♫
Po
tych wszystkich rzeczach, które Shaylon usłyszała od ojca Justina, nie była w
stanie racjonalnie myśleć, nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Nie
wiedziała, co zrobić, jak się zachować, bo to, czego się dowiedziała, zmieniło
całe jej życie. Poznała prawdę o sobie, prawdę o tym, dlaczego kilka lat temu
jej życie zmieniło się w koszmar. Nie spodziewała się, że Justin był z tym
wszystkim związany, co prawda o niczym nie wiedział, ale kiedyś był częścią jej
życia... kiedy było to jeszcze szczęśliwe życie, kiedy była beztroskim
dzieckiem i nie zdawała sobie sprawy, że kiedykolwiek będzie musiała
przechodzić przez coś takiego.
Weszła
do mieszkania cała zapłakana. Od razu podbiegł do niej Max i mocno się do niej
przytulił. Dziewczyna ukucnęła przy nim i pocałowała go w czoło.
-Tęskniłem – wyszeptał.
-Wróciła nasza zakochana –
zażartowała Alissa, ale widząc zachowanie Shaylon, zmieniła swój wyraz twarzy.
- Coś się stało? - zapytała. - Coś z Justinem? Dlaczego masz na sobie jego
bluzkę? Dlaczego płaczesz? I dlaczego do cholery masz zabandażowany nadgarstek?
- pytania wypływały z jej ust, a jej oczy robiły się coraz większe, była
przestraszona.
-Nie chcę o nim rozmawiać, nie chcę
rozmawiać o niczym – odpowiedziała kierując się do łazienki.
-Skrzywdził cię?
-Nie! - krzyknęła, po czym zamknęła się w łazience.
Musiała
to sobie wszystko przemyśleć, po jej policzkach płynęły łzy, którymi omal się
nie zadławiła. Zdała sobie sprawę, że jej matka musiała o wszystkim wiedzieć,
kiedy zobaczyła Justina, musiała sobie o wszystkim przypomnieć. Wiedziała o
wszystkim i nie wspomniała o tym nawet słowem. Była zła na swoją matkę, na
mężczyznę, który niestety był jej ojcem i po części była zła na rodziców
Justina, ale i tak najbardziej była zła na siebie. Nie wiedziała, co ma ze sobą
zrobić, bo czuła, że to, co powiedział ojciec Justina to prawda, że jest tylko
nic niewartą córką alkoholika... Znów przestała w siebie wierzyć, znów poczuła
się tak, jak ktoś, kogo nie warto nawet obdarzyć spojrzeniem, czuła się jak
zwykłe zero. Po jakimś czasie opuściła łazienkę, przed którą stali jej
przyjaciele oraz rodzeństwo.
-Powiesz w końcu, co się stało? -
Alissa ponowiła pytanie.
-Wytłumaczę wam wszystko później.
Zostaniecie z chłopcami jeszcze przez jakieś dwie godziny?
-Jasne – odpowiedzieli. - Ale
powiesz nam później, co się dzieje?
-Obiecuję, ale teraz muszę jeszcze
coś załatwić...
Pożegnała
się, po czym wyszła z mieszkania i udała się do swojego domu, choć nie była do
końca pewna czy to dobry pomysł, ale była to pierwsza rzecz, jaka przyszła jej
do głowy. Bała się powrotu do wspomnień, do przeszłości, ale musiała to
wszystko wyjaśnić, chciała wiedzieć to wszystko, czego nie powiedział jej
ojciec Justina.
Kiedy
dotarła pod „swój” dom, po jej ciele przeszły dreszcze, wszystkie złe
wspomnienia wróciły. Znów poczuła ten paraliżujący strach. Wzięła głęboki
oddech i po chwili stała już przed drzwiami do mieszkania i liczyła na to, że
akurat nie zastanie tam swojego ojca. Weszła do środka i rozejrzała się
dookoła. Odkąd była tam ostatni raz, nic się nie zmieniło. Nawet jej uczucie
obrzydzenia do tego miejsca.
-Shaylon? Co ty tutaj robisz? - w
przedpokoju pojawiła się jej matka, która była widocznie zdziwiona obecnością
swojej córki.
-Przyszłam, bo musisz mi coś
wyjaśnić – powiedziała wprost.
-Ale Tim może za chwilę wrócić...
-Nieważne. Jak mogłaś? Jak mogłaś
okrywać przede mną to wszystko? - zapytała zdenerwowana.
-Może wejdziesz? Usiądziemy i
opowiesz mi, o co dokładnie chodzi – zaproponowała i jakby nie wiedziała, o
czym mówi jej córka, choć ona domyślała się w czym rzecz. Przeszli do salonu, a
Shaylon musiała powstrzymywać się przed wybuchem złości.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć o
tym, że znasz Justina? Jak mogłaś nie powiedzieć mi prawdy? Jak mogłaś
doprowadzić do tego, że zdążyłam się w nim zakochać? Teraz muszę zakończyć
naszą znajomość, pomimo tego, że tak bardzo się do niego przywiązałam – ja i
chłopcy - musiała unieść głos, musiała dać upust swoim emocjom, które kotłowały
się w jej umyśle i sercu.
-Czyli już wiesz... - kobieta
zasłoniła sobie usta dłonią. - Nie chciałam, żeby to wszystko tak wyszło. Już
wtedy, kiedy Justin po ciebie przyjechał, przypomniałam go sobie. Nie ci o tym
mówić, bo nie chciałam psuć twojego szczęścia, wiem, że Justin to dobry
chłopak, który w niczym nie zawinił. To, że to wszystko się zaczęło, to wcale
nie jego wina. To sprawa pomiędzy twoim ojcem, a ojcem Justina – Sarah Johnson
wzięła głęboki oddech i pociągnęła nosem. - Kiedyś byli przyjaciółmi i mieli
wspólną firmę, ja przyjaźniłam się z jego matką, ty nigdy Justina nie lubiłaś,
bo gdy byłaś młodsza, zawsze byłaś taka malutka i chudziutka, a Justin nazywał
cię Calineczką, co zawsze cię denerwowało. Zawsze chciałam, żebyś znalazła
chłopaka takiego, jak on, bo pomimo tego, że ci dokuczał, to było w tym coś
magicznego – mimo wszystko kobieta się uśmiechnęła. - Wszystko było piękne, ale
ja nie miałam pojęcia, że Tim miał kiedyś problemy z alkoholem, nie wiedziałam
tego przed ślubem, po ślubie, do czasu, aż nadszedł dzień, kiedy problem
alkoholowy powrócił, doszło do tego, że Tim narobił jakichś kłopotów w firmie i
tak się to wszystko zaczęło, cały ten koszmar. Rodzina Justina nie chciała mieć
z nami już nic wspólnego. Resztę historii już znasz...
-Jak to możliwe, że nie pamiętam
Justina? - zapytała zduszonym głosem.
-Miałaś zaledwie osiem lat, nigdy
za nim nie przepadałaś, więc może szybko o nim zapomniałaś – wyjaśniła.
-Jego ojciec mnie rozpoznał i mówił
takie rzeczy, że... nie mogę się spotykać z Justinem. Poznanie go – pomijając
fakt, że kiedyś go znałam – to była najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała w
życiu. Ale dlaczego muszę cierpieć za błędy ojca? Dlaczego muszę płacić za jego
błędy tak wysoką cenę? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? - krzyknęła z łzami w
oczach.
-Przepraszam cię. Nawet nie wiesz,
jak strasznie żałuję, że w porę tego wszystkiego nie zatrzymałam, że to trwało
tak długo. I to już nawet nie była wina twojego ojca. To ja byłam taka słaba i
nie potrafiłam wziąć życia w swoje ręce. Pozwoliłam na to wszystko, ale nie
miała pojęcia, że to tak bardzo odbije się na waszym życiu. To wszystko moja
wina – załkała.
-Mamo, ja go kocham – wyszeptała
dziewczyna.
-Może powinnaś z nim porozmawiać –
zaproponowała.
-Za późno. To nie ma sensu. Kocham
go. Ale to chyba i tak nie ma w tym wszystkim żadnego znaczenia. Kiedy Justin
również dowie się prawdy, znienawidzi mnie – stwierdziła wstając ze swojego
miejsca.
-Pamiętaj, że miłość jest jedną z
najważniejszych rzeczy w życiu. Może nie warto się tak od razu poddawać?
-Muszę już iść – oznajmiła.
-Ucałuj ode mnie chłopców.
Nie
odpowiedziała tylko udała się do wyjścia. W duchu cieszyła się, że nie natknęła
się na swojego ojca, jednak jej radość szybko zniknęła, kiedy ubierając buty
zobaczyła go wchodzącego do mieszkania. Wszystko wróciło, wszystkie wspomnienia
znów pojawiły się w jej głowie, poczuła strach, obrzydzenie i właśnie w tej
chwili wróciło wszystko to, o czym starała się zapomnieć i od czego chciała
uciec.
-Moja ukochana córka wróciła –
powiedział z podstępną miną. - Stęskniłaś się? - zapytał podchodząc do niej na
niebezpieczną odległość. Shaylon zebrała w sobie wszystkie siły i spojrzała mu
w oczy.
-Nienawidzę cię! - krzyknęła. - Zniszczyłeś
mi życie! Nienawidzę cię! Rozumiesz?! - mocno go od siebie odepchnęła, pierwszy
raz zebrała w sobie wszystkie siły i sprzeciwiła się ojcu, pierwszy raz nie
dopuściła do tego, żeby ją uderzył, pokazała swoją siłę i powiedziała mu, co
tak naprawdę o nim myśli.
Wybiegła
z domu. Po jej policzkach spływały łzy. Nie wiedziała, co zrobić. Kochała
Justina, ale nie mogła z nim być. Szatyn zmienił jej życie, a ona zniszczyła
jego. To wszystko nie miało przyszłości. Nawet gdyby z nim porozmawiała,
opowiedziała mu historię swojego życia, powiedziała mu prawdę, to i tak niczego
by nie zmieniło. Widocznie szczęście nie było jej pisane, a przynajmniej
jeszcze nie teraz. Najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek ją spotkała, nagle prysła
jak bańka mydlana. Jej krótkotrwałe szczęście zakończyło się wtedy, gdy nawet
jeszcze dobrze się nie zaczęło, po raz kolejny wszystko działo się z powodu jej
ojca. Po raz kolejny przeszłość utrudniała jej życie.
Zmierzała
w stronę mieszkania, jedyna rzeczy, której teraz potrzebowała to chwila
spędzona z braćmi. Chciała się do ich przytulic i powiedzieć im, jak bardzo ich
kocha. Po raz kolejny miała tylko ich, po raz kolejny zgubiła mapę do
normalnego życia, a tak naprawdę ktoś zabrał jej tą mapę, przez co Shaylon znów
się zagubiła. Nie wiedziała, co teraz będzie, nie wiedziała, co się z nią
stanie, nie wiedziała czy sobie poradzi. Po raz kolejny musiała zacząć nowe
życie, zapomnieć o Justinie, który podarował jej całe to szczęście, podarował
jej to i nie oczekiwał niczego w zamian. Po prostu tam był, gdy ona tego
potrzebowała. Na dodatek tego wszystkiego powiedział, że ją kocha. Spędzili ze
sobą noc, a on wypowiedział te dwa słowa, które znaczyły dla niej tak wiele.
Ona też go kochała, bo był najlepszą rzeczą, jaka go w życiu spotkała, jednak
to nie miało wielkiego znaczenia, bo jej dobro nie było tu najważniejsze. Na
pierwszym miejscu stali jej bracia, a na drugim... na drugim miejscu był
Justin, a gdzieś na szarym końcu myślała o sobie.
Wróciła
do domu, wciąż była roztrzęsiona, zdenerwowana, a w jej zaczerwienionych oczach
stały łzy. Do przedpokoju przybiegł Max, którego dziewczyna bez namysłu mocno
do siebie przytuliła.
-Kocham cię Skarbie. Wiesz o tym
prawda? - spojrzała na jego twarz, pocałowała go w czoło i blado się
uśmiechnęła. Chłopiec energicznie pokiwał głową i ponownie przytulił się do
swojej siostry.
-Ja też cię kocham – wyszeptał
ściskając jej szyję.
-Co się stało? - w przedpokoju
pojawiła się Alissa i po wyrazie jej twarzy można było wywnioskować, że nie
wiedziała, co się dzieje.
-Wszystko stało się dla mnie jasne,
prawda o moim życiu się wyjaśniła. Dowiedziałam się dlaczego to wszystko było,
a właściwie nadal jest takim bagnem, dowiedziałam się prawdy. Po raz kolejny
muszę zacząć wszystko od nowa, bez Justina, którego mimo wszystko tak mocno
kocham – wyszlochała. Złapała Max'a za rękę i udała się w stronę salonu, a
Alissa podążyła tuż za nimi.
-Ale jak to? Justin cię skrzywdził?
- zapytała dziewczyna nie rozumiejąc zachowania swojej przyjaciółki.
-Justin jest cudowny i nie ma z tym
wszystkim nic wspólnego. To ja jestem jego przekleństwem i nie powinnam w ogóle
pojawiać się w jego życiu – powiedziała siadając na kanapie obok Kevina, który
z lekkim zaciekawieniem przyglądał się całej sytuacji. - Wiecie co? Przepraszam
was bardzo. Chciałabym teraz pobyć z chłopcami, muszę z nimi porozmawiać. Jutro
idę do pracy i chciałabym odpocząć. Zadzwonię do was i obiecuję, że wszystko
wam wyjaśnię, tylko nie dzisiaj. Muszę ochłonąć, muszę sobie to wszystko
poukładać w głowie – powiedziała spokojnie spoglądając na swoich przyjaciół.
-No dobrze. Ale pamiętaj, że
jesteśmy z tobą, możesz na nas liczyć – uśmiechnęli się.
-Jeszcze raz bardzo wam dziękuję.
Przyjaciele
Shaylon opuścili mieszkanie, a dziewczyna ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać.
Po raz kolejny czuła, że już dłużej tak nie może. Nieszczęście za nieszczęściem
prześladowało jej życie, a ona zwyczajnie zaczynała mieć tego wszystkiego dość.
-Shaylon, co się stało? - zapytał
Kevin po chwili tej niezręcznej ciszy.
-Później ci wszystko powiem, nie
przy Max'e – powiedziała cicho. - Nie chcę was tym obarczać. Chcę tylko,
żebyście wiedzieli, że jesteście dla mnie najważniejsi. Bez was by mnie tu nie
było. Ale teraz zaczynamy wszystko od nowa, nie patrzymy w przeszłość. Musimy
zapomnieć o Justinie, nie możemy się z nim widywać, choć dla nas obojga będzie
to trudne. Wiem, że go polubiliście, że mu zaufaliście i się do niego
przywiązaliście, ja również, ale on nie może się dowiedzieć o tym, o czym ja
wiem. Po prostu od teraz musimy radzić sobie sami. Tak będzie dla niego lepiej
– wyjaśniła im, gdy po jej policzkach spływały pojedyncze krople łez.
-Ale ja lubię się bawić z Justinem
– oburzył się Max.
-Wiem słonko – zaczęła – ale on
jest inny, on do nas nie pasuje, przez nas może mu się coś stać, a przecież
wszyscy go lubimy, więc nie chcemy, żeby cierpiał - posłała mu blady uśmiech.
-A będę mógł się jeszcze kiedyś
pobawić z Jazzy? - zapytał z nadzieją.
-Mam nadzieję, że tak –
odpowiedziała całując go w głowę. - Idź do swojego pokoju, a ja za chwilkę do
ciebie przyjdę.
Kiedy
Max niechętnie opuścił salon, dziewczyna siedziała na kanapie ze spuszczoną
głową, a Kevin przyglądał się jej nie znając powodu jej łez.
-Ojciec Justina był przyjacielem
naszego ojca – zaczęła wprost chcąc opowiedzieć bratu całą historię w skrócie.
- Pokłócili się, bo nasz ojciec przez to, że kiedyś miał problemy z alkoholem,
narobił jakichś długów w ich wspólnej firmie i w ten sposób ojciec znowu wpadł
w nałóg i zgotował nam piekło na ziemi, resztę już znasz – powiedziała
załamana.
-Ale co Justin ma z tym wszystkim
wspólnego? Przecież nie zrobił nic złego – Kevin nadal niczego nie rozumiejąc
zadawał kolejne pytania.
-Poznałam jego ojca, który domyślił
się kim jestem, wszystko sobie przypomniał i powiedział, że najlepiej będzie
jeśli zostawię Justina w spokoju – dodała.
-Co za popapraniec – uniósł się.
-Miał rację – szepnęła. - Ale jakoś
sobie poradzimy bez Justina – powiedziała z ogromnym żalem w głosie.
-Polubiłaś go, prawda? - zapytał.
-Mało powiedziane – uśmiechnęła się
blado. - Ja się w nim zakochałam – wyznała.
*
Kiedy
wieczorem siedziała w salonie, a dookoła panowała grobowa cisza i półmrok,
Shaylon rozmyślała o ostatnich sytuacjach, które wydarzyły się w jej życiu. Noc
spędzona z Justinem dała jej nadzieję na miłość. I choć może to wszystko działo
się zbyt szybko i może nie we właściwej kolejności, to nie żałowała. Nie
żałowała, bo go pokochała i wszystko wskazywało na to, że on czuje to samo.
Powiedział, że ją kocha patrząc jej prosto w oczy, nie mógł kłamać. Obudziła
się przytulona do jego ramienia i dzień zapowiadał się tak pięknie. Jednak to,
co wydarzyło się później, całkowicie zniszczyło jej wizję, wszystko się
skończyło i już nie było idealnie, ale tragicznie. Poznała prawdę, poznała
prawdę o swoim życiu, która zmieniła wszystko. Przeszłość po raz kolejny wdarła
się do teraźniejszości, do jej przyszłości i zniszczyła wszystko...
Po
policzkach dziewczyny spłynęło kilka łez, które szybko wytarła. Przez cały
dzień miała wyłączony telefon i nie chciała z nikim rozmawiać, wiedziała, że
rozmowa z Justinem jest nieunikniona, ale ona wolała odwlec ją w czasie, trochę
ochłonąć i pookładać to sobie w głowie. Nie chciała go ranić, chciała po prostu
przestać się z nim spotykać, ale wiedziała, że będzie to trudne. Dobrze
pamiętała, jak Justin nie chciał się od niej odczepić, gdy koniecznie chciał
jej pomóc. W tym momencie ich relacje były znacznie bliższe, więc spławienie go
mogło być czymś niewykonalnym i dla Shaylon jedynym rozwiązaniem było zranienie
go tak bardzo, żeby on ją znienawidził. I choć brzmi to okrutnie, możliwe, że
było to jedyne odpowiednie rozwiązanie.
Usłyszała
dzwonek do drzwi i nie musiała ich otwierać, żeby wiedzieć, że to Justin. Nie
była gotowa na spotkanie z nim, ale musiała to zrobić teraz, na takie coś nigdy
nie będzie odpowiedniego momentu. Otworzyła drzwi, a chłopak od razu wszedł do
środka.
-Gdzieś ty się podziewała? Nie
odbierałaś moich telefonów i myślałem, że coś ci się stało – powiedział
zmartwiony i przybliżył się do dziewczyny chcąc ją pocałować, jednak ta się
odchyliła jednocześnie mu to uniemożliwiając. Podążyła w stronę salonu i oparła
się o blat. - Coś się stało? - zapytał idąc za brunetką. - Płakałaś? - zapytał,
gdy znaleźli się w salonie, a ona odwróciła się do niego przodem.
-Jakby ci to powiedzieć, żebyś w
końcu zrozumiał? Kiedy za chwilę wyjdziesz z tego mieszkania, już nigdy tu nie
wracaj. W miarę możliwości nie pokazuj mi się na oczy, nie łaź za mną, nie
dzwoń i zapomnij najlepiej, że ktoś taki jak Shaylon Johnson istniał, jasne? -
warknęła spoglądając na chłopaka, który zupełnie nie wiedział, o co chodzi.
-Żartujesz sobie? - zapytał
podchodząc bliżej niej.
-A wyglądam jakbym żartowała? Mówię
poważnie i jeszcze chyba nigdy nie byłam taka poważna – odpowiedziała
obojętnie.
-Ale zrobiłem coś nie tak? Zraniłem
cię? A może chodzi ci o wczorajszą noc? Może myślisz, że chciałem cię
wykorzystać? To nie tak, ja naprawdę cię kocham, a jeśli cię skrzywdziłem, to
przepraszam – tłumaczył się i widać było, że jest naprawdę przejęty i Shaylon w
pewnym momencie chciała zdjąć maskę wrednej suki i po prostu się do niego
przytulić i powiedzieć mu, jak bardzo go kocha, niestety nie mogła tego zrobić.
-Nie pieprz mi tu o jakimś
kochaniu! Po prostu stąd wyjdź i nie wracaj! - krzyknęła najbardziej wrogo jak
potrafiła.
-Shaylon, powiedz mi co się stało!
- uniósł się podchodząc do niej.
-Wyjdź! - powiedziała już trochę
spokojniej.
-Nie wiem, co się stało, ale nie
odpuszczę dopóki się nie dowiem. Prześpij się, uspokój, może... - nie dała mu
dokończyć.
-Przestań gadać i wyjdź! I nie rób
sobie nadziei, że coś między nami będzie – spojrzała mu prosto w oczy, w oczy,
w których zobaczyła ogromny ból, ból spowodowany jej słowami. Była dla niego
okrutna.
Szatyn
ostatni raz na nią spojrzał, po czym cofnął się o krok i udał do wyjścia z
mieszkania, a kiedy dziewczyna była już pewna, że wyszedł, wybuchła płaczem.
Nie mogła uwierzyć w to, że tak go potraktowała, że zebrała w sobie tyle
nienawiści i powiedziała mu najgorsze rzeczy jakie można usłyszeć. Znienawidziła
siebie za to, ale musiała to zrobić. Bo ona nigdy nie myślała o sobie, tylko o
innych. Kochała Justina i wiedziała, że to będzie dla niego najlepsze. Nie
liczyło się jej cierpienie. Dla niej zawsze dobro ludzi, na których jej
zależało, było ważniejsze od jej własnego dobra.
~~~~~~
Cud się stał, że dodaję ten rozdział tak szybko, po tych wszystkich zawirowaniach w moim życiu ciężko mi było znaleźc trochę czasu, ale tak Was (moich czytelników) kocham, że nie mogłam Was dłużej trzymac w niepewności, dlatego dodaję już dzisiaj.
Pewnie jesteście zaskoczeni (a może i nie) takim rozwojem akcji... sama nie wiem skąd biorę te pomysły, ale ok :)
W zasadzie to dodaję ten rozdział też dlatego, że nie mogę się już doczekac Waszych opinii na temat tego rozdziału.
Jak macie jakieś pytania, albo chcecie mi coś powiedziec, to śmiało: http://ask.fm/BelieberKaty06
Mogła mu powiedziec o wszystkim... Mam nadzieje ze on nie odpuści i bedzie o nial walczył ... Boskie czekam na nn!!
OdpowiedzUsuńJejuu..Biedny Justin..Biedni oboje! Ciągle przez tego jej ojca się wszystko psuje. :(
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńpopłakałam się czytając ten rozdział :( był naprawdę smutny i dlaczego znowu musiało się zjebać? achhh. mam nadzieje, ze jednak wszystko sie ulozy :)
OdpowiedzUsuńMATKO !KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO <3 DZIĘKUJE ZA WSPANIAŁY ROZDZIAŁ ! MOJE SERCE TROCHĘ SIĘ POKRUSZYŁO BO NIE MOGĘ PATRZEĆ NA CIERPIENIE TEJ DWÓJKI ALE MYŚLĘ ŻE DASZ RADĘ ICH JAKOŚ SPIKNĄĆ ZNOWU :)) POWOLI ZBLIŻAMY SIĘ DO 20 ROZDZIAŁU ! <3
OdpowiedzUsuń:( smutny nawet bardzo, ale wierzę, że im się poukłada za jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńCzeka na newsa :)
Uwielbiam twoje opowiadania :)są takie oryginalne. Nie jest to żadna podróbka Dangera czy coś w tym stylu :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się że Shaylon się tak zachowa, szkoda Justina trochę. On jest taki kochany aww.
No ale mam nadzieję że wszystko będzie okej.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! xo
ewhbfaxhbhweabhxcbaw booze bylo tak pieknie i dupa :<
OdpowiedzUsuńnie ma Justina, powiedziala ze nie chce juz znać przez ojca Justina :<
@polly325
Rozdział jest cudowny, ale taki smutny, straszne jak potraktowała Justina aż się popłakałam, mam nadzieje ze będą razem :)
OdpowiedzUsuńAnia
[this-is-unreal]
jejku. ten rozdział był taki asdfghjk a zarazem trochę mi smutno.
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle genialny.
na prawdę świetnie piszesz. kończysz w takich momentach że chce się czytać dalej.
czekam na następny !
pozdrawiam <3
OMG!!! NIEEEEEEEEE!!! Ja chcę, żeby znowu byli razem! Proszę niech to się jakoś ułoży i wszystko będzie dobrze. Proszę, proszę, proszę,proszę...
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity!
Aaaa jeju ten rpzdział jest taki,omg rozumiem że ona chce go chronić ale oni się kochają muszą to przetrwać nie umiem się wysłowić zatkało mnie po porostu to kocham i czekam na następny <3 @Laaandrynka
OdpowiedzUsuńSię porobiło. To takie smutne, było tak fajnie pomiędzy nimi i w ogóle a teraz znowu :(
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy Justin da sobie spokój czy jej nie odpuści :) Rozdział ŚWIETNY *-*
Czekam na nn<3
o rany, wspaniałe <3. nie spodziewałam się tego. mam nadzieję, że Justin dowie się, że Shaylom go kocha i dlaczego to zrobiła. czekam NN / laura.
OdpowiedzUsuńCzytałam ten rozdział i czytałam i czekałam na większe wyjaśnienia. Nie rozumiem dlaczego Shaylon jest przekleństwem Justina, dlaczego on ją znienawidzi. Przez to, że kiedyś ich ojcowie się przyjaźnili, a jej ojciec wpadł w nałóg alkoholowy i narobił długów firmie? Co do tego ma Shaylon? Nie mogę tego pojąć. Nie rozumiem tego. Chyba, że wszystkiego nam jeszcze nie wyjaśniłaś, ale tak to nie wygląda. Pomimo tego jest mi bardzo żal Justina i szkoda, że ich miłość tak się zakończyła. Przeżyłam to wszystko. Ale dlaczego dziewczyna go tak potraktowała... Rozdział bardzo udany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
jeju tego sie nie spodziewałam ale suppperrr czekam NN cudowny blog :D
OdpowiedzUsuńhttp://thelovestoryforyou.blogspot.com/
Świetny rozdział! Troche szkoda że Shaylon zachowuje się jak wredna suk.. nie powiem kto :) Ale to, że chce ochronić Biebera jest szlachetne i widać, że naprawdę go kocha. CUDNE TO! Czekam na nowy roozdział :)
OdpowiedzUsuńOMFG !! Kocham kocham i jeszcze raz kocham fever !!! *,* Czekam na następny !!!!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie siedzę sobie na religii, wcinam marchewkę i czytam sobie Twój rozdział i na prawdę ukłony nisko. Nie wiem nawet co mam napisać, mowę mi odebrało. Prześwietny rozdział! Zaimponował mi, sero. xd I jeszcze Max, taki słodki malutki dzieciaczek ;o Chciałabym moeć takiego synka ;) I tp w jaki sposób opisujesz jej uczucia to ludzkie pojęcie przechodzi. Świetne świetne świetne! Normalnoe gdybym Cię spotkała, to wyściskałabym za wszystkie czasy i pogratulowała wspaniałego talentu. Nie tylko elektronicznie :*
OdpowiedzUsuńDalej się zastanawiam co ojciec Justina ma do jego życia. Chłopak jest dorosły, wie co robi. Czemu podpisuje tę biedną dziewczynę pod kategorie jej ojca? Ona nie pije, nie bije nikogo jest cudowna i musiała wypuścić miłość swojego życia. W tym momencie ojciec Justina zachowuje się okropnie.
OdpowiedzUsuń[justinbieber-clare.blogspot.com]
Okej, przeczytałam rozdział i.. Hmm może jednak inaczej zacznę. Trafiłam na twój blog przez przypadek, no może dzięki zwiastunowi na youtube, ale nie oczekiwałam niczego wielkiego. Nie ma to jak o 21:30 włączyć laptop i szperać na internecie. Teraz jest północ, no kilka minut po. 2 i pół godziny spędziłam na czytaniu twojego opowiadania i jestem pod wielkim wrażeniem. Zawsze byłam strasznie wymagająca co do opowiadań dziewczyn na takich właśnie stronach, a to jest drugi blog, który zachęcił mnie do takiego stopnia, że z pewnością wiele razy wpiszę jego adres w wyszukiwarce.
OdpowiedzUsuńFabuła jest genialna. Z prostego nieszczęścia, które używane jest najczęściej w takich opowiadaniach, wyciągnęłaś coś,co stało się aż więcej niż zniewalająco interesujące. Umiesz trzymać czytelnika w napięciu - to wielki plus. Nie no, nie mam żadnych zastrzeżeń do tego wszystkiego. Stylistyka poprawna, nie popełniasz przeważnie błędów ( A przynajmniej treść rozdziału odwraca uwagę od tak mało istotnych szczegółów.) Jestem fanka Biebera, więc z początku byłam zaciekawiona ze względu na tło z nim, ale szybko przestało interesować mnie to i skupiłam się na tych bohaterach. Bohaterach jako zwykłych ludziach, którzy maja problemy, takie jak ludzie, którzy żyją w naszym otoczeniu.
Eheh, rozpisałam się, no cóż. Właśnie taka mam naturę.. Piszę coś i nie wiem kiedy skończyć. Po prostu gratulacje, jest BARDZO dobrze. Mam nadzieję, że nie będziesz kazała mi oraz innym czytelnikom długo czekać na kolejny rozdział.
- Channel.
Właśnie skończyłam czytań wszystkie rozdziały i muszę szczerze przyznać, że jestem [pod wielkim wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńOprócz pomysłu, masz też talent, dzięki któremu piszesz tak dobrze. Naprawdę, wciągnęło mnie ;)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i serdecznie pozdrawiam,
Marcysia
jejku, popłakałam się, ten rozdział jest taki smutny, szkoda mi Shaylon i Justina.
OdpowiedzUsuń