6.2.13

Ósmy

        
            Była dziewczyną, która z pozoru nie różniła się od innych. Nie wyróżniała się z tłumu, nie przykuwała niczyjej uwagi. Jednak to wszystko były tylko pozory. Od swoich rówieśniczek różniła ją tylko jedna rzecz, jedna, ale jakże ważna. Ona nie miała czasu na myślenie o błahych sprawach, o zakupach, randkach, chłopakach. Jej umysł zajmowała tylko jedna rzecz – strach.
            Strach – Shaylon bardzo dobrze wiedziała, czym jest to uczucie, ta dziewczyna bardzo dobrze znała jego oblicza. Strach może być paraliżujący, ale też przyjemny, na przykład wtedy, gdy podczas oglądania filmu po prostu się boimy, jednak wtedy strach spowodowany jest naszą potrzebą poczucia adrenaliny we krwi. Życie Shaylon było przepełnione tym prawdziwym strachem, było horrorem, najstraszniejszym z istniejących. Ta dziewczyna bardzo dobrze wiedziała, co oznacza „bać się”. Ona bała się każdego dnia, gdy wracała do domu. Wiedziała, że coś jest nie tak, wiedziała, że musi coś zmienić w swoim życiu, wiedziała o tym wszystkim, jednak na wiedzy się kończyło. Z tego strachu brunetka nie potrafiła normalnie funkcjonować. Czasami dreszczyk emocji i odrobina strachu jest potrzebna, ale gdy strach ogarnia całe ciało... nie można tak długo żyć, bo w końcu może się to źle skończyć.

*

            Kiedy po spotkaniu z Justinem, rodzeństwo wróciło do domu, nie było Tima Johnsona, dzięki czemu mogli w spokoju zjeść posiłek. Shaylon nie miałaby nic przeciwko temu, żeby właśnie w ten sposób wyglądało jej codzienne życie – zero stresu, zero nieprzewidywalnych zachowań jej ojca. Po zjedzeniu obiadu, dziewczyna razem z Max'em udała się do pokoju chłopców, gdzie znajdował się już Kevin, odrabiał lekcje, co wydawało się dziwne dla dziewczyny, ale nie chciała się odzywać, bo wiedziała, jak może się to skończyć.
            Radość rodzeństwa z nieobecności ojca bardzo szybko się skończyła. Usłyszeli trzaśnięcie drzwi i marzenia o spokojnym i normalnym życiu pękły jak bańka mydlana. Ojciec zawołał Shaylon i dziewczyna wiedziała, że ta rozmowa nie będzie przyjemna. Jednak brunetka nie obawiała się o siebie, ale o Justina, bała się, że ojciec dowiedział się czegoś na jego temat i to może wyniknąć z tego coś złego. Niestety jej obawy musiały się sprawdzić.
-Znowu szlajałaś się z tym gnojkiem – warknął mężczyzna. - Jeszcze nie dotarło do ciebie, gdzie jest twoje miejsce? - Tim Johnson pchnął dziewczynę w stronę Malcolma stojącego w progu. -To z nim powinnaś się spotykać, a nie z jakimś lalusiem, który nawet nie wygląda jak prawdziwy facet, myślisz, że będzie potrafił cię zadowolić, myślisz, że będzie potrafił się tobą zając tak, jak trzeba. Pewnie poleciałaś na jego kasę. Mam rację? - warknął. - Jeszcze raz się z nim spotkasz, a oboje tego pożałujecie! Zrozumiałaś? - zapytał, a brunetka tylko pokiwała głową.
            Shaylon po raz kolejny musiała zrobić to, czego chciał jej ojciec. Musiała iść z Malcolmem na „randkę”, podczas której dziewczynie wciąż chciało się płakać, nie mogła znieść swojego żałosnego losu, tego, że musi przebywać z chłopakiem, który nic takiego jej nie zrobił, ale go nienawidziła, nienawidziła go dlatego, że tak bardzo przypominał jej ojca, był tak samo brutalny, choć nigdy nie udało mu się przekroczyć granicy, choć nie raz było blisko.
            Przebywali na imprezie w jakimś domu, było tam pełno ludzi, których brunetka nigdy nie widziała na oczy. Nie chciała tam być, zwłaszcza dlatego, że była to domówka alkoholowa, a na takich zawsze dzieją się nieprzewidywalne rzeczy. Malcolm podszedł do barku i wziął dla siebie piwo. Zapytał Shaylon czy również się skusi, ale ta oczywiście odmówiła, co ani trochę nie zdziwiło chłopaka. Brązowooka rozejrzała się po pomieszczeniu, kilka par tańczyło na środku salonu i raczej nie wyglądało to na taniec, jaki jaki tańczą chłopak i dziewczyna na szkolnej potańcówce. Dziewczyny w wyzywających sukienkach i chłopcy rozbierający je wzrokiem. To nie wyglądało normalnie i można było śmiało powiedzieć, że tańczące pary marzą o tym, żeby przenieść swoją małą imprezkę na pięterko.
-To ten twój kochaś? - brunetka spojrzała na Malcolma, a później nie rozumiejąc, o co mu chodzi, podążyła za jego wzrokiem.
            Shaylon zauważyła Justina, który stał niedaleko z kumplami. Tak dawno go nie widziała, że w tej chwili przez jej ciało przeszły dreszcze, a do brzucha wleciało stado motyli, jednak nie o to w tym wszystkim chodziło. Dziewczyna domyślała się, że nie za chwilę wydarzy się coś złego. Malcolm ruszył w stronę Justina nie informując o tym dziewczyny. Szatyn nie wiedział, o co chodzi, nie wiedział kim jest Malcolm, zaczęli rozmawiać, blondyn wskazał na dziewczynę palcem i chłopak dopiero wtedy zauważył Shaylon. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, ale brunetka nie wytrzymała jego spojrzenia i spuściła głowę. Jednak znów musiała na nich spojrzeć, żeby mieć wszystko pod kontrolą. Oboje byli zdenerwowani i po chwili nastąpiło to, czego dziewczyna najbardziej się obawiała. Wyszli na dwór, a brunetka czuła, że musi zrobić to samo, przecież nie mogła tak stać bezczynnie nie wiedząc, co dzieje się na zewnątrz. Kiedy wybiegła z budynku, okazało się, że niestety się spóźniła, bo Malcolm okładał Justina pięściami. Shaylon czuła, że to jej wina, że to ona wplątała w to wszystko Justina i żałowała tego najbardziej na świecie. Domyślała się, do czego może doprowadzić ich znajomość, ale mimo to nic z tym nie zrobiła i teraz nie mogła sobie tego wszystkiego wybaczyć.
-Malcolm! - krzyknęła. - Zostaw go! - brązowooka podbiegła do nich i próbowała ich w jakiś sposób rozdzielić, jednak była za słaba. - Zostaw go! - krzyknęła po raz kolejny.
            Dopiero wtedy zbiegli się ludzie, którzy zobaczyli całe zajście. Jakiś chłopak pomógł brunetce w odciągnięciu Malcolma od Justina, co nie było łatwe. Szatyn był już cały poobijany, z jego wargi sączyła się krew, a jego policzki stawały się sine. Zdecydowanie Malcolm był silniejszy, a na dodatek miał tego świadomość. To było do przewidzenia, dziewczyna nawet zaczynała podejrzewać, że jej ojciec poznał go pod jakąś siłownią, żeby ona nawet na chwile nie zapomniała o tym, że faceci zawsze mają przewagę nad kobietami.
            Shaylon spojrzała na Justina, który zdążył już podnieść się z ziemi. Dziewczyna była zdolna poczuć jego ból, dobrze wiedziała, co czuje pobity człowiek, znała to uczucie aż za dobrze. Pewnie w normalnej sytuacji brunetka podbiegłaby do niego, przytuliła i pomogła i zrobiłaby wszystko  żeby uśmierzyć jego ból. To wszystko nie było jednak takie proste, dziewczyna nie mogła tego zrobić, wiedziała, że takim zachowaniem jeszcze pogorszyłaby sytuację. Jedyne, co mogła teraz zrobić, to podejść do niego, spojrzeć mu w oczy i dać do zrozumienia, że to definitywny koniec ich znajomości. Podeszła więc do niego chcąc mu wszystko powiedzieć, ale tak, żeby wszyscy słyszeli.
-Słuchaj, odczep się wreszcie ode mnie, zrozum, że mam swoje życie, chłopaka, przyjaciół i w tym życiu nie ma miejsca dla ciebie i twojego wielkiego ego. Przyczepiłeś się do mnie, jakbyś liczył na to, że może będziemy razem, chyba coś ci się w głowie przestawiło – te słowa leciały z jej ust tak lekko, jednak w środku ją zabijały, nie wierzyła w to, że jej sytuacja rodzinna zmusi ją do tego, żeby powiedzieć komuś coś tak strasznego, na dodatek w taki sposób. Żadne z wypowiedzianych przez nią słów nie było prawdziwe, to wszystko było jednym wielkim kłamstwem, ale Shaylon wiedziała, że tylko w taki sposób może zapewnić bezpieczeństwo Justinowi.
            Brunetka po raz ostatni spojrzała na chłopaka, po czym bez słowa odwróciła się i ruszyła w stronę Malcolma, który widocznie był zadowolony z wypowiedzi dziewczyny. Shaylon złapała go za rękę i wtulona w jego ramię odeszła z miejsca tego zdarzenia. Nie robiła tego z przyjemnością, wręcz przeciwnie, z wielkim obrzydzeniem. Nikomu nie życzyłaby tego, żeby kiedykolwiek znalazł się w sytuacji, gdy musi powiedzieć przyjacielowi o tym, że nie mogą się widywać, na dodatek robić to w taki okrutny sposób.

*

            Po imprezie Justin wrócił do domu, kiedy zobaczyła go jego matka, nie była zadowolona, wręcz przeciwnie. Szatyn nigdy nie wdawał się w żadne bójki, dlatego widok jego poobijanej twarzy był dla brunetki nie do zniesienia. Chłopak nie chciał opowiadać swojej matce o tym, co się wydarzyło tego wieczora, nie chciał jej martwic, zresztą uważał, że nic takiego mu się nie stało. Rodzicielka pomogła mu jedynie z opatrywaniem ran, a później chłopak od razu udał się do swojego pokoju.
            Justin usiadł na łóżku trzymając przy twarzy woreczek z lodem. Myślał o tym, co powiedziała mu Shaylon, miał prawo myśleć, że dziewczyna kłamała, przecież spędzili tyle miłych chwil, więc dlaczego teraz miałaby powiedzieć mu takie okrutne słowa, które prawdopodobnie zraniły także ją. Justin nie chciał dla niej, źle, wręcz przeciwnie, polubił ją, nawet bardzo i chciał jej pomóc, bo nie mógł znieść tego, że cierpi przez swojego ojca. Jeszcze nie wiedział jak przekonać do siebie Shaylon, musiał zrobić coś, żeby ona w końcu mu zaufała, chciał tego, jak niczego innego na świecie. Zaangażował się w jej życie i teraz nie mógł jej tak po prostu zostawić. Może powinien dać jej trochę czasu? Nie był do końca pewien czy to coś da, jednak wiedział, że nie może pozostawać obojętny.
            To wszystko stało się nagle. Justin pierwszy raz spotkał Shaylon w bibliotece i wtedy nie spodziewał się, że to spotkanie w jakiś sposób odmieni jego życie. Wcześniej żył tak, jakby nic innego go nie obchodziło. Fakt, że zawsze był wrażliwy na krzywdy, które dzieją się na świecie, ale nigdy nie podejrzewał, że czyjaś historia poruszy go tak bardzo, że będzie chciał stać się jej częścią. Kiedy dowiedział się o największej tajemnicy dziewczyny, nie mógł pozostać obojętny i od razu obiecał sobie, że zrobi wszystko, żeby jej życie choć w małym stopniu wróciło do normy. Nie oczekiwał niczego w zamian, chciał jedynie jej szczęścia i tego, żeby wszystko się dobrze skończyło.

*

            Kiedy Shaylon wróciła do domu odprowadzona przez Malcolma, od razu podążyła do swojego pokoju. Nie potrafiła poradzić sobie z myślami, które krążyły po jej głowie. Chciała o wszystkim zapomnieć, ale przed oczami miała obraz Justina z zakrwawioną wargą i zsiniałymi policzkami. I to wszystko przez nią. Przez to, że spotkali się wtedy w bibliotece, przez to, że ich rodzeństwo chodziło razem do przedszkola. Była jego przekleństwem – sama się tak określiła, nie była świadoma tego, że dla Justina jest kimś ważnym, że dla kogokolwiek coś znaczy, myślała, że jest bezużyteczna, że jest wyrzutkiem, niepotrzebnym materiałem. Te myśli ją dołowały, ale nie potrafiła ich od siebie odciągnąć. Myślała, to o tym, dlaczego pojawiła się na tym świecie, może gdyby nie to, wszystko byłoby inne, może cały problem z jej ojcem tkwił w niej samej, może to ona była powodem tego całego koszmaru? Ile mogła tak dłużej żyć? Żyć ze świadomością tego, że jest niepotrzebna? Który człowiek by to wytrzymał? Te wszystkie myśli zaczęły biec w jednym kierunku. Czy gdyby jej nie było na świecie, jej bracia nie musieliby cierpieć? Czy Justin wciąż prowadziłby beztroskie życie, tak jak kiedyś? Na te pytania Shaylon nigdy nie pozna odpowiedzi. Musiałaby zniknąć, uciec, już nigdy nie wrócić, umrzeć...
            Nie. Shaylon nie była zdolna do samobójstwa, nie potrafiłaby tego zrobić. Chociaż była silna, na takie posunięcie zabrakłoby jej odwagi. Musiała walczyć, miała o co, musiała walczyć, o jedyną rzecz, jaka pozostała jej na świecie. Musiała walczyć o sens swojego życia. Może to właśnie dzięki swojej sile się nie poddała i zaszła tak daleko. Może dzięki temu przekonała się, że jest silna i nic jej nie pokona. Wszystko jest możliwe, wystarczy tylko uwierzyć.
-Shaylon! - usłyszała głos swojego ojca. Szybko otarła łzy spływające po jej policzkach i wyszła ze swojego pokoju kierując się do salonu, gdzie odbywała się rozmowa Tima i Malcolma.
-Tak? - zapytała nieśmiało utrzymując dystans od obu mężczyzn.
-Malcolm opowiedział mi o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Słyszałem, że w końcu zrozumiałaś, że to on jest dla ciebie najlepszym chłopakiem, a nie tamten laluś. Cieszę się, że to do ciebie dotarło, jednak nie zmienia to faktu, że będę miał cię na oku. Mam nadzieję, że teraz już zawsze będziesz taką grzeczną córeczką i nie będziesz próbować mi się sprzeciwiać – mężczyzna podszedł do dziewczyny ze sztucznym uśmiechem na twarzy, był pijany, ale mówił do rzeczy. Chyba po raz pierwszy Shaylon się go nie bała, może dlatego, że po raz pierwszy wykonała jego polecenie, choć  nie do końca właśnie tak było.

*

            Śmierć, a tym bardziej samobójstwo nie jest rozwiązaniem, jest raczej oznaką słabości i bezsilności. Śmierć nie zawsze wszystko rozwiązuje, fakt, później człowiek już niczego nie odczuwa, ale ludzie, którzy żyli wokół niego, mogą odczuć pustkę. Gdy już się umiera, wszystkie problemy znikają, lecz nie mamy pewności, czy tych problemów nie przejmie ktoś inny. Może trzeba się zastanowić przed tak ważną decyzją, która może być ostatnią decyzją przez nas podjętą. Pytanie tylko, czy warto? Czy warto poświecić swoje cenne życie tylko po to, żeby pozbyć się problemu?

 ~~~~~~~~
Wiem, że rozdział nie jest zbyt długi, ale mi się podoba, nie wiem, jak wam. Osobiście jestem z niego zadowolona.
I mam dobre wieści... Wróciła mi wena, w końcu napisałam rozdział, z którym tak długo się męczyłam... I mam taki pomysł, że to jest koniec...
I mam takie pytanie: Wam naprawdę tak bardzo się podoba to opowiadanie, czy piszecie tak, żeby mi się miło zrobiło?
20 komentarzy - nowy rozdział :)

21 komentarzy:

  1. Mi Osobiście Na Prawdę Podoba Się twój Blog . Czytam Twoje Opowiadania I Na Żadnym Się Jeszcze Nie Zawiodłam. Nie Mogę Się Też Doczekać Pierwszego Rozdziału Na whisper-of-secret.blogspot.com ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, naprawdę mi się podoba to opowiadanie! Masz wielki talent którego Ci zazdroszczę! Mam nadzieję ze nigdy nie przestaniesz pisać i stworzysz jeszcze wiele innych, tak wspaniałych opowiadań jak dotychczas :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mega. Po prostu cudny. Tego Malcolma i jej ojca to normalnie bym powiesiła. Szkoda mi Shaylon, to przez co musi przechodzić w życiu wykończyło by każdego. Jeszcze pobity Justin to już całkiem przegięcie ze strony Malcolma, gdzie się tacy ludzie rodzą, naprawdę nie wiem. Mam nadzieję , że życie Shaylon jakoś się ułoży i że będzie w końcu szczęśliwa. CZEKAM NA NN ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. MISIĘ TO OPOWIADANIE NIE PODOBA, JA JE KOCHAM! JEDNO Z NAJLEPSZYCH OPOWIADAŃ Z TWOJEJ TWÓRCZOŚCI. OCZYWIŚCIE ROZDZIAŁ JAK ZWYKLE ŚWIETNY:D NO ALE BŁAGAM PRZYŚPIESZ AKCJE BO ZARAZ CHCICY DOSTANĘ

    OdpowiedzUsuń
  5. wowowowowooww jezu zajebisty
    mam tyle pytac a tak malo odpowiedzi..
    czekam na nn

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  6. Nam na prawdę bardzo podoba się Twoje opowiadanie. Jest interesujące, strasznie i z każdym dniem chce się bardziej i bardziej czytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny ;D Mnie się na serio podoba;D wgl duży plus, że tak szybko i często dodajesz rozdziały:) Są świetne, sposób w jaki to wszystko opisujesz itd.
    Jestem ciekawa co teraz będzie dalej:) Czy ona jakoś po kryjomu skontaktuje się z jusem, znowu się spotkają?
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi sie podoba mam nadzieje ze ona dalej będzie sie spotykać z Justinem :) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. OMFG cudowneeee cudowneee cudowneee. Szkoda że musiała tak postąpić wobec Justina no ale chciała go chronić. KOCHAM TOOO. CZEKAM NA NOWY ROZDZIAŁ <3 @Laaandrynka

    OdpowiedzUsuń
  10. ughhhhhhhh, znowu to samo :/ justin musi rozumiec, ze ona to robi specjalnie, zeby go chronic. niech ma juz te 18 lat, konczy szkole i papa domku z bracmi. zeby wszystki w koncu zaczelo ukladac :) czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się to opowiadanie, w głębi serca liczę że jej ojciec się zmieni, a z Justinem jej się ułoży;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Co do twojego pytania,nie,my piszemy tak,bo tak jest serio! Przynajmniej dla mnie! Uwielbiam cie dziewczyno,masz taki talent,ze normalnie nie wierze! Mam nadzieje ze rozdzial pojawi sie szybko,bo ja nigdy nie umiem dlugo czekac z nn na tym blogu,ta niecierpliwosc :) a tak wgl rozdzial oczywiscie swietny,smutno mi sie zrobilo po tym,co ona powiedziala Justinowi,ale wiem,ze klamala i wiem,ze to sie musi jakos wyjasnic! A niedlugo ma 18 urodziny i wszystko sie moze ulozyc oby.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały rozdział.:)
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział, podoba mi się to w jaki sposób go napisałaś. Gdybym była na miejscu Shaylon chyba też bym powiedziała to Justinowi, ale jak to czytam to wiadomo.. inne odczucia :D Ale Justin się nie podda tak? on będzie walczył tak? BO JAK NIEEEE TO JA GO UDUSZE !
    PS: Dziękuję Ci za ten komentarz u mnie pod epilogiem, naprawdę jestem ci wdzięczna, to tyle dla mnie znaczy... <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jestem zbytnio fanka opowiadan internetowych,ale twoje zdecydowanie nalezy do moich ulubionych. Twoj sposob pisania rozni sie od innych. Fabula rowniez jest niespotykana i oryginalna. Wspaniale opisujesz sytuacje i potrafisz poruszyc czytelnika. Z checia czytam kolejne rozdzialy i nie mecze sie czytajac zdanie po zdaniu- co niestety zdarza sie w wiekszosci blogow. Gratuluje i mam nadzieje,ze rozdzial 9 pojawi sie niebawem! Pozdrawiam!

    PS. Mam pytanie,czy jest mozliwosc z Twojej strony informowania o nn? Jesli tak,bylabym bardzo wdzieczna :) to jest moj numer gadu-gadu: 13361720! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. koniec? ocipiałaś? nie kończ tego teraz, oni muszą być razem! boże, najlepszy blog na świecie! niech ona się wyprowadzi z Justinem i braćmi i niech żyją długo i szczęśliwie! :) nie mogę się doczekać następnego, buziaki x

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny Rozdział ! < 3 Kocham ; *

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  19. Mi się to opowiadanie bardzo podoba i nie piszę tego po to, by zrobiło Ci się miło. Prawda jest taka, że masz talent. ;) I nie waż mi się kończyć tego opowiadania! Masz pisać tak długo aż w końcu skończą ci się pomysły. :D Rozdział bardzo udany, ale też bardzo smutny. Zabolało mnie to, gdy czytałam o bójce Malcolma z Justinem. Biedny chłopak. Na dodatek słowa Shaylon w cale mu nie pomogły. Rozumiem, że chce go bronić, ale... Właściwie nie wiem, co ale. :D Po prostu chcę, by miała normalne życie, w którym będzie miejsce dla Justina. ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  20. ale jak to koniec ? mi się to opowiadanie bardzo bardzo podoba i chcę trochę więcej Justina ! proszę ~. kontynuuj to opowiadanie !
    pozdrawiam ~!

    Ps . przepraszam że z anonima pisze ale nie mam żadnego konta na proponowanych . : ))

    OdpowiedzUsuń
  21. płakać mi się chciało gdy Shaylon powiedziała to wszystko Justinowi.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate