Ślub
Alissy i Davida miał odbyć się w sobotę 28 października. Pomimo tego, że była
już jesień, to pogoda wciąż się utrzymywała. Tego dnia również już od rana
świeciło słońce. Shaylon była u Alissy i pomagała jej w przygotowaniach.
Dziewczyna strasznie się stresowała i gdyby nie brązowooka, mogłaby zrobić coś
głupiego. Alissa była jedynaczką, dlatego Shaylon była dla niej jak siostra, a
Kevin i Max byli dla niej prawie jak
młodsi bracia.
W
końcu obie były już gotowe – panna młoda w długiej, białej sukni idealnie
podkreślającej jej idealną figurę i welon delikatnie opadający na jej ramiona.
Druhna w ciemnofioletowej sukience przed kolana i wysokich szpilkach również
wyglądała przepięknie, ale to Alissa była gwiazdą. Shaylon nie mogła się na nią
napatrzeć. Ona również marzyła o tym, że kiedyś nadejdzie taki dzień, kiedy
spotka swojego księcia z bajki i również będzie miała okazję włożyć białą
sukienkę. Wciąż jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że straciła swoją szansę,
że to Justin był jej przeznaczony, że to on był jej księciem z bajki, tym
jednym jedynym. Nie mogła się zadręczać, nie dzisiaj, nie chciała i nie mogła
zepsuć tego dnia swoim przyjaciołom. Musiała w końcu przestać żyć przeszłością
i choć wiedziała, że to nie będzie łatwe, to musiała spróbować.
Zeszły
po schodach do salonu, gdzie czekali Max i Kevin ubrani w garnitury oraz
rodzice panny młodej wzruszeni całą sytuacją i dzisiejszym wydarzeniem. Matka
Alissy podeszła do niej i mocno ją uścisnęła, widać było w jej oczach żal, że
jej jedyne dziecko wychodzi za mąż, ale chyba byli szczęśliwi, że resztę życia
spędzi z chłopakiem, który nigdy jej nie skrzywdzi.
Wyszli
z domu i skierowali się do samochodów, po czym ruszyli do kościoła. Alissa była
jednocześnie zestresowana, zdenerwowana i przestraszona, ale z drugiej strony
była szczęśliwa i podekscytowana.
Zatrzymali
się przed kościołem i wszyscy wysiedli z samochodów. Udali się do kościoła,
gdzie zaczynali się zbierać wszyscy zaproszeni goście. David czekał już przed
ołtarzem, a Alissa przygotowywała się do wyjścia. Do ołtarza miał ją prowadzić
jej ojciec. Była to kolejna rzecz, której Shaylon zazdrościła swojej
przyjaciółce, ale była to taka zdrowa zazdrość. Po prostu było jej przykro, że
ona nigdy czegoś takiego nie przeżyje, bo prawda była taka, że jej ojciec był
nikim.
Shaylon
wyjrzała przez szybę w drzwiach prowadzących do kaplicy i popatrzyła na to, co
się dzieje. Spojrzała na Davida, który przestępował z nogi na nogę widocznie
zdenerwowany. Przeniosła wzrok na jego drużbę, chłopak wydał jej się dziwnie
znajomy i dopiero, kiedy spojrzał w jej kierunku, rozpoznała w nim swojego
przyjaciela, a w zasadzie ich wspólnego przyjaciela. Zauważył ją i szeroko się
uśmiechnął, dziewczyna odwzajemniła gest. Nie mogła uwierzyć, że znów go widzi,
po tylu latach. Odsunęła się od drzwi i spojrzała na swoją przyjaciółkę.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że
drużbą Davida będzie Jason? - zapytała z wyrzutem.
-Rozpoznałaś go?
-No wiesz, pomimo upływu lat, jego
uśmiech ani trochę się nie zmienił – wyjaśniła.
-Nie mówiłam ci, bo chciałam, żebyś
miała niespodziankę.
-Ile to lat minęło? Dziewięć?
Dziesięć? - zamyśliła się.
-Wczoraj wspominaliśmy dawne czasy.
-Beze mnie?
-Mówiłam już, ze chciałam ci zrobić
niespodziankę – wytłumaczyła się. - Pytał o ciebie.
-A ja już myślałam, że o mnie zapomniał...
-Już wszystko gotowe, możemy
zaczynać – powiedział jeden z organizatorów.
Ceremonia
się rozpoczęła, Shaylon wyszła przed Alissą i zajęła swoje miejsce, po czym
spojrzała z szerokim uśmiechem na Jasona. Po chwili w drzwiach ukazała się
Alissa ze swoim ojcem. Shaylon spojrzała na Davida, patrzył na swoją przyszłą
żonę z taką miłością, a na jego ustach malował się uśmiech, któremu ustąpiło
zdenerwowanie. Czas jakby się dla tej dwójki zatrzymał, jakby na czas ceremonii
na świecie byli tylko oni i nic innego się nie liczyło. Była to najważniejsza
chwila w ich życiu, którą zapamiętają na zawsze.
Kiedy
uroczystość się skończyła Alissa i David wyszli z kościoła, gdzie zostali
obrzuceni ryżem, a Shaylon dopiero wtedy miała okazję przywitać się z Jasonem.
Przytuliła się do niego i nie chciała się oderwać. Minęło dużo czasu, ale to
nie było dla nich ważne, znali się, wciąż byli przyjaciółmi. Już jako dzieci
tworzyli paczkę przyjaciół, ale Jason przeprowadził się do Europy i niedługo po
tym ich kontakt się urwał, dlatego teraz Shaylon nie mogła uwierzyć, że znów tu
jest.
-Stęskniłam się za tobą –
powiedziała mu na ucho.
-Ja za tobą też – odpowiedział.
-Zamawiam u ciebie cały wieczór,
musimy porozmawiać – wskazała na niego palcem. - Minęło tak wiele czasu, ale
uśmiech masz wciąż taki sam.
-A ty nareszcie masz kobiece
kształty – wyszeptał jej na ucho przypominając jej tym samym czasy, kiedy
wyglądała jak chłopczyca.
-Kolejna rzecz, która w ogóle się u
ciebie nie zmieniła – zaśmiała się.
-Jason! - ciepły dziewczęcy głos
dobiegł zza pleców brunetki. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła śliczną
drobną blondynkę.
-Kochanie, dobrze że jesteś. Poznaj
moją przyjaciółkę z dzieciństwa Shaylon. Shaylon, poznaj moją dziewczynę
Jessicę – dziewczyny uścisnęły sobie dłonie.
-Zawsze miałeś słabość do blondynek
– stwierdziła.
-Zawsze miałem słabość do pięknych
dziewczyn – sprostował i wszyscy się zaśmiali. - Ale faktycznie, blondynki to
mój typ – spojrzał na swoją dziewczynę, uśmiechnął się i pocałował ją w
policzek.
*
Justin
spędzał czas z rodziną przy obiedzie. Od czasu, gdy postanowił sobie, że
postara się zapomnieć o Shaylon, wszystko nareszcie zaczęło mu się udawać, jego
życie nareszcie zaczynało się okładać. Nie było jeszcze idealnie, bo wciąż nie
mógł przestać o niej myśleć, ale się starał, wiedział, że kiedyś wszystko mu
się uda.
Po
zjedzonym posiłku poszedł ze swoją siostrą do pokoju. Obiecał, że się z nią
pobawi. Nie mógł nie dotrzymać obietnicy. Pomagał jej właśnie w namalowaniu
obrazka, ale Jazzy ciągle narzekała na brzydkie rysunki swojego brata, za co
chłopak udawał, że się obraża.
Kiedy
usłyszał dźwięk przychodzącego sms'a, wyjął swój telefon z kieszeni, a wraz z
nim wyjął kawałek papieru, który okazał się być zdjęciem Shaylon. Zamarł na
moment, kiedy ostatni raz je widział, miał ochotę je podrzeć, ale nie mógł, a
teraz to wszystko wróciło do niego po raz kolejny. Znów poczuł się tak, jakby
to wszystko stało się wczoraj. Schował zdjęcie do kieszeni i odczytał sms'a od
Ryana, po czym położył swój telefon na półce. Wziął głęboki oddech, wciąż nie
mógł się otrząsnąć ze wspomnienia twarzy dziewczyny.
-Przynieść ci sok? - zapytał swojej
młodszej siostry.
-Nie chce mi się pic – powiedziała
kręcąc głową.
-To za chwilę wracam – oznajmił i
wyszedł z pokoju.
Kiedy
miał już postawić nogę na schodach, usłyszał imię Shaylon, a po chwili kolejne
zdania na jej temat wypływające z ust jej ojca. Na początku nie wiedział, o co
chodzi, ale po jakimś czasie zaczął się domyślać, a w jego głowie wszystko
zaczęło się układać w logiczną całość.
-Jak on się o tym dowie, nigdy nam
tego nie wybaczy – kobieta uniosła głos.
-Rodzina Johnsonów nie przynosi nic
dobrego tylko same kłopoty. Jej ojciec to alkoholik, który zabił własną żonę,
myślisz, że ona i jej rodzeństwo są inni? Pójdą w ślady ojca. A Justin powinien
o niej zapomnieć i im szybciej to zrobi, tym lepiej – warknął.
-To twoja decyzja. Żebyś potem nie
miał do mnie pretensji, bo twój syn cię nienawidzi. Rozumiem, że jej ojciec źle
zrobił, ale Shaylon to dobra dziewczyna...
Justin
nie wierzył w to, co słyszy, nie wierzył, że jego rodzice zrobili mu takie
świństwo. Jak mogli powiedzieć Shaylon, żeby zostawiła go w spokoju. Nie mógł
znieść tej myśli. Nie mógł znieść tego, że myślał, że to on zrobił coś nie tak,
dlatego Shaylon nie chciała się z nim spotykać, a teraz po prostu dowiedział
się prawdy. Zbiegł po schodach i spojrzał z wrogością na swoich rodziców.
-Jak mogliście? - zapytał z żalem.
-Justin – kobieta zrobiła krok do
przodu.
-A ja myślałem, że jestem taki
beznadziejny, a to wszystko wasza wina, to wy jej coś powiedzieliście. A ja ją
kochałem... ja ją kocham – cofnął się o krok. - Nienawidzę was! - krzyknął i
udał się do wyjścia.
Nie
miał ochoty wysłuchiwać tych wszystkich bezsensownych tłumaczeń swoich
rodziców. Miał dosyć oszustw i kłamstw. Wszystko się wyjaśniło, już wiedział,
dlaczego Shaylon go wtedy tak potraktowała – działała pod presją, chciała dla
niego jak najlepiej. Może go kochała? Nadzieja powróciła, Justin wsiadł do
samochodu i ruszył w kierunku mieszkania dziewczyny. Musiał z nią porozmawiać,
chciał, żeby mu wszystko wyjaśniła i powiedziała, jak było naprawdę. Wciąż
patrząc na drogę wyjął z kieszeni jej zdjęcie. W tej chwili cieszył się, że ma
je przy sobie. Spojrzał na jej fotografię i się uśmiechnął. Miał teraz powód do
tego, żeby walczyć. Miał jakieś szanse, bo wiedział, że to wszystko przez jego
ojca. Położył zdjęcie na siedzenie pasażera, ostatni raz na nie spojrzał i
przeniósł wzrok na ulicę. Nie wiedział, co się dzieje. Usłyszał tylko klakson,
zobaczył białe światło, poczuł ostre szarpnięcie. Potem wszystko na jakiś czas
umarło, a jego ostatnim obrazem, który pojawił mu się przed oczami, było
zdjęcie Shaylon.
*
Przyjęcie
rozpoczęło się bardzo miło. Pośród rodziny swojej przyjaciółki, Shaylon czuła
się jak jej członek. Kiedy patrzyła na Alissę i Davida przytulających się,
uśmiechnęła się sama do siebie. To był ich dzień, a ona cieszyła się szczęściem
swoich przyjaciół.
Brunetka
siedziała obok swojego przyjaciela Jasona i jego dziewczyny Jessici. Bracia
dziewczyny byli zachwyceni blondynką i nie odstępowali jej na krok, co
wyglądało dość śmiesznie. Shaylon wciąż nie mogła uwierzyć w to, że jej
przyjaciel z dzieciństwa wrócił. Jason wyprowadził się, kiedy wszyscy mieli po
dziesięć lat, potem ich kontakt się urwał, nie pisali do siebie listów, nie
dzwonili i chyba żadne z nich nie potrafiło powiedzieć, dlaczego tak się stało.
Niedługo po wyjeździe chłopaka, życie Shaylon wywróciło się do góry nogami i
może dlatego dziewczyna tak bardzo nie myślała o wyjeździe przyjaciela.
Cieszyła się, że przyjechał i że znów go widzi, że znów może z nim porozmawiać,
a najbardziej cieszyło ją to, że on jest szczęśliwy.
-Porozmawiamy? - zapytał Jason.
-Przecież ciągle rozmawiamy –
stwierdziła.
-Tak, ale o mnie i mojej pracy.
Chodź na zewnątrz – zaproponował.
-Nie powinieneś zostawiać Jessici
samej.
-Nie jest sama, twoi bracia bardzo
dobrze się nią zajmują – wskazał na parkiet, gdzie blondynka tańczyła z
chłopcami. - Chodź, opowiesz mi o wszystkim, a ja postaram się ci jakoś pomóc,
tak jak kiedyś – uśmiechnął się wstając z miejsca i patrząc na dziewczynę
wyczekująco. Po chwili zastanowienia wzięła torebkę i marynarkę, po czym
ruszyła za chłopakiem. Jason podszedł jeszcze do Jessici i poinformował ją o
tym, że wychodzi, na co dziewczyna kiwnęła głową i delikatnie się uśmiechnęła,
po czym spojrzała na Shaylon z przyjaznym uśmiechem.
-Masz naprawdę cudowną dziewczynę –
stwierdziła brunetka, kiedy byli już na zewnątrz.
-Tak, jest idealna – uśmiechnął
się.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwy –
odwzajemniła uśmiech.
-Przestańmy gadać o mnie. Alissa
mówiła mi wczoraj, że twoje życie trochę się skomplikowało odkąd wyjechałem.
Mówiła mi o twoim ojcu. I mówiła też o jakimś chłopaku – Jason mówił spokojnie,
żeby w żaden sposób nie urazić dziewczyny.
-Justin – powiedziała cicho i
poczuła ukłucie w sercu. - Nasi rodzice się znali, mieli razem firmę, ale kiedy
ty wyjechałeś, nie minęło dużo czasu, a mój ojciec wywinął jakiś numer, zaczął
pic, krzywdził nas, mnie, moją mamę i chłopców. Kilka miesięcy temu poznałam
Justina, on mi pomógł, dzięki niemu uciekłam z domu. Nie poradziłabym sobie bez
niego. Wystarczyło kilka tygodni, żebym zdążyła się w nim zakochać. Pierwszy
raz się zakochałam. Ale jego ojciec mnie rozpoznał, powiedział, że mam zostawić
Justina w spokoju. Zrobiłam to, zerwałam z nim kontakt. Nie chciałam tego, ale
nie chciałam też żeby Justin był z kimś takim jak ja, z córką alkoholika, on
zasługuje na kogoś lepszego. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, wiedziałam, że
będę za nim tęskniła, ale nie wiedziałam, że to będzie mnie aż tak rozwalać od
środka.. Ostatnio czuję się jak tykająca bomba zegarowa, nie wiadomo kiedy
wybuchnę – powiedziała łamiącym się głosem. Oparła się o ścianę budynku i
osunęła się po niej, po czym ukryła twarz w dłoniach i wybuchła płaczem.
-Ciiii... - Jason ukucnął przed
dziewczyną i zabrał dłonie z jej twarzy. - Nie możesz myśleć, że jesteś
bezwartościowa, jesteś piękną, mądrą i wrażliwą dziewczyną. I zobaczysz,
wszystko się jakoś ułoży – powiedział przekonująco.
-Tylu ludzi mi mówiło, że wszystko
będzie dobrze, ale dopiero tobie uwierzyłam – przytuliła się do niego i czuła,
jak chłopak wzmacnia uścisk.
-Czyli mam rozumieć, że cieszysz
się, że przyjechałem? - zapytał patrząc jej w oczy.
-Nawet nie wiesz jak bardzo –
zaśmiała się przez łzy.
Kiedy
Shaylon trochę się uspokoiła, doprowadziła się do porządku, poprawiła makijaż i
fryzurę, wróciła z Jasonem na salę. Już miała usiąść przy stoliku, kiedy
usłyszała swój dzwoniący telefon. Nieznany numer próbował się do niej
dodzwonić. Pośpiesznie wybiegła z budynku i odebrała telefon.
-Halo?
-Dobry wieczór, nazywam się
Samantha Thomas, jestem pielęgniarką w Saint Catherines General Hospital.
Trafił do nas pewien mężczyzna z wypadku samochodowego. Nie miał przy sobie
żadnych dokumentów, a w jego samochodzie znaleziono jedynie zdjęcie dziewczyny,
możliwe, że jest to pani zdjęcie, na którego odwrocie był napisany pani numer.
Możliwe, że jest pani jedyną osobą, która może nam teraz udzielić informacji na
jego temat. Jeśli byłaby taka możliwość, proszę jak najszybciej przyjechać –
kobieta mówiła powoli, a Shaylon była jakby w innym świecie, nie miała pojęcia
o kogo mogło chodzić. Musiała to jak najszybciej wyjaśnić.
-Dobrze, przyjadę jak najszybciej –
powiedziała, po czym się rozłączyła.
Dziewczyna
wzięła kilka głębokich oddechów i dopiero wtedy zaczęła myśleć o tym, co ma
teraz zrobić. Nie mogła tak po prostu ulotnić się z przyjęcia weselnego swojej
przyjaciółki. Musiała jej powiedzieć, że wychodzi. Podeszła do siedzącej
dziewczyny i usiadła na wolnym miejscu obok niej.
-Słuchaj, muszę jechać do szpitala
– oznajmiła.
-Coś się stało? - przeraziła się.
-Ze mną wszystko w porządku –
uspokoiła ją. - Zadzwoniła do mnie jakaś pielęgniarka i powiedziała, że
mężczyzna z wypadku miał przy sobie jedynie moje zdjęcie i nic więcej. Prosili,
żebym jak najszybciej przyjechała, bo mogę być jedyną osobą, która może im
udzielić jakichkolwiek informacji na jego temat – wyjaśniła.
-Chyba nie chcesz tam jechać
sama...
-Nic mi się nie stanie, przecież
szpital jest pełen ludzi, a poza tym, ten mężczyzna z wypadku i tak nie będzie
w stanie mi nic zrobić – stwierdziła.
-Ale zadzwoń, jak się czegoś
dowiesz.
-Nie gniewasz się, że cię
zostawiam? No wiesz, to twoje wesele – powiedziała zagryzając wargę.
-No coś ty, przecież tu może
chodzić o czyjeś życie.
-A zaopiekujesz się chłopcami? -
zapytała, a Alissa kiwnęła głową. - Dziękuję, jesteś kochana – pocałowała swoją
przyjaciółkę w policzek. - I przepraszam, że cię tak niepokoję w najważniejszym
dniu w twoim życiu.
-Nie masz za co przepraszać. Jedź
już lepiej i zadzwoń jak się czegoś dowiesz – pogoniła ją. - Shaylon? A nie
przychodzi ci do głowy, kto mógłby mieć przy sobie twoje zdjęcie? - zapytała, a
Shaylon przez chwilę się nad tym zastanowiła, nic nie przychodziło jej do
głowy. Ale po chwili coś sobie uświadomiła. Domyśliła się, kim może być ten
człowiek.
-Justin – szepnęła.
~~~~~~~~
ale ja was rozpieszczam. dwa rozdziały w ciągu kilku dni. ale nie przyzwyczajajcie się. pewnie jesteście zaskoczeni tym, co się wydarzyło. ja w sumie też. haha.
rozdział dedykuję @SwagInSwagland bo to dzięki niej zdecydowałam się go dodac :)
no i to by było na tyle. następny nie wiem kiedy.
@belieber_katy06
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
AWWWW jestem pierwsza <3
OdpowiedzUsuńSTRASZNIE DZIĘKUJĘ ZA DEDYKA <33
oby nic mu się nie stało bo się poryczę normalnie! Rozdział świetny, jak zawsze z resztą
czekam na nn <3
OMG mam nadzieję że Justinowi nic się poważnego nie stało jeju ten rozdział był cudowny tyle emocji,mam nadzieję że bd dobrze. Kocham to i czekam na nn <3 @Laaandrynka
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że nic mu nie będzie..... czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńhcjdjdiejvxssibftujxfsihndj
OdpowiedzUsuńczekam na nn <3
ureihguighwyu booze w takim momencie??? ;o
OdpowiedzUsuńtak mi serce zaczelo bić jak powiedziała, że Justin może być w szpitalu
czekam z niecierpliwością na następny <3
@polly325
bardzo duze zaskoczenie! ale za to bardzo pozytywne, nie spodziewalam sie taeigo zwrotu akcji, mam nadzieje ze bedziesz zaskakiwac coraz abrdziej. duuuzo bardziej podoba m sie ten rozdzial od poprzedniego. tak trzymaj! :)
OdpowiedzUsuńCzułam, normalnie czułam, że Justin będzie miał wypadek. Gdy wsiadł do samochodu i patrzył na to zdjęcie zbyt długo, wiedziałam, że wydarzy się coś złego. Błagam, nie zabijaj go! :D Shaylon tam pojedzie, on odzyska przytomność, wszystko sobie wyjaśnią i znów będą razem i będzie happy end! Mam taką nadzieję, ale z Tobą to nigdy nic nie wiadomo. :D
OdpowiedzUsuńKochane to wesele. Tak się cieszę, że się pobrali. Są świetną parą.
Myślałam, że dziewczyna Jasona będzie zazdrosna o Shaylon, ale ona okazała się w ogóle inna. Sympatyczna i miła.
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Jestem bardzo ciekawa co wymyślisz. Pisze szybko! :)
Pozdrawiam ;3
cudeńko
OdpowiedzUsuńOMB!!! Jestem w niebie po prostu! Kocham ten rozdział! Mam nadzieję, że Justinowi nic nie będzie i wszystko się wyjaśni!
OdpowiedzUsuńczekam na nn <3
Koocham twoje opowiadanie ; )
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekc następnego rozdziału
Jak zwykle cudownie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Rozpieszczaj nas częściej! Cudowny rozdział ci wyszedł, powtarzam to chyba za każdym razem, ale chyba nigdy nie przestanę. Ranyyy Justiiin ! Cieszę się, że pojechała, ponieważ nie mogę się doczekać reakcji jak go zobaczy. Ahh! Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
OdpowiedzUsuńJezu - wypadek, Justin, zdjęcie, Shaylon - to jest straszne i nie mogę się doczekać następnego :) Cieszę się, że Justin wszystkiego się dowiedział i jechał do niej, ale przepraszam nie spodziewałam się takich rzeczy, koszmar!
OdpowiedzUsuńwoww.. cudowne <3
OdpowiedzUsuńJuż się cieszyłam, że dowiedział się prawdy jak podsłuchał rodziców ale wiedziałam, że to by było zbyt piękne gdyby tak po prostu do niej dojechał cały i zdrowy xd Jestem ciekawa co będzie dalej i w jakim on będzie stanie.
Czekam na nn<3
JEJKU, BOJE SIĘ O JUSTINA..
OdpowiedzUsuńJaaaaacie! Jak.ja uwielbiam jak takie rzeczy dzieją się w opowiadaniach! Wtedy zwiększa napięcie i w ogóle taka akcja, że szok. xd Nie wiem czemu ale chciałabym zobaczyć minę Pattie, gdy Justin wszedł i wydarł się na nich :3
OdpowiedzUsuńFantastyczne, po prostu fantastyczne! ;* Nie da się tego inaczej ująć. Mam tylko nadzieję, żebta wspaniała wena będzie się Ciebie trzymać do końca opowiadania ;) A my, czytelniczki, na pewno Ci w tym pomożemy <3
Nie spodziewalam sie tego. Tylko oby Justinowi nic sie nie stalo. :-D
OdpowiedzUsuńDostalam palpitacji serca *-*
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
Zajebiste <3 !
OdpowiedzUsuńSzybko dodawaj nn :)
niesamowite <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nic mu się nie stanie.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. <33
nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńBrak słów , cudownie < 3
OdpowiedzUsuń*.* O MATKO <3 ZBLIŻAMY SIE DO PROLOGU <3 NSNBHKADFS <3 BNDSKJCASDNJFD <3
OdpowiedzUsuńŚwietne czekam na nastepny rozdział <3
OdpowiedzUsuńKobieto ! To jest genialne.Nie możesz przestać pisać tego opowiadania. W jeden dzień to przeczytałam i no viferbgvekhwb gvibf <3 Jak można tego nie kochać ?! Szybko dodawaj następny no bo tu umieraaaam...a ja chcę przeżyć bo musze dowiedzieć się co będzie w następnym rozdziale. Wrzucaj go jak najszybciej ! <3 Pozdrawiam i życzę wielewielewiele WENY ! <3
OdpowiedzUsuńbiedny Justin, mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało :)
OdpowiedzUsuń