Była
dziewczyną, która potrafiła usiąść w łazience, na zimnych kafelkach i płakać, a
potem udawać przed całym światem, że nic się nie stało. Była dziewczyną, która
się uśmiechała i nic nie wskazywało na to, że jest nieszczęśliwa i płacze, gdy
tylko zostaje sama. Była dziewczyną, która potrafiła pomóc każdemu, tylko nie
sobie. Była dziewczyną, która wiedziała, co to strach, przeżywała go każdego
dnia, kiedy wracała do domu. Była dziewczyną, która bała się spotykając nowych
ludzi. Bała się idąc ulicą. Bała się biorąc oddech. Bała się z każdym biciem
serca... Bała się, bo strach ogarnął każdą komórkę jej ciała. Bała się zaufać
komukolwiek. Bała się ponownie zostać skrzywdzona przez bliską osobę. Nie
spodziewała się, że ktoś będzie chciał jej pomóc i będzie w stanie to zrobić.
*
Wszystko
zaczęło się tak niespodziewanie. Normalny wiosenny, słoneczny dzień. Brunetka
siedziała w bibliotece i próbowała napisać referat z historii. Wiedziała, że
książka, którą wybrała jest trudna, a mimo to usiłowała napisać na jej
podstawie referat, który pomógłby jej uzyskać większe stypendium. Starała się
uczyć dobrze, bo wiedziała, że to może jej pomóc. Wiedziała, że dzięki temu może
coś osiągnąć i pomóc nie tylko sobie, ale braciom. Musiała jak najszybciej
wydostać się z najgorszego koszmaru jej życia, z jej własnego domu, który
powinien być miejscem, do którego wraca się z przyjemnością. Jej dom taki nie
był.
Shaylon
próbowała skupić się nad pierwszym rozdziałem, jednak grupa uczniów z innej
szkoły jej w tym przeszkodziła. Pomimo tego, że miejscu takim jak biblioteka,
obowiązywała cisza, oni zachowywali się bardzo głośno, co nie pozwoliło
pracować nie tylko dziewczynie, ale także innym obecnym w budynku.
Dziewczyna
rozejrzała się dookoła. Większość z przybyłych usiadło przy stoliku, ale jeden
chłopak szukał czegoś na regale książek historycznych. Wróciła do swojej pracy
i po raz kolejny zaczęła czytać pierwszy rozdział, próbując wydobyć z niego
najważniejsze informacje, robiąc przy tym dokładne notatki.
W pewnej
chwili zauważyła, że ktoś jej się przygląda stojąc tuż obok i zaglądając jej
przez ramię. Początkowo brunetka nie zwracała na to uwagi, ale po jakimś czasie
stało się to dla niej denerwujące i dość krępujące. Uniosła wzrok i zobaczyła
przed sobą chłopaka, który jeszcze przed chwilą szperał w regale z książkami
historycznymi. Domyśliła się, że nie jest on uczniem szkoły, do której
uczęszczała. Miał na sobie kamizelkę z logo jednej z najlepszych szkół
prywatnych w mieście. Shaylon przez chwilę zastanawiała się, czego szatyn może
od niej chcieć, ale domyślała się, że może jej to za chwilę wytłumaczyć.
-Masz książkę, która jest mi bardzo potrzebna – zaczął
prosto z mostu. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona jego bezpośredniością.
-I co w związku z tym? - zapytała unosząc brew.
-Czy mogłabyś mi ją odstąpić? - brunetka musiała
powstrzymywać się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. -Naprawdę bardzo jej
potrzebuję. Piszę referat, bardzo ważny, chcę dostać się na studia, a od tej
książki zależy moje dalsze życie. Dobra, wiem, że cię to nie interesuje, ale
potrzebuję jej tylko na jeden dzień, jutro będzie z powrotem leżała na półce –
chłopak złożył ręce jak do modlitwy i spojrzał na nią z niepewnym uśmiechem.
Dziewczyna była zdezorientowana i nie wiedziała, co robić. Spojrzała na książkę
i przeniosła wzrok na szatyna.
-Dobra, weź ją sobie, ja poszukam czegoś innego – odetchnęła
i podała książkę chłopakowi. W pewnym sensie było jej to na rękę. Gdyby nie on,
ona nadal męczyłaby się nad tym trudnym referatem, którego i tak by nie
napisała, a nawet jeśli, to na słabą ocenę.
-Jestem twoim dłużnikiem do końca życia – uśmiechnął się.
-Nie ma sprawy – odpowiedziała i ruszyła w stronę regału książek
historycznych. Wybrała jedną z nich, wypożyczyła, po czym wyszła z biblioteki.
-Nawet nie wiem, jak masz na imię! – usłyszała za sobą głos
chłopaka. Shaylon nawet się nie odwróciła, uznała, że chłopak wcale nie musi
jej poznać. Nie przejęła się nieznajomym chłopakiem, który twierdził, że będzie
jej dłużnikiem. I nawet nie przeszło jej przez myśl, że to spotkanie może
odmienić jej życie.
Shaylon
miała dwóch braci. Kevin ma trzynaście lat, a Max pięć. Nie byli jedną z tych
szczęśliwych rodzin, nie mieli szczęśliwego dzieciństwa, takiego, o jakim marzy
każde dziecko. W zasadzie to Shaylon wychowała obu braci, to ona się nimi
opiekowała, ona odprowadzała ich do szkoły, to ona często zostawała w domu, gdy
któryś z nich był chory, musiała się nimi opiekować... choć może nie musiała,
ale chciała, bo wiedziała, że gdy ona tego nie zrobi, to nie zrobi tego nikt.
Dlaczego tak było? To długa historia. Jej ojciec pracował w firmie, której był
współwłaścicielem, utrzymywał całą rodzinę, było to wiele lat temu, wtedy
jeszcze nie było Max'a na świecie. Któregoś dnia jej ojciec przyszedł do domu
kompletnie pijany. Okazało się, że odszedł z pracy, a przynajmniej tak im
powiedział, bo tak naprawdę do dziś ani Shaylon, ani jej matka nie znały
powodu, dla którego Tim Johnson rzucił pracę. Od tamtego dnia, wszystko zaczęło
się sypać w rodzinie Johnsonów. Na jaw wyszło, że ojciec rodzeństwa miał
problemy z alkoholem i tamten dzień przypomniał jego organizmowi, że potrzebuje
procentów. Od tamtego dnia Tim Johnson przychodził do domu kompletnie zalany,
codziennie. Cała rodzina musiała się przeprowadzić, do mniejszego mieszkania,
bo na tamto nie było ich stać. Nadzieja na przemianę głowy rodziny przyszła
wtedy, gdy Sarah Johnson zaszła w ciążę. Wtedy przez całe dziewięć miesięcy mężczyzna
nie pił alkoholu. Jednak nadzieja matką głupich. Max przyszedł na świat, a Tim
Johnson wrócił do swoich dawnych nawyków. Nie byłoby nic złego w tym, gdyby pił
i nie robił nikomu krzywdy, jednak on z dnia na dzień stawał się coraz bardziej
agresywny. Nie raz uderzył własną żonę. Shaylon również nie raz obrywała,
głównie dlatego, że starała się obronić młodsze rodzeństwo, które tak bardzo
kochała i chciała dla nich jak najlepiej. Podrabianie podpisu matki dziewczyna
opanowała do perfekcji. Musiała pisać sobie zwolnienia z zajęć sportowych, żeby
ktoś przypadkiem nie zauważył jej siniaków na całym ciele. A jej matka? Gdzie
ona była w tym wszystkim? Sarah Johnson była zastraszona, tak samo jak
rodzeństwo. Nie była na tyle silna, żeby wreszcie powiedzieć „dość”. Shaylon
obiecała sobie, że kiedyś ucieknie i zabierze ze sobą chłopców. Wierzyła w to,
że jest odważna, na tyle odważna, żeby w końcu to zrobić. Wiedziała, że jest
silniejsza od matki, wiedziała, że jej się uda, potrzebowała tylko czyjejś
pomocy...
*
Brunetka
dotarła pod przedszkole swojego najmłodszego brata i weszła do środka.
Przychodzenie po rodzeństwo zaraz po szkole stało się dla niej rutyną. Nie było
to dla niej żadną karą, bo wiedziała, że jej obecność w życiu braci, może im w
pewien sposób pomóc. Mały bawił się z kolegami i koleżankami, więc jej nie
zauważył, ale dziewczyna lubiła od czasu do czasu popatrzeć na radość w oczach
swojego brata. Kiedy Max zauważył swoją siostrę, uśmiechnął się i od razu do
niej podbiegł, rzucił się jej na szyję i pocałował w policzek. Shaylon
zaprowadziła go do szatni i pomogła mu się przebrać. Złapała go za rękę i wyszli z budynku.
-Nauczyłem się dziś nowej piosenki – pochwalił się.
-To później mi ją zaśpiewasz, dobra?
-Dobra – uśmiechnął się. -Idziemy po Kevina?
-Tak – odpowiedziała i poczochrała mu włosy.
Znaleźli
się pod szkołą Kevina, który miał czekać przy wyjściu, ale jego tam nie było.
Dziewczyna spojrzała na zegarek w telefonie, wszystko było w porządku. Kevin
dziesięć minut temu powinien skończyć lekcje i teraz czekać przed szkołą.
Rozejrzała się dookoła i zauważyła grupę szarpiących się chłopców. Przyjrzała
im się bardziej i zobaczyła wśród nich Kevina. Poleciła Max'owi, żeby tu na nią
poczekał i się nie ruszał. Podała mu swoją torebkę i biegiem ruszyła w stronę
zbiegowiska.
-Zostawcie go! - krzyknęła.
Ich reakcja
była natychmiastowa. Wszyscy byli zdezorientowani, wystraszyli się i uciekli
zostawiając Kevina leżącego na trawniku. Dziewczyna podbiegła do niego i
przykucnęła.
-Co oni ci zrobili? - zapytała przestraszona.
-Ten jeden się ze mnie śmiał, mówił, że jestem jak baba, że
nie umiem grać w piłkę i że zawsze chowam się za spódnicą siostry. Popchnąłem
go i tak się zaczęło – opowiedział wszystko krzywiąc się.
-Pokaż się – Shaylon spojrzała na jego czerwony policzek i
rozcięty łuk brwiowy, z którego sączyła się krew, nie wyglądało to najlepiej.
Dziewczyna
odwróciła się do Max'a, który stał w tym samym miejscu i się nie ruszał.
Zawołała go, a ten od razu przybiegł na miejsce. Shaylon starała się opatrzeć
ranę bratu, ale wiedziała, że bez wody niewiele zdziała.
Rodzeństwo
wróciło do domu, w kuchni siedział ojciec i o dziwo był trzeźwy, nawet wyglądał
dość przyzwoicie, ogolił się i założył czyste ubrania. Sarah Johnson jak zwykle
skakała wokół męża i mu usługiwała. Czyżby szykowała się jakaś scena rodzajowa?
-Shaylon, podejdź tu na chwilę – do uszu dziewczyny dobiegł
łagodny i miły głos, który tak rzadko wydobywał się z ust Tima Johnsona.
-Idźcie do pokoju, za chwilę do was przyjdę – zwróciła się
do braci.
Shaylon
wzięła głęboki oddech, bała się, pomimo tego, że jej ojciec był tego dnia inny
niż zwykle, to się bała, bo był nieobliczalny, w jednej chwili z łagodnego i
miłego człowieka, mógł zmienić się w okrutnego i bezdusznego kata. Kiedy dziewczyna
znalazła się w kuchni, zauważyła, że siedzi tam jakiś chłopak, widziała go
pierwszy raz w życiu. Blondyn nie wywarł na dziewczynie pozytywnego wrażenia.
Według niej wyglądał jak wyciągnięty prosto z siłowni osiłek. Siedział z
szeroko rozstawionymi nogami, żuł gumę w taki sam sposób jak krowa żuje trawę.
Brunetka odważyła się spojrzeć na ojca, licząc na to, że on jej to wszystko
jakoś wyjaśni.
-Poznaj Malcolma, jest bardzo miły, idealny dla ciebie,
przynajmniej już nie będziesz narzekała, że robię wszystko, żeby uprzykrzyć ci
życie, znalazłem dla ciebie chłopaka – dziewczyna przez chwilę myślała, że to
jest jakiś żart, mało śmieszny, ale żart. Spojrzała na mamę, ale ta jak zwykle
bezradnie odwróciła wzrok.
-Siema! Jestem Malcolm. Twój tata mi o tobie opowiadał i
muszę się zgodzić, niezła z ciebie sztuka – ojciec zadowolony z siebie dumnie
się uśmiechnął, a brunetka miała ochotę teraz uciec i już nigdy nie wrócić.
-Możecie sobie gdzieś wyjść, poznacie się bliżej...
-Muszę się uczyć – odpowiedziała szybko.
-Nauka nie pomoże ci w znalezieniu chłopaka, a Malcolm uczy
się do zawodu mechanika samochodowego. Będziesz miała świetne życie.
Tim Johnson
wstał i spojrzał na swoją córkę ostrzegawczo. Shaylon domyśliła się, o co
chodzi, nie chciała mieć kolejnego siniaka, więc dla świętego spokoju się
zgodziła. Powiedziała tylko, że musi iść jeszcze do łazienki i w tym czasie
zdążyła opatrzyć Kevinowi ranę.
Wyszła z
Malcolmem, ale zrobiła to bardzo niechętnie, było to dla niej jak kara. Kiedy
tylko znaleźli się na zewnątrz, chłopak zaczął grzebać po kieszeniach, po czym
wyjął paczkę papierosów.
-Chcesz? - podstawił jej pudełko pod nos.
-Nie, dziękuję. Nie palę.
Blondyn jak
gdyby nigdy nic wyciągnął jednego papierosa i gdy już go zapalił, zaczął się
nim zaciągać. Shaylon traktował jak swojego kumpla. Ich rozmowa ani trochę się
nie kleiła, o ile można to było nazwać rozmową. Malcolm wciąż gadał o sobie i o
swoich „ziomach spod siłowni”. Brunetka udawała, że go słucha, ale tak naprawdę
nie wiedziała o czym mówi. Blondyn próbował się przed nią popisać, ale według
niej wszystko było żałosne. Nie chciała go obrażać, ale słowo „głupi” to według
niej jedyne dobre określenie dla chłopaka.
Nie
chciała, żeby ją odprowadzał, bo czuła, że nie wytrzyma kolejnego wypływającego
zdania z jego ust. Jej jedyną nadzieją było to, że chłopak się od niej odczepi,
ale była świadoma tego, że nie ma na to żadnych szans. Jej ojciec już wszystko
dokładnie zaplanował. Tim Johnson marzył o tym, żeby mieć zięcia, z którym
będzie mógł upijać się od rana do wieczora. I tylko jedno pytanie krążyło po
głowie brunetki. Dlaczego taki los musiał spotkać właśnie ją?
~~~~~~
No to mamy pierwszy rozdział... Jak Wam się podoba?
Ktoś prosił o moje GG: 42378899
Powiem Ci, że zaciekawiło mnie to! historia jest taka inna, zresztą jak każda Twoja. Wszystkie są ciekawe i oryginalne:) czekam na kolejny rozdział @hypnotizing_me
OdpowiedzUsuńo bożeeee... KIEDY NN?!?!?!?1 zajebiste opowiadanie i rozdział ;ooo
OdpowiedzUsuńno nie moge doczekac sie następnego <3
@polly325
Awww.. KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO ! Rozdział jest świetny, naprawdę < 3 .
OdpowiedzUsuń@LittleSusannx3
Spodobał mi się ten rozdział. Bardzo przyjemnie i szybko się czytało. Współczuję dziewczynie, widać, że ma trudne życie, ale podziwiam ją, że się nie poddała. Ma dla kogo walczyć i się starać i to jest piękne. Takiego ojca nikt by nie chciał mieć. Nie dość, że jest pijakiem, to jeszcze na siłę każe mieć jej chłopaka, który jest okropny. Jestem ciekawa co dalej z tym zrobi. A czy ten chłopak z biblioteki, to był Justin? Mam taką nadzieję. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Świetne, nie wiem co o tym napisać, genialne po prostu. Kiedy dodasz rozdział na whisper-of-secret?
OdpowiedzUsuńŚwietny Rozdział:) Już mi się spodobałoxD Uwielbiam czytać twoje blogi ;p Ehh.. ten kandydat na chłopaka dla niej nie podoba mi się ;) głupi jest;D Czekam z niecierpliwością na nn<3
OdpowiedzUsuńświetny! :D Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńZawalisty czekam na nn !!!
OdpowiedzUsuńCudowny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na NN.
OdpowiedzUsuńTen jej ojciec.. Powinien jej pozwolić wybrać, a nie być takim egoistą. No, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży. ; )
świetne <3 mega mi się podoba :) super piszesz, jest świetna fabuła. czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Masz fajny styl pisania, łatwo się zorientować w temacie. Muszę przyznać, że dziewczyna nie ma łatwego życia. Dobrze, że nie stara stoczyć, tylko się pilnie uczy i opiekuje się braćmi. Już polubiłam gł. bohaterkę. Ojciec na końcu mnie rozwalił, gdzie on miał oczy przedstawiając swojej córce takiego kretyna, że to tak ujmę. Oh, mam nadzieję, że nie będzie musiała długo go znosić. Dodaje do linków. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń/pozorne-szczescie/
Nie wiem , jak ja tu trafiłam , ale to co piszesz jest cudowne . Nie będę pisała , że twój blog jest świetny , bo tak może napisać każdy To co wychodzi z twojego stukania w klawiaturę jest magiczne . Przy czytaniu powstaje przecudowne uczucie , jakbyś stała tam i wszystko widziała . MIŁO widzieć , że ktoś naprawdę się tak przykłada . Zapraszam Cię przy okazji do mnie http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnie podoba mi się ten kandydat ojca, mam nadzieję, że ten chłopak z biblioteki to Justin :)
OdpowiedzUsuń