31.10.12

[04] "Wyjeżdżam jak najdalej stąd."

     Przeżyłem najtrudniejszą noc w swoim życiu. W ogóle nie mogłem zasnąć, choć bardzo tego chciałem. Przez ostatni tydzień zakuwałem na egzaminy i kiedy nareszcie znalazłem czas, żeby się wyspać i odpocząć, to nie mogłem. Dlaczego, a raczej przez kogo? Odpowiedź jest bardzo prosta. Oczywiście przez Matthew. Całą noc siedzieli u niego kumple i jakieś dziewczyny. Z tego co wiem, nie było tam Destiny, ale można się przyzwyczaić do tego, że Matt zdradza każdą swoją dziewczynę. Nie chcę wiedzieć ile butelek alkoholu zostało wypite na tej imprezie i to w sumie nie moja sprawa. To co oni tam wyprawiali było co najmniej dziwne. Co chwilę słyszałem jakieś okrzyki i piski dziewczyn. Jeszcze około szóstej rano impreza trwała, a może dopiero się rozkręcała. Nie wiem, bo jakimś cudownym sposobem udało mi się zasnąć.
      Choć w sumie to są dwie strony tej całej sytuacji, miałem okazję i czas zastanowić się nad zbliżającymi się świętami. Wigilię miałem zamiar spędzić sam. Tata wyjeżdża z całą swoją rodziną w góry, a Matthew, z nim nie chciałem spędzać tego dnia. Moją jedyną tradycją było odwiedzanie grobu mamy, oczywiście jestem tam bardzo często, ale w ten wieczór ma to dla mnie wyjątkowe znaczenie. Kiedy ona żyła, święta zawsze spędzaliśmy razem, nikt nie mógł się na krok ruszyć od stołu, śpiewaliśmy kolędy, jedliśmy te wszystkie potrawy aż w końcu siadaliśmy zmęczeni na kanapie i wspominaliśmy wszystkie chwile spędzone w rodzinnym gronie. Tak zapamiętałem Wigilię i tak chcę ją zapamiętać na zawsze...
      Kiedy się obudziłem, było około dwunastej, ubrałem się i zszedłem na dół. W salonie siedział menager Matta i rozmawiał przez telefon. Poszedłem do kuchni, nalałem sobie wody do szklanki i się napiłem. Wróciłem do pokoju i włączyłem laptopa. Bez celowo szperałem po sieci, trwało to przez jakąś godzinę. Usłyszałem, że w domu robi się coraz większy szum, przypomniałem sobie, że dziś Matt ma koncert, już od tygodnia, gdy z kimś rozmawiał chwalił się i wszystkich zapraszał. Nie wiem czy będzie w stanie cokolwiek zaśpiewać po tej imprezie, ale to nie moja sprawa. Nie mam zamiaru się przejmować jego karierą. Po tym jak mnie potraktował, nie mam już brata bliźniaka, Matthew Bieber jest dla mnie zupełnie obcym człowiekiem noszącym jedynie moje nazwisko.
      Usłyszałem pukanie do drzwi, w których po chwili pojawiła się Destiny, każdego bym się tu spodziewał, ale nie jej. Zastanawiało mnie w jakiej sprawie przyszła, bo przecież nie po to, żeby ze mną tak po prostu pogadać.
-Mogę?
-Pewnie – wstałem i zabrałem rzeczy z łóżka, nigdy nie dbałem o czystość w moim pokoju, ale w tym momencie zrobiło mi się głupio. -Przepraszam za bałagan.
-Nie przejmuj się – uśmiechnęła się i usiadła. -Pewnie zastanawiasz się dlaczego tu jestem. Powiem wprost, mam do ciebie sprawę.
-Sprawę? Do mnie? - byłem naprawdę zdziwiony.
-Właściwie to prośbę – wzięła głęboki oddech. -Matt ma dzisiaj koncert. Pewnie wiesz, że jest kompletnie pijany po wczorajszej imprezie. No i właśnie dlatego tu jestem – domyśliłem się co ma na myśli i przyznam, że trochę się tego spodziewałem. Zauważyłem, że ciężko jej o tym mówić, jakby znała moją reakcję i wiedziała, że moja odpowiedź będzie brzmiała „nie”.
-Chcesz, żebym wystąpił za niego, prawda?
-Zgodzisz się na to? - zapytała głosem pełnym nadziei, a ja nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć, nie potrafiłem jej tak po prostu odmówić, po prostu ta dziewczyna tak na mnie działała, czułem się zahipnotyzowany jej spojrzeniem. Odwróciłem wzrok, żeby było mi łatwiej.
-Nie mogę tego zrobić. Przepraszam.
-Nie możesz czy nie chcesz? - w zasadzie to nie chcę, nie powiedziałem tego na głos, ale tak właśnie czułem. -To twój brat, dlaczego nie chcesz mu pomóc? - prychnąłem.
-Gdybyś wiedziała, co on mi zrobił, jak mnie potraktował, nawet nie pomyślałabyś o tym, żeby przyjść i mnie o to poprosić – odwróciłem wzrok i wyjrzałem przez okno.
-Co takiego ci zrobił? - zapytała zaciekawiona.
-Może kiedyś się tego dowiesz. Wątpię, żeby twój chłopak ci o tym powiedział, bo on pewnie nawet nie podejrzewa, że to właśnie z tego powodu tak bardzo go nienawidzę.
-Poszło o dziewczynę, prawda? - spojrzałem na nią zdziwiony, zastanawiając się w jaki sposób się tego domyśliła. -Zastanów się czy ta dziewczyna była warta tego, żebyś był skłócony ze swoim bratem bliźniakiem. A jeśli ty kiedyś będziesz potrzebował pomocy?
-Jakoś sobie poradzę – wstałem i podszedłem do okna.
-Jeśli nie chcesz tego zrobić dla Matthew, to zrób to dla mnie – trafiła w mój czuły punkt, teraz już zupełnie nie wiedziałem co mam robić, bo każda moja decyzja mogła sprawić, że będę czegoś żałować. Odwróciłem się twarzą do Destiny. Miała wręcz błagalny wyraz twarzy, a ja już niczego nie byłem pewien. Wszystko wirowało w mojej głowie, aż w końcu uległem jej spojrzeniu.
-Już teraz wiem, że będę tego żałować – na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. -Ale pod jednym warunkiem. Proszę cię powiedz mi, dlaczego jesteś z Mattem, bo nie wyglądasz na dziewczynę, która jest z kimś dla pieniędzy czy sławy – wzięła głęboki oddech.
-Według mnie jest się z kimś tak po prostu, a nie z jakiegoś powodu – doskonale o tym wiedziałem.
-Ale jednak musi być w nim coś, co cię do niego ciągnie.
-Jest uroczy, pomysłowy...
-Dobra, już wszystko wiem – przerwałem jej, bo stwierdziłem, że nie jestem w stanie znów wysłuchiwać jaki to Matt jest wspaniały. Zaczynałem żałować, że się zgodziłem na jej prośbę i że postawiłem jej ten warunek.
-To co? Możemy iść? - zapytała, a ja spojrzałem na nią zdezorientowany.
-Już? Teraz? - zapytałem.
-Trzeba wszystko przygotować. Wszyscy już wiedzą i się zgodzili – Destiny wstała i podeszła do drzwi.
-Poczekaj – zatrzymałem ją. - Ja nie dam rady – przewróciła oczami.
-Spokojnie, nie będziesz musiał śpiewać, wystarczy, że będziesz ruszał ustami. Poza tym ja tam będę i będę za ciebie mocno trzymać kciuki – uśmiechnęła się i wskazała drzwi dając mi znak, że powinniśmy już iść. Wypuściłem powietrze z płuc i ruszyłem za blondynką. Miała takie dobre serce. Matt ją zdradzał, a jeśli nie, to na pewno to zrobi. Matt zdecydowanie na nią nie zasługiwał.

      Wpakowałem się w niezłe bagno. Stałem przed sceną i czekałem na znak. Obok mnie stała Destiny i dodawała mi otuchy, bez niej po prostu bym stamtąd uciekł.
Kiedy dostałem znak, niepewnie wszedłem na scenę. Początkowo czułem się dość nieswojo, ale po chwili poczułem taki dreszczyk, który zmotywował mnie do występu. „Odśpiewałem” kilka piosenek i pomimo tego, że nie było słychać mojego głosu, to czułem się świetnie. Chociaż raz poczułem jak to jest występować na scenie.
Zakończyłem swój koncert i zszedłem ze sceny, Destiny czekała na mnie, a kiedy mnie zobaczyła, rzuciła mi się na szyję.
-Dziękuję – powiedziała odrywając się ode mnie.
-Nie ma sprawy, wisisz mi jakąś przysługę – uśmiechnąłem się. - Czy teraz mogę wrócić do domu i się wyspać? - blondynka się roześmiała.
-Pojadę z tobą i zobaczę przy okazji czy Matthew już doszedł do siebie.

      Dotarliśmy do domu, a kiedy weszliśmy do środka, Matt siedział na kanapie w salonie, gdy nas zobaczył, wstał i do nas podszedł.
-Tego się po tobie nie spodziewałem – po jego minie wywnioskowałem, że jest wściekły.
-On uratował ci karierę – wtrąciła się Destiny. -Najważniejszy koncert, a ty tak po prostu się upiłeś – albo mi się wydawało, albo zrobiło mu się głupio. Nigdy nie widziałem u niego takiego wyrazu twarzy. Nigdy nie przejmował się tym, co ludzie powiedzą na jego kolejny wybryk. Ja bym tak nie potrafił. Podejrzewam, że to Destiny miała na niego taki dobry wpływ. Choć według mnie, ludzie tacy jak on się nie zmieniają.
-Nie bój się, nie zniszczyłem ci reputacji – powiedziałem obojętnym tonem i skierowałem się w stronę schodów.
-Tylko tak mówi – zwrócił się do Destiny. -Uratował mi karierę, albo chciał ją zniszczyć. Najpierw zabierze mi sławę i fanów, a potem ciebie – nie miałem siły już tego wszystkiego wysłuchiwać, choć to było normalnie i zdążyłem się do tego przyzwyczaić, to i tak sprawiało mi to przykrość.
-Jak mogłeś go tak potraktować? On chciał dobrze. Co on ci takiego zrobił, albo co ty zrobiłeś jemu, że się tak nie szanujecie? - usłyszałem kiedy byłem już pod drzwiami do mojego pokoju, zatrzymałem się na moment.
-Nieważne – najlepsza odpowiedź na wszystko. Nie mogę zrozumieć dlaczego jej się do tego nie przyzna. Mam już tego dość, jeszcze tylko kilka miesięcy i wyjeżdżam jak najdalej stąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń

Translate