5.5.13

Dwudziesty



            Kiedy umieramy lub cierpimy z powodu ogromnej straty, wszyscy przechodzimy przez pięć różnych etapów żałoby. Zaczynamy od wyparcia, ponieważ strata jest tak niewyobrażalna, że aż wydaje się być nieprawdziwa. Potem ogarnia nas gniew na wszystkich dokoła nas - gniewamy się na tych, którzy przeżyli, a nawet na samych siebie. Potem zaczynamy się targować. Błagamy. Żebrzemy. Jesteśmy gotowi oddać wszystko, co mamy. Gotowi zaprzedać dusze, w zamian za choćby jeszcze jeden dzień. A kiedy targowanie zawodzi i gniew staje się nie do zniesienia, popadamy w depresję… w rozpacz, póki nie dotrze do nas, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Odpuszczamy. Odpuszczamy i przechodzimy do akceptacji.

*

            Minęło trochę czasu i pomimo tego, że Shaylon jakoś poukładała sobie to życie, to wciąż nie było łatwo. W redakcji pracowała już od ponad miesiąca i nie spodziewała się, że ta praca tak bardzo jej się spodoba. Jej przyjaciele jej pomagali, za co była im dozgonnie wdzięczna. Wszystko miało w końcu swoje miejsce. Opiekowała się braćmi najlepiej jak potrafiła, chodziła do pracy, a jej życie odzyskało sens. W końcu przestała myśleć o Justinie, stwierdziła, że to i tak nie miało sensu. Tak było najlepiej.
            Kilka dni po pogrzebie jej matki, do jej mieszkania przyszła kobieta, która chciała odebrać jej chłopców. Shaylon nie miała prawa, żeby się nimi opiekować i gdyby nie policjant zajmujący się śmiercią jej matki oraz ktoś, kto zeznał, że dobrze zajmuje się rodzeństwem, odebraliby jej ich. A bez chłopców jej życie nie miałoby żadnego sensu.
            Co do śmierci matki rodzeństwa – okazało się, że było to samobójstwo, choć jest to raczej niejednoznaczne określenie. Sarah Johnson brała tabletki psychotropowe, które z czasem przestały działać, aż w końcu żeby pomogły – wzięła ich za dużo, a potem spadła ze schodów. To nie zmieniało faktu, że Shaylon czuła obrzydzenie do swojego ojca, czuła je od dawna, ale teraz uważała go za mordercę, to on przyczynił się do jej śmierci. To on ją zabił swoim zachowaniem. Nie mogła mu wybaczyć, nie potrafiła. Może z czasem, ale jeszcze nie teraz.[...]

*

            Kiedy odchodzi ktoś bardzo bliski, w sercu pozostaje pustka. Razem z tą osobą odchodzi część nas samych, odchodzi bezpowrotnie. I czasami nawet, gdy miejsce tej osoby zostanie zastąpione, pustka w sercu pozostaje. Jej niewielka część zostaje wypełniona, ale nigdy nie powróci ten stan, gdy ta osoba była z nami.

*

            Justin mieszkał ze swoim kumplem Ryanem. Jego rodzice go irytowali, traktowali jak małego chłopca, a on już nim nie był. Miał już osiemnaście lat, potrafił decydować sam za siebie i wiedział, co jest dla niego najlepsze. A odkąd się wyprowadził, jego życie dopiero się rozpoczęło. Ciągłe imprezy, dziewczyny... i to wszystko pomagało mu zapomnieć o brunetce, która złamała jego serce z niewiadomego powodu.
-Justin? - usłyszał za plecami miękki kobiecy głos. - Coś nie tak? - zapytała blondynka widząc jego przygnębiony wyraz twarzy.
-Nie, jest okej – odpowiedział spoglądając na nią. - Chodź tutaj – powiedział łapiąc ją za rękę i przyciągając do siebie. Wpił się w jej usta. Nie były to usta, których pragnął, ale pomagały mu zapomnieć, ciało Cindy nawet w połowie nie było takie, jak Shaylon. Pomimo tego, że blondynka miała długie nogi, idealnie zaokrąglone biodra, to wciąż nie było to to, czego szukał, nie była to Shaylon.
-Mmm, uwielbiam kiedy mnie tak całujesz – wymruczała mu do ucha, kiedy ten całował jej szyję.
            Popchnął ją w stronę łóżka i ułożył się na niej w międzyczasie rozwiązując jej szlafrok. Cindy, a w zasadzie jej ciało było tylko lekarstwem dzięki któremu nie myślał, nie myślał o tym, co mu się przytrafiło. Nie mógł uwierzyć, że w ciągu tych kilku miesięcy zakochał się w Shaylon na zabój, znał ją tak krótko, a miał wrażenie, jakby to było całe życie. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, a teraz? Krzywdził niewinną dziewczynę, która nie zrobiła nic złego, ale on w ten sposób chciał odreagować to, co się stało. Możliwe, że chciał skrzywdzić kogoś tak, jak on został skrzywdzony. Może to miało mu jakoś pomóc odzyskać kontrolę nad sobą, bo w tej chwili nie był sobą.

*

            Brunetka wychodziła właśnie z pracy, kiedy usłyszała, że ktoś biegnie za nią wołając ją po imieniu. Odwróciła się i zobaczyła Thomasa – chłopaka, który pracuje w jej redakcji. Zmarszczyła brwi zdziwiona tym, że za nią biegnie.
-Coś się stało? - zapytała, kiedy stał już naprzeciwko niej i uspokajał oddech.
-Zostawiłaś apaszkę – powiedział  podając jej kawałek materiału.
-Oh dziękuję, ale nie musiałeś się fatygować, to tylko apaszka – uśmiechnęła się z wdzięcznością w oczach.
-Wiesz – zaczął drapiąc się po karku, ten gest przypomniał jej o Justinie, on też robił tak wtedy, gdy się czymś denerwował. Odgoniła od siebie te myśli i skupiła na tym, co mówi brunet – apaszka to w sumie tylko pretekst, chciałem po prostu zapytać czy nie wyszłabyś gdzieś ze mną – powiedział trochę niepewnie.
-Zapraszasz mnie na randkę? - zapytała z podejrzliwym uśmiechem.
-Jeśli nie chcesz, żeby to była randka, to możemy to nazwać przyjacielskim spotkaniem – dodał.
-Bardzo chętnie gdzieś z tobą wyjdę, ale teraz nie mam czasu i to nie jest tak, że próbuję cię spławić, ja po prostu muszę opiekować się młodszymi braćmi i... to skomplikowane – wyjaśniła ciężko wzdychając.
-Rozumiem. A teraz? Masz może chwilkę? - nie dawał za wygraną.
-Właśnie idę odebrać mojego brata z przedszkola, a drugi brat czeka na mnie w domu.
-Więc może mógłbym cię chociaż odprowadzić? - Shaylon spojrzała na niego i dokładnie mu się przyjrzała, wyglądało na to, że naprawdę mu zależy na tym spotkaniu.
-Skoro chcesz – uśmiechnęła się.
            Ruszyli w kierunku wyznaczonym przez dziewczynę. Początkowo oboje milczeli, ale po chwili Thomas się odezwał.
-Więc jacy są twoi bracia? - zapytał.
-Są kochani, ale gdy mają zły humor lepiej z nimi nie zaczynać. Max ma pięć lat, a Kevin trzynaście. Chłopcy, jak to chłopcy, uwielbiają gry komputerowe i piłkę nożną – uśmiechnęła się. - A ty masz rodzeństwo?
-Nie i może to i lepiej – powiedział cicho.
-Nie lubisz dzieci?
-Jakoś za nimi nie przepadam...
-Oh... - tylko na tyle było ją stać. Tom wydawał jej się miły, ale po tym, co powiedział, dziewczyna zmieniła o nim zdanie.
-Twoi rodzice pracują? To dlatego się nimi opiekujesz? - zapytał, a Shaylon nie wiedziała, co odpowiedzieć.
-Nie mamy rodziców – powiedziała po chwili zastanowienia. - Ale nie chcę o tym mówić.
            Shaylon spuściła głowę bojąc się spojrzeć chłopakowi w oczy. Żałowała, że mu to powiedziała. Okłamała go, ale nie ufała mu na tyle, żeby powiedzieć mu prawdę o swoim życiu. Nie była gotowa na taki krok. A poza tym, Thomas nie był Justinem, nie był chłopakiem, któremu mogła zaufać od pierwszego wejrzenia, tak jak to było z Justinem. Przypomniała sobie początki jej znajomości z nim, kiedy on nie dawał za wygraną, nachodził ją, a ona mu zaufała i tym sposobem stał się dla niej jedną z najważniejszych osób w życiu. Co mogła powiedzieć? Co mogła zrobić? Nie potrafiła o nim zapomnieć. Te kilka miesięcy spędzonych z Justinem było dla niej czymś naprawdę ważnym, czymś co pokazało jej prawdziwe życie, czymś co teraz zniknęło i pozostawiło po sobie jedynie wspomnienia. Tak bardzo chciała z nim porozmawiać, tak bardzo chciała spędzić z nim trochę czasu, zupełnie nie miała na to wpływu. Chciała znów się z nim spotykać, choć wiedziała, że to niemożliwe, musiała zapomnieć, bo inaczej mogło się to dla niej źle skończyć.
-Ej, słuchasz mnie? - chłopak szturchnął ją lekko, co wybudziło ją z zamyślenia.
-Przepraszam, zamyśliłam się – uśmiechnęła się skruszona.
-Wszystko w porządku? - zapytał.
-Tak.
            Kiedy dotarli pod przedszkole, Shaylon nie wiedziała, co zrobić, chciała pożegnać się z Thomasem, jednak on wszedł za nią do budynku bez słowa wyjaśnienia. Brunet nie był w jej typie, nie lubił dzieci, był strasznie pewny siebie i zarozumiały. Może powinna poznać go bliżej zanim oceni, ale Tom  nie wywierał u niej żadnych pozytywnych emocji. Shaylon zawołała Max'a, który po chwili podbiegł do niej i rzucił jej się na szyję, po czym obdarzył Thomasa badawczym spojrzeniem.
-Ty pewnie jesteś Kevin – odezwał się brunet podając chłopcu rękę.
-Mam na imię Max – oburzył się i spojrzał na Shaylon.
-Oh, to przepraszam, wyglądasz tak dorośle, że wziąłem cię za twojego starszego brata – wytłumaczył się.
-Po trzynastolatków nie przychodzi się do przedszkola.
-Max – zganiła go. - Przepraszam cię, zazwyczaj jest miły, chyba ma dzisiaj zły dzień – usprawiedliwiła go.
-Rozumiem – kiwnął głową.
-Możemy już iść do domu? - chłopiec się niecierpliwił.
-Tak, chodź się przebrać.
-Poczekam tu na was – odezwał się Tom, na co Max mocniej ścisnął dłoń swojej siostry, brunetka spojrzała na niego i zrozumiała o co chodzi.
-Tom, to miło z twojej strony, ale lepiej będzie, jeśli już pójdziesz, Max jest nie w sosie – wyjaśniła.
-Okej, skoro tego chcesz. Widzimy się jutro w pracy?
-Tak – uśmiechnęła się, po czym pociągnęła Max'a w stronę szatni.
            Pomogła chłopcu założyć buty, wzięła jego plecak, po czym wyszli z budynku. Max był obrażony, nie odzywał się do niej, a Shaylon stwierdziła, że będzie lepiej jeśli nie będzie nic mówić.
-To twój chłopak? - zapytał, kiedy szli przez park.
-Nie. Skąd ci to przyszło do głowy? - chłopiec wzruszył ramionami. Shaylon pociągnęła go w stronę jednej z ławek, po czym oboje na niej usiedli.
-Nie chcę, żeby on  był twoim chłopakiem – oburzył się.
-Dlaczego?
-Bo pomylił moje imię i go nie lubię – wyjaśnił, a dziewczyna cicho się zaśmiała. - Lubię Justina i lubię, jak on jest twoim chłopakiem.
-Ale Justina już nie ma – powiedziała przytulając go do siebie.
-No to zadzwoń do niego, albo jak się boisz to sam mogę to zrobić, powiem mu, żeby do ciebie przyszedł.
-Gdyby to było takie proste – pocałowała go w czubek głowy. - Justin to przeszłość. Wiem, że go polubiłeś, ale nie możemy się z nim widywać.
-A Jazzy powiedziała, że Justin już nie mieszka w domu. Opowiedziała mi, że krzyczał na wszystkich i kłócił się ze swoim tatą.
-Kłótnie się zdarzają.
-Ale on za tobą tęskni, to dlatego ciągle jest zdenerwowany – stwierdził.
-Chciałabym, żeby tak było naprawdę – powiedziała ciężko wzdychając. - On ma dziewczynę. Alissa go widziała jak się całował. Musisz zrozumieć, że Justin  już nie będzie nas odwiedzał – powiedziała odgarniając mu włosy z czoła. - A teraz chodź już do domu. Rok szkolny się zaczął i trzeba dopilnować żeby Kevin odrobił lekcje.
-Masz rację – Shaylon złapała Max'a za rękę i razem ruszyli w stronę domu.

*

            Kiedy dotarli na miejsce, Kevin wrócił już ze szkoły i czekał na nich. Shaylon zauważyła, że jest nie w humorze, dlatego nawet nie starała się odezwać, a tym bardziej go denerwować. Przygotowała obiad i zaraz po posiłku chłopcy udali się do swojego pokoju, a Shaylon zabrała się za sprzątanie. Jednak kiedy usłyszała głośną muzykę, dobiegającą z pokoju swoich braci, przerwała wykonywaną czynność i udała się w tamtym kierunku.
-Możecie to ściszyć? - zapytała, ale oni nawet nie zwrócili na nią uwagi. Max jedynie usiadł prosto, a Kevin wciąż robił coś na telefonie i kiwał głową w rytm muzyki. Brunetka nie wytrzymała, wyłączyła odtwarzacz i dopiero wtedy brat obdarzył ją spojrzeniem.
-Czemu mi to wyłączyłaś? - zapytał oburzony.
-Bo wydaje mi się, że powinieneś odrobić lekcje – odpowiedziała stanowczo.
-Odczep się ode mnie – warknął. - Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie jesteś moją matką! Jesteś tylko moją natrętną siostrą, której zaczynam mieć dość – syknął. Dziewczyna stanęła jak wryta zszokowana słowami swojego młodszego brata.
-Masz rację. Nie mogę ci rozkazywać. Jestem tylko twoją natrętną starszą siostrą. Jestem tylko twoją starszą siostrą, która cię kocha i się o ciebie martwi. Ale skoro ciebie to nie obchodzi, to przepraszam, że ci przeszkodziłam – spojrzała na niego z pewnego rodzaju bólem w oczach, po czym włączyła muzykę i wyszła z pokoju.
            Musiała wziąć głęboki oddech, żeby nie wybuchnąć, ale to i tak niewiele pomogło, bo już po chwili siedziała na łóżku w swoim pokoju i płakała. Zaczynało do niej docierać to, że sobie nie radzi. Opiekowała się swoimi braćmi jak najlepiej potrafiła, ale najwidoczniej nie było to wystarczające. Wiedziała, że nigdy nie zastąpi im prawdziwej rodziny, ale mogła im dać miłość, bo przecież nikogo nie kochała bardziej niż ich. Może popełniła jakiś błąd, może zrobiła coś nie tak, ale mimo wszystko bracia byli dla niej najważniejsi i nie chciała, żeby kiedykolwiek cierpieli. Dla nich oddałaby nawet swoje życie jeśli zaszłaby taka potrzeba.

*

            Justin siedział w klubie ze swoimi kumplami i nowo poznanymi dziewczynami. Nie był w nastroju do imprezowania. Właśnie rozpoczął studia, jednak nie dawały mu one satysfakcji, W zasadzie robił wszystko, żeby w jakiś sposób uniknąć myśli o Shaylon. Najlepszym rozwiązaniem byłby dla niego wyjazd, gdzieś daleko, jak najdalej od tego całego zgiełku, gdzieś, gdzie mógłby zapomnieć o tym, co się wydarzyło w jego życiu w ostatnim czasie. Chciałby zapomnieć o Shaylon, bo tylko ona go trzymała w miejscu, nie pozwalała mu przestać o sobie myśleć. Nienawidził samego siebie za to, że się zakochał, zakochał bez pamięci w dziewczynie, która złamała mu serce. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że jest takim dupkiem i mięczakiem i rozpamiętuje to wszystko.
-Ej stary, obudź się – usłyszał głos kumpla.
-Odwal się, nie jestem w nastroju – warknął.
-Dobra, wyluzuj. Napij się z nami – Ryan podał mu butelkę z alkoholem.
-Nie mam ochoty – syknął.
            Poczuł w kieszeni swój wibrujący telefon. Jego serce zamarło, gdy na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Shaylon, które zrobił jej na plaży.  Była taka piękna, kiedy się uśmiechała – pomyślał. Zawahał się chwilę czy odebrać, ale po chwili dotarło do niego, że nie powinien, że powinien o niej zapomnieć. Odrzucił połączenie, jednak telefon zadzwonił jeszcze raz i wtedy Justin wiedział, że coś musiało się stać. Ona by do niego nie zadzwoniła bez powodu. Spojrzał na swoich znajomych, którzy świetnie się bawili, po czym wstał ze swojego miejsca i udał się do wyjścia z klubu. Pośpiesznie odebrał i przyłożył telefon do ucha.
-Halo.
-Justin? - usłyszał głos chłopca i zmarszczył brwi ze zdziwienia. - To ja, Max – wyjaśnił.
-Co się stało? Gdzie jest Shaylon? - zapytał zmartwiony.
-Dzwonię z jej telefonu. Ona nic o tym nie wie. Boję się o nią. Ona ciągle płacze w swoim pokoju, bo pokłóciła się z Kevinem. Nie chcę, żeby ona płakała. I nie chcę iść do domu dziecka. Przyjedz, proszę...
            Zanim Justin zdążył cokolwiek powiedzieć, chłopiec się rozłączył. I co on teraz miał zrobić? Jedyna myśl, jaka przychodziła mu do głowy, to po prostu tam pojechać.

~~~~~~
Cóż, nie planowałam dodawac kolejnego rozdziału tak szybko, ale jak zobaczyłam te komentarze pod poprzednim rozdziałem, było ich tak dużo i były takie miłe, że stwierdziłam, że ruszę swoje dupsko i przepiszę dla Was ten rozdział. Nie zmienia to faktu, że nadal uważam, że to opowiadanie robi się nudne, ale mając taką motywację, może w końcu mój "kryzys twórczy" {hahaha} się skończy...
@belieber_katy06

30 komentarzy:

  1. Cudny rozdział jeju dobrze że Max zadzwonił do Justina jestem strasznie ciekawa co dalej a opowiadanie jest jedyne w swoim rodzaju <3 @Laaandrynka

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju świetne! Ciekawe jak to dalej się potoczy. Świetnie piszesz :) czekam na następny rozdział :)
    @Mrrrrrau

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaa, Justin jedź do niej, jedź !
    Jak zawsze zajebisty :)
    Proszę o następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju genialne,jak dobrze że Max zadzwonił może teraz wszystko się ułoży,opowiadanie wcale nie jest nudne,proszę przepisuj szybko kolejny rozdział,nie mogę się już doczekać :3

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny,masz talent dziewczyno,ciekawe co teraz się wydarzy! szybko prosze dawaj nowy!

    OdpowiedzUsuń
  6. w takim momencie?!?!
    jeeezuuuu djenwfhjrwebgtjhrwebg
    jedzie on do nich! YAAAAY
    nie moge doczekać się nastepnegooooo <3

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  7. oooo Justin do niej pojedzie ciekawe jak Shaylon zareaguje rozdzial jak zawsze super dziewczyno nie narzekaj ze opowiadanie nie ma sensu i robi sie nudne bo to nie prawda gdyby było do du*py to by nie było tylu wspaniałych komentarzy większośći sie nie chce po prostu dodać komentarza ( tak jak np mi czasami)

    OdpowiedzUsuń
  8. mogłabym czytać i czytać to co piszesz *.* uwielbiam cię <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż mi się smutno robi, jak piszesz, że to opowiadanie robi się nudne... Musisz uwierzyć we własne możliwości! My w komentarzach robimy wszystko abyś poczuła, że jesteśmy z tobą i wyczekujemy z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Ty piszesz je w fantastyczny, wręcz niewykonalny sposób! Rekompensujesz nam ten czas kiedy czekamy na kolejne rozdziały ( nawet jeżeli nie czekamy zbyt długo ) wspaniałymi rozdziałami! I wierzę, że będzie tak dalej, a jeżeli jeszcze raz napiszesz takie coś to znajdę cię nawet na końcu Polski! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział jak zawsze. Czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo się cieszę, że dodałaś ten rozdział tak szybko. Wprawdzie nic szczególnego się nie dzieje, opisujesz jak wygląda ich życie po tym wszystkim, jednak piszesz świetnie i przez to czyta się z wielką przyjemnością i z zainteresowaniem. Strasznie mi żal Justina. Widać, że on naprawdę kocha Shaylon, bo to właściwie przez nią tak się zmienia. Chce o niej zapomnieć, bo wie, że nic z tego nie będzie i przez to się stacza. Shaylon zresztą też mi żal. Ona nigdy nie miała łatwo,a teraz jeszcze Kevin powiedział jej coś takiego. Biedna dziewczyna. Tak bardzo ich kocha i chce by im było jak najlepiej, a on nie może tego docenić. Wprawdzie ma dopiero trzynaście lat, ale jakoś wcześniej wydawał mi się bardziej dojrzały. To słodkie, że Max wykonał telefon do Justina. Może dzięki temu relacje miedzy chłopakiem a Shaylon się poprawią? Mam nadzieję, że on jej pomoże.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedna Shaylon, wcale się nie zdziwię jaak ona dostanie depresji albo załamania nerwowego, po takich przejściach jak ona. Mam nadzieję że chłopcy zostaną z nią, a jak nie to z Jusem bo on chyba pełnoletni już :) TO OPOWIADANIE NIE JEST BEZ SENSU!! DZIEWCZYNO NIE MÓW TAK :cc ZOBACZYSZ, WENA JESZCZE PRZYYJDZIE TRZYMAM KCIUKI ! :

    OdpowiedzUsuń
  13. Co ty wgl ??? Masz tak cholernie zajebistego bloga że normalnie poezja! Błagam dawaj szybko NN *,*

    OdpowiedzUsuń
  14. to opowiadanie jest nudne?
    co ty gadasz!
    ja się lekko od niego uzależniłam.
    codziennie tutaj wchodzę z nadzieją że pojawi się nowy rozdział. :)
    świetnie piszesz, z niecierpliwością czekam na następny.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha, powiem Ci, ze dobry żart napisałaś :D Opowiadanie na pewno nie robi się nudne, zaufaj Nam wszystkim, którzy tu piszą komentarze. Jak długo będą pisać, tak długo powinnaś Ty pisać. :) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  16. To opowiadanie wcale nie jest nudne, jest jedyne w swoim rodzaju, jest świetne. Jeszcze nie spotkałam się z taką historią jak ta, jest genialna uwielbiam ją.
    A co do rozdziału to mega, zastanawiam się dlaczego Kevin tak potraktował Shaylon i strasznie jestem ciekawa co będzie dalej jak ona tam do niej pojedzie :)
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  17. jest świetny! błagam przepisz te które już napisałaś <333 czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  18. cudowny rozdzial !! blagam cie dodaj szybko kolejny bo nie wytrzymam!! kocham ten blog i jestem strasznie ciekawa co sie wydarzy w nastepnym rozdziale <33 <33 <33

    OdpowiedzUsuń
  19. Jejkuu! Jakie to urocze z Maxa strony :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. jeju. jeju jeju jeju! max jest taki świetny <3 a kevin nie powinien się tak zachowywać :( czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  21. cudny rozdział, ty nie masz żadnego "kryzysu twórczego" tylko sobie coś ubzdurałaś, na prawdę, świetnie piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Huhuhuhuhu!!! Może w końcu sobie wszystko wyjaśnią i będzie ok :)
    Piszesz niesamowicie i musisz w to uwierzyć ! Nie marudź mi tutaj, że nie masz weny bo rozdziały są zajebiste! :* Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  23. ASDFRTYHNJIO*.*
    @_fidelidad

    OdpowiedzUsuń
  24. Boskie ciekawe jak ona zaraguje na niego:) czekam na nn...

    OdpowiedzUsuń
  25. boskie kocham to opowiadanie i ciebie ze tak szybko dodalas kolejny ciekawe co wsapilo w Kevina czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  26. Naprawdę świetny rozdział. Nie uważam żeby to opowiadanie stawało się nudne! Pisz dalej koniecznie! Czekam na nowy rozdział! Mam nadzieję że Justin i Shaylon się pogodzą. / http://kelsey-justin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. jejku *.* kocham too ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj.
    Znalazłam to opowiadanie jakiś czas temu, ale jakoś nie pisałam...
    Co się stało Kevinowi?! rozumiem okres buntu nastoletnie humorki , ale żeby coś takiego ? jestem zawiedziona jego zachowaniem ;(.
    Justin... Dlaczego ona mu nie powie dlaczego z nim zerwała było by tak pięknie kolorowo... :D
    Czekam na ciąg dalszy i tylko się nie poddawaj BO NIE POZWALAM
    Pokochałam to opowiadanie !
    Od razu mówię że niestety moje komentarze będą się pojawiały dość sporadycznie ponieważ nie mam za bardzo dostępu do komputera, a na telefonie nie pisze się zbyt przyjemnie :/
    Więc od razu mówię że piszesz pięknie , świetny styl, mało błędów ( raz czytałam opowiadanie gdzie było napisane jórz=już na początku nie wiedziałam co to znaczy -.- )
    Życzę weny i uśmiechu na co dzień ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  29. cieszę się, że Max zadzwonił po Justina, może wreszcie sobie szczerze porozmawia z Shaylon :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate