3.2.13

Siódmy



            Po tym, jak Tim Johnson po raz kolejny starał się wykończyć swoją córkę, nie tylko fizycznie, ale także psychicznie, Shaylon dużo myślała. Jej ojciec dowiedział się o Justinie, co prawda nie wiedział kim jest, wiedział tylko, że ktoś się z nią spotyka, czego mężczyzna nie mógł zaakceptować. W końcu jego córka musiała się mu podporządkowywać inaczej mogła źle skończyć. Dziewczyna siedziała w swoim pokoju i nie mogła się na niczym skopić. Kompletnie nic z zadanych lekcji nie wchodziło jej do głowy. Wciąż myślała o Justinie i o tym, co może mu grozić. Przecież jej ojciec mógł go poznać, spotkać na ulicy i go skrzywdzić, a do tego dziewczyna nie mogła dopuścić, nie mogła pozwolić na to, żeby ktokolwiek przez nią cierpiał.
            Kiedy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, odwróciła się i zobaczyła w nich Max'a, który był w piżamie. Uśmiechnęła się do niego i wskazała miejsce obok siebie. Mały podbiegł do łóżka i się na nie wdrapał.
-Co robisz? - zapytał.
-Uczę się, a ty dlaczego jeszcze nie śpisz?
-Boję się zasnąć – wyszeptał i wtulił się w ramię swojej starszej siostry.
-Możesz spać ze mną – zaproponowała.
-A przyjdziesz do nas do pokoju?
-Dlaczego?
-Bo nie chcę zostawiać Kevina samego – wyszeptał, na co dziewczyna cicho się zaśmiała.
-No dobrze – odłożyła zeszyt na biurko, złapała Max'a za rękę i poszła z nim do ich pokoju. Kevin leżał na łóżku i robił coś w telefonie. Max wskoczył na swoje łóżko, a dziewczyna położyła się obok niego, nakryła go kołdrą, pocałowała go w główkę i złapała za rękę. Nie trwało długo, a Max zasnął, jednak brunetka wciąż miała z tym problem. Kiedy spoglądała na swojego małego brata, bała się że sanie mu się jakaś krzywda, wyobrażała sobie, że ojciec znów może przestać nad sobą panować i mały znów oberwie. Shaylon nie chciała, żeby jego dzieciństwo było ciągłym strachem. Brązowooka głośno westchnęła i pociągnęła nosem.
-Nie śpisz? - usłyszała głos Kevina?
-Nie. A ty? Powinieneś spać, jutro musisz wstać wcześnie do szkoły.
-Ty też – odpowiedział.
-Nie mogę spać, boję się o was, wciąż mam takie dziwne przeczucie, że ojciec za chwilę wpadnie tu i was skrzywdzi – wyznała.
-Już niedługo zamieszkamy razem, prawda?
-Mam nadzieję, że nam się to uda – wyszeptała.
-Justin nam pomoże...
-Justin... On nie ma pojęcia, w co się wpakował. Podejrzewam, że ucieknie gdy tylko dowie się, że to wszystko nie są żarty tylko nasze życie, którego mam dość.
-On taki nie jest – Kevin starał się bronić chłopaka, a Shay zastanawiała się, co miało na to wpływ.
-Nie możesz tego wiedzieć, on jest z innej bajki, on i jego idealne życie, to dla nas czysta abstrakcja – w ten oto sposób zakończyła się krótka rozmowa rodzeństwa.
            Justin... Dziewczyna sama już nie wiedziała, co o nim myśleć. Chciała, żeby im pomógł, ale nie mogła od niego tego wymagać. Nie mogła tak po prostu skomplikować jego życia, nie była aż taka samolubna, nie mogła zachowywać się jak egoistka, nie mogła tylko brać, bo w zamian nie mogła nic dać Justinowi, a przecież sama wdzięczność nie wystarczy...

*

            Od tamtej nieprzespanej nocy, Shaylon starała się nie kontaktować z Justinem. Wychodziła wcześniej ze szkoły, albo zostawała dłużej, tak żeby nie spotkać Justina, który przez dłuższy czas przyjeżdżał po nią pod szkołę. Nie odbierała od niego telefonów, bo wiedziała, że gdy tylko usłyszy jego obiecujący głos, będzie chciała znów się z nim spotkać. Co nią kierowało? Brunetka stwierdziła, że nie mogła dłużej obarczać go swoimi problemami, myślała, że tak będzie lepiej.  Oczywiście natykała się na niego w przedszkolu, ale gdy tylko mogła, unikała go jak ognia. Martwiła się o to, że ojciec zobaczy, jak z nim rozmawia i wtedy mogłoby wydarzyć się wiele złego, a ona nie mogła do tego dopuścić. Zdarzały się dni, kiedy jej go brakowało, przyzwyczaiła się do jego obecności, stali się sobie bliscy w tak krótkim czasie, stali się przyjaciółmi. Shaylon miała jeszcze Alissę i Davida, ale oni nie rozumieli pewnych rzeczy, nie wiedzieli przez co każdego dnia przechodzi ich przyjaciółka, pomimo tego, że codziennie słyszeli jej opowieści o tym horrorze. Justin był inny, jakby bardziej ją rozumiał, jakby dokładnie potrafił się wczuć, w to, co ją boli. Jakby słuchał uważniej i może właśnie dlatego dziewczyna tak bardzo mu zaufała. Chłopak z bogatej rodziny, który nie ma pojęcia o ludzkich problemach – tak o nim pomyślała, gdy pierwszy raz się z nim spotkała. Oceniła go tylko po tym, do jakiej szkoły chodzi i jak się ubiera. Żałowała tego i chyba właśnie to bolało ją najbardziej. Może on naprawdę chciał pomóc jej zupełnie bezinteresownie? W głowie dziewczyny pojawiało się wiele takich pytań. Chciała, żeby taka była prawda, ale w takich chwilach zaprzeczała sama sobie. Potrzebowała jego pomocy, ale bała się ją przyjąć. Jednak to, czego ona potrzebowała, było bez znaczenia, nie mogła się z nim spotykać, bo wtedy narażała go na niebezpieczeństwo.

*

            Shaylon wyszła ze szkoły normalnie, tak jak powinna, Justin na nią nie czekał. Od kilku dni go nie widziała. Tak było dobrze... Tylko dla kogo? Chyba tylko dla niego, bo będzie bezpieczny, jednak dla dziewczyny było to naprawdę trudne, bo wystarczyłoby, żeby go zobaczyła, a na jej twarzy od razu pojawiłby się szeroki uśmiech.
-Zakochałaś się w nim czy jak? - zapytała zdenerwowana Alissa, kiedy wracały ze szkoły.
-W kim?
-W Justinie!
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Bo odkąd go nie widujesz, nie da się z tobą normalnie porozmawiać. Pamiętasz jak kiedyś gadałyśmy ze sobą o wszystkim? A teraz? Co się z nami stało? - zasmuciła się.
-Justin to naprawdę fajny chłopak, ale się w nim nie zakochałam, po prostu się zaprzyjaźniliśmy, ale teraz nie możemy się widywać. Może faktycznie trochę zaniedbałam naszą przyjaźń, bo muszę teraz zorganizować wiele rzeczy. Kiedy zaczną się wakacje, chcę się wyprowadzić z domu, z chłopcami – wyjaśniła.
-A nie pomyślałaś o tym, że ja z Davidem bardzo chętnie ci pomożemy? - uśmiechnęła się.
-Pomyślałam, ale o was też się martwię – spuściła głowę nie wiedząc, co więcej mogłaby dodać.
-Ale mimo wszystko pamiętaj, że my jesteśmy z tobą.

*

            Justin już nawet nie przychodził do przedszkola po swoją siostrę, więc nawet tam Shaylon nie miała okazji go spotkać, choć gdzieś tam głęboko, bardzo tego pragnęła. Domyślała się jednak tego, że chłopak dał sobie spokój, że zrozumiał, że tak będzie lepiej dla nich obojga, choć przez to wszystko dziewczyna była rozbita i nie mogła normalnie funkcjonować.
            Po Jazmyn przychodziła teraz ich rodzicielka, która nie miała nawet pojęcia o istnieniu dziewczyny, a przynajmniej ona miała taką nadzieję. Nie chciała, żeby Justin komukolwiek opowiadał na jej temat, nie chciała wciągać w to wszystko jeszcze więcej ludzi.
            Chwilami Shaylon sama zastanawiała się, dlaczego się tym wszystkim tak zadręcza, przecież nie powinna, przecież nigdy nie przywiązywała się do ludzi, bo wiedziała, że to może się dla nich źle skończyć, jednak tym razem było inaczej, brakowało jej Justina i dziewczyna w żaden sposób nie potrafiła sobie z tym poradzić.

*

            Któregoś dnia, brunetka wracała do domu ze swoim najmłodszym bratem, który od kilku dni był nie w humorze, dziewczyna nie wiedziała, co się wydarzyło, ale domyślała się, że miało to związek z Justinem i z tym, że już się z nim nie widywali. Shaylon szła nieświadoma tego, co się za chwilę wydarzy. Nie myślała o niczym konkretnym, zmierzała w kierunku domu trzymając za rękę Max'a. Jednak w pewnym momencie usłyszała warkot motoru, a po chwili kątem oka zauważyła jak pojazd zatrzymuje się po drugiej stronie ulicy. Chłopak zdjął kask i brunetka dopiero wtedy zauważyła w chłopaku znajomą postać, nie przeszło to również uwadze chłopca, na którego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Justin postawił motor i stanął obok niego, zupełnie jakby bał się wykonać pierwszy krok w stronę dziewczyny i jej brata. Na twarzy brązowookiej pojawił się nikły uśmiech, którego szatyn nie był w stanie zauważyć, nie wiedział też, jak bardzo dziewczyna ucieszyła się na jego widok, choć za żadne skarby nie chciała tego okazać.
-Justin! - krzyknął Max i chciał do niego podbiec, ale Shaylon w ostatniej chwili go zatrzymała.
-Uważaj na ulicę – przypomniała mu.
            Justin zaczął zmierzać w ich kierunku, dziewczyna wyprostowała się i już po chwili stała naprzeciwko niego.
-Cześć Max – przywitał się z chłopcem.
-Czemu cię nie było? - Shaylon zupełnie zapomniała o tym, że jej mały brat o niczym nie wie, bo jest zbyt mały.
-Miałem dużo na głowie – odpowiedział spoglądając na dziewczynę, która nie wytrzymała jego spojrzenia i spuściła głowę. -Możemy porozmawiać? - zapytał.
-Nie jestem pewna czy mamy o czym – odparła obojętnie.
-Naprawdę tak uważasz?
-Nie chcę z tobą rozmawiać, rozumiesz? Max, idziemy – chciała złapać swojego brata za rękę, ale ten się wyrwał.
-A nie możemy pójść gdzieś z Justinem, tak jak kiedyś? - dziewczyna spojrzała na Max'a i głośno westchnęła, przeniosła wzrok na szatyna.
-No dobrze – uległa.
-Chodźmy na spacer – zaproponował.
            Brunetka zgodziła się. Całą trójką poszli na plac zabaw. Po drodze nie rozmawiali, Justin opowiadał o czymś Max'owi od czasu do czasu zerkając na dziewczynę. Kiedy doszli na miejsce i kiedy mały pobiegł się pobawić, Shaylon usiadła z Justinem na jednej z ławek. Po chwili zaczęła żałować tego, że zgodziła się na ten spacer, bo siedziała teraz obok niego i nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
-Dobra, ja już dłużej tak nie mogę. Chciałem tylko wiedzieć, dlaczego bez słowa zerwałaś ze mną kontakt – brunetka musiała się chwilę nad tym zastanowić.
-Nie możemy się kontaktować, bo mój ojciec dowiedział się o tobie, dowiedział się, że spędzam czas z jakimś chłopakiem i gdyby nasza znajomość nadal trwała, on w końcu dowiedziałby się, kim jesteś i mogłoby ci się coś stać. Nie chcę, żeby ktoś kiedykolwiek miał przeze mnie problemy – westchnęła ciężko, nie miała odwagi na to, żeby spojrzeć na Justina, miała wrażenie, że swoimi słowami zraniła go jak jeszcze nikogo wcześniej.
-Tylko tyle? - zapytał zdziwiony.
-A czego się spodziewałeś?
-Myślałem, że to coś poważniejszego.
-A to według ciebie nie jest poważne?! Ty nie wiesz, jaki jest mój ojciec. Naprawdę może stać ci się coś złego – odważyła się spojrzeć mu głęboko w oczy.
            Chłopak głośno westchnął i zaczął się śmiać. To, co powiedziała dziewczyna, nie było ani trochę śmieszne, jednak on śmiał się zupełnie z czegoś innego. Śmiał się sam z siebie, bo pomyślał, że to ona nie chce się z nim spotykać, że to on zrobił coś złego, prawda była jednak zupełnie inna.
            Shaylon niestety źle zrozumiała Justina, który w żaden sposób nie chciał jej urazić. Brunetka ruszyła w stronę zjeżdżalni, na której bawił się Max. Justin siedział na ławce, jakby w ogóle nie zauważył, że już nie ma obok niego dziewczyny. Dopiero wtedy kiedy dziewczyna zaczęła się oddalać ze swoim bratem, otrząsnął się i wykrzyknął jej imię, chcąc ją zatrzymać. Jednak dziewczyna nie zareagowała na jego zawołanie, bo uważała, że to i tak nie miało żadnego sensu.
-Shaylon! Poczekaj – ponowił zawołanie.
            Max się zatrzymał i odwrócił, przez co dziewczyna musiała zrobić to samo. Justin do nich podszedł, ale ona odwróciła się do niego plecami jakby nie chciała na niego patrzeć. Może nie chciała, żeby po raz kolejny mówił jej o tym, że jej pomoże, że nie pozwoli, żeby ją ktoś skrzywdził? Powoli miała dość tych jego obiecanek, których nigdy nikomu nie uda się spełnić.
-Shaylon! Dlaczego taka jesteś? - chłopak położył jej dłoń na ramieniu, a ona mocno zacisnęła powieki. Szatyn stanął przed nią i zbliżył się tak, że ich ciała niemalże się stykały, a ona bała się wykonać choćby najmniejszy ruch. Był blisko, za blisko. - Dlaczego taka jesteś – ponowił pytanie.
-Jaka? - odważyła się na niego spojrzeć.
-Niedostępna. Uciekasz, gdy ktoś ofiaruje ci swoją pomoc. Czego się boisz? Tego, że mogłabyś uciec i zacząć nowe życie? Może boisz się zmian? - chłopak mówił powoli i spokojnie, ale Shaylon poczuła, że nie może tego dłużej słuchać, wyrwała dłoń z jego uścisku i spojrzała w jego oczy. Odsunęła się o kilka kroków, bo jego bliskość ją krępowała.
-Max! Idziemy! - złapała go za rękę.
-Powiesz mi czego się boisz? - zapytał, kiedy dziewczyna już odchodziła. Zatrzymała się i powoli odwróciła do niego twarzą.
-Boję się, że stanie ci się coś złego, przeze mnie – wykrzyczała. Nie wiedziała jak miała zinterpretować wyraz twarzy chłopaka. Był zaskoczony jej odpowiedzią, tego była pewna, ale oprócz zaskoczenia na jego twarzy można było zobaczyć delikatny uśmiech. Chłopak podszedł bliżej i Shaylon teraz mogła dokładnie zobaczyć jego roześmiane oczy.
-Kiedy nagle zerwałaś ze mną kontakt i zaczęłaś mnie unikać, myślałem, że masz chłopaka i boisz się, że nasza znajomość przerodzi się w coś więcej, ale skoro tu chodzi o coś innego to chyba powinienem się cieszyć – wyszczerzył się.
-Nie powiedziałam nic takiego, że nie mam chłopaka. Nie widywałam się z tobą, bo się o ciebie boję czy to tak trudno pojąć – te słowa z trudem przeszły przez jej gardło, ale musiała to powiedzieć. - A teraz przepraszam, muszę już iść.
-Skoro masz chłopaka, to gdzie on teraz jest. No i dlaczego ci nie pomoże? Gdybym to ja był na jego miejscu, gdybym to ja był twoim chłopakiem, nigdy nie pozwoliłbym na to, żeby ktoś cię skrzywdził, a już na pewno nie twój własny ojciec – Shaylon poczuła ukłucie w sercu. To co przed chwilą powiedział Justin, było takie szczere, takie prawdziwe, wierzyła w każde słowo, które powiedział chłopak. I nagle brunetka poczuła, że chciałaby, żeby on był jej chłopakiem, żeby ją chronił, kochał, przytulał, opiekował się, ale nie mogła na to pozwolić i musiała zebrać w sobie wszystkie siły, żeby powiedzieć mu tak bolesne słowa, które raniły nawet ją.
-Na szczęście nie jesteś na jego miejscu – powiedziała pewna siebie.
            Po tych ostatnich słowach, Shay była niemalże pewna, że to definitywny koniec ich znajomości, jednak żałowała, że musiała mu to wszystko powiedzieć w taki sposób, w takich okolicznościach. Żałowała, ale wiedziała, że to jedyne wyjście.
-Dlaczego powiedziałaś Justinowi, że masz chłopaka? - Max zadał jej to pytanie, kiedy byli już tylko jedną przecznicę od domu.
-Nic takiego mu nie powiedziałam. Zresztą to i tak nie ma znaczenia, to nie jego sprawa czy mam chłopaka – wyjaśniła.
-A może mu się podobasz i on dlatego tak się tym zmartwił? - dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
-Nawet gdyby faktycznie było tak, jak mówisz, to niczego nie zmienia, bo spotykam się z Malcolmem – na samą myśl o nim, dziewczyna poczuła, że ją mdli.
-Przecież ty go nawet nie lubisz – stwierdził Max, który nawet nie zdawał sobie sprawy, ile racji było w tym, co powiedział. 

~~~~~~~~~~
Mam złe wieści... moje zapasy na rozdziały się kończą, a jakoś nie mam weny na to opowiadanie, mam jeszcze kilka rozdziałów, ale muszę je przepisac i przerobic, ale następny pojawi się prędko, tak jak dwa ostatnie, mam jeszcze tydzień ferii, więc spoko...:)
Zapraszam was również na czwarty rozdział na wrong-feeling.blogspot.com oraz na prolog mojego nowego opowiadania na whisper-of-secret.blogspot.com
20 komentarzy - nowy rozdział

23 komentarze:

  1. OMG, ja ci mowie, że on sie zakochał :D

    dodawaj szybkoooo ! <3

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny!
    Cudowny!
    Cudowny!
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda ze odrzuciła Justina:( mam nadzieje ze sie pogodzą czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo Weź . Niech Oni Będą Razeeem ; * Cudny Rozdział < 3 Czekam Na Nowy ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no, chyba nie zakończysz tak nagle tej historii, co? Ja chcę poznać jej koniec! :D Rozdział jak zwykle mi się spodobał. Zrobiło mi się strasznie smutno, gdy dziewczyna tak bardzo zaczęła unikać Justina. Myślałam, że to naprawdę się skończy, ale na szczęście potem pojawił się na motorze. Awww. Wyobraziłam sobie ten moment i aż dreszcz mnie przeszedł. Pozytywny. :D Tylko zachowanie Shaylon trochę mi nie pasowało. Wiem, że ona się o niego boi, ale niech to oleje i będzie z nim! Albo niech on da jej pieniądze na mieszkanie i razem niech się wyprowadzą. :D Mam nadzieję, że Justin nie odpuści.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Justin się nie podda, nie może! Ja to czuuję i bardzo dobrze, chociaż mam nadzieję, że Tim mu nic no zrobi a jak tak.. no to biedni oni wszyscy :C Czekam niecierpliwie na nowy rozdział i życzę weny )

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowny jak zawsze ! życzę dużo weny !

    OdpowiedzUsuń
  8. I kolejny, znakomity rozdział. Zaciekawiłaś mnie tym blogiem i nawet nie mów, że nie masz pomysłów na kolejne rozdziały, bo sama, własnymi rękami coś ci zrobię :> Chciałabym się dowiedzieć, jaki będzie finał tego opowiadania, tak więc proszę cię, abyś nie zostawiała tego. Podziwiam cię oczywiście. Czekam na kolejny, tak więc życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ale jak to nie masz? :c Kurczę dlaczego ona go tak traktuje ?
    Znakomity rozdział i czekam na kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. nie rób mi tego i pisz :c jejku niech ona go tak nie traktuje :c a opowiadanie świetne, czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. kolejny cudowny rozdział . bardzo sie wczuwam .
    pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham wszystkie twoje blogi ! czytam chyba 4 i każdy jest świetny ! na prawdę masz talent do pisania !
    życzę dużo weny bo to opowiadanie jest GENIALNE z reszta jak każde .
    pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny :D Już myślałam, że w tym rozdziale dojdzie do czegoś pomiędzy nimi.. a tu taka niespodzianka:D Świetne;) ehh liczę, że może jednak nie zerwią tej znajomości : D
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie no twoj blog jest swietny. Czytam to juz od dluzszego czasu i czasem jest tak, ze wchodze sprawdzic czy jest cos nowego pare razy dziennie. Czekam na nowy rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  15. ryczę jak głupia. wiem, że powiedziała to dla jego dobra, ale... JAK ONA MOGŁA TO ZROBIĆ?! boże, teraz wszystko będzie coraz gorzej. ona musi się z nim pogodzić, musi! wierzę w justina i w jego wiarę, chociaż nie wiem czy po tym co mu powiedziała, nie podda się. rozdział świetny, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku, jak ona mogła go tak skrzywdzić?!! Teraz mi smutno! Poczułam się normalnie jak zraniony Justin :c ja wiem, że dla niej to też nie jest łatwe, no ale kurde. Ciekawe, kiedy wreszcie się przyznają, co do siebie czują. Nie mogę się doczekać nn! W ogóle świtny rozdział, zapomniałam wspomnieć na początku. Jak każdy Twój (: i szkoda, że kończą Ci się zapasy, ale mam nadzieję, że niedłgo je uzupełnisz. Nie możesz tak zostawić tego bloga, ja go kocham! I muszę muszę muszę znać ciąg dalszy. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ^-^

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejku, jejku. Jak ona mogła go tak zostawić no. Mam nadzieję, że ona da sobie pomóc. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny i pozdrawiam, Melody. last-lifee.blogspot.com & be-arlight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. jejku ! kocham cię . rozdział jak zwykle świetny . bardzo się wczuwam .
    czekam na nastepny rozdział !
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. OMG jak ona mogła go zostawić.No ale nie dziwię się jej nie chce żeby coś mu się stało. Jeju mam nadzieję że ucieknie z tego domu z braćmi i żę bd z Justineem Jejuu Czekam na nowy rozdział.<33 @Laaandrynka

    OdpowiedzUsuń
  20. Fantastycznie , masz talent do pisania ! Az Ci zazdroszcze ! Popieram opinie reszty , ze rozdzial swietny jak caly blog i czekam na nn . Nie koncz tak tego bloga , za bardzo by mi go brakowalo ! :cc

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeju... jak ja kocham tego bloga :) Dodawaj szybko następny, bo się strasznie niecierpliwię co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  22. WOOOOOW! KOCHAM TEGO BLOGA!!! Jak słodko, że nawet jej młodszy brat zauważa, że Justinowi podoba się Shay *_______________*
    CUDO! CUDO! CUDO!
    Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  23. nie podoba mi się, że Shaylon odrzuca tak Justina.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate