12.1.14

Czterdziesty piąty



            Dwa lata później...

            Przez te dwa lata Shaylon żyła jakby w innej rzeczywistości, nigdy wcześniej nie zaznała tak wiele dobrego, jak dawał jej Justin, jego rodzina i przyjaciele. Dla dziewczyny to było coś naprawdę ważnego, żeby po takiej przeszłości mieć przy sobie kogoś bliskiego, zaufanego, kogoś, na kim zawsze mogła polegać. Marzenie brunetki zaczęło się spełniać. Wykonała pierwszy krok – uciekła z domu i uratowała nie tylko siebie, ale też swoich braci. Zakochała się, choć myślała, że nie będzie w stanie tego zrobić ze względu na to, jak wyglądała jej rodzina i dzieciństwo. To wszystko było dla Shaylon bardzo ważne i dziewczyna niemal uwierzyła w to, że jej życie stało się bajką i że tak już będzie zawsze. Brunetka nie uwierzyła w idealne życie i miała rację, ale przynajmniej się nie rozczarowała, kiedy jej życie ponownie zaczęło się komplikować. Co było nie tak? Jej relacje z Justinem nie układały się najlepiej. Shaylon nie miała pojęcia, co było tego powodem i jak zwykle szukała winy w sobie, zastanawiała się co zrobiła źle i to doprowadziło ją do takiego stanu, że nie mogła przestać o tym myśleć. Justin ją ignorował, nie zwracał uwagi, nie miał nawet czasu z nią porozmawiać. Na początku dziewczyna starała się usprawiedliwić jego zachowanie tym, że jest zapracowany, później jej myśli zaczęły schodzić na zupełnie inny tor i stwierdziła, że w każdym związku tak po prostu bywa, że są dobre i złe chwile. Mieli małe dziecko i może ona sama stała się dla niego mniej atrakcyjna, a może powód jego zachowania był zupełnie inny. W końcu do Shaylon zaczęło docierać to, że Justin po prostu przestał ją kochać i to było najbardziej racjonalne wyjaśnienie, w które brązowooka na początku w ogóle nie chciała wierzyć, jednak z czasem coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu. Trudno jej było się z tym pogodzić, ale wiedziała, że na dłuższą metę coś takiego nie przetrwa, że ich związek prędzej czy później się rozpadnie, choć ona nie chciała do tego dopuścić. Ale co mogła zrobić? Nie mogła być z kimś, kto jej nie kochał, nie mogła patrzeć na Justina mając świadomość tego, że tej już jej nie kocha. Była bezsilna i czuła, że to już koniec, koniec jej wielkiej miłości. Nie chciała tego, ale nie wiedziała co może zrobić, żeby do tego nie dopuścić.

*

            Życie Shaylon i Justina jednak nie było takie idealne jak sobie wyobrażali na początku. Zaczęli wpadać w rutynę, która zaczęła niszczyć ich związek. Justin całymi dniami pracował, wracał do domu zmęczony  nawet nie miał ochoty rozmawiać z dziewczyną. Shaylon natomiast przez cały czas zajmowała się Jonathanem, który niedawno skończył dwa lata. Shaylon myślała, że Justin ją kocha, ale po tym, co ostatnio się działo zaczęła w to wątpić. Przed tym jak związała się z szatynem, wiedziała, że życie dwojga dorosłych ludzi nigdy nie jest różowe, ale nie wiedziała, że to wszystko będzie dla niej aż takie trudne.
            To wszystko zaczęło się niewinnie. Justin zaczął pracować, wszystko było normalnie, minął rok, a oni nawet nie podejrzewali, że coś może zburzyć ich szczęście. Shaylon nawet miała zamiar wrócić do pracy, ale wtedy Kevin poważnie zachorował, a ona nie mogła go zostawić. Miał jakieś powikłania po zwykłym przeziębieniu, ale to okazało się bardziej poważne niż można było podejrzewać. Shaylon przesiadywała godzinami w szpitalu, Max'em i Jonathanem opiekowała się mama Justina. Dziewczyna nie spodziewała się, że fakt, że tak zaniedbała rodzinę przyniesie konsekwencje. Kiedy Kevin wyzdrowiał, wszystko miało wrócić do normy, ale prawda była taka, że Shaylon czuła się obco we własnym domu. Justin pracował więcej niż poprzednio i tłumaczył się tym, że ma więcej obowiązków, ale Shaylon wiedziała, że w tym wszystkim chodzi o coś jeszcze. Nie zadawała pytań, bo myślała, że to w końcu minie, jednak to trwało miesiącami, aż ich wspólne życie tak naprawdę przestało istnieć.
            Ostatnimi czasy jej jedynym wsparciem byli jej młodsi bracia. Kevin, który był już nastolatkiem, miał 16 lat, a Max nie przestawał być beztroskim ośmiolatkiem. Chłopcy bardzo wydorośleli przez wydarzenia ostatnich lat. Szczególnie śmierć ich ojca sprawiła, że chłopcy się zmienili. Może nawet trochę żałowali, że ich ojciec odszedł w poczuciu, że jego synowie go nienawidzą. Już kilka dni po pogrzebie poprosili Shaylon, żeby poszła z nimi na cmentarz. Chyba naprawdę żałowali tego, że nie pożegnali swojego ojca w należyty sposób. Wyrzuty sumienia wywołane po śmierci bliskiej osoby ciężko uciszyć, a czasami nawet jest to niemożliwe.  
            Brunetka siedziała w pokoju Jonathana i się z nim bawiła, kiedy patrzyła na jego uśmiechniętą buzię, jej samej również robiło się weselej. Miała 21 lat i jeszcze kilka lat temu nie przypuszczała nawet, że spotka ją takie szczęście, a teraz miała to wszystko tak blisko.
-Shaylon! Ja wychodzę! - usłyszała głos Kevina, który wparował do pokoju.
-Dobra, ale nie wracaj zbyt późno.
-Przecież wiem – wywrócił oczami.
            Dziewczyna cieszyła się, że jej bracia wyrastają na prawdziwych mężczyzn. Bała się, że nie podoła ich wychowaniu, ale oni nie sprawiali jej żadnych większych problemów. Kevin miał już 16 lat, był w trudnym wielu, ale był dojrzały i odpowiedzialny. Natomiast Max nadal był beztroskim chłopcem, który potrzebował dużo miłości i opieki.
            Była sobota, a dziewczyna siedziała cały czas w domu sama, bo Justin wciąż pracował, a do domu wracał późnymi wieczorami. Shaylon go potrzebowała, nienawidziła samotności i potrzebowała go, żeby wychować syna, żeby czuć się bezpieczna i kochana, a ostatnimi czasy nie mogła na to liczyć ze strony męża. Mogła liczyć na obecność Max'a, choć i ten większość dnia spędzał w szkole albo na podwórku tak jak w tej chwili.
-No i co skarbie? - spojrzała na Jonathana. - Znowu jesteśmy sami – pogłaskała go po główce.
-Mama – powiedział rozbawiony. - Dzie tata? - zapytał.
-W pracy – wyjaśniła, a mały wydymał wargę. - Nie smuć się – pocałowała go w czoło.  - Zadzwonimy do cioci Alissy? - zapytała.
-Tak – rozpromienił się.
            Brunetka zadzwoniła do swojej przyjaciółki, która niedługo później przyjechała. Usiadły w salonie i zaczęły rozmawiać. Żadnej z nich ostatnio się nie układało w życiu i w tej chwili miały tylko siebie.
-A gdzie Justin? - zapytała rozglądając się.
-Jak zwykle w pracy – powiedziała zasmucona.
-Nie powinnaś się na niego złościć, on to robi dla ciebie, dla was.
-Gdyby wiedział czego nam naprawdę potrzeba, to by tu był – głos Shaylon zadrżał.
-Próbowałaś z nim rozmawiać? - zapytała.
-Wiele razy – westchnęła. - On mnie już nie kocha, unika mnie jak tylko może, a ja nie mogę od niego odejść. Tak wiele mu zawdzięczam. Nie chcę, żeby to wszystko się skończyło – po jej policzkach zaczęły płynąc łzy.
-Shaylon! Posłuchaj mnie uważnie. Macie syna, wspaniałego syna. Musisz walczyć dla niego. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym mieć takiego małego brzdąca w domu – zaśmiała się.
-Więc w czym problem?
-Staramy się z Davidem, ale nie wychodzi. A poza tym, nie układa nam się najlepiej – posmutniała.
-Nic nie zniszczy waszej miłości, jesteście idealną parą. A jeśli kiedyś zajdziesz w ciążę, to to dziecko będzie naprawdę wyczekiwane. Wszystko jakoś się ułoży.
-Jaka ironia losu... Potrafimy rozwiązywać swoje wzajemne problemy, ale nie potrafimy uporać się ze swoim życiem. Z tej perspektywy wszystko wygląda zupełnie inaczej. A najgorsze jest to, że jakoś sobie trzeba z tym wszystkim poradzić.
            W ten sposób dziewczynie minęło część popołudnia, a kiedy Shaylon została sama. Kiedy nastał wieczór, dziewczyna wykąpała synka, położyła go spać, po czym spędziła trochę czasu ze swoimi braćmi. Później znalazła trochę czasu dla samej siebie, chociaż niekoniecznie lubiła samotność. Zaparzyła sobie herbatę i wyszła na balkon. Nie wiedziała na czym ma skopić swoje myśli, bo wszystko ją przytłaczało. Kochała Justina i obawiała się tego, że szatyn przestał odwzajemniać jej uczucia. Gdyby faktycznie tak się stało, dziewczyna nie pozwoliłaby na to, żeby Justin się z nią męczył, żeby był z nią tylko ze względu na Jonathana. Pozwoliłaby mu odejść.

*

            Co to znaczy naprawdę kogoś kochać?
            Każdy może mieć zupełnie inną odpowiedź na to pytanie. Jedni uważają, że kochać kogoś, oznacza, że zależy ci na szczęściu tej drugiej osoby bardziej niż na własnym. Drudzy powiedzą, że jeśli kogoś kochasz, powinieneś odczuwać pragnienie poświęcenia wszystkiego, nawet własnego życia, dla tej drugiej osoby. A jeszcze inni powiedzą, że kocha się kogoś tak po prostu, bez względu na wszystko.
            Czasami kiedy miłość jest wielka, nastaje taki moment, że coś zaczyna się psuć, coś zaczyna się walić i tak naprawdę nie liczy się nic. Przestajemy nad sobą panować. A miłość? Co wtedy dzieje się z miłością? Przecież to ona jest najważniejsza. Bez niej nie ma życia. Więc co dzieje się, kiedy miłość odchodzi? Co dzieje się, kiedy ludzie przestają się kochać? Czasami nie można już tego odbudować. Czasami jesteśmy zmuszeni się poddać. Bo czasami trzeba zrobić coś dla szczęścia tej drugiej osoby. Ale nigdy nie należy wątpić w to, czy miłość na pewno istnieje. Ona jest zawsze, w każdej chwili naszego życia, ale my nie zawsze potrafimy ją odkryć.

*

            Szatyn wracał do domu, który ostatnio traktował raczej jak hotel, bo tak rzadko w nim bywał. Z wielu powodów miał ogromne wyrzuty sumienia i nie mógł się ich pozbyć. Pamiętał, jak jeszcze niedawno żył szczęśliwie, wszystko zmieniło się na przestrzeni kilku miesięcy i wiedział, że to tylko i wyłącznie jego wina. Podjechał samochodem pod dom i miał świadomość tego, że to będzie kolejny raz, kiedy będzie musiał patrzeć na cierpienie w oczach Shaylon. Westchnął i oparł głowę na kierownicy. Może powinien z nią szczerze porozmawiać? Chciał tego, ale jednocześnie bardzo się tego bał. Spojrzał na dom i zobaczył Shaylon stojącą na balkonie. Dziewczyna była zamyślona, a po jej policzkach spływały łzy. Justin pluł sobie w brodę, bo był pewien, że dziewczyna płacze z jego powodu. Jeszcze nie tak dawno obiecywał, że nigdy jej nie skrzywdzi, a teraz zachowywał się w tak podły sposób.
            Wysiadł z samochodu i wtedy Shaylon go zobaczyła, patrzyła na niego, a gdyby Justin stał bliżej niej, mógłby zobaczyć ból w jej oczach, mógłby zobaczyć żal, który do niego czuła.
            Chłopak skierował się w stronę domu, na początku nie wiedział co chce zrobić, ale w końcu się zdecydował, zrobił to co czuł. Wszedł do sypialni, gdzie dziewczyna stała i jakby czekała na niego z nadzieją na to, że za chwilę coś się zmieni. Justin bez zastanowienia podszedł do niej i mocno ją do siebie przytulił.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam – wyszeptał w jej włosy. - Tak cholernie cię przepraszam – pogładził ją po plecach.
-Justin – szepnęła odsuwając się od niego. - Powiedz mi, co się z tobą dzieje, ja ci pomogę, we wszystkim ci pomogę, tylko mi powiedz – spojrzała mu głęboko w oczy.
-Nie wiem, naprawdę nie wiem. Zachowuję się jak dupek. Ranię cię. Ale proszę cię, wybacz mi – mówił z desperacją w głosie, sam nie wiedział, co się z nim działo.
-Shhhh – położyła palec na jego ustach i mocno się do niego przytuliła.
            Kołysali się stojąc przytuleni do siebie. Shaylon była szczęśliwa, że stary Justin wrócił, jednak miała pewne wątpliwości, czuła, że szatyn jest spięty, jednak to się dla niej nie liczyło, ważne było, że go odzyskała i wiedziała, że drugi raz nie pozwoli mu tak łatwo odejść. Miała zamiar stać się lepsza, specjalnie dla niego, chciała, żeby było tak, jak na początku ich znajomości, na początku ich małżeństwa. Natomiast Justin miał mętlik w głowie, bo czuł się tak, jakby oszukiwał Shaylon. To było dla niego trudne, bo nigdy na nikim bardziej mu nie zależało, nie chciał jej stracić, ale jednocześnie w tym wszystkim było coś jeszcze, coś czego nie potrafił zostawić.
            Wieczór i noc spędzona z Justinem była dla Shaylon czymś naprawdę ważnym. Kochali się, a dziewczyna pokazywała mu swoje uczucia, bo chciała mu udowodnić, że kocha go tak samo mocno, jak kiedyś. Była gotowa na naprawdę wiele dla swojego męża. Brunetka zasnęła w ramionach szatyna, w których czuła się naprawdę bezpiecznie. Szatyn przez całą noc przyglądał się śpiącej Shaylon, dręczyły go wyrzuty sumienia. Wiedział, że cierpi, wiedział, że przez niego. Na dodatek miał świadomość tego, że ona obwinia się o to wszystko. Ona była bez winy, robiła wszystko jak należy, starała się jak tylko mogła i to tylko jego głupota sprawiła, że ich związek, że ich wielka miłość powoli zaczynała się kończyć.

*

            Co się dzieje, kiedy uczucie się wypala? Kiedy jedna ze stron kocha mniej? Kiedy ta druga cierpi z powodu nieodwzajemnionego uczucia? Czy ta miłość umiera?
            Mówią, że miłość nie umiera nigdy, ale gdy jest się zranionym...wtedy nie umiera miłość, wtedy umiera się z powodu miłości, nieszczęśliwej miłości. Wtedy każdy skrawek naszego serca boli i pragnie miłości. Ale co jeśli ta miłość nie wraca? Co jeśli jej już nie ma? Co jeśli odeszła? Co jeśli ma ją ktoś inny? Co jeśli już nikogo nie pokochamy? Patrząc na naszą miłość należącą do kogoś innego, można tylko usiąść i płakać, płakać i czekać na śmierć...
            Ale przecież to by było zbyt proste. Przecież nie wolno się poddawać, gdy w grę wchodzi miłość. Trzeba walczyć, walczyć, dopóki nie będziemy pewni, że zrobiliśmy wszystko, żeby uratować naszą miłość. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nosz kurczę... nie podoba mi się ten rozdział, ale nie mogłam zakończyc tego opowiadania w takim momencie no i mam taki fajny pomysł na ciąg dalszy... 
A tak w ogóle to czytałam sobie ostatnio co myślicie o moim opowiadaniu i stwierdziłam, że czyta je naprawdę dużo osób. Szkoda tylko, że tak mało osób zostawia po sobie komentarz. No ale trudno. Dziękuję Wam wszystkim, ale najbardziej tym, którzy wspierają mnie swoimi opiniami. :) <3

19 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział! Nie pleć bzdur, że ci się nie podoba <3. Szkoda, że związek Shaylon i Justina wisi na włosku.. ;(. On coś ukrywa.. zdradził ją?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się że Justin ją zdradza chociaż mam nadzieje że się mylę . Świetny rozdział tylko trochę smutny . Kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  3. tak smutno ;c nie nie nie, Justin nie może jej zdradzać, takiej miłości się nie niszczy! ;c jestem cholernie ciekawa jak potoczą się ich dalsze losy*.* dużo weny! much love dziewczyno! ♥ :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Chuj ja zdradza !!!??? lepiej żeby nie.

    OdpowiedzUsuń
  5. zdradza ją :< mam nadzieję, że będzie dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie,nie,nie,nie, nieeeeee! On nie mógłby jej zdradzić, na pewno nie! Nie wierzę w to i nieee! Po prostu nie! Na pewno coś innego ukrywa, wyjazd albo coś? Oh błagam cię ;( Mi tam się rozdział podoba, nie wiem co ty chcesz ;p Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg no i śliczny nowy szablon i nagłówek <3

    OdpowiedzUsuń
  7. WIEDZIAŁAM ŻE COŚ SIĘ SPIEPSZY XD Proszę napisz choć jeden rozdział na którym bym nie płakała xd

    OdpowiedzUsuń
  8. czemu ty im tak to szczęście utrudniasz ? :[ super rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG ! Justin co ty odpierdalasz?! mam nadzieje że to się naprawi.. :( czekam na nn @HugForBiebs

    OdpowiedzUsuń
  10. On ją zdradza!!!!! No co za ***** i jeszcze dię z nią przespał. Nie moge sie doczekać kolejnego.
    @Agaulka

    OdpowiedzUsuń
  11. Smutno, bo oboje cierpią. Miałam nadzieję na weselszy rozdział, a tu takie coś.. ; c

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie Justin ją zdradza ;c smutno mi było jak czytałam ten rozdział ale i tak świetnie napisany , oby wszystko sie ułożyło ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdzial ale smutny :((( jestem ciekawa co Justin ukrywa oby jej nie zdradzal :(((

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudoowny *____*

    OdpowiedzUsuń
  15. Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się nowy wygląd bloga. Wreszcie jakieś radośniejsze i żywsze kolory. :D Według mnie lepiej się czyta. ;)
    Zaskoczyłaś mnie, bo myślałam, że wszystko będzie już okey. Byłam przygotowana na koniec tej historii, a tu proszę. Taka niespodzianka. Już naprawdę myślałam, że Justin przestał kochać Shaylon, ale dobrze, że dałaś ten moment z jego uczuciami. Cały czas ją kocha i chce z nią być, ale co takiego ukrywa? Mam nadzieję, że jej nie zdradził. Ja czegoś takiego nie mogłabym wybaczyć. Shaylon by bardzo cierpiała i mogłaby nie dać sobie z tym rady. Dlatego mam nadzieję, że to nie to. Jestem bardzo ciekawa co to takiego. Mam nadzieję, że niedługo wyzna prawdę Shaylon i tym samym my dowiemy się o co chodzi.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Strasznie podoba mi się zarówno blog, jak i jego wygląd. Wszystko pasuje do siebie idealnie! Czekam na kolejne i szczerze mówiąc, już nie mogę się doczekać <3

    ( http://collision-fanfiction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiem szczerze, że ten rozdział naprawdę mi się podoba! W prawie każdym opowiadaniu jest taki rozdział, gdzie prawie wszystko trzeba opisać. Ty po prostu fantastycznie z tego wybrnęłaś! Nie ma tu monotonni, a wręcz przeciwnie. :> OMG nie to, że coś, ale czekałam na to, aż się trochę pokłócą hahahhahaha Ale nie no, on nie mógł jej zdradzić :( Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko wymyśliłaś nooo :D
    Naprawdę uwielbiam twój styl pisania. Jest wyjątkowy i przeeecudowny!!!! <3 Uwierz mi, że chciałam bym chociaż w 1/100 pisać tak jak ty :D
    Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie to czysta przyjemność pisać tutaj, specjalnie dla ciebie komentarze ;*

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate