22.12.13

Czterdziesty trzeci



            Nadszedł dzień, kiedy Shaylon i Jonathan mogli wrócić do domu. Justin najadł się strachu, kiedy tak łatwo mógł ich stracić. Teraz nareszcie mógł zabrać ich do domu, do prawdziwego domu, do ich wspólnego domu. To miała być niespodzianka i szatyn nie mógł się doczekać kiedy zobaczy reakcję dziewczyny. Przyjechał po nich punktualnie razem z Max'em. Weszli do sali, w której czekała na nich już gotowa dziewczyna trzymająca na rękach Jonathana. Uśmiechnął się i podszedł bliżej, po czym pocałował Shaylon na powitanie.
-Zabieram was do domu – oznajmił z uśmiechem.
-A złożyłeś łóżeczko tak, jak prosiłam? - zapytała, a chłopak twierdząco kiwnął głową. - Przestawiłeś nasze łóżko, żeby łóżeczko się zmieściło?
-Nie było takiej potrzeby. Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Gdybym ci powiedział to nie byłoby niespodzianki – zaśmiał się.
            Wyszli ze szpitala, a Shaylon nadal próbowała przekonać szatyna do tego, żeby powiedział jej o co chodzi, jednak chłopak był nieugięty. Jechali samochodem i Shaylon początkowo nie spuszczała oka z Jonathana, który się obudził, jednak kiedy zobaczyła ulice, które w ogóle nie prowadzą do mieszkania, w którym mieszkali, trochę się zaniepokoiła.
-Justin? Dokąd ty jedziesz?
-Do domu – odpowiedział bez zastanowienia.
-O ile dobrze pamiętam to do naszego mieszkania prowadzi inna droga – stwierdziła, ale Justin już nie odpowiedział.
            Szatyn zaparkował samochód na podjeździe jakiegoś domu, co bardzo zdziwiło Shaylon. Nic z tego nie rozumiała, a z twarzy chłopaka nie schodził uśmiech. Wysiadł z samochodu i otworzył dziewczynie drzwi, po czym wyjął nosidełko.
-Justin, powiedz mi wreszcie o co w tym wszystkim chodzi. Przywiozłeś mnie pod jakiś dom, a ja w ogóle nie wiem o co chodzi. Mógłbyś mi to jakoś wyjaśnić? - zdenerwowała się.
-Kochanie, spokojnie – uspokoił ją. - Max, biegnij powiedzieć, że już jesteśmy – polecił mu.
-Justin do cholery jasnej – krzyknęła.
-Chodź, wszystkiego się dowiesz – złapał ją za rękę i zaprowadził w kierunku domu. Shaylon była naprawdę zdenerwowana, bo nie miała pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
            Ku zdziwieniu dziewczyny Justin bez żadnych przeszkód otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Shaylon weszła do domu, a to, co zobaczyła w środku miło ją zaskoczyło, jednak dziewczyna nadal niewiele z tego rozumiała. W środku byli członkowie jej rodziny i przyjaciele, witali ją i cieszyli się, że w końcu wyszła ze szpitala. Spojrzała w stronę szatyna, który nie przestawał się uśmiechać, a ona nadal niczego nie rozumiała, była zdezorientowana
-Witaj w domu kochanie – pocałował ją w policzek. - Ten dom, to wszystko jest nasze – oznajmił.
-Ale jak to nasze?  - zdziwiła się.
-To jest prezent od nas – wtrącił się ojciec szatyna.
-Przecież ten dom musiał być bardzo drogi – stwierdziła.
-Tak się składa, że ten dom należał do dziadków Justina, odremontowaliśmy go i myślę, że teraz będzie wam się tu dobrze mieszkało – uśmiechnął się.
-Nie wiem co powiedzieć – szepnęła drżącym głosem.
-Kocham cię – szepnął jej na ucho, a dziewczyna wzruszona całą tą sytuacją, rzuciła się chłopakowi na szyję.
            Przyjęcie powitalne dla Shaylon i Jonathana przebiegało w miłej i przyjaznej atmosferze. Brunetka  nigdy nawet nie przypuszczała, że jej życie może być takie piękne, nie spodziewała się, że Justin przygotował dla niej taką niespodziankę. Miała dom, o którym zawsze marzyła, a przede wszystkim miała rodzinę, prawdziwą rodzinę.

*

            Dlatego uwielbiali ze sobą być. Mogli robić różne rzeczy. I ona już wtedy wiedziała, jakie ma szczęście. Był pierwszym chłopakiem, który nie próbował stale robić na niej wrażenia. Akceptował samego siebie takiego, jakim był, a co więcej, akceptował ją taką, jaka była. I nic innego się nie liczyło... Ani jego rodzina, ani jej przeszłość, ani nikt i nic innego na świecie. Byli tylko oni...

*

            Widząc uśmiech na twarzy Shaylon Justin sam nie mógł powstrzymać uśmiechu. Nareszcie czuł, że spełnił obietnicę, którą jej złożył – zapewnił całej rodzinie schronienie i tym samym spełnił marzenie dziewczyny. Kiedy wszyscy goście już poodjeżdżali, szatyn postanowił na spokojnie oprowadzić Shaylon po domu. Na dole był salon, przestronny i urządzony w ciekawym stylu. Kuchnia była ogromna i ciepła. Dziewczyna już po obejrzeniu jednego piętra była zachwycona, jednak nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy resztę pomieszczeń. Weszli na górę, dziewczyna obejrzała pokoje swoich braci i pokój Jonathana – wszystko było dokładnie takie, jak sobie wymarzyła.
-Teraz zamknij oczy – powiedział i złapał ją za rękę.
            Weszli do ich sypialni i pozwolił jej otworzyć oczy. Dziewczynie zaparło dech w piersiach. Duże łóżko, przestronna garderoba, balkon i łazienka. Wszystko było po prostu idealne. Spojrzała na szatyna, który jej się przyglądał, uśmiechnęła się i położyła na łóżku, Justin po chwili położył się obok niej i mocno ją do siebie przytulił.
-Podoba się? - zapytał.
-Czy mi się podoba?  Dom jest po prostu cudowny – uśmiechnęła się i musnęła policzek chłopaka.
-Cieszę się. W zasadzie to ja myślałem, że moi rodzice po śmierci dziadków sprzedali ten dom, ale mój ojciec zaproponował mi całkiem niedawno, że moglibyśmy tu zamieszkać.
-Jest cudownie, moje marzenie się spełniło – uśmiechnęła się.
            Ta chwila była magiczna, chwila, którą niestety przerwał płacz dziecka, zaśmiali się, a dziewczyna chciała wstać. - Musimy się do tego przyzwyczaić – stwierdziła.
-Poczekaj, ja do niego pójdę – zerwał się z łóżka i wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił z Jonathanem na rękach.
-Połóż go tu obok – wykonał polecenie i położył się po drugiej stronie. - Jest śliczny – stwierdziła.
-Po tatusiu – zaśmiał się.
-Ma twoje czekoladowe oczka – zauważyła.
-I twój mały nosek – uśmiechnął się.
            Drzwi się otworzyły i do pokoju weszli bracia dziewczyny. Usiedli na łóżku i również zaczęli przyglądać się Jonathanowi. Shaylon zauważyła, że ma przy sobie najważniejsze osoby w swoim życiu, najważniejszych mężczyzn, bez których nie mogła żyć. Nareszcie miała to, o czym tak długo marzyła.

*

            Nad ranem Shaylon znów obudziła się przez płacz Jonathana, który w nocy nie dawał im spokoju. Dziewczyna była zmęczona, ale zdawała sobie sprawę z tego, że to dopiero początek. Doskonale pamiętała kiedy Max i Kevin byli mali, kiedy musiała opiekować się braćmi i chodziła przez to niewyspana do szkoły.
-Ja do niego pójdę, dopiero jadł, więc pewnie trzeba go przewinąć – stwierdził szatyn, po czym wyszedł z pokoju.
            Shaylon była zaskoczona tym, że Justin tak wczuł się w rolę ojca. Na początku nieco się obawiała, że to nie będzie dla niego łatwe, że rola ojca go przerośnie, jednak była pozytywnie zaskoczona postawą szatyna. Chłopak wrócił do sypialni i położył się blisko dziewczyny. Uśmiechnął się i zaczął ją całować po policzku kierując się w stronę jej ust. Shaylon się zaśmiała i przyciągnęła do siebie chłopaka, który położył się nad nią i tajemniczo się uśmiechnął, po czym wpił się w usta dziewczyny jednocześnie wkładając dłonie pod jej koszulkę. Brunetka nieco się speszyła, nie była gotowa na coś takiego, dlatego chciała się odsunąć.
-Co się dzieje? - zapytał.
-Już nie wyglądam tak, jak kiedyś, mam duży brzuch i rozstępy – wyznała zawstydzona i zasłoniła twarz dłońmi.
-Ej, kochanie! Przecież wiesz, że dla mnie jesteś najpiękniejsza – uśmiechnął się.
-Mówisz tak tylko dlatego, żeby nie sprawić mi przykrości – stwierdziła.
-Za kogo ty mnie masz? - oburzył się. - Kocham cię taką, jaka jesteś – pocałował ją w usta i powoli schodził pocałunkami coraz niżej aż w końcu dotarł pod jej koszulkę i bez zastanowienia zaczął całować każdy skrawek jej skóry, co rozśmieszyło dziewczynę.
-Przestań już! - pisnęła.
            Justin wrócił ustami do jej ust i zatrzymał się tam na dłużej. Był czuły i kochający, nie wyobrażał sobie leżeć w łóżku z inną dziewczyną niż Shaylon. Brązowooka była dla niego jedyną kobietą, z którą chciałby spędzić resztę życia. Ich chwilę czułości po raz kolejny przerwał płacz dziecka. Szatyn westchnął i spojrzał na brunetkę.
-Tym razem na pewno jest głodny – stwierdziła. - Ty do niego idź, a ja pójdę zrobić mu mleko.
-Ale pamiętaj, że wieczorem ci nie odpuszczę – powiedział z zadziornym uśmiechem.
-Grozisz czy ostrzegasz?
-Obiecuję – musnął jej usta i wyszedł z pokoju.
            Kiedy Shaylon przygotowała mleko dla Jonathana, udała się do pokoju, gdzie zastał ją miły widok. Justin bez koszulki trzymający na rękach Jonathana. Wyglądali razem przesłodko. Pomimo tego, że ich synek był taki malutki i jeszcze niczego nie widział, to można było mieć wrażenie, że czuje obecność swojego taty. Shaylon była wzruszona tym, co zobaczyła i gdzieś w głębi jej serca obudziły się te niechciane emocje. Dziewczyna marzyła o tym, żeby jej dziecko miało dobrego i kochającego ojca. Po jej policzkach popłynęły łzy, nad którymi nie potrafiła zapanować. Pociągnęła nosem, a Justin to usłyszał i się odwrócił.
-Co się stało? - zapytał podchodząc bliżej.
-Wszystko w porządku – wytarła policzki. - Po prostu cieszę się, że Jonathan ma takiego cudownego tatę, jak ty – uśmiechnęła się i pocałowała synka w czoło.
-Skarbie, już tyle razy ci to mówiłem, ale powtórzę jeszcze raz. Nigdy nie skrzywdzę ani ciebie, ani naszego synka. Chcę tworzyć z tobą prawdziwą rodzinę, chcę cię kochać i zapewnić ci wszystko, na co zasługujesz.
-Kocham cię i jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie spotkała – uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka w usta.
            Ten i kilka następnych dni Justin spędził z rodziną, wspierał Shaylon jak najlepiej mógł, jednak po tych kilku dniach musiał wrócić do pracy. Max i Kevin rozpoczęli nowy rok szkolny, więc Shaylon większą część dnia spędzała z Jonathanem. Jednak nic nie zmieniało faktu, że dziewczyna nigdy nie spodziewała się, że będzie tak szczęśliwa w roli matki. Sama miała rodziców, którzy nie zajmowali się nią w należyty sposób, dlatego bała się, że z nią będzie tak samo, jednak wszystko wskazywało na to, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku.

 ~~~~~~~~~~~~
Rozdział może nie jest najlepiej napisany, ale mimo to strasznie mi się podoba... 
Wszystko zaczyna się układac w życiu Shaylon i Justina, ale ja nie potrafię się jak na razie rozstac z tym opowiadaniem, więc póki mam pomysły, będę pisac, a jak już skończę to opowiadanie, to zaczynam nowe, do którego musiałam dojrzec... 
Cieszę się, że zdążyłam dodac rozdział przed świętami i mogę wam jeszcze złożyc życzenia :)
Więc życzę Wam wszystkim spełnienia marzeń, dużo miłości i żeby wszystko ułożyło Wam się tak, jak zaplanowaliście. No i chciałam Wam podziękowac, że ze mną jesteście. Piszę już chyba 2 lata i mam naprawdę cudownych czytelników :* Kocham Was :*
I tak na koniec...
Zdrowia, szczęścia i słodyczy Kasia Wam życzy :*
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :*

20 komentarzy:

  1. Cudny rozdział a Justin jest słodki <3 kocham cię

    OdpowiedzUsuń
  2. My tobie też życzymy Wesołych świąt.
    Skąd bierzesz te teksty co są napisane inna czcionką ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chodzi o teksty napisane pochyloną czcionką, to raczej piszę je sama, ale czasami jak gdzieś przeczytam fajny cytat, to go modyfikuję tak, żeby pasował do rozdziału i treści opowiadania. ten tekst, który jest wklejony do tego rozdziału jest chyba z książki "Pamiętnik" w oryginale brzmi on nieco inaczej, ale ja go przerobiłam...:)

      Usuń
    2. Nieraz wykorzystuje te teksty jak cos pisze ale podpisuje ze to twojego autorstwa :)

      Usuń
    3. a publikujesz to później gdzieś? jak tak to jakbyś mogła wyślij mi link.

      Usuń
    4. Ale jak publikuje to w swoim pamietniku czy gdzies nie w internecie :)

      Usuń
  3. jejku cudowny rozdział <3
    twoje opowiadanie jest niesamowite, dla mnie mogłabyś pisać i pisać :)
    zdaję sobie sprawę, że z czasem pomysły się kończą więc życzę ci weny :)
    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jest przecudowny! kocham to x

    zyczę ci dużo szczęścia, zdrowia, miłości, by twoi prawdziwi przyjaciele byli zawsze przy tobie! i zyczę ci żeby twój talent do pisania nie poszedł na marne <3

    dziękuję że piszesz tak wspaniałe opowiadanie <33

    OdpowiedzUsuń
  5. awwwwwwwwww.....jak słodko <3

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny rozdział*.* Justin jest taki opiekuńczy*.* much love♥ wesołych świąt☺

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny :) Tobie też wesołych świąt życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny. Dobrze, że wszystko się układa bo uwielbiam sielanki :) czekam na kolejny.
    Rownież wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały i taki wzruszający rozdział <3. Obyś pisała to opowiadanie jak najdłużej. Wesołych Świąt :*.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi też się strasznie, ale to strasznie podoba :D Jest taki milusi i w ogóle cudowny ♥ Idealny prezent na urodziny :) Jestem z Ciebie naprawdę dumna! ;* Tobie również życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! I oczywiście weeeeny ! <3 Hhahahahah ja tak mówiłam wszystkim na wigilii klasowej hahahahha szczęścia zdrowia i słodyczy szalona Karolina życzy hahhaa ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. AWW, JAKIE SŁODKIE *_* Jak sobie wyobraziłam Justina bez koszulki, z dzieckiem... to myślałam, że umrę i tak się rozpłynęłam, że brat się na mnie dziwnie gapił. Dziękuję ci za to, że umiesz wywoływać w nas takie emocje. Jesteś świetną pisarką, wesołych świąt ci życzę, ciepła rodzinnego i wszystkiego, wszystkiego dobrego ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Napisałam przed chwil a długi i fajny komentarz, który jakoś mi się usunął. :/ Jest zła, dlatego wybacz, ale ten już nie będzie taki długi.
    Rozdział cudowny. Fajnie, że w ich życiu nareszcie się układa. Shaylon nie musi już się bać o przyszłość swojej rodziny i to jest piękne. No i wreszcie wszyscy są naprawdę szczęśliwi.
    Jonathana już kocham. <3 Na pewno jest bardzo słodki i ładny. :)
    Nie mogę doczekać się nowego bloga. ;)
    Również życzę Ci wesołych świąt! :*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. ;3
    www.otchlan-czasu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny rozdział! Przepraszam, że nie zawsze komentuje, ale nie mam za bardzo czasu i czytam rozdziały w biegu :( Całe opowiadanie jest świetnie napisane. Masz talent! Mam nadzieję, że dalsza część będzie równie ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cuuudo *.* oni są tacy słodcy ;3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate