Od samego rana czułam się
beznadziejnie, byłam słaba, kręciło mi się w głowie i to ciągłe
kłucie w sercu. Czułam, że dzieje się coś złego i czułam, że
śmierć depcze mi po piętach. Justin spał obok mnie, a ja przez
całą noc nie zmrużyłam oka. Miałam mokrą poduszkę od płakania.
Czułam, że odchodzę i naprawdę nikomu nie życzę takiego
uczucia.
Kiedy na dworze zaczynało
robić się jasno, po cichu wstałam i udałam się do łazienki.
Czułam, że za chwilę zwymiotuję. Nie było ze mną dobrze.
Wzięłam prysznic i ubrałam się w czyste ciuchy. Wyszłam z pokoju
i Justin już nie spał, siedział zaspany na łóżku.
Uśmiechnęłam się na widok jego rozczochranej fryzury i zaspanych
oczu.
-Chyba się nie wyspałeś –
stwierdziłam starając się nie pokazywać tego, że źle się
czuję. Nie chciałam martwić Justina. -Mogłam zachowywać się
trochę ciszej – podeszłam do niego i usiadłam obok. Złapałam
jego dłoń i splotłam nasze palce. Spojrzałam mu w oczy i
delikatnie się uśmiechnęłam. Jego idealne oczy i usta. Spuściłam
głowę i cicho westchnęłam.
-Co się dzieje? - zapytał.
-Nic, po prostu lubię
patrzeć w twoje oczy i na twoje usta – wyjaśniłam.
-Lubisz patrzeć na moje
usta? A całować ich nie lubisz? - zaśmiałam się cicho i ponownie
spojrzałam na jego twarz. Przymknęłam oczy i delikatnie musnęłam
jego usta.
-Kocham Cię – szepnęłam,
chciałam mu to mówić przez cały czas, żeby zapamiętał.
-Ja Ciebie też –
uśmiechnął się.
Wstałam i poinformowałam
go, że idę na dół, na śniadanie. Powiedział, że zaraz
przyjdzie i delikatnie pocałował mnie w policzek. Wyszłam z pokoju
i zgięłam się w pół, nie mogłam już wytrzymać z bólu,
który wciąż się nasilał. Oddychałam ciężko, żeby jakoś
się dotlenić, to wszystko na nic.
Schodząc po schodach,
czułam jak moje kolana robią się miękkie, musiałam zemdleć, bo
nic więcej nie pamiętam, obudziłam się dopiero w białym
pomieszczeniu, podłączona do respiratora. Justin siedział przy
moim łóżku i chyba przysnął, jego głowa leżała obok
mojej dłoni, a on nawet nie drgnął. Spojrzałam na okno, zapadał
zmrok. Przespałam cały dzień i straciłam tyle czasu, który
mogłabym poświęcić Justinowi. Lekko się poruszyłam, a Justin od
razu poderwał się na krześle. Widziałam zmęczenie i zmartwienie
na jego twarzy, przecież nie chciałam, żeby to wszystko tak
wyglądało, jednak los miał wobec mnie inne plany.
-Co się stało? - zapytałam
cicho.
-Zasłabłaś w domu –
wyjaśnił mi szatyn. -Wystraszyłem się, myślałem, że...
-...że to już koniec –
dokończyłam za niego.
-Nie to chciałem powiedzieć
– odwrócił wzrok.
-Justin – podjęłam. -Nie
chcę żebyś patrzył jak umieram. Ja nie zasłabłam z
przemęczenia, zasłabłam dlatego, że moje serce przestaje
pracować. Żaden lekarz nie musi mi niczego tłumaczyć, ja bardzo
dobrze wiem, co się wydarzy w najbliższych dniach i nie chcę,
żebyś zapamiętał mnie jak leżę na szpitalnym łóżku,
jak się męczę, jak odpływa ze mnie życie – wyszlochałam.
Zaczęłam się dławić łzami, nie mogłam już ukrywać tych
wszystkich emocji.
-Nie mów tak,
będziesz jeszcze długo żyła. Musisz żyć – Justin złapał
moją dłoń i przyłożył ją do swojego policzka. -Nie możesz
mnie teraz tak zostawić.
-Chciałabym zostać, ale ja
nie mam na to żadnego wpływu – wyszeptałam. [...]
Nie wiem, co takiego zrobił
Justin, że lekarz pozwolił mu zostać na noc w mojej sali. Siedział
przy moim łóżku i się mną opiekował. Przypomniałam
sobie, jak poprzednim razem byłam w szpitalu i widziałam umierającą
na raka kobietę, przy której czuwał jej mąż. Nie chciałam,
żeby Justin też musiał przechodzić przez to samo, co ten
mężczyzna. Nie chciałabym, żeby musiał przeżywać moją śmierć.
Próbowałam sobie wyobrazić, co czuje człowiek, który
traci ukochaną osobę... Pustka, strach, zagubienie, samotność,
brak chęci do życia. Myślę, że taki człowiek może posunąć
się do wielu tragicznych zachowań. Justin zasługuje na normalne
życie. Przecież świat nie kończy się na jednej miłości.
Chciałabym, żeby ułożył sobie życie na nowo. Chciałabym, żeby
poznał dziewczynę, która będzie go kochała choć w połowie
tak mocno jak ja, bo mocniej już się nie da. Chciałabym, żeby
miał dzieci. Chciałabym, żeby nie zadręczał się myślami o
przeszłości. Chciałabym, żeby żył tak, jakby to wszystko nie
miało miejsca. Jakbyśmy byli najszczęśliwszą parą na świecie i
po prostu nam się nie udało i musieliśmy się rozstać.
Chciałabym, żeby Justin miał świadomość tego, że nawet jeśli
umrę już niedługo, to żeby wiedział, że wciąż jestem przy
nim, że gdy będzie miał potrzebę porozmawiania ze mną, może to
zrobić. Chciałabym, żeby o mnie pamiętał, ale tak, jak pamięta
się o największej miłości w życiu, a nie jak o dziewczynie,
którą kochał, a która niestety umarła, bo miała
nieuleczalną wadę serca. Bo przecież najważniejsze jest to, żeby
Justin się uratował, żeby żył, żeby się po tym wszystkim
podniósł...
Nad ranem, kiedy się
przebudziłam, Justin wciąż siedział przy moim łóżku,
siedział i czuwał. Przysypiał trochę, był zmęczony, ale mimo to
wciąż ze mną był i mnie nie zostawił. Uśmiechnęłam się blado
i uścisnęłam jego dłoń. Dopiero wtedy, chłopak zauważył, że
już nie śpię i na mnie spojrzał.
-Idź do domu, proszę –
powiedziałam błagalnym tonem.
-Jeszcze chwilę –
odpowiedział, ale ja wiedziałam, że ta jego chwila będzie trwała
kilka godzin.
-Jesteś zmęczony,
powinieneś się wyspać, wykąpać i najważniejsze – coś
zjeść...
-Chcę być teraz z tobą.
-Justin – spojrzałam na
niego znacząco. -Proszę cię, nie mogę patrzeć na twoje
podkrążone oczy.
-Pięć minut. Chcę się na
ciebie napatrzeć – uśmiechnął się.
-Aj tam, nie ma na co
patrzeć...
-Jesteś najpiękniejszą
dziewczyną na świecie, wiesz? - zapytał.
-Nie wiem – zaczęłam się
z nim droczyć. Justin zawsze potrafił wyciągnąć mnie nawet z
największego dołka.
Teraz, kiedy leżałam w szpitalu, wiedziałam,
że umieram, a mimo to, kiedy Justin był obok mnie, to czułam, że
to jest jakaś naturalna kolej rzeczy, że tak po prostu musi być i
koniec, ale to wszystko to naprawdę zasługa Justina. Gdyby nie on
nie dotrwałabym do tego momentu swojego życia.
Justin wstał ze swojego
miejsca i usiadł na skraju mojego łóżka. Nie wiedziałam,
co chce zrobić. On tymczasem położył się obok mnie i objął
mnie ramieniem.
-Żeby tylko lekarz cię nie
zobaczył...
-A nawet jeśli, co mi może
zrobić. Ja po prostu leżę ze swoją narzeczoną w łóżku i
pokazuję jak bardzo ją kocham – spojrzałam na swoją prawą
dłoń, na której miałam pierścionek. Uśmiechnęłam się
pod nosem i uniosłam lekko głowę, żeby móc spojrzeć
Justinowi w oczy.
-Kocham Cię – musnęłam
kącik jego ust.
-Ja Ciebie bardziej Skarbie
– przysunęłam się jeszcze bardziej w jego stronę, tak żeby móc
być jak najbliżej niego. Splotłam nasze dłonie i przymknęłam
oczy. -Nigdy nie wyobrażałem sobie, że spotka mnie takie
szczęście, że samo zapuka do moich drzwi. Myślałem, że do końca
życia będę takim rozbitkiem, który nie ma swojego miejsca
na świecie, ale jednak je znalazłem, przy tobie. Nigdy nie liczyłem
na to, że będę szczęśliwy i to szczęście odnalazłem właśnie
przy tobie. Dałaś mi coś, czego nikt inny nie mógłby mi
dać. Dałaś mi swoje serce...
-Ale popsute – dodałam,
ale Justin jakby tego nie usłyszał i kontynuował.
-Nie wiedziałem, że można
kogoś tak kochać, nie byłaś moją pierwszą dziewczyną, nie
byłaś pierwszą dziewczyną, w której się zakochałem, ale
byłaś pierwszą dziewczyną, którą pokochałem szczerze i z
całego serca. Może to co teraz mówię nie będzie miało dla
ciebie większego znaczenia, może to będzie dla ciebie głupie
gadanie. Ale mimo wszystko, chciałem, żebyś o tym wszystkim
wiedziała.
-Dziękuję. Dziękuję za
wszystko, co dla mnie zrobiłeś – uśmiechnęłam się pod nosem.
Po moim policzku popłynęła jedna łza, nie miałam już sił na
płakanie, zresztą to i tak by nic nie zmieniło.
-Kocham Cię Destiny...
-Ja Ciebie też Justin –
chłopak podniósł się i spojrzał mi w oczy. Po chwili
poczułam jego ciepłe malinowe wargi na swoich. Justin całował
mnie tak, jakby miał to być nasz ostatni pocałunek. Ta chwila
trwała i trwała i żadne z nas nie chciało jej przerywać. Chyba
po prostu oboje czuliśmy, że może się to już nigdy nie
powtórzyć.
-Idź już do domu, wrócisz
jutro, albo wieczorem, wyśpisz się, zjesz coś... - powiedziałam
błagalnym tonem.
-Ale będziesz tu czekać? -
zapytał, a ja nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, bo sama tego
nie wiedziałam.
-Postaram się –
uśmiechnęłam się blado. -Kocham Cię, pamiętaj o tym...
-Ja Ciebie też kocham...
Chłopak po raz ostatni
musnął moje usta, po czym niechętnie wyszedł z pomieszczenia.
Jego miejsce po chwili zajął mój tata. Miał czerwone oczy i
również był zmęczony.
-Już się nie spotkamy z
Justinem – wyszeptałam pod nosem. -Tato, w szufladzie w moim
biurku zostawiłam dwie koperty, jedna jest dla ciebie, a druga dla
Justina, jak już będzie po wszystkim, daj mu ją, dobrze? -
zapytałam niepewnie.
-Obiecuję...
Ojciec nawet nie próbował
mnie pocieszać, nie udawał, że wszystko będzie dobrze, bo
wiedział, że tak nie będzie. Pamiętał jak to było z mamą.
Pamiętał wszystko, a teraz przeżywał to po raz drugi. Najpierw
stracił żonę, teraz traci córkę.
Tata nie mogąc już na to
wszystko patrzeć, opuścił pomieszczenie ze łzami w oczach, nie
miałam mu tego za złe. Wierzyłam w niego, wierzyłam, że jakoś
sobie poradzi.
Leżąc tak i rozmyślając,
zapomniałam o tym całym bólu, który mi dokuczał, o
tym całym bagnie, które mnie spotkało. Spojrzałam na okno,
po czym zamknęłam oczy, czułam, że koniec jest już blisko...
~~~~~~~~~~
Chciałabym coś powiedzieć, ale nie wiem co...
To jest chyba jedyny rozdział, z którego jestem zadowolona, pomimo tego, że jest taki smutny...
Świetny rozdział;) Aż się popłakałam, czekam na nn;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.:) Smutny, ale świetny:) nie chcę, żeby ona umierała, jestem ciekawa co będzie w kolejnym rozdziale ;D Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ta historia się tak skończy, ale mimo wszystko i tak kocham Twojego bloga. :* Szkoda mi Justina i to strasznie, ale chyba tak ma być...
OdpowiedzUsuńCzekam na NN informuj mnie ~@DirtyMindJustin
Jej cudownyy *_* ,smutny ale piękny ,czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńNie możesz jej zabić! to będzie nie fair. ona musi jakoś wyzdrowieć! kurde weź zrób coś! Rozdział cudowny! taki smutny, ale piękny! czekam na kolejny i weź ją uratuj! @hypnotizing_me
OdpowiedzUsuńEj ! niech Destiny przeżyje, błagam Cię, przecież ona nie może tak Justina zostawić, nie może :C ej popłakałam się jak to czytałam :C proszę cię, niech ona przeżyje ...
OdpowiedzUsuńKurde kurde kurde, dzieję się to, czego się najbardziej obawiałam. Mało kiedy faktycznie zdarza mi się mieć łzy w oczach podczas czytania czegokolwiek, ale tym razem - muszę przyznać - właśnie takie emocje wywołałaś u mnie tym rozdziałem. Nie wiem, co mogę więcej napisać, po prostu czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji - pojawił się nowy rozdział na all-too-well.blogspot.com, zapraszam!
Zabrakło mi słów. Nie wiem co mogę napisać... Ten rozdział jest niesamowity a piosenka - odpowiednia do klimatu i pogody za oknem. Wczułam się i z oczu lecą mi łzy choć tak bardzo tego nie chciałam.. Ten rozdział jest jednym z najlepszych.. Gdzieś w głębi mam nadzieję, że ona nie umrze, że zostanie i wszystko się ułoży ale wiem, że nas zaskoczysz. Zdaję sobie z tego sprawę.. I kiedy jest coraz bliżej końca ja jestem coraz bliżej zadania ci pytanie - zrobisz II część czy zaczniesz coś nowego? Wybacz ale nie jestem w stanie wydobyć z siebie słowa.. ; (
OdpowiedzUsuńwww.odnalezc-przeznaczenie.blogspot.com
Nieeeeeeeee! No..! Zgadzam się całkowicie z moimi poprzedniczkami. DZIEWCZYNA NIE MOŻE UMRZEĆ! No jak Ty sobie wyobrażasz "uśmiercenie" jej?! Przestanę Cię lubić normalnie kiedy ona umrze, poważnie! :) Czekam na nowy rozdział. ;*
OdpowiedzUsuń[ unhappy-lovee.blogspot.com ]
matko doprowadziłaś mnie do płaczu :c przecudowny, prześliczny rozdział <3
OdpowiedzUsuńnieee ona nie może umrzeć!!!! niech żyje niech stanie się cud proszee!!!! czekam nn poinfomuj mnie na gg 3609021
OdpowiedzUsuńniech nie umiera !
OdpowiedzUsuńNienawidze Cie ! :c szczerze sie popłakałam . Nie moge czytac takich rzeczy ! :c rozdział jest cudowny .
OdpowiedzUsuń