♫
Wszystko
ponownie się zmieniło na gorsze. Iluzja normalnego życia zniknęła za sprawą
chwili. Wszystko wróciło do początku tej całej historii, wszystko nareszcie się
wyjaśniło, prawda wyszła na jaw, ale nikt nie spodziewał się, że będzie miało
to aż tak tragiczne skutki nie tylko dla Shaylon, ale także dla Justina, który
się w niej zakochał. W pierwszej chwili po tym jak się z nią spotkał i usłyszał
od niej te wszystkie słowa, myślał, że to jakiś żart, ale z czasem zaczynał
zastanawiać się czy to jednak nie była prawda. Postanowił dać jej trochę czasu.
Nie przychodził mu do głowy żaden konkretny pomysł, co do powodu jej zachowania
i chyba to bolało go najbardziej. Po wspólnie spędzonej nocy, myślał że Shaylon
odwzajemnia jego uczucia, myślał, że wszystko nareszcie się jakoś ułoży,
przecież spędzili razem noc, kochali się, to musiało coś dla niej znaczyć.
Myślał tak, dopóki nie usłyszał od niej tych wszystkich słów, które trafiły go
jak nóż rzucony prosto w serce. Postanowił sobie, że tak łatwo nie odpuści i
nie spocznie dopóki wszystkiego nie wyjaśni.
*
Shaylon
natomiast przeżywała to wszystko zupełnie inaczej i to nie było tak, że nie
cierpiała, że znosiła to wszystko z zimną krwią. Ona cierpiała na swój sposób.
Wiedziała, że wszystko to, co powiedziała Justinowi bardzo go zraniło, ale ją
również. Musiała powiedzieć osobie, którą kocha słowa, po których mógł ją
znienawidzić. A teraz żyła jakby znudzona tym wszystkim, jakby życie nie
sprawiało jej żadnej przyjemności. Żyła, bo musiała, bo miała dla kogo, ale
każdy jej ruch, każdy krok był przepełniony bólem i cierpieniem. Nigdy
wcześniej nie była taka smutna i osamotniona, nawet wtedy gdy mieszkała z ojcem
– katem. Czuła się zraniona, pomimo tego, że nikt jej nie skrzywdził, ona sama
zadała sobie ten ból, a na dodatek zraniła kogoś, na kim jej zależało.
Żyła.
Funkcjonowała normalnie. Chodziła do pracy, w której wszystko układało się
świetnie, poznała nowych ludzi i wszystko wskazywało na to, że jakoś się jej
życie ułoży. Miała przyjaciół, którzy zawsze ją wspierali, miała braci, których
kochała i dla nich żyła. Ale już nie miała Justina. Odebrano jej go i Shaylon
czuła, jakby ktoś odebrał jej cząstkę jej samej, jakby ktoś zabił jej życie i
szczęście, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Kiedyś Justin pokazał jej, jak żyć,
nauczył ją, jak być szczęśliwą i najważniejsze – nauczył ją kochać. A teraz
potrzebowała go znowu, potrzebowała go do tego, żeby przywrócił ją do życia...
*
Nienawidziła
tego stanu, gdy wszystko, co cię otacza sprawia, że czujesz się jeszcze
bardziej przygnębiony. Właśnie tak czuła się przez ostatnie dni. Wszystko było
takie szare, monotonne i nudne. Każdy dzień wydawał się jej taki sam. Wracała z
pracy, odbierała Max'a z przedszkola i szła do domu, w którym czekał Kevin.
Później robiła wszystko, żeby tylko nie myśleć o Justinie, bo wiedziała, że po
raz kolejny by się załamała, a przecież musiała być silna, pomimo tego, że w
środku rozpadała się na miliony kawałeczków.
Teraz
też wracała z Max'em do domu. Chłopiec z uśmiechem opowiadał jej o tym, co
wydarzyło się w przedszkolu, a ona przytakiwała udając, że słucha. Kiedy
znaleźli się przed drzwiami do domu, Max wpadł do środka i rozejrzał się w
poszukiwaniu starszego brata. Dziewczyna zdejmowała buty i kiedy usłyszała
dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się, że zobaczy za nimi Justina. Jej serce na
sekundę stanęło by po chwili zacząć bić w zawrotnym tempie. Nie wiedziała, jak
ma się zachować i co zrobić. Wpatrywała się tylko w jego twarz z przerażeniem
ukrytym w oczach.
-Mogę? - zapytał niepewnie. - Nie
zajmę ci dużo czasu – dodał spokojnie. Brunetka jeszcze przez chwilę wpatrywała
się w niego nie wiedząc, co zrobić, ale po chwili odsunęła się i wpuściła go do
środka. - Minęło trochę czasu od naszego ostatniego spotkania – zaczął – ale
przyszedłem tu, bo uważam, że należą mi się słowa wyjaśnienia.
-Nie zrozumiałeś za pierwszym
razem? - zapytała ostro. - Powiedziałam, że nie chcę cię już nigdy widzieć, a
to, że ci powiem dlaczego i tak niczego nie zmieni, bo w tym wszystkim nawet
nie chodzi o ciebie – syknęła.
-Więc powiedz o kogo chodzi –
podszedł do niej bliżej, za blisko. - Może razem jakoś rozwiążemy ten problem –
oblizał usta i zbliżył swoją twarz do jej twarzy. - Może jeszcze nie wszystko
stracone? Moje uczucia do ciebie się nie zmieniły – wyszeptał i nie czekał
długo, musnął jej usta i początkowo Shaylon tylko stała, ale po chwili
zrozumiała, co tak naprawdę się dzieje, odepchnęła go od siebie i spojrzała na
jego twarz.
-Zapamiętaj to, co ci za chwilę
powiem – warknęła. - Nigdy więcej tu nie przychodź, nie pokazuj mi się na oczy.
Wyjdź! Mam nadzieję, że to nasze ostatnie spotkanie – syknęła surowo. Podeszła
do drzwi i je otworzyła spoglądając wyczekująco na chłopaka, nie chciała, żeby
wychodził, ale nie chciała też żeby został, jednak musiała zrobić to, co dla
niego najlepsze.
-Może nie zdajesz sobie sprawy z
tego, jak bardzo mnie ranisz i może nie zdajesz sobie sprawy, że naprawdę cię
kocham. Nie wiem, co ze mną będzie dalej, ale mam cichą nadzieję, że chociaż
tobie się w życiu poszczęści i chłopak, z którym będziesz nigdy nie powie ci
takich słów, jakie ty powiedziałaś mi – powiedział smutno.
Wyszedł
z mieszkania już na nią nie spoglądając. Dziewczyna zamknęła za nim drzwi, po
czym się po nich osunęła i ukryła twarz w dłoniach. Nie chciała go ranić, nie
chciała ranić osoby, która znaczyła dla niej wszystko, kochała go i nic tego
nie zmieniło i nie zmieni, ale musiała zrobić wszystko, żeby był szczęśliwy, a
przy niej było to niemożliwe, bo zawsze mogło się stać coś nieprzewidywalnego.
Miłość potrafi wszystko przetrwać – rozstanie, cierpienie, próbę czasu – ale
tylko wtedy, gdy jest prawdziwa . Z jej strony to uczycie było jak najbardziej
szczere. Kochała go i chciała zrobić wszystko, żeby był szczęśliwy, nawet jeśli
ona musiała poświecić tak wiele, ale przecież miłość czasami zmusza do
poświęceń.
*
Tak
często niedoceniana w pędzie życia. Nie zauważamy pewnych rzeczy. Gardzimy
chwilami. Boimy się wyrzutów sumienia. Takie piękne bywają chwile zakochania,
wygranej, doświadczenia cudu, poczucia własnej wartości czy chociażby chwila, w
której sprawiliśmy, że drugi człowiek poczuł się lepiej. Jednak niszczymy to
wszystko przez nieuwagę. Możemy mieć tak wiele, możemy posiadać całe bogactwo
świata, możemy zdobywać tytuły naukowe, ale w rzeczywistości możemy być nikim.
Jesteśmy nikim i życie nie sprawia już żadnej przyjemności, tylko dlatego, że
nie doceniamy tego, co mamy – miłości.
*
Dni
mijały szybko, ale dla Shaylon każdy z tych dni był taki sam. Justin zniknął z
jej życia, ale tylko w sensie fizycznym, bo wciąż zajmował w jej sercu ważne
miejsce. Wszystko powoli zaczynało się układać, każdy dzień był pewnego rodzaju
rutyną. Wszystko miało swoje miejsce. I Shaylon nie ukrywała, że brakuje jej
tej spontaniczności, którą dawał jej Justin. Tęskniła za tym, że mogła z nim o
wszystkim porozmawiać. Tęskniła za jego uśmiechem, za jego rozpromienionymi
oczami. Tęskniła za nim całym, za każdym centymetrem kwadratowym jego ciała,
duszy i serca. Wiedziała, że musi zapomnieć, bo co było już nie wróci, ale
jeszcze nie teraz. Jeszcze nie była gotowa na to, żeby wymazać go ze swojej
pamięci.
*
Justin
nie znosił tego rozstania zbyt dobrze. Tęsknił za Shaylon. Nie zdawał sobie
sprawy, że przez te dwa miesiące tak bardzo się do niej przywiązał Początki ich
znajomości były trudne i burzliwe . Shaylon nie chciała mu zaufać i przyjąć
jego pomocy, ale to go nie zniechęcało, wręcz przeciwnie. A to, co wydarzyło
się niedawno, sprawiło, że Justin nie wiedział, co się dzieje, przestał panować
nad tym, co go otacza, przestał panować nad swoim życiem, po prostu się
zagubił. Było dobrze, szatyn wyznał jej miłość, myślał, że ona czuje to samo,
myślał, że w końcu znalazł idealną dziewczynę – wrażliwą, piękną i taką, która nikogo
nie udaje. Nie spodziewał się, że aż tak bardzo się pomyli.
Kiedy
Shaylon powiedziała mu, że nie chce się z nim widywać, że nie chce się z nim
spotykać, coś w nim pękło. Na początku chciał walczyć, chciał ją odzyskać. Nie
znał nawet powodu tego nieporozumienia – jak to delikatnie nazwał, a przecież
nikt nie zrywa z kimś kontaktu tak po prostu. Jednak teraz już sam nie
wiedział, co ma z tym wszystkim zrobić.
Zmienił
się, jej słowa, jej ostre i raniące słowa się do tego przyczyniły. Zmienił się
na gorsze. Zachowywał się zupełnie tak, jakby ktoś wyrwał serce z jego piersi,
rzucił na ziemię i zdeptał, a w puste miejsce w klatce piersiowej umieścił
twardy głaz. Stał się zimny i wredny. Przedtem taki nie był, ale ludzie się
zmieniają, a jego zmieniła miłość i to przeklęte uczucie bezradności, że nie
może już nic zrobić, żeby ją odzyskać.
-Justin? Pójdziesz dzisiaj ze mną
na spacer, a potem na plac zabaw i lody? - zapytała go Jazzy, kiedy siedzieli
całą rodziną przy śniadaniu. Szatyn spojrzał na swoją młodszą siostrę z
nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Nie mam czasu, idź z mamą, albo
zostań w domu – warknął. Dziewczynka skuliła się i przytuliła do swojej mamy
siedzącej obok.
-Justin! - krzyknęła jego matka. -
Co się z tobą dzieje?! Ostatnio jesteś nie do zniesienia!
-Skoro jestem nie do zniesienia, to
mam dla was dobrą wiadomość – syknął. - Wyprowadzam się, będę mieszkał z
kumplem – wyznał.
-Z jakim? - dopytywała się kobieta.
-Nie twój interes – warknął.
-Justin! - upomniał go ojciec. -
Jak ty się odzywasz do matki? Zastanów się nad sobą, bo nic dobrego nie
wyniknie z twojego zachowania. Co cię napadło? Nigdy taki nie byłeś! To pewnie
ta dziewczyna! To przez nią się tak zmieniłeś! Od początku mi się nie podobała!
- krzyknął.
-A żebyś wiedział, że przez tą dziewczynę!
Z niewiadomego powodu powiedziała, że nie chce mnie więcej widzieć! Może
zachowuję się tak, bo właśnie tak zachowuje się człowiek, który stracił kogoś
ważnego w swoim życiu?! - uniósł głos i wstał od stołu. Przelotnie spojrzał na
twarze rodziców. Jego matka była zmartwiona i bliska płaczu, a ojciec? Na
twarzy był cały czerwony. On wiedział, dlaczego Shaylon się z nim nie spotyka –
co więcej, on się do tego przyczynił. Jednak nie mógł przewidzieć, że to
wszystko potoczy się w ten sposób. Nie zmienia to jednak faktu, że zachował się
podle i nic go nie usprawiedliwia.
-Powinieneś być z Emily, to ona
jest dla ciebie odpowiednia, z nią mógłbyś być szczęśliwy, pochodzi z dobrego
domu, bylibyście świetną parą. Ale ty musiałeś ją zostawić, musiałeś znowu wszystko
zepsuć.
-Ty w ogóle słyszysz, co mówisz?
Emily i ja to przeszłość, nie byłem z nią szczęśliwy, jej chodziło tylko o
pieniądze, o ciuchy, nie o mnie, ona nie potrafiła żyć w związku, a już na
pewno nie w związku ze mną. Nie pasowaliśmy do siebie. Ale ty byś do niej
świetnie pasował. Tobie też chodzi tylko o to, co pomyślą ludzie, chodzi ci
tylko o pieniądze i o to, żeby robić interesy przynoszące zyski. Ja cię nie
obchodzę. Ważny jesteś tylko ty i twoje pieniądze – krzyknął.
-Uważaj, co mówisz – ostrzegł go
ojciec.
-Mówię tylko to, co myślę, mówię
prawdę, prawdę do której sam boisz się przyznać.
Spojrzał
na swoją matkę, w której oczach zbierały się słone łzy, kochał swoich rodziców,
ale był już dorosły, miał dość tego, że ciągle starali się decydować za niego.
*
Shaylon
właśnie wychodziła z pracy, kiedy zadzwonił jej telefon, zatrzymała się przed
budynkiem i zaczęła szukać go w torebce. Jak zwykle w takiej sytuacji w jej
torebce było wszystko oprócz telefonu. Kiedy nareszcie wpadł w jej ręce, nie
patrzyła nawet kto dzwoni tylko od razu odebrała.
-Halo?
-Shaylon? - usłyszała po drugiej
stronie słuchawki zdenerwowany głos jakiejś kobiety.
-Tak. A kto mówi? - zapytała
zdezorientowana.
-Mówi Larisa Rain, sąsiadka –
wyjaśniła.
-Ah tak, pamiętam. Coś się stało?
-Przyjedź jak najszybciej. Stało
się coś złego. Przyjechała policja i już od kilku minut jest w waszym domu.
Usłyszałam krzyki i to ja po nich zadzwoniłam – kobieta mówiła szybko i
chwilami niewyraźnie, a Shaylon wyłapywała z jej wypowiedzi te najważniejsze
informacje.
-Będę jak najszybciej –
powiedziała, po czym się rozłączyła.
Dziewczyna
nie wiedziała, co zrobić, w jej domu działo się coś niedobrego i Shaylon
obawiała się najgorszego. Wzięła kilka głębokich oddechów, żeby oczyścić umysł,
po czym wybrała numer Alissy i przyłożyła telefon do ucha.
-Halo? - usłyszała po drugiej
stronie słuchawki.
-Alissa mam do ciebie wielką prośbę
– mówiła szybko. - Odbierzesz Max'a z przedszkola i zaopiekujesz się chłopcami
przez kilka godzin? W moim domu dzieje się coś złego i muszę tam jechać –
wyjaśniła.
-Dobrze. Trzymaj się. I daj znać,
jak się czegoś dowiesz!
Brunetka
rozłączyła się i schowała telefon do torebki. Przypomniała sobie słowa pani
Rain: „Przyjedz jak najszybciej. Stało się coś złego. Przyjechała policja i już
od kilku minut jest w waszym domu.” Pani Rain była zaufaną osobą. Ona chyba
jako jedyna miała pojęcie o tym, co działo się w ich domu i czasami Shaylon
razem z rodzeństwem chodziła tam, gdy ojciec wpadał w szał. I teraz to właśnie pani
Rain poinformowała ją o tym, że w jej domu dzieje się coś złego.
~~~~~~
Wiem, że długo musieliście czekac na ten rozdział, ale jakoś przez to stresowanie się egzaminami nie miałam jak dodac, ale teraz już jest po wszystkim, więc rozdziały powinny pojawiac się częściej i regularnie, ale niczego nie obiecuję... :)
Wiem, że długo musieliście czekac na ten rozdział, ale jakoś przez to stresowanie się egzaminami nie miałam jak dodac, ale teraz już jest po wszystkim, więc rozdziały powinny pojawiac się częściej i regularnie, ale niczego nie obiecuję... :)
Ogólnie to muszę Wam się pochwalic, bo ostatnio mam taką wenę, że potrafię napisac połowę rozdziału w jeden dzień... masakra :)
Tak więc do następnego :)
O losie... ten rozdział skłonił mnie do wielu refleksji o moim życiu. Nie spodziewałabym się, że ktoś piszący bloga mógłby w jakiś sposób wpłynąć na mnie.
OdpowiedzUsuńBardzo się wzruszyłam czytając ten rozdział. Refleksje, kłótnia a na koniec ten telefon ... masakra jakaś jest w jej życiu. U mnie nie jest za kolorowo, ale u niej to już w ogóle jakaś porażka. Tak realistycznie to wszystko opisujesz, że mi po prostu mowę odbiera ! Jesteś wspaniała ! ;*
OMG jeju to okropne jak potraktowała Justina no ale musiała,mam nadzieję że z nimi się ułoży wszystko i jestem strasznie ciekawa co się tam stało,dawaj szybko kolejny ! KOCHAM TO <3 @Laaandrynka
OdpowiedzUsuńJeju Świetny rozdział *_*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że pogodzi sie z Justinem . ! *_*
Czekam na następny . (:
@sabinkaxo
o nie, niech ktoś wytłumaczy Justowi, czemu Shaylon mówi mu te przykre rzeczy : /. czekam na NN / laura.
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa cl stalo sie u niej w domu, ale tez sie boje. i szkoda, ze tak potraktowala justina :/ moze wszystko sie niedlugo wyjasni :) i zycze jak najlepszych wynikow na egzaminie :*
OdpowiedzUsuńŚwietny.Czekam na kolejny ; )
OdpowiedzUsuńnareszcie rozdział <3
OdpowiedzUsuńjeeejciu oni muszą być razem!
@polly325
Genialny rozdział! Dzięki tobie wpadłam na moje kolejne opowiadanie, jesteś wielka! Rany, Justin jest taki kochany bo ciągle chce z nią być i tak się stara! Żeby jeszcze tacy istnieli w prawdziwym życiu ;c Kochana gratuluję weny i na szczęście już po egzaminach więc możemy odetchnąć z ulgą :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze pogodzi sie z Justinem:) ciekawe co sie stało w domu....
OdpowiedzUsuńJAKI DŁUGI I CUDOWNY ROZDZIAŁ ! ;D TO JAK KIEDY OPIJAMY ZDANE TESTY ? ;))
OdpowiedzUsuńRozdział jest niezły, choć spodziewałam się czegoś równie interesującego jak wcześniejsze rozdziały. OK, egzaminy - rozumiem, bo sama pisałam w tym roku ;d Akcja intrygująca i jestem szczególnie zainteresowana dalszymi losami.
OdpowiedzUsuńChannel.
O Boże już się boję o to, co się stało! I tak mi szkoda Justina... Biedny nie ma pojęciao co chodzi i, że Shaylon wcale nie chciała urywać z nim kontaktu :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńCały czas nie rozumiem dlaczego Shaylon tak potraktowała Justina. Mogła mu wsyztsko wyjaśnić. Chyba tego nie zrozumiem... Muszę Ci się przyznać, że jak czytałam te słowa Justina (pozwól, że zacytuję): "[...] że chociaż tobie się w życiu poszczęści i chłopak, z którym będziesz nigdy nie powie ci takich słów, jakie ty powiedziałaś mi[...]" to aż mnie to zabolało to co dopiero niego. Zrobiło mi się strasznie smutno i płakać mi się zachciało. Biedny chłopak. Przez ta całą sytuację przestałam lubić Shaylon. Chyba też dlatego, że nie rozumiem jej zachowania. Za to jeszcze bardziej polubiłam Justina. Czyżby jej ojciec zrobił coś jej matce? Zaczynam się bać. I czy rodzice Justina zrozumieją, że on naprawdę kocha Shaylon i pozwolą im być razem? Bardzo bym tego chciała. Według mnie to dobrze, że chłopak postawił się ojcu i powiedział mu całą prawdę. Wprawdzie to ojciec, ale ktoś mu musiał przemówić do rozsądku. Rozdział bardzo udany i bardzo przyjemnie mi się go czytało. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Cudowne *-* Biedny Jus, zmienia się. Szczerze to myślałam, że po tym jak Jus wykrzyczał ojcu o Shaylon to, że tamten będzie chciał cofnąć to co wcześniej zrobił a tu jednak nie, kocham to <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
Kurde no! Nienawidzę tego ojca Justina :/. Przez niego Shay i Jus nie są razem ;(. Dodałam cię do linków. Liczę na wzajemność ;-). Zapraszam: http://kelsey-justin.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całość i poza wielkim WOW, chyba nie mogę nic wydusić. Muszę docenić twoje pisanie, piszesz naprawdę dobrze. Przykuwasz uwagę czytelnika i nie raz płakałam czytając to opowiadanie. Ciesze się, że na nie trafiłam i mogę je czytać. Jest ono teraz jednym z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że Shaylon ma takiego ojca. Choć mam nadzieję, że wszystko sie ułoży. Boję się co się tam stało, wydaje mi się, że to jej ojciec, ale mam nadzieję, że się mylę. Shaylon wycierpiała przez niego wsytarczająco dużo. Mam nadzieję, że Shaylon wyjaśni w końcu Justinowi o co jej chodzi. Kiedy między nimi zaczęło już się układać, to wróciła przeszłość, która ich rozdzieliła. Smutne.
Jestem ciekawa co będzie dalej.
@threadofsilence
Świetny ; D
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog : http://never-let-you-go-baby.blog.pl/
Dopiero zaczynam ; *
Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile wylałam tu łez... Na początek nie chciało mi się czytać. Przeczytałam komentarze, które wyrażały pozytywną opinię, więc zabrałam się za czytanie. Czy żałuję? ŻAŁUJĘ tego że nie chciało mi się czytać. To jest cudowne! Jestem tu pierwszy raz. nie wiem co tu się wydarzyło. Domyślam się, że to sprawka ojca Justina, że Shaylon z nim zerwała. Szkoda mi tu najbardziej Justina. Strasznie się zmienił. A Shaylon trochę nie rozumiem (może dlatego, że nie wiem co się działo w poprzednich rozdziałach :))
OdpowiedzUsuńPoinformuj mnie jak napiszesz 19 rozdział :)
Mam też cichą nadzieję, że wyrazisz szczerą opinię na temat mojego opowiadania tzn. np. napiszesz co musze doszlifować, bo widzę, że jesteś bardzo dobrą pisarką. :) x
forever-aye-lost-amaryllis.blogspot.com
jejku, kiedy wreszcie Shaylon szczerze porozmawia z Justinem, ciekawe co się stało...
OdpowiedzUsuń