11.1.13

Drugi

            Dziewczyna obudziła się bardzo wcześnie rano. Była pewna, że jeszcze wszyscy śpią, więc zachowywała się bardzo cicho. Ubrała się i spakowała do torby potrzebne książki, po czym poszła do pokoju swoich braci, żeby ich obudzić. Kiedy chłopcy wstali, wyszła z pomieszczenia i skierowała się do kuchni, żeby przygotować śniadanie. W powietrzu unosił się dym, który można było poczuć od razu po wejściu do pomieszczenia, brunetka nie spodziewała się, że zastanie tam swojego ojca.
-Moja ulubiona córka – powiedział mrużąc oczy. Brunetka musiała się powstrzymywać, żeby mu czegoś nie odpyskować. -Powinnaś być mi wdzięczna za to, że znalazłem dla ciebie takiego chłopaka. Mam nadzieję, że przemyślałaś sobie wszystko dokładnie i zmieniłaś zdanie, wolałbym żebyś była mi posłuszna. A Malcolm jest dla ciebie stworzony.
-W takim razie dziękuję za takiego idealnego chłopaka – powiedziała ironicznie i zabrała się za robienie śniadania, dla siebie i swoich braci. Nie zwracała uwagi na to, że ojciec jej się przygląda, chociaż wiedziała, że czegoś od niej chce i coś planuje, to nie dawała po sobie poznać, że jest zdenerwowana i przestraszona.
            W kuchni pojawili się chłopcy i ze strachem w oczach spojrzeli na ojca, niepewnie usiedli przy stole i zaczęli jeść śniadanie. Według dziewczyny Max był za mały, żeby wszystko rozumieć, ale on był na tyle mądry, żeby wiedzieć, że ojciec krzywdzi jego starsze rodzeństwo i niedługo może skrzywdzić także jego. Shaylon ani Kevin w żaden sposób nie mogli go przed tym uchronić, bo byli świadomi, że to kiedyś nastąpi, a wtedy będzie to bolesne nie tylko dla ich małego brata, ale także dla nich samych.
-Weźcie drugie śniadanie i idźcie ubrać buty – poleciła brunetka. Chłopcy od razu wykonali polecenie swojej siostry. Dziewczyna posprzątała po nich starając się nie zwracać uwagi na obecność ojca.
-Po szkole spotkasz się z Malcolmem – rozkazał mężczyzna wrogo patrząc na swoją córkę.
-Nie mogę, mam dużo zajęć – próbowała się postawić, sprzeciwić, ale wiedziała, że wszystko zakończy się tak samo jak zawsze – i tak będzie musiała wykonać rozkaz ojca.
-Spotkasz się z nim! - Tim Johnson uniósł głos, wstał i podchodząc do dziewczyny, złapał jej nadgarstek i zrobił to chyba najmocniej jak potrafił. Shaylon czuła się bezsilna, po raz kolejny w życiu. -Będziesz grzeczną córeczką i się z nim spotkasz! - krzyknął i odepchnął ją tak mocno, że dziewczyna uderzyła plecami o szafkę.
            Z trudnością wstała i bez słowa wyszła z pomieszczenia, ubrała buty, wzięła torbę i razem z braćmi opuściła budynek. Zaciągnęła rękaw, żeby nikt nie zobaczył zaczerwienienia na nadgarstku, które za kilka chwil zamieni się w siniaka. Shaylon z trudem powstrzymywała łzy, które cisnęły jej się do oczu. Złapała Max'a za rękę i we trójkę ruszyli w stronę przedszkola. Brunetka czuła, że przestaje sobie z tym wszystkim radzić, że to wszystko wykańcza ją nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Chciała być silna i odważna, ale w starciach z ojcem zawsze przegrywała. On miał nad nią przewagę, wielką przewagę. Przy nim była tylko małym pionkiem, którego można ustawić tak, jak się mu tylko podoba. Jedynie jej młodsi bracia trzymali ją przy życiu, gdyby nie oni, dziewczyna już dawno by ze sobą skończyła, stało by się z nią coś złego. Ale miała Max'a i Kevina, którzy pomagali jej utrzymać się przy życiu.
-Myślisz, że kiedyś już nie będziemy musieli się bać? - zapytał,starszy z braci, kiedy byli już w drodze do szkoły Kevina. To pytanie ją zaskoczyło i dziewczyna nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Zatrzymała się i ukucnęła łapiąc się za głowę.
-Przepraszam, że przeze mnie musicie się bać, wiem, że czasami nie opiekuję się wami wystarczająco dobrze – zaczęła płakać, bo czuła, że powinna ich lepiej chronić, choć nikt nie zrobiłby tego lepiej, ona i tak brała całą winę na siebie. Uważała, że całe zło tego świata, spowodowane jest jej życiem i pojawieniem się na ziemi.
-Co ty mówisz? Przecież jesteś najlepszą siostrą na świecie, zawsze nas bronisz i obrywasz dwa razy mocniej – brunetka wstała i przytuliła do siebie swojego młodszego brata.
-Obiecuję, że kiedyś będziemy szczęśliwi. Zrobię coś, zrobię wszystko, co w mojej mocy, żebyście już nie musieli się bać, bo żyję tylko dzięki wam. Ale na razie musimy to wszystko jakoś przetrwać. Kocham ciebie i Max'a i obaj jesteście moimi najważniejszymi mężczyznami w życiu. Wytrzymacie jeszcze trochę? - chłopiec kiwnął głową i z delikatnym uśmiechem na twarzy przytulił się do swojej siostry.
            Po odprowadzeniu swoich braci, Shaylon udała się do swojej szkoły. Brunetka nie czuła się najlepiej, ale wiedziała, że musi pójść do szkoły, bo nauka była jej jedynym rozwiązaniem. Musiała się uczyć, żeby utrzymać swoje stypendium, co nie było łatwe, ale dzięki tym pieniądzom, które odkładała, będzie mogła niedługo zapewnić swoim braciom lepsze życie i przyszłość. W tym wszystkim mogła liczyć tylko na siebie. I pomimo tego, że miała przyjaciół, wspaniałych przyjaciół, to nie mogła ich w to wciągać, już wystarczająco dużo dla niej robili, Shaylon nie chciała, żeby przez nią stała się komuś krzywda, nigdy by sobie czegoś takiego nie wybaczyła.
            Dziewczyna weszła do klasy od historii i zajęła swoje miejsce przed przyjaciółką. Wypakowała książki i odwróciła się w stronę Alissy.
-Jak było wczoraj na randce z Davidem? - zapytała brunetka.
-No wiesz, David jak to David – szatynka wywróciła oczami. -Ale fajnie było, będę miło wspominać naszą drugą rocznicę – uśmiechnęła się.
-Jak ja ci dziewczyno zazdroszczę – rozmarzyła się i chciała się odwrócić, ale Alissa chcąc ją zatrzymać, złapała jej nadgarstek. Shaylon cicho syknęła z bólu, a na wspomnienie dzisiejszego poranka, w jej oczach pojawiły się łzy.
-Znowu? - brunetka spojrzała na swoją przyjaciółkę i nie musiała nic mówić, bo Alissa domyśliła się wszystkiego.
            Do klasy wszedł nauczyciel, więc Shaylon się odwróciła. Lekcja się rozpoczęła, ale ona nie miała głowy do tego, żeby skupiać się na historii Ameryki. Nie była w stanie, bo jej głowę wciąż zaprzątały myśli o Kevinie i Max'ie. Shaylon nie chciała, żeby byli nieszczęśliwi, marzyła o tym, żeby mogli żyć normalnie. Bo gdyby nie oni, jej już by nie było na tym świecie. Chłopcy byli jej jedynym powodem do życia. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, żeby byli bezpieczni. Obiecała to nie tylko sobie, ale także im, obiecała i dotrzyma słowa.
            Kiedy zabrzmiał dzwonek kończący lekcję, Shaylon jako pierwsza opuściła klasę  i skierowała się do łazienki. Była wykończona, bolała ją każda komórka jej ciała. Jednak wiedziałam, że nie mogła wrócić do domu, bo wtedy od razu musiałaby spotkać się z Malcolmem, którego nawet dobrze nie znała, a już go znienawidziła. Brunetka nachyliła się nad umywalką i spojrzała w swoje odbicie w lustrze, zobaczyła tchórza, tchórza, który boi się spojrzeć życiu prosto w oczy, tchórza, który musiał walczyć, bo miał tak dużo do stracenia.
            Po niedługiej chwili w toalecie pojawiła się Alissa ze zmartwionym wyrazem twarzy. Brunetka spojrzała w jej kierunku nieobecnym wzrokiem. Przyjaciółka martwiła się o nią, ale nie mogła niczego zrobić, wiele razy próbowała jej pomóc, ale wszystko zawsze kończyło się tak samo.
-Może powinnaś się zwolnić? - zaproponowała.
-Tak, tak wrócę do domu i dostanę dwa razy mocniej, a na dodatek będę musiała się spotkać z jakimś idiotą. Dziękuję bardzo, wolę wytrzymać – jej głos drżał, tak, jak całe jej ciało.
            Shaylon minęła swoją przyjaciółkę w drzwiach, ale ta ją zatrzymała ciągnąc za rękaw. Spojrzała na nią i ją przytuliła, czuła, że brunetka właśnie tego potrzebuje. Rozpłakała się jak małe dziecko, czuła, że powoli się wykańcza. To wszystko było dla niej takie trudne i bolesne. Nikt nie wiedział, co ona tak naprawdę czuje i przeżywa. Na zewnątrz zgrywała szczęśliwą pomimo tego, że jej serce rozpadało się na tysiące małych kawałków.
-Chodź, bo zaraz druga lekcja – wytarła rękawem mokre policzki i razem z przyjaciółką wyszła z łazienki i skierowała się pod klasę. Spotkały tam Davida, uśmiechał się, ale kiedy zobaczył zapłakaną brunetkę, już nie był taki zadowolony, bo wiedział, co się wydarzyło. Podszedł do niej i mocno ją do siebie przytulił.
-Nie musicie się nade mną użalać – spojrzała na ich twarze, nie byli zadowoleni z tego, co powiedziała.
-Jak nie chcesz to nie – Alissa oburzyła się na żarty i pociągnęła Davida za rękę. -W takim razie zjemy sami moje ulubione ciastka – Shaylon zaśmiała się pod nosem i rzuciła się im na szyje.
-Wiecie, że to największy skarb na świecie mieć takich przyjaciół jak wy?
-Don't touch me! - krzyknęła Alissa, wszyscy dookoła na nią spojrzeli i cała trójka wybuchła śmiechem. Tylko przyjaciele dziewczyny wiedzieli, jak ją pocieszyć i sprawić, żeby chociaż na moment zapomniała o ojcu, który znęca się nad nią i nad jej braćmi.

*
            Dzięki przyjaciołom, Shaylon udało się przetrwać ten dzień w szkole. Jej samopoczucie i humor znacznie się poprawiły, a ból głowy nagle ustąpił. Od razu po szkole, dziewczyna jak zwykle poszła po Max'a do przedszkola. Dotarła tam trochę później niż zwykle, ale wiedziała, że nie będzie z tym żadnego problemu. Stanęła w drzwiach i obserwowała, jak jej brat bawi się z innymi dziećmi. Nie chciała odrywać od zabawy, bo wiedziała jaką mu to sprawia radość, ale też dlatego, że nie chciała za szybko wracać do domu. Zapatrzona w brata, nie widziała, jak ktoś do niej podchodzi, ktoś, kogo już kiedyś widziała.
-Znowu się spotykamy – usłyszała za plecami, wzdrygnęła się, przez co uderzyła ręką o drzwi.
-Auć – syknęła z bólu i zaczęła rozmasowywać obolałe miejsce. Spojrzała na osobę stojącą przed nią. Przez moment, nie mogła sobie przypomnieć, skąd zna tę twarz, ale po chwili dotarło do niej, że to ten sam chłopak, który w bibliotece szukał książki, którą miała ona.
-Nie chciałem cię przestraszyć – uśmiechnął się szeroko, a dziewczyna zauważyła w jego uśmiechu coś dziwnego, pewnego rodzaju szczerość, której jeszcze nigdy w życiu nie widziała tak wyraźnie.  -Co tu robisz? - zapytał i w tym momencie podbiegł do niej Max i rzucił jej się na szyję. -To twój syn? - zapytał, a brunetka spojrzała na niego zdezorientowana, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Tak, miałam dwanaście lat jak go urodziłam, na początku było ciężko, ale teraz wychowuję go ze swoim chłopakiem, mieszkamy na dworcu i tworzymy naprawdę szczęśliwą rodzinę – poczucie humoru kurczowo jej się trzymało, Shaylon próbowała zachować powagę, ale widząc minę chłopaka, wybuchła śmiechem. -Żartowałam! - powiedziała przez śmiech. -To mój brat – uśmiechnęła się i zauważyła, że chłopak się rozluźnił. -A ty po kogo przyszedłeś? - zapytała zaciekawiona.
-Po siostrę – odpowiedział.
            Shaylon bardzo dobrze znała siostrę chłopaka, była nią Jazzy, koleżanka z grupy Max'a. Zaskoczył ją ten fakt i dziewczyna wcale tego nie ukrywała.
-Wiedziałem, że skądś cię znam, chyba kiedyś widziałam cię z siostrą.
-Rzadko po nią przychodzę – odpowiedział i przepuścił brunetkę w drzwiach do szatni.
            Dziewczyna pomogła Max'owi założyć buty, po czym wstała, złapała go za rękę i ruszyła w stronę wyjścia z budynku. Nie spodziewała się jednak, że chłopak ją powstrzyma.
-Zaczekaj! - usłyszała za plecami i się odwróciła. -Wciąż nie wiem, jak masz na imię – brunetka spojrzała na lekko zawstydzonego chłopaka.
-Shaylon – wyciągnęła w jego stronę prawą dłoń.
-Justin – uścisnął ją i szeroko się uśmiechnął.
            Bez słowa dziewczyna wyszła z budynku i nawet się nie odwróciła. Czuła, że chłopak jeszcze chwilę na nią patrzył, ale nie miała pojęcia, że ten wpatrywał się w kierunku, w którym odeszła, nawet wtedy, kiedy jej już tam nie było. Ona o nim nie myślała, bo była świadoma tego, że to jest inny świat, nie miała zamiaru zadawać się z chłopakiem z prywatnej szkoły, bo nie chciała się czuć gorsza. A on? On nie wiedział dlaczego, ta dziewczyna swoim dziwnie smutnym spojrzeniem sprawiła, że chciał z nią porozmawiać, chciał poznać ją bliżej, chciał poznać jej smutki, jej radości. Nie mógł nad tym zapanować, choć wiedział, że nie może w ten sposób myśleć o każdej dziewczynie. Nie może każdemu pomóc, a on czasami zachowywał się tak, jakby chciał zbawić cały świat. Chciał wymazać z życia każdego człowieka te wszystkie złe chwile. Jego intencje zawsze były szczere, bo on był zawsze szczery.

~~~~~~~~
No to mamy drugi rozdział...
Jakby ktoś jeszcze potrzebował moje GG: 42378899

13 komentarzy:

  1. o bozebozebozeboze...
    świetne, masz na prawdę wieli talent :D
    zawsze twoje opo mnie wciągało, ale teraz przeszłaś samą siebie :D
    szybko dodawaj następny!!!!!


    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, czekam na kolejny. Tak mnie zaciekawiło, że czytałam 2 razy . Uwielbiam twój blog :*****
    Karola.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział:) W końcu się znowu spotkali i liczę, że znowu gdzieś jeszcze na siebie wpadną xD
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny <3 jeju, ona jest strasznie biedna. tak mi jej szkoda. ten ojciec jest straszny, brr. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Nie mogę doczekać się ich kolejnego spotkanie. Mam nadzieje, że bedzie ono dłuższe. ; )
    Pozdrawiam. ; *
    Olla.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww, świetny < 3 . Dawaj szybko następny : )
    @LittleSusannx3

    OdpowiedzUsuń
  7. omomomom *___* idelany.
    Dzekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że Shaylon ma takich cudownych przyjaciół. Dzięki nim jej życie choć na chwilę staje się weselsze. Cieszę się, że poznała się z Justinem. Jestem ciekawa jak dalej będzie wyglądać ich znajomość.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny blog. Cieszy mnie fakt, że Shaylon poznała się z Justinem oraz ciekawi mnie co będzie dalej. Pozdrawiam :*
    Mam prośbę, możesz zajrzeć i ocenić mojego bloga? Co prawda jest tylko prolog, ale to początek.

    szukajac-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział boski. Nadrobiłam oba i już nie mogę doczekać się 3! Dodaj szybko ;d

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się jak piszesz, dlatego też będę czekać na dalsze rozdziały :)
    Ten był bardzo fajnie, podobało mi się jak poznali się z Justinem. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. dobrze myślałam, że chłopak z biblioteki to Justin :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate