26.10.13

Trzydziesty siódmy

 
            Shaylon chyba jeszcze nigdy w swoim życiu nie była taka szczęśliwa. Justin się nią opiekował, byli kochającą się parą aż trudno było uwierzyć w to, że po tym wszystkim mogło ich spotkać coś tak cudownego. Brązowooka była w czwartym miesiącu ciąży, więc brzuszek już ładnie jej się zaokrąglił, szatyn przygotowywał się do roli ojca i świetnie mu to wychodziło. Całkiem niedawno bracia dziewczyny mieli zorganizowane urodziny, z których byli zadowoleni. Kevin zaprosił kilka swoich kolegów i koleżanek, a Shaylon była szczęśliwa, że w końcu mogła ich poznać. Wszystko wskazywało na to, że już nic nie może zepsuć tego szczęścia. Było tylko jedno „ale” - Shaylon bała się, że kiedyś się to skończy. Bała się, że to okaże się zwykłym snem. Bała się, że kiedy narodzi się dziecko – czar pryśnie. Po tym wszystkim przez co przeszła, nie potrafiła tak po prostu zapomnieć o życiowych niepowodzeniach. Kiedy patrzyła na to, jak Justin się stara, jak o nią dba, jak opiekuje się chłopcami chcąc ich czegoś nauczyć, chciał być dla nich jak ojciec, żeby mogli z niego brać przykład, patrząc na to wszystko Shaylon pragnęła, żeby na zawsze tak pozostało.
            Siedziała w salonie, była zmęczona i Justin już zabronił jej chodzić do pracy, jednak ona się na to nie zgodziła, ale teraz poważnie o tym myślała, nie chciała, żeby coś się stało dziecku, nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Justin gładził dłońmi jej brzuch i pomagał się dziewczynie odprężyć. Robił wszystko, żeby miała to, czego potrzebuje. Wiedział, że przed nimi jeszcze długa droga, wiedział, że jej przeszłość stoi na przeszkodzie, ale byli już tak daleko, że nie mogli się poddać.
-Wiesz, zastanawiam się, jak długo przetrwa nasz związek – brunetka przerwała długie milczenie.
-Kochamy się, niedługo będziemy mieli dziecko – stwierdził.
-No właśnie, dziecko – westchnęła. - Kiedy ludzie się rozstają, to widocznie tak miało być, nie byli sobie pisani, ale jeśli pomiędzy tymi ludźmi jest dziecko, gdy nie kochamy tej osoby, to czy dobrym rozwiązaniem jest bycie z nią tylko i wyłącznie ze względu na dziecko, nie sądzę, że jest to najlepszy pomysł.
-Poczekaj, o czym ty mówisz? 
-Nie chcę, żebyś był ze mną tylko i wyłącznie z powodu dziecka.
-Przecież ja cię kocham – oburzył się.
-Może teraz ci się tak wydaje, za jakiś czas wszystko może wyglądać zupełnie inaczej.
-Shaylon, ja nie wiem czy mówisz to wszystko dlatego, że chcesz mnie od siebie odepchnąć, ale wiedz, że ci się to nie uda. Nie wiedziałem, że myślisz o mnie w taki sposób – nie chciała, żeby szatyn odebrał to w ten sposób, ale źle to przemyślała i musiała ponieść konsekwencje.
            Brunetka po raz kolejny nieświadomie zraniła Justina. Nigdy nie chciała, żeby był z nią z przymusu, chciała, żeby był z nią szczęśliwy. Nie przewidziała tylko tego, że jej słowa tak bardzo zdenerwują chłopaka, który tak po prostu wstał i bez słowa wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Westchnęła głośno i poczuła, jak do jej oczu napływają łzy. Dotarło do niej, że po raz kolejny zrobiła coś, czego nie planowała. Zaczęły jej przychodzić do głowy myśli, że gdyby nie pojawiła się w życiu Justina, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie zasługiwała na kogoś takiego jak on, a przynajmniej tak uważała. Chłopak wiele przeżył i Shaylon się o to obwiniała. Wypadek, kłótnia rodzinna i teraz jeszcze dziecko, przez które będą połączeni przez resztę życia, nawet jeżeli całe uczucie zniknie.
            Do salonu przybiegł Max, a po chwili dołączył do niego Kevin. Usiedli obok dziewczyny, a ona cała zapłakana starała się jakoś powstrzymać łzy.
-Justin trochę się zdenerwował. Ale nie martw się, zaraz wróci, bo ma dla ciebie...
-Max! - Kevin powstrzymał go przed dokończeniem.
-O czym wy mówicie? - zapytała.
-Po prostu Justin obiecał Max'owi, że się z nim pobawi – wyjaśnił.
-Pójdę się położyć, dobra? Źle się czuję – dodała.
-Dzidziuś musi odpocząć? - zapytał zaciekawiony Max i położył rączkę na brzuchu dziewczyny.
-Chyba jest bardzo zmęczony – uśmiechnęła się i udała do sypialni.

*

            Czasami pod wpływem emocji mówimy rzeczy, których później bardzo często żałujemy. Słowa ranią z wielką siłą i żeby odkręcić coś, co powiedziało się w złości, obawie, przerażeniu czy niepokoju, trzeba zdobyć się na wielką odwagę. Nie jest łatwo przyznać się do błędu, przeszkodą jest duma, przerośnięte ambicje, albo strach, który paraliżuje cały organizm i uniemożliwia podjęcie racjonalnych decyzji. Jednak czasami wystarczy tak mało...jedna szczera rozmowa, jedno spojrzenie, gest, a wszystko może się wyjaśnić...

*

            Nie czuła się dobrze z tym, jak potraktowała Justina i chyba kiedy wypowiadała te słowa, nie była do końca świadoma tego, co mówi, działała pod wpływem emocji. Nie chciała, żeby Justin był z nią tylko z powodu dziecka, wolała być pewna, że to nie ma żadnego znaczenia. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że w ten sposób może go tak bardzo urazić. Nawet nie zwróciła uwagi na to, kiedy zasnęła. Była zmęczona, nie czuła się dobrze – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Obudziła się po mniej więcej godzinie i czuła się słabo, kiedy podniosła się z łóżka, zakręciło jej się w głowie, jednak po chwili było już dobrze. Wyszła ze swojego pokoju i udała się do pokoju chłopców, kiedy ich tam nie zastała, poszła do salonu. To, co tam zobaczyła, zaparło jej dech w piersiach. Kiedy zobaczyła Justina stojącego przy nakrytym stole  z zapalonymi świecami i czerwoną różą, nie wiedziała o co chodzi, była kompletnie zdezorientowana. Chłopcy stali zaraz obok i szeroko się uśmiechali obserwując całe zajście.
-Justin? O co chodzi? - zapytała patrząc na stół. Szatyn podszedł do niej, podał jej kwiatek i pocałował jej policzek.
-To wszystko dla ciebie – uśmiechnął się i złapał ją za rękę. Odsunął dla niej krzesło, po czym usiadł naprzeciwko. - Chłopcy, zmykajcie – zwrócił się do braci dziewczyny, którzy od razu wykonali jego polecenie.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi? - niecierpliwiła się.
-Po prostu chcę ci udowodnić ile dla mnie znaczysz – wyjaśnił. - Chcę się wami zaopiekować.
-Justin, przepraszam za to, co powiedziałam, ale ja naprawdę chcę twojego dobra i nie chcę, żebyś przeze mnie zniszczył sobie życie – powiedziała łamiącym się głosem.
-Shaylon – wstał i uklęknął przed dziewczyną. - Chociaż raz musisz pomyśleć o sobie, a nie o wszystkich dookoła. Może faktycznie nie planowałem zostać ojcem w tym wieku, ale zrobię wszystko, żeby nigdy niczego wam nie brakowało. Kocham ciebie i dziecko i dla mnie najważniejsze jest to, że znowu możemy być razem. Nie mogę bez ciebie żyć – przytulił się do dziewczyny i wsłuchiwał przez chwilę w bicie jej serca. - Od początku wiedziałem, że jesteś cudowną dziewczyną, zawsze czułem, że muszę ci pomóc, że muszę cię poznać – wyznał. Brunetka pogładziła go po policzku, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy. - Zawsze będę cię kochał – musnął jej usta. - I ciebie też – pocałował brzuch dziewczyny na co ta się zaśmiała.
-Obiecuję, że już nigdy nie będę wygadywała takich głupot.
-Mam taką nadzieję – szepnął.
-A ta kolacja to dlatego, że chciałeś mi to wszystko powiedzieć? - zapytała zaciekawiona.
-Poniekąd tak – odpowiedział zmieszany i zaczął szukać czegoś w kieszeniach spodni. Wyjął z nich małe czarne pudełeczko i spojrzał na dziewczynę.
-Czy to jest to, o czym ja myślę? - zapytała drżącym głosem.
-Zostaniesz moją żoną? - otworzył pudełeczko i spojrzał jej głęboko w oczy.
-Tak – odpowiedziała  po chwili i rzuciła mu się na szyję. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy, a ona nawet nie zwracała na to uwagi. Była szczęśliwa w ramionach chłopaka, którego kochała ponad życie. Justin odsunął się i założył dziewczynie skromny pierścionek na serdeczny palec.
-Brawo! - usłyszeli głosy i oklaski chłopców, którzy przyglądali się całemu zajściu.
-Podglądaliście! - krzyknęła dziewczyna.
-Chcieliśmy tylko zobaczyć czy nasz plan się powiedzie.
-Spiskowaliście przeciwko mnie? - oburzyła się.
-To z miłości do ciebie – szepnął Justin i musnął jej usta. - Mogę dzisiaj zostać na noc? - zapytał.
-Możesz zostać już na zawsze – stwierdziła z szerokim uśmiechem. - Chodź się ze mną położyć.
-Z przyjemnością – pocałował ją w czoło. - Chłopcy, możecie zjeść nasze spaghetti.
-To super! - ucieszyli się, a Justin razem z Shaylon głośno się zaśmiali.
            Leżeli na łóżku przytuleni do siebie i wpatrywali się sobie w oczy. Nareszcie już nic nie stało na przeszkodzie ich szczęściu, kochali się, mieli siebie i to było najważniejsze. Teraz, kiedy to wszystko sobie wyjaśnili, mogło być tylko lepiej.
-Chciałbym już tak do końca życia obok ciebie leżeć – wyznał, na co dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.
-Uważaj na słowa – upomniała go.
-Kochanie – położył dłoń na jej policzku. - Przeżyliśmy już tyle niepowodzeń, że już gorzej nie będzie.
-Masz rację – musnęła jego usta. Spojrzała na swoją dłoń, na której błyszczał śliczny pierścionek. - Jest przepiękny – uśmiechnęła się. - Ale ty naprawdę chcesz się ze mną ożenić?
-Choćby jutro – stwierdził bez zastanowienia.
-Jutro? - zaśmiała się.
-A masz jakieś wątpliwości?
-Nie – odpowiedziała szybko. - Ale trzeba powiedzieć twoim rodzicom, trzeba wybrać świadków, wybrać datę i zamówić kościół, sukienka i garnitur, sala na wesele – mówiła szybko wyliczając te wszystkie rzeczy, a Justin przyglądał jej się z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę chcesz takiego wielkiego ślubu? Takiego ślubu z przepychem, mnóstwem gości?
-Nie – odparła. - Ale myślałam, że ty tego chcesz – wzruszyła ramionami. - Mi wystarczy mały kościół, najbliższa rodzina, jakaś zwykła biała sukienka, no i oczywiście ty – uśmiechnęła się.
-O takim ślubie właśnie marzę – musnął jej usta. - Ale moi rodzice nie muszą wiedzieć – posmutniał.
-Muszą – powiedziała stanowczo. - Chcesz złamać swojej mamie serce?
-Zrobię to tylko dla ciebie – westchnął. - A na świadków weźmiemy Alissę i Davida – stwierdził.
-A ten twój przyjaciel?
-Ryan? Nie wiem czy chciałby być moim drużbą. Zapytam. A jeśli chodzi o kościół, to mam jeden na oku, a do mojej matki możemy pojechać po południu – uśmiechnął się.
-Ehhh... Jeszcze kilka miesięcy temu nie przypuszczałam, że będę w ciąży i będę planować ślub z najcudowniejszym facetem na świecie, który jest miłością mojego życia – rozmarzyła się.
-Ten facet to wielki farciarz – stwierdził. - Zazdroszczę mu.
-Kocham cię – szepnęła.
-Ja ciebie też – odpowiedział i mocniej ją do siebie przytulił.

*

            Każdego ranka otrzymujesz dwadzieścia cztery złote godziny. To jedna z niewielu rzeczy na świecie, które dostaje się za darmo. Za wszystkie pieniądze świata nie można kupić ani jednej dodatkowej godziny. Co robisz z bezcennym skarbem? Pamiętaj, że musisz go wykorzystać, bo dostajesz go tylko raz. Jeśli zmarnujesz te dwadzieścia cztery godziny, nic i nikt nie odda ci ich z powrotem.


~~~~~~~~
Czy tylko ja uważam, że ten rozdział jest słodki? Jak dla mnie to nawet aż za bardzo... 
Wygląda na to, że w życiu Shaylon i Justina wszystko zaczyna się nareszcie układac... 
Zdecydowałam, że opowiadanie będzie miało dosyc dużo rozdziałów, sama jeszcze nie wiem ile, ale zrobiłam kolejny zwiastun, którego jak na razie wam nie pokażę, żebyście zbyt dużo nie wiedzieli... 
A jak skończę już to opowiadanie, czyli tak sobie obliczyłam, że to będzie gdzieś w lutym, może w marcu, zobaczę jeszcze jak mi to pójdzie, to wtedy opublikuję tutaj kolejne opowiadanie, które chciałam już pisac przed historią Shaylon&Justin, ale stwierdziłam, że do tamtego opowiadania muszę dorosnąc... 
Ale się rozpisałam... 
Dobra, nieważne... Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że rozdział się podoba...:) 
Pozdrawiam :)

13 komentarzy:

  1. OMGG prawie sie popłakałam :DD Jest taki cudowny ksjhdbhsuaiakms <3< 3

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział cudowny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś cudowna <3. Rozdział jest wspaniały.. tyle w nim emocji! Do następnego :*.

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku jaki cudowny sdfkdsfcnknfsnkfgn *u* @imabeadleswife

    OdpowiedzUsuń
  5. ojejciu jak tu ich nie kochać ?! oni są tacy słodcy i idealni ♥ ja już nawet nie wiem co mam pisać na temat nowych rozdziałów ;( kolejny jest jeszcze lepszy od poprzedniego! hohoho jesteś cudowna :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ASDFGHJKL <3 Jakie to słooodkie, to kurcze nie mogę! Chyba każda dziewczyna na świecie chciałaby mieć takiego chłopaka jak Justin, ale się rozmarzyłam! Cud, miód i wgl xD "do tego opowiadania muszę jeszcze dorosnąć" o wow ;o ale mnie tym zaciekawiłaś, wiesz?! BYLE DO MARCA!

    OdpowiedzUsuń
  7. awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww........<3

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże to takie słodkie awwww kocham ich ! <3 I kocham cię za to że to piszesz ! <3 Czekam na nn @HugForBiebs

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaaa! JAK SŁODKO! ❤ I wszystko się ułożyło ;) Czekam na kolejny xxx

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku, jaram się, ten rozdział jest taki słodki, Justin i Shaylon są słodzcy, wszystko takie jest <3

    OdpowiedzUsuń
  11. O boże jakie to piękne! Proszę Cię, nie rozłączaj ich, oni muszą być razem! Tak ich uwielbiam, że chyba nigdy więcej nie uwierzę w miłość, jeśli oni kiedykolwiek się rozstaną. Nie cierpię happy endów, ale muszę przyznać, że tym razem tylko na taki "happy" koniec liczę. Serio, oni są tacy słodcy i cudowni! Rzuciłaś im już tyle kłód pod nogi, że zasługują, aby być ze sobą na zawsze. Oczywiście nie może być wieczna sielanka, wiadomo, że coś się dziać musi, ale aby tylko wszystko skończyło się zawsze dobrze :D tak się wczuwam, że przezywam z nimi emocje, nie skazuj mnie na smutek :( dobra, koniec tego błagania, najważniejsza sprawa- jesteś najlepsza! Kocham wszystkie Twoje opowiadania i zawsze się głowię, jak Ty to robisz, że tak Ci wychodzi pisanie. Dobra, rozpisałam się, a miało być krótko, kurde. Fantastyczny rozdział, kochana, chociaż tego mówić nie muszę, wszystkie Twoje takie są. Trzymam kciuki za Shaylon i Justina, a teraz żegnam się i będę zaglądała, czekając niecierpliwie na kolejny rozdział. ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak się cieszyłam, ze wreszcie jakiś dłuuugi rozdział, a tu okazało się, że wkleił się on potrójnie. :( O co chodzi? Powinnaś to naprawić. ;)
    Co do rozdziałów (zapomniałam wspomnieć o tym pod poprzednim rozdziałem), to z jednej strony chciałabym, żeby to opowiadanie jeszcze trwało i trwało, ale doszłam do winsoku, że gdy będzie miał za dużo rozdziałów, to jeszcze coś wymyślisz i Shaylon znów rozstanie się z Justinem lub będzie jakaś tragedia. No, ale jak zrobisz tak zrobisz. :D
    Nie wiem, może jestem przewrażliwiona, ale te zaręczyny znowu skojarzyły mi się z moim opowiadaniem. Kolacja w salonie, świece, spaghetti... Jakoś to wszystko zbyt bardzo pasuje do mojego opowiadania. Jeśli w jakiś sposób uraziłam Cię tą informacją, to przepraszam. Ale jakoś mam takie uczucia... Ale pomimo tego rozdział mi się spodobał i cieszę się, że Justin oświadczył się Shaylon. Wreszcie są szczęśliwi i to takie jakby potwierdzenie, że na zawsze będą już razem. Mam nadzieję, że tak będzie i nic nie zniszczy ich szczęścia. :) Musieli wiele wycierpieć, by wreszcie być osiągnąć to szczęście, na które zasłużyli. Słodko. :)
    Pozdrawiam i życzę weny! ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. uwielbiam <3
    zmieniałam nazwę z @kochamjustinamm na @stratfordsmind :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate