Kiedy
następnego poranka, Shaylon obudziła się w swoim łóżku, pierwszy raz była
szczęśliwa, pierwszy raz czuła się bezpieczna, co pomogło jej zasnąć. Na
dodatek wczorajsza sytuacja z Justinem utwierdziła ją w przekonaniu, że ma na
kogo liczyć, że może mu zaufać, choć tak bardzo się tego bała. Dziewczyna miała
dużo energii i za główny cel postawiła sobie odwiedziny u Alissy. Musiała
dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, bo była pewna, że coś jest na
rzeczy. Kevin nie chciał iść z nią, a przy okazji Max również się zbuntował.
Brunetka bała się zostawić ich samych, ale w końcu uległa, bo ufała swoim
braciom i wiedziała, że starszy z nich zaopiekuje się młodszym.
W
ciągu kilku minut dotarła do domu przyjaciółki i gdy tylko ją zobaczyła, wiedziała,
że stało się coś złego. Nigdy nie widziała jej w takim stanie, wyglądała jak
wrak człowieka. Pełna życia i uśmiechnięta na co dzień, tego dnia wyglądała
naprawdę okropnie. Usiadły w pokoju dziewczyny i Shaylon od razu spytała, o co
chodzi.
-David... David i ja... rozstaliśmy
się – wyszlochała. Brązowooka była w szoku. Najpiękniejsza i najszczęśliwsza
para, jaką znała, nie mogła się tak po prostu rozstać, musiało wydarzyć się coś
złego.
-Ale jak to? - zapytała
zdezorientowana.
-Powiedział, że ma już tego
wszystkiego dość. Tak po prostu powiedział, że z nami koniec.
-Oj Alisso – podeszła do niej i
mocno ją przytuliła. - może powinnaś z nim porozmawiać? - odgarnęła włosy z
twarzy dziewczyny. - Zawsze uważałam, że ty i David to idealna para. Już jako
dzieci. Pamiętasz jak ciągną cię za warkocze? David jest w tobie po uszy
zakochany, od zawsze. Nie wiedzę, że coś mu się tak zwyczajnie odmieniło. I nie
myśl sobie, że próbuję cię pocieszyć. Ja po prostu wiem, że David musiał mieć
ważny powód, żeby ci to powiedzieć.
-Boję się, że to wszystko się tak
zakończy. Dobrze wiesz, jak bardzo go kocham i może czasami nie okazywałam mu
tego w należyty sposób, to go kocham, najbardziej na świecie – powiedziała, po
czym się rozpłakała.
Shaylon
czuła, że nie może tego tak zostawić. Musiała porozmawiać z Davidem. Miała
pewne podejrzenia, co do decyzji swojego przyjaciela i chciała to wyjaśnić.
Bała się, że powodem ich rozstania, było zachowanie jej przyjaciółki, która
często zachowywała się jak singielka i nie zwracała na niego uwagi, pomimo
tego, że go kochała, to czasami zachowywała się tak, jakby on w ogóle jej nie
obchodził. David był chyba najbardziej wrażliwym chłopakiem, jakiego brunetka
znała i wiedziała, że ta obojętność ze strony Alissy go zabijała i w końcu musiał
coś zrobić. Nikt jednak nie spodziewał się, że jego decyzja będzie właśnie
taka.
Brązowooka
odwiedziła swojego przyjaciela, ale on przewidział, że w końcu do niego
przyjdzie i wiedział w jakiej sprawie, dlatego wyprzedził jej pytanie.
-Miałem dość. Myślałem, że do
siebie pasujemy, ale chyba oboje mamy inne rozumienie związku. Od tak dawna ją
kocham, ale mam już dość tego, że ona nie zwraca na mnie uwagi, nie widzi tego,
jak się staram i jeśli przyszłaś ją usprawiedliwiać albo opowiadać o tym, jak
ona teraz cierpi, to daruj sobie, bo to niczego nie zmieni – połowa jego słów
była kłamstwem, Shaylon to wiedziała i czuła, dla niego to również było trudne,
ale brunetka wiedziała, że jemu wciąż zależy.
-Wciąż ją kochasz, prawda? -
zapytała, choć było to oczywiste.
-To i tak nie ma żadnego znaczenia
– odwrócił wzrok.
-Owszem. Ma znaczenie. Nie
powinieneś się tak łatwo poddawać. Nigdy nawet nie powiedziałeś Alissie, jak
się czujesz, kiedy ona się tak zachowuje. Chcę waszego szczęścia, bo jesteście
moimi przyjaciółmi – spojrzała na jego przejętą twarz i delikatnie się
uśmiechnęła. - Pójdę już – poinformowała przyjaciela i skierowała się w stronę
wyjścia.
-Poczekaj! - odwróciła się. -Byłaś
u niej? - brunetka kiwnęła twierdząco głową. - Czy ona ci coś powiedziała? - zapytał
przejęty.
-Wciąż mówiła tylko o jednym, o
tym, jak bardzo cię kocha – powiedziała i tak po prostu wyszła, wiedziała, że
to wystarczy by obudzić w nim wszystkie uczucia.
Dziewczyna
udała się w kierunku domu. Nie miała wątpliwości, że rozmowy z Alissą i Davidem
coś zdziałają. Była pewna, że to nie koniec ich uczucia. Nie chciała się
wtrącać w to, co było między nimi, ale wiedziała, że miłości czasami trzeba
pomóc. W drodze do domu poszła na zakupy, a później udała się prosto do
mieszkania. Weszła do kamienicy i po chwili znalazła się przed drzwiami.
-Jestem! - krzyknęła i ruszyła z
zakupami do kuchni.
Usłyszała
zabawę chłopców, ale oni prawdopodobnie nie usłyszeli, że wróciła. Poszła do
ich pokoju, gdzie znajdował się Justin, zdziwiła się, ale także ucieszyła. W
jej głowie po wczorajszym wieczorze pojawiły się myśli, że Justin ją poznał i
że już nie chce mieć z nią nic wspólnego. Wszystkie obawy zniknęły, kiedy
zobaczyła go bawiącego się z chłopcami.
-Cześć – przywitała się i dopiero
wtedy wszyscy ją zauważyli. Na twarzy szatyna pojawił się szeroki uśmiech,
który dziewczyna odwzajemniła.
-Cześć Shaylon.
-Co ty tu robisz? - zapytała
zaciekawiona.
-Mówiłem ci, że niedługo się
zobaczymy, więc dzisiaj jest to niedługo – zaśmiał się.
-Rozumiem... Chłopcy daliście sobie
radę? - zwróciła się do braci.
-Tak – odpowiedzieli równocześnie.
-Macie ochotę na spaghetti? -
zapytała znając odpowiedź.
-No pewnie – zaśmiali się.
Shaylon
udała się do kuchni, żeby przygotować obiad. Wstawiła wodę na makaron i kiedy
zabierała się za sos, w pomieszczeniu pojawił się Justin. Przez moment
przyglądał się dziewczynie, która odwróciła się do niego i posłała mu ciepły
uśmiech.
-Zostaniesz na obiedzie, prawda? -
zapytała, a Justin tylko twierdząco kiwnął głową.
Chłopak
jeszcze przez chwilę jej się przyglądał, a dziewczyna była lekko skrępowana
całą sytuacją i nie wiedziała czy była to wina wczorajszego pocałunku czy
czegoś innego. Nie chciała, żeby to coś zmieniło pomiędzy nimi, zależało jej na
ich przyjaźni i nie chciała, żeby cokolwiek ją zniszczyło. Wiedziała w jaki
sposób, mogą się zakończyć tego typu relacje.
-Poczekaj – Justin podszedł do
dziewczyny i przerwał jej wykonywaną czynność wyciągając łyżkę z jej dłoni. -
To, co się wczoraj wydarzyło pomiędzy nami...
-Wiem – przerwała mu – możemy o
wszystkim zapomnieć, poniosły nas emocje i...
Nie
dane jej było skończyć, chłopak jej to uniemożliwił zamykając jej usta
pocałunkiem. Zmiękły jej kolana, a kiedy Justin jedną dłonią objął ją w pasie,
a drugą ułożył na jaj policzku, kompletnie się zatraciła w tej chwili.
Odpłynęła w krainę, gdzie byli tylko oni dwoje. Nie chciała tego kończyć, ale
poczuła, że Justin już nie całuje jej ust. Otwarła oczy, a on wciąż był blisko
i kciukiem muskał jej policzek.
-Chciałem tylko powiedzieć, że
wczorajszy pocałunek, tak jak dzisiejszy, dużo dla mnie znaczył i nie był tylko
wynikiem emocji, które mną poniosły – przeniosła wzrok na jego usta, na których
pojawił się uśmiech, który po chwili znów zniknął, a zastąpiła go obawa. -
Chyba, że dla ciebie była to tylko przygoda, to wszystko zmienia. W takim
wypadku możemy zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Zresztą nieważne, czasami
powiem za dużo, zawsze mówię to, co myślę, a później tego żałuję – odsunął się
od dziewczyny i usiadł przy stole.
Shaylon
nie wiedziała, co ma odpowiedzieć, bo czuła, że cokolwiek by to nie było, to i
tak by go zraniło. Justin nie pozwolił jej nawet niczego powiedzieć. Wszystko
sobie dopowiedział za nią. Brunetka nigdy nie dawała mu żadnych nadziei na to,
że będzie pomiędzy nimi coś więcej niż tylko przyjaźń. Może Justin uznał jej
milczenie za jednoznaczną odpowiedź, która była dla niego wystarczająca. Nie
dał jej dojść do słowa, a ona miała mu tak wiele do powiedzenia. Przy obiedzie
się nie odzywał i Shaylon zaczęła domyślać się tego, że został tylko po to,
żeby nie sprawić chłopcom przykrości, wiedziała, jak bardzo się polubili i on
też o tym wiedział.
-Muszę już iść – oznajmił wstając
ze swojego miejsca.
-A przyjdziesz jutro? - zapytał
Max.
-Postaram się, ale niczego nie
obiecuję – odpowiedział spoglądając na dziewczynę.
-Odprowadzę cię do drzwi –
zaproponowała i kiedy znaleźli się już przy wyjściu, podjęła rozmowę, bo bała
się, że nie będzie miała drugiej takiej szansy. - Justin nie chcę, żebyś się na
mnie gniewał i myślał, że chciałam wykorzystać twoją pomoc. I to nie jest tak,
że to dla mnie nic nie znaczyło, to po prostu dzieje się zbyt szybko. Niedawno
się poznaliśmy, a teraz stałeś się dla mnie kimś bardzo ważnym. Nigdy nie
chciałam dawać ci żadnych złudnych nadziei, bo po prostu wiem, że nie jestem
dziewczyną dla ciebie. Zresztą ja nawet nic o tobie nie wiem – szepnęła i
spojrzała na twarz chłopaka, bała się jego reakcji. Jego oczy nie wyrażały
żadnych emocji i pozostała jej tylko niepewność.
-Przyjdę jutro – uśmiechnął się. -
Będziesz mogła mnie bliżej poznać – kamień spadł z jej serca, kiedy Justin
podszedł do niej, pocałował ją w czoło, po czym z uśmiechem opuścił mieszkanie.
*
Dopóki
go nie poznała, żyła tak, jakby była to dla niej jakaś kara, ale ona nawet nie
zdawała sobie z tego sprawy. Nie liczyła na to, że w końcu wszystko się jakoś
ułoży, myślała, że tylko śmierć jej ojca będzie rozwiązaniem. Winiła się za te
myśli, ale taka była prawda. Nikt, kto tego nie przeżył, nie wiedział, jak to
jest, kiedy twój ojciec się nad tobą znęca. Choć nie była pierwszym takim
przypadkiem, to przeżywała to wszystko na swój sposób, zresztą jak każdy.
Ukrywała w sobie łzy, złość, nienawiść i żal, bo się bała, bała się pokazać
swoją słabość i nie chciała się nad sobą użalać, nie potrzebowała litości...
*
-Zabieram was na spacer – oznajmił
zadowolony z Justin, kiedy następnego dnia przyszedł w odwiedziny do
rodzeństwa.
-Dokąd? - zapytała brunetka.
-Zobaczycie. Wiem, że niedługo
zaczynasz pracę chciałem was gdzieś
zabrać – uśmiechnął się.
-A zagramy w piłkę? - zaciekawił
się Max.
-No pewnie! I mam dla ciebie
niespodziankę – szatyn podszedł do drzwi i je otworzył. Stała za nimi Jazzy.
Max oczywiście bardzo się ucieszył, a Shaylon przewidywała, że Justin
przygotował coś naprawdę fajnego.
Całą
piątką najpierw wybrali się do parku i na plac zabaw. Justin miał świetny
kontakt zarówno ze swoją siostrą, jak i z chłopcami. Miał świetne podejście do
dzieci, może dlatego, że sam jeszcze do końca nie dorósł, oczywiście nie dorósł
w dobrym tego słowa znaczeniu. Tak czy inaczej Shaylon ucieszyła się widząc
uśmiechnięte twarze swoich braci. Tak długo nie mogli się tak po prostu bawić i
nie martwic się o to, co się wydarzy i po raz kolejny będą musieli się chować
czy ociekać.
Bawili
się świetnie, bo Justin wszystko dobrze zorganizował. Rozegrali kilka meczy w
parku. Najpierw podział na drużyny był taki, że szatyn był z Jazzy, a Shaylon z
chłopcami. Ta rozgrywka musiała zakończyć się wygraną drużyny brunetki. Potem
Max przeszedł do ich drużyny i pokonanie ich nie było już takie łatwe. Na
dodatek Justin zaczął grac nie fer. Kiedy Shaylon przejęła piłkę, szatyn
podbiegł do niej, przerzucił ją sobie przez ramię i w efekcie Max strzelił
gola. Żeby się odegrać, brunetka wymyśliła rzuty karne i chcąc zemścić się na
Justinie starała się odwrócić jego uwagę od piłki, co działało zupełnie tak,
jak sobie zaplanowała. Cała ta zabawa była dość męcząca, więc dziewczyna
usiadła w cieniu drzewa i obserwowała resztę. Nie zdziwiła się jednak, gdy
dołączył do niej Justin.
-Dziękuję ci za ten dzień –
powiedziała spoglądając na jego twarz.
-Będzie jeszcze więcej takich dni –
uśmiechnął się.
-Nie składaj obietnic, jeśli nie
wiesz czy uda ci się ich dotrzymać.
-Ja nie obiecuję tylko stwierdzam
fakt – odparł pewny siebie.
-Uważaj, bo ci uwierzę – odwrócił
wzrok.
-Jesteś uparta jak osioł – zaśmiał
się.
-Słucham? - spojrzała na niego
marszcząc brwi.
-Wciąż nie możesz uwierzyć, że to
wszystko dzieje się naprawdę, zupełnie jakbyś nie chciała się z tego wyrwać.
Potrzebujesz odpoczynku, żebyś mogła chociaż na chwilę o tym zapomnieć.
-Dla ciebie to wszystko jest takie
proste. Wieczny optymista – prychnęła.
-To jest proste, tylko ty nie
chcesz w to uwierzyć – przysunął się do dziewczyny i założył niesforny kosmyk
jej włosów za ucho. Wiedział, co zrobić, żeby ją zmiękczyć. Przysunął się
jeszcze bliżej i położył dłoń na jej policzku. Musnął jej usta i się
uśmiechnął. - To znaczy, że się zgadzasz? - zapytał z zadziornym uśmiechem.
-Na co?
-Na to, żebyśmy kiedyś powtórzyli ten
dzień...
-Podejrzewam, że nawet gdybym
zaczęła się wykręcać, to ty i tak byś mnie przekonał w taki czy inny sposób –
zaśmiała się i pocałowała go w kącik ust.
~~~~~~
Nie wiem jakim cudem dodaję ten rozdział, bo wciąż trwam w akcji #HappyBirthdayJustinFromPoland
ale znalazłam trochę czasu i stwierdziłam, że skoro nasz Justinek ma dzisiaj urodzinki to zrobię wam prezent i dodam rozdział :)
Mam nadzieję, że się podoba... Postaram się szybko dodac następny :)
TAK1 TAK! TAK! *___________* DOCZEKAŁAM SIĘ ROZDZIAŁU, KTÓRY JEST WPROST NIESAMOWITY. SHAY MNIE TROCHĘ DOBIŁA NA POCZĄTKU, ALE TO ZROZUMIAŁE. MAM NADZIEJE, ŻE BĘDĄ RAZEM JUŻ NIEDŁUGO I JUŻ WSZYSTKO BĘDZIE OKAY,A LE STAWIAM, ŻE TO BYŁOBY ZA PROSTE. CZEKAM NA NN Z NIECIERPLIWOŚCIĄ ~ Silver <33 p.s KOCHAM TEGO BLOGA :***
OdpowiedzUsuńnareszcieeee !!! :D omg dłuuugo czekałam :D ale jesttt !!!
OdpowiedzUsuńświetny, cudowny jak wszystkie, jestem ceikawa czy jej tata sie dowie i ją znajdzie ^^
czekam na nn :D
@polly325
Jezu, jak się cieszę, że dodałaś następny rozdział :* Po prostu KOCHAM CIĘ! :*
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to jest zajebisty! Proszę Panią o następny!, proszę :* <3
ten rozdział jest taki . aSJKDFSLGJHKVSMZKL
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę wspaniały. Zdajesz sobie sprawę, że naprawdę UMIESZ pisać ? Rzadko trafiam na takie dobre blogi i cieszę się, że mi się udało. Czytałam twojego poprzedniego, tego na onecie, a teraz czytam tego tu i bardzo się rozwinęłaś od tamtej pory. Piszesz tak bardziej dojrzalej, kobieco. Naprawdę, świetnie.
OdpowiedzUsuń[justinbieber-clare.blog.onet.pl]
Rozdział świetny :) Już się nie mogę doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńświetny nagłówek, a co do rozdziału to jest niesamowity. Rozdział jest bardzo interesujący i wciąga. Nie mam jakoś weny na pisanie komentarzy przez jakiś czas. ale dobrze, że chociaż na takie coś mnie stać. Czekam na 13 :D
OdpowiedzUsuńHzbddhfhbhebrbfhdhd. Boskiiiii czekam na nn!!!!!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, Justin jest taaaaki słodki i kochany, na razie bez komplikacji więc troszkę się boję co zaplanowałaś na później, ale kurczę ciekawe jak to będzie kiedy oni razem.. ahh <3
OdpowiedzUsuńCudny*.* Nareszcie są szczęśliwi, już się bałam, że on odejdzie po tej akcji w kuchni, a tu na szczęście został:) Super : )
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
piękny <3 między shaylon i justinem zaczyna się dziać coraz bardziej romantycznie, hehe :3 czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńMATKO! Zaczęłam czytać twojego bloga i jestem pod OGROMNYM WRAŻENIEM Wymyśliłaś świetną historię, przez co twoje opowiadanie nie jest nudne i oklepane. Piszesz niesamowicie lekko i bardzo dobrze czyta się rozdziały. Czekam na nn !
OdpowiedzUsuńohh..uwielbiam cię <3 świetny rozdział ! czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńMój boże świetne :o Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuń@sylwiachowanska
Podoba, podoba. Jak Twój rozdział mógłby mi się nie podobać? :D Cieszę się, że wszystko nareszcie zaczęło się układać. Że są szczęśliwi i nie muszą się bać. Justin jest naprawdę kochany. Gdyby nie on, Shaylon by sobie nie poradziła. Dobrze, że go poznała. Mam takie przeczucie, że ta sielanka wkrótce się skończy, że ich ojciec będzie chciał ich odnaleźć. Mam nadzieję, że się mylę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dzisiaj przez przypadek trafiłam na Twojego bloga. Przeczytałam 2 pozostałe opowiadania i przyznam że były dobre , ale gdy weszłam na Shaylon i Biebera , to po prostu nie mogłam oderwać oczu od monitora , naciskałam tylko nowszy post i czytałam. Coś pięknego , błagam cię dodaj szybciutko NN , bo po prostu nie wytrzymam już chce wiedzieć co będzie się działo dalej :D Mam nadzieję że będą jakieś pikantne szczególiki xD Pozdrawiam Ada :* <3
OdpowiedzUsuńBoski , boski , boski *,*
OdpowiedzUsuńjejku jaki cudowny rozdział <3 Shaylon i Justin powinni być w końcu razem :)
OdpowiedzUsuń