31.10.12

[12] "Ja ją kocham i nigdy nie chciałem jej skrzywdzić."

     Kiedy zobaczyłem Destiny stojącą przed drzwiami do mojego pokoju, wystarczyło, że spojrzałem na jej twarz, wiedziałem, że słyszała całą rozmowę.
-Destiny? Co ty tu robisz? - spojrzałem na nią, a na widok jej zapłakanych oczu, pękało mi serce.
-Okłamałeś mnie – powiedziała łamiącym się głosem. -Nie chcę cię znać! - wykrzyczała po czym zbiegła po schodach.
-Poczekaj! Wszystko ci wytłumaczę – wykrzyczałem choć wiedziałem, że to nie ma już najmniejszego sensu. Ona nie chciała mnie słuchać.
      Wiem, że powinienem za nią pobiec, zatrzymać ją jakoś, nawet gdyby miałoby się udać. Jednak nie mogłem wykonać żadnego, nawet najmniejszego ruchu, jakby moje mięśnie zastygły. Chyba jeszcze nigdy nikogo tak bardzo nie skrzywdziłem. Chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle. Okłamałem Destiny, dziewczynę którą kocham. Dostałem za swoje.
      Wziąłem się w garść. Wbiegłem do swojego pokoju, zabrałem telefon i kluczyki do samochodu. Zbiegając po schodach wybrałem numer Destiny i próbowałem się do niej dodzwonić. Na marne. Wsiadłem do samochodu z nadzieją, że zdołam ją jeszcze gdzieś spotkać. Ruszyłem w kierunku domu dziewczyny. Nigdzie jej nie było, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Wierzyłem, że zdążyła dojść do domu. Nie wiedziałem gdzie indziej mogłaby być. Nigdy nie mówiła mi o swoim ulubionym miejscu... to znaczy mówiła o parku, ale w mieście, w którym mieszkała przed przeprowadzką, ale wątpiłem w to, że tam pojechała. Zapakowałem na podjeździe pod domem Destiny, wysiadłem z samochodu i pobiegłem pod drzwi, w które po chwili zapukałem. Otworzył mi jej tata.
-Dzień dobry, jest może Destiny? - zapytałem zasapany.
-Nie ma jej. Myślałem, że jest u ciebie, ty jesteś Matthew jej chłopak, brat Justina, prawda? - nie wiedziałem co mam w tej chwili odpowiedzieć.
-Przepraszam pana bardzo, ale śpieszę się. Mam nadzieję, ze kiedyś będziemy mieli więcej czasu na rozmowę – starałem się być miły. Podałem dłoń mężczyźnie i ruszyłem w stronę samochodu.
-Matt – odwróciłem się. -Myślałem, że Destiny jest u ciebie, bo przed chwilą tu była, wpadła tylko na chwilę, powiedziała że się śpieszy, wzięła samochód, więc może się minęliście.
-Dziękuję – odpowiedziałem i wsiadłem do samochodu.
      Ojciec dziewczyny niczego się nie domyślił, ale bardzo mi pomógł. Destiny gdzieś wyjechałam, a moim zadaniem było domyślić się dokąd. Mogła być dosłownie wszędzie. Musiałem wszystko jakoś odkręcić. W ogóle nie powinienem zgadzać się na tą całą zamianę. Zchrzaniłem wszystko i zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie mi łatwo to wszystko odkręcić, bo to, że ją oszukiwałem było podłe, a odzyskać jej zaufanie to nie lada wyczyn i możliwe, że Destiny nigdy mi nie wybaczy i już nigdy nie zaufa.
      Wziąłem głęboki oddech i zjechałem na pobocze, żeby wszystko dokładnie przemyśleć. Destiny wzięła samochód, to wiele dawało do myślenia, ale jednocześnie powodowało, że w mojej głowie pojawił się mętlik. Uderzyłem głową o kierownicę, jakby to miało mi w czymś pomóc. Chyba jeszcze nigdy nie czułem się taki...bezradny. Nagle coś zaświtało w mojej głowie, wcześniej odrzucałem od siebie to wyjście, ale teraz to co innego. Destiny faktycznie mogła pojechać do miasta, w którym kiedyś mieszkała.
      Nie mogłem stracić kolejnej dziewczyny, na której tak bardzo mi zależało. Już raz to przeżyłem i nie życzę tego nikomu, nawet największemu wrogowi. Ten dzień śni mi się po nocach, dzień, w którym miłość mojego życia odeszła. Nic na to nie wskazywało, ja i Rose byliśmy szczęśliwą parą. Byliśmy ze sobą prawie rok, kochałem ją i myślałem, że ona kocha mnie, jednak nie do końca było właśnie tak jak sobie wymarzyłem. Któregoś dnia wyjechałem na jakiś czas do moich dziadków, babcia była w ciężkim stanie i chciałem ją odwiedzić. Miało nie być mnie dwa tygodnie, ale wróciłem wcześniej. W domu została mnie naprawdę przykra niespodzianka. Moja dziewczyna leżąca nago z moim bratem. To było straszne, czułem się jak ofiara losu. Na dodatek później okazało się, że Rose była ze mną tylko dlatego, żeby zbliżyć się do Matta. Miałem wtedy ochotę się rozpłakać jak małe dziecko, ale starałem się chociaż stworzyć pozory tego, że mnie to nie ruszyło, choć naprawdę było zupełnie inaczej. Rose jednak dostała nauczkę, bo dwa tygodnie później Matthew ją zostawił, co było do przewidzenia, bo on bawi się uczuciami każdej dziewczyny. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było jednak to, że Rose po tym wszystkim błagała mnie, żebym do niej wrócił, żebym jej wybaczył, mówiła, że mnie kocha, ale dla mnie to były tylko puste słowa, zaśmiałem się jej prosto w twarz i kosztowało mnie to naprawdę dużo. Miałem taki moment, że gdyby mnie tylko poprosiła, to bym do niej wrócił, ale na szczęście taka sytuacja już nigdy nie miała miejsca. Nie chciałem jej znać i gdybym mógł pewnie bym o niej zapomniał, ale to nie takie proste. Dopiero przy Destiny udało mi się nie myśleć o tym i zacząć żyć normalnym życiem. Przez jedną dziewczynę moja rodzina się rozpadła, straciłem brata. Tak to prawda, że nigdy zbyt dobrze się nie dogadywaliśmy, ale staraliśmy się trzymać razem, bo tego uczyła nas mama. My jednak nigdy nie potrafiliśmy się zrozumieć. Matthew zawsze był tym lepszym, tym przystojniejszym, fajniejszym, zdolniejszym bliźniakiem. To bolało, ale z czasem się do tego przyzwyczaiłem.
A teraz? Po raz kolejny straciłem dziewczynę, na której mi zależało. Tym razem Matthew również miał w tym swój udział, ale głównie to ja zawiniłem. Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy bym się na to nie zgodził, Destiny już nigdy mi nie wybaczy, a przecież gdybym sam, jako Justin przekonał ją do siebie, pewnie mogłoby się między nami ułożyć, ale ja jak zwykle zrobiłem coś, czego będę żałować do końca życia.
Wziąłem się w garść i włączyłem silnik, po czym wyjechałem na ulicę. W tej chwili moim celem był dom przyjaciółki Destiny, Alice, teraz tylko ona mogła mi pomóc. Na szczęście chociaż jedno zadanie miałem ułatwione, bo znałem adres dziewczyny.
      Zaparkowałem na podjeździe i szybkim krokiem skierowałem się do drzwi. Otworzyła mi je uśmiechnięta Alice, ale gdy tylko mnie zauważyła, mina od razu jej zrzedła.
-Czego chcesz? - warknęła.
-Muszę z tobą pogadać.
-Chyba nie mamy o czym – brunetka nie zważała na słowa.
-Czekaj, czekaj. To naprawdę bardzo ważne – chciała zamknąć mi drzwi przed nosem, ale ją powstrzymałem.
-Słuchaj, ja nawet nie wiem czy ty jesteś Justin, czy ty jesteś Matthew, w sumie to mnie to nawet nie obchodzi. Skrzywdziłeś moją przyjaciółkę, a ja nie będę tego tolerować.
-To nie tak. Ja ją kocham i nigdy nie chciałem jej skrzywdzić. To Matthew od początku chciał ją wykorzystać, a ja... dla mnie ona jest kimś ważnym – spuściłem głowę.
-Wiem, że nie powinnam, ale ci wierzę. Pomogę ci...
-Potrzebuję adres do domu, w którym kiedyś mieszkała. Podejrzewam, że właśnie tam pojechała.
-No dobrze, wejdź.
      Na początku nie wierzyłem w to, że uda mi się przekonać Alice, domyśliłem się, że już o wszystkim wie od Destiny i jestem na straconej pozycji, a jednak udało mi się zdobyć ten adres.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się.
-Gdybyś potrzebował jakieś pomocy, dzwoń – kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę swojego samochodu. -Justin – odwróciłem się. - Powodzenia. Przywieź ją tu jak najszybciej.
-Tak jest – zasalutowałem.
      Uruchomiłem silnik, moim celem był teraz dom, w którym kiedyś mieszkała Destiny, nie miałem chwili do stracenia. Musiałem ją odzyskać, jak najszybciej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń

Translate