-Słucham?
- przez chwilę miałam nadzieję, że się przesłyszałam.
-Zapytałem,
czy jesteś w ciąży – powtórzył.
-Skąd
ci to przyszło do głowy? - zapytałam z wyrzutem i do niego
podeszłam.
-Usłyszałem
dzisiaj rano jak rozmawiałaś ze swoim ojcem o jakimś dziecku. Twój
ojciec mówił, że jeśli mnie kochasz, to powinnaś mi o
wszystkim powiedzieć – wytłumaczył, a ja przypomniałam sobie
moją dzisiejszą rozmowę z moim tatą, rozmawialiśmy o ciąży, o
dziecku, ale tym dzieckiem byłam ja. W moich oczach stanęły łzy,
byłam po prostu bezradna. - Nie musisz się martwić, nie zostawię
cię z tym wszystkim, wiem, że to nie moje dziecko, ale ja się
tobą...wami zaopiekuję – ukryłam twarz w dłoniach i po prostu
zaczęłam płakać, czułam, że muszę mu powiedzieć, bo jeśli
tego nie zrobię to prędzej czy później któreś z nas
zwariuje.
-Nie o
to chodziło – wyszeptałam i spojrzałam mu w oczy. -Ja nie jestem
w ciąży, nie byłam, nie jestem i prawdopodobnie nigdy nie będę –
Justin nie wiedział o czym mówię, miałam wrażenie, że
poczuł ulgę, że jednak nie jestem w ciąży, jednak wiedziałam,
że gdy dowie się o co naprawdę chodzi, pęknie mu serce.
-W
takim razie o co chodzi? - zapytał.
-Chodź
– złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę domu. Tata
stał na korytarzu, spojrzałam mu w oczy i jakby dałam mu znak, że
mam zamiar wszystko wyznać Justinowi.
Poszliśmy
do mojego pokoju, kazałam Justinowi usiąść na łóżku, a
sama chodziłam po pokoju, bo nie wiedziałam od czego zacząć.
-Powiesz
mi wreszcie o co chodzi? - zapytał zniecierpliwiony i wstał z
miejsca.
-Nie
wiem od czego mam zacząć, to naprawdę dla mnie bardzo trudne, nie
chcę, żebyś zareagował na to, jak na koniec świata.
-Zacznij
od początku, tak będzie najłatwiej – wyszeptał łapiąc mnie za
rękę i pociągnął w stronę łóżka, usiadłam obok niego
i nie puszczając jego dłoni, zaczęłam mówić.
-Usłyszałeś
moją rozmowę z ojcem. Była ona na temat mojej mamy, rozmawialiśmy
o tym, że mama była ze mną w ciąży i choć wiedziała, że nie
przeżyje porodu, to nie poddała się. To była sytuacja, gdy
musiała wybrać pomiędzy swoim życiem, a życiem dla mnie. Mama
miała wadę serca, tata nic o tym nie wiedział. Mama bardzo
chciała mieć dziecko, marzyła o tym od zawsze. Poświęciła się.
Ale nie o to w tym wszystkim chodzi – zawiesiłam głos i wzięłam
głęboki oddech. -Kiedy trafiłam wtedy do szpitala, robili mi wiele
badań, tabletki które połknęłam, w żaden sposób
nie zagrażały mojemu zdrowiu. Jednak podczas dokładniejszych
badań, wykryto u mnie wadę serca, taką samą jaką miała moja
mama. Ta choroba jest nieuleczalna, nawet przeszczep by mi nie
pomógł. Lekarze oczywiście szukają metody na to, żeby
jakoś przedłużyć moje życie, ale ja już straciłam nadzieję –
opowiedziałam tą historię dość spokojnie, dziwiłam się sama
sobie. Bałam się spojrzeć na Justina, nie wiedziałam co zobaczę
na jego twarzy. Poczułam jak szatyn ściska mocniej moją dłoń i
przytula mnie do siebie. -Justin? - chłopak nie odezwał się ani
słowem, popatrzyłam na niego i nie wiem jak mam określić jego
wyraz twarzy. W oczach stały łzy, a kilka już spływało po jego
policzkach. Był...smutny to za łagodne słowo, był raczej
zrozpaczony. Patrząc na niego nie mogłam się powstrzymać i sama
zaczęłam płakać.
-Znajdziemy
dobrego lekarza, najlepszą klinikę, zobaczysz, będziesz żyła –
próbował mnie przekonywać, ale ja już znałam swój
los, zaczęłam się nawet przyzwyczajać do tej myśli, do myśli,
że umieram.
-Justin
to już nie ma sensu, ja umieram i nikt nie ma na to żadnego wpływu.
Tylko jakiś cud mógłby mnie uratować – wypowiedziałam te
słowa łamiącym się głosem i mocniej wtuliłam się w Justina.
Położyłam dłoń na jego sercu, czułam i słyszałam jak bije,
bije tylko dla mnie.
-Cuda
się zdarzają...
-Ja w
nie nie wierzę – odparłam szybko.
-To
uwierz, proszę, musisz walczyć, jeśli nie dla siebie, to dla mnie,
proszę, błagam – wziął moją twarz w dłonie, a ja bojąc się
spojrzeć mu w oczy, spuściłam wzrok. -Spójrz na mnie –
zacisnęłam powieki, a po moich policzkach poleciały kolejne łzy.
-Spójrz na mnie – powiedział głośniej, a ja niechętnie
wykonałam jego polecenie. -Kocham cię i nie możesz umrzeć,
rozumiesz?
-Rozumiem,
ale to nie zależy ode mnie.
-Kocham
cię – powtórzył.
-Ja
ciebie też – powiedziałam przenosząc wzrok na jego usta.
Zbliżałam twarz do jego i delikatnie się uśmiechnęłam.
Przysunęłam się jeszcze bliżej i go pocałowałam, a on
odwzajemnił pocałunek. Brakowało mi tego. Ale wiedziałam, że to
nie może tak wyglądać, nie chciałam robić Justinowi nadziei,
nadziei na to, że możemy być normalną parą, taką jak te
wszystkie związki pomiędzy nastolatkami, wiedziałam, że to nie
będzie tak wyglądać. -Justin, myślę, że lepiej będzie jak się
rozstaniemy – nie wiem dlaczego to powiedziałam, przecież nie
chciałam, przecież wcale tak nie myślałam, ale tu teraz nie
chodziło o mnie, o moje widzimisię, tu chodziło o dobro Justina.
-Co ty
wygadujesz?! - prawie, że wykrzyczał te słowa. Złapał mnie za
ramiona i lekko mną potrząsnął. -Nie mógłbym cię
zostawić. Pomyśl jak miałbym się czuć, jak miałbym spojrzeć w
lustro. Przejdziemy przez to wszystko razem, będę z tobą nawet
wtedy jeśli ta choroba okaże się silniejsza od ciebie, nawet jeśli
będę musiał się tobą opiekować, nawet jeśli nie będziesz
mogła już wykonać żadnej czynności samodzielnie, będę z tobą
zawsze, rozumiesz?!
-Nie
chcę żebyś cierpiał – wyszeptałam spoglądając w jego oczy.
-Nie
martw się o mnie. Teraz to ty jesteś najważniejsza – powiedział
gładząc mnie po włosach. Niewiele myśląc podniosłam się i
mocno się do niego przytuliłam. Zaczęłam głośno płakać,
mocząc przy tym koszulkę mojego chłopaka.
-Straciliśmy
tyle czasu przeze mnie, przez moją głupotę – wydukałam przez
zaciśnięte gardło.
-Ciii,
nic nie mów, to nie jest teraz ważne – wyszeptał i
delikatnie pocałował mnie w głowę.
Tak
bardzo go kochałam i naprawdę nie chciałam umrzeć, ale ja już
nic nie mogłam zrobić, mogłam jedynie sprawić, żeby Justin
zapamiętał mnie jak najlepiej, chciałbym, żeby miał dobre
wspomnienia związane ze mną. Chciałabym, żeby kiedyś, może za
parę lat usiadł i powspominał to, co nas teraz łączy. Bo bez
wątpienia nasze uczucie jest magiczne.
-Pomożesz
mi? - zapytałam cicho.
-W
czym?
-Chciałabym
zrobić parę rzeczy, których normalnie nie odważyłabym się
zrobić, chciałabym zrobić coś szalonego – uśmiechnęłam się
blado w kierunku Justina.
-Co
masz na myśli? - zapytał zabawnie ruszając brwiami, co od razu
nieco poprawiło mi humor.
-Świntuch
– uderzyłam go w ramię.
-Wcale
nie pomyślałem o niczym nieprzyzwoitym, to ty jesteś świntuchem –
oburzył się.
-Obiecujesz,
że bez potrzeby nie będziemy rozmawiać o tym wszystkim?
-O
czym? - zaśmiał się. Wiedziałam, że to wszystko jest dość
udawane, że Justin to wszystko bardzo przeżywa, wiedziałam, ale
pomimo tego przecież nielogiczne byłoby siedzenie w czterech
ścianach i czekanie na śmierć. -To co dzisiaj robimy?
-Dzisiaj
już za późno na cokolwiek – uśmiechnęłam się.
-No
weź, powiedziałaś, że chcesz zrobić coś szalonego. Masz zamiar
być szalona tylko przed wieczorynką?
-Głupi
jesteś wiesz? - zaśmiałam się głośno. -Ale za to cię kocham! -
przysunęłam się do niego i musnęłam jego usta. - Dzisiaj nie mam
już sił, pamiętaj o tym, że co za dużo to nie zdrowo, chyba nie
chcesz mnie reanimować – dopiero jak wypowiedziałam te słowa, to
przypomniało mi się, że nie mieliśmy o tym wszystkim rozmawiać.
-Przepraszam – wyszeptałam, spuszczając głowę. -Ale wiesz, mam
pewien pomysł, tylko, nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, bo to
dość krępujące – spojrzałam na niego ukradkiem i zobaczyłam
na jego twarzy tą minę, sami wiecie jaką, wiedziałam o czym
myśli. - Nic z tych rzeczy, świntuchu – zaśmiałam się. -
Chciałam po prostu cię poprosić, żebyś ze mną pomieszkał –
skrzywiłam się. - Nie, dobra to głupi pomysł. Ty masz studia,
swoje zajęcia, zapomnij – zmieszana bałam się na niego spojrzeć.
-Mówisz
serio? To znaczy chciałabyś? - niepewnie uniosłam wzrok i
zobaczyłam jego uśmiech. - Studia nie są dla mnie ważne, poradzę
sobie. Zresztą bardzo bym chciał, to znaczy, no wiesz. Zachowuję
się teraz jak dwunastolatek na pierwszej randce i nie wiem co
powiedzieć. A co na to twój ojciec? - zapytał z obawą w
głosie.
-No i
to jest nasze szalone zadanie na dzisiaj – wyszczerzyłam się.
-Wiesz
co, nie to żeby coś, ale ja lubię swoje zęby, przydadzą mi się
jeszcze w życiu, a jak mi je twój tata wybije to już nie
będzie tak fajnie – zaśmiałam się.
-To
będzie szaleństwo – pocałowałam go w policzek.
Nie
wiem czy ojciec był zadowolony z naszej, a w zasadzie mojej
propozycji, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jednak
podejrzewam, że z jednej strony był zły, a z drugiej chciał,
żebym ja była szczęśliwa, bo nie wiedział jak długo to wszystko
potrwa. W sumie to ja sama nie wiem czy to był dobry pomysł, bo nie
chciałam być egoistką, wiedziałam, że otaczający mnie ludzie
mają serca, a Justin miał je wyjątkowo wrażliwe. Strasznie trudno
jest to wszystko zostawiać i nie zrozumie tego nikt, kto choć raz
nie przeżył straty kogoś bliskiego.
Poranek
był przyjemny szczególnie, gdy budzisz się ze świadomością
tego, że obok ciebie leży miłość twojego życia, z którą
chcesz spędzić resztę życia, nawet jeśli to życie miałoby
trwać jeden dzień. Odwróciłam się i napotkałam twarz
Justina – już nie spał. Uśmiechnęłam się i musnęłam jego
usta.
-Co
powiesz na tosty? - zapytałam.
-Brzmi
pysznie.
-To
poczekaj, tylko się przebiorę – poinformowałam go.
-Zejdę
do kuchni i na ciebie poczekam.
Podniosłam
się, wyjęłam z szafy ciuchy i poszłam do łazienki, wiedząc, że
Justin za chwilę zejdzie na dół. Byłam jeszcze trochę
zaspana, więc się ociągałam, ale po kilku minutach byłam już
gotowa. Powoli zeszłam po schodach i po chwili byłam już w
korytarzu, gdzie usłyszałam rozmowę, swoją drogą ciekawą
rozmowę.
-Wiesz
na co się porywasz? - zapytał mój ojciec. -Destiny ci
wszystko wytłumaczyła, prawda? Więc powinieneś zdawać sobie
sprawę z tego, że ona nie będzie żyć wiecznie, fakt, jeśli
będzie o siebie dbać, jeśli będzie się stosować do zaleceń
lekarza, to ten cały proces może się opóźnić, ale to
niczego nie zmienia. Jej serce jest słabe i nie możesz sobie
pozwolić na lekceważenie tej sytuacji. Posłuchaj, jeśli nie dasz
rady, jeśli wiesz, że tego nie wytrzymasz, jeśli nie chcesz z nią
być, jeśli to wszystko ci nie odpowiada, to rozstań się z nią
teraz. Ty ułożysz sobie życie na nowo, a ona, ona to zrozumie. Nie
mówię tego wszystkiego, żeby cię nastraszyć, chcę tylko
cię uprzedzić, że to dla nikogo nie będzie łatwe. A szczęście
mojej córki jest dla mnie najważniejsze – znowu ciągła
się za mną ta sytuacja, cały czas o tym rozmawialiśmy, a ja już
miałam dość. Nie chciałam, żeby Justin też zaczął się tym
wszystkim zadręczać, może to faktycznie byłoby dobre wyjście z
tym rozstaniem, może wtedy mniej osób by cierpiało, a może
z tej sytuacji nie ma już odpowiedniego wyjścia i trzeba pogodzić
się z tym, co jest teraz.
-Ma pan
rację – podjął Justin. -Ma pan rację z tym, że to dla nikogo
nie będzie łatwe, oswojenie się z sytuacją, a potem rozpoczęcie
nowego życia, to będzie trudne, bardzo trudne. Ale ja kocham
Destiny i wiele razy próbowałem to panu udowodnić, ale pan
jakoś nie jest skłonny do tego, żeby mi uwierzyć. Więc może
powtórzę, kocham pana córkę, kocham i nie pozwolę
żeby stała się jej jakaś krzywda, będę się nią opiekować jak
najlepiej potrafię. Po pierwsze jestem jej to winien, a po drugie w
miłości trzeba przejść przez wiele przeszkód, a my
przerobiliśmy już chyba wszystko – uśmiechnęłam się pomimo
tego, że do oczu cisnęło mi się mnóstwo łez, czułam, że
jestem komuś potrzebna, że ktoś mnie naprawdę kocha i właśnie
to motywowało mnie do tego, żeby walczyć, bo przecież tylko
tchórze się poddają.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Długo się zastanawiałam czy dodać ten rozdział, ale w końcu się zdecydowałam. Teraz już nie ma odwrotu... Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Smutny, wiem...
Przepraszam, że nie wyszedł zbyt dobry, ale nic więcej nie zrobię...;)
Do następnego...
Jest świetny, bardzo mi się podoba ;). Sprawdzaj mojego bloga, bo chyba dziś dodam nowy rozdział. / jummen.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKocham <333333333333333 Czekam oczywiście na następny :)
OdpowiedzUsuńMatko kochana ryczałam jak głupia! Ale słowa Justina na końcu - coś pięknego, można pozazdrościć Destiny. Z niecierpliwością czekam na nn ;D
OdpowiedzUsuń[hate-love-peace]
[insolite-vies]
a mi się podoba . czasami muszą być też smutne sceny .. boże mam nadzieję, że ona jeszcze pożyje ; o czekam na nn :* pozdrawiam :* ~brutal girl
OdpowiedzUsuńsuper;D smutny ale naprawdę fajny;D Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńo mój Boże co za niesamowity rozdział <3 Czekam na kolejny ! :D
OdpowiedzUsuńPiekne ! Szkoda ze taki smutny, ale i tak piekny :) Mam nadzieje ze pomimo choroby Justin i Destiny ulaza sb jakios zycie :) Czekam na NN <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział . Uwielbiam twoje blogi ; ) Czekam na następny ; )
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! normalnie Cię kocham! dawaj następny!
OdpowiedzUsuńJa cie pierdziele ! ; o Nieziemski jest ten rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńJak Justin wypowiadał te wszystkie słowa na koniec , to aż mi zachciało się płakać ; )
Nie jest łatwo żyć z myślą , że ukochana osoba umiera . A oni kurcze dają radę ; )
Mega wzruszający ;*
Cudny rozdział;)
OdpowiedzUsuńW końcu mu powiedziała, czekałam na ten moment już od dawna
Czekam na NN;) jestem ciekawa jak to się wszytko potoczy, a znając ciebie może być różnie, tak więc nie mogę się doczekać:)
Horanowa<3
KarPatKa
rozdział świetny. www.canadianswagbieber.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKurde, że to musi być takie smutne. Niech ona wyzdrowieje i niech wszystko będzie dobrze. Czekam na kolejny, mam nadzieję weselszy rozdział <3 @hypnotizing_me
OdpowiedzUsuńWeszłam Tu Przypadkiem.. I Nie Żałuję : D
OdpowiedzUsuńŚwietne Rozdziały I Wgl Świetny Blog <3
Łaa! :D Wpadłam na tego bloga przypadkiem i po przeczytaniu pierwszego rozdziału zdałam sobie sprawę z tego, iż muszę doczytać do końca, no i stało się! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mogłabyś mnie o nim poinformować na którymś z moich blogów? Byłabym Ci również wdzięczna za przeczytanie i wyrażenie opinii na temat któregoś z nich. Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń[ yourrlove.blogspot.com ]
[ unhappy-lovee.blogspot.com ]
Wow jakie to piękne *_*,przeczytałam całego bloga i stwierdzam że jest cudownyy,piękna historia ;)
OdpowiedzUsuń