Myśl
o tym, że Shaylon mogła umrzeć była dla Justina dramatyczna. Pomimo tego, że
wspierali go przyjaciele i rodzina, to ten wciąż nie mógł zapanować nad swoimi
emocjami. Nie wstydził się łez, nie w tym momencie, gdy mógł stracić
najważniejszą osobę w swoim życiu. Szatyn wciąż siedział przed salą operacyjną
i czekał na jakąś wiadomość. Nie zwracał uwagi na to, że jego bliscy
przypominali mu o tym, że powinien odpocząć. Justin nie mógł tak po prostu
pójść do domu.
Kiedy
usłyszał dźwięk otwierających się drzwi i zobaczył w nich lekarza, podziałało
to na niego jak kubeł zimnej wody, liczył na to, że nareszcie się czegoś dowie.
-Panie doktorze, co z nią? -
zapytał przerażony.
-Nastąpiły pewne komplikacje przy
porodzie, dlatego musieliśmy wykonać cesarskie cięcie, co nie było łatwe, bo
pana żona straciła dużo krwi, a po drodze pojawiały się kolejne trudności.
Teraz stan pani Bieber jest stabilny, wszystko się udało, za chwilę wybudzimy
ją z narkozy i będzie pan mógł się z nią zobaczyć – mężczyzna się uśmiechnął, a
Justinowi spadł z serca ogromny ciężar.
-Dziękuję panie doktorze.
-Nie ma za co, to moja praca.
Pielęgniarka zaprowadzi pana do żony.
Lekarz
poszedł w swoją stronę i Justin oparł się o ścianę i po prostu szeroko się
uśmiechnął, po czym zaczął płakać ze szczęścia.
-Mówiłam, że wszystko będzie dobrze
– powiedziała Alissa.
-Dzięki Bogu – wyszeptał. - Zabierz
do siebie chłopców, nie ma sensu, żebyście wszyscy tu siedzieli.
-Ucałuj od nas Shaylon i jak
będziesz czegoś potrzebował, daj znać.
-Dzięki za wsparcie.
-I przeproś od nas Shaylon –
wtrącił się Kevin. - To nasza wina, gdyby nie nasza głupota, to wszystko pewnie
by się nie stało.
-Najważniejsze, że wszystko jest w
porządku i mam nadzieję, że to więcej się nie powtórzy – uśmiechnął się.
Gdy
wszyscy już poszli, Justin udał się na salę pooperacyjną, na której leżała jego
żona. Założył fartuch ochronny i wszedł do środka. Shaylon była słaba i blada,
podłączona do wielu urządzeń. Jednak najważniejsze było to, że żyła, że
wszystko było w porządku. Podszedł do łóżka i usiadł obok, złapał ją za rękę i
dziewczyna powoli otworzyła oczy. Przez chwilę oboje nic nie mówili, po prostu
się w siebie wpatrywali.
-Mamy synka – oznajmił Justin, a
brunetka lekko się uśmiechnęła, była zbyt słaba, żeby cokolwiek powiedzieć. -
Jeszcze go nie widziałem, będzie musiał jakiś czas spędzić w inkubatorze. Jutro
jak odzyskasz siły pomyślimy nad imieniem – musnął wierzch jej dłoni. - Kocham
cię – szepnął, a do jego głowy znów powróciły te myśli, że tak łatwo mógł ją
stracić.
-Ja ciebie też – powiedziała ledwie
słyszalnie. - A chłopcy?
-O nic się nie martw, odnaleźli
się, Alissa wzięła ich do siebie.
-Jedź do domu odpocząć – poleciła
mu słabym głosem.
-Poczekam aż zaśniesz – uśmiechnął
się.
Szatyn
spojrzał na dziewczynę, pochylił się nad nią i musnął jej czoło, kochał ją,
najmocniej na świecie. Patrzył na nią, kiedy zasypiała, przyglądał się jej z
lekkim uśmiechem i nie mógł się doczekać, kiedy pójdzie na spacer z nią i ich
synkiem. Tak długo wyczekiwał tej chwili, że nie mógł uwierzyć, że już za kilka
dni będzie to możliwe. Kiedy szatyn spostrzegł, że dziewczyna zasnęła,
postanowił wrócić do domu i odpocząć. Miał kilka dni na zorganizowanie swojego
planu, ale obawiał się, że nie zdąży. Jednak był dobrej myśli i liczył na to,
że jego bliscy mu pomogą.
Gdy
Justin dotarł do mieszkania było przed północą. Zdążył jedynie wziąć prysznic i
od razu się położył. Nadal nie mógł uwierzyć w wydarzenia z dzisiejszego dnia.
Został ojcem, urodził mu się syn, przez co omal nie stracił swojej żony. Miał
żal do samego siebie o to, że nie opiekował się nią wystarczająco dobrze.
Jednak wszystko dobrze się skończyło i to było najważniejsze.
*
Kiedy
człowiek się boi, zazwyczaj oznacza to, że bardzo mu na czymś zależy. Strach
bywa paraliżujący, ale motywuje do działania, sprawia, że angażujemy się
jeszcze bardziej i bardziej... Strach czasami jest bardzo dobrą rzeczą, jednak
kiedy w grę wchodzi miłość, siła tego strachu zwiększa się wielokrotnie...
*
Następnego
dnia rano Justin pojechał po chłopców do Alissy, a następnie udał się od razu
do szpitala. Był podekscytowany i liczył na to, że będzie mógł zobaczyć synka.
-A Shaylon wie o naszej
przeprowadzce? - zapytał Max.
-Nie, to ma być niespodzianka, o
niczym jej nie mówcie.
Po
cichu weszli na salę, gdzie leżała dziewczyna. Brunetka wyglądała o wiele
lepiej, ale nadal była osłabiona. Kiedy zobaczyła Justina i swoich braci, na
jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Cześć kochanie – Justin podszedł
do łóżka i musnął usta dziewczyny. - Jak się czujesz?
-O wiele lepiej. Był u mnie lekarz,
powiedział, że już jutro będę mogła wstać.
-To świetnie. Przyprowadziłem do
ciebie chłopców – oznajmił i na nich spojrzał, jednak bracia dziewczyny nie
wiedzieli co zrobić.
-Chodźcie tu do mnie – poklepała
miejsca obok siebie, a kiedy chłopcy usiedli, Shaylon spojrzała na nich
bacznie. - Żeby mi to był ostatni raz, kiedy myśleliście, że jesteście dla nas
ciężarem. Jesteście dla mnie bardzo ważni. Wy, Justin i mój synek jesteście
najważniejszymi mężczyznami w moim życiu, zrobiłabym dla was wszystko i nigdy
nie pozwolę na to, żeby stała się wam jakaś krzywda.
-Przepraszamy, to nasza wina, że za
szybko urodziłaś synka – stwierdził zasmucony Kevin.
-To nie wasza wina, najważniejsze,
że wszystko się dobrze skończyło – uśmiechnęła się i przytuliła do siebie
braci.
-A jak będzie miał na imię wasz
synek? - zapytał Max.
-Jeszcze nie wiemy.
-Idę go zobaczyć, zrobię mu zdjęcie
i zaraz wracam – wtrącił się szatyn, po czym wyszedł z sali.
Justin
skierował się w stronę sali, na której leżał jego synek. Kiedy tam dotarł od
razu zauważył właściwy inkubator. Podszedł bliżej i wprost nie mógł oderwać
wzroku od chłopczyka. Nie miał wpływu na to, że z jego oczu zaczęły wypływać
łzy, nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Miał ochotę wziąć swojego synka na ręce,
ale wiedział, że jak na razie jest to niemożliwe. Szatyn otarł łzy, po czym
zrobił mu zdjęcie, żeby pokazać Shaylon. Jeszcze przez krótką chwilę patrzył na
dziecko, a potem wrócił na salę swojej żony.
-Gdzie chłopcy? - zapytał
zauważając ich nieobecność.
-Wyszli do kiosku, zaraz powinni
wrócić. Chodź tu do mnie – uśmiechnęła się i wskazała miejsce obok siebie.
Szatyn bez zastanowienia ostrożnie położył się obok dziewczyny. - Płakałeś? -
zapytała bacznie mu się przyglądając.
-Nie, no coś ty – prychnął.
-Nikomu nie powiem – szepnęła i
musnęła jego policzek. - Pokaż mi naszego synka – niecierpliwiła się, a Justin
bez gadania wyjął telefon i pokazał zdjęcie ich synka. - Jaki malutki i podobny
do ciebie – zauważyła wzruszona. - Nareszcie jesteśmy rodzicami – uśmiechnęła
się.
-Kocham cię – musnął jej czoło.
-Ja ciebie też – wytarł łzy lecące
po jej policzkach. - A jak mu damy na imię? - zapytała.
-Może Jonathan? - zaproponował.
-Śliczne – uśmiechnęła się. -
Jonathan Justin Bieber,
-Pasuje wręcz idealnie – zaśmiał
się.
Drzwi
do sali się otworzyły i pojawili się w nich rodzice Justina. Po chwili wrócili
również chłopcy. Shaylon powiedziała wszystkim jakie imię wybrali wspólnie z
Justinem dla swojego synka i każdemu się ono spodobało. Cała rodzina wiedziała
już, że dzień 17 sierpnia będzie dniem, który zapamiętają na zawsze.
*
Minęły
trzy dni, a Shaylon mogła już wstawać z łóżka i normalnie chodzić. Justin był
na każde jej zawołanie i niemalże mieszkał w szpitalu. Codziennie razem
chodzili do Jonathana i przyglądali mu się przez długie godziny. Ten mały
człowieczek sprawił, że stali się dla siebie jeszcze bliżsi, choć na początku
można było uważać, że będzie zupełnie inaczej. Justin i Shaylon stali się
prawdziwą rodziną i w tej chwili najważniejsze było dla nich wychować Jonathana
na wspaniałego człowieka. Obiecali sobie, że zrobią wszystko co w ich mocy, aby
ich synek nigdy nie musiał cierpieć i niczego mu nie brakowało.
-Chciałabym go już przytulić –
szepnęła zduszonym głosem przykładając dłoń do szyby inkubatora.
-Już niedługo weźmiemy go na ręce.
Jutro go wyjmują z inkubatora, bo waży już wystarczająco dużo. A za kilka dni
zabierzemy go do domu – musnął jej policzek.
-Chciałeś chyba powiedzieć do
mieszkania, które na dodatek nie jest nasze – zmartwiła się, a Justin miał
ochotę opowiedzieć jej o wszystkim, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
-Wiem, to nie są warunki do
wychowywania małego dziecka, ale obiecuję, że postaram się jakoś to zmienić.
-Przepraszam, nie powinnam tak
mówić. Starasz się jak możesz. Zresztą nieważne gdzie mieszkamy, ważne, że
razem – uśmiechnęła się.
-Kiedyś zamieszkamy w twoim
wymarzonym domu z ogrodem, dużą sypialnią i wygodnym łóżkiem – wyszeptał jej na
ucho i przygryzł jego płatek, na co dziewczyna się zaśmiała. - Obiecuję ci to.
-Kocham cię – przytuliła się do
niego.
-Ja ciebie mocniej.
*
Późnym
wieczorem Justin wrócił do mieszkania, chłopcy nadal przebywali u Alissy,
jeszcze te kilka dni musieli tam być. To była jego ostatnia noc w tym
mieszkaniu. Wiedział, że to będzie ich wspólny nowy start, nowy początek z
Shaylon i Jonathanem. Czy mogło być coś piękniejszego? Cudowna żona, zdrowy
syn. Wszystko zapowiadało się tak wspaniale i nic nie mogło tego zniszczyć.
Kiedy Justin spotkał Shaylon, nawet nie przeszło mu przez myśl, że mogliby być
razem. Tak wiele ich łączyło. Justin uratował jej życie, zapewnił jej
bezpieczeństwo, które było dla niej naprawdę cenne. Pokochali się i przetrwali
tyle przeciwności, że teraz już niczego się nie bali. Mogło być tylko lepiej.
Justin
przed snem wziął prysznic i ostatni raz rozejrzał się po mieszkaniu, z którym
łączyło się tyle wspomnień. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy
przypomniał sobie te wszystkie chwile i nie mógł uwierzyć, że to wydarzyło się
naprawdę. Pomimo tego, że bał się odpowiedzialności, bał się zostać mężem i
ojcem, teraz nie wyobrażał sobie życia bez tego wszystkiego. Brakowało im
jedynie jednej rzeczy – domu, prawdziwego domu, ale i to już niedługo miało się
zmienić.
~~~~~~~~~~
1. Nie miałam zamiaru uśmiercac Shaylon, ale po Waszych komentarzach jeszcze bardziej nie chciałam tego zrobic, bo bałam się o swoje życie <hahha>
2. Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za tak dużo komentarzy...
Trochę mnie zaskoczyliście, bo zazwyczaj pod rozdziałem jest około 15 komentarzy, a teraz, kiedy powiedziałam, że kończę opowiadanie, było prawie 30 i jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Szkoda, że nie ma tak cały czas, ale oczywiście rozumiem, że nie każdy ma czas i ochotę na komentowanie każdego rozdziału. Jednak dziękuję wszystkim komentującym moje wpisy, to dla mnie naprawdę dużo znaczy.
3. Zrobiłam zwiastun dalszych losów bohaterów, ale nie wiem czy nadal będę pisac, bo mam wiele pomysłów, ale nie chcę zepsóc tego opowiadania... może sami po obejrzeniu zwiastuna oceńcie czy warto jeszcze pisac...
4. Kolejna sprawa jest taka, że musiałam usunąc tamtego aska, bo dostał się on w niepowołane ręce, dlatego założyłam dla Was nowego... ask.fm/katybelieber06
5. Mam zamiar przed świętami jeszcze dodac rozdział, więc jak na razie nie będę Wam składała życzeń świątecznych.
6. Następny rozdział prawdopodobnie w przyszły weekend, ale nie jestem pewna...
Ale się dzisiaj rozpisałam... no ale nieważne, musiałam po prostu wyjaśnic parę spraw :)
adhjsfjdsgfhgdshfghdsfggf Boże przeczytałam cały rozdział i miałam łzy w oczach, a po obejrzeniu zwiastuna popłakałam się na dobre <3 Kocham to <33
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 na szczęście wszystko dobrze się skończyło , nie wiem co bym Ci zrobiła gdybyś zabiła Shaylon :D pisz dalej , to opowiadanie jest cudowne ;* czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńomnomomnom *.* Boje się dalszych rozdziałów po tym zwiastunie :( :(
OdpowiedzUsuńSuper. Dobrze, że nic jej nie jest :)
OdpowiedzUsuńOczywiście oisz dalej, ja zawsze będę czytać :) czekam na kolejny.
@Agaulka
Uwielbiam tego bloga! Naprawdę świetnie piszesz i dbasz o interpunkcję, ciekawa fabuła. Trafiłam tutaj całkiem przypadkowo, ale jestem pod ogromnym wrażeniem. Nasz wielki talent! :)
OdpowiedzUsuńhttp://she-is-a-riddle.blogspot.com
Ahgfhgfgfkgjfk synek *.* kocham to i czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńUff dobrze że Shaylon żyję uufff kocham to i czekam na następny <3 @HugForBiebs
OdpowiedzUsuńBoże tak bardzo ci dziękuję ze ona żyje serio myślałam ze ją zabijesz ale jest cudnie KC <3
OdpowiedzUsuńacjjvqdnwivnwe słodko ♥ rozdział cudowny ♥ eeej boje się dalszych losów bohaterów po tym zwiastunie, oby wszystko było w jak najlepszym porządku *.* pozdrawiam i do następnego :)
OdpowiedzUsuńOd samego początku myślałam, że będziesz chciała uśmiercić ich dziecko, a tu takie zaskoczenie... Nawet nie myślałam o tym, że podczas porodu mogą być jakieś komplikacje. Prawie serce mi stanęło, gdy czytałam o tym, że z dziewczyną jest źle. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, gdy okazało się, że wsyztsko jest okey. Kamień z serca. Teraz niech ich synek nabierze sił.
OdpowiedzUsuńJustin jest naprawdę cudowny. Idealny facet. Kupił dom. Domyślałam się tego, ale i tka bardzo się cieszę. Jestem ciekawa reakcji Shaylon. Pewnie będzie bardzo zdziwiona, ale też szczęśliwa.
Ten zwiastun mnie bardzo martwi. Albo skończ to opowiadanie, żebyś nie wymyśliła jakiś przykrych rzeczy (:D), albo pisz dalej tylko ma być szczęśliwie! Justin i Shaylon na to zasługują. No i jej bracia i ich synek. Ma być tylko dobrze! :)
Zapraszam do siebie na nowy rozdział. ;)
Pozdrawiam :*
www.marzenia-duszy.blogspot.com
Jaki MEGAAAAAA zwiastun! 💜
OdpowiedzUsuńMUSISZ DALEJ PISAĆ, BO TO JEST NAJLEPSZE OPOWIADANIE! CIEKAWA, CO JA PACZE, FENOMENALNA FABUŁA, JAK JUŻ KTOŚ WCZEŚNIEJ WSPOMNIAŁ, DBASZ O INTERPUNKCJĘ, co nie często się zdarza, a mnie osobiście irytuje.. I WSZYSTKO JEST TAKIE SŁITIIIII , ŻE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU I TEGO CO SIĘ DALEJ BĘDZIE DZIAŁO! A NA ZWIASTUNIE poleciała mi łezka <3 Bo to jest takie piękne, że aż nierealne. A WIĘC MOJA DROGA, CZEKAMY NA ROZDZIAŁ NAJLEPSZEGO OPOWIADANIA! 😉 😍 😘 loff & kiss xxx
awww <3 synek *u* dobrze ze Shaylon żyje <333333 cudowne czekam na nn <3333
OdpowiedzUsuń@YoBelieberPL
Wspaniałe opowiadanie. Cudowny rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńDziewczyno przeczytałam to w jedną noc! to jest boskie! błagam niech to ff sie nie kończy bo chyba umrę. oczywiście że chcemy abyś pisała dalej! ;) Jesteś świetna! @Swag_on_Bieebs ;))
OdpowiedzUsuńjejku popłakałam się, ze szczęścia oczywiście :)
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadanie jest cudowne <3
hahahha szczerze mówiąc, to też myślałam, że uśmiercisz ich dziecko. xd a tu proszę...jaka miła niespodzianka :)) Ten rozdział jest taki ugh fantastyczny i w ogóle cudowny <3 chodź myślałam, że rozdziały po ich ślubie będą mi się nudzić, jest zupełnie odwrotnie! Tak zachęcają do czytania, że nie mogę oderwać oczu ! I jeszcze ta piosenka...♥ Idealnie dopasowana :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, taki słoodki, chociaż przestraszyłam się że Shaylon może umrzeć, to jednak dobrze że jeszcze sobie pożyje xD zmieniłam tt, bo na tamtym mnie zawiesili, więc informuj mnie na @ilove_90s jeśli byś mogła :)
OdpowiedzUsuń