4.1.13

Pierwszy


            Była dziewczyną, która potrafiła usiąść w łazience, na zimnych kafelkach i płakać, a potem udawać przed całym światem, że nic się nie stało. Była dziewczyną, która się uśmiechała i nic nie wskazywało na to, że jest nieszczęśliwa i płacze, gdy tylko zostaje sama. Była dziewczyną, która potrafiła pomóc każdemu, tylko nie sobie. Była dziewczyną, która wiedziała, co to strach, przeżywała go każdego dnia, kiedy wracała do domu. Była dziewczyną, która bała się spotykając nowych ludzi. Bała się idąc ulicą. Bała się biorąc oddech. Bała się z każdym biciem serca... Bała się, bo strach ogarnął każdą komórkę jej ciała. Bała się zaufać komukolwiek. Bała się ponownie zostać skrzywdzona przez bliską osobę. Nie spodziewała się, że ktoś będzie chciał jej pomóc i będzie w stanie to zrobić.

*

            Wszystko zaczęło się tak niespodziewanie. Normalny wiosenny, słoneczny dzień. Brunetka siedziała w bibliotece i próbowała napisać referat z historii. Wiedziała, że książka, którą wybrała jest trudna, a mimo to usiłowała napisać na jej podstawie referat, który pomógłby jej uzyskać większe stypendium. Starała się uczyć dobrze, bo wiedziała, że to może jej pomóc. Wiedziała, że dzięki temu może coś osiągnąć i pomóc nie tylko sobie, ale braciom. Musiała jak najszybciej wydostać się z najgorszego koszmaru jej życia, z jej własnego domu, który powinien być miejscem, do którego wraca się z przyjemnością. Jej dom taki nie był.
            Shaylon próbowała skupić się nad pierwszym rozdziałem, jednak grupa uczniów z innej szkoły jej w tym przeszkodziła. Pomimo tego, że miejscu takim jak biblioteka, obowiązywała cisza, oni zachowywali się bardzo głośno, co nie pozwoliło pracować nie tylko dziewczynie, ale także innym obecnym w budynku.
            Dziewczyna rozejrzała się dookoła. Większość z przybyłych usiadło przy stoliku, ale jeden chłopak szukał czegoś na regale książek historycznych. Wróciła do swojej pracy i po raz kolejny zaczęła czytać pierwszy rozdział, próbując wydobyć z niego najważniejsze informacje, robiąc przy tym dokładne notatki.
            W pewnej chwili zauważyła, że ktoś jej się przygląda stojąc tuż obok i zaglądając jej przez ramię. Początkowo brunetka nie zwracała na to uwagi, ale po jakimś czasie stało się to dla niej denerwujące i dość krępujące. Uniosła wzrok i zobaczyła przed sobą chłopaka, który jeszcze przed chwilą szperał w regale z książkami historycznymi. Domyśliła się, że nie jest on uczniem szkoły, do której uczęszczała. Miał na sobie kamizelkę z logo jednej z najlepszych szkół prywatnych w mieście. Shaylon przez chwilę zastanawiała się, czego szatyn może od niej chcieć, ale domyślała się, że może jej to za chwilę wytłumaczyć.
-Masz książkę, która jest mi bardzo potrzebna – zaczął prosto z mostu. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona jego bezpośredniością.
-I co w związku z tym? - zapytała unosząc brew.
-Czy mogłabyś mi ją odstąpić? - brunetka musiała powstrzymywać się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. -Naprawdę bardzo jej potrzebuję. Piszę referat, bardzo ważny, chcę dostać się na studia, a od tej książki zależy moje dalsze życie. Dobra, wiem, że cię to nie interesuje, ale potrzebuję jej tylko na jeden dzień, jutro będzie z powrotem leżała na półce – chłopak złożył ręce jak do modlitwy i spojrzał na nią z niepewnym uśmiechem. Dziewczyna była zdezorientowana i nie wiedziała, co robić. Spojrzała na książkę i przeniosła wzrok na szatyna.
-Dobra, weź ją sobie, ja poszukam czegoś innego – odetchnęła i podała książkę chłopakowi. W pewnym sensie było jej to na rękę. Gdyby nie on, ona nadal męczyłaby się nad tym trudnym referatem, którego i tak by nie napisała, a nawet jeśli, to na słabą ocenę.
-Jestem twoim dłużnikiem do końca życia – uśmiechnął się.
-Nie ma sprawy – odpowiedziała i ruszyła w stronę regału książek historycznych. Wybrała jedną z nich, wypożyczyła, po czym wyszła z biblioteki.
-Nawet nie wiem, jak masz na imię! – usłyszała za sobą głos chłopaka. Shaylon nawet się nie odwróciła, uznała, że chłopak wcale nie musi jej poznać. Nie przejęła się nieznajomym chłopakiem, który twierdził, że będzie jej dłużnikiem. I nawet nie przeszło jej przez myśl, że to spotkanie może odmienić jej życie.
            Shaylon miała dwóch braci. Kevin ma trzynaście lat, a Max pięć. Nie byli jedną z tych szczęśliwych rodzin, nie mieli szczęśliwego dzieciństwa, takiego, o jakim marzy każde dziecko. W zasadzie to Shaylon wychowała obu braci, to ona się nimi opiekowała, ona odprowadzała ich do szkoły, to ona często zostawała w domu, gdy któryś z nich był chory, musiała się nimi opiekować... choć może nie musiała, ale chciała, bo wiedziała, że gdy ona tego nie zrobi, to nie zrobi tego nikt. Dlaczego tak było? To długa historia. Jej ojciec pracował w firmie, której był współwłaścicielem, utrzymywał całą rodzinę, było to wiele lat temu, wtedy jeszcze nie było Max'a na świecie. Któregoś dnia jej ojciec przyszedł do domu kompletnie pijany. Okazało się, że odszedł z pracy, a przynajmniej tak im powiedział, bo tak naprawdę do dziś ani Shaylon, ani jej matka nie znały powodu, dla którego Tim Johnson rzucił pracę. Od tamtego dnia, wszystko zaczęło się sypać w rodzinie Johnsonów. Na jaw wyszło, że ojciec rodzeństwa miał problemy z alkoholem i tamten dzień przypomniał jego organizmowi, że potrzebuje procentów. Od tamtego dnia Tim Johnson przychodził do domu kompletnie zalany, codziennie. Cała rodzina musiała się przeprowadzić, do mniejszego mieszkania, bo na tamto nie było ich stać. Nadzieja na przemianę głowy rodziny przyszła wtedy, gdy Sarah Johnson zaszła w ciążę. Wtedy przez całe dziewięć miesięcy mężczyzna nie pił alkoholu. Jednak nadzieja matką głupich. Max przyszedł na świat, a Tim Johnson wrócił do swoich dawnych nawyków. Nie byłoby nic złego w tym, gdyby pił i nie robił nikomu krzywdy, jednak on z dnia na dzień stawał się coraz bardziej agresywny. Nie raz uderzył własną żonę. Shaylon również nie raz obrywała, głównie dlatego, że starała się obronić młodsze rodzeństwo, które tak bardzo kochała i chciała dla nich jak najlepiej. Podrabianie podpisu matki dziewczyna opanowała do perfekcji. Musiała pisać sobie zwolnienia z zajęć sportowych, żeby ktoś przypadkiem nie zauważył jej siniaków na całym ciele. A jej matka? Gdzie ona była w tym wszystkim? Sarah Johnson była zastraszona, tak samo jak rodzeństwo. Nie była na tyle silna, żeby wreszcie powiedzieć „dość”. Shaylon obiecała sobie, że kiedyś ucieknie i zabierze ze sobą chłopców. Wierzyła w to, że jest odważna, na tyle odważna, żeby w końcu to zrobić. Wiedziała, że jest silniejsza od matki, wiedziała, że jej się uda, potrzebowała tylko czyjejś pomocy...

*

            Brunetka dotarła pod przedszkole swojego najmłodszego brata i weszła do środka. Przychodzenie po rodzeństwo zaraz po szkole stało się dla niej rutyną. Nie było to dla niej żadną karą, bo wiedziała, że jej obecność w życiu braci, może im w pewien sposób pomóc. Mały bawił się z kolegami i koleżankami, więc jej nie zauważył, ale dziewczyna lubiła od czasu do czasu popatrzeć na radość w oczach swojego brata. Kiedy Max zauważył swoją siostrę, uśmiechnął się i od razu do niej podbiegł, rzucił się jej na szyję i pocałował w policzek. Shaylon zaprowadziła go do szatni i pomogła mu się przebrać.  Złapała go za rękę i wyszli z budynku.
-Nauczyłem się dziś nowej piosenki – pochwalił się.
-To później mi ją zaśpiewasz, dobra?
-Dobra – uśmiechnął się. -Idziemy po Kevina?
-Tak – odpowiedziała i poczochrała mu włosy.
            Znaleźli się pod szkołą Kevina, który miał czekać przy wyjściu, ale jego tam nie było. Dziewczyna spojrzała na zegarek w telefonie, wszystko było w porządku. Kevin dziesięć minut temu powinien skończyć lekcje i teraz czekać przed szkołą. Rozejrzała się dookoła i zauważyła grupę szarpiących się chłopców. Przyjrzała im się bardziej i zobaczyła wśród nich Kevina. Poleciła Max'owi, żeby tu na nią poczekał i się nie ruszał. Podała mu swoją torebkę i biegiem ruszyła w stronę zbiegowiska.
-Zostawcie go! - krzyknęła.
            Ich reakcja była natychmiastowa. Wszyscy byli zdezorientowani, wystraszyli się i uciekli zostawiając Kevina leżącego na trawniku. Dziewczyna podbiegła do niego i przykucnęła.
-Co oni ci zrobili? - zapytała przestraszona.
-Ten jeden się ze mnie śmiał, mówił, że jestem jak baba, że nie umiem grać w piłkę i że zawsze chowam się za spódnicą siostry. Popchnąłem go i tak się zaczęło – opowiedział wszystko krzywiąc się.
-Pokaż się – Shaylon spojrzała na jego czerwony policzek i rozcięty łuk brwiowy, z którego sączyła się krew, nie wyglądało to najlepiej.
            Dziewczyna odwróciła się do Max'a, który stał w tym samym miejscu i się nie ruszał. Zawołała go, a ten od razu przybiegł na miejsce. Shaylon starała się opatrzeć ranę bratu, ale wiedziała, że bez wody niewiele zdziała.
            Rodzeństwo wróciło do domu, w kuchni siedział ojciec i o dziwo był trzeźwy, nawet wyglądał dość przyzwoicie, ogolił się i założył czyste ubrania. Sarah Johnson jak zwykle skakała wokół męża i mu usługiwała. Czyżby szykowała się jakaś scena rodzajowa?
-Shaylon, podejdź tu na chwilę – do uszu dziewczyny dobiegł łagodny i miły głos, który tak rzadko wydobywał się z ust Tima Johnsona.
-Idźcie do pokoju, za chwilę do was przyjdę – zwróciła się do braci.
            Shaylon wzięła głęboki oddech, bała się, pomimo tego, że jej ojciec był tego dnia inny niż zwykle, to się bała, bo był nieobliczalny, w jednej chwili z łagodnego i miłego człowieka, mógł zmienić się w okrutnego i bezdusznego kata. Kiedy dziewczyna znalazła się w kuchni, zauważyła, że siedzi tam jakiś chłopak, widziała go pierwszy raz w życiu. Blondyn nie wywarł na dziewczynie pozytywnego wrażenia. Według niej wyglądał jak wyciągnięty prosto z siłowni osiłek. Siedział z szeroko rozstawionymi nogami, żuł gumę w taki sam sposób jak krowa żuje trawę. Brunetka odważyła się spojrzeć na ojca, licząc na to, że on jej to wszystko jakoś wyjaśni.
-Poznaj Malcolma, jest bardzo miły, idealny dla ciebie, przynajmniej już nie będziesz narzekała, że robię wszystko, żeby uprzykrzyć ci życie, znalazłem dla ciebie chłopaka – dziewczyna przez chwilę myślała, że to jest jakiś żart, mało śmieszny, ale żart. Spojrzała na mamę, ale ta jak zwykle bezradnie odwróciła wzrok.
-Siema! Jestem Malcolm. Twój tata mi o tobie opowiadał i muszę się zgodzić, niezła z ciebie sztuka – ojciec zadowolony z siebie dumnie się uśmiechnął, a brunetka miała ochotę teraz uciec i już nigdy nie wrócić.
-Możecie sobie gdzieś wyjść, poznacie się bliżej...
-Muszę się uczyć – odpowiedziała szybko.
-Nauka nie pomoże ci w znalezieniu chłopaka, a Malcolm uczy się do zawodu mechanika samochodowego. Będziesz miała świetne życie.
            Tim Johnson wstał i spojrzał na swoją córkę ostrzegawczo. Shaylon domyśliła się, o co chodzi, nie chciała mieć kolejnego siniaka, więc dla świętego spokoju się zgodziła. Powiedziała tylko, że musi iść jeszcze do łazienki i w tym czasie zdążyła opatrzyć Kevinowi ranę.
            Wyszła z Malcolmem, ale zrobiła to bardzo niechętnie, było to dla niej jak kara. Kiedy tylko znaleźli się na zewnątrz, chłopak zaczął grzebać po kieszeniach, po czym wyjął paczkę papierosów.
-Chcesz? - podstawił jej pudełko pod nos.
-Nie, dziękuję. Nie palę.
            Blondyn jak gdyby nigdy nic wyciągnął jednego papierosa i gdy już go zapalił, zaczął się nim zaciągać. Shaylon traktował jak swojego kumpla. Ich rozmowa ani trochę się nie kleiła, o ile można to było nazwać rozmową. Malcolm wciąż gadał o sobie i o swoich „ziomach spod siłowni”. Brunetka udawała, że go słucha, ale tak naprawdę nie wiedziała o czym mówi. Blondyn próbował się przed nią popisać, ale według niej wszystko było żałosne. Nie chciała go obrażać, ale słowo „głupi” to według niej jedyne dobre określenie dla chłopaka.
            Nie chciała, żeby ją odprowadzał, bo czuła, że nie wytrzyma kolejnego wypływającego zdania z jego ust. Jej jedyną nadzieją było to, że chłopak się od niej odczepi, ale była świadoma tego, że nie ma na to żadnych szans. Jej ojciec już wszystko dokładnie zaplanował. Tim Johnson marzył o tym, żeby mieć zięcia, z którym będzie mógł upijać się od rana do wieczora. I tylko jedno pytanie krążyło po głowie brunetki. Dlaczego taki los musiał spotkać właśnie ją? 

~~~~~~
No to mamy pierwszy rozdział... Jak Wam się podoba?
Ktoś prosił o moje GG: 42378899

14 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że zaciekawiło mnie to! historia jest taka inna, zresztą jak każda Twoja. Wszystkie są ciekawe i oryginalne:) czekam na kolejny rozdział @hypnotizing_me

    OdpowiedzUsuń
  2. o bożeeee... KIEDY NN?!?!?!?1 zajebiste opowiadanie i rozdział ;ooo
    no nie moge doczekac sie następnego <3


    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww.. KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO ! Rozdział jest świetny, naprawdę < 3 .
    @LittleSusannx3

    OdpowiedzUsuń
  4. Spodobał mi się ten rozdział. Bardzo przyjemnie i szybko się czytało. Współczuję dziewczynie, widać, że ma trudne życie, ale podziwiam ją, że się nie poddała. Ma dla kogo walczyć i się starać i to jest piękne. Takiego ojca nikt by nie chciał mieć. Nie dość, że jest pijakiem, to jeszcze na siłę każe mieć jej chłopaka, który jest okropny. Jestem ciekawa co dalej z tym zrobi. A czy ten chłopak z biblioteki, to był Justin? Mam taką nadzieję. :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, nie wiem co o tym napisać, genialne po prostu. Kiedy dodasz rozdział na whisper-of-secret?

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny Rozdział:) Już mi się spodobałoxD Uwielbiam czytać twoje blogi ;p Ehh.. ten kandydat na chłopaka dla niej nie podoba mi się ;) głupi jest;D Czekam z niecierpliwością na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny! :D Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny! Czekam na NN.
    Ten jej ojciec.. Powinien jej pozwolić wybrać, a nie być takim egoistą. No, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży. ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne <3 mega mi się podoba :) super piszesz, jest świetna fabuła. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział. Masz fajny styl pisania, łatwo się zorientować w temacie. Muszę przyznać, że dziewczyna nie ma łatwego życia. Dobrze, że nie stara stoczyć, tylko się pilnie uczy i opiekuje się braćmi. Już polubiłam gł. bohaterkę. Ojciec na końcu mnie rozwalił, gdzie on miał oczy przedstawiając swojej córce takiego kretyna, że to tak ujmę. Oh, mam nadzieję, że nie będzie musiała długo go znosić. Dodaje do linków. Pozdrawiam :)
    /pozorne-szczescie/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem , jak ja tu trafiłam , ale to co piszesz jest cudowne . Nie będę pisała , że twój blog jest świetny , bo tak może napisać każdy To co wychodzi z twojego stukania w klawiaturę jest magiczne . Przy czytaniu powstaje przecudowne uczucie , jakbyś stała tam i wszystko widziała . MIŁO widzieć , że ktoś naprawdę się tak przykłada . Zapraszam Cię przy okazji do mnie http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. nie podoba mi się ten kandydat ojca, mam nadzieję, że ten chłopak z biblioteki to Justin :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate