25.4.13

Osiemnasty

 

            Wszystko ponownie się zmieniło na gorsze. Iluzja normalnego życia zniknęła za sprawą chwili. Wszystko wróciło do początku tej całej historii, wszystko nareszcie się wyjaśniło, prawda wyszła na jaw, ale nikt nie spodziewał się, że będzie miało to aż tak tragiczne skutki nie tylko dla Shaylon, ale także dla Justina, który się w niej zakochał. W pierwszej chwili po tym jak się z nią spotkał i usłyszał od niej te wszystkie słowa, myślał, że to jakiś żart, ale z czasem zaczynał zastanawiać się czy to jednak nie była prawda. Postanowił dać jej trochę czasu. Nie przychodził mu do głowy żaden konkretny pomysł, co do powodu jej zachowania i chyba to bolało go najbardziej. Po wspólnie spędzonej nocy, myślał że Shaylon odwzajemnia jego uczucia, myślał, że wszystko nareszcie się jakoś ułoży, przecież spędzili razem noc, kochali się, to musiało coś dla niej znaczyć. Myślał tak, dopóki nie usłyszał od niej tych wszystkich słów, które trafiły go jak nóż rzucony prosto w serce. Postanowił sobie, że tak łatwo nie odpuści i nie spocznie dopóki wszystkiego nie wyjaśni.

*

            Shaylon natomiast przeżywała to wszystko zupełnie inaczej i to nie było tak, że nie cierpiała, że znosiła to wszystko z zimną krwią. Ona cierpiała na swój sposób. Wiedziała, że wszystko to, co powiedziała Justinowi bardzo go zraniło, ale ją również. Musiała powiedzieć osobie, którą kocha słowa, po których mógł ją znienawidzić. A teraz żyła jakby znudzona tym wszystkim, jakby życie nie sprawiało jej żadnej przyjemności. Żyła, bo musiała, bo miała dla kogo, ale każdy jej ruch, każdy krok był przepełniony bólem i cierpieniem. Nigdy wcześniej nie była taka smutna i osamotniona, nawet wtedy gdy mieszkała z ojcem – katem. Czuła się zraniona, pomimo tego, że nikt jej nie skrzywdził, ona sama zadała sobie ten ból, a na dodatek zraniła kogoś, na kim jej zależało.
            Żyła. Funkcjonowała normalnie. Chodziła do pracy, w której wszystko układało się świetnie, poznała nowych ludzi i wszystko wskazywało na to, że jakoś się jej życie ułoży. Miała przyjaciół, którzy zawsze ją wspierali, miała braci, których kochała i dla nich żyła. Ale już nie miała Justina. Odebrano jej go i Shaylon czuła, jakby ktoś odebrał jej cząstkę jej samej, jakby ktoś zabił jej życie i szczęście, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Kiedyś Justin pokazał jej, jak żyć, nauczył ją, jak być szczęśliwą i najważniejsze – nauczył ją kochać. A teraz potrzebowała go znowu, potrzebowała go do tego, żeby przywrócił ją do życia...

*

            Nienawidziła tego stanu, gdy wszystko, co cię otacza sprawia, że czujesz się jeszcze bardziej przygnębiony. Właśnie tak czuła się przez ostatnie dni. Wszystko było takie szare, monotonne i nudne. Każdy dzień wydawał się jej taki sam. Wracała z pracy, odbierała Max'a z przedszkola i szła do domu, w którym czekał Kevin. Później robiła wszystko, żeby tylko nie myśleć o Justinie, bo wiedziała, że po raz kolejny by się załamała, a przecież musiała być silna, pomimo tego, że w środku rozpadała się na miliony kawałeczków.
            Teraz też wracała z Max'em do domu. Chłopiec z uśmiechem opowiadał jej o tym, co wydarzyło się w przedszkolu, a ona przytakiwała udając, że słucha. Kiedy znaleźli się przed drzwiami do domu, Max wpadł do środka i rozejrzał się w poszukiwaniu starszego brata. Dziewczyna zdejmowała buty i kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się, że zobaczy za nimi Justina. Jej serce na sekundę stanęło by po chwili zacząć bić w zawrotnym tempie. Nie wiedziała, jak ma się zachować i co zrobić. Wpatrywała się tylko w jego twarz z przerażeniem ukrytym w oczach.
-Mogę? - zapytał niepewnie. - Nie zajmę ci dużo czasu – dodał spokojnie. Brunetka jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niego nie wiedząc, co zrobić, ale po chwili odsunęła się i wpuściła go do środka. - Minęło trochę czasu od naszego ostatniego spotkania – zaczął – ale przyszedłem tu, bo uważam, że należą mi się słowa wyjaśnienia.
-Nie zrozumiałeś za pierwszym razem? - zapytała ostro. - Powiedziałam, że nie chcę cię już nigdy widzieć, a to, że ci powiem dlaczego i tak niczego nie zmieni, bo w tym wszystkim nawet nie chodzi o ciebie – syknęła.
-Więc powiedz o kogo chodzi – podszedł do niej bliżej, za blisko. - Może razem jakoś rozwiążemy ten problem – oblizał usta i zbliżył swoją twarz do jej twarzy. - Może jeszcze nie wszystko stracone? Moje uczucia do ciebie się nie zmieniły – wyszeptał i nie czekał długo, musnął jej usta i początkowo Shaylon tylko stała, ale po chwili zrozumiała, co tak naprawdę się dzieje, odepchnęła go od siebie i spojrzała na jego twarz.
-Zapamiętaj to, co ci za chwilę powiem – warknęła. - Nigdy więcej tu nie przychodź, nie pokazuj mi się na oczy. Wyjdź! Mam nadzieję, że to nasze ostatnie spotkanie – syknęła surowo. Podeszła do drzwi i je otworzyła spoglądając wyczekująco na chłopaka, nie chciała, żeby wychodził, ale nie chciała też żeby został, jednak musiała zrobić to, co dla niego najlepsze. 
-Może nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie ranisz i może nie zdajesz sobie sprawy, że naprawdę cię kocham. Nie wiem, co ze mną będzie dalej, ale mam cichą nadzieję, że chociaż tobie się w życiu poszczęści i chłopak, z którym będziesz nigdy nie powie ci takich słów, jakie ty powiedziałaś mi – powiedział smutno.
            Wyszedł z mieszkania już na nią nie spoglądając. Dziewczyna zamknęła za nim drzwi, po czym się po nich osunęła i ukryła twarz w dłoniach. Nie chciała go ranić, nie chciała ranić osoby, która znaczyła dla niej wszystko, kochała go i nic tego nie zmieniło i nie zmieni, ale musiała zrobić wszystko, żeby był szczęśliwy, a przy niej było to niemożliwe, bo zawsze mogło się stać coś nieprzewidywalnego. Miłość potrafi wszystko przetrwać – rozstanie, cierpienie, próbę czasu – ale tylko wtedy, gdy jest prawdziwa . Z jej strony to uczycie było jak najbardziej szczere. Kochała go i chciała zrobić wszystko, żeby był szczęśliwy, nawet jeśli ona musiała poświecić tak wiele, ale przecież miłość czasami zmusza do poświęceń.

*

            Tak często niedoceniana w pędzie życia. Nie zauważamy pewnych rzeczy. Gardzimy chwilami. Boimy się wyrzutów sumienia. Takie piękne bywają chwile zakochania, wygranej, doświadczenia cudu, poczucia własnej wartości czy chociażby chwila, w której sprawiliśmy, że drugi człowiek poczuł się lepiej. Jednak niszczymy to wszystko przez nieuwagę. Możemy mieć tak wiele, możemy posiadać całe bogactwo świata, możemy zdobywać tytuły naukowe, ale w rzeczywistości możemy być nikim. Jesteśmy nikim i życie nie sprawia już żadnej przyjemności, tylko dlatego, że nie doceniamy tego, co mamy – miłości.

*

            Dni mijały szybko, ale dla Shaylon każdy z tych dni był taki sam. Justin zniknął z jej życia, ale tylko w sensie fizycznym, bo wciąż zajmował w jej sercu ważne miejsce. Wszystko powoli zaczynało się układać, każdy dzień był pewnego rodzaju rutyną. Wszystko miało swoje miejsce. I Shaylon nie ukrywała, że brakuje jej tej spontaniczności, którą dawał jej Justin. Tęskniła za tym, że mogła z nim o wszystkim porozmawiać. Tęskniła za jego uśmiechem, za jego rozpromienionymi oczami. Tęskniła za nim całym, za każdym centymetrem kwadratowym jego ciała, duszy i serca. Wiedziała, że musi zapomnieć, bo co było już nie wróci, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie była gotowa na to, żeby wymazać go ze swojej pamięci.

*

            Justin nie znosił tego rozstania zbyt dobrze. Tęsknił za Shaylon. Nie zdawał sobie sprawy, że przez te dwa miesiące tak bardzo się do niej przywiązał Początki ich znajomości były trudne i burzliwe . Shaylon nie chciała mu zaufać i przyjąć jego pomocy, ale to go nie zniechęcało, wręcz przeciwnie. A to, co wydarzyło się niedawno, sprawiło, że Justin nie wiedział, co się dzieje, przestał panować nad tym, co go otacza, przestał panować nad swoim życiem, po prostu się zagubił. Było dobrze, szatyn wyznał jej miłość, myślał, że ona czuje to samo, myślał, że w końcu znalazł idealną dziewczynę – wrażliwą, piękną i taką, która nikogo nie udaje. Nie spodziewał się, że aż tak bardzo się pomyli.
            Kiedy Shaylon powiedziała mu, że nie chce się z nim widywać, że nie chce się z nim spotykać, coś w nim pękło. Na początku chciał walczyć, chciał ją odzyskać. Nie znał nawet powodu tego nieporozumienia – jak to delikatnie nazwał, a przecież nikt nie zrywa z kimś kontaktu tak po prostu. Jednak teraz już sam nie wiedział, co ma z tym wszystkim zrobić.
            Zmienił się, jej słowa, jej ostre i raniące słowa się do tego przyczyniły. Zmienił się na gorsze. Zachowywał się zupełnie tak, jakby ktoś wyrwał serce z jego piersi, rzucił na ziemię i zdeptał, a w puste miejsce w klatce piersiowej umieścił twardy głaz. Stał się zimny i wredny. Przedtem taki nie był, ale ludzie się zmieniają, a jego zmieniła miłość i to przeklęte uczucie bezradności, że nie może już nic zrobić, żeby ją odzyskać.
-Justin? Pójdziesz dzisiaj ze mną na spacer, a potem na plac zabaw i lody? - zapytała go Jazzy, kiedy siedzieli całą rodziną przy śniadaniu. Szatyn spojrzał na swoją młodszą siostrę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Nie mam czasu, idź z mamą, albo zostań w domu – warknął. Dziewczynka skuliła się i przytuliła do swojej mamy siedzącej obok.
-Justin! - krzyknęła jego matka. - Co się z tobą dzieje?! Ostatnio jesteś nie do zniesienia!
-Skoro jestem nie do zniesienia, to mam dla was dobrą wiadomość – syknął. - Wyprowadzam się, będę mieszkał z kumplem – wyznał.
-Z jakim? - dopytywała się kobieta.
-Nie twój interes – warknął.
-Justin! - upomniał go ojciec. - Jak ty się odzywasz do matki? Zastanów się nad sobą, bo nic dobrego nie wyniknie z twojego zachowania. Co cię napadło? Nigdy taki nie byłeś! To pewnie ta dziewczyna! To przez nią się tak zmieniłeś! Od początku mi się nie podobała! - krzyknął.
-A żebyś wiedział, że przez tą dziewczynę! Z niewiadomego powodu powiedziała, że nie chce mnie więcej widzieć! Może zachowuję się tak, bo właśnie tak zachowuje się człowiek, który stracił kogoś ważnego w swoim życiu?! - uniósł głos i wstał od stołu. Przelotnie spojrzał na twarze rodziców. Jego matka była zmartwiona i bliska płaczu, a ojciec? Na twarzy był cały czerwony. On wiedział, dlaczego Shaylon się z nim nie spotyka – co więcej, on się do tego przyczynił. Jednak nie mógł przewidzieć, że to wszystko potoczy się w ten sposób. Nie zmienia to jednak faktu, że zachował się podle i nic go nie usprawiedliwia.
-Powinieneś być z Emily, to ona jest dla ciebie odpowiednia, z nią mógłbyś być szczęśliwy, pochodzi z dobrego domu, bylibyście świetną parą. Ale ty musiałeś ją zostawić, musiałeś znowu wszystko zepsuć.
-Ty w ogóle słyszysz, co mówisz? Emily i ja to przeszłość, nie byłem z nią szczęśliwy, jej chodziło tylko o pieniądze, o ciuchy, nie o mnie, ona nie potrafiła żyć w związku, a już na pewno nie w związku ze mną. Nie pasowaliśmy do siebie. Ale ty byś do niej świetnie pasował. Tobie też chodzi tylko o to, co pomyślą ludzie, chodzi ci tylko o pieniądze i o to, żeby robić interesy przynoszące zyski. Ja cię nie obchodzę. Ważny jesteś tylko ty i twoje pieniądze – krzyknął.
-Uważaj, co mówisz – ostrzegł go ojciec.
-Mówię tylko to, co myślę, mówię prawdę, prawdę do której sam boisz się przyznać.
            Spojrzał na swoją matkę, w której oczach zbierały się słone łzy, kochał swoich rodziców, ale był już dorosły, miał dość tego, że ciągle starali się decydować za niego.

*

            Shaylon właśnie wychodziła z pracy, kiedy zadzwonił jej telefon, zatrzymała się przed budynkiem i zaczęła szukać go w torebce. Jak zwykle w takiej sytuacji w jej torebce było wszystko oprócz telefonu. Kiedy nareszcie wpadł w jej ręce, nie patrzyła nawet kto dzwoni tylko od razu odebrała.
-Halo?
-Shaylon? - usłyszała po drugiej stronie słuchawki zdenerwowany głos jakiejś kobiety.
-Tak. A kto mówi? - zapytała zdezorientowana.
-Mówi Larisa Rain, sąsiadka – wyjaśniła.
-Ah tak, pamiętam. Coś się stało?
-Przyjedź jak najszybciej. Stało się coś złego. Przyjechała policja i już od kilku minut jest w waszym domu. Usłyszałam krzyki i to ja po nich zadzwoniłam – kobieta mówiła szybko i chwilami niewyraźnie, a Shaylon wyłapywała z jej wypowiedzi te najważniejsze informacje.
-Będę jak najszybciej – powiedziała, po czym się rozłączyła.
            Dziewczyna nie wiedziała, co zrobić, w jej domu działo się coś niedobrego i Shaylon obawiała się najgorszego. Wzięła kilka głębokich oddechów, żeby oczyścić umysł, po czym wybrała numer Alissy i przyłożyła telefon do ucha.
-Halo? - usłyszała po drugiej stronie słuchawki.
-Alissa mam do ciebie wielką prośbę – mówiła szybko. - Odbierzesz Max'a z przedszkola i zaopiekujesz się chłopcami przez kilka godzin? W moim domu dzieje się coś złego i muszę tam jechać – wyjaśniła.
-Dobrze. Trzymaj się. I daj znać, jak się czegoś dowiesz!
            Brunetka rozłączyła się i schowała telefon do torebki. Przypomniała sobie słowa pani Rain: „Przyjedz jak najszybciej. Stało się coś złego. Przyjechała policja i już od kilku minut jest w waszym domu.” Pani Rain była zaufaną osobą. Ona chyba jako jedyna miała pojęcie o tym, co działo się w ich domu i czasami Shaylon razem z rodzeństwem chodziła tam, gdy ojciec wpadał w szał. I teraz to właśnie pani Rain poinformowała ją o tym, że w jej domu dzieje się coś złego. 

~~~~~~
Wiem, że długo musieliście czekac na ten rozdział, ale jakoś przez to stresowanie się egzaminami nie miałam jak dodac, ale teraz już jest po wszystkim, więc rozdziały powinny pojawiac się częściej i regularnie, ale niczego nie obiecuję... :)
Ogólnie to muszę Wam się pochwalic, bo ostatnio mam taką wenę, że potrafię napisac połowę rozdziału w jeden dzień... masakra :) 
Tak więc do następnego :)
@belieber_katy06

20 komentarzy:

  1. O losie... ten rozdział skłonił mnie do wielu refleksji o moim życiu. Nie spodziewałabym się, że ktoś piszący bloga mógłby w jakiś sposób wpłynąć na mnie.
    Bardzo się wzruszyłam czytając ten rozdział. Refleksje, kłótnia a na koniec ten telefon ... masakra jakaś jest w jej życiu. U mnie nie jest za kolorowo, ale u niej to już w ogóle jakaś porażka. Tak realistycznie to wszystko opisujesz, że mi po prostu mowę odbiera ! Jesteś wspaniała ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG jeju to okropne jak potraktowała Justina no ale musiała,mam nadzieję że z nimi się ułoży wszystko i jestem strasznie ciekawa co się tam stało,dawaj szybko kolejny ! KOCHAM TO <3 @Laaandrynka

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju Świetny rozdział *_*
    Mam nadzieje że pogodzi sie z Justinem . ! *_*
    Czekam na następny . (:

    @sabinkaxo

    OdpowiedzUsuń
  4. o nie, niech ktoś wytłumaczy Justowi, czemu Shaylon mówi mu te przykre rzeczy : /. czekam na NN / laura.

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem ciekawa cl stalo sie u niej w domu, ale tez sie boje. i szkoda, ze tak potraktowala justina :/ moze wszystko sie niedlugo wyjasni :) i zycze jak najlepszych wynikow na egzaminie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny.Czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. nareszcie rozdział <3

    jeeejciu oni muszą być razem!

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział! Dzięki tobie wpadłam na moje kolejne opowiadanie, jesteś wielka! Rany, Justin jest taki kochany bo ciągle chce z nią być i tak się stara! Żeby jeszcze tacy istnieli w prawdziwym życiu ;c Kochana gratuluję weny i na szczęście już po egzaminach więc możemy odetchnąć z ulgą :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieje ze pogodzi sie z Justinem:) ciekawe co sie stało w domu....

    OdpowiedzUsuń
  10. JAKI DŁUGI I CUDOWNY ROZDZIAŁ ! ;D TO JAK KIEDY OPIJAMY ZDANE TESTY ? ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest niezły, choć spodziewałam się czegoś równie interesującego jak wcześniejsze rozdziały. OK, egzaminy - rozumiem, bo sama pisałam w tym roku ;d Akcja intrygująca i jestem szczególnie zainteresowana dalszymi losami.
    Channel.

    OdpowiedzUsuń
  12. O Boże już się boję o to, co się stało! I tak mi szkoda Justina... Biedny nie ma pojęciao co chodzi i, że Shaylon wcale nie chciała urywać z nim kontaktu :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Cały czas nie rozumiem dlaczego Shaylon tak potraktowała Justina. Mogła mu wsyztsko wyjaśnić. Chyba tego nie zrozumiem... Muszę Ci się przyznać, że jak czytałam te słowa Justina (pozwól, że zacytuję): "[...] że chociaż tobie się w życiu poszczęści i chłopak, z którym będziesz nigdy nie powie ci takich słów, jakie ty powiedziałaś mi[...]" to aż mnie to zabolało to co dopiero niego. Zrobiło mi się strasznie smutno i płakać mi się zachciało. Biedny chłopak. Przez ta całą sytuację przestałam lubić Shaylon. Chyba też dlatego, że nie rozumiem jej zachowania. Za to jeszcze bardziej polubiłam Justina. Czyżby jej ojciec zrobił coś jej matce? Zaczynam się bać. I czy rodzice Justina zrozumieją, że on naprawdę kocha Shaylon i pozwolą im być razem? Bardzo bym tego chciała. Według mnie to dobrze, że chłopak postawił się ojcu i powiedział mu całą prawdę. Wprawdzie to ojciec, ale ktoś mu musiał przemówić do rozsądku. Rozdział bardzo udany i bardzo przyjemnie mi się go czytało. :)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowne *-* Biedny Jus, zmienia się. Szczerze to myślałam, że po tym jak Jus wykrzyczał ojcu o Shaylon to, że tamten będzie chciał cofnąć to co wcześniej zrobił a tu jednak nie, kocham to <3
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurde no! Nienawidzę tego ojca Justina :/. Przez niego Shay i Jus nie są razem ;(. Dodałam cię do linków. Liczę na wzajemność ;-). Zapraszam: http://kelsey-justin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam całość i poza wielkim WOW, chyba nie mogę nic wydusić. Muszę docenić twoje pisanie, piszesz naprawdę dobrze. Przykuwasz uwagę czytelnika i nie raz płakałam czytając to opowiadanie. Ciesze się, że na nie trafiłam i mogę je czytać. Jest ono teraz jednym z moich ulubionych.
    Przykro mi, że Shaylon ma takiego ojca. Choć mam nadzieję, że wszystko sie ułoży. Boję się co się tam stało, wydaje mi się, że to jej ojciec, ale mam nadzieję, że się mylę. Shaylon wycierpiała przez niego wsytarczająco dużo. Mam nadzieję, że Shaylon wyjaśni w końcu Justinowi o co jej chodzi. Kiedy między nimi zaczęło już się układać, to wróciła przeszłość, która ich rozdzieliła. Smutne.
    Jestem ciekawa co będzie dalej.
    @threadofsilence

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny ; D
    Zapraszam na mój blog : http://never-let-you-go-baby.blog.pl/
    Dopiero zaczynam ; *

    OdpowiedzUsuń
  18. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile wylałam tu łez... Na początek nie chciało mi się czytać. Przeczytałam komentarze, które wyrażały pozytywną opinię, więc zabrałam się za czytanie. Czy żałuję? ŻAŁUJĘ tego że nie chciało mi się czytać. To jest cudowne! Jestem tu pierwszy raz. nie wiem co tu się wydarzyło. Domyślam się, że to sprawka ojca Justina, że Shaylon z nim zerwała. Szkoda mi tu najbardziej Justina. Strasznie się zmienił. A Shaylon trochę nie rozumiem (może dlatego, że nie wiem co się działo w poprzednich rozdziałach :))
    Poinformuj mnie jak napiszesz 19 rozdział :)
    Mam też cichą nadzieję, że wyrazisz szczerą opinię na temat mojego opowiadania tzn. np. napiszesz co musze doszlifować, bo widzę, że jesteś bardzo dobrą pisarką. :) x
    forever-aye-lost-amaryllis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. jejku, kiedy wreszcie Shaylon szczerze porozmawia z Justinem, ciekawe co się stało...

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate