14.12.13

Czterdziesty drugi



             Myśl o tym, że Shaylon mogła umrzeć była dla Justina dramatyczna. Pomimo tego, że wspierali go przyjaciele i rodzina, to ten wciąż nie mógł zapanować nad swoimi emocjami. Nie wstydził się łez, nie w tym momencie, gdy mógł stracić najważniejszą osobę w swoim życiu. Szatyn wciąż siedział przed salą operacyjną i czekał na jakąś wiadomość. Nie zwracał uwagi na to, że jego bliscy przypominali mu o tym, że powinien odpocząć. Justin nie mógł tak po prostu pójść do domu.
            Kiedy usłyszał dźwięk otwierających się drzwi i zobaczył w nich lekarza, podziałało to na niego jak kubeł zimnej wody, liczył na to, że nareszcie się czegoś dowie.
-Panie doktorze, co z nią? - zapytał przerażony.
-Nastąpiły pewne komplikacje przy porodzie, dlatego musieliśmy wykonać cesarskie cięcie, co nie było łatwe, bo pana żona straciła dużo krwi, a po drodze pojawiały się kolejne trudności. Teraz stan pani Bieber jest stabilny, wszystko się udało, za chwilę wybudzimy ją z narkozy i będzie pan mógł się z nią zobaczyć – mężczyzna się uśmiechnął, a Justinowi spadł z serca ogromny ciężar.
-Dziękuję panie doktorze.
-Nie ma za co, to moja praca. Pielęgniarka zaprowadzi pana do żony.
            Lekarz poszedł w swoją stronę i Justin oparł się o ścianę i po prostu szeroko się uśmiechnął, po czym zaczął płakać ze szczęścia.
-Mówiłam, że wszystko będzie dobrze – powiedziała Alissa.
-Dzięki Bogu – wyszeptał. - Zabierz do siebie chłopców, nie ma sensu, żebyście wszyscy tu siedzieli.
-Ucałuj od nas Shaylon i jak będziesz czegoś potrzebował, daj znać.
-Dzięki za wsparcie.
-I przeproś od nas Shaylon – wtrącił się Kevin. - To nasza wina, gdyby nie nasza głupota, to wszystko pewnie by się nie stało.
-Najważniejsze, że wszystko jest w porządku i mam nadzieję, że to więcej się nie powtórzy – uśmiechnął się.
            Gdy wszyscy już poszli, Justin udał się na salę pooperacyjną, na której leżała jego żona. Założył fartuch ochronny i wszedł do środka. Shaylon była słaba i blada, podłączona do wielu urządzeń. Jednak najważniejsze było to, że żyła, że wszystko było w porządku. Podszedł do łóżka i usiadł obok, złapał ją za rękę i dziewczyna powoli otworzyła oczy. Przez chwilę oboje nic nie mówili, po prostu się w siebie wpatrywali.
-Mamy synka – oznajmił Justin, a brunetka lekko się uśmiechnęła, była zbyt słaba, żeby cokolwiek powiedzieć. - Jeszcze go nie widziałem, będzie musiał jakiś czas spędzić w inkubatorze. Jutro jak odzyskasz siły pomyślimy nad imieniem – musnął wierzch jej dłoni. - Kocham cię – szepnął, a do jego głowy znów powróciły te myśli, że tak łatwo mógł ją stracić.
-Ja ciebie też – powiedziała ledwie słyszalnie. - A chłopcy?
-O nic się nie martw, odnaleźli się, Alissa wzięła ich do siebie.
-Jedź do domu odpocząć – poleciła mu słabym głosem.
-Poczekam aż zaśniesz – uśmiechnął się.
            Szatyn spojrzał na dziewczynę, pochylił się nad nią i musnął jej czoło, kochał ją, najmocniej na świecie. Patrzył na nią, kiedy zasypiała, przyglądał się jej z lekkim uśmiechem i nie mógł się doczekać, kiedy pójdzie na spacer z nią i ich synkiem. Tak długo wyczekiwał tej chwili, że nie mógł uwierzyć, że już za kilka dni będzie to możliwe. Kiedy szatyn spostrzegł, że dziewczyna zasnęła, postanowił wrócić do domu i odpocząć. Miał kilka dni na zorganizowanie swojego planu, ale obawiał się, że nie zdąży. Jednak był dobrej myśli i liczył na to, że jego bliscy mu pomogą.
            Gdy Justin dotarł do mieszkania było przed północą. Zdążył jedynie wziąć prysznic i od razu się położył. Nadal nie mógł uwierzyć w wydarzenia z dzisiejszego dnia. Został ojcem, urodził mu się syn, przez co omal nie stracił swojej żony. Miał żal do samego siebie o to, że nie opiekował się nią wystarczająco dobrze. Jednak wszystko dobrze się skończyło i to było najważniejsze.

*

            Kiedy człowiek się boi, zazwyczaj oznacza to, że bardzo mu na czymś zależy. Strach bywa paraliżujący, ale motywuje do działania, sprawia, że angażujemy się jeszcze bardziej i bardziej... Strach czasami jest bardzo dobrą rzeczą, jednak kiedy w grę wchodzi miłość, siła tego strachu zwiększa się wielokrotnie...

*

            Następnego dnia rano Justin pojechał po chłopców do Alissy, a następnie udał się od razu do szpitala. Był podekscytowany i liczył na to, że będzie mógł zobaczyć synka.
-A Shaylon wie o naszej przeprowadzce? - zapytał Max.
-Nie, to ma być niespodzianka, o niczym jej nie mówcie.
            Po cichu weszli na salę, gdzie leżała dziewczyna. Brunetka wyglądała o wiele lepiej, ale nadal była osłabiona. Kiedy zobaczyła Justina i swoich braci, na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Cześć kochanie – Justin podszedł do łóżka i musnął usta dziewczyny. - Jak się czujesz?
-O wiele lepiej. Był u mnie lekarz, powiedział, że już jutro będę mogła wstać.
-To świetnie. Przyprowadziłem do ciebie chłopców – oznajmił i na nich spojrzał, jednak bracia dziewczyny nie wiedzieli co zrobić.
-Chodźcie tu do mnie – poklepała miejsca obok siebie, a kiedy chłopcy usiedli, Shaylon spojrzała na nich bacznie. - Żeby mi to był ostatni raz, kiedy myśleliście, że jesteście dla nas ciężarem. Jesteście dla mnie bardzo ważni. Wy, Justin i mój synek jesteście najważniejszymi mężczyznami w moim życiu, zrobiłabym dla was wszystko i nigdy nie pozwolę na to, żeby stała się wam jakaś krzywda.
-Przepraszamy, to nasza wina, że za szybko urodziłaś synka – stwierdził zasmucony Kevin.
-To nie wasza wina, najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło – uśmiechnęła się i przytuliła do siebie braci.
-A jak będzie miał na imię wasz synek? - zapytał Max.
-Jeszcze nie wiemy.
-Idę go zobaczyć, zrobię mu zdjęcie i zaraz wracam – wtrącił się szatyn, po czym wyszedł z sali.
            Justin skierował się w stronę sali, na której leżał jego synek. Kiedy tam dotarł od razu zauważył właściwy inkubator. Podszedł bliżej i wprost nie mógł oderwać wzroku od chłopczyka. Nie miał wpływu na to, że z jego oczu zaczęły wypływać łzy, nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Miał ochotę wziąć swojego synka na ręce, ale wiedział, że jak na razie jest to niemożliwe. Szatyn otarł łzy, po czym zrobił mu zdjęcie, żeby pokazać Shaylon. Jeszcze przez krótką chwilę patrzył na dziecko, a potem wrócił na salę swojej żony.
-Gdzie chłopcy? - zapytał zauważając ich nieobecność.
-Wyszli do kiosku, zaraz powinni wrócić. Chodź tu do mnie – uśmiechnęła się i wskazała miejsce obok siebie. Szatyn bez zastanowienia ostrożnie położył się obok dziewczyny. - Płakałeś? - zapytała bacznie mu się przyglądając.
-Nie, no coś ty – prychnął.
-Nikomu nie powiem – szepnęła i musnęła jego policzek. - Pokaż mi naszego synka – niecierpliwiła się, a Justin bez gadania wyjął telefon i pokazał zdjęcie ich synka. - Jaki malutki i podobny do ciebie – zauważyła wzruszona. - Nareszcie jesteśmy rodzicami – uśmiechnęła się.
-Kocham cię – musnął jej czoło.
-Ja ciebie też – wytarł łzy lecące po jej policzkach. - A jak mu damy na imię? - zapytała.
-Może Jonathan? - zaproponował.
-Śliczne – uśmiechnęła się. - Jonathan Justin Bieber,
-Pasuje wręcz idealnie – zaśmiał się.
            Drzwi do sali się otworzyły i pojawili się w nich rodzice Justina. Po chwili wrócili również chłopcy. Shaylon powiedziała wszystkim jakie imię wybrali wspólnie z Justinem dla swojego synka i każdemu się ono spodobało. Cała rodzina wiedziała już, że dzień 17 sierpnia będzie dniem, który zapamiętają na zawsze.

*

            Minęły trzy dni, a Shaylon mogła już wstawać z łóżka i normalnie chodzić. Justin był na każde jej zawołanie i niemalże mieszkał w szpitalu. Codziennie razem chodzili do Jonathana i przyglądali mu się przez długie godziny. Ten mały człowieczek sprawił, że stali się dla siebie jeszcze bliżsi, choć na początku można było uważać, że będzie zupełnie inaczej. Justin i Shaylon stali się prawdziwą rodziną i w tej chwili najważniejsze było dla nich wychować Jonathana na wspaniałego człowieka. Obiecali sobie, że zrobią wszystko co w ich mocy, aby ich synek nigdy nie musiał cierpieć i niczego mu nie brakowało.
-Chciałabym go już przytulić – szepnęła zduszonym głosem przykładając dłoń do szyby inkubatora.
-Już niedługo weźmiemy go na ręce. Jutro go wyjmują z inkubatora, bo waży już wystarczająco dużo. A za kilka dni zabierzemy go do domu – musnął jej policzek.
-Chciałeś chyba powiedzieć do mieszkania, które na dodatek nie jest nasze – zmartwiła się, a Justin miał ochotę opowiedzieć jej o wszystkim, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
-Wiem, to nie są warunki do wychowywania małego dziecka, ale obiecuję, że postaram się jakoś to zmienić.
-Przepraszam, nie powinnam tak mówić. Starasz się jak możesz. Zresztą nieważne gdzie mieszkamy, ważne, że razem – uśmiechnęła się.
-Kiedyś zamieszkamy w twoim wymarzonym domu z ogrodem, dużą sypialnią i wygodnym łóżkiem – wyszeptał jej na ucho i przygryzł jego płatek, na co dziewczyna się zaśmiała. - Obiecuję ci to.
-Kocham cię – przytuliła się do niego.
-Ja ciebie mocniej.

*

            Późnym wieczorem Justin wrócił do mieszkania, chłopcy nadal przebywali u Alissy, jeszcze te kilka dni musieli tam być. To była jego ostatnia noc w tym mieszkaniu. Wiedział, że to będzie ich wspólny nowy start, nowy początek z Shaylon i Jonathanem. Czy mogło być coś piękniejszego? Cudowna żona, zdrowy syn. Wszystko zapowiadało się tak wspaniale i nic nie mogło tego zniszczyć. Kiedy Justin spotkał Shaylon, nawet nie przeszło mu przez myśl, że mogliby być razem. Tak wiele ich łączyło. Justin uratował jej życie, zapewnił jej bezpieczeństwo, które było dla niej naprawdę cenne. Pokochali się i przetrwali tyle przeciwności, że teraz już niczego się nie bali. Mogło być tylko lepiej.
            Justin przed snem wziął prysznic i ostatni raz rozejrzał się po mieszkaniu, z którym łączyło się tyle wspomnień. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy przypomniał sobie te wszystkie chwile i nie mógł uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Pomimo tego, że bał się odpowiedzialności, bał się zostać mężem i ojcem, teraz nie wyobrażał sobie życia bez tego wszystkiego. Brakowało im jedynie jednej rzeczy – domu, prawdziwego domu, ale i to już niedługo miało się zmienić. 

~~~~~~~~~~
1. Nie miałam zamiaru uśmiercac Shaylon, ale po Waszych komentarzach jeszcze bardziej nie chciałam tego zrobic, bo bałam się o swoje życie <hahha>
2. Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję  za tak dużo komentarzy... 
Trochę mnie zaskoczyliście, bo zazwyczaj pod rozdziałem jest około 15 komentarzy, a teraz, kiedy powiedziałam, że kończę opowiadanie, było prawie 30 i jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Szkoda, że nie ma tak cały czas, ale oczywiście rozumiem, że nie każdy ma czas i ochotę na komentowanie każdego rozdziału. Jednak dziękuję wszystkim komentującym moje wpisy, to dla mnie naprawdę dużo znaczy.
3. Zrobiłam zwiastun dalszych losów bohaterów, ale nie wiem czy nadal będę pisac, bo mam wiele pomysłów, ale nie chcę zepsóc tego opowiadania... może sami po obejrzeniu zwiastuna oceńcie czy warto jeszcze pisac...
4. Kolejna sprawa jest taka, że musiałam usunąc tamtego aska, bo dostał się on w niepowołane ręce, dlatego założyłam dla Was nowego... ask.fm/katybelieber06 
5. Mam zamiar przed świętami jeszcze dodac rozdział, więc jak na razie nie będę Wam składała życzeń świątecznych. 
6. Następny rozdział prawdopodobnie w przyszły weekend, ale nie jestem pewna... 
Ale się dzisiaj rozpisałam... no ale nieważne, musiałam po prostu wyjaśnic parę spraw :) 

17 komentarzy:

  1. adhjsfjdsgfhgdshfghdsfggf Boże przeczytałam cały rozdział i miałam łzy w oczach, a po obejrzeniu zwiastuna popłakałam się na dobre <3 Kocham to <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3 na szczęście wszystko dobrze się skończyło , nie wiem co bym Ci zrobiła gdybyś zabiła Shaylon :D pisz dalej , to opowiadanie jest cudowne ;* czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. omnomomnom *.* Boje się dalszych rozdziałów po tym zwiastunie :( :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Dobrze, że nic jej nie jest :)
    Oczywiście oisz dalej, ja zawsze będę czytać :) czekam na kolejny.
    @Agaulka

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tego bloga! Naprawdę świetnie piszesz i dbasz o interpunkcję, ciekawa fabuła. Trafiłam tutaj całkiem przypadkowo, ale jestem pod ogromnym wrażeniem. Nasz wielki talent! :)
    http://she-is-a-riddle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahgfhgfgfkgjfk synek *.* kocham to i czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Uff dobrze że Shaylon żyję uufff kocham to i czekam na następny <3 @HugForBiebs

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże tak bardzo ci dziękuję ze ona żyje serio myślałam ze ją zabijesz ale jest cudnie KC <3

    OdpowiedzUsuń
  9. acjjvqdnwivnwe słodko ♥ rozdział cudowny ♥ eeej boje się dalszych losów bohaterów po tym zwiastunie, oby wszystko było w jak najlepszym porządku *.* pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Od samego początku myślałam, że będziesz chciała uśmiercić ich dziecko, a tu takie zaskoczenie... Nawet nie myślałam o tym, że podczas porodu mogą być jakieś komplikacje. Prawie serce mi stanęło, gdy czytałam o tym, że z dziewczyną jest źle. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, gdy okazało się, że wsyztsko jest okey. Kamień z serca. Teraz niech ich synek nabierze sił.
    Justin jest naprawdę cudowny. Idealny facet. Kupił dom. Domyślałam się tego, ale i tka bardzo się cieszę. Jestem ciekawa reakcji Shaylon. Pewnie będzie bardzo zdziwiona, ale też szczęśliwa.
    Ten zwiastun mnie bardzo martwi. Albo skończ to opowiadanie, żebyś nie wymyśliła jakiś przykrych rzeczy (:D), albo pisz dalej tylko ma być szczęśliwie! Justin i Shaylon na to zasługują. No i jej bracia i ich synek. Ma być tylko dobrze! :)
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział. ;)
    Pozdrawiam :*
    www.marzenia-duszy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki MEGAAAAAA zwiastun! 💜
    MUSISZ DALEJ PISAĆ, BO TO JEST NAJLEPSZE OPOWIADANIE! CIEKAWA, CO JA PACZE, FENOMENALNA FABUŁA, JAK JUŻ KTOŚ WCZEŚNIEJ WSPOMNIAŁ, DBASZ O INTERPUNKCJĘ, co nie często się zdarza, a mnie osobiście irytuje.. I WSZYSTKO JEST TAKIE SŁITIIIII , ŻE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU I TEGO CO SIĘ DALEJ BĘDZIE DZIAŁO! A NA ZWIASTUNIE poleciała mi łezka <3 Bo to jest takie piękne, że aż nierealne. A WIĘC MOJA DROGA, CZEKAMY NA ROZDZIAŁ NAJLEPSZEGO OPOWIADANIA! 😉 😍 😘 loff & kiss xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. awww <3 synek *u* dobrze ze Shaylon żyje <333333 cudowne czekam na nn <3333
    @YoBelieberPL

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniałe opowiadanie. Cudowny rozdział! ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyno przeczytałam to w jedną noc! to jest boskie! błagam niech to ff sie nie kończy bo chyba umrę. oczywiście że chcemy abyś pisała dalej! ;) Jesteś świetna! @Swag_on_Bieebs ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. jejku popłakałam się, ze szczęścia oczywiście :)
    twoje opowiadanie jest cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  16. hahahha szczerze mówiąc, to też myślałam, że uśmiercisz ich dziecko. xd a tu proszę...jaka miła niespodzianka :)) Ten rozdział jest taki ugh fantastyczny i w ogóle cudowny <3 chodź myślałam, że rozdziały po ich ślubie będą mi się nudzić, jest zupełnie odwrotnie! Tak zachęcają do czytania, że nie mogę oderwać oczu ! I jeszcze ta piosenka...♥ Idealnie dopasowana :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział, taki słoodki, chociaż przestraszyłam się że Shaylon może umrzeć, to jednak dobrze że jeszcze sobie pożyje xD zmieniłam tt, bo na tamtym mnie zawiesili, więc informuj mnie na @ilove_90s jeśli byś mogła :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate