Jakie
to trudne. Zupełnie jakbyś traciła grunt pod nogami. Znajoma droga, znajome
słowa, zapachy i smaki, które sprawiały, że czułaś się bezpiecznie… i
postanowienie, by położyć temu wszystkiemu kres. I to poczucie, że w przeciwnym
razie będziesz tkwić w miejscu i nic się nie wydarzy, że będziesz tylko udawać,
że żyjesz. Ale czy miłość, która tak się kończy, rzeczywiście nią była?
*
Rano
brunetka obudziła się wypoczęta, pomimo tego, że spała tylko kilka godzin.
Przez połowę nocy rozmawiała z Jasonem, który został u niej na noc i spał w
pokoju gościnnym. Dzięki przyjacielowi Shaylon zrozumiała wiele rzeczy. Choć ta
decyzja była trudna, to dziewczyna zdecydowała się porozmawiać z Justinem,
wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Bolało ją to, że Justin dopuścił się
zdrady, ale mimo wszystko przecież nadal go kochała.
Kiedy
tylko się obudziła, poszła do Jonathana, który już nie spał i wzięła go na
ręce. Później poszła obudzić chłopców i zeszła na dół. Myślała, że Jason śpi,
jednak zobaczyła go w kuchni przygotowującego śniadanie. Miał na sobie jedynie
bokserki, ale nikogo to nie krępowało, byli przecież przyjaciółmi.
-Dzień dobry – przywitała się i
posadziła Jonathana w foteliku. - Dawno nikt nie przygotował dla mnie śniadania
– uśmiechnęła się.
-Muszę ci się jakoś odwdzięczyć za
to, że mnie przenocowałaś.
-Oj przestań – machnęła ręką. - A
co tam pichcisz?
-Omlet, moje popisowe danie –
powiedział dumnie. - Jessica zawsze mnie chwaliła – brunet nieco posmutniał.
Dziewczyna do niego podeszła i położyła mu dłoń na ramieniu.
-Długo już nie jesteście razem? -
zapytała gryząc kawałek ciasteczka.
-Dla mnie to prawie wieczność –
westchnął. - Dzisiaj będzie 204 dni odkąd odeszła – powiedział spuszczając
głowę, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Powiedziałeś, że Jessica jest w
ósmym miesiącu ciąży – przypomniała sobie.
-Nie musisz o tym wspominać.
-Jason, ale ty jesteś głupi –
zaśmiała się. - Naprawdę nie wydaje ci się to wszystko dziwne? Jessica poznaje
chłopaka i od razu zachodzi z nim w ciążę, a właściwie jeszcze go nie zna i już
jest z nim w ciąży.
-Do czego zmierzasz? - zapytał nadal
niczego nie rozumiejąc.
-Jason, ona jest z tobą w ciąży, z
tobą, nie z jakimś innym facetem – stwierdziła z uśmiechem. - 204 dni to nie
jest nawet nie jest siedem miesięcy.
-Nadal nie rozumiem – zmarszczył
czoło.
-Jason! Ogarnij się! Jessica jest w
ósmym miesiącu ciąży, a skoro od sześciu miesięcy nie jesteście razem, to
musiałaby cię zdradzić, żeby to nie było twoje dziecko, a raczej o to ją nie
podejrzewasz...
-Jaki ja jestem głupi – zaśmiał
się. - Jak mogłem tego nie zauważyć?
-Jason, uspokój się – złapała go za
rękę.
-To może być moje dziecko –
rozpromienił się. Pocałował Shaylon w czoło, wziął na ręce i zaczął nią kręcić
dookoła własnej osi, zaczęli się śmiać, a mały Jonathan siedzący w foteliku
zaczął bić brawo. - Jesteś cudowna, wiesz? - po raz kolejny pocałował ją w
czoło.
-Wariat – zaśmiała się.
-Przepraszam, że przeszkadzam –
usłyszeli głos dobiegający z progu kuchni.
-Tata! - ucieszył się chłopczyk, a
szatyn wszedł do pomieszczenia i wziął go na ręce. Brunetka odsunęła się od
przyjaciela.
-Drzwi były otwarte. Za chwilę
wyjeżdżam na kilka dni i chciałem zobaczyć Jonathana. Ale jeśli przeszkadzam to
już idę.
-Nie przeszkadzasz – powiedziała
cicho.
Shaylon
widziała jak szatyn patrzy na Jasona. Jednak dziewczyna nie przejęła się tym,
nie robiła nic złego. Domyślała się jak to wszystko mogło wyglądać. Spojrzała
na swojego przyjaciela stojącego w samych bokserkach i na Justina, który był
gotowy rzucić się na niego z pięściami. Miała ochotę parsknąć śmiechem.
-Poznajcie się – odezwała się w końcu.
- To jest Justin, Justin to jest Jason – kiedy podali sobie ręce, można było
mieć wrażenie, że w ich oczach przeskakiwały iskry nienawiści.
-To ja już będę leciał – stwierdził
wkładając Jonathana do fotelika. Udał się w kierunku wyjścia, a Shaylon spojrzała
na Jasona, po czym pobiegła za szatynem.
-Justin, poczekaj – powiedziała, a
ten się odwrócił. - Jason to mój przyjaciel, nic więcej nas nie łączy –
wyjaśniła.
-Nie musisz mi się tłumaczyć –
stwierdził obojętnie.
-Nie muszę, ale chcę – uśmiechnęła
się. - Jak wrócisz, chciałabym z tobą porozmawiać.
-Spokojnie, dam ci rozwód jeśli
będziesz chciała, zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Liczę tylko na to, że
nadal będę mógł się widywać od czasu do czasu z Jonathanem – powiedział
zasmucony.
Shaylon
nie wiedziała co powiedzieć, była zaskoczona słowami szatyna. Chciała mu
wyjaśnić, że nie chce się rozwodzić. Chciała mu powiedzieć, że mu wybaczy, że
da mu drugą szansę, tylko potrzebuje trochę czasu. Jednak nie zdążyła tego
powiedzieć, gdyż szatyn bez słowa wyszedł z budynku.
*
Rozmowa
z Jasonem bardzo pomogła dziewczynie i tak naprawdę gdyby nie to, Shaylon
pewnie nigdy nie zrozumiałaby zachowania Justina, a teraz zrozumiała jego
postępowanie. Nie była pewna czy ponownie mu zaufa i czy jeszcze kiedykolwiek
będzie tak jak kiedyś. Chciała to naprawić, chciała to zrobić dla Jonathana,
ale również dla siebie.
Teraz
Justin wyjechał, więc Shaylon miała mnóstwo czasu na przemyślenia. To był czas,
kiedy musiała radzić sobie ze wszystkim sama. Alissa wyjechała z Davidem na
urlop, żeby spędzić trochę czasu ze sobą. Oni naprawdę pragnęli mieć dziecko,
ale fakt, że ich starania idą na marne sprawiał, że ich relacje się pogorszyły.
Jason wyjechał i wiedział, że gdy tylko wróci, będzie musiał odnaleźć Jessicę. Shaylon
tak bardzo chciała, żeby mu się ułożyło, żeby zawalczył o najważniejszą osobę w
swoim życiu. Na te kilka dni brunetka była zdana na tylko siebie. Chłopcy
pomagali jej jak mogli, ale cały dom był na jej głowie. Na domiar wszystkiego
Jonathan zachorował – miał wysoką gorączkę i był cały rozpalony.
Nieprzespane
noce, nadmiar obowiązków, zmartwienia – to wszystko powoli wykańczało Shaylon.
Była osłabiona i nawet nie przypuszczała, że fakt, że ostatnio się zaniedbała,
tak wpłynie na jej życie.
Zbliżał
się wieczór, Shaylon przygotowywała właśnie kolację. Tylko zakręciło jej się w
głowie – zignorowała to. Jednak już krótką chwilę później straciła kontrolę nad
swoim ciałem, zemdlała na zimne płytki kuchenne. Była bezradna na swoje
osłabienie i tak po prostu straciła przytomność.
*
Justin
był zły na samego siebie, że właśnie w takim momencie musiał wyjechać w
delegację. Dostał szansę od Shaylon, a przynajmniej tak zrozumiał ich ostatnią
rozmowę. Żałował, naprawdę tego żałował i nie wiedział jak mógłby to naprawić,
ale teraz czuł, że naprawdę dostał szansę, jakiś znak.
Na
delegacji miał spędzić kilka dni, ale nie mógł się doczekać kiedy wróci do domu
i porozmawia z Shaylon. Kupił dla niej mały drobiazg i miał cichą nadzieję na
to, że wszystko będzie jak kiedyś.
W
przedostatni dzień wyjazdu do Justina zadzwonił roztrzęsiony Kevin, a to czego
się dowiedział ścięło go z nóg. Nawet się nie zastanawiał, od razu wsiadł w
samochód i postanowił wrócić do domu, do Shaylon.
*
Brunetka
obudziła się dopiero w szpitalu i przez pierwsze kilka chwil nie wiedziała co
się wydarzyło. Jedyna myśl, która zaprzątała jej głowę była taka, że umarła,
ale powoli otworzyła oczy, oślepiło ją jaskrawe światło, ale po chwili
przyzwyczaiła się do rażącego oświetlenia pomieszczenia, w którym się
znajdowała. Zobaczyła Justina siedzącego przy jej łóżku i mimowolnie się
uśmiechnęła. Nadal była bardzo osłabiona. Zauważyła kroplówkę przypiętą do jej
ręki, nie rozumiała jak do tego doszło, ale wiedziała, że prawdopodobnie sama
na to pozwoliła.
-Długo spałam? - zapytała słabym
głosem.
-Całą noc i cały dzień –
odpowiedział. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie martwiłem – westchnął.
-Co z Jonathanem? Gdzie on teraz
jest? - przeraziła się.
-Spokojnie, moja mama się nim
zajęła, chłopcy też są u niej. Jest już późno, więc zawiozłem ich do domu, ale
przez cały czas tutaj byli i się o ciebie martwili.
-A co z twoja pracą, przecież
miałeś wrócić dopiero za kilka dni?
-Jak Kevin tylko do mnie zadzwonił,
od razu wsiadłem w samochód i przyjechałem. Nawet nie wiesz jak się
przestraszyłem. Nie wiedziałem, że jesteś aż tak przemęczona, gdybym wiedział,
nie wyjechałbym – stwierdził.
-Nic mi nie jest, po prostu nie
zjadłam śniadania i zasłabłam – westchnęła.
-Shaylon, rozmawiałem z lekarzem.
To nie jest kwestia tego, że nie zjadłaś śniadania. Ty chyba od jakiegoś czasu
w ogóle nic nie jesz – zmartwił się.
-Trochę o siebie zadbam i wszystko
wróci do normy.
-O nie – pokręcił głową. - To ja o
ciebie zadbam – uśmiechnął się. - Oczywiście jeśli się zgodzisz. Mógłbym spać w
pokoju gościnnym. Pomógłbym ci, bo wiem, że jest ci ciężko i to wszystko moja
wina – posmutniał.
-Justin – szepnęła szukając dłonią
jego dłoni.
-Wybaczysz mi kiedyś? - zapytał
drżącym głosem.
-Wiem, że żałujesz – westchnęła i
przymknęła powieki. - Nie umiem udawać, że to mnie nie boli, że wszystko jest
ok. Ale nie mogę też powiedzieć ci, żebyś zniknął z mojego życia, bo nadal cię
kocham – wyznała drżącym głosem. - Jason mi uświadomił, że powinnam dać ci
szansę, bo na to zasługujesz. Minie jeszcze trochę czasu zanim ci zaufam, ale
chciałabym spróbować. Chociażby dla naszego syna – uśmiechnęła się nieśmiało.
-Naprawdę? - zapytał uważnie jej
się przyglądając.
-Może warto spróbować?
-Nie chcę cię do niczego zmuszać.
Wiem, że nie będzie tak jak dawniej, bo wszystko spieprzyłem. Ty i Jonathan
jesteście dla mnie najważniejsi, dlatego chciałbym się wami zaopiekować.
Chciałbym udowodnić ci, że nadal cię kocham.
Brunetka
lekko się uśmiechnęła i mocniej ścisnęła rękę chłopaka. Kiedy patrzyła w jego
oczy, wiedziała, że on tego wszystkiego bardzo żałuje, że chciałby cofnąć czas
i pójść inną drogą. Kochała go, bardzo mocno i miała nadzieję, że czas pozwoli
im na nowo zrozumieć znaczenie miłości.
*
W
życiu stale szukamy wytłumaczenia. Marnujemy czas, usiłując się dowiedzieć
dlaczego. Ale czasami nie ma żadnego dlaczego. I jakkolwiek smutno by to
brzmiało, do tego właśnie sprowadza się całe wytłumaczenie.
~~~~~~~~~~~~
Jak się cieszę, że udało mi się dzisiaj dodac ten rozdział, tak w Walentynki... może nie jest zbyt romantyczny i nawet taki nie miał byc, ale w sumie to mi się podoba.
Smutno mi tylko z jednego powodu - mam wrażenie, że coraz mniej osób czyta to opowiadanie i jest coraz mniej komentarzy pod rozdziałami i w ogóle...no tak smutno mi, bo się staram, a widocznie nie wszystkim się to podoba.
No ale mniejsza o to, cieszę się, że mam wiernych czytelników, którzy czytają moje opowiadanie i zawsze pozostawiają po sobie komentarz.
Dzisiaj zaczynają mi się ferie, więc może szybciej dodam kolejny rozdział. :)
Pozdrawiam, do następnego :) <3
Podoba mi sie :)))))
OdpowiedzUsuńUm.. nie wiem od czego zacząć... Czytam twoje opowiadania od zawsze, jak jeszcze pisałaś na onecie, jeśli si€ nie mylę... Wiem, że nie komentuję, ale chyba zacznę, bo wiem, jak to jest być niedocenionym przez czytelników. Jak nie wiesz, co myślą o tym co piszesz. Rozdział jak zwykle świetny. Bardzo się cieszę, że mu wybaczyła, chociaż jak pisałam z tobą na tt to nie chciałam haha. Mam nadzieję, że następny dodasz jak najszybciej x
OdpowiedzUsuńKocham,
@iluvourkidrauhl
+ zapraszam na moje tłumaczenie ff o Justinie :)
tlumaczenie-bestofbothworlds.blogspot.com
Cudowny rozdział,przeczytałam twoje całe opowiadanie w 3 dni i strasznie mi się podoba.Uważm,że jesteś świetną pisarką i masz świetne pomysły oby tak dalej. :D
OdpowiedzUsuńwspaniały <3
OdpowiedzUsuńSuper ;* swietny prezent na walentynki ...
OdpowiedzUsuńJestem z toba i mimo ze niekiedy nie komentuje bo nie moge to jestem
Bardzo romantyczny, wspaniały <3. Jak ty <3. Mam nadzieję, że Shaylon i Justinowi się ułoży, a Jason odnajdzie Jessicę i będą chodzić na poczwórne randki <3.
OdpowiedzUsuńASDFGHJ TO TAKIE SŁODKIE! Wtedy kiedy Justin do niej przyjechał od razu, ja po prostu... no sama nie wiem.. odsunęłam się od laptopa i zrobiłam wielkie "AWWWW!" aż się na mnie mama dziwnie gapiła. Bo to po prostu ahhh! ej, ale z tym szpitalem to chyba nie na poważnie co? Ale by było gdyby Shaylon była na coś chora, oby nie ;o
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, kocham x
Super rozdział. Cieszę się że mu wybaczyła. Mam nadzieje że to tylko przemeczenie nic poważnego. Czytam od początku twoje opowiadania i każde jest coraz lepsze:)
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten moment! Podoba mi się jak w opowiadaniu są jakieś dramy i kłótnie ale jeszcze bardziej podobają mi się sceny gdy się godzą :D
OdpowiedzUsuńciesze się, że się pogodzili :D
OdpowiedzUsuńCudoowny *__*
OdpowiedzUsuńO_O skhsfbvasdgvfsd k*.* Jesteś niesamowita <3
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńJejuuu, jaki cudowny rozdział! <3 Jak Justin od razu do niej pojechał to normalnie umierałam ze szczęścia ;) Taki kochany. I wreszcie znowu będą razem! Oni są tacy idealni, perfekto <3 Już nie mogę się doczekać kolejnego ;) Buziaki xx
OdpowiedzUsuńI tak Ci zazdroszcze, że zaczynaja Ci się ferie ;) Mi się wlaśnie kończą ;'(
Świetny rozdział, mam nadzieje że Justin już nic nie wywinie i będzie w miarę grzeczny :d
OdpowiedzUsuńAwwww Justin musi sie baaaardziej postarać i udowodnić że znów nie ulegnie jakiejś lasencji xd
OdpowiedzUsuńczytam i komentuje zawsze :))
Za kazdym razem proszę o rozdział bez mojego płaczu... wciąż czekam. Świetny rozdział mam nadzieje że opowiadanie skonczy sie happy endem
OdpowiedzUsuńJa zawsze czytam i komentuję Twoje rozdziały. Czasami z opóźnieniem, ale zawsze. :) Wiem, że przykro jest, gdy liczba komentarzy maleje, ale najważniejsi są ci stali czytelnicy. :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał, jest taki wyjątkowy i ciepły. Wiem, że nie można tak powiedzieć o rozdziale, ale już trudno. Ja tak lubię. :D
Ten poranek z Jasonem bardzo mi się spodobał. To było bardzo przyjacielskie. No i dowiedział się, że to jest jego dziecko. Może odzyska Jessicę? Mam nadzieję. :) Ta sytuacja dla Justina wyglądała dwuznacznie, ale dobrze, że nie zrobił o to żadnej awantury. Dobrze się zachował. :)
Biedna Shaylon. Tak bardzo się przemęcza. Ma tyle spraw na głowie, że aż do szpitala trafiła. Ale dzięki temu Justin do niej przyjechał z delegacji i w ten sposób pokazał jej, że mu na niej zależy. I wreszcie dała mu drugą szansę! Jak ja się cieszę! Czuję, że teraz będzie już tylko lepiej. Musi być! :)
Ten moment w szpitalu był przełomowy i jak dla mnie, wzruszający. Najlepszy! Cudowny! :)
Pozdrawiam. :*