22.11.13

Czterdziesty



            Kilka miesięcy później...
           
            Kiedy życie zaczyna się układać, nie ma nic lepszego. Kiedy niepowodzenia idą w niepamięć, ogromny ciężar spada z serca. Życie Shaylon i Justina przypominało życie księżniczki i księcia, który odmienił jej życie. Myśleli, że już nie może być lepiej, myśleli, że nie mogą mieć większego szczęścia, a tymczasem przez cały czas działy się rzeczy, które ich zaskakiwały. Ojciec Justina w końcu zrozumiał, że Shaylon nie miała złych intencji spotykając się z Justinem. Chłopcy zaczynali rozumieć, że są dla swojej siostry tak samo ważni. Alissa i David wspierali dziewczynę w każdej podejmowanej przez nią decyzji. Justin rozpoczął pracę w firmie swojego ojca, zrozumiał, że dla dobra swojej rodziny zrobi wszystko. Shaylon przygotowuje się do roli matki i często wciąż nie może uwierzyć w swoje ogromne szczęście.
            Dziewczyna przygotowywała obiad dla całej rodziny i gdy kończyła tą czynność, usłyszała głosy domowników, którzy właśnie wrócili do domu.
-Jesteśmy! - krzyknął Justin.
-Myjcie ręce, za 10 minut będzie obiad.
-Kochanie, mam dla ciebie niespodziankę – powiedział wchodząc do kuchni. - Jedziemy na kilka dni na wycieczkę – oznajmił z uśmiechem.
-Jaką wycieczkę? - przeraziła się.
-Nie cieszysz się? Ty, ja, chłopcy i Jazzy, cztery dni nad oceanem – rozmarzył się.
-Kochanie, ja za kilka tygodni rodzę. Jak ty sobie to wyobrażasz?
-Nie chcesz jechać? - zapytał zawiedziony, a wyraz twarzy dziewczyny był nieodgadniony. - No bo jest taki problem, że dzieciaki już wiedzą, a Jazzy ma spakowane walizki.
-To kiedy ty masz zamiar jechać?
-Po obiedzie – powiedział niepewnie.
-Zwariowałeś – stwierdziła.
-Shaylon! - krzyknęła dziewczynka wbiegając do kuchni. - Jedziemy razem na wakacje! - ucieszyła się. Brunetka spojrzała na Justina i nie mogła się nie zgodzić.
-Będzie fajnie, prawda? - brunetka szeroko się uśmiechnęła, a Justin odetchnął z ulgą. - No dobra, a teraz siadajcie do stołu, zjemy obiad i idziemy się pakować.

*

            Zaraz po obiedzie Shaylon spakowała zarówno swoje ciuchy, jak i Justina i swoich braci. Nie była do końca przekonana czy ten wyjazd to dobry pomysł, do porodu pozostało niewiele czasu, dlatego obawiała się, że wydarzy się coś złego. Jechali samochodem i wszystko zapowiadało się dobrze. Przez całą drogę śmiali się, żartowali i śpiewali piosenki. Jednak już pod koniec podróży Shaylon zaczęła się kręcić i denerwować, co zaniepokoiło szatyna.
-Kochanie? Co się dzieje? - zapytał przestraszony.
-Strasznie mi niewygodnie – stwierdziła wiercąc się. - Mało tutaj miejsca, a już niedługo na takie wycieczki będziemy musieli jeździć większym samochodem – zauważyła.
-Nie moja wina, że wyglądasz jak ciężarówka – zaśmiał się.
-Słucham? - spojrzała na niego zdziwiona. - Chciałam ci przypomnieć, że to właśnie twoja sprawka – wskazała na brzuch. - Zapomniałeś skąd się biorą dzieci?
-Eh kochanie – westchnął. - Źle mnie zrozumiałaś. Jesteś teraz taką fajną ciężarówką, z fajnymi zderzakami – powiedział wywołując u dziewczyny śmiech.
-Będziesz coś ode mnie chciał – oburzyła się, choć wciąż nie mogła powstrzymać śmiechu.

*

            Pomysł z wyjazdem okazał się bardzo dobry. Shaylon odpoczęła, a Justin zachowywał się bardzo dojrzale. Opiekował się chłopcami i siostrą i miał z nimi dobry kontakt. Shaylon była pewna, że jest wzorem dla jej braci, że w pewien sposób zastępuje im ojca, od którego mogą się czegoś nauczyć. Przez te wszystkie wydarzenia dziewczyna bardzo wydoroślała. Była gotowa do roli matki i wiedziała, że zrobi wszystko, żeby jej dziecku nigdy niczego nie zabrakło. Nie chciała dopuścić, żeby jej dziecko w przyszłości musiało przechodzić coś takiego jak ona, chciała mu stworzyć prawdziwy dom, dać mu prawdziwe dzieciństwo.
-O czym myślisz? - zapytał Justin siadając na plaży obok dziewczyny.
-O tym, jakie to szczęście, że cię spotkałam – uśmiechnęła się.
-To fakt, jestem jedyny w swoim rodzaju – pocałował ją w policzek. - Podobają ci się wakacje?
-Bardzo – przytuliła się do niego. - Poradzimy sobie? - zapytała, bo od pewnego czasu dręczyło ją to pytanie.
-Skarbie, kochamy się, więc na pewno sobie poradzimy – uspokoił ją. - Przeszliśmy już przez tyle niepowodzeń, że teraz będzie tylko lepiej – zapewnił ją po raz kolejny.
-Wszystko będzie dobrze – szepnęła pod nosem, żeby przekonać samą siebie.
            Do siedzących na plaży Justina i Shaylon podbiegły dzieci i mocno się do nich przytuliły. Takiego szczęścia nawet nikt nie mógł sobie wyobrazić, choć do niedawna wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Shaylon i Justin już od kilku miesięcy byli małżeństwem, a niedługo ich dziecko miało się pojawić na świecie. Czego chcieć więcej? Justin szykował dla dziewczyny kolejną niespodziankę i liczył na to, że jej się to spodoba.

*

            Po kilku dniach spędzonych nad oceanem w rodzinnym gronie, Shaylon znacznie wypoczęła i się uspokoiła. Niestety wakacje musiały się kiedyś skończyć. Był koniec sierpnia, chłopcy i Jazzy rozpoczynali nowy rok szkolny. Byli coraz starsi i nie dało się nic z tym zrobić. Podróż powrotna była długa i męcząca. Jednak kiedy wrócili, najpierw odwieźli Jazzy do domu, a potem wrócili do siebie. Shaylon była bardzo zmęczona. Kiedy tylko weszła do mieszkania, chciała od razu wziąć prysznic i położyć się spać pomimo tego, że nie było jeszcze tak późno. Nie zdążyła nawet zdjąć butów, a usłyszała dzwonek do drzwi, kiedy je otworzyła i zobaczyła za nimi swojego ojca, przeraziła się.
-Dzień dobry – przywitał się. - Chciałem porozmawiać, ale jeśli nie masz czasu albo ochoty, to mogę przyjść innym razem.
-Nie, możesz wejść – stwierdziła niepewnie. Wpuściła go do środka i wskazała, żeby udał się do salonu. Kiedy Justin go zobaczył, nie był zadowolony. - Może się czegoś napijesz?
-Nie chcę robić kłopotu, chciałem tylko się z wami spotkać i chwilę porozmawiać. Mogłabyś zawołać chłopców? Chciałbym się z nimi przywitać – poprosił.
-Justin? Mógłbyś? - szatyn niechętnie spełnił prośbę dziewczyny. Po chwili pojawił się w pokoju z chłopcami, którzy na widok mężczyzny strasznie się przerazili.
-Chłopcy, jak miło was widzieć, rośniecie jak na drożdżach. Shaylon na pewno świetnie się wami opiekuje – uśmiechnął się, ale chłopcy nawet nie drgnęli.
-Możemy już iść do siebie? - zapytał Kevin.
-Idźcie się rozpakować – poleciła im. Justin usiadł obok Shaylon, jakby chciał ją obronić, chociaż nic już jej nie groziło.
-Nienawidzą mnie – szepnął mężczyzna. - Wy pewnie również mnie nienawidzicie, a ja nawet wam się nie dziwię – westchnął, a brunetka nie wiedziała co może powiedzieć w takiej sytuacji. - Cieszę się, że u was wszystko w porządku. Jesteś w ciąży – zauważył z uśmiechem. - Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł zobaczyć mojego wnuka, bardzo mi na tym zależy.
-Coś się dzieje? - zapytała zmartwiona.
-Nic takiego – odpowiedział szybko. - Właściwie przyszedłem, żeby się z wami zobaczyć, bo to może być moja ostatnia okazja. Pójdę już – wstał ze swojego miejsca, a Shaylon nie wiedziała, co zrobić i powiedzieć. Udał się do drzwi, a Shaylon postanowiła pójść za nim, wychodząc mężczyzna zatrzymał się na moment i spojrzał na dziewczynę. - Mam guza mózgu, nie wiem ile mi zostało, ale wiedz, że żałuję tego, że tak bardzo zniszczyłem ci życie. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz – dodał, po czym wyszedł z mieszkania, a brunetka nie mogła się ruszyć.
-Kochanie, co się dzieje? - zapytał Justin obejmując ją ramieniem.
-Powiedział mi, że ma guza mózgu – wyznała zszokowana. - On umiera.
-Skarbie, on sam zdecydował o swoim życiu, nikt go nie zmuszał do tego, żeby zaczął pić. Sam doprowadził do tego, że wszyscy się od niego odwrócili, więc moim zdaniem nie powinnaś się tym zadręczać, nie możesz się teraz denerwować – stwierdził przytulając ją do siebie.
-To jest mój ojciec, mimo wszystko – westchnęła.
-Po tym co ci zrobił chyba nie zasługuje na to, żeby być tak nazywany.
-Niezadługo sam zostaniesz ojcem. Chciałbyś, żeby twoje dziecko powiedziałoby ci, że nie zasługujesz na to, żeby mówić do ciebie „tato”? - spojrzała na niego i nie musiała usłyszeć odpowiedzi, doskonale ją znała.
-Nigdy nie będę umiał sobie wyobrazić przez co przechodziłaś, ale chcę ci pomóc – złapał ją za rękę. - Przepraszam – musnął jej policzek.
-Wiesz, jako mała dziewczynka, jeszcze przed tym jak się to wszystko zaczęło, byłam jego księżniczką, jego oczkiem w głowie i to chyba dlatego to wszystko tak strasznie boli. Byłam wychowywana w taki sposób, że jeśli się kogoś kocha to nie powinno się tej osoby krzywdzić. On zepsuł cały mój światopogląd, a jedynymi osobami, które podtrzymywały mnie przy życiu byli moi bracia. Ale może powinnam mu wybaczyć, dać mu szansę, żeby później tego nie żałować – westchnęła bezradna.
-Musisz działać zgodnie z samą sobą – stwierdził.
-Masz rację – przytuliła się do niego. - Chłopcy nie chcą go znać, to też nie jest dobre, nie chcę, żeby źle się później z tym czuli.
-Pomartwimy się tym innym razem, teraz powinnaś odpocząć, musisz się oszczędzać.
-Racja, wezmę tylko prysznic, zajrzę do chłopców i idę spać – oznajmiła z uśmiechem.
            Shaylon udała się do łazienki, gdzie wzięła prysznic, po czym udała się do pokoju swoich braci, którzy już spali. Usiadła na krześle i jeszcze przez chwilę przyglądała się braciom. Kochała ich, a w ostatnim czasie zbliżyła się do nich jeszcze bardziej. Nie chciała i nie mogła ich stracić. Pocałowała każdego z braci w czoło, po czym wyszła i udała się do sypialni, gdzie czekał już Justin.
-Znowu się zadręczasz? - zapytał.
-Mam jakieś dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego – wyznała siadając na łóżku.
-Kochanie, wszystko będzie dobrze – zapewnił ją.
            Brunetka położyła się na łóżku i wtuliła w silne ramiona chłopaka. Shaylon nie mogła zasnąć przez dłuższy czas, dręczyły ją myśli, które nie dawały jej spokoju. Jeszcze nigdy nie czuła  czegoś tak strasznego. Spojrzała na Justina, uśmiechnęła się na widok szatyna, który już słodko spał. Mocniej wtuliła się w jego ramiona i po raz kolejny starała się zasnąć.

*

            Kiedy ktoś nas krzywdzi, mimo wszystko trzeba być w porządku. Bez przebaczenia stare porachunki nigdy nie zostaną załatwione, stare rany nigdy się nie zagoją. Jedyne, na co możemy mieć nadzieję jest to, że pewnego dnia będziemy mieć to szczęście wybaczyć. 

~~~~~~~~~~
No więc jest kolejny rozdział... już 40!
Zaskoczeni ponownym pojawieniem się ojca Shaylon?
Postanowiłam znów coś o nim napisac, bo tak naprawdę od niego wszystko się zaczęło...
A poza tym, nie chcę, żeby było to opowiadanie tylko o miłości, ale także o tym, że czasami trudno jest wybaczyc pewne rzeczy...
Postanowiłam też założyc tumblra... stwierdziłam, że gdybyście chcieli to mogłabym tam od czasu do czasu dodawac zapowiedzi nowych rozdziałów czy coś w tym rodzaju... Napiszcie mi, co o tym myślicie, a ja już teraz was zapraszam i zachęcam do obserwowania...

15 komentarzy:

  1. Jxzudtwykvhudyqktiognzwfcidqtwiegcnksvgjjliqqtweczjloeznnxbcvyei !!!!! Boski !!!! Kochaaaaaaam <3 kiedy nn ? <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera :o Boję się! Co może się wydarzyć w kolejnym? Coś z jej ojcem? A może znów coś z Justinem? Czekam, czekam, czekam!


    [ www.collision-fanfiction.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze genialny! Podoba mi się, że poruszasz inne kwestie oprócz miłości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo.. :C Jej ojciec umrze.. niby należy mu sięale nadal to jej tata..ehh ciekawe co bd dalej @HugForBiebs

    OdpowiedzUsuń
  5. jaak słodko <3 boje się co ty wymyślisz ;o świetny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  6. Supcio :)
    Mam nadzieje ze przypuszczenia shay ze stanie sie cos zlego sie nie sprawdzą.
    Do następnego
    @Crazy_Swagggy

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś czuje, że drama nadciąga.. Wspaniały rozdział <3.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pojawienie ojca Shaylon mnie nie zdziwiło. Czułam, że w końcu się zjawi i miałam przeczucie, że coś mu będzie. Niestety, jest to rak mózgu. To takie szczęście w nieszczęściu, bo dzięki temu guzowi Shaylon myśli o wybaczeniu mu i pewnie odnowieniu kontaktów. To dobry pomysł, bo widać, że mężczyzna się zmienił i żałuje swoich czynów. Dobrze by było gdyby również chłopcy spróbowali zbliżyć się do ojca. Może nie od razu się przytulać, spędzać mnóstwo czasu razem i normalne porozmawiać. Stopniowo. Bo takie coś będzie już przebaczeniem, a wydaje mi się, że mężczyzna tego potrzebuje. Zwłaszcza teraz, gdy jest coraz bliżej śmierci.
    Niespodzianka Justina była bardzo urocza. Fajne wakacje zafundował swojej rodzinie. Naprawdę przyjemnie czyta się o ich szczęściu. Są fajną, kochającą się rodziną.
    Martwią mnie obawy Shaylon. Mam nadzieję, że to nie dotyczy dziecka. Nie chcę, żeby coś mu się stało. :(
    Rozdział bardzo udany. :)
    Gratuluję 40 rozdziału! :*
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku nie mogę uwierzyć, że to już 40 rozdział ! :)
    Piosenka idealnie oddaje emocje związane z rozdziałem :) Teraz nie mogę przestać jej słuchać. xd
    Ja szczerze mówiąc byłam trochę zaskoczona jego wizytą. Myślę, że gdyby nie zachorował, nie zmieniłby się tak szybko i nie prosił o wybaczenie Shaylon. No chyba, że specjalnie tak powiedział, to byłaby inna sprawa...
    Chyba nie muszę mówić, że rozdział jest fantastyczny ? ♥ Uwielbiam po prostu wszystko na tym blogu :)
    Myślę, że to świetny pomysł, aby zapowiadać kolejne rozdziały :)
    Aaa i jeszcze jedno. Cudowne tło <3

    OdpowiedzUsuń
  11. KOCHAM <333 Nadciaga DRAMA... DRAMA..

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział, niby cały taki słodziutki ale to pojawienie się ojca Shaylon trochę mnie zaskoczyłaś powiem ci i to dobrze, swoich czytelników trzeba zaskakiwać nie ? :) no i świetne tło! a tak poza tym nie wiem, dlaczego ale sama przeczuwam że coś się złego wydarzy, w końcu szczęście nie może wiecznie trwać :)
    Pozdrawiam,
    Sam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham twoje opowiadanie :) Jest cudowne i najlepsze jak Ty :) mam nadzieję że nie braknię Ci weny i nawet jeśli skończysz to opowiadanie to jeszcze czymś z nami się podzielisz :* Czekam z niecierpliwością na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Znalazłam to opowiadanie w ostatni dzień listopada a skonczylam je czytac w nocy pierwszego grudnia. Na poczatku tak mnie to wkurwilalo ze bohaterka jest tak problematyczna, ze klamie i zaluje i tak w kolo pierdolo, ze jej przyjaciolka nie potrafi wbic do umyslu kobiety dobrych pomyslow ale gdyby nie Al to nie byliby razem .. tak teraz to pomocna przyjaciolka xd noo i mialam ochote w cos uderzyc skoro przez tyle rozdzialow moj Justin byl nieszczesliwy.. ale juz jest jeeeej czekam na nastepny ;))

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate