Justin
wciąż leżał w szpitalnej sali, przypięty do tych wszystkich urządzeń i kroplówek.
Nie wiedział, co się dzieje. Był jakby odłączony od świata. Nie wiedział, kim
jest. Nie wiedział nic. W odwiedziny przychodzili do niego różni ludzie,
płakali, a on ich nie znał, nie wiedział kim są. Pewna kobieta próbowała mu
wszystko przypomnieć. Ta kobieta mówiła, że jest jego matką, ale on nie
wiedział o co jej chodzi. Nie znał jej. Nie ufał nikomu.
Mijały
dni, a chłopak wciąż leżał w szpitalu, jego stan znacznie się poprawił, ale to
nie zmieniało faktu, że cokolwiek sobie przypomniał. Uwierzył w to, że
małżeństwo, które do niego przychodziło, to jego rodzice. Uwierzył również w
to, że dziewczyna, która od kilku dni do niego przychodziła, to jego
narzeczona. Wydawała mu się sympatyczna, ale nic do niej nie czuł. W zasadzie w
tej chwili nie czuł nic, do nikogo. Kompletna pustka w jego głowie i sercu.
Jedynym widokiem, który pamiętał z przeszłości, była dziewczyna, która była
przy nim, kiedy się obudził. Nie był pewien, że ją zna, ale wszystko na to
wskazywało. Nie wiedział tylko, dlaczego nie przychodziła, żeby go odwiedzić.
Chciał się z nią spotkać, bo uważał, że ona jako jedyna może powiedzieć mu
prawdę o nim samym.
Kolejna
wizyta lekarska, kolejne badania, których Justin zaczynał mieć dość. Nie mógł
znieść myśli, że niczego nie pamięta, przez co wszystko, co otaczało go
dookoła, denerwowało go.
-Myślę, że w przyszłym tygodniu
będzie pan mógł wrócić do domu – stwierdził mężczyzna.
-No to chyba się cieszę –
powiedział sztucznie się uśmiechając. - Panie doktorze, mam pytanie – zaczął. -
Kiedy się obudziłem, była tu taka dziewczyna. Chyba często mnie odwiedzała, bo
jej głos wydał mi się znajomy. Pytałem o nią rodziców, ale powiedzieli, że to
moja narzeczona, ale tamta dziewczyna była brunetką, jestem tego pewien.
Chciałbym, żeby tu przyszła, bo chyba tylko ona może powiedzieć mi prawdę. Może
ma pan jakąś możliwość kontaktu z nią. Byłbym bardzo wdzięczny – lekarz
przyglądał się chłopakowi dokładnie analizując jego słowa.
-Zobaczę, co da się zrobić –
powiedział kierując się do wyjścia z sali.
*
Przez
ostatnie kilka dni Shaylon nie potrafiła normalnie funkcjonować. Cieszyła się,
że Justin się obudził i wszystko z nim w porządku, ale martwiła się o to, że
niczego nie pamięta. Bała się, że już nigdy sobie tego wszystkiego nie
przypomni. Odkąd się obudził, dziewczyna ani razu go nie odwiedziła. Nie
chciała, żeby znów nawiązał z nią kontakt. Nie chciała po raz kolejny pojawiać
się w jego życiu. Nie pamiętał jej i według niej było to dla niego najlepsze.
Planowała
teraz przeprowadzkę. Chciała tego. Choć jeszcze kilka tygodni temu zrezygnowała
z tego pomysłu, teraz znów tego chciała. Obawiała się jednak, że i tak nic z
tego nie wyjdzie. Ostatnio nic jej nie wychodziło, wszystko waliło się jak
domek z kart. Wciąż myślała o Justinie i pomimo tego, że nie chciała go już
więcej widzieć, to wiedziała, że wszystkie uczucia wrócą, ale jednocześnie
chciała zostać, bo bała się, że sobie nie poradzi.
Wszystko
skomplikowało się jeszcze bardziej, kiedy zadzwonili do niej ze szpitala.
Powiedzieli, że Justin chce się z nią spotkać, że wie, że była przy nim, kiedy
się obudził. Chciał się z nią spotkać, bo uważał, że jest ona jedyną osobą,
która może powiedzieć mu prawdę. Shaylon nie wiedziała, co z tym wszystkim
zrobić. Wiedziała, że z ich spotkania może wyniknąć coś złego, ale jednocześnie
chciała go zobaczyć. Miała mętlik w głowie, nie wiedziała, co może zrobić w
takiej sytuacji.
*
Szatyn
wciąż leżał na szpitalnym łóżku, jego samopoczucie znacznie się poprawiło, ale
jego stan psychiczny wciąż pozostawał bez zmian. Na razie nie mógł wychodzić z
łóżka, ale niebawem miało się to zmienić, bo w przyszłym tygodniu mógł już
wrócić do domu. Wciąż czekał. Czekał na to, aż w drzwiach jego sali pojawi się
dziewczyna, dziewczyna, która była przy nim, kiedy się obudził. Choć była z nim
tylko przez chwilę, zdążył zapamiętać jej twarz. Miał wrażenie, że to właśnie
ona była dziewczyną, która często do niego przychodziła i miał też wrażenie, że
słyszał to, co do niego mówiła. Często płakała, a słowo, które najczęściej
powtarzała to: „przepraszam”. Nie wiedział, dlaczego, ale chciał, żeby ona
wszystko mu wyjaśniła.
Drzwi
do jego sali co jakiś czas się otwierały, pojawiali się w nich różni ludzie:
lekarze, pielęgniarki, jego rodzice i narzeczona. Ale on wciąż czekał tylko na
jedną osobę.
*
-Nie wiem czy chcę się wyprowadzić
– powiedziała, gdy spotkała się z Alissą. - Boję się, że sobie nie poradzę, ale
głównie to nie chcę wyjeżdżać, bo... - zawiesiła głos i spuściła głowę.
-Bo kochasz Justina i wciąż chcesz
mieć pewność czy wszystko u niego w porządku – dokończyła za nią, a brązowooka
tylko kiwnęła głową.
-Wiem, jestem głupia...
-Nie jesteś głupia tylko zakochana.
Ale takim sposobem nigdy nie będziesz szczęśliwa – stwierdziła.
-Dzwonili do mnie ze szpitala –
oznajmiła. - Powiedzieli, że Justin chce się ze mną spotkać. Wie, że byłam przy
nim, kiedy się obudził, wie, że do niego przychodziłam. A ja nie wiem, co mam
teraz zrobić... - westchnęła ukrywając twarz w dłoniach.
-Nie uciekniesz przed tym, jak do
niego nie pójdziesz, to on po wyjściu ze szpitala przyjdzie do ciebie –
stwierdziła.
-Ale co miałabym mu powiedzieć, co
mu powiem, kim jestem?
-Prawdę. Powinnaś powiedzieć mu
prawdę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Zrobisz, jak zechcesz...
*
Ostatnie
dni szatyn spędził na czekaniu. Wciąż czekał na dziewczynę. Zaczynał tracić
nadzieję, że przyjdzie, a nawet zaczynał podejrzewać, że ją sobie wymyślił. Bał
się, że to wszystko było tylko jakimś chorym snem. Jego rodzice przez ostatnie
dni przychodzili do niego codziennie i starali się mu wszystko przypomnieć.
-A na tym zdjęciu kończysz dziesięć
lat. Miałeś wtedy zły humor, nic ci się nie podobało i dopiero kiedy zobaczyłeś
swój prezent, zacząłeś się normalnie zachowywać. Dostałeś wtedy rower, twój
wymarzony – kobieta szeroko się uśmiechnęła podając chłopakowi zdjęcie. Miała
łzy w oczach, bo miała świadomość tego, że jej syn nie pamięta żadnej chwili ze
swojego życia. - Synku, tak bardzo bym chciała, żebyś sobie coś przypomniał,
cokolwiek, nawet jakiś mały szczegół – wyszlochała.
-Mamo – powiedział, chociaż to
słowo z trudem przechodziło mu przez gardło. - Dobrze wiesz, że bardzo bym
chciał, ale to nie zależy ode mnie, nie mam na to wpływu. Opowiedz mi jeszcze o
czymś. Na przykład o Emily. Jak się poznaliśmy?
Jak długo jesteśmy razem? - kobieta spojrzała na niego przerażona, ale po
chwili, żeby nie wzbudzać podejrzeń, zmieniła wyraz twarzy.
-Znacie się od kilku lat, wasi
ojcowie robią razem interesy i w ten sposób się poznaliście – zaczęła
niepewnie. - Jesteście razem od jakichś dwóch lat. Dwa tygodnie przed twoim
wypadkiem się jej oświadczyłeś. To była taka twoja spontaniczna decyzja –
uśmiechnęła się. - Pasujecie do siebie i naprawdę fajna z was para. Na pewno
przychodziłaby do ciebie częściej, ale studiuje medycynę i nie ma zbyt dużo czasu
– wyjaśniła.
-Rozumiem, chyba ciężko będzie mi
się przyzwyczaić do tego wszystkiego, do mojego codziennego życia. Będę musiał
na nowo się pewnych rzeczy nauczyć – stwierdził. - Emily to moja narzeczona
tak? A ta dziewczyna, o którą cię pytałem. Kim ona dla mnie jest? - dopytywał
się. Kobieta odwróciła wzrok i wzięła głęboki oddech.
-Chyba kiedyś się przyjaźniliście,
ale to przeszłość, bo ona chciała czegoś więcej, ale wam nie wyszło ze względu
na Emily – wytłumaczyła niepewnie. - Na mnie już chyba pora. Jutro nareszcie
wychodzisz do domu, więc teraz wszystko już będzie dobrze – uśmiechnęła się. -
To do jutra – pochyliła się nad chłopakiem i pocałowała go w czoło.
Kobieta
wyszła z sali, a Justin został sam i znów miał wrażenie, że jest okłamywany.
Własna matka nie mówiła mu całej prawdy, czuł to i wiedział, w jaki sposób
mógłby to zmienić. Jego jedyną nadzieją była jego dawna przyjaciółka, a on sam
nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.
*
Shaylon
weszła do szpitala, nie wiedziała czy dobrze robi, ale właśnie tak podpowiadało
jej serce. Nie wiedziała czego może się spodziewać. Długo myślała o tym, co mu
powie, gdy zapyta, co ich łączyło, nie miała pojęcia, jak mu to wszystko
wyjaśni. Gdyby powiedziała mu prawdę, Justin po raz kolejny by ją znienawidził,
a tego by nie zniosła.
Kiedy
dotarła pod salę, zobaczyła jego matkę siedzącą na krześle. Płakała. Brunetka
nie wiedziała, co zrobić, ale w końcu zdecydowała się podejść.
-Dzień dobry – przywitała się, ale
kobieta nie zareagowała, więc dziewczyna usiadła obok niej. - Coś się stało? -
zapytała i kobieta dopiero wtedy na nią spojrzała. - Coś nie tak z Justinem? -
przestraszyła się. Kobieta jeszcze przez chwilę jej się przyglądała, po czym
wybuchła płaczem. - Ja wiem, że nie powinnam tu przychodzić, ale podobno Justin
bardzo chce ze mną porozmawiać. Ale jeśli pani nie chce, to ja sobie pójdę..
-Nie – kobieta powstrzymała ją,
łapiąc jej dłoń. - To moja wina – stwierdziła. - To ja okłamałam własnego syna
– Shaylon zmarszczyła brwi nie wiedząc, o co chodzi. - Byłaś dla niego ważna.
Kochał cię, a my to wszystko zniszczyliśmy. Na siłę chcieliśmy was rozdzielić i
teraz mamy nauczkę, Justin tam leży i niczego nie pamięta. Okłamałam go, bo
myślałam, że tak będzie dla niego najlepiej. Każda matka zawsze chce jak
najlepiej dla swojego dziecka, ale ja się pomyliłam – westchnęła. - Pójdę
powiedzieć mu prawdę, że byłaś jego dziewczyną, że to ciebie tak naprawdę
kochał – skierowała się do wejścia do sali.
-Proszę poczekać – dziewczyna ją
powstrzymała. - Chyba dobrze pani zrobiła, Skrzywdziłam Justina, co prawda nie
z własnej woli, ale jednak go skrzywdziłam. Myślę, że lepiej będzie, żeby on
ułożył sobie życie z kimś innym, zasługuje na kogoś lepszego niż ja –
stwierdziła.
-Byłaś dla niego najlepsza, kochał cię...
-To nie ma znaczenia. Zniszczyłam
mu życie i teraz jestem mu coś winna. Powiem mu to, co pani, potwierdzę
wszystko, chociaż w ten sposób mogę mu to wszystko wynagrodzić – powiedziała
łamiącym się głosem.
-Nie mogę na to pozwolić...
-Proszę mi zaufać – blado się
uśmiechnęła. - Proszę mi tylko powiedzieć, jak mam mu to wyjaśnić.
-Powiedziałam mu, że byliście
przyjaciółmi – powiedziała po chwili zastanowienia. - Byliście przyjaciółmi,
ale ty liczyłaś na coś więcej. On myśli, że ma narzeczoną, Jeremy nalegał, żeby
mu to wmówić, zawsze chciał, żeby on i Emily byli razem.
-Dobrze. Powiem mu to samo –
stwierdziła łapiąc klamkę.
-A co jeśli on kiedyś odzyska
pamięć? Nigdy nam tego nie wybaczy.
-Może zrozumie, że chcieliśmy dla
niego dobrze – dziewczyna sama nie wierzyła w to, co mówi, nie wierzyła w to,
co robi. Po raz kolejny chciała go okłamać, po raz kolejny chciała go oszukać,
a co najgorsze – po raz kolejny chciała okłamać i oszukać samą siebie.
Po
cichu weszła do sali i zamknęła drzwi. Kiedy spojrzała na chłopaka, okazało
się, że śpi. Wyglądał lepiej niż wtedy, gdy do niego przychodziła. Rany na jego
ciele zaczynały się goić i co najważniejsze – nareszcie odłączono go od
pikających urządzeń przypominających, jaki ciężki był jego stan, kiedy tu
przyjechał. Shaylon podeszła do jego łóżka i nie do końca wiedziała, co może
zrobić.
-Śpisz? - zapytała cicho i złapała
go za rękę. - Justin? - zapytała jeszcze raz, ale chłopak nie zareagował. Shay
nie wiedziała, co ma zrobić, ale usiadła obok jego łóżka i przez chwilę mu się
przyglądała, ale kiedy szatyn wciąż spał, brunetka wstała i chciała wyjść.
-Poczekaj – usłyszała za plecami.
Pierwszy raz od kilku tygodni usłyszała jego głos. Niepewnie się odwróciła i
udała w stronę jego łóżka. - Usiądź – powiedział klepiąc dłonią skraj swojego
łóżka. Shaylon spojrzała na niego zdezorientowana i usiadła na krzesełku.
Chłopak westchnął i zaczął jej się przyglądać. – Cieszę się, że przyszłaś.
Czekałem na ciebie. Wiem, że byłaś tu, kiedy się obudziłem, liczyłem na to, że
sama mnie odwiedzisz, ale ciebie wciąż nie było – powiedział smutno. - Nie
pamiętam cię, nie pamiętam niczego, ale kiedy się tu obudziłem, ty byłaś obok
mnie, miałem wrażenie, że że jesteś dla mnie kimś ważnym, nadal tak uważam.
Pewnie i tak mi nie uwierzysz, jak ci powiem, że czasami słyszałem, jak do mnie
mówisz – Shaylon podniosła przestraszony wzrok. - Moja mama powiedziała mi, że
byliśmy przyjaciółmi, ale ty chciałaś czegoś więcej. Czasami słyszałem, jak
mówiłaś, że mnie kochasz, że przepraszasz i żałujesz. Powiedz mi prawdę, bo
czuję, że wszyscy mnie okłamują, a ja mam już tego wszystkiego dość –
powiedział lekko zdenerwowany.
-Justin – zaczęła cicho, a
wymawiając jego imię, poczuła ukłucie w sercu. - Posłuchaj, kiedyś byliśmy
przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi. Pomagałeś mi i bez ciebie pewnie bym tu
teraz nie siedziała – mówiąc to, szczerze się uśmiechnęła. - Ty zacząłeś się
spotykać z Emily, tworzyliście świetną parę, nadal tworzycie, ale ja... -
przerwała na moment i spojrzała na niego niepewnie. - Głupio mi o tym mówić, bo
czuję się jak ostatnia kretynka – oburzyła się. - Ale jeśli to ma ci w jakiś
sposób pomóc, to ci powiem – westchnęła spuszczając głowę. - Stałam się o nią
zazdrosna. Kochaliście się, a ja czułam się taka niepotrzebna. Nie chciałam
niszczyć naszej przyjaźni, ale kiedyś nie wytrzymałam. Powiedziałam ci, co do
ciebie czuję, ale ty mnie odtrąciłeś. Powiedziałeś, że jestem dla ciebie jak
siostra. Pamiętam, że po tym wszystkim się załamałam, narobiłam sobie nadziei,
choć wiedziałam, że ty nigdy mnie nie pokochasz. Próbowałeś to wszystko
naprawić, mówiłeś, że nie chcesz stracić przyjaciółki, ale ja chciałam tylko
tego, żebyś był szczęśliwy, jednak prawda była taka, że nie mogłam patrzeć na
to, jak układasz sobie życie z Emily, nie mogłam patrzeć na to, jak ona cię
uszczęśliwia, nie mogłam znieść myśli, że to nie jestem ja – ostatnie słowa
wypowiedziała łamiącym się głosem, po czym ukryła twarz w dłoniach, nie
wierzyła, że potrafi tak kłamać. - Przepraszam – wyszeptała i niespodziewanie
zerwała się ze swojego miejsca i wyszła z sali ignorując wołania Justina.
Oparła
się o ścianę i wybuchła płaczem. Miała żal do samej siebie. Nienawidziła samej
siebie za to, że go okłamała, okłamała go po raz kolejny. Mówiła te wszystkie
rzeczy, patrząc mu w oczy. I może to były same kłamstwa, ale była w nich
zawarta jakaś prawda, jakaś szczerość. Chciała, żeby był szczęśliwy i gdyby
stanęła przed taką decyzją, jaką mu opisała, zrobiłaby dokładnie to samo.
Kochała go i gdyby zobaczyła go z inną, na pewno byłaby zazdrosna, ale cieszyłaby
się z tego, że chociaż on jest szczęśliwy. Teraz, gdy jej nie pamiętał, mógł
ułożyć sobie życie na nowo, bez niej i mógł tak po prostu być szczęśliwy.
~~~~~~~~
Jestem beznadziejna, tak długo nie dodawałam rozdziału, a teraz dodaję coś tak bezsensownego. Zabijcie mnie. Chyba się wypalam. I chcę dojśc już do takiego fajnego momentu w tym momencie, ale nie mogę, bo się zacięłam i nie mam w ogóle weny. Przepraszam Was za to. Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Starałam się jak mogłam, sprężyłam pośladki i dodaję dla Was rozdział i może za chwilę dodam jeszcze na whisper-of-secret.blogspot.com na który już zapraszam!!!
Następny postaram się dodac trochę szybciej!
Jeju ona go okłamałaa i co gorsza to wszystko wina jego rodziców bo oni mu wmówili kłamstwa...miałam nadzieję że wszystko się wyjaśni i bd razem kocham to i wspaniale to piszesz czekam na nn <3 @HugForBiebs
OdpowiedzUsuńCholera, musza byc razem, noooo! Dodawaj szybko i zycze Ci weny, bo kocham Twojego bloga i kocham go czytac! <3 Jestes świetna! :)
OdpowiedzUsuńojejku :( tak mi smutno ;<. dobrze, że przynajmniej jego mama rozumie, że Just kochał Shaylon. niech on odzyska pamięć proszę!!! <3 czekam na nn / laura.
OdpowiedzUsuńNie gadaj bzdur! Rozdział wspaniały! Doskonale rozumiem Shaylon, też bym tak zrobiła albo bym w ogóle nie dała rady z nim rozmawiać, dziewczyna była bardzo odważna, że tam do niego poszła. Ciekawe czy on sobie coś przypomni, bo jak tak to... ouu się porobi :)
OdpowiedzUsuńBoże... Nie wybaczę jej za te wszystkie kłamstwa.
OdpowiedzUsuńTak strasznie mi żal Justina...
Omg mam nadzieje ze on odzyska pamiec i bedą razem
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział ;"> taki emocjonalnyy
OdpowiedzUsuń@polly325
ja:0nie:)mogę:)zaraz:)nie:)wytrzymam:)i:)się:)potne:)dlaczego:ona:)to:)zrobiła:)?:) knhsdabfsahkdvbgfsadhkasdbfkhasdfbasdhfb akhdsfbdskahfb hdbsafkhsdbhifbdashibfadshbfhdsabfhasds
OdpowiedzUsuńJakie beznadziejne ? TO JEST GANIALNE, CUDOWNE, PERFEKCYJNE *-*
OdpowiedzUsuńSzczerze to już myślałam, że w końcu jego mama nie pozwoli Shaylon skłamać Justin'a a tu jednak.
Jestem cholernie ciekawa jak dalej potoczą się ich losy.
Czekam na nn<3
No jaaa... Dlaczego ona go ciągle okłamuje?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
czekam na kolejny, too cudo !
OdpowiedzUsuńszkoda, że Shaylon okłamała Justina,mam nadzieje, że odzyska pamięć jak najszybciej !
Weź nie gadaj głupot, nadal bardzo fajnie piszesz.!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny, szkoda tylko, że Justin nie odzyskał pamięci;c
Czekam na n :)
Świetny! Szczerze? Miałam łzy w oczach. Nie potrafię sobie wyobrazić jak jej musi być źle. Oby w końcu zaczęło się im układać :( Czekam na NN.
OdpowiedzUsuńRozdział taki boski.... Moim zdaniem sie nie wypalasz, może jakoś trudniej Ci się pisze bo masz jakiś chwilowy zanik weny.... Ale rozdział jest taki cudowny...
OdpowiedzUsuńMam cichą nadzieje, że wkoncu wroci mu pamiec.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. <33
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
OdpowiedzUsuńChciałam Was wszystkich zachęcić do czytania mojego bloga, jest już kolejny rozdział. http://two-person-in-one.blogspot.com/ Polecam serdecznie, buziaki !
Bardzo ciekawie i składnie piszesz c:
OdpowiedzUsuńPrzy prawie każdym rozdziale płacze. ;) Kocham tego bloga. <3 I czekam na nn. :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam trochę sie zaskoczyłam bo myślałam że ona powie mu prawdę ale cóż...mam nadzieję że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśnij ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i życzę wenki <3
Ten rozdział wcale nie jest bezsensowny. Nawet nie waż się tak mówić! :D Mi Twoje rozdziały zawsze się podobają i ten też do takich należy. Miałam nadzieję, że gdy Justin zobaczy Shaylon, to ją sobie przypomni. Niestety, nie doszło do tego. No, ale gdyby tak było, to byłoby za pięknie. Dobrze chociaż, że matka Justina zrozumiała swój błąd i chciała mu wyznać prawdę tylko szkoda, że Shaylon tego nie chciała. Nie sądziłam, że przyjdzie jej tak łatwo takie kłamstwo. Mówiła to wsyztsko jakby to działo się naprawdę. Ciekawe czy Justin jej uwierzył. Mam cały czas nadzieję, że to opowiadanie nie zakończy się tak przykro, i że jednak Shaylon powie mu prawdę, albo chociaż jego matka. Trzymam kciuki za miłość Justina i Shaylon! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny! :*
jak to ja oczywiście musiałam się popłakać, to jest takie beznadziejne, że musi go okłamywać:c
OdpowiedzUsuń