Dwa
lata później...
Przez
te dwa lata Shaylon żyła jakby w innej rzeczywistości, nigdy wcześniej nie
zaznała tak wiele dobrego, jak dawał jej Justin, jego rodzina i przyjaciele.
Dla dziewczyny to było coś naprawdę ważnego, żeby po takiej przeszłości mieć
przy sobie kogoś bliskiego, zaufanego, kogoś, na kim zawsze mogła polegać.
Marzenie brunetki zaczęło się spełniać. Wykonała pierwszy krok – uciekła z domu
i uratowała nie tylko siebie, ale też swoich braci. Zakochała się, choć
myślała, że nie będzie w stanie tego zrobić ze względu na to, jak wyglądała jej
rodzina i dzieciństwo. To wszystko było dla Shaylon bardzo ważne i dziewczyna
niemal uwierzyła w to, że jej życie stało się bajką i że tak już będzie zawsze.
Brunetka nie uwierzyła w idealne życie i miała rację, ale przynajmniej się nie
rozczarowała, kiedy jej życie ponownie zaczęło się komplikować. Co było nie
tak? Jej relacje z Justinem nie układały się najlepiej. Shaylon nie miała
pojęcia, co było tego powodem i jak zwykle szukała winy w sobie, zastanawiała
się co zrobiła źle i to doprowadziło ją do takiego stanu, że nie mogła przestać
o tym myśleć. Justin ją ignorował, nie zwracał uwagi, nie miał nawet czasu z
nią porozmawiać. Na początku dziewczyna starała się usprawiedliwić jego
zachowanie tym, że jest zapracowany, później jej myśli zaczęły schodzić na
zupełnie inny tor i stwierdziła, że w każdym związku tak po prostu bywa, że są
dobre i złe chwile. Mieli małe dziecko i może ona sama stała się dla niego
mniej atrakcyjna, a może powód jego zachowania był zupełnie inny. W końcu do
Shaylon zaczęło docierać to, że Justin po prostu przestał ją kochać i to było
najbardziej racjonalne wyjaśnienie, w które brązowooka na początku w ogóle nie
chciała wierzyć, jednak z czasem coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu.
Trudno jej było się z tym pogodzić, ale wiedziała, że na dłuższą metę coś
takiego nie przetrwa, że ich związek prędzej czy później się rozpadnie, choć
ona nie chciała do tego dopuścić. Ale co mogła zrobić? Nie mogła być z kimś,
kto jej nie kochał, nie mogła patrzeć na Justina mając świadomość tego, że tej
już jej nie kocha. Była bezsilna i czuła, że to już koniec, koniec jej wielkiej
miłości. Nie chciała tego, ale nie wiedziała co może zrobić, żeby do tego nie
dopuścić.
*
Życie
Shaylon i Justina jednak nie było takie idealne jak sobie wyobrażali na
początku. Zaczęli wpadać w rutynę, która zaczęła niszczyć ich związek. Justin
całymi dniami pracował, wracał do domu zmęczony
nawet nie miał ochoty rozmawiać z dziewczyną. Shaylon natomiast przez
cały czas zajmowała się Jonathanem, który niedawno skończył dwa lata. Shaylon
myślała, że Justin ją kocha, ale po tym, co ostatnio się działo zaczęła w to
wątpić. Przed tym jak związała się z szatynem, wiedziała, że życie dwojga
dorosłych ludzi nigdy nie jest różowe, ale nie wiedziała, że to wszystko będzie
dla niej aż takie trudne.
To
wszystko zaczęło się niewinnie. Justin zaczął pracować, wszystko było
normalnie, minął rok, a oni nawet nie podejrzewali, że coś może zburzyć ich
szczęście. Shaylon nawet miała zamiar wrócić do pracy, ale wtedy Kevin poważnie
zachorował, a ona nie mogła go zostawić. Miał jakieś powikłania po zwykłym
przeziębieniu, ale to okazało się bardziej poważne niż można było podejrzewać.
Shaylon przesiadywała godzinami w szpitalu, Max'em i Jonathanem opiekowała się
mama Justina. Dziewczyna nie spodziewała się, że fakt, że tak zaniedbała
rodzinę przyniesie konsekwencje. Kiedy Kevin wyzdrowiał, wszystko miało wrócić
do normy, ale prawda była taka, że Shaylon czuła się obco we własnym domu.
Justin pracował więcej niż poprzednio i tłumaczył się tym, że ma więcej
obowiązków, ale Shaylon wiedziała, że w tym wszystkim chodzi o coś jeszcze. Nie
zadawała pytań, bo myślała, że to w końcu minie, jednak to trwało miesiącami,
aż ich wspólne życie tak naprawdę przestało istnieć.
Ostatnimi
czasy jej jedynym wsparciem byli jej młodsi bracia. Kevin, który był już
nastolatkiem, miał 16 lat, a Max nie przestawał być beztroskim ośmiolatkiem.
Chłopcy bardzo wydorośleli przez wydarzenia ostatnich lat. Szczególnie śmierć
ich ojca sprawiła, że chłopcy się zmienili. Może nawet trochę żałowali, że ich
ojciec odszedł w poczuciu, że jego synowie go nienawidzą. Już kilka dni po
pogrzebie poprosili Shaylon, żeby poszła z nimi na cmentarz. Chyba naprawdę
żałowali tego, że nie pożegnali swojego ojca w należyty sposób. Wyrzuty
sumienia wywołane po śmierci bliskiej osoby ciężko uciszyć, a czasami nawet
jest to niemożliwe.
Brunetka
siedziała w pokoju Jonathana i się z nim bawiła, kiedy patrzyła na jego
uśmiechniętą buzię, jej samej również robiło się weselej. Miała 21 lat i
jeszcze kilka lat temu nie przypuszczała nawet, że spotka ją takie szczęście, a
teraz miała to wszystko tak blisko.
-Shaylon! Ja wychodzę! - usłyszała
głos Kevina, który wparował do pokoju.
-Dobra, ale nie wracaj zbyt późno.
-Przecież wiem – wywrócił oczami.
Dziewczyna
cieszyła się, że jej bracia wyrastają na prawdziwych mężczyzn. Bała się, że nie
podoła ich wychowaniu, ale oni nie sprawiali jej żadnych większych problemów.
Kevin miał już 16 lat, był w trudnym wielu, ale był dojrzały i odpowiedzialny.
Natomiast Max nadal był beztroskim chłopcem, który potrzebował dużo miłości i
opieki.
Była
sobota, a dziewczyna siedziała cały czas w domu sama, bo Justin wciąż pracował,
a do domu wracał późnymi wieczorami. Shaylon go potrzebowała, nienawidziła
samotności i potrzebowała go, żeby wychować syna, żeby czuć się bezpieczna i
kochana, a ostatnimi czasy nie mogła na to liczyć ze strony męża. Mogła liczyć na
obecność Max'a, choć i ten większość dnia spędzał w szkole albo na podwórku tak
jak w tej chwili.
-No i co skarbie? - spojrzała na
Jonathana. - Znowu jesteśmy sami – pogłaskała go po główce.
-Mama – powiedział rozbawiony. -
Dzie tata? - zapytał.
-W pracy – wyjaśniła, a mały
wydymał wargę. - Nie smuć się – pocałowała go w czoło. - Zadzwonimy do cioci Alissy? - zapytała.
-Tak – rozpromienił się.
Brunetka
zadzwoniła do swojej przyjaciółki, która niedługo później przyjechała. Usiadły
w salonie i zaczęły rozmawiać. Żadnej z nich ostatnio się nie układało w życiu
i w tej chwili miały tylko siebie.
-A gdzie Justin? - zapytała
rozglądając się.
-Jak zwykle w pracy – powiedziała
zasmucona.
-Nie powinnaś się na niego złościć,
on to robi dla ciebie, dla was.
-Gdyby wiedział czego nam naprawdę
potrzeba, to by tu był – głos Shaylon zadrżał.
-Próbowałaś z nim rozmawiać? -
zapytała.
-Wiele razy – westchnęła. - On mnie
już nie kocha, unika mnie jak tylko może, a ja nie mogę od niego odejść. Tak
wiele mu zawdzięczam. Nie chcę, żeby to wszystko się skończyło – po jej
policzkach zaczęły płynąc łzy.
-Shaylon! Posłuchaj mnie uważnie.
Macie syna, wspaniałego syna. Musisz walczyć dla niego. Nawet nie wiesz jak
bardzo chciałabym mieć takiego małego brzdąca w domu – zaśmiała się.
-Więc w czym problem?
-Staramy się z Davidem, ale nie
wychodzi. A poza tym, nie układa nam się najlepiej – posmutniała.
-Nic nie zniszczy waszej miłości,
jesteście idealną parą. A jeśli kiedyś zajdziesz w ciążę, to to dziecko będzie
naprawdę wyczekiwane. Wszystko jakoś się ułoży.
-Jaka ironia losu... Potrafimy
rozwiązywać swoje wzajemne problemy, ale nie potrafimy uporać się ze swoim
życiem. Z tej perspektywy wszystko wygląda zupełnie inaczej. A najgorsze jest
to, że jakoś sobie trzeba z tym wszystkim poradzić.
W
ten sposób dziewczynie minęło część popołudnia, a kiedy Shaylon została sama.
Kiedy nastał wieczór, dziewczyna wykąpała synka, położyła go spać, po czym
spędziła trochę czasu ze swoimi braćmi. Później znalazła trochę czasu dla samej
siebie, chociaż niekoniecznie lubiła samotność. Zaparzyła sobie herbatę i
wyszła na balkon. Nie wiedziała na czym ma skopić swoje myśli, bo wszystko ją
przytłaczało. Kochała Justina i obawiała się tego, że szatyn przestał
odwzajemniać jej uczucia. Gdyby faktycznie tak się stało, dziewczyna nie
pozwoliłaby na to, żeby Justin się z nią męczył, żeby był z nią tylko ze
względu na Jonathana. Pozwoliłaby mu odejść.
*
Co
to znaczy naprawdę kogoś kochać?
Każdy
może mieć zupełnie inną odpowiedź na to pytanie. Jedni uważają, że kochać
kogoś, oznacza, że zależy ci na szczęściu tej drugiej osoby bardziej niż na
własnym. Drudzy powiedzą, że jeśli kogoś kochasz, powinieneś odczuwać
pragnienie poświęcenia wszystkiego, nawet własnego życia, dla tej drugiej
osoby. A jeszcze inni powiedzą, że kocha się kogoś tak po prostu, bez względu
na wszystko.
Czasami
kiedy miłość jest wielka, nastaje taki moment, że coś zaczyna się psuć, coś
zaczyna się walić i tak naprawdę nie liczy się nic. Przestajemy nad sobą
panować. A miłość? Co wtedy dzieje się z miłością? Przecież to ona jest
najważniejsza. Bez niej nie ma życia. Więc co dzieje się, kiedy miłość
odchodzi? Co dzieje się, kiedy ludzie przestają się kochać? Czasami nie można
już tego odbudować. Czasami jesteśmy zmuszeni się poddać. Bo czasami trzeba
zrobić coś dla szczęścia tej drugiej osoby. Ale nigdy nie należy wątpić w to,
czy miłość na pewno istnieje. Ona jest zawsze, w każdej chwili naszego życia,
ale my nie zawsze potrafimy ją odkryć.
*
Szatyn
wracał do domu, który ostatnio traktował raczej jak hotel, bo tak rzadko w nim
bywał. Z wielu powodów miał ogromne wyrzuty sumienia i nie mógł się ich pozbyć.
Pamiętał, jak jeszcze niedawno żył szczęśliwie, wszystko zmieniło się na
przestrzeni kilku miesięcy i wiedział, że to tylko i wyłącznie jego wina.
Podjechał samochodem pod dom i miał świadomość tego, że to będzie kolejny raz,
kiedy będzie musiał patrzeć na cierpienie w oczach Shaylon. Westchnął i oparł
głowę na kierownicy. Może powinien z nią szczerze porozmawiać? Chciał tego, ale
jednocześnie bardzo się tego bał. Spojrzał na dom i zobaczył Shaylon stojącą na
balkonie. Dziewczyna była zamyślona, a po jej policzkach spływały łzy. Justin
pluł sobie w brodę, bo był pewien, że dziewczyna płacze z jego powodu. Jeszcze
nie tak dawno obiecywał, że nigdy jej nie skrzywdzi, a teraz zachowywał się w
tak podły sposób.
Wysiadł
z samochodu i wtedy Shaylon go zobaczyła, patrzyła na niego, a gdyby Justin
stał bliżej niej, mógłby zobaczyć ból w jej oczach, mógłby zobaczyć żal, który
do niego czuła.
Chłopak
skierował się w stronę domu, na początku nie wiedział co chce zrobić, ale w
końcu się zdecydował, zrobił to co czuł. Wszedł do sypialni, gdzie dziewczyna
stała i jakby czekała na niego z nadzieją na to, że za chwilę coś się zmieni.
Justin bez zastanowienia podszedł do niej i mocno ją do siebie przytulił.
-Przepraszam, przepraszam,
przepraszam – wyszeptał w jej włosy. - Tak cholernie cię przepraszam –
pogładził ją po plecach.
-Justin – szepnęła odsuwając się od
niego. - Powiedz mi, co się z tobą dzieje, ja ci pomogę, we wszystkim ci
pomogę, tylko mi powiedz – spojrzała mu głęboko w oczy.
-Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Zachowuję się jak dupek. Ranię cię. Ale proszę cię, wybacz mi – mówił z
desperacją w głosie, sam nie wiedział, co się z nim działo.
-Shhhh – położyła palec na jego
ustach i mocno się do niego przytuliła.
Kołysali
się stojąc przytuleni do siebie. Shaylon była szczęśliwa, że stary Justin
wrócił, jednak miała pewne wątpliwości, czuła, że szatyn jest spięty, jednak to
się dla niej nie liczyło, ważne było, że go odzyskała i wiedziała, że drugi raz
nie pozwoli mu tak łatwo odejść. Miała zamiar stać się lepsza, specjalnie dla
niego, chciała, żeby było tak, jak na początku ich znajomości, na początku ich
małżeństwa. Natomiast Justin miał mętlik w głowie, bo czuł się tak, jakby
oszukiwał Shaylon. To było dla niego trudne, bo nigdy na nikim bardziej mu nie
zależało, nie chciał jej stracić, ale jednocześnie w tym wszystkim było coś
jeszcze, coś czego nie potrafił zostawić.
Wieczór
i noc spędzona z Justinem była dla Shaylon czymś naprawdę ważnym. Kochali się,
a dziewczyna pokazywała mu swoje uczucia, bo chciała mu udowodnić, że kocha go
tak samo mocno, jak kiedyś. Była gotowa na naprawdę wiele dla swojego męża.
Brunetka zasnęła w ramionach szatyna, w których czuła się naprawdę bezpiecznie.
Szatyn przez całą noc przyglądał się śpiącej Shaylon, dręczyły go wyrzuty
sumienia. Wiedział, że cierpi, wiedział, że przez niego. Na dodatek miał
świadomość tego, że ona obwinia się o to wszystko. Ona była bez winy, robiła
wszystko jak należy, starała się jak tylko mogła i to tylko jego głupota
sprawiła, że ich związek, że ich wielka miłość powoli zaczynała się kończyć.
*
Co
się dzieje, kiedy uczucie się wypala? Kiedy jedna ze stron kocha mniej? Kiedy
ta druga cierpi z powodu nieodwzajemnionego uczucia? Czy ta miłość umiera?
Mówią,
że miłość nie umiera nigdy, ale gdy jest się zranionym...wtedy nie umiera
miłość, wtedy umiera się z powodu miłości, nieszczęśliwej miłości. Wtedy każdy
skrawek naszego serca boli i pragnie miłości. Ale co jeśli ta miłość nie wraca?
Co jeśli jej już nie ma? Co jeśli odeszła? Co jeśli ma ją ktoś inny? Co jeśli
już nikogo nie pokochamy? Patrząc na naszą miłość należącą do kogoś innego,
można tylko usiąść i płakać, płakać i czekać na śmierć...
Ale
przecież to by było zbyt proste. Przecież nie wolno się poddawać, gdy w grę
wchodzi miłość. Trzeba walczyć, walczyć, dopóki nie będziemy pewni, że
zrobiliśmy wszystko, żeby uratować naszą miłość.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nosz kurczę... nie podoba mi się ten rozdział, ale nie mogłam zakończyc tego opowiadania w takim momencie no i mam taki fajny pomysł na ciąg dalszy...
A tak w ogóle to czytałam sobie ostatnio co myślicie o moim opowiadaniu i stwierdziłam, że czyta je naprawdę dużo osób. Szkoda tylko, że tak mało osób zostawia po sobie komentarz. No ale trudno. Dziękuję Wam wszystkim, ale najbardziej tym, którzy wspierają mnie swoimi opiniami. :) <3
Wspaniały rozdział! Nie pleć bzdur, że ci się nie podoba <3. Szkoda, że związek Shaylon i Justina wisi na włosku.. ;(. On coś ukrywa.. zdradził ją?
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego ale wydaje mi się że Justin ją zdradza chociaż mam nadzieje że się mylę . Świetny rozdział tylko trochę smutny . Kocham cię <3
OdpowiedzUsuńtak smutno ;c nie nie nie, Justin nie może jej zdradzać, takiej miłości się nie niszczy! ;c jestem cholernie ciekawa jak potoczą się ich dalsze losy*.* dużo weny! much love dziewczyno! ♥ :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam ! <3
OdpowiedzUsuńChuj ja zdradza !!!??? lepiej żeby nie.
OdpowiedzUsuńzdradza ją :< mam nadzieję, że będzie dobrze :*
OdpowiedzUsuńNie,nie,nie,nie, nieeeeee! On nie mógłby jej zdradzić, na pewno nie! Nie wierzę w to i nieee! Po prostu nie! Na pewno coś innego ukrywa, wyjazd albo coś? Oh błagam cię ;( Mi tam się rozdział podoba, nie wiem co ty chcesz ;p Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg no i śliczny nowy szablon i nagłówek <3
OdpowiedzUsuńWIEDZIAŁAM ŻE COŚ SIĘ SPIEPSZY XD Proszę napisz choć jeden rozdział na którym bym nie płakała xd
OdpowiedzUsuńczemu ty im tak to szczęście utrudniasz ? :[ super rozdział! :)
OdpowiedzUsuńWspaniały :)
OdpowiedzUsuńOMG ! Justin co ty odpierdalasz?! mam nadzieje że to się naprawi.. :( czekam na nn @HugForBiebs
OdpowiedzUsuńOn ją zdradza!!!!! No co za ***** i jeszcze dię z nią przespał. Nie moge sie doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuń@Agaulka
Smutno, bo oboje cierpią. Miałam nadzieję na weselszy rozdział, a tu takie coś.. ; c
OdpowiedzUsuńPewnie Justin ją zdradza ;c smutno mi było jak czytałam ten rozdział ale i tak świetnie napisany , oby wszystko sie ułożyło ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial ale smutny :((( jestem ciekawa co Justin ukrywa oby jej nie zdradzal :(((
OdpowiedzUsuńCudoowny *____*
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że bardzo podoba mi się nowy wygląd bloga. Wreszcie jakieś radośniejsze i żywsze kolory. :D Według mnie lepiej się czyta. ;)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie, bo myślałam, że wszystko będzie już okey. Byłam przygotowana na koniec tej historii, a tu proszę. Taka niespodzianka. Już naprawdę myślałam, że Justin przestał kochać Shaylon, ale dobrze, że dałaś ten moment z jego uczuciami. Cały czas ją kocha i chce z nią być, ale co takiego ukrywa? Mam nadzieję, że jej nie zdradził. Ja czegoś takiego nie mogłabym wybaczyć. Shaylon by bardzo cierpiała i mogłaby nie dać sobie z tym rady. Dlatego mam nadzieję, że to nie to. Jestem bardzo ciekawa co to takiego. Mam nadzieję, że niedługo wyzna prawdę Shaylon i tym samym my dowiemy się o co chodzi.
Pozdrawiam :*
Strasznie podoba mi się zarówno blog, jak i jego wygląd. Wszystko pasuje do siebie idealnie! Czekam na kolejne i szczerze mówiąc, już nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuń( http://collision-fanfiction.blogspot.com/ )
Powiem szczerze, że ten rozdział naprawdę mi się podoba! W prawie każdym opowiadaniu jest taki rozdział, gdzie prawie wszystko trzeba opisać. Ty po prostu fantastycznie z tego wybrnęłaś! Nie ma tu monotonni, a wręcz przeciwnie. :> OMG nie to, że coś, ale czekałam na to, aż się trochę pokłócą hahahhahaha Ale nie no, on nie mógł jej zdradzić :( Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko wymyśliłaś nooo :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę uwielbiam twój styl pisania. Jest wyjątkowy i przeeecudowny!!!! <3 Uwierz mi, że chciałam bym chociaż w 1/100 pisać tak jak ty :D
Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie to czysta przyjemność pisać tutaj, specjalnie dla ciebie komentarze ;*