Wstałem z łóżka i od razu podążyłem na dół, do kuchni gdzie powinna być moja dziewczyna. Kiedy byłem już niedaleko pomieszczenia, usłyszałem jej rozmowę z tatą, nie chciałem podsłuchiwać, ale jakoś samo tak wyszło.
-...ciąży, niby jak mam mu powiedzieć, wiesz jak on to przeżyje? Kocham go, ale może tak będzie lepiej. Tobie mama też nie powiedziała o tym, że jest chora, nie powiedziała ci, że może umrzeć.
-To trochę inna historia. Twoja mama była wtedy w ciąży, jeszcze przed zajściem w ciąże wiedziała, że to może być dla niej zagrożeniem, ale mimo to chciała dziecka. Nie powiedziała mi, bo wiedziała, jak na to zareaguje, wiedziała, że zrobię wszystko, żeby ją uratować. A ona pomimo tego, że wiedziała, że może umrzeć, zdecydowała się na urodzenie dziecka. Tak bardzo cię pokochała.
-Chcesz mi powiedzieć, że ty mnie nie kochałeś? - zapytała drżącym głosem.
-Nie! - krzyknął jej ojciec. -Chcę tylko powiedzieć, że jeśli kochasz Justina to powinnaś mu powiedzieć. Może gdyby twoja mama mi o wszystkim, o tym, że jest w ciąży i że to zagraża jej życiu, to wszystko byłoby inaczej.
Po cichu wróciłem do pokoju dziewczyny, nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi. Destiny jest w ciąży? Ale przecież my nie... A jeśli ma to dziecko z kimś innym? Jeśli to dziecko jest Matta, albo tego Tommiego. Załamałem się i nie wiedziałem co zrobić, przecież to, to straszne. Oczywiście kocham Destiny i nawet jeśli jest w ciąży, a dziecko nie jest moje to ja chyba nie mógłbym jej zostawić. Nie mógłbym jej zostawić z tym samej. Pomógłbym jej. Ale jak na razie niczego nie wiem, więc wolę się na zapas nie zastanawiać.
Po raz kolejny wyszedłem z pokoju i jakby nigdy nic udałem się do kuchni, schodziłem po schodach dość głośno, żeby mnie usłyszeli i przerwali rozmowę. Wszedłem do pomieszczenia, a oni mieli miny jakby ktoś umarł, próbowałem zachowywać się naturalnie. Podszedłem do Destiny, pocałowałem ją w policzek, a ona sztucznie się do mnie uśmiechnęła. Przywitałem się też z jej tatą, dziwnie się czułem, bo atmosfera w kuchni była dość napięta, a ja na dodatek musiałem udawać, że wszytko jest w porządku i że o niczym nie wiem.
-Usiądź, zjemy śniadanie – nakazała mi Destiny, a ja wykonałem jej polecenie.
Jedliśmy w milczeniu, co było dla mnie katorgą, nie mogłem wytrzymać. Spoglądałem to na Destiny, to na jej ojca, oboje mieli miny jakby popełnili morderstwo. Nie wiedziałem co się dzieje, bałem się, że ona naprawdę jest w ciąży. Wiele na to wskazywało. Ta rozmowa to jedno, ale przecież Destiny się ze mną rozstała, może właśnie dlatego, że bała się mojej reakcji. Może bała się tego, że gdy się dowiem, to ją zostawię i dlatego zrobiła to pierwsza. Oczywiście nie mogłem niczego zrobić nie mając dowodów, może coś mi się tylko pomyliło. Wiedziałem, że prędzej czy później Destiny mi o wszystkim powie, albo sam się o tym dowiem, przecież ciąży nie da się ukryć, chyba, że usunęła to dziecko...lub dopiero chce to zrobić...Nie, to niemożliwe, Destiny nie mogłaby tego zrobić, nie ona.
Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Destiny, za pierwszym razem nie usłyszałem co do mnie mówi, więc musiała powtórzyć.
-Może pojedziemy dzisiaj do Jazzy, mówiłeś, że się za mną stęskniła – zaproponowała.
-Jeśli chcesz – odpowiedziałem obojętnie.
Po zjedzonym śniadaniu postanowiliśmy pojechać do mnie. Między mną a Destiny trwało niezręczne milczenie, nie mieliśmy tematów do rozmów. Domyślałem się, że coś mi chce wyznać, ale się po prostu boi, a ja nie chciałem o nic pytać, nie chciałem się narzucać. Jechaliśmy w milczeniu, a dziewczyna wpatrywała się w widoki za oknem. Czułem, że dzieje się coś niedobrego.
-Chcesz ze mną o czymś pogadać? - zapytałem, a ona momentalnie odwróciła się do mnie przodem.
-Niekoniecznie, a dlaczego tak uważasz?
-Jesteś jakaś zamyślona – odpowiedziałem i spojrzałem na drogę.
-Wydaje ci się – wyszeptała i znów zaczęła patrzeć przez okno.
Przez dalszą drogę się nie odzywałem, bo stwierdziłem, że to i tak nie ma sensu, bo niczego od niej nie wyciągnę. Zaparkowałem na podjeździe przed domem i wysiadłem z samochodu. Destiny czekała na mnie przy schodach, podszedłem do niej i złapałem ją niepewnie za rękę. Ona się tylko uśmiechnęła i mocniej ścisnęła moną dłoń. Weszliśmy do domu, na dole było cicho, ale gdy weszliśmy na górę usłyszeliśmy hałasujące dzieciaki. Weszliśmy do pokoju, gdzie była Jazzy, Jaxon i Erin. Mała kiedy tylko zobaczyła Destiny, od razu do niej podbiegła i się przytuliła. Powiedziałem Erin, że może trochę odpocząć, że my przez chwilę zajmiemy się dziećmi. Kobieta wyszła, a ja usiadłem na łóżku, Destiny od razu została porwana do zabawy. Jaxon pokazywał jej swoje samochodziki, a Jazzy za wszelką cenę chciała zachęcić ją do zabawy lalkami. Przyglądałem się tej scence i śmiało mogłem stwierdzić, że Destiny świetnie nadaje się na matkę i gdyby faktycznie okazało się, że jest w ciąży, a dziecko nie jest moje, nie zostawiłbym jej, po prostu bym nie mógł. Za bardzo ją kocham. Chciałbym kiedyś mieć z nią taką rodzinę, chciałbym z nią być już zawsze. Oparłem głowę o ścianę i przymknąłem oczy, wyobraziłem sobie siebie za pięć lat, szedłem z małą dziewczynką na rękach, nie było w pobliżu Destiny, odwróciłem się i nagle ona pojawiła się przede mną. Była w ciąży. Cała promieniała. Podeszła do mnie i się do mnie przytuliła, wzięła na ręce, jak się domyślałem naszą córkę i poprawiła jej kurteczkę. Takie było wyobrażenie mojej przyszłości. Chociaż wiedziałem, że życie nie może być aż tak idealne, to chciałbym, żeby było takie choć w połowie.
-Justin! - usłyszałem i się otrząsnąłem. -Nie śpij – otworzyłem oczy i zobaczyłem uśmiechniętą Destiny obok mnie.
-Nie spałem, po prostu się zamyśliłem – wytłumaczyłem się.
-Nieważne.
-Coś się stało? - zapytałem zmartwiony.
-Nie, wszystko w porządku, masz genialne rodzeństwo – stwierdziła.
-No nie wiem, nie masz ich w domu na co dzień, potrafią dać w kość.
-Nie wierzę – przeniosła wzrok na bawiące się dzieci.
-Może masz do nich dobre podejście. Może w przyszłości będziesz dobrą matką – nie wiem dlaczego to powiedziałem, może podświadomie myślałem, że to w jakiś sposób nakłoni ją do opowiedzenia mi o tym, co ją dręczy.
-Przyszłość – zamyśliła się. -Nie wiem, czy mogę o niej myśleć – spuściła głowę.
-Dlaczego? - zapytałem nie dając za wygraną.
-Mówiłam ci, że chcę zrobić coś spontanicznego – uśmiechnęła się.
-No ale wiesz, rodzicielstwa nie zawsze się planuje...
-Nie rozmawiajmy o tym, proszę – powiedziała błagalnym tonem.
-Dobrze – zgodziłem się.
Miałem dość. Brałem już nawet pod uwagę to, że wyciągnę od niej siłą to wszystko co mnie dręczyło. Nie mogłem tak dłużej żyć z tą niepewnością. Spontaniczność... Od kiedy ona taka jest. Od tego incydentu z popełnieniem samobójstwa? Niczego nie rozumiałem i czułem, że jeśli dzisiaj nie uzyskam odpowiedzi na to wszystko to po prostu zwariuję.
-Odwiozę cię już do domu – zaproponowałem.
-Tak szybko? - zapytała zdziwiona.
-Może powinnaś trochę odpocząć, dzieci dały ci w kość – wytłumaczyłem, a ona już się nie odzywała.
Wyszliśmy z pokoju, a na korytarzu spotkaliśmy Matthew, nie wiedziałem jak na to zareaguje Destiny, bałem się o nią. To było jej pierwsze spotkanie z nim po tym wszystkim, bałem się, że wydarzy się coś niedobrego.
-Cześć Destiny – przywitał się z nią jak gdyby nigdy nic.
-Cześć – odpowiedziała niepewnie.
-Jak się czujesz?
-Lepiej, dziękuję.
-Miło cię było widzieć.
-Ciebie też – myślałem, że ta rozmowa dobiegła już końca, więc skierowałem się w stronę schodów.
-Destiny...- dziewczyna odwróciła się. -Przepraszam. Za wszystko – nic nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła.
Zeszliśmy na dół i udaliśmy się do wyjścia, po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Destiny nad czymś myślała, a mnie wciąż to wszystko gryzło, bałem się zapytać wprost, bałem się odpowiedzi i bałem się, że ją urażę, że stracę jej zaufanie. Nie chciałem tego. Ale ile jeszcze mogłem tak żyć? Coś musiało się wydarzyć, coś złego...
Zaparkowałem na podjeździe i wysiadłem z samochodu, otworzyłem Destiny drwi, dziewczyna wysiadła i na mnie spojrzała.
-Wejdziesz? - zapytała jakby obojętnie.
-Nie, musisz trochę odpocząć, przyjadę do ciebie jutro – blondynka jakby się na mnie zawiodła i spuściła głowę.
-No to do jutra – niepewnie pocałowała mnie w policzek i ruszyła w stronę schodów.
Teraz, albo nigdy – pomyślałem. Szybko wysiadłem z samochodu i za nią pobiegłem.
-Destiny? - dziewczyna się odwróciła. -Jesteś w ciąży? - zapytałem wprost.
-Słucham? - zapytała jakby nie rozumiała tego, co przed chwilą powiedziałem.
-Zapytałem, czy jesteś w ciąży? - powtórzyłem.
-Skąd ci to przyszło do głowy? - zapytała z wyrzutem i podeszła do mnie.
-Usłyszałem dzisiaj rano jak rozmawiałaś ze swoim ojcem o jakimś dziecku. Twój ojciec mówił, że jeśli mnie kochasz, to powinnaś mi o wszystkim powiedzieć – wytłumaczyłem i zauważyłem, że w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. - Nie musisz się martwić, nie zostawię cię z tym wszystkim, wiem, że to nie moje dziecko, ale ja się tobą...wami zaopiekuję – Destiny ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać, nie wiedziałem co się dzieje.
-Nie o to chodziło... - wyszeptała i spojrzała mi w oczy. -Ja nie jestem w ciąży, nie byłam, nie jestem i prawdopodobnie już nigdy nie będę – w tym momencie z mojego serca spadł jakiś wielki ciężar, w miejsce którego pojawił się następny. W takim razie co się działo? Co takiego Destiny musiała mi powiedzieć? Musiałem wiedzieć. Co się stało, że Destiny tak na to wszystko zareagowała?
~~~~~~~~~~~~~~
Nareszcie wyprowadziłam się z onetu i nie mam problemu z dodawaniem rozdziału.
Mam do Was ogromną prośbę. Jakbyście mogli napisać, kto chce być informowany, to byłabym wdzięczna. Przez tą przeprowadzkę się pogubiłam i nie wiem kto czyta moje opowiadanie. Informację możecie zostawić pod rozdziałem albo w zakładce SPAM. Z góry dziękuję :)
Bardzo miło mi się czytało ten rozdział, dobrze że przeniosłaś bloga, rozumiem Cię bo na onecie już się wytrzymać nie da. Ciekawi mnie ta sprawa z Destiny i jej słowa że prawdopodobnie nie będzie mogła mieć dzieci, to smutne. Justin jest strasznie słodki, opiekuje się nią, fajnie wszystko rozwijasz. Ty mnie już informujesz ale dla pewności napiszę żebyś informowała mnie dalej :) To wszystko z mojej strony. Czekam na następny rozdział :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJa chce byc informowana na www.hate-love-peace.blogspot.com a co do rozdziału bardzo mi się podoba ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle prawdziwe cudo i dalej informuj mnie na TT- @KarolciaSel
OdpowiedzUsuńJestem tak cholernie ciekawa co ona ukrywa, że masakra, a Ty to jeszcze przedłużasz! no jak możesz? Rozdział świetny oczywiście, ale to chyba już wiesz *__* @hypnotizing_me
OdpowiedzUsuńJak śmiesz przerywać w tak ważnym momencie? Przeczytałam wszystkie 24 rozdziały w tak krótkim czasie, że kiedy zorientowałam się, że to już wszystko to prawie zemdlałam z przerażenia, bo chcę więcej! Piękna historia, na początku wydawało mi się, że będzie to blog utrzymany w dość pozytywnym nastroju, ale widzę, że trochę się myliłam. W sumie to może i dobrze, bo w końcu sielanka nie może wiecznie trwać. Bardzo, ale to naprawdę bardzo ciekawi mnie, co Destiny ma do powiedzenia Justinowi (który jest chyba najsłodszym chłopakiem na świecie).
OdpowiedzUsuńall-too-well.blogspot.com
czy to opowiadanie musi być takie świetne? :p czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńdlaczego w takim momencie? no dlaczego! czekam na więcej :3
OdpowiedzUsuńDlaczego przerwałaś w tym momencie? To karygodne zachowanie! Tak się nie robi... Co do rozdziału to jest genialny jak każdy inny ;)
OdpowiedzUsuńNo, moje gratulacje! Rozdział jest świetny i nie mogę się doczekać, aż dowiem się co ona ukrywa. No bo o jakim dziecku mogli mówić ???!!!! Informuj mnie o nowych na elsedream.blogspot.com albo na gg :))
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam nagłówek , myślałam , że to dla Justina coś odwaliło , że tak powiedział. A tu proszę , zaskoczyłaś mnie. xd
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział ; )
Jestem mega ciekawa , czy powie mu w końcu o chorobie. ; ]
nie no świetny rozdział:D mam nadzieję, że już mu powie xD Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że ona mu powie. Wiesz może czemu u mnie nie idzie dodać komentarza? Pozdrawiam, Melanie. / jummen.blogspot.com
OdpowiedzUsuń