30.1.13

Szósty



            Shaylon nie spodziewała się, że chłopak tak szybko wniesie swoją obietnicę w życie, nie spodziewała się tego, że dotrzyma słowa i naprawdę będzie próbował jej pomóc. Następnego dnia wychodząc ze szkoły razem z Alissą, brunetka usłyszała, że ktoś ją woła.
-Ej, to nie ten chłopak, o którym mi ostatnio mówiłaś? - odwróciła się i faktycznie zobaczyła Justina opierającego się o swój samochód, który wyglądał tak, jakby wyjechał prosto z salonu.
-Nie no, nie wytrzymam – jęknęła cicho.
-Czyżbyś nawiązała z nim bliższą znajomość? - zapytała dziewczyna zabawnie ruszając brwiami, brązowooka uderzyła ją za to w ramię.
-Przestań, gościu się mnie uczepił, bo uważa, że ma wobec mnie dług wdzięczności i myśli, że jest superbohaterem i potrafi mi pomóc – wyjaśniła.
-No to idź, bo książę nie będzie czekał wiecznie, może znaleźć sobie inną księżniczkę, którą będzie musiał uwolnić z wieży – Shaylon zmroziła swoją przyjaciółkę wzrokiem i ruszyła w stronę chłopaka, nie uśmiechało jej się to, ale pomyślała, że może uda jej się w jakiś sposób go spławić.
-Nie masz własnego życia? - zapytała, gdy była już wystarczająco blisko.
-Teraz ty też jesteś częścią mojego życia – uśmiechnął się.
-To zabrzmiało dość dziwnie – stwierdziła poprawiając torbę na ramieniu.
-Jedziemy? - zapytał.
-Dokąd?
-Po Max'a i Jazzy, a potem po Kevina.
-Równie dobrze mogłabym sama pójść po swoich braci, robię to od dłuższego czasu.
-Ale dla mnie to żaden problem.
            Chłopak wziął torbę od brunetki i wsiadł do samochodu. Dziewczyna po chwili zrobiła to samo. Jechali w milczeniu, Justin tylko od czasu do czasu się odzywał. Cisza ta była spowodowana głównie zachowaniem Shaylon, która nie bardzo chciała włączyć się do rozmowy. Doszukiwała się jakiegoś interesu Justina w tym, że jej pomagał, ale wszystko wskazywało na to, że jego intencje są szczere. Myliła się, bo Justin chciał osiągnąć tym pewną korzyść, jednak nie było to nic złego, bo nadal zależało mu na tym, żeby pomóc dziewczynie uciec z tego bagna, a przy okazji mógł uciec od swojego – jak to nazywał – problemu, który od dłuższego czasu ciążył na jego sercu i spokojnym życiu.
            W pewnym momencie Shaylon oderwała wzrok od szyby i krajobrazu za nią się rozpościerającego i spojrzała na szatyna, był skupiony na drodze, ale chyba wyczuł, że dziewczyna mu się przygląda i również na nią spojrzał. Uśmiechnęła się do niego szczerze, a on choć był tym zdezorientowany, odwzajemnił gest.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz? - zapytał jakby lekko zawstydzony.
-Tak jakoś – nie spuszczała z niego wzroku, on też chciał otrzymać z nią kontakt wzrokowy, jednak musiał skopić się na drodze.
-Ej no, bo mnie zawstydzasz – oburzył się.
-Przecież nic takiego nie robię.
-Spojrzenie pięknych kobiet świdrujące po całym moim ciele zawsze mnie zawstydza, ale też podnieca – brunetka parsknęła śmiechem.
-Skąd wytrzasnąłeś ten tekst? - zapytała unosząc brew.
-Sam to wymyśliłem – oznajmił dumnie.
-Tak też podejrzewałam – znów wybuchła głośnym śmiechem.
            Shaylon ponownie zaczęła mu się przyglądać, chłopak nie zwracał na nią uwagi, był skupiony na parkowaniu, bo właśnie dojechali pod przedszkole.
-Chcesz mi coś powiedzieć, prawda? - zapytał, jakby dokładnie wyczuł, co chce zrobić brunetka.
-Dziękuję – powiedziała i posłała mu chyba najładniejszy i najszczerszy uśmiech jaki mogła.

*
            Był chłopakiem, któremu nigdy niczego nie brakowało. Był chłopakiem, który mógł spędzać cały wolny czas na imprezach, bawiąc się z przyjaciółmi. Był chłopakiem, któremu żadna dziewczyna by się nie oparła. Ale był też chłopakiem, który miał serce, brzydził się, gdy któryś z jego kumpli wykorzystywał dziewczynę, brzydził się tego, bo miał serce, miał serce, którego potrafił używać. Był chłopakiem, który nigdy nie przypuszczał, że spotka kogoś, kto doceni to, że jest uczciwy i potrafi pomagać. Nie spodziewał się, że ktoś kiedykolwiek tak bardzo będzie potrzebował jego pomocy. Nie spodziewał się, że będzie komuś potrzebny. Nie spodziewał się też tego, że uratuje komuś życie...

*

            Minęło kilka tygodni, Shaylon przestała narzekać na to, że Justin uczepił się jej, jak rzep psiego ogona. Wiele razy próbowała go spławić, ale  nie wyszło, bo Justin był nieugięty. Polubiła go, nie miała innego wyjścia. Chłopak miał zaraźliwe poczucie humoru. Brunetka wiele razy zastanawiała się, dlaczego Justin jej tak bardzo pomaga. Nie rozumiała go, przecież się nie znali, więc ona nie powinna go w ogóle obchodzić, ale mimo to, chłopak się nie poddawał i chciał zrobić wszystko, żeby jej życie w końcu było normalne. Shaylon zaprzyjaźniła się z szatynem, ale bała się, że wyniknie z tego coś złego, bała się, że ktoś go skrzywdzi, że stanie się mu coś złego, nie mogła być pewna niczego przez to, kim był jej ojciec.
            Brunetka wyszła ze szkoły, a na parkingu stał już samochód Justina. Ostatnio był to dla niej dość częsty widok.
-Ej, ofiaro – usłyszała za plecami. Od jakiegoś tygodnia słyszała takie uwagi od pewnej dziewczyny. Odwróciła się, ale to był błąd, bo Chloe wylała na nią wodę z butelki, którą trzymała w ręce, miało to wyglądać na przypadek, ale Shay dobrze wiedziała, że wszystko było zaplanowane. - Kopciuszek spotkał swojego księcia – zaśmiała się ironicznie. - Dam ci radę, zostaw go w spokoju jeśli nie chcesz mieć kłopotów.
-Grozisz mi?
-Tylko ostrzegam.
-W takim razie powiedz Justinowi, żeby zerwał ze mną kontakt – spojrzała na nią i jej przyjaciółkę, po czym ruszyła w stronę auta. Justin zdążył już z niego wysiąść, a jego mina wskazywała na to, że był świadkiem całej sytuacji, może nie wszystko dobrze usłyszał, ale widział. Brunetka podeszła do niego zdenerwowana i stanęła naprzeciwko niego.
-Mogłabyś się do mnie przytulić?
-Słucham? - dziewczyna nie wiedziała, co się dzieje.
-Później ci wszystko wyjaśnię.
            Shaylon spojrzała niepewnie na Justina, po czym wykonała jego prośbę, zbliżyła się do niego, po czym objęła jego szyję ramionami. Czuła się dość niezręcznie przytulając się do chłopaka, którego znała zaledwie kilka tygodni, na dodatek przez jej ciało przechodził dziwny dreszcz. Czując jego dłonie obejmujące ją w pasie, poczuła się taka bezpieczna i na moment kompletnie zapomniała, co się przed chwilą wydarzyło i o tym, co dzieje się teraz. Dziewczyna delikatnie odsunęła się od szatyna i stanęła obok. Z jego twarzy nie znikał uśmiech i w ogóle zachowywał się tak, jakby chciał coś komuś udowodnić, na co wskazywała pewność siebie ukryta w jego oczach.
-Jedźmy już – dopiero po chwili do dziewczyny dotarły jego słowa. Wsiadła do samochodu, a z torby wyjęła chusteczki. Na szczęście była to tylko mała, mokra plama po wodzie mineralnej, której już po chwili nie będzie widać. - Co się stało? - zapytał troskliwie.
-Miałam nieprzyjemne starcie z pewną dziewczyną – odpowiedziała obojętnie.
-Masz na myśli tą, z którą rozmawiałaś przed chwilą?
-Tak. A możesz mi wyjaśnić, co oznaczała ta sytuacja przed chwilą? - zapytała w końcu.
            Chłopak mocniej zacisnął dłonie na kierownicy, a na jego twarzy zaczęło malować się zdenerwowanie. Nie chciał o tym rozmawiać, bo domyślał się jak może na to zareagować Shaylon, nie chciał, żeby się zdenerwowała, nie chciał, żeby poczuła się wykorzystana.
-Ta dziewczyna to przyjaciółka mojej byłej, która ciągle ma nadzieję, że coś między nami będzie.
-Nie bardzo rozumiem.
-Chciałem, żeby ona się ode mnie odczepiła.
-Aha, teraz wszystko się wyjaśniło – zamilkła i wlepiła wzrok w krajobraz za szybą, wiedziała, co to wszystko oznaczało, rozumiała wszystko bardzo dobrze i chyba nie mogła poradzić sobie z tym strasznym uczuciem.
-Przepraszam – wyszeptał.
-Teraz już wiem, dlaczego tak bardzo chciałeś mi pomóc. To nie jest bezinteresowność z twojej strony. Po prostu pod pretekstem tego, że mi pomagasz, będziesz ze mną przebywał i twoja dziewczyna pomyśli, że jesteśmy razem i wtedy się od niej uwolnisz, bardzo dobrze sobie to wszystko przemyślałeś, jestem pod wrażeniem.
-To nie tak – powiedział kręcąc głową.
-A jak? - dopytywała się wyczekująco.
            Chłopak zjechał na pobocze i wyłączył silnik. Brunetka oczekiwała na to, aż  w końcu coś powie, jednak on milczał. Spojrzała na niego, ale po chwili znów odwróciła wzrok.
-Byliśmy ze sobą ponad rok. Kochałem ją i uważałem ją za dziewczynę swoich marzeń i tak właśnie było przez cały rok, ale te ostatnie miesiące, kiedy byliśmy razem, dusiłem się, a jedyne, co powstrzymywało mnie przed odejściem było to, że ona wciąż utrzymywała, że mnie kocha. Emily – bo tak miała na imię – była wspaniała, moi rodzice bardzo ją lubili, nie wiem czy dlatego, że nasi ojcowie dobrze się znali, czy może dlatego, że ona była tak uroczą dziewczyną. Właśnie wtedy gdy między nami przestało się układać, ona stała się zazdrosna o każdą dziewczynę, na którą spojrzałem, oburzała się o to i uważała, że ją zdradzam. Nie wytrzymywałem już tego. Zerwałem z nią, bo utwierdziłem się w przekonaniu, że jej nie kocham i nic z tego nie wyjdzie, stwierdziłem, że to było tylko głupie zauroczenie, wszystko się wypaliło. Ja nie miałem problemu z tym, żeby zacząć nowe życie, ale Emily – ona wciąż powtarza mi, że mnie kocha i nie może beze mnie żyć, nawet sobie nie wyobrażasz jak wiele bajek mi naopowiadała o tym, że się zabije, że jej życie beze mnie nie ma sensu. Wiele razy próbowałem jej wytłumaczyć, że to koniec, jednak ona nie potrafi tego zrozumieć – westchnął po czym włożył kluczyki do stacyjki i odpalił auto. Wyjechali na drogę, a po kilku minutach było już widać przedszkole. -Przepraszam – powiedział, gdy Shaylon chciała już wyjść z samochodu. -Nie powinienem w ten sposób załatwiać tej sprawy, nie twoim kosztem – dziewczyna spojrzała mu w oczy, była pewna, że mówi szczerze, przy niej zawsze był szczery.
-Wybaczam – powiedziała z uśmiechem na twarzy, po czym wysiadła z samochodu.

*

            Całą piątką poszli na jakiś deser do kawiarni. Shaylon siedziała pomiędzy Kevinem, a Max'em, naprzeciwko Justina i Jazzy. Uśmiechnęła się do dziewczynki, która wciąż nie spuszczała z niej wzroku karmiąc przy tym swojego brata orzeszkami, co wyglądało dość śmiesznie.
-Kiedy do nas przyjedziesz? - zapytała zaciekawiona dziewczynka.
-Dlaczego pytasz?
-Bo Justin mówił, że jesteś fajna i że mu się podobasz.
-Jazzy! - oburzył się chłopak. -Nic takiego nie powiedziałem – szatyn próbował się tłumaczyć, co wywołało u wszystkich  śmiech.
-Przecież słyszałam – kłóciła się dziewczynka. - Powiedziałeś, że Shaylon ci się podoba.
            Brunetka zaśmiała się pod nosem i spojrzała na Justina, wyglądał tak zabawnie, gdy się denerwował. Przeniosła wzrok na braci, którzy wyglądali tak naturalnie, tak, jak powinni wyglądać chłopcy w ich wieku – beztroscy i uśmiechnięci. Brązowooka marzyła o tym, żeby zostało już tak na zawsze. Jej urodziny były coraz bliżej, bo już za dwa tygodnie, a rok szkolny kończył się za miesiąc. Później wszystko miało potoczyć się po jej myśli – nowe mieszkanie, nowe życie. Odkąd Justin pojawił się w jej życiu, wszystko wydawało się dla niej takie proste, takie poukładane, takie, jakie powinno być. To właśnie dzięki niemu zaczęła wierzyć, że wyrwie się z tego bagna i uratuje braci.

*

-Odwiozę was – zaproponował szatyn.
-To chyba nie jest dobry pomysł – stwierdziła.
-Dlaczego?
-Nie chcę, żeby mój ojciec mnie z tobą zobaczył, nie chcę, żeby coś ci się stało – spojrzała mu w oczy, ale po chwili zawstydzona spuściła wzrok.
-Martwisz się o mnie? - zapytał, ale widząc zakłopotanie dziewczyny, nie czekał na odpowiedź. - No dobrze, to może podwiozę was chociaż kawałek – nie poddawał się.
-Zgoda – uległa.

*

            Justin podwiózł ich dwie przecznice od domu, skąd mieli już niedaleko. Po cichu weszli do mieszkania, na korytarzu czekał już na nią ojciec. Bała się, że wie coś o Justinie, o tym, że jej pomaga. Bała się, że przez nią stanie się mu jakaś krzywda. Nie spodziewała się jednak, że jej przypuszczenia się spełnią, nie chciała tego, bo domyślała się, jakie mogą być tego konsekwencje.
-Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał przymykając oczy i zaciągając się papierosem.
-Chłopcy, idźcie do swojego pokoju – poleciła im, a oni jej od razu posłuchali. - Nie wiem, o czym mówisz – zwróciła się do ojca.
-Mam na myśli twojego chłoptasia. Malcolm widział was na mieście. Jak to wytłumaczysz? - zapytał wrogo. Brunetka milczała, bo bała się powiedzieć cokolwiek, bała się, że jeszcze pogorszy sytuację. - No słucham – ojciec zbliżył się do niej na taką odległość, że na swojej szyi mogła poczuć jego zimny oddech, który wywołał u niej dreszcze. - Kim jest ten chłopak?! - Tim Johnson uniósł głos, a dziewczyna aż wzdrygnęła ze strachu.
-Ju... - powstrzymała się przed wypowiedzeniem jego imienia. -To mój kolega, robimy razem projekt – palnęła kłamstwo, które jako pierwsze przeszło jej przez myśl.
-Kłamiesz – ojciec wymierzył siarczysty cios w jej policzek. Shaylon zacisnęła zęby i powieki, tak, żeby nie pokazać, jak bardzo ją to zabolało. - Jak śmiesz sprzeciwiać się moim poleceniom? - pchnął ją lekko na ścianę, żeby po chwili zrobić to mocniej.
-Przestań! - krzyknęła i tym samym pierwszy raz tak naprawdę sprzeciwiła się ojcu.
-Coś ty powiedziała? - zapytał ciągnąc ją za włosy.
-Powiedziałam, żebyś przestał – wyszeptała, bo czuła, że jej odwaga nagle znika. Ojciec zaśmiał się ironicznie, bo był świadomy tego, że jest silniejszy. Pociągnął ją mocniej za włosy, a ona choć nie chciała płakać, łzy same cisnęły jej się do oczu. Uklęknęła, gdy już naprawdę nie mogła wytrzymać.
-Zapamiętaj to, co ci za chwilę powiem – puścił ją i cofnął się o kilka kroków. - Jesteś nikim, rozumiesz? Nikim! Nie waż się mi sprzeciwiać, bo i tak przegrasz – wysyczał, po czym odszedł zostawiając dziewczynę jak pasa, na pastwę losu. Brunetka starała się podnieść, ale po chwili opadła z bezsilności. Znów zakręciło jej się w głowie, a uderzenie gorąca spowodowało, że wystraszyła się, że coś jest z nią nie tak. Powoli podniosła się z ziemi i poczuła, że ją mdli. Chciało jej się wymiotować, zupełnie nie wiedziała z jakiego powodu, po prostu musiała szybko pobiec do łazienki.
            Tim Johnson wypompowywał ze swojej córki całą energię, całą chęć do życia. Znęcał się nad nią nie tylko fizycznie, ale także psychicznie, co było jeszcze gorsze. To wszystko sprawiało, że te wszystkie bolesne wspomnienia kumulowały się w jej pamięci by kompletnie nie pozwolić jej na normalne życie. Taka była prawda, bolesna i tragiczna. Czy alkoholizm Tima Johnsona był jedynym powodem tego całego piekła, które stwarzał swojej rodzinie na ziemi? Czy pod tym wszystkim nie było jakiejś ukrytej prawdy, której jeszcze nikt nie poznał? Wszystko było możliwe...

~~~~~~~~~~~~
20 komentarzy - nowy rozdział :) 

26 komentarzy:

  1. o jenyy normalnie brak słów rozdział cudownyy nie moge sie doczekac na nowa notke mam nadzieje ze pojawi sie szybko ;D masz talent do pisania zazdroszcze ci go , rozdzialy czyta sie z przyjemna lekkascia nawet nie zauwazam ze juz jest koniec rozdzialu jak dla mnie za szybko sie koncza ;D zycze weny i czekam na kolejny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie fajne, ale chociaż trochę szkoda mi tej dziewczyny :c ale no cóż, mam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży :D

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny ... ale dlaczego ma takie mdlosci ? to mnie ciekawi :) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. owowowowowowowow świetne :O

    dodoawaj szybko nastepny!!!

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudneee . Chcę kolejny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  6. Pod każdym rozdziałem próbuję zostawić mega długi komentarz i zawsze on się usuwa, albo nie chce dodać, nie wiem co z tym moim telefonem. W każdym bądź razie mam nadzieję, że teraz mi się uda, bo w końcu chcę, abyś przeczytała, co myślę.
    Może na początek wspomnę tu coś o Tobie. Piszesz tak.. pięknie, prosto, cudownie, jest tutaj masa pięknych opisów sytuacji i porównań, naprawdę, podoba mi się, bardzo lubię dobrze napisaną narrację trzecioosobową, a Ty robisz to świetnie!
    Shaylon. Współczuję jej sytuacji w domu, to musi być straszne wracać przestraszonym ze szkoły, czy po prostu chcieć z niego uciec.
    Malcolm. Malcolm tak naprawdę niczym nie różni się od ojca dziewczyny. Tak samo obleśny, po prostu w moim odczuciu - brr. Nie dalabym się żadnemu dotknąć, a ona jest do tego zmuszana. Jedno pocieszenie, że ma dwójkę kochających ja, młodszych braci, aż ciepło na sercu się robi, czytając o tym jakie są ich stosunki. Takie odmienne od tych z reszta rodziny, po prostu ciepłe.
    A teraz wszedł nam do gry Justin. Alissa ma wiele racji, ale rozumiem Shaylon i wiem, że trudno jest sie przemóc. Jeśli chodzi o bliższe stosunki z chłopakami to podejrzewam, że jesteśmy bardzo podobne, jak nie identyczne.
    Ucieszyłam się, kiedy dziewczyna opowiedziała o wszystkim chłopakowi. To urocze, że Justin tak bardzo chce jej pomóc. Przynajmniej wie, że nie jest z tym sama. To, że jej ojciec uderzył Max'a tylko potwierdził to, że on się nie zmieni, chyba, że na gorsze. Ucieczka w takiej sytuacji jest bardzo dobrym rozwiązaniem, trzymam za to gorąco kciuki!
    Ale Okej, chyba czas zakończyć moją epopeje.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ciepło c:

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam twoje opowiadania . czytam chyba 3 i jestem zachwycona . oby tak dalej . życzę weny . dużo weny . czekam na nowy rozdział . pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Bardzo spodobał mi się początek, tak jak i rozwinięcie i reszta. Twoje rozdziały czyta się przyjemnie i są bardzo dobre :D Oby tak dalej i czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny mam nadzieje ze szybko uwolni sie od ojca...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku jak dawno nie komentowałam, ale niestety nie miałam jak. musisz mi wybaczyć! Rozdział cudowny i jestem ciekawa czy wreszcie uda jej się uwolnić od ojca i czy Justin będzie miał przez to jakieś problemy! czekam na kolejny :**
    @hypnotizing_me

    OdpowiedzUsuń
  11. omg. niech ona skończy to 18 lat, skończy szkołę i ucieknie z braćmi z tego domu, bo to jest po prostu masakryczne. mam nadzieję, że justin jej jakoś pomoże i nic jej się mu nie stanie. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo zajebiste! Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  13. agsdghdhsjhdd cudowneee szkooodaa że ma tak przerąbane z tym ojcem :( Kocham to i chce wiedzieć co będzie dalej wiec czekam niecierpliwe na nowy rozdział :) @Laaandrynka

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaciekawiłaś mnie tą końcówką. No, ale od początku. Rozdział jak zwykle bardzo mi się spodobał. Cieszę się, że Justin zaczął jej pomagać, jednak szkoda, że chciał jej kosztem pozbyć się byłej dziewczyny. No, ale dobrze, że Shaylon mu wybaczyła. Ten moment, gdy ona się do niego przytulała... Świetnie to opisałaś, poczułam motylki, które ona pewnie czuła. :D Czyżby Tim Johnson coś ukrywał? Jestem teraz baaardzo ciekawa i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :*

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział:D Wow ale szybko dodajesz;D Rozdział zarąbisty;D cieszę się, że ona w końcu się do niego przekonała:D
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny rozdział. Czytając każdy kolejny, uzależniam się od Twojego bloga i zastanawiam się co będzie się działo w następnym rozdziale:) Czekam na więcej <3
    Tak btw uwielbiam KAŻDEGO Twojego bloga, stajesz się coraz lepsza w pisaniu, oby tak dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  18. uwielbiam cię ! rozdział jak zwykle świetny !

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudne Po Prostu. Nie Mogę Się Doczekać Kolejnego < 3

    OdpowiedzUsuń
  20. uwielbiam każdy twój blog !
    a rozdzial .. jak zwykle genialny !

    OdpowiedzUsuń
  21. kocham kocham kocham kocham kocham ! <3 <3333 <333333 <3333 <333333
    jak mnie ten ojciec denerwuje! kocham twój styl pisania ! <3 CZEKAM NA KOLEJNY

    OdpowiedzUsuń
  22. Tego jej ojca to bym najchętniej zabiła. Rozdział świetny. Czekam na NN ;P

    OdpowiedzUsuń
  23. Przyznaję, zadziwiłaś mnie tym pomysłem jak i jego realizacją. Widzę, że pisanie naprawdę sprawia ci przyjemność, co mnie cieszy, bo teraz to nie jest często spotykane. Dodajesz długie rozdziały i najważniejsze, robisz to często, tak więc kolejny plus. Co do samego opowiadania? Jego fabuły? Naprawdę bardzo mi się podoba w jaki sposób opisujesz wydarzenia. To, jaki kontakt ma ze sobą cała ich trójka, świetnie. A jej ojciec? Takich najchętniej bym zlikwidowała. I mam nadzieję, że kończąc to opowiadanie, jednak będzie szczęśliwy koniec, bo chyba Shaylon za dużo się wycierpiała w trakcie, prawda? Ale cóż. Zrobisz jak będziesz uważała, oczywiście obserwować będę dalej twoje poczynania. Tak więc czekam na kolejne rozdziały :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny rozdział aczkolwiek przerażające jest to w jaki sposób ojciec dziewczyny zachowuje się w stosunku do niej i do jej braci. Mam nadzieję, że J3 pomoże jej wydostać się z jej trudnej sytuacji oraz, że zakończenie będzie szczęśliwe, bo pozwolę sobie zacytować odrobinę z powyższego komentarza ' Shaylon za dużo się wycierpiała ' .
    Życzę weny i tym samym czekam na następny ; **

    OdpowiedzUsuń
  25. nie mogę już znieść jak ojciec traktuje Shaylon, ciekawe co zrobi po zakończeniu szkoły, ciekawe czy jej się uda, ciekawe czy dowie się prawdy :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate