14.4.13

Siedemnasty




            Po tych wszystkich rzeczach, które Shaylon usłyszała od ojca Justina, nie była w stanie racjonalnie myśleć, nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Nie wiedziała, co zrobić, jak się zachować, bo to, czego się dowiedziała, zmieniło całe jej życie. Poznała prawdę o sobie, prawdę o tym, dlaczego kilka lat temu jej życie zmieniło się w koszmar. Nie spodziewała się, że Justin był z tym wszystkim związany, co prawda o niczym nie wiedział, ale kiedyś był częścią jej życia... kiedy było to jeszcze szczęśliwe życie, kiedy była beztroskim dzieckiem i nie zdawała sobie sprawy, że kiedykolwiek będzie musiała przechodzić przez coś takiego.
            Weszła do mieszkania cała zapłakana. Od razu podbiegł do niej Max i mocno się do niej przytulił. Dziewczyna ukucnęła przy nim i pocałowała go w czoło.
-Tęskniłem – wyszeptał.
-Wróciła nasza zakochana – zażartowała Alissa, ale widząc zachowanie Shaylon, zmieniła swój wyraz twarzy. - Coś się stało? - zapytała. - Coś z Justinem? Dlaczego masz na sobie jego bluzkę? Dlaczego płaczesz? I dlaczego do cholery masz zabandażowany nadgarstek? - pytania wypływały z jej ust, a jej oczy robiły się coraz większe, była przestraszona.
-Nie chcę o nim rozmawiać, nie chcę rozmawiać o niczym – odpowiedziała kierując się do łazienki.
-Skrzywdził cię?
-Nie! - krzyknęła, po czym  zamknęła się w łazience.
            Musiała to sobie wszystko przemyśleć, po jej policzkach płynęły łzy, którymi omal się nie zadławiła. Zdała sobie sprawę, że jej matka musiała o wszystkim wiedzieć, kiedy zobaczyła Justina, musiała sobie o wszystkim przypomnieć. Wiedziała o wszystkim i nie wspomniała o tym nawet słowem. Była zła na swoją matkę, na mężczyznę, który niestety był jej ojcem i po części była zła na rodziców Justina, ale i tak najbardziej była zła na siebie. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, bo czuła, że to, co powiedział ojciec Justina to prawda, że jest tylko nic niewartą córką alkoholika... Znów przestała w siebie wierzyć, znów poczuła się tak, jak ktoś, kogo nie warto nawet obdarzyć spojrzeniem, czuła się jak zwykłe zero. Po jakimś czasie opuściła łazienkę, przed którą stali jej przyjaciele oraz rodzeństwo.
-Powiesz w końcu, co się stało? - Alissa ponowiła pytanie.
-Wytłumaczę wam wszystko później. Zostaniecie z chłopcami jeszcze przez jakieś dwie godziny?
-Jasne – odpowiedzieli. - Ale powiesz nam później, co się dzieje?
-Obiecuję, ale teraz muszę jeszcze coś załatwić...
            Pożegnała się, po czym wyszła z mieszkania i udała się do swojego domu, choć nie była do końca pewna czy to dobry pomysł, ale była to pierwsza rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Bała się powrotu do wspomnień, do przeszłości, ale musiała to wszystko wyjaśnić, chciała wiedzieć to wszystko, czego nie powiedział jej ojciec Justina.
            Kiedy dotarła pod „swój” dom, po jej ciele przeszły dreszcze, wszystkie złe wspomnienia wróciły. Znów poczuła ten paraliżujący strach. Wzięła głęboki oddech i po chwili stała już przed drzwiami do mieszkania i liczyła na to, że akurat nie zastanie tam swojego ojca. Weszła do środka i rozejrzała się dookoła. Odkąd była tam ostatni raz, nic się nie zmieniło. Nawet jej uczucie obrzydzenia do tego miejsca.
-Shaylon? Co ty tutaj robisz? - w przedpokoju pojawiła się jej matka, która była widocznie zdziwiona obecnością swojej córki.
-Przyszłam, bo musisz mi coś wyjaśnić – powiedziała wprost.
-Ale Tim może za chwilę wrócić...
-Nieważne. Jak mogłaś? Jak mogłaś okrywać przede mną to wszystko? - zapytała zdenerwowana.
-Może wejdziesz? Usiądziemy i opowiesz mi, o co dokładnie chodzi – zaproponowała i jakby nie wiedziała, o czym mówi jej córka, choć ona domyślała się w czym rzecz. Przeszli do salonu, a Shaylon musiała powstrzymywać się przed wybuchem złości.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć o tym, że znasz Justina? Jak mogłaś nie powiedzieć mi prawdy? Jak mogłaś doprowadzić do tego, że zdążyłam się w nim zakochać? Teraz muszę zakończyć naszą znajomość, pomimo tego, że tak bardzo się do niego przywiązałam – ja i chłopcy - musiała unieść głos, musiała dać upust swoim emocjom, które kotłowały się w jej umyśle i sercu.
-Czyli już wiesz... - kobieta zasłoniła sobie usta dłonią. - Nie chciałam, żeby to wszystko tak wyszło. Już wtedy, kiedy Justin po ciebie przyjechał, przypomniałam go sobie. Nie ci o tym mówić, bo nie chciałam psuć twojego szczęścia, wiem, że Justin to dobry chłopak, który w niczym nie zawinił. To, że to wszystko się zaczęło, to wcale nie jego wina. To sprawa pomiędzy twoim ojcem, a ojcem Justina – Sarah Johnson wzięła głęboki oddech i pociągnęła nosem. - Kiedyś byli przyjaciółmi i mieli wspólną firmę, ja przyjaźniłam się z jego matką, ty nigdy Justina nie lubiłaś, bo gdy byłaś młodsza, zawsze byłaś taka malutka i chudziutka, a Justin nazywał cię Calineczką, co zawsze cię denerwowało. Zawsze chciałam, żebyś znalazła chłopaka takiego, jak on, bo pomimo tego, że ci dokuczał, to było w tym coś magicznego – mimo wszystko kobieta się uśmiechnęła. - Wszystko było piękne, ale ja nie miałam pojęcia, że Tim miał kiedyś problemy z alkoholem, nie wiedziałam tego przed ślubem, po ślubie, do czasu, aż nadszedł dzień, kiedy problem alkoholowy powrócił, doszło do tego, że Tim narobił jakichś kłopotów w firmie i tak się to wszystko zaczęło, cały ten koszmar. Rodzina Justina nie chciała mieć z nami już nic wspólnego. Resztę historii już znasz...
-Jak to możliwe, że nie pamiętam Justina? - zapytała zduszonym głosem.
-Miałaś zaledwie osiem lat, nigdy za nim nie przepadałaś, więc może szybko o nim zapomniałaś – wyjaśniła.
-Jego ojciec mnie rozpoznał i mówił takie rzeczy, że... nie mogę się spotykać z Justinem. Poznanie go – pomijając fakt, że kiedyś go znałam – to była najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała w życiu. Ale dlaczego muszę cierpieć za błędy ojca? Dlaczego muszę płacić za jego błędy tak wysoką cenę? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? - krzyknęła z łzami w oczach.
-Przepraszam cię. Nawet nie wiesz, jak strasznie żałuję, że w porę tego wszystkiego nie zatrzymałam, że to trwało tak długo. I to już nawet nie była wina twojego ojca. To ja byłam taka słaba i nie potrafiłam wziąć życia w swoje ręce. Pozwoliłam na to wszystko, ale nie miała pojęcia, że to tak bardzo odbije się na waszym życiu. To wszystko moja wina – załkała.
-Mamo, ja go kocham – wyszeptała dziewczyna.
-Może powinnaś z nim porozmawiać – zaproponowała.
-Za późno. To nie ma sensu. Kocham go. Ale to chyba i tak nie ma w tym wszystkim żadnego znaczenia. Kiedy Justin również dowie się prawdy, znienawidzi mnie – stwierdziła wstając ze swojego miejsca.
-Pamiętaj, że miłość jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Może nie warto się tak od razu poddawać?
-Muszę już iść – oznajmiła.
-Ucałuj ode mnie chłopców.
            Nie odpowiedziała tylko udała się do wyjścia. W duchu cieszyła się, że nie natknęła się na swojego ojca, jednak jej radość szybko zniknęła, kiedy ubierając buty zobaczyła go wchodzącego do mieszkania. Wszystko wróciło, wszystkie wspomnienia znów pojawiły się w jej głowie, poczuła strach, obrzydzenie i właśnie w tej chwili wróciło wszystko to, o czym starała się zapomnieć i od czego chciała uciec.
-Moja ukochana córka wróciła – powiedział z podstępną miną. - Stęskniłaś się? - zapytał podchodząc do niej na niebezpieczną odległość. Shaylon zebrała w sobie wszystkie siły i spojrzała mu w oczy.
-Nienawidzę cię! - krzyknęła. - Zniszczyłeś mi życie! Nienawidzę cię! Rozumiesz?! - mocno go od siebie odepchnęła, pierwszy raz zebrała w sobie wszystkie siły i sprzeciwiła się ojcu, pierwszy raz nie dopuściła do tego, żeby ją uderzył, pokazała swoją siłę i powiedziała mu, co tak naprawdę o nim myśli.
            Wybiegła z domu. Po jej policzkach spływały łzy. Nie wiedziała, co zrobić. Kochała Justina, ale nie mogła z nim być. Szatyn zmienił jej życie, a ona zniszczyła jego. To wszystko nie miało przyszłości. Nawet gdyby z nim porozmawiała, opowiedziała mu historię swojego życia, powiedziała mu prawdę, to i tak niczego by nie zmieniło. Widocznie szczęście nie było jej pisane, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek ją spotkała, nagle prysła jak bańka mydlana. Jej krótkotrwałe szczęście zakończyło się wtedy, gdy nawet jeszcze dobrze się nie zaczęło, po raz kolejny wszystko działo się z powodu jej ojca. Po raz kolejny przeszłość utrudniała jej życie.
            Zmierzała w stronę mieszkania, jedyna rzeczy, której teraz potrzebowała to chwila spędzona z braćmi. Chciała się do ich przytulic i powiedzieć im, jak bardzo ich kocha. Po raz kolejny miała tylko ich, po raz kolejny zgubiła mapę do normalnego życia, a tak naprawdę ktoś zabrał jej tą mapę, przez co Shaylon znów się zagubiła. Nie wiedziała, co teraz będzie, nie wiedziała, co się z nią stanie, nie wiedziała czy sobie poradzi. Po raz kolejny musiała zacząć nowe życie, zapomnieć o Justinie, który podarował jej całe to szczęście, podarował jej to i nie oczekiwał niczego w zamian. Po prostu tam był, gdy ona tego potrzebowała. Na dodatek tego wszystkiego powiedział, że ją kocha. Spędzili ze sobą noc, a on wypowiedział te dwa słowa, które znaczyły dla niej tak wiele. Ona też go kochała, bo był najlepszą rzeczą, jaka go w życiu spotkała, jednak to nie miało wielkiego znaczenia, bo jej dobro nie było tu najważniejsze. Na pierwszym miejscu stali jej bracia, a na drugim... na drugim miejscu był Justin, a gdzieś na szarym końcu myślała o sobie.
            Wróciła do domu, wciąż była roztrzęsiona, zdenerwowana, a w jej zaczerwienionych oczach stały łzy. Do przedpokoju przybiegł Max, którego dziewczyna bez namysłu mocno do siebie przytuliła.
-Kocham cię Skarbie. Wiesz o tym prawda? - spojrzała na jego twarz, pocałowała go w czoło i blado się uśmiechnęła. Chłopiec energicznie pokiwał głową i ponownie przytulił się do swojej siostry.
-Ja też cię kocham – wyszeptał ściskając jej szyję.
-Co się stało? - w przedpokoju pojawiła się Alissa i po wyrazie jej twarzy można było wywnioskować, że nie wiedziała, co się dzieje.
-Wszystko stało się dla mnie jasne, prawda o moim życiu się wyjaśniła. Dowiedziałam się dlaczego to wszystko było, a właściwie nadal jest takim bagnem, dowiedziałam się prawdy. Po raz kolejny muszę zacząć wszystko od nowa, bez Justina, którego mimo wszystko tak mocno kocham – wyszlochała. Złapała Max'a za rękę i udała się w stronę salonu, a Alissa podążyła tuż za nimi.
-Ale jak to? Justin cię skrzywdził? - zapytała dziewczyna nie rozumiejąc zachowania swojej przyjaciółki.
-Justin jest cudowny i nie ma z tym wszystkim nic wspólnego. To ja jestem jego przekleństwem i nie powinnam w ogóle pojawiać się w jego życiu – powiedziała siadając na kanapie obok Kevina, który z lekkim zaciekawieniem przyglądał się całej sytuacji. - Wiecie co? Przepraszam was bardzo. Chciałabym teraz pobyć z chłopcami, muszę z nimi porozmawiać. Jutro idę do pracy i chciałabym odpocząć. Zadzwonię do was i obiecuję, że wszystko wam wyjaśnię, tylko nie dzisiaj. Muszę ochłonąć, muszę sobie to wszystko poukładać w głowie – powiedziała spokojnie spoglądając na swoich przyjaciół.
-No dobrze. Ale pamiętaj, że jesteśmy z tobą, możesz na nas liczyć – uśmiechnęli się.
-Jeszcze raz bardzo wam dziękuję.
            Przyjaciele Shaylon opuścili mieszkanie, a dziewczyna ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Po raz kolejny czuła, że już dłużej tak nie może. Nieszczęście za nieszczęściem prześladowało jej życie, a ona zwyczajnie zaczynała mieć tego wszystkiego dość.
-Shaylon, co się stało? - zapytał Kevin po chwili tej niezręcznej ciszy.
-Później ci wszystko powiem, nie przy Max'e – powiedziała cicho. - Nie chcę was tym obarczać. Chcę tylko, żebyście wiedzieli, że jesteście dla mnie najważniejsi. Bez was by mnie tu nie było. Ale teraz zaczynamy wszystko od nowa, nie patrzymy w przeszłość. Musimy zapomnieć o Justinie, nie możemy się z nim widywać, choć dla nas obojga będzie to trudne. Wiem, że go polubiliście, że mu zaufaliście i się do niego przywiązaliście, ja również, ale on nie może się dowiedzieć o tym, o czym ja wiem. Po prostu od teraz musimy radzić sobie sami. Tak będzie dla niego lepiej – wyjaśniła im, gdy po jej policzkach spływały pojedyncze krople łez.
-Ale ja lubię się bawić z Justinem – oburzył się Max.
-Wiem słonko – zaczęła – ale on jest inny, on do nas nie pasuje, przez nas może mu się coś stać, a przecież wszyscy go lubimy, więc nie chcemy, żeby cierpiał  - posłała mu blady uśmiech.
-A będę mógł się jeszcze kiedyś pobawić z Jazzy? - zapytał z nadzieją.
-Mam nadzieję, że tak – odpowiedziała całując go w głowę. - Idź do swojego pokoju, a ja za chwilkę do ciebie przyjdę.
            Kiedy Max niechętnie opuścił salon, dziewczyna siedziała na kanapie ze spuszczoną głową, a Kevin przyglądał się jej nie znając powodu jej łez.
-Ojciec Justina był przyjacielem naszego ojca – zaczęła wprost chcąc opowiedzieć bratu całą historię w skrócie. - Pokłócili się, bo nasz ojciec przez to, że kiedyś miał problemy z alkoholem, narobił jakichś długów w ich wspólnej firmie i w ten sposób ojciec znowu wpadł w nałóg i zgotował nam piekło na ziemi, resztę już znasz – powiedziała załamana.
-Ale co Justin ma z tym wszystkim wspólnego? Przecież nie zrobił nic złego – Kevin nadal niczego nie rozumiejąc zadawał kolejne pytania.
-Poznałam jego ojca, który domyślił się kim jestem, wszystko sobie przypomniał i powiedział, że najlepiej będzie jeśli zostawię Justina w spokoju – dodała.
-Co za popapraniec – uniósł się.
-Miał rację – szepnęła. - Ale jakoś sobie poradzimy bez Justina – powiedziała z ogromnym żalem w głosie.
-Polubiłaś go, prawda? - zapytał.
-Mało powiedziane – uśmiechnęła się blado. - Ja się w nim zakochałam – wyznała.

*

            Kiedy wieczorem siedziała w salonie, a dookoła panowała grobowa cisza i półmrok, Shaylon rozmyślała o ostatnich sytuacjach, które wydarzyły się w jej życiu. Noc spędzona z Justinem dała jej nadzieję na miłość. I choć może to wszystko działo się zbyt szybko i może nie we właściwej kolejności, to nie żałowała. Nie żałowała, bo go pokochała i wszystko wskazywało na to, że on czuje to samo. Powiedział, że ją kocha patrząc jej prosto w oczy, nie mógł kłamać. Obudziła się przytulona do jego ramienia i dzień zapowiadał się tak pięknie. Jednak to, co wydarzyło się później, całkowicie zniszczyło jej wizję, wszystko się skończyło i już nie było idealnie, ale tragicznie. Poznała prawdę, poznała prawdę o swoim życiu, która zmieniła wszystko. Przeszłość po raz kolejny wdarła się do teraźniejszości, do jej przyszłości i zniszczyła wszystko...
            Po policzkach dziewczyny spłynęło kilka łez, które szybko wytarła. Przez cały dzień miała wyłączony telefon i nie chciała z nikim rozmawiać, wiedziała, że rozmowa z Justinem jest nieunikniona, ale ona wolała odwlec ją w czasie, trochę ochłonąć i pookładać to sobie w głowie. Nie chciała go ranić, chciała po prostu przestać się z nim spotykać, ale wiedziała, że będzie to trudne. Dobrze pamiętała, jak Justin nie chciał się od niej odczepić, gdy koniecznie chciał jej pomóc. W tym momencie ich relacje były znacznie bliższe, więc spławienie go mogło być czymś niewykonalnym i dla Shaylon jedynym rozwiązaniem było zranienie go tak bardzo, żeby on ją znienawidził. I choć brzmi to okrutnie, możliwe, że było to jedyne odpowiednie rozwiązanie.
            Usłyszała dzwonek do drzwi i nie musiała ich otwierać, żeby wiedzieć, że to Justin. Nie była gotowa na spotkanie z nim, ale musiała to zrobić teraz, na takie coś nigdy nie będzie odpowiedniego momentu. Otworzyła drzwi, a chłopak od razu wszedł do środka.
-Gdzieś ty się podziewała? Nie odbierałaś moich telefonów i myślałem, że coś ci się stało – powiedział zmartwiony i przybliżył się do dziewczyny chcąc ją pocałować, jednak ta się odchyliła jednocześnie mu to uniemożliwiając. Podążyła w stronę salonu i oparła się o blat. - Coś się stało? - zapytał idąc za brunetką. - Płakałaś? - zapytał, gdy znaleźli się w salonie, a ona odwróciła się do niego przodem.
-Jakby ci to powiedzieć, żebyś w końcu zrozumiał? Kiedy za chwilę wyjdziesz z tego mieszkania, już nigdy tu nie wracaj. W miarę możliwości nie pokazuj mi się na oczy, nie łaź za mną, nie dzwoń i zapomnij najlepiej, że ktoś taki jak Shaylon Johnson istniał, jasne? - warknęła spoglądając na chłopaka, który zupełnie nie wiedział, o co chodzi.
-Żartujesz sobie? - zapytał podchodząc bliżej niej.
-A wyglądam jakbym żartowała? Mówię poważnie i jeszcze chyba nigdy nie byłam taka poważna – odpowiedziała obojętnie.
-Ale zrobiłem coś nie tak? Zraniłem cię? A może chodzi ci o wczorajszą noc? Może myślisz, że chciałem cię wykorzystać? To nie tak, ja naprawdę cię kocham, a jeśli cię skrzywdziłem, to przepraszam – tłumaczył się i widać było, że jest naprawdę przejęty i Shaylon w pewnym momencie chciała zdjąć maskę wrednej suki i po prostu się do niego przytulić i powiedzieć mu, jak bardzo go kocha, niestety nie mogła tego zrobić.
-Nie pieprz mi tu o jakimś kochaniu! Po prostu stąd wyjdź i nie wracaj! - krzyknęła najbardziej wrogo jak potrafiła.
-Shaylon, powiedz mi co się stało! - uniósł się podchodząc do niej.
-Wyjdź! - powiedziała już trochę spokojniej.
-Nie wiem, co się stało, ale nie odpuszczę dopóki się nie dowiem. Prześpij się, uspokój, może... - nie dała mu dokończyć.
-Przestań gadać i wyjdź! I nie rób sobie nadziei, że coś między nami będzie – spojrzała mu prosto w oczy, w oczy, w których zobaczyła ogromny ból, ból spowodowany jej słowami. Była dla niego okrutna.
            Szatyn ostatni raz na nią spojrzał, po czym cofnął się o krok i udał do wyjścia z mieszkania, a kiedy dziewczyna była już pewna, że wyszedł, wybuchła płaczem. Nie mogła uwierzyć w to, że tak go potraktowała, że zebrała w sobie tyle nienawiści i powiedziała mu najgorsze rzeczy jakie można usłyszeć. Znienawidziła siebie za to, ale musiała to zrobić. Bo ona nigdy nie myślała o sobie, tylko o innych. Kochała Justina i wiedziała, że to będzie dla niego najlepsze. Nie liczyło się jej cierpienie. Dla niej zawsze dobro ludzi, na których jej zależało, było ważniejsze od jej własnego dobra. 

~~~~~~
Cud się stał, że dodaję ten rozdział tak szybko, po tych wszystkich zawirowaniach w moim życiu ciężko mi było znaleźc trochę czasu, ale tak Was (moich czytelników) kocham, że nie mogłam Was dłużej trzymac w niepewności, dlatego dodaję już dzisiaj. 
Pewnie jesteście zaskoczeni (a może i nie) takim rozwojem akcji... sama nie wiem skąd biorę te pomysły, ale ok :)
W zasadzie to dodaję ten rozdział też dlatego, że nie mogę się już doczekac Waszych opinii na temat tego rozdziału.
Jak macie jakieś pytania, albo chcecie mi coś powiedziec, to śmiało:  http://ask.fm/BelieberKaty06
@belieber_katy06

23 komentarze:

  1. Mogła mu powiedziec o wszystkim... Mam nadzieje ze on nie odpuści i bedzie o nial walczył ... Boskie czekam na nn!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuu..Biedny Justin..Biedni oboje! Ciągle przez tego jej ojca się wszystko psuje. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. popłakałam się czytając ten rozdział :( był naprawdę smutny i dlaczego znowu musiało się zjebać? achhh. mam nadzieje, ze jednak wszystko sie ulozy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. MATKO !KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO <3 DZIĘKUJE ZA WSPANIAŁY ROZDZIAŁ ! MOJE SERCE TROCHĘ SIĘ POKRUSZYŁO BO NIE MOGĘ PATRZEĆ NA CIERPIENIE TEJ DWÓJKI ALE MYŚLĘ ŻE DASZ RADĘ ICH JAKOŚ SPIKNĄĆ ZNOWU :)) POWOLI ZBLIŻAMY SIĘ DO 20 ROZDZIAŁU ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. :( smutny nawet bardzo, ale wierzę, że im się poukłada za jakiś czas :)
    Czeka na newsa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twoje opowiadania :)są takie oryginalne. Nie jest to żadna podróbka Dangera czy coś w tym stylu :)

    Nie spodziewałam się że Shaylon się tak zachowa, szkoda Justina trochę. On jest taki kochany aww.
    No ale mam nadzieję że wszystko będzie okej.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! xo

    OdpowiedzUsuń
  8. ewhbfaxhbhweabhxcbaw booze bylo tak pieknie i dupa :<

    nie ma Justina, powiedziala ze nie chce juz znać przez ojca Justina :<

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest cudowny, ale taki smutny, straszne jak potraktowała Justina aż się popłakałam, mam nadzieje ze będą razem :)
    Ania
    [this-is-unreal]

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku. ten rozdział był taki asdfghjk a zarazem trochę mi smutno.
    rozdział jak zwykle genialny.
    na prawdę świetnie piszesz. kończysz w takich momentach że chce się czytać dalej.
    czekam na następny !
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG!!! NIEEEEEEEEE!!! Ja chcę, żeby znowu byli razem! Proszę niech to się jakoś ułoży i wszystko będzie dobrze. Proszę, proszę, proszę,proszę...
    Rozdział niesamowity!

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa jeju ten rpzdział jest taki,omg rozumiem że ona chce go chronić ale oni się kochają muszą to przetrwać nie umiem się wysłowić zatkało mnie po porostu to kocham i czekam na następny <3 @Laaandrynka

    OdpowiedzUsuń
  13. Się porobiło. To takie smutne, było tak fajnie pomiędzy nimi i w ogóle a teraz znowu :(
    Ciekawa jestem czy Justin da sobie spokój czy jej nie odpuści :) Rozdział ŚWIETNY *-*
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  14. o rany, wspaniałe <3. nie spodziewałam się tego. mam nadzieję, że Justin dowie się, że Shaylom go kocha i dlaczego to zrobiła. czekam NN / laura.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam ten rozdział i czytałam i czekałam na większe wyjaśnienia. Nie rozumiem dlaczego Shaylon jest przekleństwem Justina, dlaczego on ją znienawidzi. Przez to, że kiedyś ich ojcowie się przyjaźnili, a jej ojciec wpadł w nałóg alkoholowy i narobił długów firmie? Co do tego ma Shaylon? Nie mogę tego pojąć. Nie rozumiem tego. Chyba, że wszystkiego nam jeszcze nie wyjaśniłaś, ale tak to nie wygląda. Pomimo tego jest mi bardzo żal Justina i szkoda, że ich miłość tak się zakończyła. Przeżyłam to wszystko. Ale dlaczego dziewczyna go tak potraktowała... Rozdział bardzo udany.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. jeju tego sie nie spodziewałam ale suppperrr czekam NN cudowny blog :D

    http://thelovestoryforyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział! Troche szkoda że Shaylon zachowuje się jak wredna suk.. nie powiem kto :) Ale to, że chce ochronić Biebera jest szlachetne i widać, że naprawdę go kocha. CUDNE TO! Czekam na nowy roozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  18. OMFG !! Kocham kocham i jeszcze raz kocham fever !!! *,* Czekam na następny !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Właśnie siedzę sobie na religii, wcinam marchewkę i czytam sobie Twój rozdział i na prawdę ukłony nisko. Nie wiem nawet co mam napisać, mowę mi odebrało. Prześwietny rozdział! Zaimponował mi, sero. xd I jeszcze Max, taki słodki malutki dzieciaczek ;o Chciałabym moeć takiego synka ;) I tp w jaki sposób opisujesz jej uczucia to ludzkie pojęcie przechodzi. Świetne świetne świetne! Normalnoe gdybym Cię spotkała, to wyściskałabym za wszystkie czasy i pogratulowała wspaniałego talentu. Nie tylko elektronicznie :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Dalej się zastanawiam co ojciec Justina ma do jego życia. Chłopak jest dorosły, wie co robi. Czemu podpisuje tę biedną dziewczynę pod kategorie jej ojca? Ona nie pije, nie bije nikogo jest cudowna i musiała wypuścić miłość swojego życia. W tym momencie ojciec Justina zachowuje się okropnie.
    [justinbieber-clare.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  21. Okej, przeczytałam rozdział i.. Hmm może jednak inaczej zacznę. Trafiłam na twój blog przez przypadek, no może dzięki zwiastunowi na youtube, ale nie oczekiwałam niczego wielkiego. Nie ma to jak o 21:30 włączyć laptop i szperać na internecie. Teraz jest północ, no kilka minut po. 2 i pół godziny spędziłam na czytaniu twojego opowiadania i jestem pod wielkim wrażeniem. Zawsze byłam strasznie wymagająca co do opowiadań dziewczyn na takich właśnie stronach, a to jest drugi blog, który zachęcił mnie do takiego stopnia, że z pewnością wiele razy wpiszę jego adres w wyszukiwarce.
    Fabuła jest genialna. Z prostego nieszczęścia, które używane jest najczęściej w takich opowiadaniach, wyciągnęłaś coś,co stało się aż więcej niż zniewalająco interesujące. Umiesz trzymać czytelnika w napięciu - to wielki plus. Nie no, nie mam żadnych zastrzeżeń do tego wszystkiego. Stylistyka poprawna, nie popełniasz przeważnie błędów ( A przynajmniej treść rozdziału odwraca uwagę od tak mało istotnych szczegółów.) Jestem fanka Biebera, więc z początku byłam zaciekawiona ze względu na tło z nim, ale szybko przestało interesować mnie to i skupiłam się na tych bohaterach. Bohaterach jako zwykłych ludziach, którzy maja problemy, takie jak ludzie, którzy żyją w naszym otoczeniu.
    Eheh, rozpisałam się, no cóż. Właśnie taka mam naturę.. Piszę coś i nie wiem kiedy skończyć. Po prostu gratulacje, jest BARDZO dobrze. Mam nadzieję, że nie będziesz kazała mi oraz innym czytelnikom długo czekać na kolejny rozdział.
    - Channel.

    OdpowiedzUsuń
  22. Właśnie skończyłam czytań wszystkie rozdziały i muszę szczerze przyznać, że jestem [pod wielkim wrażeniem :)
    Oprócz pomysłu, masz też talent, dzięki któremu piszesz tak dobrze. Naprawdę, wciągnęło mnie ;)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i serdecznie pozdrawiam,
    Marcysia

    OdpowiedzUsuń
  23. jejku, popłakałam się, ten rozdział jest taki smutny, szkoda mi Shaylon i Justina.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate