Kilka
miesięcy później...
Kiedy
życie zaczyna się układać, nie ma nic lepszego. Kiedy niepowodzenia idą w
niepamięć, ogromny ciężar spada z serca. Życie Shaylon i Justina przypominało
życie księżniczki i księcia, który odmienił jej życie. Myśleli, że już nie może
być lepiej, myśleli, że nie mogą mieć większego szczęścia, a tymczasem przez
cały czas działy się rzeczy, które ich zaskakiwały. Ojciec Justina w końcu
zrozumiał, że Shaylon nie miała złych intencji spotykając się z Justinem.
Chłopcy zaczynali rozumieć, że są dla swojej siostry tak samo ważni. Alissa i
David wspierali dziewczynę w każdej podejmowanej przez nią decyzji. Justin
rozpoczął pracę w firmie swojego ojca, zrozumiał, że dla dobra swojej rodziny
zrobi wszystko. Shaylon przygotowuje się do roli matki i często wciąż nie może
uwierzyć w swoje ogromne szczęście.
Dziewczyna
przygotowywała obiad dla całej rodziny i gdy kończyła tą czynność, usłyszała
głosy domowników, którzy właśnie wrócili do domu.
-Jesteśmy! - krzyknął Justin.
-Myjcie ręce, za 10 minut będzie
obiad.
-Kochanie, mam dla ciebie
niespodziankę – powiedział wchodząc do kuchni. - Jedziemy na kilka dni na
wycieczkę – oznajmił z uśmiechem.
-Jaką wycieczkę? - przeraziła się.
-Nie cieszysz się? Ty, ja, chłopcy
i Jazzy, cztery dni nad oceanem – rozmarzył się.
-Kochanie, ja za kilka tygodni
rodzę. Jak ty sobie to wyobrażasz?
-Nie chcesz jechać? - zapytał
zawiedziony, a wyraz twarzy dziewczyny był nieodgadniony. - No bo jest taki
problem, że dzieciaki już wiedzą, a Jazzy ma spakowane walizki.
-To kiedy ty masz zamiar jechać?
-Po obiedzie – powiedział niepewnie.
-Zwariowałeś – stwierdziła.
-Shaylon! - krzyknęła dziewczynka
wbiegając do kuchni. - Jedziemy razem na wakacje! - ucieszyła się. Brunetka
spojrzała na Justina i nie mogła się nie zgodzić.
-Będzie fajnie, prawda? - brunetka
szeroko się uśmiechnęła, a Justin odetchnął z ulgą. - No dobra, a teraz
siadajcie do stołu, zjemy obiad i idziemy się pakować.
*
Zaraz
po obiedzie Shaylon spakowała zarówno swoje ciuchy, jak i Justina i swoich
braci. Nie była do końca przekonana czy ten wyjazd to dobry pomysł, do porodu
pozostało niewiele czasu, dlatego obawiała się, że wydarzy się coś złego.
Jechali samochodem i wszystko zapowiadało się dobrze. Przez całą drogę śmiali
się, żartowali i śpiewali piosenki. Jednak już pod koniec podróży Shaylon
zaczęła się kręcić i denerwować, co zaniepokoiło szatyna.
-Kochanie? Co się dzieje? - zapytał
przestraszony.
-Strasznie mi niewygodnie –
stwierdziła wiercąc się. - Mało tutaj miejsca, a już niedługo na takie
wycieczki będziemy musieli jeździć większym samochodem – zauważyła.
-Nie moja wina, że wyglądasz jak
ciężarówka – zaśmiał się.
-Słucham? - spojrzała na niego
zdziwiona. - Chciałam ci przypomnieć, że to właśnie twoja sprawka – wskazała na
brzuch. - Zapomniałeś skąd się biorą dzieci?
-Eh kochanie – westchnął. - Źle
mnie zrozumiałaś. Jesteś teraz taką fajną ciężarówką, z fajnymi zderzakami –
powiedział wywołując u dziewczyny śmiech.
-Będziesz coś ode mnie chciał –
oburzyła się, choć wciąż nie mogła powstrzymać śmiechu.
*
Pomysł
z wyjazdem okazał się bardzo dobry. Shaylon odpoczęła, a Justin zachowywał się
bardzo dojrzale. Opiekował się chłopcami i siostrą i miał z nimi dobry kontakt.
Shaylon była pewna, że jest wzorem dla jej braci, że w pewien sposób zastępuje
im ojca, od którego mogą się czegoś nauczyć. Przez te wszystkie wydarzenia
dziewczyna bardzo wydoroślała. Była gotowa do roli matki i wiedziała, że zrobi
wszystko, żeby jej dziecku nigdy niczego nie zabrakło. Nie chciała dopuścić,
żeby jej dziecko w przyszłości musiało przechodzić coś takiego jak ona, chciała
mu stworzyć prawdziwy dom, dać mu prawdziwe dzieciństwo.
-O czym myślisz? - zapytał Justin
siadając na plaży obok dziewczyny.
-O tym, jakie to szczęście, że cię
spotkałam – uśmiechnęła się.
-To fakt, jestem jedyny w swoim
rodzaju – pocałował ją w policzek. - Podobają ci się wakacje?
-Bardzo – przytuliła się do niego.
- Poradzimy sobie? - zapytała, bo od pewnego czasu dręczyło ją to pytanie.
-Skarbie, kochamy się, więc na
pewno sobie poradzimy – uspokoił ją. - Przeszliśmy już przez tyle niepowodzeń,
że teraz będzie tylko lepiej – zapewnił ją po raz kolejny.
-Wszystko będzie dobrze – szepnęła
pod nosem, żeby przekonać samą siebie.
Do
siedzących na plaży Justina i Shaylon podbiegły dzieci i mocno się do nich
przytuliły. Takiego szczęścia nawet nikt nie mógł sobie wyobrazić, choć do
niedawna wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Shaylon i Justin już od kilku
miesięcy byli małżeństwem, a niedługo ich dziecko miało się pojawić na świecie.
Czego chcieć więcej? Justin szykował dla dziewczyny kolejną niespodziankę i liczył
na to, że jej się to spodoba.
*
Po
kilku dniach spędzonych nad oceanem w rodzinnym gronie, Shaylon znacznie
wypoczęła i się uspokoiła. Niestety wakacje musiały się kiedyś skończyć. Był
koniec sierpnia, chłopcy i Jazzy rozpoczynali nowy rok szkolny. Byli coraz
starsi i nie dało się nic z tym zrobić. Podróż powrotna była długa i męcząca.
Jednak kiedy wrócili, najpierw odwieźli Jazzy do domu, a potem wrócili do
siebie. Shaylon była bardzo zmęczona. Kiedy tylko weszła do mieszkania, chciała
od razu wziąć prysznic i położyć się spać pomimo tego, że nie było jeszcze tak
późno. Nie zdążyła nawet zdjąć butów, a usłyszała dzwonek do drzwi, kiedy je
otworzyła i zobaczyła za nimi swojego ojca, przeraziła się.
-Dzień dobry – przywitał się. -
Chciałem porozmawiać, ale jeśli nie masz czasu albo ochoty, to mogę przyjść
innym razem.
-Nie, możesz wejść – stwierdziła
niepewnie. Wpuściła go do środka i wskazała, żeby udał się do salonu. Kiedy
Justin go zobaczył, nie był zadowolony. - Może się czegoś napijesz?
-Nie chcę robić kłopotu, chciałem
tylko się z wami spotkać i chwilę porozmawiać. Mogłabyś zawołać chłopców?
Chciałbym się z nimi przywitać – poprosił.
-Justin? Mógłbyś? - szatyn
niechętnie spełnił prośbę dziewczyny. Po chwili pojawił się w pokoju z
chłopcami, którzy na widok mężczyzny strasznie się przerazili.
-Chłopcy, jak miło was widzieć,
rośniecie jak na drożdżach. Shaylon na pewno świetnie się wami opiekuje –
uśmiechnął się, ale chłopcy nawet nie drgnęli.
-Możemy już iść do siebie? -
zapytał Kevin.
-Idźcie się rozpakować – poleciła
im. Justin usiadł obok Shaylon, jakby chciał ją obronić, chociaż nic już jej
nie groziło.
-Nienawidzą mnie – szepnął
mężczyzna. - Wy pewnie również mnie nienawidzicie, a ja nawet wam się nie
dziwię – westchnął, a brunetka nie wiedziała co może powiedzieć w takiej
sytuacji. - Cieszę się, że u was wszystko w porządku. Jesteś w ciąży – zauważył
z uśmiechem. - Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł zobaczyć mojego wnuka, bardzo
mi na tym zależy.
-Coś się dzieje? - zapytała
zmartwiona.
-Nic takiego – odpowiedział szybko.
- Właściwie przyszedłem, żeby się z wami zobaczyć, bo to może być moja ostatnia
okazja. Pójdę już – wstał ze swojego miejsca, a Shaylon nie wiedziała, co
zrobić i powiedzieć. Udał się do drzwi, a Shaylon postanowiła pójść za nim,
wychodząc mężczyzna zatrzymał się na moment i spojrzał na dziewczynę. - Mam
guza mózgu, nie wiem ile mi zostało, ale wiedz, że żałuję tego, że tak bardzo
zniszczyłem ci życie. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz – dodał, po czym
wyszedł z mieszkania, a brunetka nie mogła się ruszyć.
-Kochanie, co się dzieje? - zapytał
Justin obejmując ją ramieniem.
-Powiedział mi, że ma guza mózgu –
wyznała zszokowana. - On umiera.
-Skarbie, on sam zdecydował o swoim
życiu, nikt go nie zmuszał do tego, żeby zaczął pić. Sam doprowadził do tego,
że wszyscy się od niego odwrócili, więc moim zdaniem nie powinnaś się tym
zadręczać, nie możesz się teraz denerwować – stwierdził przytulając ją do
siebie.
-To jest mój ojciec, mimo wszystko
– westchnęła.
-Po tym co ci zrobił chyba nie
zasługuje na to, żeby być tak nazywany.
-Niezadługo sam zostaniesz ojcem.
Chciałbyś, żeby twoje dziecko powiedziałoby ci, że nie zasługujesz na to, żeby
mówić do ciebie „tato”? - spojrzała na niego i nie musiała usłyszeć odpowiedzi,
doskonale ją znała.
-Nigdy nie będę umiał sobie
wyobrazić przez co przechodziłaś, ale chcę ci pomóc – złapał ją za rękę. -
Przepraszam – musnął jej policzek.
-Wiesz, jako mała dziewczynka,
jeszcze przed tym jak się to wszystko zaczęło, byłam jego księżniczką, jego oczkiem
w głowie i to chyba dlatego to wszystko tak strasznie boli. Byłam wychowywana w
taki sposób, że jeśli się kogoś kocha to nie powinno się tej osoby krzywdzić.
On zepsuł cały mój światopogląd, a jedynymi osobami, które podtrzymywały mnie
przy życiu byli moi bracia. Ale może powinnam mu wybaczyć, dać mu szansę, żeby
później tego nie żałować – westchnęła bezradna.
-Musisz działać zgodnie z samą sobą
– stwierdził.
-Masz rację – przytuliła się do
niego. - Chłopcy nie chcą go znać, to też nie jest dobre, nie chcę, żeby źle
się później z tym czuli.
-Pomartwimy się tym innym razem,
teraz powinnaś odpocząć, musisz się oszczędzać.
-Racja, wezmę tylko prysznic,
zajrzę do chłopców i idę spać – oznajmiła z uśmiechem.
Shaylon
udała się do łazienki, gdzie wzięła prysznic, po czym udała się do pokoju
swoich braci, którzy już spali. Usiadła na krześle i jeszcze przez chwilę
przyglądała się braciom. Kochała ich, a w ostatnim czasie zbliżyła się do nich
jeszcze bardziej. Nie chciała i nie mogła ich stracić. Pocałowała każdego z
braci w czoło, po czym wyszła i udała się do sypialni, gdzie czekał już Justin.
-Znowu się zadręczasz? - zapytał.
-Mam jakieś dziwne przeczucie, że
wydarzy się coś złego – wyznała siadając na łóżku.
-Kochanie, wszystko będzie dobrze –
zapewnił ją.
Brunetka
położyła się na łóżku i wtuliła w silne ramiona chłopaka. Shaylon nie mogła
zasnąć przez dłuższy czas, dręczyły ją myśli, które nie dawały jej spokoju.
Jeszcze nigdy nie czuła czegoś tak
strasznego. Spojrzała na Justina, uśmiechnęła się na widok szatyna, który już
słodko spał. Mocniej wtuliła się w jego ramiona i po raz kolejny starała się
zasnąć.
*
Kiedy
ktoś nas krzywdzi, mimo wszystko trzeba być w porządku. Bez przebaczenia stare
porachunki nigdy nie zostaną załatwione, stare rany nigdy się nie zagoją.
Jedyne, na co możemy mieć nadzieję jest to, że pewnego dnia będziemy mieć to
szczęście wybaczyć.
~~~~~~~~~~
No więc jest kolejny rozdział... już 40!
Zaskoczeni ponownym pojawieniem się ojca Shaylon?
Postanowiłam znów coś o nim napisac, bo tak naprawdę od niego wszystko się zaczęło...
A poza tym, nie chcę, żeby było to opowiadanie tylko o miłości, ale także o tym, że czasami trudno jest wybaczyc pewne rzeczy...
Postanowiłam też założyc tumblra... stwierdziłam, że gdybyście chcieli to mogłabym tam od czasu do czasu dodawac zapowiedzi nowych rozdziałów czy coś w tym rodzaju... Napiszcie mi, co o tym myślicie, a ja już teraz was zapraszam i zachęcam do obserwowania...
Jxzudtwykvhudyqktiognzwfcidqtwiegcnksvgjjliqqtweczjloeznnxbcvyei !!!!! Boski !!!! Kochaaaaaaam <3 kiedy nn ? <3
OdpowiedzUsuńO cholera :o Boję się! Co może się wydarzyć w kolejnym? Coś z jej ojcem? A może znów coś z Justinem? Czekam, czekam, czekam!
OdpowiedzUsuń[ www.collision-fanfiction.blogspot.com ]
Jak zawsze genialny! Podoba mi się, że poruszasz inne kwestie oprócz miłości :)
OdpowiedzUsuńOoooo.. :C Jej ojciec umrze.. niby należy mu sięale nadal to jej tata..ehh ciekawe co bd dalej @HugForBiebs
OdpowiedzUsuńjaak słodko <3 boje się co ty wymyślisz ;o świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńSupcio :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze przypuszczenia shay ze stanie sie cos zlego sie nie sprawdzą.
Do następnego
@Crazy_Swagggy
Super rozdział. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że drama nadciąga.. Wspaniały rozdział <3.
OdpowiedzUsuńPojawienie ojca Shaylon mnie nie zdziwiło. Czułam, że w końcu się zjawi i miałam przeczucie, że coś mu będzie. Niestety, jest to rak mózgu. To takie szczęście w nieszczęściu, bo dzięki temu guzowi Shaylon myśli o wybaczeniu mu i pewnie odnowieniu kontaktów. To dobry pomysł, bo widać, że mężczyzna się zmienił i żałuje swoich czynów. Dobrze by było gdyby również chłopcy spróbowali zbliżyć się do ojca. Może nie od razu się przytulać, spędzać mnóstwo czasu razem i normalne porozmawiać. Stopniowo. Bo takie coś będzie już przebaczeniem, a wydaje mi się, że mężczyzna tego potrzebuje. Zwłaszcza teraz, gdy jest coraz bliżej śmierci.
OdpowiedzUsuńNiespodzianka Justina była bardzo urocza. Fajne wakacje zafundował swojej rodzinie. Naprawdę przyjemnie czyta się o ich szczęściu. Są fajną, kochającą się rodziną.
Martwią mnie obawy Shaylon. Mam nadzieję, że to nie dotyczy dziecka. Nie chcę, żeby coś mu się stało. :(
Rozdział bardzo udany. :)
Gratuluję 40 rozdziału! :*
Pozdrawiam ;3
cudowny ♥
OdpowiedzUsuńJejku nie mogę uwierzyć, że to już 40 rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńPiosenka idealnie oddaje emocje związane z rozdziałem :) Teraz nie mogę przestać jej słuchać. xd
Ja szczerze mówiąc byłam trochę zaskoczona jego wizytą. Myślę, że gdyby nie zachorował, nie zmieniłby się tak szybko i nie prosił o wybaczenie Shaylon. No chyba, że specjalnie tak powiedział, to byłaby inna sprawa...
Chyba nie muszę mówić, że rozdział jest fantastyczny ? ♥ Uwielbiam po prostu wszystko na tym blogu :)
Myślę, że to świetny pomysł, aby zapowiadać kolejne rozdziały :)
Aaa i jeszcze jedno. Cudowne tło <3
KOCHAM <333 Nadciaga DRAMA... DRAMA..
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, niby cały taki słodziutki ale to pojawienie się ojca Shaylon trochę mnie zaskoczyłaś powiem ci i to dobrze, swoich czytelników trzeba zaskakiwać nie ? :) no i świetne tło! a tak poza tym nie wiem, dlaczego ale sama przeczuwam że coś się złego wydarzy, w końcu szczęście nie może wiecznie trwać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sam.
Kocham twoje opowiadanie :) Jest cudowne i najlepsze jak Ty :) mam nadzieję że nie braknię Ci weny i nawet jeśli skończysz to opowiadanie to jeszcze czymś z nami się podzielisz :* Czekam z niecierpliwością na nn :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam to opowiadanie w ostatni dzień listopada a skonczylam je czytac w nocy pierwszego grudnia. Na poczatku tak mnie to wkurwilalo ze bohaterka jest tak problematyczna, ze klamie i zaluje i tak w kolo pierdolo, ze jej przyjaciolka nie potrafi wbic do umyslu kobiety dobrych pomyslow ale gdyby nie Al to nie byliby razem .. tak teraz to pomocna przyjaciolka xd noo i mialam ochote w cos uderzyc skoro przez tyle rozdzialow moj Justin byl nieszczesliwy.. ale juz jest jeeeej czekam na nastepny ;))
OdpowiedzUsuń