29.3.13

Piętnasty





            Kiedy wrócili do miasta, była osiemnasta, więc niektóre kluby były już otwarte. Justin chciał spełnić kolejne życzenie dziewczyny i zabrać ją do jednego z nich. Kiedy się tam znaleźli, nie było jeszcze wielu imprezowiczów, ale właśnie o to chodziło Shaylon. Chciała przez chwilę potańczyć i się rozerwać, a potem wrócić. Chciała tylko się zrelaksować, a potem wrócić, nie spodziewała się, że to przysporzy jej kolejnych problemów. Tańczyła z Justinem, kiedy nagle ktoś ją od niego odciągnął i pchnął na bar, stłuczona szklanka wpiła jej się w rękę i sprawiła, że rana zaczęła krwawić. Jednak dziewczyna zachowywała się zupełnie tak, jakby w ogóle tego nie zauważyła. Chciała jedynie zobaczyć, kto jej to zrobił. Zmroziło ją, kiedy zobaczyła Malcolma okładającego Justina po twarzy. Po raz kolejny pozwoliła na to, żeby ktoś go pobił, żeby po raz kolejny pobił go Malcolm. Udała się w ich kierunku i początkowo sama chciała odciągnąć blondyna od Justina, ale nie dawała rady, na szczęście pomógł jej w tym jakiś chłopak, który skutecznie ociągnął Malcolma. Dziewczyna bez zastanowienia podbiegła do szatyna i pomogła mu wstać. Nie wyglądał najlepiej i Shaylon po raz kolejny poczuła, że to ona jest wszystkiemu winna. Rozpłakała się i przytuliła do chłopaka.
-Jesteś szmatą, wiesz?! - usłyszała za plecami krzyk Malcolma. - A on jest męską dziwką! Nadajecie się razem! - zaśmiał się podle.
            Justin nie wytrzymał, wyrwał się z uścisku dziewczyny i ruszył w kierunku chłopaka. Shaylon na moment zamarła, nie wiedziała, co zrobić, żeby nie dopuścić do kolejnej bójki. Na szczęście w porę zatrzymała szatyna zagradzając mu drogę. Spojrzała mu w oczy jakby chciała mu przekazać jakąś ważną wiadomość, po czym bez słowa wtuliła się w jego tors.
-Już dobrze. Nic mi nie jest – powiedział całując ją w czubek głowy. - Chodźmy stąd – zaproponował i wyciągnął roztrzęsioną dziewczynę na zewnątrz. - Nie płacz, to tylko trochę krwi - - powiedział ocierając swoją zaczerwienioną wargę.
-Przepraszam. To moja wina. Znowu wszystko złe, dzieje się przeze mnie – powiedziała kierując się w stronę samochodu. - Jestem beznadziejna – stwierdziła pociągając nosem.
-Ej – dogonił ją i zatrzymał – nie jesteś beznadziejna, jasne? - spojrzał na nią i złapał ją za rękę. - Jezu, co ci się stało? - zapytał unosząc jej dłoń. Po jej skórze płynęła stróżka krwi, ale dziewczyna pozostawała niewzruszona. - Musimy jechać na pogotowie – stwierdził.
-To tylko draśnięcie. Nic mi nie będzie. Chciałabym po prostu wrócić do domu.
-Nie możesz się pokazać w takim stanie, jeszcze ktoś pomyśli, że próbowałem cię zabić – uśmiechnął się  próbując ją pocieszyć. - Pojedziemy najpierw do mnie, zrobimy coś z twoją ręką i z moją twarzą, a potem jak będziesz chciała, to cię odwiozę – zaproponował.
-A co powiedzą twoi rodzice?
-Są na wakacjach razem z Jazzy – wyjaśnił. - To co? Jedziemy? - zapytał. W odpowiedzi dziewczyna tylko kiwnęła głową i wsiadła do samochodu.

*

            Każdy z nas posiada swoją własną historię. Każdy z nas przeżył coś, o czym inni nigdy nie będą mieć pojęcia. Każdy z nas odczuwa pewne rzeczy zupełnie inaczej. Każdy z nas skrywa jakiś sekret. Każdy z nas jest inny. Każdy z nas zasługuje na szacunek. Każdy z nas zasługuje na miłość. Każdy z nas zasługuje na przebaczenie. I każdy z nas zasługuje na godziwe traktowanie. Nikt nie chce cierpieć. Nikt nie chce być poniżany.

*

            Kiedy dotarli pod dom szatyna, okolica wydała jej się dziwnie znajoma. Budynek, w którym mieszkał Justin był przepiękny, taki, o jakim Shaylon mogła jedynie pomarzyć. O życiu w takim przepychu nawet nie myślała, bo wiedziała, że to nie leży w zakresie jej możliwości. Udała się za Justinem i kiedy znalazła się w środku, poczuła ciepło i miłość. Pomimo tego, że z zewnątrz budynek wyglądał na ogromny, w środku był bardzo przytulny i urządzony z sercem.
-Poczekaj chwilę w salonie, a ja pójdę po jakąś koszulkę dla ciebie, bo ta jest cała zakrwawiona – wskazał na czerwone plamy.
-Nie trzeba – powiedziała.
-Trzeba – uśmiechnął się i wbiegł po schodach do swojego pokoju.
            Dziewczyna rozejrzała się po salonie i zauważyła zdjęcia poukładane na kominku. Podeszła bliżej i mimowolnie uśmiechnęła się na widok szczęśliwej rodziny przedstawionej na zdjęciu.
-Zaraz znajdę jakieś opatrunki i wodę utlenioną – w pomieszczeniu pojawił się Justin w samych spodniach. - Znalazłem tylko swoją koszulkę, która i tak jest na mnie za mała – podał jej ubranie.
-Jest dobra. Dziękuję – uśmiechnęła się ciepło.
-Tam jest łazienka – wskazał dłonią. - Możesz się tam odświeżyć, przebrać, czy co tam chcesz, a ja w tym czasie przygotuję opatrunek.
            Dziewczyna udała się do pomieszczenia, obmyła się z krwi i założyła koszulkę Justina, która była przesiąknięta jego cudownym zapachem. Kiedy wyszła z łazienki, zobaczyła go nieudolnie próbującego oczyścić swoje rany w lustrze.
-Ja to zrobię – powiedziała podchodząc do niego.
-Najpierw ciebie trzeba zabandażować, bo w przeciwnym razie się wykrwawisz – uśmiechnął się.
            Shaylon przyglądała mu się podczas gdy on starał się oczyścić jej już zaschniętą ranę. Widząc jego pokaleczoną twarz, pękało jej serce, a do oczu napływały kolejne łzy, których nie potrafiła zatrzymać.
-Gotowe – oznajmił spoglądając na brunetkę. - Hej, nie płacz – ostrzegł ją. - Do wesela się zagoi... do naszego wesela – powiedział uśmiechając się. Dziewczyna spojrzała na niego przestraszona. - Przecież żartuję – zaśmiał się. - Nie płacz, bo musisz mi pomóc coś ze sobą zrobić.
-Masz lód? - zapytała wstając z kanapy.
-W zamrażarce – odpowiedział.
            Po chwili Shaylon pojawiła się w salonie z lodem owiniętym ręcznikiem, kazała położyć się Justinowi, po czym przyłożyła zimny ręcznik do jego policzka.
-A co z moją wargą? - zapytał. Dziewczyna wzięła ze stolika wacik, namoczyła go wodą utlenioną i przyłożyła do krwawiącego miejsca. - Piecze – skrzywił się. - Podmuchaj – chłopak zrobił minę, która wywołała u Shaylon szeroki uśmiech.
-Głupek jesteś, wiesz?
-Ej – oburzył się. - Ale mnie lubisz, co?
-Bardzo – odpowiedziała śmiejąc się. Spojrzała mu w oczy i zamarła. W tym momencie były takie radosne i pomimo tych wszystkich niedoskonałości wyrządzonych przez Malcolma, Justin był najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego znała.
-Wiesz, że twoje oczy zmieniają się w zależności od tego w jakim jesteś nastroju? - zapytał  podnosząc się do pozycji siedzącej. - Kiedy płaczesz lub jesteś smutna są takie miodowe, bardzo jasne. Kiedy nic szczególnego się nie dzieje, są bursztynowe, a kiedy jesteś szczęśliwa, stają się brązowe i są ciemne i wyraziste, wtedy są najpiękniejsze – stwierdził zbliżając się do niej.
-A teraz jakiego są koloru? - zapytała.
-Teraz są kakaowe, czyli takie, jakie lubię najbardziej – powiedział muskając jej usta.
-Wiesz dlaczego takie są? - zapytała, ale gdy nie usłyszała odpowiedzi, kontynuowała. - Bo jestem przy tobie, a przy tobie zawsze jestem szczęśliwa – uśmiechnęła się delikatnie przygryzając wargę. Chłopak odwzajemnił gest i ją pocałował.
            Z czasem delikatny pocałunek przerodził się w coś głębszego, w coś pełnego namiętności. Justin nie zważał na bolącą wargę, usta Shaylon, aksamitne usta Shaylon łagodziły cały jego ból. Ich języki tańczyły tylko w im znanym rytmie. Szatyn wsunął dłoń pod koszulkę dziewczyny, na co ta lekko zadrżała czując na swojej skórze jego chłodne palce. Wplątała dłoń w jego miękkie włosy i czując, że chłopak powoli wstaje, zrobiła to samo. Nie przerywając pocałunku udali się na górę, co jakiś czas się potykając na schodach. Zmierzali w kierunki pokoju szatyna, za drzwiami którego cała sytuacja dopiero zaczęła się rozkręcać. Justin przycisnął dziewczynę do ściany wciąż ją całując. Po chwili swoje mokre pocałunki skierował na linię jej szczęki, a później na szyję i dekolt. Dziewczyna poczuła, jakby odpływała, jakby była teraz w zupełnie innym świecie. Po chwili części ich garderoby zaczęły powoli lądować na ziemi aż w końcu zupełnie nadzy skierowali się w stronę łóżka, gdzie szatyn delikatnie ułożył brązowooką i spojrzał jej głęboko w oczy. Oboje oczekiwali tego, co za chwilę miało się wydarzyć. Byli całkowicie świadomi tego, co się za chwilę stanie, ale tak bardzo pragnęli siebie nawzajem, że nie zważali na to, że są przyjaciółmi i że to w ogóle nie powinno mieć miejsca, emocje wzięły górę nad rozumem. Wszystko działo się tak szybko i żadne z nich nie chciało tego przerywać. Oboje chcieli stać się jednym ciałem, choć raz zatracić się w chwili. Wymieszane, nierówne oddechy, ciche pojękiwania, namiętne pocałunki i tylko ta chwila, chwila, gdy oboje nie mieli wątpliwości, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń.
-Kocham cię – wyszeptał pomiędzy pocałunkami patrząc jej głęboko w oczy. Shaylon nie była w stanie niczego powiedzieć. Głos uwiązł jej w gardle, z zaciśniętych powiek wylały się łzy, łzy szczęścia. Te dwa słowa były dla niej bardzo ważne, a szczególnie dlatego, że usłyszała je od Justina.
            Kiedy szatyn już spał, dziewczyna przyglądała mu się przez jakiś czas, przesuwając delikatnie opuszkami palców po jego klatce piersiowej, która unosiła się równomiernie. Brunetka lekko się uśmiechnęła zdając sobie sprawę z tego, że gdy spał wyglądał jak mały chłopiec delikatnie marszczący nosek. Przyglądała się jego ranom na twarzy, które były jej winą. Nie mogła sobie wybaczyć, że ściągnęła na chłopaka tyle nieszczęścia, była jego przekleństwem, ale z nim czuła, że jednak jest coś warta i nie jest tylko śmieciem, nic niewartym śmieciem.
-Ja ciebie też kocham Justin – wyszeptała i musnęła kącik jego ust, po czym ułożyła się wygodnie i starała się zasnąć.

*

            Przyjaźń jest ważna i czasami może nam pomóc w wielu sytuacjach. Może dlatego, że jesteśmy świadomi tego, że mamy w kimś oparcie. Obecność drugiego człowieka może wiele zmienić. Czasami przyjaźń może się łatwo zakończyć, ale człowiek ten pozostaje w naszej pamięci. Ale czasami przyjaźń może przerodzić się w miłość i jest to chyba najpiękniejsze uczucie. Tak było z Shaylon i Justinem. Najpierw byli przyjaciółmi. A teraz połączyło ich coś więcej. Ale co z tego, że byli ze sobą blisko, co z tego, że wiele dla siebie znaczyli? Ktoś zdecydował za nich. 

~~~~~~
Pewnie nikt się nie spodziewał takiej sceny... Szczerze? Ja też. hahaha. 
Z góry przepraszam, ale nie potrafię opisywać TYCH scen, więc liczę na wyrozumiałość...
Miałam dzisiaj nie dodawać tego rozdziału, ale stwierdziłam, że nie mogę się doczekać aż przeczytam wasze komentarze na ten temat... więc liczę na to, że powiecie co myślicie :)
Do następnego... :)
@belieber_katy06

17 komentarzy:

  1. O m g, najcudowniejszy rozdział, on powiedział, że ją kocha hdhdhdujsjdhdj. Jejku, my Sutin feels omg hdhshusijdhudeijsbddjdjd. Oni są tacy słodcy. Kocham to opowiadanie. A Malcolm to dupek, od początku go nie lubiłam.
    Informuj mnie : @mylittlejustinx
    I zapraszam do mnie: destinyandjustinstoryx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. omg aaaaa świetneee <3 doskonałe

    czekam na nn!
    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  3. Ufff.. ale goraco sie pomiedzy nimi zrobilo. Szczerze? Bardzo mi sie podobala ta scena..moim zdaniem opisalas ja w bardzo fajny sposob ;) taki delikatny i romantyczny a nie brutalny badz wulgarny. Przyjemny rozdzial :d oprocz incydentu w klubie grr ;\

    OdpowiedzUsuń
  4. Bakavxkajdgf GENIALNY! Pierwszy raz ci komentuje ale nigdy nie miałam na to czasu za co przepraszam. Nie spodziewałam się tego, zupełnie. No i czekam na kolejny rozdział. @SailinStyle

    OdpowiedzUsuń
  5. piękny, piękny, po prostu cudowny! jaram się nim jak justin packiem normalnie, hahahaha :D nie spodziewałam się takiej sceny między nimi, ale mimo to cieszę się z niej, bardzo się z niej ciszę, ahaha :D i ta akcja w klubie. z jednej strony szkoda, że justin mu nie wpierodlił, ale z drugiej dobrze, że shaylon go odciągnęła. boję się tylko, że ten dupek malcolm nagada ojcu shy i się zacznie :/ czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No zaskoczyłaś mnie, ale jasne, że pozytywnie. Jakiego oni mają pecha, ja pierdziele, że też akurat ten Malcoln musiał być w tej restauracji co oni, ale ten tekst o tych oczach.. Popłakałam się.. XD Czekam na następny : )
    [justinbieber-clare.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha, wyszło Ci wszystko bardzo dobrze i podoba mi się jak opisałaś tą scenę. I masz rację, nie spodziewana scena to jest to co lubię najbardziej i doczekać się nie mogę następnego. ;D <3
    Proszę tylko, żeby był szybko o ile to możliwe; )

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurde robili to :O W życiu bym się tego nie spodziewała, ale szczerze mówiąc mam nadzieję, że nie będą mieli dziecka, bo wtedy... Dziewczyna miałaby przechlapane mając tyle na głowie :)
    PS: A gdzie tak wgl mieszkasz, to może będzie po drodze na ten koncert?

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, ale mi ten rozdział się spodobał! Po prostu cudowny! Miałam przeczucie, że gdy pójdą do tego klubu to coś nie miłego im się przytrafi. No i miałam rację. Choć szczerze? To się nawet cieszę, że to się zdarzyło, bo inaczej nie pojechali by do domu Justina i nie doszłoby do tego do czego doszło. :D To było takie słodkie, kochane i piękne. Mamo, czekałam na ten moment! Myślałam, że wydarzy się to później, ale cieszę się, że doszło do tego własnie teraz. Nie umiesz opisywać tych scen? Fakt, może trochę mało opisów było na ten temat, ale opisałaś to tak, że cała drżałam i aż w pewnym momencie chciałam być na miejscu Shaylon. :D Bardzo podobają mi się te momenty pisane kursywą. To tak pomaga jeszcze bardziej wczuć się w to całe opowiadanie. Czy jeszcze coś się popsuje? No po prostu się boję. :c
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Tego się nie spodziewałam. GENIALNT:D Kocham to.. awww.. on jej to powiedział ona mu też. serio cudny rozdział. już nie mogę się doczekać co będzie dalej:)
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  11. NIE WIERZĘ! W końcu trafiłam na kolejne świetne opowiadanie. Ciekawa fabuła i oczywiście bohaterowie. Ogólnie Twoje opowiadanie ma pewną cechę, która charakteryzuje powieści/opowiadania kryminalne - jest tajemnicza i cały czas czytelnik się nad czymś zastanawia. Ja zastanawiam się skąd ona zna Justina do jasnej cholery?! No nic. Czekam do następnego.

    xoxoBlacberry. ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow bzykali sie:)))))))) czekam na nn!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. boże dziewczyno genialny ! nie mogłam się kolejnego doczekać , ale warto było tyle czekać <3 aż nie wiem co mam napisać ;c czekam na kolejny ! <3

    I mam nadziej że czekać długo nie będziemy musiały ;c <3
    A I.....WESOŁYCH ŚWIĄT ! < 333
    Zdrowia, szczęścia, miłości, itp. A co najważniejsze WIELKIEJ I DALEJ TAK ŚWIETNEJ WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękny, nie spodziewałam się że aż tak zaszaleją ale jest fajnie a opis "tej" sytuacji jest genialny, sama lepiej bym tego nie napisała ; )
    { http://where-is-the-love-jb.blogspot.com }

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. wqhuehuewhuehwqic <3

    OdpowiedzUsuń
  16. fantastyczne <3 uWIELBIAM TO :) cudownie,powiedział że ją kocha... ale martwi mnie o co chodzi to z jej mamą co sie wydarzy...

    OdpowiedzUsuń
  17. jejku jejku zrobili to:) opisałaś to w bardzo delikatny, a zarazem romantyczny sposób, pierwszy raz spotkałam się z takim opisem i z ręką na sercu mogę stwierdzić, że opisałaś to najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate