19.5.13

Dwudziesty trzeci



            Ślub Alissy i Davida miał odbyć się w sobotę 28 października. Pomimo tego, że była już jesień, to pogoda wciąż się utrzymywała. Tego dnia również już od rana świeciło słońce. Shaylon była u Alissy i pomagała jej w przygotowaniach. Dziewczyna strasznie się stresowała i gdyby nie brązowooka, mogłaby zrobić coś głupiego. Alissa była jedynaczką, dlatego Shaylon była dla niej jak siostra, a Kevin i Max  byli dla niej prawie jak młodsi bracia.
            W końcu obie były już gotowe – panna młoda w długiej, białej sukni idealnie podkreślającej jej idealną figurę i welon delikatnie opadający na jej ramiona. Druhna w ciemnofioletowej sukience przed kolana i wysokich szpilkach również wyglądała przepięknie, ale to Alissa była gwiazdą. Shaylon nie mogła się na nią napatrzeć. Ona również marzyła o tym, że kiedyś nadejdzie taki dzień, kiedy spotka swojego księcia z bajki i również będzie miała okazję włożyć białą sukienkę. Wciąż jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że straciła swoją szansę, że to Justin był jej przeznaczony, że to on był jej księciem z bajki, tym jednym jedynym. Nie mogła się zadręczać, nie dzisiaj, nie chciała i nie mogła zepsuć tego dnia swoim przyjaciołom. Musiała w końcu przestać żyć przeszłością i choć wiedziała, że to nie będzie łatwe, to musiała spróbować.
            Zeszły po schodach do salonu, gdzie czekali Max i Kevin ubrani w garnitury oraz rodzice panny młodej wzruszeni całą sytuacją i dzisiejszym wydarzeniem. Matka Alissy podeszła do niej i mocno ją uścisnęła, widać było w jej oczach żal, że jej jedyne dziecko wychodzi za mąż, ale chyba byli szczęśliwi, że resztę życia spędzi z chłopakiem, który nigdy jej nie skrzywdzi.
            Wyszli z domu i skierowali się do samochodów, po czym ruszyli do kościoła. Alissa była jednocześnie zestresowana, zdenerwowana i przestraszona, ale z drugiej strony była szczęśliwa i podekscytowana.
            Zatrzymali się przed kościołem i wszyscy wysiedli z samochodów. Udali się do kościoła, gdzie zaczynali się zbierać wszyscy zaproszeni goście. David czekał już przed ołtarzem, a Alissa przygotowywała się do wyjścia. Do ołtarza miał ją prowadzić jej ojciec. Była to kolejna rzecz, której Shaylon zazdrościła swojej przyjaciółce, ale była to taka zdrowa zazdrość. Po prostu było jej przykro, że ona nigdy czegoś takiego nie przeżyje, bo prawda była taka, że jej ojciec był nikim.
            Shaylon wyjrzała przez szybę w drzwiach prowadzących do kaplicy i popatrzyła na to, co się dzieje. Spojrzała na Davida, który przestępował z nogi na nogę widocznie zdenerwowany. Przeniosła wzrok na jego drużbę, chłopak wydał jej się dziwnie znajomy i dopiero, kiedy spojrzał w jej kierunku, rozpoznała w nim swojego przyjaciela, a w zasadzie ich wspólnego przyjaciela. Zauważył ją i szeroko się uśmiechnął, dziewczyna odwzajemniła gest. Nie mogła uwierzyć, że znów go widzi, po tylu latach. Odsunęła się od drzwi i spojrzała na swoją przyjaciółkę.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że drużbą Davida będzie Jason? - zapytała z wyrzutem.
-Rozpoznałaś go?
-No wiesz, pomimo upływu lat, jego uśmiech ani trochę się nie zmienił – wyjaśniła.
-Nie mówiłam ci, bo chciałam, żebyś miała niespodziankę.
-Ile to lat minęło? Dziewięć? Dziesięć? - zamyśliła się.
-Wczoraj wspominaliśmy dawne czasy.
-Beze mnie?
-Mówiłam już, ze chciałam ci zrobić niespodziankę – wytłumaczyła się. - Pytał o ciebie.
-A ja już myślałam, że o mnie zapomniał...
-Już wszystko gotowe, możemy zaczynać – powiedział jeden z organizatorów.
            Ceremonia się rozpoczęła, Shaylon wyszła przed Alissą i zajęła swoje miejsce, po czym spojrzała z szerokim uśmiechem na Jasona. Po chwili w drzwiach ukazała się Alissa ze swoim ojcem. Shaylon spojrzała na Davida, patrzył na swoją przyszłą żonę z taką miłością, a na jego ustach malował się uśmiech, któremu ustąpiło zdenerwowanie. Czas jakby się dla tej dwójki zatrzymał, jakby na czas ceremonii na świecie byli tylko oni i nic innego się nie liczyło. Była to najważniejsza chwila w ich życiu, którą zapamiętają na zawsze.
            Kiedy uroczystość się skończyła Alissa i David wyszli z kościoła, gdzie zostali obrzuceni ryżem, a Shaylon dopiero wtedy miała okazję przywitać się z Jasonem. Przytuliła się do niego i nie chciała się oderwać. Minęło dużo czasu, ale to nie było dla nich ważne, znali się, wciąż byli przyjaciółmi. Już jako dzieci tworzyli paczkę przyjaciół, ale Jason przeprowadził się do Europy i niedługo po tym ich kontakt się urwał, dlatego teraz Shaylon nie mogła uwierzyć, że znów tu jest.
-Stęskniłam się za tobą – powiedziała mu na ucho.
-Ja za tobą też – odpowiedział.
-Zamawiam u ciebie cały wieczór, musimy porozmawiać – wskazała na niego palcem. - Minęło tak wiele czasu, ale uśmiech masz wciąż taki sam.
-A ty nareszcie masz kobiece kształty – wyszeptał jej na ucho przypominając jej tym samym czasy, kiedy wyglądała jak chłopczyca.
-Kolejna rzecz, która w ogóle się u ciebie nie zmieniła – zaśmiała się.
-Jason! - ciepły dziewczęcy głos dobiegł zza pleców brunetki. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła śliczną drobną blondynkę.
-Kochanie, dobrze że jesteś. Poznaj moją przyjaciółkę z dzieciństwa Shaylon. Shaylon, poznaj moją dziewczynę Jessicę – dziewczyny uścisnęły sobie dłonie.
-Zawsze miałeś słabość do blondynek – stwierdziła.
-Zawsze miałem słabość do pięknych dziewczyn – sprostował i wszyscy się zaśmiali. - Ale faktycznie, blondynki to mój typ – spojrzał na swoją dziewczynę, uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.

*

            Justin spędzał czas z rodziną przy obiedzie. Od czasu, gdy postanowił sobie, że postara się zapomnieć o Shaylon, wszystko nareszcie zaczęło mu się udawać, jego życie nareszcie zaczynało się okładać. Nie było jeszcze idealnie, bo wciąż nie mógł przestać o niej myśleć, ale się starał, wiedział, że kiedyś wszystko mu się uda.
            Po zjedzonym posiłku poszedł ze swoją siostrą do pokoju. Obiecał, że się z nią pobawi. Nie mógł nie dotrzymać obietnicy. Pomagał jej właśnie w namalowaniu obrazka, ale Jazzy ciągle narzekała na brzydkie rysunki swojego brata, za co chłopak udawał, że się obraża.
            Kiedy usłyszał dźwięk przychodzącego sms'a, wyjął swój telefon z kieszeni, a wraz z nim wyjął kawałek papieru, który okazał się być zdjęciem Shaylon. Zamarł na moment, kiedy ostatni raz je widział, miał ochotę je podrzeć, ale nie mógł, a teraz to wszystko wróciło do niego po raz kolejny. Znów poczuł się tak, jakby to wszystko stało się wczoraj. Schował zdjęcie do kieszeni i odczytał sms'a od Ryana, po czym położył swój telefon na półce. Wziął głęboki oddech, wciąż nie mógł się otrząsnąć ze wspomnienia twarzy dziewczyny.
-Przynieść ci sok? - zapytał swojej młodszej siostry.
-Nie chce mi się pic – powiedziała kręcąc głową.
-To za chwilę wracam – oznajmił i wyszedł z pokoju.
            Kiedy miał już postawić nogę na schodach, usłyszał imię Shaylon, a po chwili kolejne zdania na jej temat wypływające z ust jej ojca. Na początku nie wiedział, o co chodzi, ale po jakimś czasie zaczął się domyślać, a w jego głowie wszystko zaczęło się układać w logiczną całość.
-Jak on się o tym dowie, nigdy nam tego nie wybaczy – kobieta uniosła głos.
-Rodzina Johnsonów nie przynosi nic dobrego tylko same kłopoty. Jej ojciec to alkoholik, który zabił własną żonę, myślisz, że ona i jej rodzeństwo są inni? Pójdą w ślady ojca. A Justin powinien o niej zapomnieć i im szybciej to zrobi, tym lepiej – warknął.
-To twoja decyzja. Żebyś potem nie miał do mnie pretensji, bo twój syn cię nienawidzi. Rozumiem, że jej ojciec źle zrobił, ale Shaylon to dobra dziewczyna...
            Justin nie wierzył w to, co słyszy, nie wierzył, że jego rodzice zrobili mu takie świństwo. Jak mogli powiedzieć Shaylon, żeby zostawiła go w spokoju. Nie mógł znieść tej myśli. Nie mógł znieść tego, że myślał, że to on zrobił coś nie tak, dlatego Shaylon nie chciała się z nim spotykać, a teraz po prostu dowiedział się prawdy. Zbiegł po schodach i spojrzał z wrogością na swoich rodziców.
-Jak mogliście? - zapytał z żalem.
-Justin – kobieta zrobiła krok do przodu.
-A ja myślałem, że jestem taki beznadziejny, a to wszystko wasza wina, to wy jej coś powiedzieliście. A ja ją kochałem... ja ją kocham – cofnął się o krok. - Nienawidzę was! - krzyknął i udał się do wyjścia.
            Nie miał ochoty wysłuchiwać tych wszystkich bezsensownych tłumaczeń swoich rodziców. Miał dosyć oszustw i kłamstw. Wszystko się wyjaśniło, już wiedział, dlaczego Shaylon go wtedy tak potraktowała – działała pod presją, chciała dla niego jak najlepiej. Może go kochała? Nadzieja powróciła, Justin wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku mieszkania dziewczyny. Musiał z nią porozmawiać, chciał, żeby mu wszystko wyjaśniła i powiedziała, jak było naprawdę. Wciąż patrząc na drogę wyjął z kieszeni jej zdjęcie. W tej chwili cieszył się, że ma je przy sobie. Spojrzał na jej fotografię i się uśmiechnął. Miał teraz powód do tego, żeby walczyć. Miał jakieś szanse, bo wiedział, że to wszystko przez jego ojca. Położył zdjęcie na siedzenie pasażera, ostatni raz na nie spojrzał i przeniósł wzrok na ulicę. Nie wiedział, co się dzieje. Usłyszał tylko klakson, zobaczył białe światło, poczuł ostre szarpnięcie. Potem wszystko na jakiś czas umarło, a jego ostatnim obrazem, który pojawił mu się przed oczami, było zdjęcie Shaylon.

*

            Przyjęcie rozpoczęło się bardzo miło. Pośród rodziny swojej przyjaciółki, Shaylon czuła się jak jej członek. Kiedy patrzyła na Alissę i Davida przytulających się, uśmiechnęła się sama do siebie. To był ich dzień, a ona cieszyła się szczęściem swoich przyjaciół.
            Brunetka siedziała obok swojego przyjaciela Jasona i jego dziewczyny Jessici. Bracia dziewczyny byli zachwyceni blondynką i nie odstępowali jej na krok, co wyglądało dość śmiesznie. Shaylon wciąż nie mogła uwierzyć w to, że jej przyjaciel z dzieciństwa wrócił. Jason wyprowadził się, kiedy wszyscy mieli po dziesięć lat, potem ich kontakt się urwał, nie pisali do siebie listów, nie dzwonili i chyba żadne z nich nie potrafiło powiedzieć, dlaczego tak się stało. Niedługo po wyjeździe chłopaka, życie Shaylon wywróciło się do góry nogami i może dlatego dziewczyna tak bardzo nie myślała o wyjeździe przyjaciela. Cieszyła się, że przyjechał i że znów go widzi, że znów może z nim porozmawiać, a najbardziej cieszyło ją to, że on jest szczęśliwy.
-Porozmawiamy? - zapytał Jason.
-Przecież ciągle rozmawiamy – stwierdziła.
-Tak, ale o mnie i mojej pracy. Chodź na zewnątrz – zaproponował.
-Nie powinieneś zostawiać Jessici samej.
-Nie jest sama, twoi bracia bardzo dobrze się nią zajmują – wskazał na parkiet, gdzie blondynka tańczyła z chłopcami. - Chodź, opowiesz mi o wszystkim, a ja postaram się ci jakoś pomóc, tak jak kiedyś – uśmiechnął się wstając z miejsca i patrząc na dziewczynę wyczekująco. Po chwili zastanowienia wzięła torebkę i marynarkę, po czym ruszyła za chłopakiem. Jason podszedł jeszcze do Jessici i poinformował ją o tym, że wychodzi, na co dziewczyna kiwnęła głową i delikatnie się uśmiechnęła, po czym spojrzała na Shaylon z przyjaznym uśmiechem.
-Masz naprawdę cudowną dziewczynę – stwierdziła brunetka, kiedy byli już na zewnątrz.
-Tak, jest idealna – uśmiechnął się.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwy – odwzajemniła uśmiech.
-Przestańmy gadać o mnie. Alissa mówiła mi wczoraj, że twoje życie trochę się skomplikowało odkąd wyjechałem. Mówiła mi o twoim ojcu. I mówiła też o jakimś chłopaku – Jason mówił spokojnie, żeby w żaden sposób nie urazić dziewczyny.
-Justin – powiedziała cicho i poczuła ukłucie w sercu. - Nasi rodzice się znali, mieli razem firmę, ale kiedy ty wyjechałeś, nie minęło dużo czasu, a mój ojciec wywinął jakiś numer, zaczął pic, krzywdził nas, mnie, moją mamę i chłopców. Kilka miesięcy temu poznałam Justina, on mi pomógł, dzięki niemu uciekłam z domu. Nie poradziłabym sobie bez niego. Wystarczyło kilka tygodni, żebym zdążyła się w nim zakochać. Pierwszy raz się zakochałam. Ale jego ojciec mnie rozpoznał, powiedział, że mam zostawić Justina w spokoju. Zrobiłam to, zerwałam z nim kontakt. Nie chciałam tego, ale nie chciałam też żeby Justin był z kimś takim jak ja, z córką alkoholika, on zasługuje na kogoś lepszego. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, wiedziałam, że będę za nim tęskniła, ale nie wiedziałam, że to będzie mnie aż tak rozwalać od środka.. Ostatnio czuję się jak tykająca bomba zegarowa, nie wiadomo kiedy wybuchnę – powiedziała łamiącym się głosem. Oparła się o ścianę budynku i osunęła się po niej, po czym ukryła twarz w dłoniach i wybuchła płaczem.
-Ciiii... - Jason ukucnął przed dziewczyną i zabrał dłonie z jej twarzy. - Nie możesz myśleć, że jesteś bezwartościowa, jesteś piękną, mądrą i wrażliwą dziewczyną. I zobaczysz, wszystko się jakoś ułoży – powiedział przekonująco.
-Tylu ludzi mi mówiło, że wszystko będzie dobrze, ale dopiero tobie uwierzyłam – przytuliła się do niego i czuła, jak chłopak wzmacnia uścisk.
-Czyli mam rozumieć, że cieszysz się, że przyjechałem? - zapytał patrząc jej w oczy.
-Nawet nie wiesz jak bardzo – zaśmiała się przez łzy.
            Kiedy Shaylon trochę się uspokoiła, doprowadziła się do porządku, poprawiła makijaż i fryzurę, wróciła z Jasonem na salę. Już miała usiąść przy stoliku, kiedy usłyszała swój dzwoniący telefon. Nieznany numer próbował się do niej dodzwonić. Pośpiesznie wybiegła z budynku i odebrała telefon.
-Halo?
-Dobry wieczór, nazywam się Samantha Thomas, jestem pielęgniarką w Saint Catherines General Hospital. Trafił do nas pewien mężczyzna z wypadku samochodowego. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów, a w jego samochodzie znaleziono jedynie zdjęcie dziewczyny, możliwe, że jest to pani zdjęcie, na którego odwrocie był napisany pani numer. Możliwe, że jest pani jedyną osobą, która może nam teraz udzielić informacji na jego temat. Jeśli byłaby taka możliwość, proszę jak najszybciej przyjechać – kobieta mówiła powoli, a Shaylon była jakby w innym świecie, nie miała pojęcia o kogo mogło chodzić. Musiała to jak najszybciej wyjaśnić.
-Dobrze, przyjadę jak najszybciej – powiedziała, po czym się rozłączyła.
            Dziewczyna wzięła kilka głębokich oddechów i dopiero wtedy zaczęła myśleć o tym, co ma teraz zrobić. Nie mogła tak po prostu ulotnić się z przyjęcia weselnego swojej przyjaciółki. Musiała jej powiedzieć, że wychodzi. Podeszła do siedzącej dziewczyny i usiadła na wolnym miejscu obok niej.
-Słuchaj, muszę jechać do szpitala – oznajmiła.
-Coś się stało? - przeraziła się.
-Ze mną wszystko w porządku – uspokoiła ją. - Zadzwoniła do mnie jakaś pielęgniarka i powiedziała, że mężczyzna z wypadku miał przy sobie jedynie moje zdjęcie i nic więcej. Prosili, żebym jak najszybciej przyjechała, bo mogę być jedyną osobą, która może im udzielić jakichkolwiek informacji na jego temat – wyjaśniła.
-Chyba nie chcesz tam jechać sama...
-Nic mi się nie stanie, przecież szpital jest pełen ludzi, a poza tym, ten mężczyzna z wypadku i tak nie będzie w stanie mi nic zrobić – stwierdziła.
-Ale zadzwoń, jak się czegoś dowiesz.
-Nie gniewasz się, że cię zostawiam? No wiesz, to twoje wesele – powiedziała zagryzając wargę.
-No coś ty, przecież tu może chodzić o czyjeś życie.
-A zaopiekujesz się chłopcami? - zapytała, a Alissa kiwnęła głową. - Dziękuję, jesteś kochana – pocałowała swoją przyjaciółkę w policzek. - I przepraszam, że cię tak niepokoję w najważniejszym dniu w twoim życiu.
-Nie masz za co przepraszać. Jedź już lepiej i zadzwoń jak się czegoś dowiesz – pogoniła ją. - Shaylon? A nie przychodzi ci do głowy, kto mógłby mieć przy sobie twoje zdjęcie? - zapytała, a Shaylon przez chwilę się nad tym zastanowiła, nic nie przychodziło jej do głowy. Ale po chwili coś sobie uświadomiła. Domyśliła się, kim może być ten człowiek.
-Justin – szepnęła. 

~~~~~~~~
ale ja was rozpieszczam. dwa rozdziały w ciągu kilku dni. ale nie przyzwyczajajcie się. pewnie jesteście zaskoczeni tym, co się wydarzyło. ja w sumie też. haha. 
rozdział dedykuję @SwagInSwagland bo to dzięki niej zdecydowałam się go dodac :)
no i to by było na tyle. następny nie wiem kiedy. 
@belieber_katy06
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

27 komentarzy:

  1. AWWWW jestem pierwsza <3
    STRASZNIE DZIĘKUJĘ ZA DEDYKA <33
    oby nic mu się nie stało bo się poryczę normalnie! Rozdział świetny, jak zawsze z resztą
    czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG mam nadzieję że Justinowi nic się poważnego nie stało jeju ten rozdział był cudowny tyle emocji,mam nadzieję że bd dobrze. Kocham to i czekam na nn <3 @Laaandrynka

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieje że nic mu nie będzie..... czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  4. hcjdjdiejvxssibftujxfsihndj
    czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ureihguighwyu booze w takim momencie??? ;o
    tak mi serce zaczelo bić jak powiedziała, że Justin może być w szpitalu
    czekam z niecierpliwością na następny <3

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo duze zaskoczenie! ale za to bardzo pozytywne, nie spodziewalam sie taeigo zwrotu akcji, mam nadzieje ze bedziesz zaskakiwac coraz abrdziej. duuuzo bardziej podoba m sie ten rozdzial od poprzedniego. tak trzymaj! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czułam, normalnie czułam, że Justin będzie miał wypadek. Gdy wsiadł do samochodu i patrzył na to zdjęcie zbyt długo, wiedziałam, że wydarzy się coś złego. Błagam, nie zabijaj go! :D Shaylon tam pojedzie, on odzyska przytomność, wszystko sobie wyjaśnią i znów będą razem i będzie happy end! Mam taką nadzieję, ale z Tobą to nigdy nic nie wiadomo. :D
    Kochane to wesele. Tak się cieszę, że się pobrali. Są świetną parą.
    Myślałam, że dziewczyna Jasona będzie zazdrosna o Shaylon, ale ona okazała się w ogóle inna. Sympatyczna i miła.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Jestem bardzo ciekawa co wymyślisz. Pisze szybko! :)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. OMB!!! Jestem w niebie po prostu! Kocham ten rozdział! Mam nadzieję, że Justinowi nic nie będzie i wszystko się wyjaśni!
    czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Koocham twoje opowiadanie ; )
    Nie mogę się doczekc następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle cudownie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozpieszczaj nas częściej! Cudowny rozdział ci wyszedł, powtarzam to chyba za każdym razem, ale chyba nigdy nie przestanę. Ranyyy Justiiin ! Cieszę się, że pojechała, ponieważ nie mogę się doczekać reakcji jak go zobaczy. Ahh! Czekam z niecierpliwością na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezu - wypadek, Justin, zdjęcie, Shaylon - to jest straszne i nie mogę się doczekać następnego :) Cieszę się, że Justin wszystkiego się dowiedział i jechał do niej, ale przepraszam nie spodziewałam się takich rzeczy, koszmar!

    OdpowiedzUsuń
  13. woww.. cudowne <3
    Już się cieszyłam, że dowiedział się prawdy jak podsłuchał rodziców ale wiedziałam, że to by było zbyt piękne gdyby tak po prostu do niej dojechał cały i zdrowy xd Jestem ciekawa co będzie dalej i w jakim on będzie stanie.
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  14. JEJKU, BOJE SIĘ O JUSTINA..

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaaaaacie! Jak.ja uwielbiam jak takie rzeczy dzieją się w opowiadaniach! Wtedy zwiększa napięcie i w ogóle taka akcja, że szok. xd Nie wiem czemu ale chciałabym zobaczyć minę Pattie, gdy Justin wszedł i wydarł się na nich :3
    Fantastyczne, po prostu fantastyczne! ;* Nie da się tego inaczej ująć. Mam tylko nadzieję, żebta wspaniała wena będzie się Ciebie trzymać do końca opowiadania ;) A my, czytelniczki, na pewno Ci w tym pomożemy <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie spodziewalam sie tego. Tylko oby Justinowi nic sie nie stalo. :-D

    OdpowiedzUsuń
  17. Dostalam palpitacji serca *-*
    @_fidelidad

    OdpowiedzUsuń
  18. Zajebiste <3 !
    Szybko dodawaj nn :)

    OdpowiedzUsuń
  19. niesamowite <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie.
    Czekam na nn. <33

    OdpowiedzUsuń
  21. nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Brak słów , cudownie < 3

    OdpowiedzUsuń
  23. *.* O MATKO <3 ZBLIŻAMY SIE DO PROLOGU <3 NSNBHKADFS <3 BNDSKJCASDNJFD <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetne czekam na nastepny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Kobieto ! To jest genialne.Nie możesz przestać pisać tego opowiadania. W jeden dzień to przeczytałam i no viferbgvekhwb gvibf <3 Jak można tego nie kochać ?! Szybko dodawaj następny no bo tu umieraaaam...a ja chcę przeżyć bo musze dowiedzieć się co będzie w następnym rozdziale. Wrzucaj go jak najszybciej ! <3 Pozdrawiam i życzę wielewielewiele WENY ! <3

    OdpowiedzUsuń
  26. biedny Justin, mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate