23.5.15

Chapter 17

           SOUNDTRACK

           Mały, smutny i zagubiony chłopiec, który nic nie wie o życiu. Dorasta mając w sercu pustkę, nikt nie nauczył go kochać. A teraz wkracza w dorosłe życie nie mając pojęcia w jakim kierunku się udać. Kim jest ten chłopiec? To ja, Justin. Nikt patrząc na mnie nawet by nie przypuszczał, że za maską twardziela nadal kryje się mały chłopiec, którego nikt nie nauczył życia. Byłem normalnym chłopakiem, chciałem spełniać marzenia, ale na swojej drodze napotykałem mnóstwo przeciwności. Dawałem radę, choć tak naprawdę to wszystko zupełnie nie miało sensu. Dopiero Sophie pokazała mi, że to wszystko jednak zmierza w dobrym kierunku. Ona pokazała mi dobre strony tego, co dzieje się dookoła mnie. Nie mogłem sobie poradzić z samym sobą, a jej przychodziło to z ogromną łatwością. Nie spodziewałem się, że mogę być jeszcze szczęśliwy, ale przy Sophie niemożliwe stało się możliwe.
            Byłem nauczony, że nic nie ma znaczenia, żadne wartości się nie liczyły. Ale wtedy pojawiła się Sophie i pokazała mi, że życie jest piękne. Nic więcej się nie liczyło – tylko ona i nasze wspólne plany. Bałem się, że kiedyś ją stracę, a wtedy już nie miałbym powodów do istnienia. Wszystko jednak poszło w zupełnie innym kierunku, wydarzyło się coś co zmieniło wszystko. Zawsze obawiałem się tego, że to Sophie ode mnie odejdzie, a wyszło tak, że to ja ją zostawiłem i sprawiłem, że cierpiała.

*

            Kiedy Emily poprosiła Justina o to, żeby opowiedział jej o swojej pierwszej miłości, szatyn nie przypuszczał nawet o ty, że to wszystko będzie dla niego takie trudne. Wspólne chwile, które przeżył z Sophie były najlepszym czasem w jego życiu. A teraz te chwile były tylko w jego wspomnieniach. Justin był czasami bezsilny, był załamany i nie spodziewał się, że aż tyle będzie go to kosztowało.
            -Tato, jak nie chcesz to nie musisz mi tego opowiadać – stwierdziła dziewczynka przytulając się do swojego ojca.
            -Jak już zacząłem, to chciałbym to skończyć, chciałbym ci to opowiedzieć, a później po prostu zapomnieć – stwierdził.
            -Nie tęsknisz czasami za Sophie? - zapytała.
            -Są takie chwile, kiedy znów chciałbym ją zobaczyć, ale są też takie, że mam ochotę wyrzucić ją ze swojej pamięci, żeby nie czuć już tego straszliwego bólu.

*

            Uwielbiałem spędzać czas z Sophie, uwielbiałem z nią przebywać, przytulać ją, całować. Była ona pierwszą dziewczyną, z którą mogłem siedzieć i milczeć, nie potrzebowałem żadnych wrażeń, nie musiałem chodzic na imprezy, chodzic po mieście – chciałem być tylko z nią. Znajomi namawiali mnie, żebym trochę zaszalał, żebym przestał siedzieć w domu i wyszedł do ludzi. Ale ja miałem ochotę być z Sophie, nic więcej nie było mi potrzebne. Kochałem ją i chciałem poświecić jej cały swój wolny czas. Dużo rozmawialiśmy, zawsze mieliśmy wiele tematów do rozmów. Sophie potrafiła słuchać, a ja mogłem powiedzieć jej o wszystkim. Ona jako jedyna mnie rozumiała i potrafiła mi pomóc.
            Czas pokazał, że do każdego związku może wkraść się nuda. Sophie się nie zmieniła, wciąż lubiła spokój, ciszę, nie lubiła tłumów, a ja przecież byłem znany z tego, że uwielbiałem imprezy i nigdy nie odpuściłem żadnej domówki. I któregoś dnia zrozumiałem, że brakuje mi tamtego życia, że tęsknię za znajomymi. Nie potrafiłem jednak pogodzić tych dwóch spraw. Nie mogłem chodzic na imprezy z Sophie, bo ona tego nie lubiła i chyba właśnie ten jeden jedyny raz pomyślałem, że do siebie nie pasujemy.
            -Pójdziemy tam razem? - zapytałem.
            -Dobrze wiesz, że nie lubię imprez – westchnęła.
            -Jesteśmy razem, ale tak naprawdę nigdzie razem nie wychodzimy. Mam dosyć siedzenia w domu albo na ławce w parku. Chciałbym w końcu gdzieś wyjść, rozerwać się.
            -To idź tam sam – stwierdziła obojętnie.
            -Nie chcę, żebyś się mnie później czepiała.
            -Nie będę się czepiać, ufam ci i wiem, że nie zrobisz nic głupiego – szepnęła.
            -A ty co będziesz robić? - zapytałem, a ona wzruszyła ramionami.
            -Obejrzę jakiś film, a potem pójdę spać. Baw się dobrze. Tylko uważaj na swoje byłe dziewczyny, które znów mogą ci zawrócić w głowie.
            -Dobrze wiedzieć, jakie masz o mnie zdanie.
            -Dobrze wiedzieć, że ty uważasz mnie za nudziarę, która ciągle siedzi w domu i nie ma życia towarzyskiego. Może po prostu do siebie nie pasujemy?
            -Może - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo ją ranię.
            Musiałem walczyć z samym sobą by nie powiedzieć czegoś, czego później mógłbym żałować. Chociaż tak naprawdę to jedno wypowiedziane przeze mnie słowo było wystarczająco krzywdzące. Wtedy po raz pierwszy zwątpiłem w to, że możemy tworzyć związek. Jak mogłem być aż tak podły w stosunku do osoby, którą tak bardzo kochałem. Wtedy zrozumiałem też, że nie zasługuję na Sophie, bo wciąż byłem draniem, nie dało się mnie zmienić. Ukrywałem się pod osłoną dobrego chłopaka, któremu nie powiodło się w życiu, ale przecież prawda była taka, że byłem potworem. Musiałem odreagować to, co się przed chwilą wydarzyło, musiałem ochłonąć, rozerwać się. Nie zdawałem sobie sprawy, że zraniłem Sophie, nie chciałem tego, ale stało się, musiałem odetchnąć, bo byłem zły na samego siebie, że tak postąpiłem. Poszedłem na imprezę, a wszyscy dookoła byli zdziwieni, że jestem sam. Ludzie świetnie się bawili, a ja dla rozluźnienia musiałem napić się piwa. Spotkałem kilku znajomych, kilku kumpli z drużyny. Było pełno ładnych dziewczyn, które jeszcze kilka miesięcy starałbym się zaliczyć, ale teraz było zupełnie inaczej, nie miałem takich zapędów. Zauważyłem, że na domówce pojawiła się Hilary – kiedy tylko mnie zobaczyła, od razu do mnie podeszła.
            -Gdzie się podziewa twoja dziewczyna? - zapytała udając, że ją to interesuje.
            -Sophie nie lubi imprez – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
            -Nie pasujecie do siebie – stwierdziła. - Ona jest taka niewinna, a ja mogę dać ci dużo więcej rozrywki, której przecież bardzo potrzebujesz. Przypomnij sobie jak to z nami było – zbliżyła się do mnie na niebezpieczną odległość. Czułem co się dzieje i zrozumiałem o co chodziło Sophie, kiedy mówiła, żebym uważał na swoje byłe dziewczyny.
            -Kocham ją – wyszeptałem.
            -Komu potrzebna miłość? Na pewno nie tobie. Ty potrzebujesz rozrywki, znam cię lepiej niż ona i potrafię się tobą odpowiednio zaopiekować.
            -Zapamiętaj to co ci powiem raz na zawsze. Nie chcę cię znać. Nie jesteś mnie warta. Jesteś pusta i bezwartościowa – wysyczałem jej prosto w twarz, po czym udałem się w stronę drzwi. Nie miałem ochoty być ani minuty dłużej na tej imprezie.
            Zachowałem się jak idiota, kiedy poszedłem na tą imprezę. Przecież już dawno się zmieniłem, nie lubiłem tłumów, teraz liczyła się tylko Sophie. Kochałem ją, a zachowałem się jak ostatni dupek.Musiałem popełnić błąd, żeby zrozumieć czego tak naprawdę potrzebuję. Od razu po wyjściu z budynku postanowiłem pójść do Sophie, musiałem ją przeprosić za swoje szczeniackie zachowanie. Kiedy wracałem, było już późno, ale liczyłem na to, że moja ukochana jeszcze nie śpi. Przez całą drogę zastanawiałem się, co jej powiem. W końcu dotarłem pod dom blondynki, światła w oknach były pogaszone. Podniosłem kilka małych kamyczków i stanąłem pod oknem dziewczyny. Rzucałem pojedyncze kamienie czekając aż w oknie pojawi się Sophie. Nie musiałem długo czekać, bo już po chwili ją zobaczyłem. Nie potrafiłem określić wyrazu jej twarzy. Była smutna? Zawiedziona? A to wszystko przeze mnie. Blondynka otworzyła okno, ale nic nie powiedziała tylko czekała, aż ja jej wszystko wyjaśnię.
            -Zejdziesz na dół? - zapytałem cicho, bo nie chciałem obudzić jej rodziców.
            -Nie mam takiego zamiaru, jestem zmęczona.
            -Więc ja wejdę na górę – wzruszyłem ramionami.
            -Niby jak?
            -Po drzewie – stwierdziłem podchodząc do wielkiego dębu. Zacząłem się wspinac i stwierdziłem, że nie jest to takie trudne.
            -Zwariowałeś? - pisnęła.
            -Zwariowałem z miłości – zaśmiałem się i wszedłem na gałąź z której byłem już w stanie dotknąć dziewczyny. Wspiąłem się, złapałem za parapet i już po chwili znajdowałem się w pokoju mojej dziewczyny.
            -Jesteś niemożliwy – westchnęła.
            -Obiecaj mi, że zawsze będziesz miała otwarte okno. Będę częściej wpadał do ciebie na noc – uśmiechnąłem się.
            -Dlaczego nie ma cię na imprezie?
            -Bo powinienem być z moją dziewczyną – westchnąłem. - Jestem idiotą. Nie powinienem tam iść. Imprezy nie są dla mnie, wyrosłem z tego – zrobiłem krok w jej stronę i dotknąłem jej policzka, a ona na mnie spojrzała. - Płakałaś? - zapytałem, a ona natychmiast odwróciła wzrok. - Przeze mnie, prawda? - złapałem jej podbródek zmuszając ją tym, żeby na mnie spojrzała.
            -Ufam ci, wiem, że nie zrobiłbyś mi krzywdy, ale nie mogłam znieść myśli, że na tej imprezie były dziewczyny, które śliniły się na twój widok. Boję się, że ja ci już nie wystarczam, że jestem dla ciebie zbyt nudna – powiedziała ze smutkiem w oczach. 
            -Tylko mi nie mów, że jesteś o mnie zazdrosna - powiedziałem z chytrym uśmiechem na ustach.
            -To nie jest śmieszne Justin - pokręciła głową. - Spójrz tylko, ty jesteś przystojnym, cudownym facetem. A ja? Sam widzisz. Nie mogę się nawet z tobą równać, gdybym pojawiła się z tobą na imprezie, wyglądalibyśmy jak piękny i bestia - zaśmiałem się pod nosem widząc jej przejęty wyraz twarzy.
            -Ej, Sophie – złapałem jej twarz w dłonie. - Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. Rozejrzyj się po szkole. Większość dziewczyn aby zwrócić na siebie uwagę zakłada na siebie ubrania, które więcej odsłaniają niż zasłaniają, na dodatek malują się tak mocno, że nie wiem jak wyglądają naprawdę. A ty? Nie musisz tego wszystkiego robić, bo nawet w tych okropnych wyciągniętych swetrach i okularach na twoim drobniutkim nosku jesteś najpiękniejsza. Czy gdybym uważał inaczej, byłbym tu teraz z tobą, czy męczyłbym się wchodząc po tym drzewie, żeby teraz mieć cię w swoich ramionach? - spojrzałem w jej niebieskie tęczówki, w których zbierały się łzy. - Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Siedziałem na tej domówce i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, już nie jestem tym samym chłopakiem. Imprezy mnie nudzą. To ty jesteś dla mnie kimś, z kim chcę spędzić resztę życia. Jesteś tajemnicą, którą chcę odkrywać. Jesteś spełnieniem moich marzeń. Bez ciebie byłbym nikim, nic nie znaczący człowiekiem, a ty mnie pokochałaś. I pamiętaj, nigdy nawet nie myśl, że nie jesteś dla mnie wystarczająco dobra. Jesteś cudowna i to ja mógłbym powiedzieć, że na ciebie nie zasługuję, ale wiem, że nie mógłbym bez ciebie żyć, bez ciebie jestem nikim.
            Moje słowa płynęły prosto z serca. Sophie była naprawdę wspaniała i chciałem, żeby była tego pewna, chciałem jej dać całego siebie. Musiałem pozbawić jej jakichkolwiek wątpliwości – kochałem ją, najmocniej na świecie. W tamtym czasie nie wyobrażałem sobie życia bez niej, nie mogłem jej stracić.
            -Przepraszam za to, że poszedłem na tą imprezę.
            -Kocham cię – wyszeptała, po czym zarzuciła mi ręce na szyję, stanęła na palcach i złączyła nasze usta w pocałunku.
            Chyba pierwszy raz od kiedy byliśmy razem Sophie całowała mnie z taką namiętnością. Czułem jej miłość, czułem jak bardzo jej na mnie zależy. Kochałem ją całym swoim sercem i włożyłem w ten pocałunek wszystkie uczucia, jakie chciałem jej przekazać. Moje dłonie błądziły po jej ciele, a serce biło jak szalone. W głowie pojawiło się tysiąc myśli na minutę. Chciałem ją kochać, chciałem pozostać w jej sercu już na zawsze. Potrzebowałem jej bardziej niż tlenu. Bez niej nie miałem po co żyć. Tak bardzo chciałem trzymać ją w ramionach do końca życia, chciałem ją chronić, troszczyć się o nią, rozpieszczać, chciałem być powodem jej uśmiechu. Pociągnąłem ją w stronę łóżka i delikatnie na nim położyłem. Spojrzałem jej głęboko w oczy i się uśmiechnąłem.
            -Kocham cię – wyznałem, po czym znów połączyłem nasze usta w pocałunku. Pragnąłem jej, chciałem się z nią kochać, ale bałem się, że mój jeden niewłaściwy ruch, a mogę ją do siebie zrazić. Nie mogłem na to pozwolić.
            -Justin – wyszeptała lekko mnie od siebie odpychając. - Nigdy tego nie robiłam – powiedziała zawstydzona. Westchnąłem i położyłem się obok niej.
            -Wiem – uśmiechnąłem się. - Wiem, ale to nie jest dla mnie najważniejsze, dlatego poczekam tak długo aż będziesz na to gotowa – ucałowałem jej zaczerwieniony policzek.
            -Nie chcę cię zawieść – powiedziała smutno.
            -Skarbie, nie zawodzisz mnie. Jesteś wspaniałą dziewczyną, która chce poczekać z seksem na odpowiedni moment. Nie zachowujesz się jak cała reszta dziewczyn, które robią to z byle kim. Szanuję to, szanuję twoją decyzję, szanuję ciebie i nie chcę cię skrzywdzić. Poczekam aż będziesz gotowa. Poczekam nawet do ślubu – uśmiechnąłem się.
            -Do ślubu?! - spojrzała na mnie przerażona.
            -Pogadamy innym razem na ten temat. Teraz idziemy spać – stwierdziłem.
            -My? - zmarszczyła brwi.
            -Ty i ja. Tutaj. Teraz – posłałem jej chytry uśmiech. - Chyba nie myślałaś, że po tym co się tu przed chwilą wydarzyło pozwolę ci zostać samej w łóżku - wstałem i zacząłem się rozbierać. Czułem na sobie jej wzrok, uśmiechnąłem się na myśl o tym, że mnie obserwuje. - Nie patrz na mnie tak, jakbyś chciała się na mnie rzucić – zaśmiałem się i zobaczyłem jak jej policzki robią się czerwone. Zostałem w samych bokserkach i położyłem się obok blondynki.
            -Nigdy nie spałam z chłopakiem – wyznała.
            -Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – uśmiechnąłem się i przytuliłem ją do siebie. - A teraz śpij już, dobranoc Sophie.
            -Dobranoc Justin. 


Od autorki: Strasznie się cieszę, że wróciłam na bloga. Ostatnio naszła mnie wena i napisałam już nowy rozdział. Straciłam bardzo wielu czytelników przez zawieszenie bloga, ale mam nadzieję, że ci najwytrwalski ze mną pozostali, za co bardzo Wam dziękuję. Mam prośbę do wszystkich, którzy to czytają, skomentujcie ten rozdział chociażby jednym słowem "czytam", bo chciałabym zobaczyć ilu Was zostało. Z góry dziękuję. :*

13 komentarzy:

  1. Ja czytam i bede czytać do końca. Rozdział jak zwykle świetny! Czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem i bede :) rozdział świetny :) jednak najbardziej oczekuje ( o ile bedzie) spotkania Sophie i Justina po latach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg ale sie ciesze ze wrociłaś.
    Twoj blog jest nie do opisania. Czyta sie go rewelacyjnie, nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. Będę z Toba do konca.

    @aga_belieber

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam. :)
    Super, że powróciłaś do tego opowiadania. Przyznam, że od czasu do czasu zaglądałam tu, mając nadzieję, że może akurat coś nie wrzuciłaś na bloga i tu proszę... NIESPODZIANKA! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam informacje tutaj o tym, że wracasz. :)
    Co tu więcej dodać... Napiszę tylko to, że czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!<3czytam:) -O.

    OdpowiedzUsuń
  6. aww...ta końcówka najlepsza :* Jejku jaki on był słodki

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuu gorąco się zrobiło i aż nierealnie że Justin tak od razu zrezygnował z imprez dla niej, ale miłość robi z człowiekiem różne zwariowane rzeczy. Podoba mi się rozdział i czekam na kolejny, nareszcie jest sensowny powód wchodzenia na internety. Dziękuję! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealny rozdział, Justin i Sophie to najlepsze co może być! 💜 Czekam na następny, powodzenia skarbie x

    OdpowiedzUsuń
  9. Leżę chora w łóżku, z policzkiem przytulonym do poduszki i dosłownie rozpływam się po przeczytaniu tego rozdziału. Żadko mi się zdarza, żebym z taką wnikliwością czytała każde słowo, a teraz nie mogłam się od tego oderwać. Część Justina i Sophie była przepiękna, naprawdę. Cały czas uśmiechałam się do ekranu, czytając to. Ależ on ją kocha, po czytaniu o takiej miłości można nabawić się kompleksów haha :)
    A druga sprawa, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś. Brakowało mi tej historii i brakowało mi Ciebie. Weny, kochana <3
    18th-street-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. ojeeeeeeej! jaka słodziutka końcówka. oni są tacy słodcy, kocham ich <33333 tak się cieszę, że wróciłaś i postanowiłaś dokończyć tę piękną historię <33 :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć kochana! :*
    Nawet nie wiesz jak ja się stęskniłam za tą historią! Ona jest jedną z moich ulubionych i czytanie jej sprawia mi ogromną radość, jest rozkoszą dla mojej duszy. ^^ Naprawdę. Dlatego bardzo się cieszę, że wróciłaś! Mam nadzieję, że teraz dokończysz to opowiadanie, już bez żadnych przerw. :)
    Uśmiechałam się jak głupia do monitora czytając ten rozdział i w pewnym momencie nawet się wzruszyłam. Tak pięknie opisałaś uczucie Justina do Sophie. Wyszło Ci to cudownie, niesamowicie. Justin pokazał, że się zmienił, i że liczy się dla niego tylko ukochana. Bardzo się cieszę, że to zrozumiał i wyszedł z tej imprezy, bo zaczynałam się bać, że pod wpływem emocji zrobi coś głupiego. Na szczęście wyszedł i udał się do Sophie. Ta scena z drzewem jest taka filmowa, ale i bardzo romantyczna. Justin pokazał, że jest idealnym chłopakiem. Gdy mówił jej tyle pięknych słów, miałam łzy w oczach. Każda dziewczyna chciałaby mieć takiego chłopaka. Jest cudowny. Ale i Sophie również. Pasują do siebie, ja nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Cieszę się, że Justin nie napierał na dziewczynę. W sumie to normalne, skoro ją kocha to poczeka z seksem nawet i do ślubu. :D Nawet w takich drobnych rzeczach, jak to, że poszli razem spać, wtuleni w siebie, widać ich miłość i dodaje to romantyczności i cudowności temu związkowi.
    Ach, jestem taka zachwycona tym rozdziałem! Naprawdę jest cudowny. Nie mogę doczekać się kolejnego. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo na niego czekać. :D
    Życzę dużo weny i wolnego czasu na pisanie!
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate