Kiedy umieramy lub cierpimy z powodu
ogromnej straty, wszyscy przechodzimy przez pięć różnych etapów żałoby.
Zaczynamy od wyparcia, ponieważ strata jest tak niewyobrażalna, że aż wydaje
się być nieprawdziwa. Potem ogarnia nas gniew na wszystkich dokoła nas - gniewamy
się na tych, którzy przeżyli, a nawet na samych siebie. Potem zaczynamy się
targować. Błagamy. Żebrzemy. Jesteśmy gotowi oddać wszystko, co mamy. Gotowi
zaprzedać dusze, w zamian za choćby jeszcze jeden dzień. A kiedy targowanie
zawodzi i gniew staje się nie do zniesienia, popadamy w depresję… w rozpacz,
póki nie dotrze do nas, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy.
Odpuszczamy. Odpuszczamy i przechodzimy do akceptacji.
*
Minęło
trochę czasu i pomimo tego, że Shaylon jakoś poukładała sobie to życie, to
wciąż nie było łatwo. W redakcji pracowała już od ponad miesiąca i nie
spodziewała się, że ta praca tak bardzo jej się spodoba. Jej przyjaciele jej
pomagali, za co była im dozgonnie wdzięczna. Wszystko miało w końcu swoje
miejsce. Opiekowała się braćmi najlepiej jak potrafiła, chodziła do pracy, a
jej życie odzyskało sens. W końcu przestała myśleć o Justinie, stwierdziła, że
to i tak nie miało sensu. Tak było najlepiej.
Kilka
dni po pogrzebie jej matki, do jej mieszkania przyszła kobieta, która chciała
odebrać jej chłopców. Shaylon nie miała prawa, żeby się nimi opiekować i gdyby
nie policjant zajmujący się śmiercią jej matki oraz ktoś, kto zeznał, że dobrze
zajmuje się rodzeństwem, odebraliby jej ich. A bez chłopców jej życie nie
miałoby żadnego sensu.
Co
do śmierci matki rodzeństwa – okazało się, że było to samobójstwo, choć jest to
raczej niejednoznaczne określenie. Sarah Johnson brała tabletki psychotropowe,
które z czasem przestały działać, aż w końcu żeby pomogły – wzięła ich za dużo,
a potem spadła ze schodów. To nie zmieniało faktu, że Shaylon czuła obrzydzenie
do swojego ojca, czuła je od dawna, ale teraz uważała go za mordercę, to on
przyczynił się do jej śmierci. To on ją zabił swoim zachowaniem. Nie mogła mu
wybaczyć, nie potrafiła. Może z czasem, ale jeszcze nie teraz.[...]
*
Kiedy
odchodzi ktoś bardzo bliski, w sercu pozostaje pustka. Razem z tą osobą
odchodzi część nas samych, odchodzi bezpowrotnie. I czasami nawet, gdy miejsce
tej osoby zostanie zastąpione, pustka w sercu pozostaje. Jej niewielka część
zostaje wypełniona, ale nigdy nie powróci ten stan, gdy ta osoba była z nami.
*
Justin
mieszkał ze swoim kumplem Ryanem. Jego rodzice go irytowali, traktowali jak
małego chłopca, a on już nim nie był. Miał już osiemnaście lat, potrafił
decydować sam za siebie i wiedział, co jest dla niego najlepsze. A odkąd się
wyprowadził, jego życie dopiero się rozpoczęło. Ciągłe imprezy, dziewczyny... i
to wszystko pomagało mu zapomnieć o brunetce, która złamała jego serce z
niewiadomego powodu.
-Justin? - usłyszał za plecami
miękki kobiecy głos. - Coś nie tak? - zapytała blondynka widząc jego
przygnębiony wyraz twarzy.
-Nie, jest okej – odpowiedział
spoglądając na nią. - Chodź tutaj – powiedział łapiąc ją za rękę i przyciągając
do siebie. Wpił się w jej usta. Nie były to usta, których pragnął, ale pomagały
mu zapomnieć, ciało Cindy nawet w połowie nie było takie, jak Shaylon. Pomimo
tego, że blondynka miała długie nogi, idealnie zaokrąglone biodra, to wciąż nie
było to to, czego szukał, nie była to Shaylon.
-Mmm, uwielbiam kiedy mnie tak
całujesz – wymruczała mu do ucha, kiedy ten całował jej szyję.
Popchnął
ją w stronę łóżka i ułożył się na niej w międzyczasie rozwiązując jej szlafrok.
Cindy, a w zasadzie jej ciało było tylko lekarstwem dzięki któremu nie myślał,
nie myślał o tym, co mu się przytrafiło. Nie mógł uwierzyć, że w ciągu tych
kilku miesięcy zakochał się w Shaylon na zabój, znał ją tak krótko, a miał
wrażenie, jakby to było całe życie. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, a teraz?
Krzywdził niewinną dziewczynę, która nie zrobiła nic złego, ale on w ten sposób
chciał odreagować to, co się stało. Możliwe, że chciał skrzywdzić kogoś tak,
jak on został skrzywdzony. Może to miało mu jakoś pomóc odzyskać kontrolę nad
sobą, bo w tej chwili nie był sobą.
*
Brunetka
wychodziła właśnie z pracy, kiedy usłyszała, że ktoś biegnie za nią wołając ją
po imieniu. Odwróciła się i zobaczyła Thomasa – chłopaka, który pracuje w jej
redakcji. Zmarszczyła brwi zdziwiona tym, że za nią biegnie.
-Coś się stało? - zapytała, kiedy
stał już naprzeciwko niej i uspokajał oddech.
-Zostawiłaś apaszkę –
powiedział podając jej kawałek
materiału.
-Oh dziękuję, ale nie musiałeś się
fatygować, to tylko apaszka – uśmiechnęła się z wdzięcznością w oczach.
-Wiesz – zaczął drapiąc się po
karku, ten gest przypomniał jej o Justinie, on też robił tak wtedy, gdy się
czymś denerwował. Odgoniła od siebie te myśli i skupiła na tym, co mówi brunet
– apaszka to w sumie tylko pretekst, chciałem po prostu zapytać czy nie wyszłabyś
gdzieś ze mną – powiedział trochę niepewnie.
-Zapraszasz mnie na randkę? -
zapytała z podejrzliwym uśmiechem.
-Jeśli nie chcesz, żeby to była
randka, to możemy to nazwać przyjacielskim spotkaniem – dodał.
-Bardzo chętnie gdzieś z tobą
wyjdę, ale teraz nie mam czasu i to nie jest tak, że próbuję cię spławić, ja po
prostu muszę opiekować się młodszymi braćmi i... to skomplikowane – wyjaśniła
ciężko wzdychając.
-Rozumiem. A teraz? Masz może
chwilkę? - nie dawał za wygraną.
-Właśnie idę odebrać mojego brata z
przedszkola, a drugi brat czeka na mnie w domu.
-Więc może mógłbym cię chociaż
odprowadzić? - Shaylon spojrzała na niego i dokładnie mu się przyjrzała,
wyglądało na to, że naprawdę mu zależy na tym spotkaniu.
-Skoro chcesz – uśmiechnęła się.
Ruszyli
w kierunku wyznaczonym przez dziewczynę. Początkowo oboje milczeli, ale po
chwili Thomas się odezwał.
-Więc jacy są twoi bracia? -
zapytał.
-Są kochani, ale gdy mają zły humor
lepiej z nimi nie zaczynać. Max ma pięć lat, a Kevin trzynaście. Chłopcy, jak
to chłopcy, uwielbiają gry komputerowe i piłkę nożną – uśmiechnęła się. - A ty
masz rodzeństwo?
-Nie i może to i lepiej –
powiedział cicho.
-Nie lubisz dzieci?
-Jakoś za nimi nie przepadam...
-Oh... - tylko na tyle było ją
stać. Tom wydawał jej się miły, ale po tym, co powiedział, dziewczyna zmieniła
o nim zdanie.
-Twoi rodzice pracują? To dlatego
się nimi opiekujesz? - zapytał, a Shaylon nie wiedziała, co odpowiedzieć.
-Nie mamy rodziców – powiedziała po
chwili zastanowienia. - Ale nie chcę o tym mówić.
Shaylon
spuściła głowę bojąc się spojrzeć chłopakowi w oczy. Żałowała, że mu to
powiedziała. Okłamała go, ale nie ufała mu na tyle, żeby powiedzieć mu prawdę o
swoim życiu. Nie była gotowa na taki krok. A poza tym, Thomas nie był Justinem,
nie był chłopakiem, któremu mogła zaufać od pierwszego wejrzenia, tak jak to
było z Justinem. Przypomniała sobie początki jej znajomości z nim, kiedy on nie
dawał za wygraną, nachodził ją, a ona mu zaufała i tym sposobem stał się dla
niej jedną z najważniejszych osób w życiu. Co mogła powiedzieć? Co mogła
zrobić? Nie potrafiła o nim zapomnieć. Te kilka miesięcy spędzonych z Justinem
było dla niej czymś naprawdę ważnym, czymś co pokazało jej prawdziwe życie,
czymś co teraz zniknęło i pozostawiło po sobie jedynie wspomnienia. Tak bardzo
chciała z nim porozmawiać, tak bardzo chciała spędzić z nim trochę czasu,
zupełnie nie miała na to wpływu. Chciała znów się z nim spotykać, choć
wiedziała, że to niemożliwe, musiała zapomnieć, bo inaczej mogło się to dla
niej źle skończyć.
-Ej, słuchasz mnie? - chłopak
szturchnął ją lekko, co wybudziło ją z zamyślenia.
-Przepraszam, zamyśliłam się –
uśmiechnęła się skruszona.
-Wszystko w porządku? - zapytał.
-Tak.
Kiedy
dotarli pod przedszkole, Shaylon nie wiedziała, co zrobić, chciała pożegnać się
z Thomasem, jednak on wszedł za nią do budynku bez słowa wyjaśnienia. Brunet
nie był w jej typie, nie lubił dzieci, był strasznie pewny siebie i
zarozumiały. Może powinna poznać go bliżej zanim oceni, ale Tom nie wywierał u niej żadnych pozytywnych
emocji. Shaylon zawołała Max'a, który po chwili podbiegł do niej i rzucił jej
się na szyję, po czym obdarzył Thomasa badawczym spojrzeniem.
-Ty pewnie jesteś Kevin – odezwał
się brunet podając chłopcu rękę.
-Mam na imię Max – oburzył się i
spojrzał na Shaylon.
-Oh, to przepraszam, wyglądasz tak
dorośle, że wziąłem cię za twojego starszego brata – wytłumaczył się.
-Po trzynastolatków nie przychodzi
się do przedszkola.
-Max – zganiła go. - Przepraszam
cię, zazwyczaj jest miły, chyba ma dzisiaj zły dzień – usprawiedliwiła go.
-Rozumiem – kiwnął głową.
-Możemy już iść do domu? - chłopiec
się niecierpliwił.
-Tak, chodź się przebrać.
-Poczekam tu na was – odezwał się
Tom, na co Max mocniej ścisnął dłoń swojej siostry, brunetka spojrzała na niego
i zrozumiała o co chodzi.
-Tom, to miło z twojej strony, ale
lepiej będzie, jeśli już pójdziesz, Max jest nie w sosie – wyjaśniła.
-Okej, skoro tego chcesz. Widzimy
się jutro w pracy?
-Tak – uśmiechnęła się, po czym
pociągnęła Max'a w stronę szatni.
Pomogła
chłopcu założyć buty, wzięła jego plecak, po czym wyszli z budynku. Max był
obrażony, nie odzywał się do niej, a Shaylon stwierdziła, że będzie lepiej
jeśli nie będzie nic mówić.
-To twój chłopak? - zapytał, kiedy
szli przez park.
-Nie. Skąd ci to przyszło do głowy?
- chłopiec wzruszył ramionami. Shaylon pociągnęła go w stronę jednej z ławek,
po czym oboje na niej usiedli.
-Nie chcę, żeby on był twoim chłopakiem – oburzył się.
-Dlaczego?
-Bo pomylił moje imię i go nie
lubię – wyjaśnił, a dziewczyna cicho się zaśmiała. - Lubię Justina i lubię, jak
on jest twoim chłopakiem.
-Ale Justina już nie ma –
powiedziała przytulając go do siebie.
-No to zadzwoń do niego, albo jak
się boisz to sam mogę to zrobić, powiem mu, żeby do ciebie przyszedł.
-Gdyby to było takie proste –
pocałowała go w czubek głowy. - Justin to przeszłość. Wiem, że go polubiłeś,
ale nie możemy się z nim widywać.
-A Jazzy powiedziała, że Justin już
nie mieszka w domu. Opowiedziała mi, że krzyczał na wszystkich i kłócił się ze
swoim tatą.
-Kłótnie się zdarzają.
-Ale on za tobą tęskni, to dlatego
ciągle jest zdenerwowany – stwierdził.
-Chciałabym, żeby tak było naprawdę
– powiedziała ciężko wzdychając. - On ma dziewczynę. Alissa go widziała jak się
całował. Musisz zrozumieć, że Justin już
nie będzie nas odwiedzał – powiedziała odgarniając mu włosy z czoła. - A teraz
chodź już do domu. Rok szkolny się zaczął i trzeba dopilnować żeby Kevin
odrobił lekcje.
-Masz rację – Shaylon złapała Max'a
za rękę i razem ruszyli w stronę domu.
*
Kiedy
dotarli na miejsce, Kevin wrócił już ze szkoły i czekał na nich. Shaylon
zauważyła, że jest nie w humorze, dlatego nawet nie starała się odezwać, a tym
bardziej go denerwować. Przygotowała obiad i zaraz po posiłku chłopcy udali się
do swojego pokoju, a Shaylon zabrała się za sprzątanie. Jednak kiedy usłyszała
głośną muzykę, dobiegającą z pokoju swoich braci, przerwała wykonywaną czynność
i udała się w tamtym kierunku.
-Możecie to ściszyć? - zapytała,
ale oni nawet nie zwrócili na nią uwagi. Max jedynie usiadł prosto, a Kevin
wciąż robił coś na telefonie i kiwał głową w rytm muzyki. Brunetka nie
wytrzymała, wyłączyła odtwarzacz i dopiero wtedy brat obdarzył ją spojrzeniem.
-Czemu mi to wyłączyłaś? - zapytał
oburzony.
-Bo wydaje mi się, że powinieneś
odrobić lekcje – odpowiedziała stanowczo.
-Odczep się ode mnie – warknął. -
Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie jesteś moją matką! Jesteś tylko moją natrętną
siostrą, której zaczynam mieć dość – syknął. Dziewczyna stanęła jak wryta
zszokowana słowami swojego młodszego brata.
-Masz rację. Nie mogę ci
rozkazywać. Jestem tylko twoją natrętną starszą siostrą. Jestem tylko twoją
starszą siostrą, która cię kocha i się o ciebie martwi. Ale skoro ciebie to nie
obchodzi, to przepraszam, że ci przeszkodziłam – spojrzała na niego z pewnego
rodzaju bólem w oczach, po czym włączyła muzykę i wyszła z pokoju.
Musiała
wziąć głęboki oddech, żeby nie wybuchnąć, ale to i tak niewiele pomogło, bo już
po chwili siedziała na łóżku w swoim pokoju i płakała. Zaczynało do niej
docierać to, że sobie nie radzi. Opiekowała się swoimi braćmi jak najlepiej
potrafiła, ale najwidoczniej nie było to wystarczające. Wiedziała, że nigdy nie
zastąpi im prawdziwej rodziny, ale mogła im dać miłość, bo przecież nikogo nie
kochała bardziej niż ich. Może popełniła jakiś błąd, może zrobiła coś nie tak,
ale mimo wszystko bracia byli dla niej najważniejsi i nie chciała, żeby
kiedykolwiek cierpieli. Dla nich oddałaby nawet swoje życie jeśli zaszłaby taka
potrzeba.
*
Justin
siedział w klubie ze swoimi kumplami i nowo poznanymi dziewczynami. Nie był w
nastroju do imprezowania. Właśnie rozpoczął studia, jednak nie dawały mu one
satysfakcji, W zasadzie robił wszystko, żeby w jakiś sposób uniknąć myśli o
Shaylon. Najlepszym rozwiązaniem byłby dla niego wyjazd, gdzieś daleko, jak
najdalej od tego całego zgiełku, gdzieś, gdzie mógłby zapomnieć o tym, co się
wydarzyło w jego życiu w ostatnim czasie. Chciałby zapomnieć o Shaylon, bo
tylko ona go trzymała w miejscu, nie pozwalała mu przestać o sobie myśleć.
Nienawidził samego siebie za to, że się zakochał, zakochał bez pamięci w
dziewczynie, która złamała mu serce. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że jest
takim dupkiem i mięczakiem i rozpamiętuje to wszystko.
-Ej stary, obudź się – usłyszał
głos kumpla.
-Odwal się, nie jestem w nastroju –
warknął.
-Dobra, wyluzuj. Napij się z nami –
Ryan podał mu butelkę z alkoholem.
-Nie mam ochoty – syknął.
Poczuł
w kieszeni swój wibrujący telefon. Jego serce zamarło, gdy na wyświetlaczu
pojawiło się zdjęcie Shaylon, które zrobił jej na plaży. Była taka piękna, kiedy się uśmiechała –
pomyślał. Zawahał się chwilę czy odebrać, ale po chwili dotarło do niego, że
nie powinien, że powinien o niej zapomnieć. Odrzucił połączenie, jednak telefon
zadzwonił jeszcze raz i wtedy Justin wiedział, że coś musiało się stać. Ona by
do niego nie zadzwoniła bez powodu. Spojrzał na swoich znajomych, którzy
świetnie się bawili, po czym wstał ze swojego miejsca i udał się do wyjścia z
klubu. Pośpiesznie odebrał i przyłożył telefon do ucha.
-Halo.
-Justin? - usłyszał głos chłopca i
zmarszczył brwi ze zdziwienia. - To ja, Max – wyjaśnił.
-Co się stało? Gdzie jest Shaylon?
- zapytał zmartwiony.
-Dzwonię z jej telefonu. Ona nic o
tym nie wie. Boję się o nią. Ona ciągle płacze w swoim pokoju, bo pokłóciła się
z Kevinem. Nie chcę, żeby ona płakała. I nie chcę iść do domu dziecka.
Przyjedz, proszę...
Zanim
Justin zdążył cokolwiek powiedzieć, chłopiec się rozłączył. I co on teraz miał
zrobić? Jedyna myśl, jaka przychodziła mu do głowy, to po prostu tam pojechać.
~~~~~~
Cóż, nie planowałam dodawac kolejnego rozdziału tak szybko, ale jak zobaczyłam te komentarze pod poprzednim rozdziałem, było ich tak dużo i były takie miłe, że stwierdziłam, że ruszę swoje dupsko i przepiszę dla Was ten rozdział. Nie zmienia to faktu, że nadal uważam, że to opowiadanie robi się nudne, ale mając taką motywację, może w końcu mój "kryzys twórczy" {hahaha} się skończy...
Cudny rozdział jeju dobrze że Max zadzwonił do Justina jestem strasznie ciekawa co dalej a opowiadanie jest jedyne w swoim rodzaju <3 @Laaandrynka
OdpowiedzUsuńjeju świetne! Ciekawe jak to dalej się potoczy. Świetnie piszesz :) czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuń@Mrrrrrau
Aaaaaaaaa, Justin jedź do niej, jedź !
OdpowiedzUsuńJak zawsze zajebisty :)
Proszę o następny :)
jeju genialne,jak dobrze że Max zadzwonił może teraz wszystko się ułoży,opowiadanie wcale nie jest nudne,proszę przepisuj szybko kolejny rozdział,nie mogę się już doczekać :3
OdpowiedzUsuńgenialny,masz talent dziewczyno,ciekawe co teraz się wydarzy! szybko prosze dawaj nowy!
OdpowiedzUsuńw takim momencie?!?!
OdpowiedzUsuńjeeezuuuu djenwfhjrwebgtjhrwebg
jedzie on do nich! YAAAAY
nie moge doczekać się nastepnegooooo <3
@polly325
oooo Justin do niej pojedzie ciekawe jak Shaylon zareaguje rozdzial jak zawsze super dziewczyno nie narzekaj ze opowiadanie nie ma sensu i robi sie nudne bo to nie prawda gdyby było do du*py to by nie było tylu wspaniałych komentarzy większośći sie nie chce po prostu dodać komentarza ( tak jak np mi czasami)
OdpowiedzUsuńmogłabym czytać i czytać to co piszesz *.* uwielbiam cię <3
OdpowiedzUsuńAż mi się smutno robi, jak piszesz, że to opowiadanie robi się nudne... Musisz uwierzyć we własne możliwości! My w komentarzach robimy wszystko abyś poczuła, że jesteśmy z tobą i wyczekujemy z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Ty piszesz je w fantastyczny, wręcz niewykonalny sposób! Rekompensujesz nam ten czas kiedy czekamy na kolejne rozdziały ( nawet jeżeli nie czekamy zbyt długo ) wspaniałymi rozdziałami! I wierzę, że będzie tak dalej, a jeżeli jeszcze raz napiszesz takie coś to znajdę cię nawet na końcu Polski! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze. Czekam na kolejny ; )
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że dodałaś ten rozdział tak szybko. Wprawdzie nic szczególnego się nie dzieje, opisujesz jak wygląda ich życie po tym wszystkim, jednak piszesz świetnie i przez to czyta się z wielką przyjemnością i z zainteresowaniem. Strasznie mi żal Justina. Widać, że on naprawdę kocha Shaylon, bo to właściwie przez nią tak się zmienia. Chce o niej zapomnieć, bo wie, że nic z tego nie będzie i przez to się stacza. Shaylon zresztą też mi żal. Ona nigdy nie miała łatwo,a teraz jeszcze Kevin powiedział jej coś takiego. Biedna dziewczyna. Tak bardzo ich kocha i chce by im było jak najlepiej, a on nie może tego docenić. Wprawdzie ma dopiero trzynaście lat, ale jakoś wcześniej wydawał mi się bardziej dojrzały. To słodkie, że Max wykonał telefon do Justina. Może dzięki temu relacje miedzy chłopakiem a Shaylon się poprawią? Mam nadzieję, że on jej pomoże.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Biedna Shaylon, wcale się nie zdziwię jaak ona dostanie depresji albo załamania nerwowego, po takich przejściach jak ona. Mam nadzieję że chłopcy zostaną z nią, a jak nie to z Jusem bo on chyba pełnoletni już :) TO OPOWIADANIE NIE JEST BEZ SENSU!! DZIEWCZYNO NIE MÓW TAK :cc ZOBACZYSZ, WENA JESZCZE PRZYYJDZIE TRZYMAM KCIUKI ! :
OdpowiedzUsuńCo ty wgl ??? Masz tak cholernie zajebistego bloga że normalnie poezja! Błagam dawaj szybko NN *,*
OdpowiedzUsuńto opowiadanie jest nudne?
OdpowiedzUsuńco ty gadasz!
ja się lekko od niego uzależniłam.
codziennie tutaj wchodzę z nadzieją że pojawi się nowy rozdział. :)
świetnie piszesz, z niecierpliwością czekam na następny.
pozdrawiam :)
Hahaha, powiem Ci, ze dobry żart napisałaś :D Opowiadanie na pewno nie robi się nudne, zaufaj Nam wszystkim, którzy tu piszą komentarze. Jak długo będą pisać, tak długo powinnaś Ty pisać. :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie wcale nie jest nudne, jest jedyne w swoim rodzaju, jest świetne. Jeszcze nie spotkałam się z taką historią jak ta, jest genialna uwielbiam ją.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to mega, zastanawiam się dlaczego Kevin tak potraktował Shaylon i strasznie jestem ciekawa co będzie dalej jak ona tam do niej pojedzie :)
Czekam na nn<3
jest świetny! błagam przepisz te które już napisałaś <333 czekam na nn
OdpowiedzUsuńcudowny rozdzial !! blagam cie dodaj szybko kolejny bo nie wytrzymam!! kocham ten blog i jestem strasznie ciekawa co sie wydarzy w nastepnym rozdziale <33 <33 <33
OdpowiedzUsuńJejkuu! Jakie to urocze z Maxa strony :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Podoba mi się *_*
OdpowiedzUsuńjeju. jeju jeju jeju! max jest taki świetny <3 a kevin nie powinien się tak zachowywać :( czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńcudny rozdział, ty nie masz żadnego "kryzysu twórczego" tylko sobie coś ubzdurałaś, na prawdę, świetnie piszesz:)
OdpowiedzUsuńHuhuhuhuhu!!! Może w końcu sobie wszystko wyjaśnią i będzie ok :)
OdpowiedzUsuńPiszesz niesamowicie i musisz w to uwierzyć ! Nie marudź mi tutaj, że nie masz weny bo rozdziały są zajebiste! :* Czekam na nn <3
ASDFRTYHNJIO*.*
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
Boskie ciekawe jak ona zaraguje na niego:) czekam na nn...
OdpowiedzUsuńboskie kocham to opowiadanie i ciebie ze tak szybko dodalas kolejny ciekawe co wsapilo w Kevina czekam na nn
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny rozdział. Nie uważam żeby to opowiadanie stawało się nudne! Pisz dalej koniecznie! Czekam na nowy rozdział! Mam nadzieję że Justin i Shaylon się pogodzą. / http://kelsey-justin.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjejku *.* kocham too ! ;*
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńZnalazłam to opowiadanie jakiś czas temu, ale jakoś nie pisałam...
Co się stało Kevinowi?! rozumiem okres buntu nastoletnie humorki , ale żeby coś takiego ? jestem zawiedziona jego zachowaniem ;(.
Justin... Dlaczego ona mu nie powie dlaczego z nim zerwała było by tak pięknie kolorowo... :D
Czekam na ciąg dalszy i tylko się nie poddawaj BO NIE POZWALAM
Pokochałam to opowiadanie !
Od razu mówię że niestety moje komentarze będą się pojawiały dość sporadycznie ponieważ nie mam za bardzo dostępu do komputera, a na telefonie nie pisze się zbyt przyjemnie :/
Więc od razu mówię że piszesz pięknie , świetny styl, mało błędów ( raz czytałam opowiadanie gdzie było napisane jórz=już na początku nie wiedziałam co to znaczy -.- )
Życzę weny i uśmiechu na co dzień ;D
Pozdrawiam ;*
cieszę się, że Max zadzwonił po Justina, może wreszcie sobie szczerze porozmawia z Shaylon :)
OdpowiedzUsuń