23.6.13

Dwudziesty szósty



            Justin wciąż leżał w szpitalnej sali, przypięty do tych wszystkich urządzeń i kroplówek. Nie wiedział, co się dzieje. Był jakby odłączony od świata. Nie wiedział, kim jest. Nie wiedział nic. W odwiedziny przychodzili do niego różni ludzie, płakali, a on ich nie znał, nie wiedział kim są. Pewna kobieta próbowała mu wszystko przypomnieć. Ta kobieta mówiła, że jest jego matką, ale on nie wiedział o co jej chodzi. Nie znał jej. Nie ufał nikomu.
            Mijały dni, a chłopak wciąż leżał w szpitalu, jego stan znacznie się poprawił, ale to nie zmieniało faktu, że cokolwiek sobie przypomniał. Uwierzył w to, że małżeństwo, które do niego przychodziło, to jego rodzice. Uwierzył również w to, że dziewczyna, która od kilku dni do niego przychodziła, to jego narzeczona. Wydawała mu się sympatyczna, ale nic do niej nie czuł. W zasadzie w tej chwili nie czuł nic, do nikogo. Kompletna pustka w jego głowie i sercu. Jedynym widokiem, który pamiętał z przeszłości, była dziewczyna, która była przy nim, kiedy się obudził. Nie był pewien, że ją zna, ale wszystko na to wskazywało. Nie wiedział tylko, dlaczego nie przychodziła, żeby go odwiedzić. Chciał się z nią spotkać, bo uważał, że ona jako jedyna może powiedzieć mu prawdę o nim samym.
            Kolejna wizyta lekarska, kolejne badania, których Justin zaczynał mieć dość. Nie mógł znieść myśli, że niczego nie pamięta, przez co wszystko, co otaczało go dookoła, denerwowało go.
-Myślę, że w przyszłym tygodniu będzie pan mógł wrócić do domu – stwierdził mężczyzna.
-No to chyba się cieszę – powiedział sztucznie się uśmiechając. - Panie doktorze, mam pytanie – zaczął. - Kiedy się obudziłem, była tu taka dziewczyna. Chyba często mnie odwiedzała, bo jej głos wydał mi się znajomy. Pytałem o nią rodziców, ale powiedzieli, że to moja narzeczona, ale tamta dziewczyna była brunetką, jestem tego pewien. Chciałbym, żeby tu przyszła, bo chyba tylko ona może powiedzieć mi prawdę. Może ma pan jakąś możliwość kontaktu z nią. Byłbym bardzo wdzięczny – lekarz przyglądał się chłopakowi dokładnie analizując jego słowa.
-Zobaczę, co da się zrobić – powiedział kierując się do wyjścia z sali.

*

            Przez ostatnie kilka dni Shaylon nie potrafiła normalnie funkcjonować. Cieszyła się, że Justin się obudził i wszystko z nim w porządku, ale martwiła się o to, że niczego nie pamięta. Bała się, że już nigdy sobie tego wszystkiego nie przypomni. Odkąd się obudził, dziewczyna ani razu go nie odwiedziła. Nie chciała, żeby znów nawiązał z nią kontakt. Nie chciała po raz kolejny pojawiać się w jego życiu. Nie pamiętał jej i według niej było to dla niego najlepsze.
            Planowała teraz przeprowadzkę. Chciała tego. Choć jeszcze kilka tygodni temu zrezygnowała z tego pomysłu, teraz znów tego chciała. Obawiała się jednak, że i tak nic z tego nie wyjdzie. Ostatnio nic jej nie wychodziło, wszystko waliło się jak domek z kart. Wciąż myślała o Justinie i pomimo tego, że nie chciała go już więcej widzieć, to wiedziała, że wszystkie uczucia wrócą, ale jednocześnie chciała zostać, bo bała się, że sobie nie poradzi.
            Wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej, kiedy zadzwonili do niej ze szpitala. Powiedzieli, że Justin chce się z nią spotkać, że wie, że była przy nim, kiedy się obudził. Chciał się z nią spotkać, bo uważał, że jest ona jedyną osobą, która może powiedzieć mu prawdę. Shaylon nie wiedziała, co z tym wszystkim zrobić. Wiedziała, że z ich spotkania może wyniknąć coś złego, ale jednocześnie chciała go zobaczyć. Miała mętlik w głowie, nie wiedziała, co może zrobić w takiej sytuacji.

*

            Szatyn wciąż leżał na szpitalnym łóżku, jego samopoczucie znacznie się poprawiło, ale jego stan psychiczny wciąż pozostawał bez zmian. Na razie nie mógł wychodzić z łóżka, ale niebawem miało się to zmienić, bo w przyszłym tygodniu mógł już wrócić do domu. Wciąż czekał. Czekał na to, aż w drzwiach jego sali pojawi się dziewczyna, dziewczyna, która była przy nim, kiedy się obudził. Choć była z nim tylko przez chwilę, zdążył zapamiętać jej twarz. Miał wrażenie, że to właśnie ona była dziewczyną, która często do niego przychodziła i miał też wrażenie, że słyszał to, co do niego mówiła. Często płakała, a słowo, które najczęściej powtarzała to: „przepraszam”. Nie wiedział, dlaczego, ale chciał, żeby ona wszystko mu wyjaśniła.
            Drzwi do jego sali co jakiś czas się otwierały, pojawiali się w nich różni ludzie: lekarze, pielęgniarki, jego rodzice i narzeczona. Ale on wciąż czekał tylko na jedną osobę.

*

-Nie wiem czy chcę się wyprowadzić – powiedziała, gdy spotkała się z Alissą. - Boję się, że sobie nie poradzę, ale głównie to nie chcę wyjeżdżać, bo... - zawiesiła głos i spuściła głowę.
-Bo kochasz Justina i wciąż chcesz mieć pewność czy wszystko u niego w porządku – dokończyła za nią, a brązowooka tylko kiwnęła głową.
-Wiem, jestem głupia...                     
-Nie jesteś głupia tylko zakochana. Ale takim sposobem nigdy nie będziesz szczęśliwa – stwierdziła.
-Dzwonili do mnie ze szpitala – oznajmiła. - Powiedzieli, że Justin chce się ze mną spotkać. Wie, że byłam przy nim, kiedy się obudził, wie, że do niego przychodziłam. A ja nie wiem, co mam teraz zrobić... - westchnęła ukrywając twarz w dłoniach.
-Nie uciekniesz przed tym, jak do niego nie pójdziesz, to on po wyjściu ze szpitala przyjdzie do ciebie – stwierdziła.
-Ale co miałabym mu powiedzieć, co mu powiem, kim jestem?
-Prawdę. Powinnaś powiedzieć mu prawdę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Zrobisz, jak zechcesz...

*

            Ostatnie dni szatyn spędził na czekaniu. Wciąż czekał na dziewczynę. Zaczynał tracić nadzieję, że przyjdzie, a nawet zaczynał podejrzewać, że ją sobie wymyślił. Bał się, że to wszystko było tylko jakimś chorym snem. Jego rodzice przez ostatnie dni przychodzili do niego codziennie i starali się mu wszystko przypomnieć.
-A na tym zdjęciu kończysz dziesięć lat. Miałeś wtedy zły humor, nic ci się nie podobało i dopiero kiedy zobaczyłeś swój prezent, zacząłeś się normalnie zachowywać. Dostałeś wtedy rower, twój wymarzony – kobieta szeroko się uśmiechnęła podając chłopakowi zdjęcie. Miała łzy w oczach, bo miała świadomość tego, że jej syn nie pamięta żadnej chwili ze swojego życia. - Synku, tak bardzo bym chciała, żebyś sobie coś przypomniał, cokolwiek, nawet jakiś mały szczegół – wyszlochała.
-Mamo – powiedział, chociaż to słowo z trudem przechodziło mu przez gardło. - Dobrze wiesz, że bardzo bym chciał, ale to nie zależy ode mnie, nie mam na to wpływu. Opowiedz mi jeszcze o czymś. Na przykład  o Emily. Jak się poznaliśmy? Jak długo jesteśmy razem? - kobieta spojrzała na niego przerażona, ale po chwili, żeby nie wzbudzać podejrzeń, zmieniła wyraz twarzy.
-Znacie się od kilku lat, wasi ojcowie robią razem interesy i w ten sposób się poznaliście – zaczęła niepewnie. - Jesteście razem od jakichś dwóch lat. Dwa tygodnie przed twoim wypadkiem się jej oświadczyłeś. To była taka twoja spontaniczna decyzja – uśmiechnęła się. - Pasujecie do siebie i naprawdę fajna z was para. Na pewno przychodziłaby do ciebie częściej, ale studiuje medycynę i nie ma zbyt dużo czasu – wyjaśniła.
-Rozumiem, chyba ciężko będzie mi się przyzwyczaić do tego wszystkiego, do mojego codziennego życia. Będę musiał na nowo się pewnych rzeczy nauczyć – stwierdził. - Emily to moja narzeczona tak? A ta dziewczyna, o którą cię pytałem. Kim ona dla mnie jest? - dopytywał się. Kobieta odwróciła wzrok i wzięła głęboki oddech.
-Chyba kiedyś się przyjaźniliście, ale to przeszłość, bo ona chciała czegoś więcej, ale wam nie wyszło ze względu na Emily – wytłumaczyła niepewnie. - Na mnie już chyba pora. Jutro nareszcie wychodzisz do domu, więc teraz wszystko już będzie dobrze – uśmiechnęła się. - To do jutra – pochyliła się nad chłopakiem i pocałowała go w czoło.
            Kobieta wyszła z sali, a Justin został sam i znów miał wrażenie, że jest okłamywany. Własna matka nie mówiła mu całej prawdy, czuł to i wiedział, w jaki sposób mógłby to zmienić. Jego jedyną nadzieją była jego dawna przyjaciółka, a on sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.

*

            Shaylon weszła do szpitala, nie wiedziała czy dobrze robi, ale właśnie tak podpowiadało jej serce. Nie wiedziała czego może się spodziewać. Długo myślała o tym, co mu powie, gdy zapyta, co ich łączyło, nie miała pojęcia, jak mu to wszystko wyjaśni. Gdyby powiedziała mu prawdę, Justin po raz kolejny by ją znienawidził, a tego by nie zniosła.
            Kiedy dotarła pod salę, zobaczyła jego matkę siedzącą na krześle. Płakała. Brunetka nie wiedziała, co zrobić, ale w końcu zdecydowała się podejść.
-Dzień dobry – przywitała się, ale kobieta nie zareagowała, więc dziewczyna usiadła obok niej. - Coś się stało? - zapytała i kobieta dopiero wtedy na nią spojrzała. - Coś nie tak z Justinem? - przestraszyła się. Kobieta jeszcze przez chwilę jej się przyglądała, po czym wybuchła płaczem. - Ja wiem, że nie powinnam tu przychodzić, ale podobno Justin bardzo chce ze mną porozmawiać. Ale jeśli pani nie chce, to ja sobie pójdę..
-Nie – kobieta powstrzymała ją, łapiąc jej dłoń. - To moja wina – stwierdziła. - To ja okłamałam własnego syna – Shaylon zmarszczyła brwi nie wiedząc, o co chodzi. - Byłaś dla niego ważna. Kochał cię, a my to wszystko zniszczyliśmy. Na siłę chcieliśmy was rozdzielić i teraz mamy nauczkę, Justin tam leży i niczego nie pamięta. Okłamałam go, bo myślałam, że tak będzie dla niego najlepiej. Każda matka zawsze chce jak najlepiej dla swojego dziecka, ale ja się pomyliłam – westchnęła. - Pójdę powiedzieć mu prawdę, że byłaś jego dziewczyną, że to ciebie tak naprawdę kochał – skierowała się do wejścia do sali.
-Proszę poczekać – dziewczyna ją powstrzymała. - Chyba dobrze pani zrobiła, Skrzywdziłam Justina, co prawda nie z własnej woli, ale jednak go skrzywdziłam. Myślę, że lepiej będzie, żeby on ułożył sobie życie z kimś innym, zasługuje na kogoś lepszego niż ja – stwierdziła.
-Byłaś dla  niego najlepsza, kochał cię...
-To nie ma znaczenia. Zniszczyłam mu życie i teraz jestem mu coś winna. Powiem mu to, co pani, potwierdzę wszystko, chociaż w ten sposób mogę mu to wszystko wynagrodzić – powiedziała łamiącym się głosem.
-Nie mogę na to pozwolić...
-Proszę mi zaufać – blado się uśmiechnęła. - Proszę mi tylko powiedzieć, jak mam mu to wyjaśnić.
-Powiedziałam mu, że byliście przyjaciółmi – powiedziała po chwili zastanowienia. - Byliście przyjaciółmi, ale ty liczyłaś na coś więcej. On myśli, że ma narzeczoną, Jeremy nalegał, żeby mu to wmówić, zawsze chciał, żeby on i Emily byli razem.
-Dobrze. Powiem mu to samo – stwierdziła łapiąc klamkę.
-A co jeśli on kiedyś odzyska pamięć? Nigdy nam tego nie wybaczy.
-Może zrozumie, że chcieliśmy dla niego dobrze – dziewczyna sama nie wierzyła w to, co mówi, nie wierzyła w to, co robi. Po raz kolejny chciała go okłamać, po raz kolejny chciała go oszukać, a co najgorsze – po raz kolejny chciała okłamać i oszukać samą  siebie.
            Po cichu weszła do sali i zamknęła drzwi. Kiedy spojrzała na chłopaka, okazało się, że śpi. Wyglądał lepiej niż wtedy, gdy do niego przychodziła. Rany na jego ciele zaczynały się goić i co najważniejsze – nareszcie odłączono go od pikających urządzeń przypominających, jaki ciężki był jego stan, kiedy tu przyjechał. Shaylon podeszła do jego łóżka i nie do końca wiedziała, co może zrobić.
-Śpisz? - zapytała cicho i złapała go za rękę. - Justin? - zapytała jeszcze raz, ale chłopak nie zareagował. Shay nie wiedziała, co ma zrobić, ale usiadła obok jego łóżka i przez chwilę mu się przyglądała, ale kiedy szatyn wciąż spał, brunetka wstała i chciała wyjść.
-Poczekaj – usłyszała za plecami. Pierwszy raz od kilku tygodni usłyszała jego głos. Niepewnie się odwróciła i udała w stronę jego łóżka. - Usiądź – powiedział klepiąc dłonią skraj swojego łóżka. Shaylon spojrzała na niego zdezorientowana i usiadła na krzesełku. Chłopak westchnął i zaczął jej się przyglądać. – Cieszę się, że przyszłaś. Czekałem na ciebie. Wiem, że byłaś tu, kiedy się obudziłem, liczyłem na to, że sama mnie odwiedzisz, ale ciebie wciąż nie było – powiedział smutno. - Nie pamiętam cię, nie pamiętam niczego, ale kiedy się tu obudziłem, ty byłaś obok mnie, miałem wrażenie, że że jesteś dla mnie kimś ważnym, nadal tak uważam. Pewnie i tak mi nie uwierzysz, jak ci powiem, że czasami słyszałem, jak do mnie mówisz – Shaylon podniosła przestraszony wzrok. - Moja mama powiedziała mi, że byliśmy przyjaciółmi, ale ty chciałaś czegoś więcej. Czasami słyszałem, jak mówiłaś, że mnie kochasz, że przepraszasz i żałujesz. Powiedz mi prawdę, bo czuję, że wszyscy mnie okłamują, a ja mam już tego wszystkiego dość – powiedział lekko zdenerwowany.
-Justin – zaczęła cicho, a wymawiając jego imię, poczuła ukłucie w sercu. - Posłuchaj, kiedyś byliśmy przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi. Pomagałeś mi i bez ciebie pewnie bym tu teraz nie siedziała – mówiąc to, szczerze się uśmiechnęła. - Ty zacząłeś się spotykać z Emily, tworzyliście świetną parę, nadal tworzycie, ale ja... - przerwała na moment i spojrzała na niego niepewnie. - Głupio mi o tym mówić, bo czuję się jak ostatnia kretynka – oburzyła się. - Ale jeśli to ma ci w jakiś sposób pomóc, to ci powiem – westchnęła spuszczając głowę. - Stałam się o nią zazdrosna. Kochaliście się, a ja czułam się taka niepotrzebna. Nie chciałam niszczyć naszej przyjaźni, ale kiedyś nie wytrzymałam. Powiedziałam ci, co do ciebie czuję, ale ty mnie odtrąciłeś. Powiedziałeś, że jestem dla ciebie jak siostra. Pamiętam, że po tym wszystkim się załamałam, narobiłam sobie nadziei, choć wiedziałam, że ty nigdy mnie nie pokochasz. Próbowałeś to wszystko naprawić, mówiłeś, że nie chcesz stracić przyjaciółki, ale ja chciałam tylko tego, żebyś był szczęśliwy, jednak prawda była taka, że nie mogłam patrzeć na to, jak układasz sobie życie z Emily, nie mogłam patrzeć na to, jak ona cię uszczęśliwia, nie mogłam znieść myśli, że to nie jestem ja – ostatnie słowa wypowiedziała łamiącym się głosem, po czym ukryła twarz w dłoniach, nie wierzyła, że potrafi tak kłamać. - Przepraszam – wyszeptała i niespodziewanie zerwała się ze swojego miejsca i wyszła z sali ignorując wołania Justina.
            Oparła się o ścianę i wybuchła płaczem. Miała żal do samej siebie. Nienawidziła samej siebie za to, że go okłamała, okłamała go po raz kolejny. Mówiła te wszystkie rzeczy, patrząc mu w oczy. I może to były same kłamstwa, ale była w nich zawarta jakaś prawda, jakaś szczerość. Chciała, żeby był szczęśliwy i gdyby stanęła przed taką decyzją, jaką mu opisała, zrobiłaby dokładnie to samo. Kochała go i gdyby zobaczyła go z inną, na pewno byłaby zazdrosna, ale cieszyłaby się z tego, że chociaż on jest szczęśliwy. Teraz, gdy jej nie pamiętał, mógł ułożyć sobie życie na nowo, bez niej i mógł tak po prostu być szczęśliwy. 

~~~~~~~~
Jestem beznadziejna, tak długo nie dodawałam rozdziału, a teraz dodaję coś tak bezsensownego. Zabijcie mnie. Chyba się wypalam. I chcę dojśc już do takiego fajnego momentu w tym momencie, ale nie mogę, bo się zacięłam i nie mam w ogóle weny. Przepraszam Was za to. Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Starałam się jak mogłam, sprężyłam pośladki i dodaję dla Was rozdział i może za chwilę dodam jeszcze na whisper-of-secret.blogspot.com na który już zapraszam!!!
Następny postaram się dodac trochę szybciej!

21 komentarzy:

  1. Jeju ona go okłamałaa i co gorsza to wszystko wina jego rodziców bo oni mu wmówili kłamstwa...miałam nadzieję że wszystko się wyjaśni i bd razem kocham to i wspaniale to piszesz czekam na nn <3 @HugForBiebs

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera, musza byc razem, noooo! Dodawaj szybko i zycze Ci weny, bo kocham Twojego bloga i kocham go czytac! <3 Jestes świetna! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ojejku :( tak mi smutno ;<. dobrze, że przynajmniej jego mama rozumie, że Just kochał Shaylon. niech on odzyska pamięć proszę!!! <3 czekam na nn / laura.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie gadaj bzdur! Rozdział wspaniały! Doskonale rozumiem Shaylon, też bym tak zrobiła albo bym w ogóle nie dała rady z nim rozmawiać, dziewczyna była bardzo odważna, że tam do niego poszła. Ciekawe czy on sobie coś przypomni, bo jak tak to... ouu się porobi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże... Nie wybaczę jej za te wszystkie kłamstwa.
    Tak strasznie mi żal Justina...

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg mam nadzieje ze on odzyska pamiec i bedą razem

    OdpowiedzUsuń
  7. wspaniały rozdział ;"> taki emocjonalnyy


    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  8. ja:0nie:)mogę:)zaraz:)nie:)wytrzymam:)i:)się:)potne:)dlaczego:ona:)to:)zrobiła:)?:) knhsdabfsahkdvbgfsadhkasdbfkhasdfbasdhfb akhdsfbdskahfb hdbsafkhsdbhifbdashibfadshbfhdsabfhasds

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie beznadziejne ? TO JEST GANIALNE, CUDOWNE, PERFEKCYJNE *-*
    Szczerze to już myślałam, że w końcu jego mama nie pozwoli Shaylon skłamać Justin'a a tu jednak.
    Jestem cholernie ciekawa jak dalej potoczą się ich losy.
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  10. No jaaa... Dlaczego ona go ciągle okłamuje?
    Rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. czekam na kolejny, too cudo !
    szkoda, że Shaylon okłamała Justina,mam nadzieje, że odzyska pamięć jak najszybciej !

    OdpowiedzUsuń
  12. Weź nie gadaj głupot, nadal bardzo fajnie piszesz.!
    Rozdział bardzo fajny, szkoda tylko, że Justin nie odzyskał pamięci;c
    Czekam na n :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny! Szczerze? Miałam łzy w oczach. Nie potrafię sobie wyobrazić jak jej musi być źle. Oby w końcu zaczęło się im układać :( Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział taki boski.... Moim zdaniem sie nie wypalasz, może jakoś trudniej Ci się pisze bo masz jakiś chwilowy zanik weny.... Ale rozdział jest taki cudowny...

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam cichą nadzieje, że wkoncu wroci mu pamiec.
    Czekam na nn. <33

    OdpowiedzUsuń
  16. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
    Chciałam Was wszystkich zachęcić do czytania mojego bloga, jest już kolejny rozdział. http://two-person-in-one.blogspot.com/ Polecam serdecznie, buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo ciekawie i składnie piszesz c:

    OdpowiedzUsuń
  18. Przy prawie każdym rozdziale płacze. ;) Kocham tego bloga. <3 I czekam na nn. :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Przyznam trochę sie zaskoczyłam bo myślałam że ona powie mu prawdę ale cóż...mam nadzieję że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśnij ;>
    Czekam na nn i życzę wenki <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten rozdział wcale nie jest bezsensowny. Nawet nie waż się tak mówić! :D Mi Twoje rozdziały zawsze się podobają i ten też do takich należy. Miałam nadzieję, że gdy Justin zobaczy Shaylon, to ją sobie przypomni. Niestety, nie doszło do tego. No, ale gdyby tak było, to byłoby za pięknie. Dobrze chociaż, że matka Justina zrozumiała swój błąd i chciała mu wyznać prawdę tylko szkoda, że Shaylon tego nie chciała. Nie sądziłam, że przyjdzie jej tak łatwo takie kłamstwo. Mówiła to wsyztsko jakby to działo się naprawdę. Ciekawe czy Justin jej uwierzył. Mam cały czas nadzieję, że to opowiadanie nie zakończy się tak przykro, i że jednak Shaylon powie mu prawdę, albo chociaż jego matka. Trzymam kciuki za miłość Justina i Shaylon! :)
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  21. jak to ja oczywiście musiałam się popłakać, to jest takie beznadziejne, że musi go okłamywać:c

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate