Shaylon nie
spodziewała się, że chłopak tak szybko wniesie swoją obietnicę w życie, nie
spodziewała się tego, że dotrzyma słowa i naprawdę będzie próbował jej pomóc.
Następnego dnia wychodząc ze szkoły razem z Alissą, brunetka usłyszała, że ktoś
ją woła.
-Ej, to nie ten chłopak, o którym mi ostatnio mówiłaś? -
odwróciła się i faktycznie zobaczyła Justina opierającego się o swój samochód,
który wyglądał tak, jakby wyjechał prosto z salonu.
-Nie no, nie wytrzymam – jęknęła cicho.
-Czyżbyś nawiązała z nim bliższą znajomość? - zapytała
dziewczyna zabawnie ruszając brwiami, brązowooka uderzyła ją za to w ramię.
-Przestań, gościu się mnie uczepił, bo uważa, że ma wobec
mnie dług wdzięczności i myśli, że jest superbohaterem i potrafi mi pomóc –
wyjaśniła.
-No to idź, bo książę nie będzie czekał wiecznie, może
znaleźć sobie inną księżniczkę, którą będzie musiał uwolnić z wieży – Shaylon
zmroziła swoją przyjaciółkę wzrokiem i ruszyła w stronę chłopaka, nie
uśmiechało jej się to, ale pomyślała, że może uda jej się w jakiś sposób go
spławić.
-Nie masz własnego życia? - zapytała, gdy była już
wystarczająco blisko.
-Teraz ty też jesteś częścią mojego życia – uśmiechnął się.
-To zabrzmiało dość dziwnie – stwierdziła poprawiając torbę
na ramieniu.
-Jedziemy? - zapytał.
-Dokąd?
-Po Max'a i Jazzy, a potem po Kevina.
-Równie dobrze mogłabym sama pójść po swoich braci, robię to
od dłuższego czasu.
-Ale dla mnie to żaden problem.
Chłopak
wziął torbę od brunetki i wsiadł do samochodu. Dziewczyna po chwili zrobiła to
samo. Jechali w milczeniu, Justin tylko od czasu do czasu się odzywał. Cisza ta
była spowodowana głównie zachowaniem Shaylon, która nie bardzo chciała włączyć
się do rozmowy. Doszukiwała się jakiegoś interesu Justina w tym, że jej
pomagał, ale wszystko wskazywało na to, że jego intencje są szczere. Myliła
się, bo Justin chciał osiągnąć tym pewną korzyść, jednak nie było to nic złego,
bo nadal zależało mu na tym, żeby pomóc dziewczynie uciec z tego bagna, a przy
okazji mógł uciec od swojego – jak to nazywał – problemu, który od dłuższego
czasu ciążył na jego sercu i spokojnym życiu.
W pewnym
momencie Shaylon oderwała wzrok od szyby i krajobrazu za nią się
rozpościerającego i spojrzała na szatyna, był skupiony na drodze, ale chyba
wyczuł, że dziewczyna mu się przygląda i również na nią spojrzał. Uśmiechnęła
się do niego szczerze, a on choć był tym zdezorientowany, odwzajemnił gest.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz? - zapytał jakby lekko
zawstydzony.
-Tak jakoś – nie spuszczała z niego wzroku, on też chciał
otrzymać z nią kontakt wzrokowy, jednak musiał skopić się na drodze.
-Ej no, bo mnie zawstydzasz – oburzył się.
-Przecież nic takiego nie robię.
-Spojrzenie pięknych kobiet świdrujące po całym moim ciele
zawsze mnie zawstydza, ale też podnieca – brunetka parsknęła śmiechem.
-Skąd wytrzasnąłeś ten tekst? - zapytała unosząc brew.
-Sam to wymyśliłem – oznajmił dumnie.
-Tak też podejrzewałam – znów wybuchła głośnym śmiechem.
Shaylon
ponownie zaczęła mu się przyglądać, chłopak nie zwracał na nią uwagi, był
skupiony na parkowaniu, bo właśnie dojechali pod przedszkole.
-Chcesz mi coś powiedzieć, prawda? - zapytał, jakby
dokładnie wyczuł, co chce zrobić brunetka.
-Dziękuję – powiedziała i posłała mu chyba najładniejszy i
najszczerszy uśmiech jaki mogła.
*
Był
chłopakiem, któremu nigdy niczego nie brakowało. Był chłopakiem, który mógł
spędzać cały wolny czas na imprezach, bawiąc się z przyjaciółmi. Był
chłopakiem, któremu żadna dziewczyna by się nie oparła. Ale był też chłopakiem,
który miał serce, brzydził się, gdy któryś z jego kumpli wykorzystywał
dziewczynę, brzydził się tego, bo miał serce, miał serce, którego potrafił
używać. Był chłopakiem, który nigdy nie przypuszczał, że spotka kogoś, kto
doceni to, że jest uczciwy i potrafi pomagać. Nie spodziewał się, że ktoś kiedykolwiek
tak bardzo będzie potrzebował jego pomocy. Nie spodziewał się, że będzie komuś
potrzebny. Nie spodziewał się też tego, że uratuje komuś życie...
*
Minęło
kilka tygodni, Shaylon przestała narzekać na to, że Justin uczepił się jej, jak
rzep psiego ogona. Wiele razy próbowała go spławić, ale nie wyszło, bo Justin był nieugięty. Polubiła
go, nie miała innego wyjścia. Chłopak miał zaraźliwe poczucie humoru. Brunetka
wiele razy zastanawiała się, dlaczego Justin jej tak bardzo pomaga. Nie
rozumiała go, przecież się nie znali, więc ona nie powinna go w ogóle
obchodzić, ale mimo to, chłopak się nie poddawał i chciał zrobić wszystko, żeby
jej życie w końcu było normalne. Shaylon zaprzyjaźniła się z szatynem, ale bała
się, że wyniknie z tego coś złego, bała się, że ktoś go skrzywdzi, że stanie
się mu coś złego, nie mogła być pewna niczego przez to, kim był jej ojciec.
Brunetka
wyszła ze szkoły, a na parkingu stał już samochód Justina. Ostatnio był to dla
niej dość częsty widok.
-Ej, ofiaro – usłyszała za plecami. Od jakiegoś tygodnia
słyszała takie uwagi od pewnej dziewczyny. Odwróciła się, ale to był błąd, bo
Chloe wylała na nią wodę z butelki, którą trzymała w ręce, miało to wyglądać na
przypadek, ale Shay dobrze wiedziała, że wszystko było zaplanowane. -
Kopciuszek spotkał swojego księcia – zaśmiała się ironicznie. - Dam ci radę,
zostaw go w spokoju jeśli nie chcesz mieć kłopotów.
-Grozisz mi?
-Tylko ostrzegam.
-W takim razie powiedz Justinowi, żeby zerwał ze mną kontakt
– spojrzała na nią i jej przyjaciółkę, po czym ruszyła w stronę auta. Justin
zdążył już z niego wysiąść, a jego mina wskazywała na to, że był świadkiem
całej sytuacji, może nie wszystko dobrze usłyszał, ale widział. Brunetka
podeszła do niego zdenerwowana i stanęła naprzeciwko niego.
-Mogłabyś się do mnie przytulić?
-Słucham? - dziewczyna nie wiedziała, co się dzieje.
-Później ci wszystko wyjaśnię.
Shaylon
spojrzała niepewnie na Justina, po czym wykonała jego prośbę, zbliżyła się do
niego, po czym objęła jego szyję ramionami. Czuła się dość niezręcznie
przytulając się do chłopaka, którego znała zaledwie kilka tygodni, na dodatek
przez jej ciało przechodził dziwny dreszcz. Czując jego dłonie obejmujące ją w
pasie, poczuła się taka bezpieczna i na moment kompletnie zapomniała, co się
przed chwilą wydarzyło i o tym, co dzieje się teraz. Dziewczyna delikatnie
odsunęła się od szatyna i stanęła obok. Z jego twarzy nie znikał uśmiech i w
ogóle zachowywał się tak, jakby chciał coś komuś udowodnić, na co wskazywała
pewność siebie ukryta w jego oczach.
-Jedźmy już – dopiero po chwili do dziewczyny dotarły jego
słowa. Wsiadła do samochodu, a z torby wyjęła chusteczki. Na szczęście była to
tylko mała, mokra plama po wodzie mineralnej, której już po chwili nie będzie
widać. - Co się stało? - zapytał troskliwie.
-Miałam nieprzyjemne starcie z pewną dziewczyną –
odpowiedziała obojętnie.
-Masz na myśli tą, z którą rozmawiałaś przed chwilą?
-Tak. A możesz mi wyjaśnić, co oznaczała ta sytuacja przed
chwilą? - zapytała w końcu.
Chłopak
mocniej zacisnął dłonie na kierownicy, a na jego twarzy zaczęło malować się
zdenerwowanie. Nie chciał o tym rozmawiać, bo domyślał się jak może na to
zareagować Shaylon, nie chciał, żeby się zdenerwowała, nie chciał, żeby poczuła
się wykorzystana.
-Ta dziewczyna to przyjaciółka mojej byłej, która ciągle ma
nadzieję, że coś między nami będzie.
-Nie bardzo rozumiem.
-Chciałem, żeby ona się ode mnie odczepiła.
-Aha, teraz wszystko się wyjaśniło – zamilkła i wlepiła
wzrok w krajobraz za szybą, wiedziała, co to wszystko oznaczało, rozumiała
wszystko bardzo dobrze i chyba nie mogła poradzić sobie z tym strasznym
uczuciem.
-Przepraszam – wyszeptał.
-Teraz już wiem, dlaczego tak bardzo chciałeś mi pomóc. To
nie jest bezinteresowność z twojej strony. Po prostu pod pretekstem tego, że mi
pomagasz, będziesz ze mną przebywał i twoja dziewczyna pomyśli, że jesteśmy
razem i wtedy się od niej uwolnisz, bardzo dobrze sobie to wszystko
przemyślałeś, jestem pod wrażeniem.
-To nie tak – powiedział kręcąc głową.
-A jak? - dopytywała się wyczekująco.
Chłopak
zjechał na pobocze i wyłączył silnik. Brunetka oczekiwała na to, aż w końcu coś powie, jednak on milczał.
Spojrzała na niego, ale po chwili znów odwróciła wzrok.
-Byliśmy ze sobą ponad rok. Kochałem ją i uważałem ją za
dziewczynę swoich marzeń i tak właśnie było przez cały rok, ale te ostatnie
miesiące, kiedy byliśmy razem, dusiłem się, a jedyne, co powstrzymywało mnie
przed odejściem było to, że ona wciąż utrzymywała, że mnie kocha. Emily – bo
tak miała na imię – była wspaniała, moi rodzice bardzo ją lubili, nie wiem czy
dlatego, że nasi ojcowie dobrze się znali, czy może dlatego, że ona była tak
uroczą dziewczyną. Właśnie wtedy gdy między nami przestało się układać, ona
stała się zazdrosna o każdą dziewczynę, na którą spojrzałem, oburzała się o to
i uważała, że ją zdradzam. Nie wytrzymywałem już tego. Zerwałem z nią, bo
utwierdziłem się w przekonaniu, że jej nie kocham i nic z tego nie wyjdzie,
stwierdziłem, że to było tylko głupie zauroczenie, wszystko się wypaliło. Ja
nie miałem problemu z tym, żeby zacząć nowe życie, ale Emily – ona wciąż
powtarza mi, że mnie kocha i nie może beze mnie żyć, nawet sobie nie wyobrażasz
jak wiele bajek mi naopowiadała o tym, że się zabije, że jej życie beze mnie
nie ma sensu. Wiele razy próbowałem jej wytłumaczyć, że to koniec, jednak ona
nie potrafi tego zrozumieć – westchnął po czym włożył kluczyki do stacyjki i
odpalił auto. Wyjechali na drogę, a po kilku minutach było już widać
przedszkole. -Przepraszam – powiedział, gdy Shaylon chciała już wyjść z samochodu.
-Nie powinienem w ten sposób załatwiać tej sprawy, nie twoim kosztem –
dziewczyna spojrzała mu w oczy, była pewna, że mówi szczerze, przy niej zawsze
był szczery.
-Wybaczam – powiedziała z uśmiechem na twarzy, po czym
wysiadła z samochodu.
*
Całą piątką
poszli na jakiś deser do kawiarni. Shaylon siedziała pomiędzy Kevinem, a
Max'em, naprzeciwko Justina i Jazzy. Uśmiechnęła się do dziewczynki, która
wciąż nie spuszczała z niej wzroku karmiąc przy tym swojego brata orzeszkami,
co wyglądało dość śmiesznie.
-Kiedy do nas przyjedziesz? - zapytała zaciekawiona
dziewczynka.
-Dlaczego pytasz?
-Bo Justin mówił, że jesteś fajna i że mu się podobasz.
-Jazzy! - oburzył się chłopak. -Nic takiego nie powiedziałem
– szatyn próbował się tłumaczyć, co wywołało u wszystkich śmiech.
-Przecież słyszałam – kłóciła się dziewczynka. -
Powiedziałeś, że Shaylon ci się podoba.
Brunetka
zaśmiała się pod nosem i spojrzała na Justina, wyglądał tak zabawnie, gdy się
denerwował. Przeniosła wzrok na braci, którzy wyglądali tak naturalnie, tak,
jak powinni wyglądać chłopcy w ich wieku – beztroscy i uśmiechnięci. Brązowooka
marzyła o tym, żeby zostało już tak na zawsze. Jej urodziny były coraz bliżej,
bo już za dwa tygodnie, a rok szkolny kończył się za miesiąc. Później wszystko
miało potoczyć się po jej myśli – nowe mieszkanie, nowe życie. Odkąd Justin
pojawił się w jej życiu, wszystko wydawało się dla niej takie proste, takie
poukładane, takie, jakie powinno być. To właśnie dzięki niemu zaczęła wierzyć,
że wyrwie się z tego bagna i uratuje braci.
*
-Odwiozę was – zaproponował szatyn.
-To chyba nie jest dobry pomysł – stwierdziła.
-Dlaczego?
-Nie chcę, żeby mój ojciec mnie z tobą zobaczył, nie chcę,
żeby coś ci się stało – spojrzała mu w oczy, ale po chwili zawstydzona spuściła
wzrok.
-Martwisz się o mnie? - zapytał, ale widząc zakłopotanie
dziewczyny, nie czekał na odpowiedź. - No dobrze, to może podwiozę was chociaż
kawałek – nie poddawał się.
-Zgoda – uległa.
*
Justin
podwiózł ich dwie przecznice od domu, skąd mieli już niedaleko. Po cichu weszli
do mieszkania, na korytarzu czekał już na nią ojciec. Bała się, że wie coś o
Justinie, o tym, że jej pomaga. Bała się, że przez nią stanie się mu jakaś
krzywda. Nie spodziewała się jednak, że jej przypuszczenia się spełnią, nie
chciała tego, bo domyślała się, jakie mogą być tego konsekwencje.
-Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał przymykając oczy i
zaciągając się papierosem.
-Chłopcy, idźcie do swojego pokoju – poleciła im, a oni jej
od razu posłuchali. - Nie wiem, o czym mówisz – zwróciła się do ojca.
-Mam na myśli twojego chłoptasia. Malcolm widział was na
mieście. Jak to wytłumaczysz? - zapytał wrogo. Brunetka milczała, bo bała się
powiedzieć cokolwiek, bała się, że jeszcze pogorszy sytuację. - No słucham –
ojciec zbliżył się do niej na taką odległość, że na swojej szyi mogła poczuć
jego zimny oddech, który wywołał u niej dreszcze. - Kim jest ten chłopak?! -
Tim Johnson uniósł głos, a dziewczyna aż wzdrygnęła ze strachu.
-Ju... - powstrzymała się przed wypowiedzeniem jego imienia.
-To mój kolega, robimy razem projekt – palnęła kłamstwo, które jako pierwsze
przeszło jej przez myśl.
-Kłamiesz – ojciec wymierzył siarczysty cios w jej policzek.
Shaylon zacisnęła zęby i powieki, tak, żeby nie pokazać, jak bardzo ją to
zabolało. - Jak śmiesz sprzeciwiać się moim poleceniom? - pchnął ją lekko na
ścianę, żeby po chwili zrobić to mocniej.
-Przestań! - krzyknęła i tym samym pierwszy raz tak naprawdę
sprzeciwiła się ojcu.
-Coś ty powiedziała? - zapytał ciągnąc ją za włosy.
-Powiedziałam, żebyś przestał – wyszeptała, bo czuła, że jej
odwaga nagle znika. Ojciec zaśmiał się ironicznie, bo był świadomy tego, że
jest silniejszy. Pociągnął ją mocniej za włosy, a ona choć nie chciała płakać,
łzy same cisnęły jej się do oczu. Uklęknęła, gdy już naprawdę nie mogła
wytrzymać.
-Zapamiętaj to, co ci za chwilę powiem – puścił ją i cofnął
się o kilka kroków. - Jesteś nikim, rozumiesz? Nikim! Nie waż się mi
sprzeciwiać, bo i tak przegrasz – wysyczał, po czym odszedł zostawiając
dziewczynę jak pasa, na pastwę losu. Brunetka starała się podnieść, ale po
chwili opadła z bezsilności. Znów zakręciło jej się w głowie, a uderzenie
gorąca spowodowało, że wystraszyła się, że coś jest z nią nie tak. Powoli
podniosła się z ziemi i poczuła, że ją mdli. Chciało jej się wymiotować,
zupełnie nie wiedziała z jakiego powodu, po prostu musiała szybko pobiec do
łazienki.
Tim Johnson
wypompowywał ze swojej córki całą energię, całą chęć do życia. Znęcał się nad
nią nie tylko fizycznie, ale także psychicznie, co było jeszcze gorsze. To
wszystko sprawiało, że te wszystkie bolesne wspomnienia kumulowały się w jej
pamięci by kompletnie nie pozwolić jej na normalne życie. Taka była prawda,
bolesna i tragiczna. Czy alkoholizm Tima Johnsona był jedynym powodem tego
całego piekła, które stwarzał swojej rodzinie na ziemi? Czy pod tym wszystkim
nie było jakiejś ukrytej prawdy, której jeszcze nikt nie poznał? Wszystko było
możliwe...
~~~~~~~~~~~~
20 komentarzy - nowy rozdział :)
o jenyy normalnie brak słów rozdział cudownyy nie moge sie doczekac na nowa notke mam nadzieje ze pojawi sie szybko ;D masz talent do pisania zazdroszcze ci go , rozdzialy czyta sie z przyjemna lekkascia nawet nie zauwazam ze juz jest koniec rozdzialu jak dla mnie za szybko sie koncza ;D zycze weny i czekam na kolejny rozdzial ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie fajne, ale chociaż trochę szkoda mi tej dziewczyny :c ale no cóż, mam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży :D
OdpowiedzUsuńcudowny ... ale dlaczego ma takie mdlosci ? to mnie ciekawi :) czekam na nn
OdpowiedzUsuńowowowowowowowow świetne :O
OdpowiedzUsuńdodoawaj szybko nastepny!!!
@polly325
Cudneee . Chcę kolejny rozdział .
OdpowiedzUsuńPod każdym rozdziałem próbuję zostawić mega długi komentarz i zawsze on się usuwa, albo nie chce dodać, nie wiem co z tym moim telefonem. W każdym bądź razie mam nadzieję, że teraz mi się uda, bo w końcu chcę, abyś przeczytała, co myślę.
OdpowiedzUsuńMoże na początek wspomnę tu coś o Tobie. Piszesz tak.. pięknie, prosto, cudownie, jest tutaj masa pięknych opisów sytuacji i porównań, naprawdę, podoba mi się, bardzo lubię dobrze napisaną narrację trzecioosobową, a Ty robisz to świetnie!
Shaylon. Współczuję jej sytuacji w domu, to musi być straszne wracać przestraszonym ze szkoły, czy po prostu chcieć z niego uciec.
Malcolm. Malcolm tak naprawdę niczym nie różni się od ojca dziewczyny. Tak samo obleśny, po prostu w moim odczuciu - brr. Nie dalabym się żadnemu dotknąć, a ona jest do tego zmuszana. Jedno pocieszenie, że ma dwójkę kochających ja, młodszych braci, aż ciepło na sercu się robi, czytając o tym jakie są ich stosunki. Takie odmienne od tych z reszta rodziny, po prostu ciepłe.
A teraz wszedł nam do gry Justin. Alissa ma wiele racji, ale rozumiem Shaylon i wiem, że trudno jest sie przemóc. Jeśli chodzi o bliższe stosunki z chłopakami to podejrzewam, że jesteśmy bardzo podobne, jak nie identyczne.
Ucieszyłam się, kiedy dziewczyna opowiedziała o wszystkim chłopakowi. To urocze, że Justin tak bardzo chce jej pomóc. Przynajmniej wie, że nie jest z tym sama. To, że jej ojciec uderzył Max'a tylko potwierdził to, że on się nie zmieni, chyba, że na gorsze. Ucieczka w takiej sytuacji jest bardzo dobrym rozwiązaniem, trzymam za to gorąco kciuki!
Ale Okej, chyba czas zakończyć moją epopeje.
Czekam na kolejny i pozdrawiam ciepło c:
uwielbiam twoje opowiadania . czytam chyba 3 i jestem zachwycona . oby tak dalej . życzę weny . dużo weny . czekam na nowy rozdział . pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Bardzo spodobał mi się początek, tak jak i rozwinięcie i reszta. Twoje rozdziały czyta się przyjemnie i są bardzo dobre :D Oby tak dalej i czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny mam nadzieje ze szybko uwolni sie od ojca...
OdpowiedzUsuńJejku jak dawno nie komentowałam, ale niestety nie miałam jak. musisz mi wybaczyć! Rozdział cudowny i jestem ciekawa czy wreszcie uda jej się uwolnić od ojca i czy Justin będzie miał przez to jakieś problemy! czekam na kolejny :**
OdpowiedzUsuń@hypnotizing_me
omg. niech ona skończy to 18 lat, skończy szkołę i ucieknie z braćmi z tego domu, bo to jest po prostu masakryczne. mam nadzieję, że justin jej jakoś pomoże i nic jej się mu nie stanie. czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, bardzo, bardzo zajebiste! Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńagsdghdhsjhdd cudowneee szkooodaa że ma tak przerąbane z tym ojcem :( Kocham to i chce wiedzieć co będzie dalej wiec czekam niecierpliwe na nowy rozdział :) @Laaandrynka
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą końcówką. No, ale od początku. Rozdział jak zwykle bardzo mi się spodobał. Cieszę się, że Justin zaczął jej pomagać, jednak szkoda, że chciał jej kosztem pozbyć się byłej dziewczyny. No, ale dobrze, że Shaylon mu wybaczyła. Ten moment, gdy ona się do niego przytulała... Świetnie to opisałaś, poczułam motylki, które ona pewnie czuła. :D Czyżby Tim Johnson coś ukrywał? Jestem teraz baaardzo ciekawa i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie. :*
świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:D Wow ale szybko dodajesz;D Rozdział zarąbisty;D cieszę się, że ona w końcu się do niego przekonała:D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
Cudowny rozdział. Czytając każdy kolejny, uzależniam się od Twojego bloga i zastanawiam się co będzie się działo w następnym rozdziale:) Czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńTak btw uwielbiam KAŻDEGO Twojego bloga, stajesz się coraz lepsza w pisaniu, oby tak dalej:)
uwielbiam cię ! rozdział jak zwykle świetny !
OdpowiedzUsuńCudne Po Prostu. Nie Mogę Się Doczekać Kolejnego < 3
OdpowiedzUsuńI Love It < 3
OdpowiedzUsuńuwielbiam każdy twój blog !
OdpowiedzUsuńa rozdzial .. jak zwykle genialny !
kocham kocham kocham kocham kocham ! <3 <3333 <333333 <3333 <333333
OdpowiedzUsuńjak mnie ten ojciec denerwuje! kocham twój styl pisania ! <3 CZEKAM NA KOLEJNY
Tego jej ojca to bym najchętniej zabiła. Rozdział świetny. Czekam na NN ;P
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, zadziwiłaś mnie tym pomysłem jak i jego realizacją. Widzę, że pisanie naprawdę sprawia ci przyjemność, co mnie cieszy, bo teraz to nie jest często spotykane. Dodajesz długie rozdziały i najważniejsze, robisz to często, tak więc kolejny plus. Co do samego opowiadania? Jego fabuły? Naprawdę bardzo mi się podoba w jaki sposób opisujesz wydarzenia. To, jaki kontakt ma ze sobą cała ich trójka, świetnie. A jej ojciec? Takich najchętniej bym zlikwidowała. I mam nadzieję, że kończąc to opowiadanie, jednak będzie szczęśliwy koniec, bo chyba Shaylon za dużo się wycierpiała w trakcie, prawda? Ale cóż. Zrobisz jak będziesz uważała, oczywiście obserwować będę dalej twoje poczynania. Tak więc czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Świetny rozdział aczkolwiek przerażające jest to w jaki sposób ojciec dziewczyny zachowuje się w stosunku do niej i do jej braci. Mam nadzieję, że J3 pomoże jej wydostać się z jej trudnej sytuacji oraz, że zakończenie będzie szczęśliwe, bo pozwolę sobie zacytować odrobinę z powyższego komentarza ' Shaylon za dużo się wycierpiała ' .
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i tym samym czekam na następny ; **
nie mogę już znieść jak ojciec traktuje Shaylon, ciekawe co zrobi po zakończeniu szkoły, ciekawe czy jej się uda, ciekawe czy dowie się prawdy :)
OdpowiedzUsuń