspokój się – złapała go za rękę.
-To może być moje dziecko – rozpromienił się. Pocałował Shaylon w czoło, wziął na ręce i zaczął nią kręcić dookoła własnej osi, zaczęli się śmiać, a mały Jonathan siedzący w foteliku zaczął bić brawo. - Jesteś cudowna, wiesz? - po raz kolejny pocałował ją w czoło.
-Wariat – zaśmiała się.
-Przepraszam, że przeszkadzam – usłyszeli głos dobiegający z progu kuchni.
-Tata! - ucieszył się chłopczyk, a szatyn wszedł do pomieszczenia i wziął go na ręce. Brunetka odsunęła się od przyjaciela.
-Drzwi były otwarte. Za chwilę wyjeżdżam na kilka dni i chciałem zobaczyć Jonathana. Ale jeśli przeszkadzam to już idę.
-Nie przeszkadzasz – powiedziała cicho.
            Shaylon widziała jak szatyn patrzy na Jasona. Jednak dziewczyna nie przejęła się tym, nie robiła nic złego. Domyślała się jak to wszystko mogło wyglądać. Spojrzała na swojego przyjaciela stojącego w samych bokserkach i na Justina, który był gotowy rzucić się na niego z pięściami. Miała ochotę parsknąć śmiechem.
-Poznajcie się – odezwała się w końcu. - To jest Justin, Justin to jest Jason – kiedy podali sobie ręce, można było mieć wrażenie, że w ich oczach przeskakiwały iskry nienawiści.
-To ja już będę leciał – stwierdził wkładając Jonathana do fotelika. Udał się w kierunku wyjścia, a Shaylon spojrzała na Jasona, po czym pobiegła za szatynem.
-Justin, poczekaj – powiedziała, a ten się odwrócił. - Jason to mój przyjaciel, nic więcej nas nie łączy – wyjaśniła.
-Nie musisz mi się tłumaczyć – stwierdził obojętnie.
-Nie muszę, ale chcę – uśmiechnęła się. - Jak wrócisz, chciałabym z tobą porozmawiać.
-Spokojnie, dam ci rozwód jeśli będziesz chciała, zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Liczę tylko na to, że nadal będę mógł się widywać od czasu do czasu z Jonathanem – powiedział zasmucony.
            Shaylon nie wiedziała co powiedzieć, była zaskoczona słowami szatyna. Chciała mu wyjaśnić, że nie chce się rozwodzić. Chciała mu powiedzieć, że mu wybaczy, że da mu drugą szansę, tylko potrzebuje trochę czasu. Jednak nie zdążyła tego powiedzieć, gdyż szatyn bez słowa wyszedł z budynku.

*

            Rozmowa z Jasonem bardzo pomogła dziewczynie i tak naprawdę gdyby nie to, Shaylon pewnie nigdy nie zrozumiałaby zachowania Justina, a teraz zrozumiała jego postępowanie. Nie była pewna czy ponownie mu zaufa i czy jeszcze kiedykolwiek będzie tak jak kiedyś. Chciała to naprawić, chciała to zrobić dla Jonathana, ale również dla siebie.
            Teraz Justin wyjechał, więc Shaylon miała mnóstwo czasu na przemyślenia. To był czas, kiedy musiała radzić sobie ze wszystkim sama. Alissa wyjechała z Davidem na urlop, żeby spędzić trochę czasu ze sobą. Oni naprawdę pragnęli mieć dziecko, ale fakt, że ich starania idą na marne sprawiał, że ich relacje się pogorszyły. Jason wyjechał i wiedział, że gdy tylko wróci, będzie musiał odnaleźć Jessicę. Shaylon tak bardzo chciała, żeby mu się ułożyło, żeby zawalczył o najważniejszą osobę w swoim życiu. Na te kilka dni brunetka była zdana na tylko siebie. Chłopcy pomagali jej jak mogli, ale cały dom był na jej głowie. Na domiar wszystkiego Jonathan zachorował – miał wysoką gorączkę i był cały rozpalony.
            Nieprzespane noce, nadmiar obowiązków, zmartwienia – to wszystko powoli wykańczało Shaylon. Była osłabiona i nawet nie przypuszczała, że fakt, że ostatnio się zaniedbała, tak wpłynie na jej życie.
            Zbliżał się wieczór, Shaylon przygotowywała właśnie kolację. Tylko zakręciło jej się w głowie – zignorowała to. Jednak już krótką chwilę później straciła kontrolę nad swoim ciałem, zemdlała na zimne płytki kuchenne. Była bezradna na swoje osłabienie i tak po prostu straciła przytomność.

*

            Justin był zły na samego siebie, że właśnie w takim momencie musiał wyjechać w delegację. Dostał szansę od Shaylon, a przynajmniej tak zrozumiał ich ostatnią rozmowę. Żałował, naprawdę tego żałował i nie wiedział jak mógłby to naprawić, ale teraz czuł, że naprawdę dostał szansę, jakiś znak.
            Na delegacji miał spędzić kilka dni, ale nie mógł się doczekać kiedy wróci do domu i porozmawia z Shaylon. Kupił dla niej mały drobiazg i miał cichą nadzieję na to, że wszystko będzie jak kiedyś.
            W przedostatni dzień wyjazdu do Justina zadzwonił roztrzęsiony Kevin, a to czego się dowiedział ścięło go z nóg. Nawet się nie zastanawiał, od razu wsiadł w samochód i postanowił wrócić do domu, do Shaylon.

*

            Brunetka obudziła się dopiero w szpitalu i przez pierwsze kilka chwil nie wiedziała co się wydarzyło. Jedyna myśl, która zaprzątała jej głowę była taka, że umarła, ale powoli otworzyła oczy, oślepiło ją jaskrawe światło, ale po chwili przyzwyczaiła się do rażącego oświetlenia pomieszczenia, w którym się znajdowała. Zobaczyła Justina siedzącego przy jej łóżku i mimowolnie się uśmiechnęła. Nadal była bardzo osłabiona. Zauważyła kroplówkę przypiętą do jej ręki, nie rozumiała jak do tego doszło, ale wiedziała, że prawdopodobnie sama na to pozwoliła.
-Długo spałam? - zapytała słabym głosem.
-Całą noc i cały dzień – odpowiedział. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie martwiłem – westchnął.
-Co z Jonathanem? Gdzie on teraz jest? - przeraziła się.
-Spokojnie, moja mama się nim zajęła, chłopcy też są u niej. Jest już późno, więc zawiozłem ich do domu, ale przez cały czas tutaj byli i się o ciebie martwili.
-A co z twoja pracą, przecież miałeś wrócić dopiero za kilka dni?
-Jak Kevin tylko do mnie zadzwonił, od razu wsiadłem w samochód i przyjechałem. Nawet nie wiesz jak się przestraszyłem. Nie wiedziałem, że jesteś aż tak przemęczona, gdybym wiedział, nie wyjechałbym – stwierdził.
-Nic mi nie jest, po prostu nie zjadłam śniadania i zasłabłam – westchnęła.
-Shaylon, rozmawiałem z lekarzem. To nie jest kwestia tego, że nie zjadłaś śniadania. Ty chyba od jakiegoś czasu w ogóle nic nie jesz – zmartwił się.
-Trochę o siebie zadbam i wszystko wróci do normy.
-O nie – pokręcił głową. - To ja o ciebie zadbam – uśmiechnął się. - Oczywiście jeśli się zgodzisz. Mógłbym spać w pokoju gościnnym. Pomógłbym ci, bo wiem, że jest ci ciężko i to wszystko moja wina – posmutniał.
-Justin – szepnęła szukając dłonią jego dłoni.
-Wybaczysz mi kiedyś? - zapytał drżącym głosem.
-Wiem, że żałujesz – westchnęła i przymknęła powieki. - Nie umiem udawać, że to mnie nie boli, że wszystko jest ok. Ale nie mogę też powiedzieć ci, żebyś zniknął z mojego życia, bo nadal cię kocham – wyznała drżącym głosem. - Jason mi uświadomił, że powinnam dać ci szansę, bo na to zasługujesz. Minie jeszcze trochę czasu zanim ci zaufam, ale chciałabym spróbować. Chociażby dla naszego syna – uśmiechnęła się nieśmiało.
-Naprawdę? - zapytał uważnie jej się przyglądając.
-Może warto spróbować?
-Nie chcę cię do niczego zmuszać. Wiem, że nie będzie tak jak dawniej, bo wszystko spieprzyłem. Ty i Jonathan jesteście dla mnie najważniejsi, dlatego chciałbym się wami zaopiekować. Chciałbym udowodnić ci, że nadal cię kocham.
            Brunetka lekko się uśmiechnęła i mocniej ścisnęła rękę chłopaka. Kiedy patrzyła w jego oczy, wiedziała, że on tego wszystkiego bardzo żałuje, że chciałby cofnąć czas i pójść inną drogą. Kochała go, bardzo mocno i miała nadzieję, że czas pozwoli im na nowo zrozumieć znaczenie miłości.

*

            W życiu stale szukamy wytłumaczenia. Marnujemy czas, usiłując się dowiedzieć dlaczego. Ale czasami nie ma żadnego dlaczego. I jakkolwiek smutno by to brzmiało, do tego właśnie sprowadza się całe wytłumaczenie.


~~~~~~~~~~~~
Jak się cieszę, że udało mi się dzisiaj dodac ten rozdział, tak w Walentynki... może nie jest zbyt romantyczny i nawet taki nie miał byc, ale w sumie to mi się podoba. 
Smutno mi tylko z jednego powodu - mam wrażenie, że coraz mniej osób czyta to opowiadanie i jest coraz mniej komentarzy pod rozdziałami i w ogóle...no tak smutno mi, bo się staram, a widocznie nie wszystkim się to podoba.
No ale mniejsza o to, cieszę się, że mam wiernych czytelników, którzy czytają moje opowiadanie i zawsze pozostawiają po sobie komentarz. 
Dzisiaj zaczynają mi się ferie, więc może szybciej dodam kolejny rozdział. :)
Pozdrawiam, do następnego :) <3

18 komentarzy:

  1. Um.. nie wiem od czego zacząć... Czytam twoje opowiadania od zawsze, jak jeszcze pisałaś na onecie, jeśli si€ nie mylę... Wiem, że nie komentuję, ale chyba zacznę, bo wiem, jak to jest być niedocenionym przez czytelników. Jak nie wiesz, co myślą o tym co piszesz. Rozdział jak zwykle świetny. Bardzo się cieszę, że mu wybaczyła, chociaż jak pisałam z tobą na tt to nie chciałam haha. Mam nadzieję, że następny dodasz jak najszybciej x
    Kocham,
    @iluvourkidrauhl
    + zapraszam na moje tłumaczenie ff o Justinie :)
    tlumaczenie-bestofbothworlds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział,przeczytałam twoje całe opowiadanie w 3 dni i strasznie mi się podoba.Uważm,że jesteś świetną pisarką i masz świetne pomysły oby tak dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ;* swietny prezent na walentynki ...
    Jestem z toba i mimo ze niekiedy nie komentuje bo nie moge to jestem

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo romantyczny, wspaniały <3. Jak ty <3. Mam nadzieję, że Shaylon i Justinowi się ułoży, a Jason odnajdzie Jessicę i będą chodzić na poczwórne randki <3.

    OdpowiedzUsuń
  5. ASDFGHJ TO TAKIE SŁODKIE! Wtedy kiedy Justin do niej przyjechał od razu, ja po prostu... no sama nie wiem.. odsunęłam się od laptopa i zrobiłam wielkie "AWWWW!" aż się na mnie mama dziwnie gapiła. Bo to po prostu ahhh! ej, ale z tym szpitalem to chyba nie na poważnie co? Ale by było gdyby Shaylon była na coś chora, oby nie ;o
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, kocham x

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział. Cieszę się że mu wybaczyła. Mam nadzieje że to tylko przemeczenie nic poważnego. Czytam od początku twoje opowiadania i każde jest coraz lepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekałam na ten moment! Podoba mi się jak w opowiadaniu są jakieś dramy i kłótnie ale jeszcze bardziej podobają mi się sceny gdy się godzą :D

    OdpowiedzUsuń
  8. ciesze się, że się pogodzili :D

    OdpowiedzUsuń
  9. O_O skhsfbvasdgvfsd k*.* Jesteś niesamowita <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejuuu, jaki cudowny rozdział! <3 Jak Justin od razu do niej pojechał to normalnie umierałam ze szczęścia ;) Taki kochany. I wreszcie znowu będą razem! Oni są tacy idealni, perfekto <3 Już nie mogę się doczekać kolejnego ;) Buziaki xx
    I tak Ci zazdroszcze, że zaczynaja Ci się ferie ;) Mi się wlaśnie kończą ;'(

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział, mam nadzieje że Justin już nic nie wywinie i będzie w miarę grzeczny :d

    OdpowiedzUsuń
  12. Awwww Justin musi sie baaaardziej postarać i udowodnić że znów nie ulegnie jakiejś lasencji xd
    czytam i komentuje zawsze :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Za kazdym razem proszę o rozdział bez mojego płaczu... wciąż czekam. Świetny rozdział mam nadzieje że opowiadanie skonczy sie happy endem

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja zawsze czytam i komentuję Twoje rozdziały. Czasami z opóźnieniem, ale zawsze. :) Wiem, że przykro jest, gdy liczba komentarzy maleje, ale najważniejsi są ci stali czytelnicy. :)
    Rozdział bardzo mi się spodobał, jest taki wyjątkowy i ciepły. Wiem, że nie można tak powiedzieć o rozdziale, ale już trudno. Ja tak lubię. :D
    Ten poranek z Jasonem bardzo mi się spodobał. To było bardzo przyjacielskie. No i dowiedział się, że to jest jego dziecko. Może odzyska Jessicę? Mam nadzieję. :) Ta sytuacja dla Justina wyglądała dwuznacznie, ale dobrze, że nie zrobił o to żadnej awantury. Dobrze się zachował. :)
    Biedna Shaylon. Tak bardzo się przemęcza. Ma tyle spraw na głowie, że aż do szpitala trafiła. Ale dzięki temu Justin do niej przyjechał z delegacji i w ten sposób pokazał jej, że mu na niej zależy. I wreszcie dała mu drugą szansę! Jak ja się cieszę! Czuję, że teraz będzie już tylko lepiej. Musi być! :)
    Ten moment w szpitalu był przełomowy i jak dla mnie, wzruszający. Najlepszy! Cudowny! :)
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate