Po tym, jak
Tim Johnson po raz kolejny starał się wykończyć swoją córkę, nie tylko fizycznie,
ale także psychicznie, Shaylon dużo myślała. Jej ojciec dowiedział się o
Justinie, co prawda nie wiedział kim jest, wiedział tylko, że ktoś się z nią
spotyka, czego mężczyzna nie mógł zaakceptować. W końcu jego córka musiała się
mu podporządkowywać inaczej mogła źle skończyć. Dziewczyna siedziała w swoim
pokoju i nie mogła się na niczym skopić. Kompletnie nic z zadanych lekcji nie
wchodziło jej do głowy. Wciąż myślała o Justinie i o tym, co może mu grozić.
Przecież jej ojciec mógł go poznać, spotkać na ulicy i go skrzywdzić, a do tego
dziewczyna nie mogła dopuścić, nie mogła pozwolić na to, żeby ktokolwiek przez
nią cierpiał.
Kiedy
usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, odwróciła się i zobaczyła w nich
Max'a, który był w piżamie. Uśmiechnęła się do niego i wskazała miejsce obok
siebie. Mały podbiegł do łóżka i się na nie wdrapał.
-Co robisz? - zapytał.
-Uczę się, a ty dlaczego jeszcze nie śpisz?
-Boję się zasnąć – wyszeptał i wtulił się w ramię swojej
starszej siostry.
-Możesz spać ze mną – zaproponowała.
-A przyjdziesz do nas do pokoju?
-Dlaczego?
-Bo nie chcę zostawiać Kevina samego – wyszeptał, na co
dziewczyna cicho się zaśmiała.
-No dobrze – odłożyła zeszyt na biurko, złapała Max'a za
rękę i poszła z nim do ich pokoju. Kevin leżał na łóżku i robił coś w
telefonie. Max wskoczył na swoje łóżko, a dziewczyna położyła się obok niego,
nakryła go kołdrą, pocałowała go w główkę i złapała za rękę. Nie trwało długo,
a Max zasnął, jednak brunetka wciąż miała z tym problem. Kiedy spoglądała na
swojego małego brata, bała się że sanie mu się jakaś krzywda, wyobrażała sobie,
że ojciec znów może przestać nad sobą panować i mały znów oberwie. Shaylon nie
chciała, żeby jego dzieciństwo było ciągłym strachem. Brązowooka głośno
westchnęła i pociągnęła nosem.
-Nie śpisz? - usłyszała głos Kevina?
-Nie. A ty? Powinieneś spać, jutro musisz wstać wcześnie do
szkoły.
-Ty też – odpowiedział.
-Nie mogę spać, boję się o was, wciąż mam takie dziwne
przeczucie, że ojciec za chwilę wpadnie tu i was skrzywdzi – wyznała.
-Już niedługo zamieszkamy razem, prawda?
-Mam nadzieję, że nam się to uda – wyszeptała.
-Justin nam pomoże...
-Justin... On nie ma pojęcia, w co się wpakował.
Podejrzewam, że ucieknie gdy tylko dowie się, że to wszystko nie są żarty tylko
nasze życie, którego mam dość.
-On taki nie jest – Kevin starał się bronić chłopaka, a Shay
zastanawiała się, co miało na to wpływ.
-Nie możesz tego wiedzieć, on jest z innej bajki, on i jego
idealne życie, to dla nas czysta abstrakcja – w ten oto sposób zakończyła się
krótka rozmowa rodzeństwa.
Justin...
Dziewczyna sama już nie wiedziała, co o nim myśleć. Chciała, żeby im pomógł,
ale nie mogła od niego tego wymagać. Nie mogła tak po prostu skomplikować jego
życia, nie była aż taka samolubna, nie mogła zachowywać się jak egoistka, nie
mogła tylko brać, bo w zamian nie mogła nic dać Justinowi, a przecież sama
wdzięczność nie wystarczy...
*
Od tamtej
nieprzespanej nocy, Shaylon starała się nie kontaktować z Justinem. Wychodziła
wcześniej ze szkoły, albo zostawała dłużej, tak żeby nie spotkać Justina, który
przez dłuższy czas przyjeżdżał po nią pod szkołę. Nie odbierała od niego
telefonów, bo wiedziała, że gdy tylko usłyszy jego obiecujący głos, będzie
chciała znów się z nim spotkać. Co nią kierowało? Brunetka stwierdziła, że nie
mogła dłużej obarczać go swoimi problemami, myślała, że tak będzie lepiej. Oczywiście natykała się na niego w
przedszkolu, ale gdy tylko mogła, unikała go jak ognia. Martwiła się o to, że
ojciec zobaczy, jak z nim rozmawia i wtedy mogłoby wydarzyć się wiele złego, a
ona nie mogła do tego dopuścić. Zdarzały się dni, kiedy jej go brakowało,
przyzwyczaiła się do jego obecności, stali się sobie bliscy w tak krótkim
czasie, stali się przyjaciółmi. Shaylon miała jeszcze Alissę i Davida, ale oni
nie rozumieli pewnych rzeczy, nie wiedzieli przez co każdego dnia przechodzi
ich przyjaciółka, pomimo tego, że codziennie słyszeli jej opowieści o tym
horrorze. Justin był inny, jakby bardziej ją rozumiał, jakby dokładnie potrafił
się wczuć, w to, co ją boli. Jakby słuchał uważniej i może właśnie dlatego
dziewczyna tak bardzo mu zaufała. Chłopak z bogatej rodziny, który nie ma
pojęcia o ludzkich problemach – tak o nim pomyślała, gdy pierwszy raz się z nim
spotkała. Oceniła go tylko po tym, do jakiej szkoły chodzi i jak się ubiera.
Żałowała tego i chyba właśnie to bolało ją najbardziej. Może on naprawdę chciał
pomóc jej zupełnie bezinteresownie? W głowie dziewczyny pojawiało się wiele
takich pytań. Chciała, żeby taka była prawda, ale w takich chwilach zaprzeczała
sama sobie. Potrzebowała jego pomocy, ale bała się ją przyjąć. Jednak to, czego
ona potrzebowała, było bez znaczenia, nie mogła się z nim spotykać, bo wtedy
narażała go na niebezpieczeństwo.
*
Shaylon
wyszła ze szkoły normalnie, tak jak powinna, Justin na nią nie czekał. Od kilku
dni go nie widziała. Tak było dobrze... Tylko dla kogo? Chyba tylko dla niego,
bo będzie bezpieczny, jednak dla dziewczyny było to naprawdę trudne, bo
wystarczyłoby, żeby go zobaczyła, a na jej twarzy od razu pojawiłby się szeroki
uśmiech.
-Zakochałaś się w nim czy jak? - zapytała zdenerwowana
Alissa, kiedy wracały ze szkoły.
-W kim?
-W Justinie!
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Bo odkąd go nie widujesz, nie da się z tobą normalnie
porozmawiać. Pamiętasz jak kiedyś gadałyśmy ze sobą o wszystkim? A teraz? Co
się z nami stało? - zasmuciła się.
-Justin to naprawdę fajny chłopak, ale się w nim nie
zakochałam, po prostu się zaprzyjaźniliśmy, ale teraz nie możemy się widywać.
Może faktycznie trochę zaniedbałam naszą przyjaźń, bo muszę teraz zorganizować
wiele rzeczy. Kiedy zaczną się wakacje, chcę się wyprowadzić z domu, z
chłopcami – wyjaśniła.
-A nie pomyślałaś o tym, że ja z Davidem bardzo chętnie ci
pomożemy? - uśmiechnęła się.
-Pomyślałam, ale o was też się martwię – spuściła głowę nie
wiedząc, co więcej mogłaby dodać.
-Ale mimo wszystko pamiętaj, że my jesteśmy z tobą.
*
Justin już
nawet nie przychodził do przedszkola po swoją siostrę, więc nawet tam Shaylon
nie miała okazji go spotkać, choć gdzieś tam głęboko, bardzo tego pragnęła.
Domyślała się jednak tego, że chłopak dał sobie spokój, że zrozumiał, że tak
będzie lepiej dla nich obojga, choć przez to wszystko dziewczyna była rozbita i
nie mogła normalnie funkcjonować.
Po Jazmyn
przychodziła teraz ich rodzicielka, która nie miała nawet pojęcia o istnieniu
dziewczyny, a przynajmniej ona miała taką nadzieję. Nie chciała, żeby Justin
komukolwiek opowiadał na jej temat, nie chciała wciągać w to wszystko jeszcze
więcej ludzi.
Chwilami
Shaylon sama zastanawiała się, dlaczego się tym wszystkim tak zadręcza,
przecież nie powinna, przecież nigdy nie przywiązywała się do ludzi, bo
wiedziała, że to może się dla nich źle skończyć, jednak tym razem było inaczej,
brakowało jej Justina i dziewczyna w żaden sposób nie potrafiła sobie z tym poradzić.
*
Któregoś
dnia, brunetka wracała do domu ze swoim najmłodszym bratem, który od kilku dni
był nie w humorze, dziewczyna nie wiedziała, co się wydarzyło, ale domyślała
się, że miało to związek z Justinem i z tym, że już się z nim nie widywali. Shaylon
szła nieświadoma tego, co się za chwilę wydarzy. Nie myślała o niczym
konkretnym, zmierzała w kierunku domu trzymając za rękę Max'a. Jednak w pewnym
momencie usłyszała warkot motoru, a po chwili kątem oka zauważyła jak pojazd
zatrzymuje się po drugiej stronie ulicy. Chłopak zdjął kask i brunetka dopiero
wtedy zauważyła w chłopaku znajomą postać, nie przeszło to również uwadze
chłopca, na którego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Justin postawił motor i
stanął obok niego, zupełnie jakby bał się wykonać pierwszy krok w stronę
dziewczyny i jej brata. Na twarzy brązowookiej pojawił się nikły uśmiech,
którego szatyn nie był w stanie zauważyć, nie wiedział też, jak bardzo
dziewczyna ucieszyła się na jego widok, choć za żadne skarby nie chciała tego
okazać.
-Justin! - krzyknął Max i chciał do niego podbiec, ale
Shaylon w ostatniej chwili go zatrzymała.
-Uważaj na ulicę – przypomniała mu.
Justin
zaczął zmierzać w ich kierunku, dziewczyna wyprostowała się i już po chwili
stała naprzeciwko niego.
-Cześć Max – przywitał się z chłopcem.
-Czemu cię nie było? - Shaylon zupełnie zapomniała o tym, że
jej mały brat o niczym nie wie, bo jest zbyt mały.
-Miałem dużo na głowie – odpowiedział spoglądając na
dziewczynę, która nie wytrzymała jego spojrzenia i spuściła głowę. -Możemy
porozmawiać? - zapytał.
-Nie jestem pewna czy mamy o czym – odparła obojętnie.
-Naprawdę tak uważasz?
-Nie chcę z tobą rozmawiać, rozumiesz? Max, idziemy –
chciała złapać swojego brata za rękę, ale ten się wyrwał.
-A nie możemy pójść gdzieś z Justinem, tak jak kiedyś? -
dziewczyna spojrzała na Max'a i głośno westchnęła, przeniosła wzrok na szatyna.
-No dobrze – uległa.
-Chodźmy na spacer – zaproponował.
Brunetka
zgodziła się. Całą trójką poszli na plac zabaw. Po drodze nie rozmawiali, Justin
opowiadał o czymś Max'owi od czasu do czasu zerkając na dziewczynę. Kiedy
doszli na miejsce i kiedy mały pobiegł się pobawić, Shaylon usiadła z Justinem
na jednej z ławek. Po chwili zaczęła żałować tego, że zgodziła się na ten
spacer, bo siedziała teraz obok niego i nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
-Dobra, ja już dłużej tak nie mogę. Chciałem tylko wiedzieć,
dlaczego bez słowa zerwałaś ze mną kontakt – brunetka musiała się chwilę nad
tym zastanowić.
-Nie możemy się kontaktować, bo mój ojciec dowiedział się o
tobie, dowiedział się, że spędzam czas z jakimś chłopakiem i gdyby nasza
znajomość nadal trwała, on w końcu dowiedziałby się, kim jesteś i mogłoby ci
się coś stać. Nie chcę, żeby ktoś kiedykolwiek miał przeze mnie problemy –
westchnęła ciężko, nie miała odwagi na to, żeby spojrzeć na Justina, miała
wrażenie, że swoimi słowami zraniła go jak jeszcze nikogo wcześniej.
-Tylko tyle? - zapytał zdziwiony.
-A czego się spodziewałeś?
-Myślałem, że to coś poważniejszego.
-A to według ciebie nie jest poważne?! Ty nie wiesz, jaki
jest mój ojciec. Naprawdę może stać ci się coś złego – odważyła się spojrzeć mu
głęboko w oczy.
Chłopak
głośno westchnął i zaczął się śmiać. To, co powiedziała dziewczyna, nie było
ani trochę śmieszne, jednak on śmiał się zupełnie z czegoś innego. Śmiał się
sam z siebie, bo pomyślał, że to ona nie chce się z nim spotykać, że to on
zrobił coś złego, prawda była jednak zupełnie inna.
Shaylon
niestety źle zrozumiała Justina, który w żaden sposób nie chciał jej urazić.
Brunetka ruszyła w stronę zjeżdżalni, na której bawił się Max. Justin siedział
na ławce, jakby w ogóle nie zauważył, że już nie ma obok niego dziewczyny.
Dopiero wtedy kiedy dziewczyna zaczęła się oddalać ze swoim bratem, otrząsnął
się i wykrzyknął jej imię, chcąc ją zatrzymać. Jednak dziewczyna nie
zareagowała na jego zawołanie, bo uważała, że to i tak nie miało żadnego sensu.
-Shaylon! Poczekaj – ponowił zawołanie.
Max się
zatrzymał i odwrócił, przez co dziewczyna musiała zrobić to samo. Justin do
nich podszedł, ale ona odwróciła się do niego plecami jakby nie chciała na
niego patrzeć. Może nie chciała, żeby po raz kolejny mówił jej o tym, że jej
pomoże, że nie pozwoli, żeby ją ktoś skrzywdził? Powoli miała dość tych jego
obiecanek, których nigdy nikomu nie uda się spełnić.
-Shaylon! Dlaczego taka jesteś? - chłopak położył jej dłoń
na ramieniu, a ona mocno zacisnęła powieki. Szatyn stanął przed nią i zbliżył
się tak, że ich ciała niemalże się stykały, a ona bała się wykonać choćby
najmniejszy ruch. Był blisko, za blisko. - Dlaczego taka jesteś – ponowił
pytanie.
-Jaka? - odważyła się na niego spojrzeć.
-Niedostępna. Uciekasz, gdy ktoś ofiaruje ci swoją pomoc.
Czego się boisz? Tego, że mogłabyś uciec i zacząć nowe życie? Może boisz się
zmian? - chłopak mówił powoli i spokojnie, ale Shaylon poczuła, że nie może
tego dłużej słuchać, wyrwała dłoń z jego uścisku i spojrzała w jego oczy.
Odsunęła się o kilka kroków, bo jego bliskość ją krępowała.
-Max! Idziemy! - złapała go za rękę.
-Powiesz mi czego się boisz? - zapytał, kiedy dziewczyna już
odchodziła. Zatrzymała się i powoli odwróciła do niego twarzą.
-Boję się, że stanie ci się coś złego, przeze mnie –
wykrzyczała. Nie wiedziała jak miała zinterpretować wyraz twarzy chłopaka. Był
zaskoczony jej odpowiedzią, tego była pewna, ale oprócz zaskoczenia na jego
twarzy można było zobaczyć delikatny uśmiech. Chłopak podszedł bliżej i Shaylon
teraz mogła dokładnie zobaczyć jego roześmiane oczy.
-Kiedy nagle zerwałaś ze mną kontakt i zaczęłaś mnie unikać,
myślałem, że masz chłopaka i boisz się, że nasza znajomość przerodzi się w coś
więcej, ale skoro tu chodzi o coś innego to chyba powinienem się cieszyć –
wyszczerzył się.
-Nie powiedziałam nic takiego, że nie mam chłopaka. Nie
widywałam się z tobą, bo się o ciebie boję czy to tak trudno pojąć – te słowa z
trudem przeszły przez jej gardło, ale musiała to powiedzieć. - A teraz
przepraszam, muszę już iść.
-Skoro masz chłopaka, to gdzie on teraz jest. No i dlaczego
ci nie pomoże? Gdybym to ja był na jego miejscu, gdybym to ja był twoim
chłopakiem, nigdy nie pozwoliłbym na to, żeby ktoś cię skrzywdził, a już na
pewno nie twój własny ojciec – Shaylon poczuła ukłucie w sercu. To co przed
chwilą powiedział Justin, było takie szczere, takie prawdziwe, wierzyła w każde
słowo, które powiedział chłopak. I nagle brunetka poczuła, że chciałaby, żeby
on był jej chłopakiem, żeby ją chronił, kochał, przytulał, opiekował się, ale
nie mogła na to pozwolić i musiała zebrać w sobie wszystkie siły, żeby
powiedzieć mu tak bolesne słowa, które raniły nawet ją.
-Na szczęście nie jesteś na jego miejscu – powiedziała pewna
siebie.
Po tych
ostatnich słowach, Shay była niemalże pewna, że to definitywny koniec ich
znajomości, jednak żałowała, że musiała mu to wszystko powiedzieć w taki
sposób, w takich okolicznościach. Żałowała, ale wiedziała, że to jedyne
wyjście.
-Dlaczego powiedziałaś Justinowi, że masz chłopaka? - Max
zadał jej to pytanie, kiedy byli już tylko jedną przecznicę od domu.
-Nic takiego mu nie powiedziałam. Zresztą to i tak nie ma
znaczenia, to nie jego sprawa czy mam chłopaka – wyjaśniła.
-A może mu się podobasz i on dlatego tak się tym zmartwił? -
dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
-Nawet gdyby faktycznie było tak, jak mówisz, to niczego nie
zmienia, bo spotykam się z Malcolmem – na samą myśl o nim, dziewczyna poczuła,
że ją mdli.
-Przecież ty go nawet nie lubisz – stwierdził Max, który
nawet nie zdawał sobie sprawy, ile racji było w tym, co powiedział.
~~~~~~~~~~
Mam złe wieści... moje zapasy na rozdziały się kończą, a jakoś nie mam weny na to opowiadanie, mam jeszcze kilka rozdziałów, ale muszę je przepisac i przerobic, ale następny pojawi się prędko, tak jak dwa ostatnie, mam jeszcze tydzień ferii, więc spoko...:)
Zapraszam was również na czwarty rozdział na wrong-feeling.blogspot.com oraz na prolog mojego nowego opowiadania na whisper-of-secret.blogspot.com
Zapraszam was również na czwarty rozdział na wrong-feeling.blogspot.com oraz na prolog mojego nowego opowiadania na whisper-of-secret.blogspot.com
20 komentarzy - nowy rozdział
OMG, ja ci mowie, że on sie zakochał :D
OdpowiedzUsuńdodawaj szybkoooo ! <3
@polly325
Cudowny!
OdpowiedzUsuńCudowny!
Cudowny!
Czekam na nn :)
Szkoda ze odrzuciła Justina:( mam nadzieje ze sie pogodzą czekam na nn
OdpowiedzUsuńNoo Weź . Niech Oni Będą Razeeem ; * Cudny Rozdział < 3 Czekam Na Nowy ; *
OdpowiedzUsuńNie no, chyba nie zakończysz tak nagle tej historii, co? Ja chcę poznać jej koniec! :D Rozdział jak zwykle mi się spodobał. Zrobiło mi się strasznie smutno, gdy dziewczyna tak bardzo zaczęła unikać Justina. Myślałam, że to naprawdę się skończy, ale na szczęście potem pojawił się na motorze. Awww. Wyobraziłam sobie ten moment i aż dreszcz mnie przeszedł. Pozytywny. :D Tylko zachowanie Shaylon trochę mi nie pasowało. Wiem, że ona się o niego boi, ale niech to oleje i będzie z nim! Albo niech on da jej pieniądze na mieszkanie i razem niech się wyprowadzą. :D Mam nadzieję, że Justin nie odpuści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Justin się nie podda, nie może! Ja to czuuję i bardzo dobrze, chociaż mam nadzieję, że Tim mu nic no zrobi a jak tak.. no to biedni oni wszyscy :C Czekam niecierpliwie na nowy rozdział i życzę weny )
OdpowiedzUsuńcudowny jak zawsze ! życzę dużo weny !
OdpowiedzUsuńI kolejny, znakomity rozdział. Zaciekawiłaś mnie tym blogiem i nawet nie mów, że nie masz pomysłów na kolejne rozdziały, bo sama, własnymi rękami coś ci zrobię :> Chciałabym się dowiedzieć, jaki będzie finał tego opowiadania, tak więc proszę cię, abyś nie zostawiała tego. Podziwiam cię oczywiście. Czekam na kolejny, tak więc życzę weny :)
OdpowiedzUsuńale jak to nie masz? :c Kurczę dlaczego ona go tak traktuje ?
OdpowiedzUsuńZnakomity rozdział i czekam na kolejny ! :)
nie rób mi tego i pisz :c jejku niech ona go tak nie traktuje :c a opowiadanie świetne, czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńkolejny cudowny rozdział . bardzo sie wczuwam .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam !
kocham wszystkie twoje blogi ! czytam chyba 4 i każdy jest świetny ! na prawdę masz talent do pisania !
OdpowiedzUsuńżyczę dużo weny bo to opowiadanie jest GENIALNE z reszta jak każde .
pozdrawiam !
Cudowny :D Już myślałam, że w tym rozdziale dojdzie do czegoś pomiędzy nimi.. a tu taka niespodzianka:D Świetne;) ehh liczę, że może jednak nie zerwią tej znajomości : D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
Nie no twoj blog jest swietny. Czytam to juz od dluzszego czasu i czasem jest tak, ze wchodze sprawdzic czy jest cos nowego pare razy dziennie. Czekam na nowy rozdzial :D
OdpowiedzUsuńryczę jak głupia. wiem, że powiedziała to dla jego dobra, ale... JAK ONA MOGŁA TO ZROBIĆ?! boże, teraz wszystko będzie coraz gorzej. ona musi się z nim pogodzić, musi! wierzę w justina i w jego wiarę, chociaż nie wiem czy po tym co mu powiedziała, nie podda się. rozdział świetny, czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńJejku, jak ona mogła go tak skrzywdzić?!! Teraz mi smutno! Poczułam się normalnie jak zraniony Justin :c ja wiem, że dla niej to też nie jest łatwe, no ale kurde. Ciekawe, kiedy wreszcie się przyznają, co do siebie czują. Nie mogę się doczekać nn! W ogóle świtny rozdział, zapomniałam wspomnieć na początku. Jak każdy Twój (: i szkoda, że kończą Ci się zapasy, ale mam nadzieję, że niedłgo je uzupełnisz. Nie możesz tak zostawić tego bloga, ja go kocham! I muszę muszę muszę znać ciąg dalszy. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ^-^
OdpowiedzUsuńJejku, jejku. Jak ona mogła go tak zostawić no. Mam nadzieję, że ona da sobie pomóc. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny i pozdrawiam, Melody. last-lifee.blogspot.com & be-arlight.blogspot.com
OdpowiedzUsuńjejku ! kocham cię . rozdział jak zwykle świetny . bardzo się wczuwam .
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny rozdział !
pozdrawiam!
OMG jak ona mogła go zostawić.No ale nie dziwię się jej nie chce żeby coś mu się stało. Jeju mam nadzieję że ucieknie z tego domu z braćmi i żę bd z Justineem Jejuu Czekam na nowy rozdział.<33 @Laaandrynka
OdpowiedzUsuńFantastycznie , masz talent do pisania ! Az Ci zazdroszcze ! Popieram opinie reszty , ze rozdzial swietny jak caly blog i czekam na nn . Nie koncz tak tego bloga , za bardzo by mi go brakowalo ! :cc
OdpowiedzUsuńJeju... jak ja kocham tego bloga :) Dodawaj szybko następny, bo się strasznie niecierpliwię co będzie dalej...
OdpowiedzUsuńWOOOOOW! KOCHAM TEGO BLOGA!!! Jak słodko, że nawet jej młodszy brat zauważa, że Justinowi podoba się Shay *_______________*
OdpowiedzUsuńCUDO! CUDO! CUDO!
Czekam na nn :*
nie podoba mi się, że Shaylon odrzuca tak Justina.
OdpowiedzUsuń