Jestem kompletnym idiotą. Tylko się wygłupiłem i zniechęciłem ją do siebie. Już nic nie będzie tak jak było. Zniszczyłem wszystko. Widocznie Destiny wolała charakter prawdziwego Matta. Taki chłopak jak ja nie ma szans u takiej dziewczyny jak Destiny. No ale cóż, jak to mówią: nie można mieć wszystkiego. Biłem się z myślami, nie wiedziałem co mam teraz z tym wszystkim zrobić.
Jeszcze przez chwilę staliśmy w tym parku i podziwialiśmy widoki, jeśli w ogóle można w ten sposób nazwać to, co robiliśmy.
-Chodź, odwiozę cię do domu.
-Ok – powiedziała pod nosem, a po chwili znaleźliśmy się w samochodzie.
Jechaliśmy w milczeniu. W jednym momencie, przez moją głupotę nie mieliśmy już tematów do rozmów. Nie było już tak jak kiedyś, że godzinami mogliśmy gadać o bezsensownych rzeczach, w sumie to milczenie też nam nie przeszkadzało, ale teraz wszystko się zmieniło.
Zaparkowałem auto na parkingu przed domem Destiny. Nie patrzyłem na nią. Siedzieliśmy w milczeniu.
-Przepraszam cię – rozpoczęła rozmowę, choć ja nawet nie miałem zamiaru jej odpowiadać. - Pewnie nie tego oczekiwałeś, ale zrozum, ja ci ufam i jesteś dla mnie ważny, przy tobie czuję się bezpieczna, ale nie mogę powiedzieć, że też cię kocham, bo to by nie była prawda, a ja nie chcę cię oszukiwać – spojrzałem na nią, w jej oczach można było zobaczyć wyrzuty sumienia.
-Chyba powinnaś już iść – powiedziałem obojętnie, a blondynka otworzyła drzwi.
-Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy – pokiwałem głową nawet na nią nie patrząc.
Dziewczyna wyszła z samochodu zamykając za sobą drzwi. Od razu odjechałem, nie chciałem na nią patrzeć, bo wiedziałem, że gdy zobaczę jej smutny wyraz twarzy, to zawrócę samochód, zatrzymam się na podjeździe, wysiądę, podbiegnę do niej i zacznę ją przepraszać, nawet za coś czego nie zrobiłem. Tylko czy można przeprosić za to, że się kogoś kocha? Chyba nie. Nie spodziewałem się, że tą zamianą tak bardzo skomplikuję sobie życie. To prawda, że znów się zakochałem, ale co z tego, skoro zaczynam tracić dziewczynę, na której mi zależy. Żadne wyjście z tej sytuacji nie jest dobre, bo tak czy siak ją stracę. Nieważne czy o tym, że udawałem kogoś kim nie jestem powiem jej teraz czy będę z tym zwlekać, bo przecież nie mogę wiecznie udawać brata. Nie mogę wiecznie żyć w kłamstwie. To wszystko jest jak ślepa uliczka. Destiny powiedziała, że mi ufa, a ja ją tak oszukuję.
Wszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Nie miałem ochoty już na nic, jakby ktoś wypompował ze mnie całą energię. Przypomniałem sobie wszystkie chwile, które razem spędziliśmy, nie było ich wiele, ale każda z nich znaczy dla mnie bardzo dużo. Pamiętam, kiedy się poznaliśmy, Destiny pomyliła mnie z Mattem. Spędziliśmy razem święta i wtedy zrozumiałem, że ta dziewczyna będzie dla mnie kimś ważnym. Później nasz pocałunek, po tym jak zagrałem dla niej jedną z moich piosenek. Wiedziałem, że ma wyrzuty sumienia i żałowała tego co się stało, ale dla mnie było to coś naprawdę ważnego. Dwa tygodnie, które razem spędziliśmy, bo Destiny ze mną zamieszkała były najlepszym okresem w moim życiu. Destiny powiedziała, że pomimo wszystko nasze relacje się nie zmienią, szczerze w to wątpię, bo jeszcze nie słyszałem, żeby coś takiego przetrwało. Nie chcę, żeby Destiny myślała, że zmuszam ją do miłości. Na siłę nie można nikogo pokochać. Zaczynam się zastanawiać, czy nade mną nie wisi jakieś fatum. Chyba nikt nie ma takiego pecha w miłości jak ja. Dosyć, że w życiu zbytnio mi się nie poszczęściło, to jeszcze za każdym razem odstraszę od siebie dziewczynę, na której mi zależy. To chyba nie jest normalne, ja nie jestem normalny i niewykluczone, że jest ze mną coś nie tak.
Siedziałem w swoim pokoju kompletnie nieobecny. Usłyszałem dźwięk mojej dzwoniącej komórki, wyjąłem ją z kieszeni, a na wyświetlaczu pojawił się numer Destiny. Pośpiesznie nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Halo?
-Matthew, przepraszam cię za to, że nie czuję do ciebie tego samego co ty do mnie, jest mi tak strasznie głupio – dziewczyna mówiła tak szybko, że z ledwością udało mi się ją zrozumieć. Źle się czułem z tym, że ciągle mnie przepraszała.
-Chyba żartujesz – odpowiedziałem. -Wiem, że na siłę nie zmuszę cię do tego, żebyś się we mnie zakochała. To wszystko. Koniec tematu. Mam tylko nadzieję, że między nami wszystko zostanie po staremu – nie wiedziałem co mówię.
-Chciałabym – odparła. -Może jutro się spotkamy i na spokojnie o wszystkim porozmawiamy?
-Tak chyba będzie najlepiej.
-To co? Do zobaczenia?
-Do zobaczenia – odpowiedziałem i się rozłączyłem po czym odłożyłem telefon.
Jeżeli Destiny faktycznie będzie chciała się jutro ze mną spotkać, będę wniebowzięty. Nigdy bym sobie nie darował, gdybym stracił z nią kontakt. Ale z drugiej strony, nie wiedziałem co ona sobie wyobraża, że będziemy się spotykać jako przyjaciele, jako para, jako nie wiem kto. Przecież to bez sensu. Ona wie, że ją kocham, a ja wiem, że ona mnie nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz