27.1.13

Piąty



            Shaylon wróciła z chłopcami do domu, w którym znów panowała cisza, której ostatnio brunetka zaczęła się bać.
-Shaylon, możemy porozmawiać? - z kuchni wyszła mama. Dziewczyna nie miała ochoty na rozmowę z nią, ale uznała, że to musi być coś poważnego.
-Już idę – zdjęła buty i poszła za swoją rodzicielką.
-Nie ma ojca, więc możemy spokojnie porozmawiać – kobieta była śmiertelnie poważna. Brunetka dosiadła się do stołu i spojrzała na zdenerwowaną matkę. -Chciałam cię o coś prosić – zaczęła niepewnie. -Wiem, ze nie jestem dobrą matką, wiem, że was krzywdzę i tak naprawdę nie mogę się nawet nazywać matką. Zawsze chciałam dla was jak najlepiej, zawsze starałam się was chronić, ale mi to nie wychodziło. Wiedz, że kocham was wszystkich i wiem, że tego, że doprowadziłam to wszystko do takiego stanu, nie da się wybaczyć. Już dawno powinnam była z wami uciec, ale nigdy nie miałam dość odwagi. Wiem, że ty dasz radę. Niedługo skończysz osiemnaście lat i chciałabym, żebyś zaopiekowała się chłopcami, wiem, że nie mam prawa tego od ciebie wymagać, bo przecież to ja powinnam się wami zaopiekować, ale tylko ty jesteś taka odważna, żeby ich uratować – Shaylon nie wiedziała co ma powiedzieć i jak się zachować, wpatrywała się tylko w swoją matkę, która była bliska płaczu. -Wiem, że już od dawna nie uważasz mnie za swoją matkę, ale ja naprawdę was kocham – jej głos się załamał. -Przepraszam – wyszeptała i ukryła twarz w dłoniach. Brunetka położyła dłoń na ramieniu swojej rodzicielki, żeby ją uspokoić, jednak nie było to łatwe.
-Mamo – zaczęła, choć to słowo od dawna ciężko przechodziło przez jej gardło. -Oczywiście, że zaopiekuję się chłopcami, ale nie zostawię cię tu samej z ojcem.
-Muszę zostać, żeby dopilnować tego, żeby ojciec was nie znalazł, chociaż w taki sposób będę mogła wam pomóc.
-Przecież on cię zabije.
-Ważne, żeby wam nie stała się krzywda – Shaylon po raz pierwszy w życiu usłyszała takie słowa od swojej matki, pierwszy raz usłyszała to, że ich matka byłaby w stanie zginać tylko dlatego, żeby oni mogli żyć i być bezpieczni.
-Mamo! - brunetka przestała nad sobą panować i przytuliła się do kobiety, to było silniejsze od niej.
-Spełniło się moje największe marzenie z dzieciństwa – załkała Sarah Johnson. -Mam najwspanialsze dzieci na świecie – wyszeptała.
-Zaopiekuję się chłopcami jak najlepiej potrafię, nie pozwolę, żeby stała im się jakakolwiek krzywda.
            Trzaśnięcie drzwiami sprawiło, że dziewczyna oderwała się od swojej matki i wstała ze swojego miejsca. Do pomieszczenia wszedł Tim Johnson, wyraźnie było widać złość malującą się na jego twarzy. Odruchowo cofnęła się o krok i spojrzała na matkę. Ojciec podszedł do lodówki i wyciągnął piwo, które po chwili otworzył i upił łyk.
-Co tak na mnie patrzycie? Nie macie nic lepszego do roboty?
            Shaylon spuściła głowę i bez słowa udała się do swojego pokoju. Uruchomiła komputer, a w międzyczasie wyciągnęła z szuflady biurka kartkę i długopis. Miała zamiar znaleźć jakieś mieszkanie dla siebie i swoich braci. Dziewczyna myślała o tym wszystkim bardzo poważnie, o tym, żeby uciec z chłopcami. Jeszcze nie wiedziała, jak to zrobi, żeby nie mieć z tym, żadnych kłopotów, żeby ojciec nie oskarżył jej o uprowadzenie, a był przecież do tego zdolny, jednak dziewczyna dla swoich braci była zdolna zrobić wiele, mogła poświecić wszystko dla ich dobra.
            Znalazła pewną ofertę, która ją zaciekawiła. Było to dwupokojowe mieszkanie, które znajdowało się po drugiej stronie miasta, co ją dodatkowo cieszyło. Brunetka nie chciała się za bardzo spieszyć, ale warto było chociaż przymierzyć się do znalezienia jakiegoś mieszkania.
            W pewnym momencie, dziewczyna usłyszała głośny huk, niczym się nie wyróżniał od tych, które słyszy na co dzień, kiedy jej ojciec się wkurza, jednak tym razem bardzo ją zaniepokoił. Shaylon poderwała się na nogi i wybiegła z pokoju. Z tego co zobaczyła, mogła domyślić się, że ojciec kieruje się w stronę pokoju chłopców, a matka próbuje go zatrzymać, choć wiadome jest, że była na straconej pozycji. Tim Johnson wpadł do pokoju swoich synów i zaczął na nich krzyczeć, nie mógł się opanować, a przecież oni nie zrobili niczego złego, poza tym, że bawili się może zbyt głośno. Kiedy Shaylon usłyszała płacz Max'a, nie musiała widzieć tego, co się tam dzieje. Miała ochotę tam wpaść, ale wiedziała, że tylko pogorszyłaby sytuację. Sarah Johnson płakała i brunetka również była tego bliska. Kiedy usłyszała kolejny huk, nie wytrzymała i ruszyła w stronę drzwi prowadzących do pokoju chłopców i w tym samym momencie pojawił się w nich wściekły ojciec, który od razu skierował się do wyjścia z domu, a brunetka szybko weszła do pokoju. To co tam zobaczyła, spowodowało, że przez jej ciało przeszedł dreszcz. Max siedział zapłakany pod ścianą, a Kevin stał zgięty w pół, a po jego twarzy spływała strużka krwi. To było straszne, że ktoś kto powinien ich kochać, krzywdził ich i sprawiał im ból, nie tylko fizyczny. Dziewczyna bez zastanowienia podbiegła do Max'a, bo wiedziała, że tylko ona była go w stanie uspokoić. Kobieta natomiast podeszła do swojego starszego syna, żeby się nim zając i opatrzyć mu ranę.
-Ciiii... - Shaylon przytuliła swojego małego brata i poczuła jak w gardle rośnie jej olbrzymia gula, a do oczu cisną jej się łzy.
-Boli mnie brzuszek – dziewczynie z ledwością udało się zrozumieć słowa Max'a, który wciąż nie mógł się uspokoić i otrząsnąć z tego, co się przed chwilą wydarzyło.
            Mały płakał i dławił się łzami. Shaylon uniosła jego koszulkę i zobaczyła, że jego brzuch jest cały siny. Domyśliła się, że ojciec albo go uderzył, albo go na coś pchnął. To był pierwszy raz kiedy ojciec go skrzywdził. Brunetka mocniej przytuliła do siebie swojego młodszego brata i obiecała sobie, że to był pierwszy i ostatni raz, kiedy ich ojciec podniósł rękę na jej braci, obiecała sobie, że nie dopuści do tego, żeby taka sytuacja się powtórzyła, chociażby ojciec miałby ją zabić, ona nie pozwoli na to, żeby Max i Kevin cierpieli przez własnego ojca.

*

            Czy to źle, że chciała śmierci swojego ojca? Czy to źle, że nie chciała już go nigdy zobaczyć? W jej przypadku była to zupełnie inna sytuacja... Jej ojciec nigdy jej nie kochał, a przynajmniej ona tak myślała. No bo co ma myśleć człowiek, który jest krzywdzony przez osobę, która powinna go kochać? Czy to coś strasznego, że życzyła swojemu ojcu śmierci? Czy powinna się tego wstydzić? Czy to grzech, że myślała w ten sposób, o człowieku, który dał jej życie? Dziewczyna nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania, pomimo tego, że wciąż o tym myślała, to nie potrafiła uzyskać żadnej rady, która pomogłaby jej rozwiązać swój problem i zacząć żyć od nowa. A może w tym wszystkim chodziło o coś zupełnie innego, może ona tak naprawdę nie chciała jego śmierci, może oczekiwała od niego jedynie zrozumienia, jakiejś iskry, która spowodowałaby, że Tim Johnson stałby się kochającym i prawdziwym ojcem, a przy tym normalnym człowiekiem z sercem?

*

            Następnego dnia po tym koszmarze, który spotkał rodzinę Johnsonów, rodzeństwo nie poszło do szkoły. Max wciąż nie mógł się uspokoić i nawet gdy spał przytulony do swojej siostry, budził się w nocy i płakał. Dziewczyna chciała to wszystko jakoś wynagrodzić swoim braciom, chociaż była świadoma tego, że takiej krzywdy, jakiej wczorajszego dnia doznali chłopcy, nie da się wynagrodzić, bo coś takiego zostaje na zawsze w pamięci człowieka, a już na pewno w pamięci dziecka.
            Shaylon zabrała swoich młodszych braci na spacer, na lody, potem do McDonald'sa. Mały wciąż był smutny i bał się pościć dłoń swojej siostry nawet na chwilę. Kevin również był przybity i dziewczyna w żaden sposób nie mogła ich rozweselić. Sama zresztą nie była w dobrym nastroju. Całą trójką usiedli na ławce w parku, a Max od razu przytulił się do swojej starszej siostry, bojąc się o to, że ją straci.
-Musimy wracać do domu? - zapytał.
-Na razie nie, jak chcecie, możemy wrócić wieczorem.
-Ale ja w ogóle nie chcę wracać – brunetka zaczęła głaskać go po plecach i spojrzała na Kevina szukając u niego wsparcia. Co miała powiedzieć swojemu małemu bratu? Jak miała mu wytłumaczyć to, że ojciec ich bije, bo jest chory, bo jest alkoholikiem?
-Skarbie, musimy wrócić, ale obiecuję ci, że niedługo zamieszkamy we trójkę – ty, ja i Kevin.
-A mama? - chłopiec nie przestawał zadawać trudnych pytań, na które Shaylon nie potrafiła mu tak po prostu odpowiedzieć.
-Mama będzie nas odwiedzać.
            Chłopiec wtulił się w Shaylon jeszcze mocniej i znów zaczął płakać. Dziewczyna pocałowała go w głowę i głośno westchnęła, była bezsilna, nie wiedziała jak ma to wszystko rozwiązać, nie miała pomysłu na swoje dalsze życie.
-Ej, przestań już płakać, będzie dobrze. Ważne, że mamy siebie – wymawiając ostatnie zdanie dziewczynie zadrżał głos. -Kevin, ty się nie poprzytulasz? - zaśmiała się.
-Weź przestań, jeszcze ktoś nas zobaczy – brunetka domyśliła się, że jej brat powiedział to, żeby rozśmieszyć Max'a i najwidoczniej mu się to udało, bo mały głośno się roześmiał.
-Cześć – usłyszała za plecami, wzdrygnęła się i jeszcze przed tym, jak się odwróciła, dotarło do niej, że zna ten głos. Gdy zobaczyła chłopaka stojącego za jej plecami miała ochotę powiedzieć „znowu on”, jednak się powstrzymała. - Przeszkadzam? - zapytał. Brązowooka szybko wytarła mokre od łez policzki i starała się zachowywać normalnie pomimo tego, co wydarzyło się przed chwilą.
-Często się ostatnio spotykamy – zauważyła, choć nie była pewna, czy mówi to miłym tonem.
-Też to zauważyłem – uśmiechnął się.
-Max? Pójdziesz ze mną pobiegać trochę po parku? - dziewczyna zrobiła przerażoną minę, miała ochotę udusić Kevina za to, że zostawił ją z Justinem sam na sam. Brunetka patrzyła jak jej bracia znikają w głębi parku, a kątem oka zauważyła, że szatyn siada obok niej.
-Nie wiedziałem, że masz jeszcze jednego brata – odezwał się
-A skąd niby miałeś to wiedzieć? - odchyliła się do tyłu, żeby złapać wiosenne promienie słońca. Podciągnęła rękawy, bo poczuła, że robi się naprawdę ciepło.
-Skąd masz te blizny? - zapytał, a Shaylon odruchowo się podniosła. -Nie chcę być wścibski, po prostu jestem ciekaw i pytam, jeśli to dla ciebie krępujące, to nie odpowiadaj, zapomnij o tym – chłopak stał się niespokojny, nie wiedział przez co przechodziła i nadal przechodzi dziewczyna, więc miał pewne prawo o to zapytać, brunetka spojrzała na niego zaciągając rękawy. -Przepraszam, nie powinienem był pytać, czasami tak mam, a ty mnie nawet nie znasz więc po co miałabyś mi się zwierzać – Justin chyba sam nie wiedział co mówi, było mu głupio i plątał się w swoich myślach jak nie wiadomo kto.
-Możesz mi powiedzieć, dlaczego cały czas na siebie wpadamy?  No chyba, że ty to wszystko robisz specjalnie – Shaylon chyba sama do końca nie wiedziała, dlaczego zadała to pytanie, może chciała wiedzieć, a może miała już dość szatyna, który stawał się dla niej zbyt natrętny.
-A co to ma do rzeczy? - zapytał zdezorientowany.
-Po prostu chcę wiedzieć.
            Chłopak odwrócił wzrok i mogło się wydawać, że nad czymś intensywnie myśli, jednak on już wiedział, co chce powiedzieć, starał się jednak obrać to w słowa, tak, żeby nie zrazić do siebie brunetki.
-Wiesz, możliwe, że to kwestia przeznaczenia – dziewczyna parsknęła śmiechem. - A może zwykły przypadek.
-Proszę cię, nie pieprz mi tu o jakimś przeznaczeniu – brunetka spojrzała w stronę chłopaka, którego wzrok był utkwiony w jednym punkcie.
-Dobrze, więc powiem to, co myślę. Chciałbym ci po prostu pomóc – wyznał dość cicho.
-A skąd ty wiesz, że ja potrzebuję pomocy? - dopytywała się.
-Bo widzę to w twoich oczach – Justin w końcu odwrócił wzrok w stronę Shaylon spoglądając jej prosto w oczy.
            Brązowooka ujrzała w oczach szatyna pewnego rodzaju szczerość, szczerość, która była dla niej bardzo cenna, a z którą miała tak rzadko do czynienia. Przez głowę dziewczyny przeszła myśl, że już kiedyś spotkała tego chłopaka, że już go kiedyś widziała, że zna go bardzo dobrze, jednak po chwili uświadomiła sobie, że to niemożliwe. Shaylon poczuła, że może mu zaufać, że może mu opowiedzieć o tym, co ją boli, o tym, co w niej siedzi. Wreszcie nie bała się powiedzieć komukolwiek o tym co czuje. Może potrzebowała się wygadać, może miała dośc skrywania tych wszystkich uczuć w sobie, może ją to przerosło.
-Pewnie będę tego żałować, ale ci opowiem o wszystkim – wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić. - Ty chodzisz do tej swojej prywatnej szkoły, wiedziesz beztroskie życie nastolatka, pewnie uciekasz z lekcji, po kryjomu popalasz papierosy i chodzisz na imprezy, na których jest alkohol. A ja? Ja nigdy nie byłam na żadnej imprezie, bo od ośmiu lat muszę opiekować się młodszym rodzeństwem. Wiesz dlaczego? - spojrzała na jego skupioną twarz. - Bo właśnie osiem lat temu mój ojciec stracił pracę i zaczął nas bić. Mnie, moją mamę, Kevina, a wczoraj uderzył nawet Max'a, co wcześniej się nie zdarzało. Nie wiem dlaczego ci to mówię. Możesz uznać mnie za wariatkę, chorą psychicznie dziewczynę – zawiesiła głos – ale ja jestem normalna, tylko moje życie jest popierdolone. A teraz odpowiem na twoje pytanie – podwinęła rękaw. - Te blizny mam po tym, jak mój ojciec gasił na moich rękach papierosy. I uprzedzę twoje kolejne pytanie. Nie ucieknę, bo się boję, choć wiele razy to planowałam, to za każdym razem tchórzyłam.
            Shaylon ciężko westchnęła i otuliła się ramionami. Nie patrzyła na chłopaka, miała mocno zaciśnięte powieki, wstydziła się swojego życia i tego kim jest. Nie była świadoma tego, że Justin chce jej pomóc, że mu na niej zależy mimo to, że w ogóle jej nie znał.
-Dziękuję, że pozwoliłeś mi się wygadać, pomogłeś mi w ten sposób.
            Brunetka spojrzała przelotnie na chłopaka i liczyła na to, że sobie pójdzie, jednak kiedy ten nie ruszał się z miejsca, dziewczyna stwierdziła, że sama musi od niego odejść. Pociągnęła nosem i wstała ze swojego miejsca. Czuła, że już nigdy nie spotka Justina, że już nic nie nakłoni go do tego, żeby się z nią zobaczył. Nie miała z tym, żadnego problemu, nie znała go, jednak właśnie to powodowało, że dziewczyna bała się, że ktoś więcej pozna jej tajemnicę.
-Poczekaj – Justin poderwał się na nogi i krzyknął za dziewczyną. Usłyszała jego kroki, zatrzymała się i po kilku chwilach stali naprzeciwko siebie. -Teraz już się mnie nie pozbędziesz, czuję się za ciebie odpowiedzialny, pomogę ci – uśmiechnął się, a Shaylon tak bardzo chciała wierzyć w jego słowa, chciała, żeby był dla niej choć cień nadziei na normalne życie.
-Dziękuję za dobre chęci, ale nawet nie wiesz w co się pakujesz, mi nikt nie może pomóc.
            Dziewczyna odwróciła się i ruszyła na poszukiwanie swoich braci, licząc na to, że chłopak w końcu się od niej odczepi. Z jednej strony tego chciała, ale z drugiej, nie mogła przestać o nim myśleć, o nim i o jego słowach. Brunetka zatrzymała się i zgięła w pół, poczuła ostry ból i kręciło jej się w głowie. Wzięła głęboki oddech, żeby jakoś to wytrzymać.
-Shaylon! - dziewczyna ruszyła z miejsca, chcąc uciec od chłopaka, w międzyczasie poczuła jak słone łzy spływają po jej policzkach powodując to, że nie widziała dokąd zmierza. Wiedziała, że chłopak był od niej szybszy, dlatego nawet nie łudziła się, że zdoła mu uciec i tak właśnie się stało, już po chwili, chłopak stał tuż przed nią. -Chcę ci pomóc. Myślisz, że cię teraz tak zostawię? Opowiedziałaś mi o sobie i swoim życiu i myślisz, że pozwolę na to, żeby to trwało?
-Lepiej będzie jak wrócisz do swojego kolorowego życia, a o mnie i o tym co ci powiedziałam, zapomnisz.
-Shaylon! - krzyknął. -Daj sobie pomóc! - położył dłonie na ramionach dziewczyny i lekko nią potrząsnął. - Teraz nie dziwię się, że nadal tkwisz w tym bagnie, skoro nie chcesz pomocy i nie dopuszczasz do siebie myśli, że masz szansę na normalne życie. Jeśli ty w to nie uwierzysz, to wiedz, że nikt nie da rady ci pomóc – po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy. Płakała nie dlatego, że Justin ją w jakiś sposób uraził, ale dlatego, że mówił prawdę w tak dosadny sposób, żeby wreszcie coś ze sobą zrobiła i zaczęła żyć.
-Jeśli nie chcesz uratować siebie, to uratuj swoich braci – powiedział ciszej i zdecydowanie łagodniej. -Obiecuję, że ci pomogę, a ja zawsze dotrzymuję słowa – powiedział, po czym bez słowa udał się w stronę wyjścia z parku.
            Dziewczyna odwróciła się za nim i zobaczyła jego oddalającą się sylwetkę. Czuła, że to, co powiedział Justin to prawda, chciała mu wierzyć, chciała wierzyć, że on nie rzuca słów na wiatr. Denerwowało ją w nim to, że jest taki pewny siebie i to, że nie odpuszcza i nie akceptuje odmowy, ale z drugiej strony było to jego wielką zaletą. 

~~~~~~~~~~~~~~
15 komentarzy - nowy rozdział 

22 komentarze:

  1. omgomgomgomg *____*
    to jest takie magiczne, że czytam nałogowo
    świetny rozdział wqbdbwqe<3

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest prześwietny. Jejku, kocham to jak piszesz, uwielbiam, wielbię i w ogóle. Życzę Ci weny i pozdrawiam :)
    be-arlight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie, nie! Jak matka może patrzeć jak ojciec krzywdzi jej dzieci.. !? Przecież równie dobrze mogłaby pójść na policje i powiedzieć, że jej mąż znęca się nad rodziną, będąc za kratkami przecież nic by nie zrobił, a one by mogły uciec ;x Dobrze, że dziewczyna znalazła kogoś przed kim mogła się wygadać, sądzę, że Justin wiele zmieni w jej życiu i wniesie wiele dobrego.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. To Jest Po Prostu Cudne. Uwielbiam Wszystkie Twoje Opowiadania. Nie Wiem Jak Ty To Robisz Ale To Wciąga ; d Weny Życzę < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział;) Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam twoje poprzednie opowiadania, które od razu mi się spodobały, teraz jest to i już czuje, że ono będzie jednym z moich ulubionych :)) Masz świetny styl pisania, twoje rozdziały strasznie wciągają.. Z niecierpliwością czekam na kolejne, które mam nadzieję że pojawią się szybko :Dx

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG cudowny rozdział. Mam nadzieję że Justin pomoże jej wyjść z tego,uciec. Kochaaam too.<33 Czekam na nowy rozdział. <3 @Laaandrynka

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały!!!! Jedno słowo i nie wyraża tego jaki jest rozdział.!
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudny rozdział. Czekam na rozwój akcji, jestem bardzo ciekawa jak On chce jej pomóc. Jej i jej braciom zarazem. Cieszę się, że matka też chce im pomóc, że w końcu sie przełamała ; )
    Dodaj szybko nn ; )
    justinstories.blog.onet.pl
    Pozdrawiam ; *
    Olla.

    OdpowiedzUsuń
  10. O.M.G tooo jest świetne! Czuję jak akcja się rozkręca i nareszcie jest więcej Justinaa ! Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział:D Super, że mu powiedziała i wgl. już myślałam, że mu co powie, że jest natrętny czy coś;D na szczęście nie :)
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  12. No nieźle, ciekawe jak Justin chce jej pomóc, czekam na nowy, dodaj jak najszybciej proszeeee :)

    OdpowiedzUsuń
  13. justin jest naprawdę świetny: tak naprawdę w ogóle jej nie zna, ale tak bardzo chce jej pomóc. niesamowite <3 mam nadzieję, że ona mu zaufa i w końcu wszystko się jakoś ułoży. rozdział świetny, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten ojciec jest psychiczny świetny czekam na nn!!

    OdpowiedzUsuń
  15. normalnie jest mi jej tak szkoda, przeżywam to wszystko razem z nią. świetne opowiadanie;-) czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeeej boskie. Nareszcie może Shaylon się uwolni. Nie mogę się doczekać nn!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam całe opowiadanie i doszłam do wniosku, że jest genialne. Bardzo mi się podoba rozwój akcji i dobrze, że weszłam na tego bloga bo jakbym nie weszła to nie przeczytałabym tej historii. Ojciec jest naprawdę psychiczny, dobrze, że w jej życiu pojawił się Justin. Fajnie, że chce pomóc jej tak jak jej braciom, przyznam, że wspaniały pomysł na fabułę opowiadania. Oby tak dalej, proszę informuj mnie na moim blogu w zakładce spam < www.blind-way.blogspot.com > lub jeśli masz twittera to tutaj : @Martyna8902

    OdpowiedzUsuń
  18. Boskieeeee ! * _ * < 3

    OdpowiedzUsuń
  19. nareszcie znalazłam twoje opowiadanie ! *.* Justin jest taki świetny ! a ten ojciec -.-

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny. Fajnie, że Justin chce jej pomóc : ) . A ojca to nie zazdroszczę : c
    @LittleSusannx3

    OdpowiedzUsuń
  21. Nareszcie udało mi się przeczytać ten rozdział. jeszcze szóstka została. :D Ten rozdział bardzo mi się spodobał. Było w nim dużo emocji i świetnie opisałaś uczucia bohaterki. Ten moment z matką był wręcz piękny. Shaylon chyba zrozumiała, że cały czas ma matkę. Boję się co to się z nią stanie, gdy uciekną. JUSTIN!!! Matko jaki ten fragment był cudowny! Cieszę się bardzo, że dziewczyna wreszcie się przed nim otworzyła. Wiedziałam, że chłopak będzie chciał jej pomóc. Ach, biorę się za szósty rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. cieszę się, że Justin chce pomóc Shaylon :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate