Nadszedł
dzień, kiedy Shaylon i Jonathan mogli wrócić do domu. Justin najadł się
strachu, kiedy tak łatwo mógł ich stracić. Teraz nareszcie mógł zabrać ich do
domu, do prawdziwego domu, do ich wspólnego domu. To miała być niespodzianka i
szatyn nie mógł się doczekać kiedy zobaczy reakcję dziewczyny. Przyjechał po
nich punktualnie razem z Max'em. Weszli do sali, w której czekała na nich już
gotowa dziewczyna trzymająca na rękach Jonathana. Uśmiechnął się i podszedł
bliżej, po czym pocałował Shaylon na powitanie.
-Zabieram was do domu – oznajmił z
uśmiechem.
-A złożyłeś łóżeczko tak, jak
prosiłam? - zapytała, a chłopak twierdząco kiwnął głową. - Przestawiłeś nasze
łóżko, żeby łóżeczko się zmieściło?
-Nie było takiej potrzeby. Mam dla
ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Gdybym ci powiedział to nie byłoby
niespodzianki – zaśmiał się.
Wyszli
ze szpitala, a Shaylon nadal próbowała przekonać szatyna do tego, żeby
powiedział jej o co chodzi, jednak chłopak był nieugięty. Jechali samochodem i
Shaylon początkowo nie spuszczała oka z Jonathana, który się obudził, jednak
kiedy zobaczyła ulice, które w ogóle nie prowadzą do mieszkania, w którym
mieszkali, trochę się zaniepokoiła.
-Justin? Dokąd ty jedziesz?
-Do domu – odpowiedział bez
zastanowienia.
-O ile dobrze pamiętam to do
naszego mieszkania prowadzi inna droga – stwierdziła, ale Justin już nie
odpowiedział.
Szatyn
zaparkował samochód na podjeździe jakiegoś domu, co bardzo zdziwiło Shaylon. Nic
z tego nie rozumiała, a z twarzy chłopaka nie schodził uśmiech. Wysiadł z
samochodu i otworzył dziewczynie drzwi, po czym wyjął nosidełko.
-Justin, powiedz mi wreszcie o co w
tym wszystkim chodzi. Przywiozłeś mnie pod jakiś dom, a ja w ogóle nie wiem o co
chodzi. Mógłbyś mi to jakoś wyjaśnić? - zdenerwowała się.
-Kochanie, spokojnie – uspokoił ją.
- Max, biegnij powiedzieć, że już jesteśmy – polecił mu.
-Justin do cholery jasnej –
krzyknęła.
-Chodź, wszystkiego się dowiesz –
złapał ją za rękę i zaprowadził w kierunku domu. Shaylon była naprawdę
zdenerwowana, bo nie miała pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
Ku
zdziwieniu dziewczyny Justin bez żadnych przeszkód otworzył drzwi i wpuścił ją
do środka. Shaylon weszła do domu, a to, co zobaczyła w środku miło ją
zaskoczyło, jednak dziewczyna nadal niewiele z tego rozumiała. W środku byli
członkowie jej rodziny i przyjaciele, witali ją i cieszyli się, że w końcu
wyszła ze szpitala. Spojrzała w stronę szatyna, który nie przestawał się
uśmiechać, a ona nadal niczego nie rozumiała, była zdezorientowana
-Witaj w domu kochanie – pocałował
ją w policzek. - Ten dom, to wszystko jest nasze – oznajmił.
-Ale jak to nasze? - zdziwiła się.
-To jest prezent od nas – wtrącił
się ojciec szatyna.
-Przecież ten dom musiał być bardzo
drogi – stwierdziła.
-Tak się składa, że ten dom należał
do dziadków Justina, odremontowaliśmy go i myślę, że teraz będzie wam się tu
dobrze mieszkało – uśmiechnął się.
-Nie wiem co powiedzieć – szepnęła
drżącym głosem.
-Kocham cię – szepnął jej na ucho,
a dziewczyna wzruszona całą tą sytuacją, rzuciła się chłopakowi na szyję.
Przyjęcie
powitalne dla Shaylon i Jonathana przebiegało w miłej i przyjaznej atmosferze.
Brunetka nigdy nawet nie przypuszczała,
że jej życie może być takie piękne, nie spodziewała się, że Justin przygotował
dla niej taką niespodziankę. Miała dom, o którym zawsze marzyła, a przede
wszystkim miała rodzinę, prawdziwą rodzinę.
*
Dlatego
uwielbiali ze sobą być. Mogli robić różne rzeczy. I ona już wtedy wiedziała,
jakie ma szczęście. Był pierwszym chłopakiem, który nie próbował stale robić na
niej wrażenia. Akceptował samego siebie takiego, jakim był, a co więcej,
akceptował ją taką, jaka była. I nic innego się nie liczyło... Ani jego
rodzina, ani jej przeszłość, ani nikt i nic innego na świecie. Byli tylko
oni...
*
Widząc
uśmiech na twarzy Shaylon Justin sam nie mógł powstrzymać uśmiechu. Nareszcie
czuł, że spełnił obietnicę, którą jej złożył – zapewnił całej rodzinie
schronienie i tym samym spełnił marzenie dziewczyny. Kiedy wszyscy goście już
poodjeżdżali, szatyn postanowił na spokojnie oprowadzić Shaylon po domu. Na
dole był salon, przestronny i urządzony w ciekawym stylu. Kuchnia była ogromna
i ciepła. Dziewczyna już po obejrzeniu jednego piętra była zachwycona, jednak nie
mogła się doczekać, kiedy zobaczy resztę pomieszczeń. Weszli na górę,
dziewczyna obejrzała pokoje swoich braci i pokój Jonathana – wszystko było
dokładnie takie, jak sobie wymarzyła.
-Teraz zamknij oczy – powiedział i
złapał ją za rękę.
Weszli
do ich sypialni i pozwolił jej otworzyć oczy. Dziewczynie zaparło dech w
piersiach. Duże łóżko, przestronna garderoba, balkon i łazienka. Wszystko było
po prostu idealne. Spojrzała na szatyna, który jej się przyglądał, uśmiechnęła
się i położyła na łóżku, Justin po chwili położył się obok niej i mocno ją do
siebie przytulił.
-Podoba się? - zapytał.
-Czy mi się podoba? Dom jest po prostu cudowny – uśmiechnęła się
i musnęła policzek chłopaka.
-Cieszę się. W zasadzie to ja
myślałem, że moi rodzice po śmierci dziadków sprzedali ten dom, ale mój ojciec
zaproponował mi całkiem niedawno, że moglibyśmy tu zamieszkać.
-Jest cudownie, moje marzenie się
spełniło – uśmiechnęła się.
Ta
chwila była magiczna, chwila, którą niestety przerwał płacz dziecka, zaśmiali
się, a dziewczyna chciała wstać. - Musimy się do tego przyzwyczaić –
stwierdziła.
-Poczekaj, ja do niego pójdę –
zerwał się z łóżka i wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił z Jonathanem na
rękach.
-Połóż go tu obok – wykonał
polecenie i położył się po drugiej stronie. - Jest śliczny – stwierdziła.
-Po tatusiu – zaśmiał się.
-Ma twoje czekoladowe oczka –
zauważyła.
-I twój mały nosek – uśmiechnął
się.
Drzwi
się otworzyły i do pokoju weszli bracia dziewczyny. Usiedli na łóżku i również
zaczęli przyglądać się Jonathanowi. Shaylon zauważyła, że ma przy sobie
najważniejsze osoby w swoim życiu, najważniejszych mężczyzn, bez których nie
mogła żyć. Nareszcie miała to, o czym tak długo marzyła.
*
Nad
ranem Shaylon znów obudziła się przez płacz Jonathana, który w nocy nie dawał
im spokoju. Dziewczyna była zmęczona, ale zdawała sobie sprawę z tego, że to
dopiero początek. Doskonale pamiętała kiedy Max i Kevin byli mali, kiedy
musiała opiekować się braćmi i chodziła przez to niewyspana do szkoły.
-Ja do niego pójdę, dopiero jadł,
więc pewnie trzeba go przewinąć – stwierdził szatyn, po czym wyszedł z pokoju.
Shaylon
była zaskoczona tym, że Justin tak wczuł się w rolę ojca. Na początku nieco się
obawiała, że to nie będzie dla niego łatwe, że rola ojca go przerośnie, jednak
była pozytywnie zaskoczona postawą szatyna. Chłopak wrócił do sypialni i
położył się blisko dziewczyny. Uśmiechnął się i zaczął ją całować po policzku
kierując się w stronę jej ust. Shaylon się zaśmiała i przyciągnęła do siebie
chłopaka, który położył się nad nią i tajemniczo się uśmiechnął, po czym wpił
się w usta dziewczyny jednocześnie wkładając dłonie pod jej koszulkę. Brunetka
nieco się speszyła, nie była gotowa na coś takiego, dlatego chciała się
odsunąć.
-Co się dzieje? - zapytał.
-Już nie wyglądam tak, jak kiedyś,
mam duży brzuch i rozstępy – wyznała zawstydzona i zasłoniła twarz dłońmi.
-Ej, kochanie! Przecież wiesz, że
dla mnie jesteś najpiękniejsza – uśmiechnął się.
-Mówisz tak tylko dlatego, żeby nie
sprawić mi przykrości – stwierdziła.
-Za kogo ty mnie masz? - oburzył
się. - Kocham cię taką, jaka jesteś – pocałował ją w usta i powoli schodził
pocałunkami coraz niżej aż w końcu dotarł pod jej koszulkę i bez zastanowienia
zaczął całować każdy skrawek jej skóry, co rozśmieszyło dziewczynę.
-Przestań już! - pisnęła.
Justin
wrócił ustami do jej ust i zatrzymał się tam na dłużej. Był czuły i kochający,
nie wyobrażał sobie leżeć w łóżku z inną dziewczyną niż Shaylon. Brązowooka
była dla niego jedyną kobietą, z którą chciałby spędzić resztę życia. Ich
chwilę czułości po raz kolejny przerwał płacz dziecka. Szatyn westchnął i
spojrzał na brunetkę.
-Tym razem na pewno jest głodny –
stwierdziła. - Ty do niego idź, a ja pójdę zrobić mu mleko.
-Ale pamiętaj, że wieczorem ci nie
odpuszczę – powiedział z zadziornym uśmiechem.
-Grozisz czy ostrzegasz?
-Obiecuję – musnął jej usta i
wyszedł z pokoju.
Kiedy
Shaylon przygotowała mleko dla Jonathana, udała się do pokoju, gdzie zastał ją
miły widok. Justin bez koszulki trzymający na rękach Jonathana. Wyglądali razem
przesłodko. Pomimo tego, że ich synek był taki malutki i jeszcze niczego nie
widział, to można było mieć wrażenie, że czuje obecność swojego taty. Shaylon
była wzruszona tym, co zobaczyła i gdzieś w głębi jej serca obudziły się te
niechciane emocje. Dziewczyna marzyła o tym, żeby jej dziecko miało dobrego i
kochającego ojca. Po jej policzkach popłynęły łzy, nad którymi nie potrafiła
zapanować. Pociągnęła nosem, a Justin to usłyszał i się odwrócił.
-Co się stało? - zapytał podchodząc
bliżej.
-Wszystko w porządku – wytarła
policzki. - Po prostu cieszę się, że Jonathan ma takiego cudownego tatę, jak ty
– uśmiechnęła się i pocałowała synka w czoło.
-Skarbie, już tyle razy ci to
mówiłem, ale powtórzę jeszcze raz. Nigdy nie skrzywdzę ani ciebie, ani naszego
synka. Chcę tworzyć z tobą prawdziwą rodzinę, chcę cię kochać i zapewnić ci
wszystko, na co zasługujesz.
-Kocham cię i jesteś najlepszą
rzeczą, jaka mnie spotkała – uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka w usta.
Ten
i kilka następnych dni Justin spędził z rodziną, wspierał Shaylon jak najlepiej
mógł, jednak po tych kilku dniach musiał wrócić do pracy. Max i Kevin
rozpoczęli nowy rok szkolny, więc Shaylon większą część dnia spędzała z
Jonathanem. Jednak nic nie zmieniało faktu, że dziewczyna nigdy nie spodziewała
się, że będzie tak szczęśliwa w roli matki. Sama miała rodziców, którzy nie
zajmowali się nią w należyty sposób, dlatego bała się, że z nią będzie tak
samo, jednak wszystko wskazywało na to, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku.
~~~~~~~~~~~~
Rozdział może nie jest najlepiej napisany, ale mimo to strasznie mi się podoba...
Wszystko zaczyna się układac w życiu Shaylon i Justina, ale ja nie potrafię się jak na razie rozstac z tym opowiadaniem, więc póki mam pomysły, będę pisac, a jak już skończę to opowiadanie, to zaczynam nowe, do którego musiałam dojrzec...
Cieszę się, że zdążyłam dodac rozdział przed świętami i mogę wam jeszcze złożyc życzenia :)
Więc życzę Wam wszystkim spełnienia marzeń, dużo miłości i żeby wszystko ułożyło Wam się tak, jak zaplanowaliście. No i chciałam Wam podziękowac, że ze mną jesteście. Piszę już chyba 2 lata i mam naprawdę cudownych czytelników :* Kocham Was :*
I tak na koniec...
Zdrowia, szczęścia i słodyczy Kasia Wam życzy :*
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :*
Cudny rozdział a Justin jest słodki <3 kocham cię
OdpowiedzUsuńMy tobie też życzymy Wesołych świąt.
OdpowiedzUsuńSkąd bierzesz te teksty co są napisane inna czcionką ?
jeśli chodzi o teksty napisane pochyloną czcionką, to raczej piszę je sama, ale czasami jak gdzieś przeczytam fajny cytat, to go modyfikuję tak, żeby pasował do rozdziału i treści opowiadania. ten tekst, który jest wklejony do tego rozdziału jest chyba z książki "Pamiętnik" w oryginale brzmi on nieco inaczej, ale ja go przerobiłam...:)
UsuńNieraz wykorzystuje te teksty jak cos pisze ale podpisuje ze to twojego autorstwa :)
Usuńa publikujesz to później gdzieś? jak tak to jakbyś mogła wyślij mi link.
UsuńAle jak publikuje to w swoim pamietniku czy gdzies nie w internecie :)
Usuńjejku cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadanie jest niesamowite, dla mnie mogłabyś pisać i pisać :)
zdaję sobie sprawę, że z czasem pomysły się kończą więc życzę ci weny :)
Wesołych Świąt :)
rozdział jest przecudowny! kocham to x
OdpowiedzUsuńzyczę ci dużo szczęścia, zdrowia, miłości, by twoi prawdziwi przyjaciele byli zawsze przy tobie! i zyczę ci żeby twój talent do pisania nie poszedł na marne <3
dziękuję że piszesz tak wspaniałe opowiadanie <33
awwwwwwwwww.....jak słodko <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM <33
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział*.* Justin jest taki opiekuńczy*.* much love♥ wesołych świąt☺
OdpowiedzUsuńCudowny :) Tobie też wesołych świąt życzę :*
OdpowiedzUsuńŚwietny. Dobrze, że wszystko się układa bo uwielbiam sielanki :) czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńRownież wesołych świąt.
Wspaniały i taki wzruszający rozdział <3. Obyś pisała to opowiadanie jak najdłużej. Wesołych Świąt :*.
OdpowiedzUsuńMi też się strasznie, ale to strasznie podoba :D Jest taki milusi i w ogóle cudowny ♥ Idealny prezent na urodziny :) Jestem z Ciebie naprawdę dumna! ;* Tobie również życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! I oczywiście weeeeny ! <3 Hhahahahah ja tak mówiłam wszystkim na wigilii klasowej hahahahha szczęścia zdrowia i słodyczy szalona Karolina życzy hahhaa ♥
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńAWW, JAKIE SŁODKIE *_* Jak sobie wyobraziłam Justina bez koszulki, z dzieckiem... to myślałam, że umrę i tak się rozpłynęłam, że brat się na mnie dziwnie gapił. Dziękuję ci za to, że umiesz wywoływać w nas takie emocje. Jesteś świetną pisarką, wesołych świąt ci życzę, ciepła rodzinnego i wszystkiego, wszystkiego dobrego ;*
OdpowiedzUsuńNapisałam przed chwil a długi i fajny komentarz, który jakoś mi się usunął. :/ Jest zła, dlatego wybacz, ale ten już nie będzie taki długi.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. Fajnie, że w ich życiu nareszcie się układa. Shaylon nie musi już się bać o przyszłość swojej rodziny i to jest piękne. No i wreszcie wszyscy są naprawdę szczęśliwi.
Jonathana już kocham. <3 Na pewno jest bardzo słodki i ładny. :)
Nie mogę doczekać się nowego bloga. ;)
Również życzę Ci wesołych świąt! :*
Pozdrawiam i zapraszam do siebie. ;3
www.otchlan-czasu.blogspot.com
Cudowny rozdział! Przepraszam, że nie zawsze komentuje, ale nie mam za bardzo czasu i czytam rozdziały w biegu :( Całe opowiadanie jest świetnie napisane. Masz talent! Mam nadzieję, że dalsza część będzie równie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCuuudo *.* oni są tacy słodcy ;3
OdpowiedzUsuń