4.1.14

Czterdziesty czwarty



            Minął miesiąc odkąd Shaylon była z Jonathanem w domu. Wszystko zapowiadało się tak idealnie, dostawali pomoc od bliskich i przyjaciół i nie byli w tym sami. Shaylon kochała wspólne spacery z Justinem i synkiem. Wszystko było idealne aż do czasu, gdy dziewczyna dostała telefon ze szpitala, po którym nie wiedziała co zrobić. Chodziło o jej ojca, był w ciężkim stanie i trafił na oddział ratunkowy. Jego stan był poważny i lekarze nie dawali mu zbyt wiele czasu. Shaylon poczuła się trochę tak, jak tamtego dnia gdy dowiedziała się o wypadku Justina, jednak tym razem czuła się bardzo niepewnie. Z jednej strony wciąż miała przed oczami swojego ojca, który ją bije, a z drugiej strony widziała małą dziewczynkę na rękach u kochającego taty. Nie wiedziała co zrobić, była pewna, że jej ojciec chciałby z nią porozmawiać i zobaczyć Jonathana, jednak bała się, wciąż się cholernie bała. Domyślała się, że Justin nie będzie zadowolony z jej pomysłu, dlatego planowała zrobić to w tajemnicy.
            Tego dnia, gdy Shaylon chciała pójść do szpitala, Justin pracował, a chłopcy byli w szkole, dlatego łatwiej jej było utrzymać to w sekrecie. Była pełna wątpliwości czy dobrze robi. Wiedziała, że powinna, ale nie wiedziała czy na pewno tego chce. Do szpitala nie miała daleko, dlatego wybrała się tam na piechotę. Po niecałych piętnastu minutach była już na miejscu i bez problemu znalazła oddział, na którym leżał jej ojciec. Najpierw znalazła lekarza, który wyjaśnił jej, że stan jej ojca nie jest najlepszy, zostało mu niewiele czasu, czasu, który można było już odmierzać w godzinach. Medycyna już nie mogła w tym przypadku nic zrobić. Lekarze mogli jedynie uśmierzać jego ból i jak najdłużej utrzymywać go przy życiu.
            Za zgodą lekarza dziewczyna weszła na salę z Jonathanem, choć mężczyzna nie był zbyt zadowolony z tego pomysłu. Kiedy tylko weszli na salę, mężczyzna się przebudził. Widząc dziewczynę, był jednocześnie zdziwiony, zaskoczony i szczęśliwy.
-Przepraszam, że cię obudziłam – powiedziała.
-Nic nie szkodzi – uśmiechnął się, a przynajmniej starał się uśmiechnąć, bo wyszedł z tego raczej grymas. - Usiądź proszę – powiedział wskazując na krzesełko. - Cieszę się, że przyszłaś, nie spodziewałem się, że się zdecydujesz.
-Nie wiedziałam, że twój stan jest tak poważny.
-To i tak nie miałoby żadnego znaczenia. Nie zasługuję na twoją troskę po tym, jak traktowałem cię przez te wszystkie lata. Ten guz mózgu to moja kara – stwierdził. - Cieszę się, że przyszłaś, bo to może być moja ostatnia okazja, żeby z tobą porozmawiać. Chciałem cię za to wszystko przeprosić. Lekarze mówią, że guz narastał od wielu lat i mógł powodować te moje zachowania. Nie chcę się usprawiedliwiać, bo nic nie może tego wyjaśnić. Żałuję i mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz – kiedy to mówił był widocznie załamany, a Shaylon nie wiedziała, co powiedzieć. - Wiem, że potrzebujesz czasu...
-Wybaczam ci – powiedziała zduszonym głosem, nie sądziła, że to będzie dla niej aż tak trudne.
-Słucham?
-Proszę, nie karz mi tego powtarzać, to dla mnie zbyt trudne.
-Nie sądziłem, że kiedyś to usłyszę od ciebie. Byłem wobec ciebie, twoich braci i twojej matki taki okrutny. Traktowałem was jak kogoś gorszego, chociaż tak naprawdę nie miałem świadomości tego, że robię wam ogromną krzywdę.
-Możemy już o tym nie rozmawiać? To nie jest dla mnie przyjemny temat. Chciałam tu dzisiaj przyjść z chłopcami, ale wiedziałam, że oni nie będą tego chcieli.
-Mogę zobaczyć mojego wnuka? - zapytał patrząc na wózek.
-Oczywiście – odpowiedziała wstając. Wyjęła Jonathana z wózka i pokazała go ojcu, mały spał, jednak mimo wszystko mężczyzna był szczęśliwy, że w ogóle może go zobaczyć. - Ma na imię Jonathan.
-Jest śliczny, podobny do ciebie – stwierdził. - I trochę przypomina Max'a, kiedy był mały.
            Mężczyzna jeszcze przez chwilę wpatrywał się w swojego wnuka i nie mógł oderwać od niego wzroku. Tim Johnson był szczęśliwy, pierwszy raz od wielu lat był szczęśliwy. Nieważne było teraz to, że w każdej chwili mógł umrzeć. Odzyskał córkę, która mu wybaczyła i to było dla niego w tej chwili najważniejsze.
-Dziękuję, że do mnie przyszłaś, to dla mnie naprawdę ważne – uśmiechnął się.
-Teraz niestety muszę już iść, muszę odebrać Max'a ze szkoły – stwierdziła z uśmiechem.
-Jeszcze raz dziękuję. I mam do ciebie ostatnią prośbę – spojrzał na brunetkę – ucałuj ode mnie chłopców, powiedz im, że mimo wszystko ich kocham.
            Shaylon zamilkła, nie wiedziała, co odpowiedzieć, dlatego jedynie kiwnęła głową i wyszła z sali i skierowała się do wyjścia ze szpitala. Czuła się dziwnie, jednak poczuła ogromną ulgę, jakby ogromny kamień spadł jej z serca. Wybaczyła ojcu i zrozumiała, że aby zacząć normalne życie bez piętna przeszłości na sercu, musiała mu wybaczyć. Nie było to dla niej łatwe, jednak dzięki temu poczuła, że znowu żyje.

*

            Jeśli do końca życia chcesz mieć wyrzuty sumienia – żyj tak, jak do tej pory.
            Jednak jeśli chcesz żyć w spokoju, bez żalu, że czegoś nie zrobiłeś – przebacz.
           
            Trzeba wybaczyć i zapomnieć, tak mówią. To dobra rada, ale mało praktyczna. Gdy ktoś jest dla nas niesprawiedliwy, chcemy wyrównać rachunki. Bez przebaczenia stare rany nigdy się nie zagoją. I możemy mieć tylko nadzieję, że kiedyś uda nam się zapomnieć.

*

            Shaylon wróciła do domu, ugotowała obiad i kazała Max'owi odrobić lekcje, sama poszła do sypialni, gdzie płożyła się na łóżku obok Jonathana. Mimo wszystko dziewczyna czuła się przybita tymi wszystkimi wydarzeniami. Kiedy Kevin wrócił do domu, poprosiła go, żeby odgrzał sobie obiad. Niedługo potem wrócił również Justin, który od razu zauważył, że Shaylon jest przybita i musiało wydarzyć się coś złego. Położył się obok niej na łóżku i mocno ją przytulił.
-Co się dzieje? - zapytał zmartwiony.
-Nieważne – odpowiedziała wzruszając ramionami.
-Kochanie, powiedz mi – nalegał.
-Nie powiem, bo będziesz na mnie zły.
-Obiecuję, że nie będę.
-Dowiedziałam się, że mój ojciec trafił do szpitala i dzisiaj do niego poszłam z Jonathanem – wyznała, ale gdy Justin nic nie odpowiedział, kontynuowała. - Została mu niewiele czasu i chciał się ze mną zobaczyć i chciał zobaczyć Jonathana – spojrzała na synka i pocałowała go w czoło. - Wybaczyłam mu, bo wiem, że on naprawdę żałuje tego, co zrobił – westchnęła. - Wiem, że nie powinnam, wiem, że jesteś na mnie zły, ale ja po prostu musiałam to zrobić.
-Kochanie – Justin objął dziewczynę ramieniem. - Nie jestem na ciebie zły, bo wiem, jak byś się czuła, gdybyś nie miała okazji z nim porozmawiać, wiem, że to dla ciebie ważne. Zrobiłaś to, co uważałaś za stosowne – stwierdził. - Wiesz, że zawsze będę cię wspierał w każdej podejmowanej przez ciebie decyzji.
-Dziękuję, że ze mną jesteś – uśmiechnęła się i pocałowała go w usta.
-Nie pozbędziesz się mnie już do końca życia – zaśmiał się.
-No mam taką nadzieję – zawtórowała mu.
            Tą krótką i przyjemną chwilę przerwał dzwonek telefonu Shaylon. Westchnęła i spojrzała na Justina, który podał jej komórkę uprzednio spoglądając na wyświetlacz.
-Tak słucham?
-Pani Shaylon Johnson?
-Tak – odpowiedziała, chociaż nie używała już tego nazwiska.
-Dzwonię w sprawie pani ojca. Zaraz po pani wyjściu poczuł się nieco gorzej, stracił przytomność i niestety pomimo długiej reanimacji nie udało nam się go uratować, bardzo mi przykro – nie wiedziała, co odpowiedzieć, rozłączyła się tak po prostu, bez słowa. Nie powinna się przejmować, ale nie mogła powstrzymać tych wszystkich uczuć. Miała pewnego rodzaju wyrzuty sumienia, które nie dawały jej spokoju.
-Co się stało? - zapytał przejęty szatyn.
-Mój ojciec nie żyje – oznajmiłam. - Mam wrażenie, że to moja wina – stwierdziłam.
-Kochanie, nie możesz tak myśleć, ty w niczym nie zawiniłaś – Justin usiadł obok dziewczyny i ją przytulił.
-Życzyłam mu śmierci – przypomniała mu. - Chciałam, żeby umarł i już nas nie katował, żeby pozwolił nam normalnie żyć. Czuję się teraz tak, jakbym to ja go zabiła – załamała się i zaczęła łkać.
-Shaylon, posłuchaj mnie – szatyn złapał dziewczynę za rękę i mocno ją uścisnął. - W niczym nie zawiniłaś, chciałaś tylko normalnie żyć, chciałaś być szczęśliwa – chłopakowi zadrżał głos, a dziewczyna zaczęła płakać jeszcze bardziej. - Twój ojciec cię krzywdził, przypomnij sobie jak się wtedy czułaś, miałaś prawo życzyć mu śmierci. A spójrz teraz na to w inny sposób – Justin wstał i wziął Jonathana na ręce i pokazał go Shaylon. - Spójrz na naszego synka – uśmiechnął się. - Może on jest znakiem tego, że powinnaś zacząć od nowa, a twój ojciec umarł, bo taka jest kolej rzeczy, nic nie dzieje się bez powodu i wszystko ma jakieś znaczenie.
-Bez ciebie bym sobie nie poradziła – stwierdziła. - Kocham cię – wyznała patrząc mu głęboko w oczy.
-Ja ciebie mocniej – uśmiechnął się. - A wiesz co jest w tym wszystkim najważniejsze? - zapytał jednak dziewczyna przecząco pokiwała głową. - Najważniejsze jest to, że przed śmiercią twojego ojca poszłaś do niego, porozmawiałaś z nim i mu wybaczyłaś. Gdyby nie to, pewnie teraz zadręczałabyś się tym jeszcze bardziej. To pewnie dużo znaczy dla ciebie, dla niego również to było bardzo ważne. Pod koniec swojego życia twój ojciec zrozumiał swoje błędy – uśmiechnął się i przytulił do siebie dziewczynę.

*

            Myślę, że nie można całkowicie zapomnieć. Człowiek świadomie nie powraca do przykrych chwil, by okłamać samego siebie, że nie pamięta. Kiedyś jednak, gdy przychodzi moment, w którym musi pocieszyć bliźniego, mówi: „Nie płacz, zapomnisz, tak jak ja zapomniałem o...”, w ten sposób udowadnia, że nadal pamięta.

*

            Shaylon długo zastanawiała się czy powinna pójść na pogrzeb ojca. Jej bracia przyjęli wiadomość o jego śmierci w dość obojętny sposób. Dziewczyna nie była zaskoczona ich reakcją, bo rozumiała, że chłopcy przeszli trudne dzieciństwo i jednocześnie bali się i mieli żal, dlatego nie chcieli nawet słyszeć o tym, że mieliby pójść na pogrzeb.
            Dziewczyna zdecydowała się sama pójść na ceremonię pogrzebową, nie chciała później niczego żałować. Nie było dużo ludzi, można ich było policzyć na palcach obu dłoni. To było przykre, ale nie było się co dziwić, bo przez swoje zachowanie Tim Johnson stracił wielu przyjaciół. To wszystko było naprawdę trudne dla Shaylon. Mimo swoich przeżyć z dzieciństwa, mimo tego, przez co przeszła wybaczyła ojcu, teraz wiedziała, że już zaczyna od nowa. Shaylon zaczynała życie z Justinem i Jonathanem i w końcu musiała sobie uświadomić, że teraz wszystko miało być już dobrze i nic nie stanie na drodze do ich szczęścia.
            Po pogrzebie brunetka wróciła do domu, zastał ją tam miły widok. Justin karmił Jonathana butelką siedząc na bujanym fotelu w salonie. Uśmiechnęła się i podeszła bliżej. Pocałowała Justina w czoło. Nie brakowało jej już niczego, bo wszystko, na czym najbardziej jej zależało miała na wyciągnięcie ręki.
            Kilka dni po pogrzebie ojca dziewczyny, brunetka dowiedziała się o jego testamencie. Okazało się, że Tim Johnson przepisał na rodzeństwo mieszkanie, w którym niegdyś mieszkali. Początkowo dziewczyna nie wiedziała co z tym zrobić. I do ostatniej chwili zastanawiała się co powinna zrobić. Myślała o sprzedaży, ale w ostateczności postanowiła zostawić mieszkanie na wszelki wypadek. Może zrobiła to dlatego, że chciała pozostawić jakieś wspomnienie, a może powód był zupełnie inny, ale ona nie mogła tak po prostu sprzedać mieszkania, w którym się wychowywała. Nawet jeśli przeżyła tam wiele trudnych chwil, to była część jej życia.
*

            Niektórzy wiedzą, że bez przeszłości nasze życie jest niczym. W pewnym momencie wszyscy musimy wybrać czy wrócić do tego, co już znamy, czy też zrobić coś zupełnie nowego. Trudno zapomnieć o przeszłości. To ona nas kształtuje, wpływa na nasze wybory. Nasza przeszłość powraca nie raz. Trzeba pamiętać, że czasem najważniejszą częścią naszej przeszłości jest to, czego dokonujemy właśnie dziś.

~~~~~~~~~~
   No więc nareszcie udało mi się dodac ten rozdział, choc myślałam, że mi się to nie uda, bo mój laptop to już staruszek, więc na każdym kroku się zacina. 
Mniej więcej w ten sposób miało się zakończyc to opowiadanie, ale stwierdziłam, że taki koniec mi się nie podoba i musiałam napisac ciąg dalszy. Dzisiaj właśnie napisałam epilog, więc wystarczy, że przepiszę te rozdziały na komputer, choc ta częsc pisania rozdziałów jest dla mnie najgorsza, na dodatek z moim zacinającym się komputerem będzie ciężko. Ale czego się nie robi dla takich wpaniałych czytelników jak Wy. Kocham Was <3 Dziękuję za to, że jesteście :*         

14 komentarzy:

  1. Jest naprawde bardzo dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  2. TEN. ROZDZIAŁ. JEST. PO PROSTU. PIĘKNY! I JESZCZE TA MUZYKA!!! Świetny, naprawdę chyba jeden z moich ulubionych... Tak myślę, że jest moim ulubionym. To piękne, że mu wybaczyła i tragiczne że zaraz potem umarł. Jeszcze dzięki tej muzyce tak się wczułam... Dziękuję, naprawdę! Życzę ci dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. smuteczek ;c a Justin jest dalej taki kochany, wspiera Shaylon *.* much love♥

    OdpowiedzUsuń
  4. to straszne,że ten ojciec umarł...:<
    czekam na epilog :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już koniec ? Tak szybko xd Kocham twoje opowiadania. Naprawdę powinnas wydać książkę bo piszesz niesamowicie. Kocham cię<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie koniec tego opowiadania. Na początku tak miało się skończyc, ale postanowiłam kontynuowac. :)

      Usuń
  6. Najlepszy blog ever :* zapraszam do mnie http://shwatyissexy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. U sorki to jest mój blog ;) i jeszcze raz fajnie piszesz http://it-only-remains-to-believe.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo podobał mi się rozdział, ale mam jedno "ale": wydaje mi się że za mało uczuć zostało tu ukazane. Rozumiem, że dzieci mogły nienawidzić swojego ojca, ale żeby AŻ TAK? Nawet jednej łzy nie uroniły? Mimo wszystko to przecież ich ojciec.. No ale to twoje opowiadanie nie będę ci rozkazywała jak masz pisać :-). To była tylko moja opinia. Czekam do następnego <3.

    OdpowiedzUsuń
  9. YAfdhgfdjfhjdf cudowny rozdział :) czekam na nn @HugForBiebs

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział. Naprawdę potrafisz pięknie ubrać wszystko w słowa i tym samym przekazać to nam, czytelnikom. Dziękuję Ci za to opowiadanie i cytaty, które się tutaj znajdują. Nieraz człowiek na chwilę przystanie, przeczyta i poważnie zastanowi się nad prawdą, która w nim tkwi.
    Dziękuję raz jeszcze ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. POPŁAKAŁAM SIE OMG.
    świetny rozdzial .Czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja bardzo się cieszę, że Shaylon postanowiła odwiedzić ojca. Nie dość, że dzięki temu nie będzie miała wyrzutów sumienia, to wydaje mi się, że dzięki niej jej ojciec mógł spokojnie umrzeć. Dobrze zrobiła. :) W sumie smutno, że umarł, ale jakoś bardzo tego nie przeżyłam, bo w końcu był taki okrutny. Ale dobrze, że przed śmiercią się zmienił. :)
    Jak dobrze, że Shaylon zawsze może liczyć na Justina. To co powiedział o jej decyzjach było piękne i wzruszające. Nie każdy ma kogoś takiego i ciężko kogoś takiego znaleźć. Dziewczyna ma wielkie szczęście. :)
    Dobrze, że Shaylon poszła na pogrzeb. Nie wyobrażałabym sobie, że miałaby nie pójść. Tak więc dobrze zrobiła. :D
    Rozdział świetny! Bardzo mi się spodobał. Zresztą jak zwykle. :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Omg chciałabym być taka mądra i rozważna jak Shay hhahahaha :D Rozdział jest naprawdę fantastyczny i w pewien sposób magiczny :) Potrafisz w doskonały sposób to wszystko opisać, nigdy się nie da przyczepić hahahhahaha ale to bardzo dobrze. xd My ciebie też kochamy <3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate