31.10.12

[01] "To wszystko było jak z jakiegoś filmu."

     Moja mama zmarła zaraz po moich narodzinach. Ojciec wychował mnie sam i wiem, że nie zawsze było mu łatwo. Wszystko się zmieniło, kiedy się przeprowadziliśmy. Zrobiliśmy to ze względu na tatę, podobno dostał nową, lepszą propozycję pracy, choć ja i tak wiem, że to dlatego, że tam gdzie mieszkaliśmy wcześniej, nasz stary dom, za bardzo mu przypominał o mamie. Dziwię się, że wytrzymał tam aż szesnaście lat, pewnie tylko i wyłącznie ze względu na mnie. Pragnął abym wychowała się w miejscu gdzie mieszkała moja rodzicielka, chciał, żebym o niej pamiętała.
      Kilka miesięcy temu tata poznał Lauren i chyba ją polubił, a może nawet coś więcej. Obserwowałam jak z dnia na dzień stawał się szczęśliwszy. Nareszcie odzyskał chęć do życia, czego nie mogę powiedzieć o sobie. Nie przepadam za Lauren, wydaje się taka niemiła, ale skoro mój ojciec jest przy niej szczęśliwy, to ja nie mam zamiaru się wtrącać.
      Moim kolejnym problemem jest fakt, że wciąż nie mogę się zaklimatyzować. Mam wrażenie, że w szkole i na ulicy patrzą na mnie jak na kogoś z innej planety. Jakbym była jakąś wielką sensacją. Myślałam, że z czasem to minie, ale rozpoczął się już drugi rok mojej nauki w tej szkole, a ja wciąż jestem na celowniku wszystkich plotek. To trochę irytujące, ale po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić. Choć kiedy się tu przeprowadziliśmy, było mi przykro, nie miałam żadnych przyjaciół, nikogo tu nie znałam. Na szczęście teraz jest już trochę lepiej.
      Przez ostatni rok, moje życie obróciło się do góry nogami. Z nieśmiałej i poukładanej dziewczyny przeistoczyłam się w imprezowiczkę. Nie stało się to tylko z powodu przeprowadzki, ale też powodów sercowych. Oczywiście pod tym wszystkim nadal kryje się ta stara Destiny – nieśmiała, delikatna, wrażliwa, pragnąca zaznać uczucia. Choć jak na razie nikomu tutaj nie udało się odkryć prawdziwej mnie. Nie wiem, dlaczego tak się stało, w pewnym sensie udaję kogoś kim nie jestem, jakbym nosiła maskę, nie czuję się z tym dobrze, ale cóż... Tylko moja przyjaciółka Alice zna mnie trochę bardziej niż reszta znajomych. Jednak nikt oprócz mojego taty nie wie, że grywam na fortepianie, że piszę piosenki. Nie mam w planach być wielką gwiazdą, raczej wolałabym, żeby nikt nigdy nie przeczytał tych tekstów, a jeśli już to ktoś, komu zaufam. Muzyka jest tym co kocham, co prawda jest to moja ukryta pasja, ale to jednak pasja, nie wszyscy muszą o niej wiedzieć.

      Wracałam do domu z zakupów, była sobota, dziwiło mnie to, że tata był w domu. Ostatnimi czasy albo jest w pracy, albo spotyka się z Lauren. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziliśmy dzień razem. Kiedyś wszystko wyglądało inaczej. Weekendy były nasze, chodziliśmy na mecze koszykówki, albo oglądaliśmy je w telewizji, objadaliśmy się niezdrowym jedzeniem, jeździliśmy na wycieczki... A teraz? Szkoda gadać...
Weszłam do domu, a to co tam zobaczyłam, co najmniej mnie zdziwiło, ale też zdenerwowało. W przedpokoju wisiała kurtka Lauren, znowu u nas była.
-Wróciłam – krzyknęłam zdejmując buty.
-Jesteśmy w kuchni – usłyszałam głos mojego taty. Udałam się do kuchni, była tam nie tylko Lauren, ale też jakiś chłopak. -Poznaj Nicka, syna Lauren - uśmiechnęłam się do niego blado.
-Jestem Destiny – podałam mu rękę, którą po chwili uścisnął.
-Nick – przedstawił się.
-Na pewno się dogadacie. Jesteście w tym samym wieku, więc nie powinno być problemów – tata najwidoczniej był z czegoś bardzo zadowolony. -Dobrze, że jesteście tu oboje, bo chcieliśmy wam o czymś powiedzieć – spojrzał na Lauren, jakby chciał się czegoś upewnić, kobieta kiwnęła tylko głową, żeby mówił dalej. -Powiem wprost. Bierzemy ślub – zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia. Nick też wyglądał na zaskoczonego, ale nie przejął się tym tak bardzo jak ja.
-To ma być jakiś żart? - zapytałam.
-Nie, to nie jest żart. Chciałbym też, żebyśmy zamieszkali wszyscy razem – prychnęłam.
-Że niby co? Założymy teraz taką nową, szczęśliwą i kochającą się rodzinkę? Ok, ale beze mnie – oburzyłam się i wybiegłam do swojego pokoju, który niewykluczone, że już niedługo będę dzielić z moim nowym bratem.
      To chyba jakiś żart. Chcę, żeby ojciec był szczęśliwy, ale nie moim kosztem. Wolałabym, żeby wszystko było jak dawniej, ojciec mógłby spotykać się z Lauren, ale nic poza tym, żadnego angażowania się, żadnego mieszkania razem, żadnego zakładanie nowej rodziny. Nie chcę, żeby tata znowu cierpiał. Jeszcze niedawno nie mógł się podnieść po śmierci mamy, a przecież minęło już tyle lat. Nie chcę żeby znów miał zniszczonych parę lat życia, a Lauren nie wygląda na odpowiednią kobietę dla niego, już w pierwszej chwili kiedy ja poznałam, coś mi się w niej nie podobało. Jej syn również wygląda jakby coś ukrywał. Nie chciałam oceniać ich pochopnie, bo tata zawsze uczył mnie, żeby poznawać ludzi bliżej i dać im szansę, ale w tym wypadku jakoś jakoś nie mogłam zastosować jego rady. Czułam, że to wszystko nie wróży niczego dobrego. Musiałam coś z tym wszystkim zrobić, nie mogłam pozwolić na to, żeby ktoś odebrał mi mojego tatę.

      Szykowałam się na dzisiejszą imprezę i Chrisa. Pomimo tego, co mnie dzisiaj spotkało, miałam zamiar tam pójść i chociaż postarać się dobrze bawić. Podobno ma to być domówka wszech czasów. Obiecałam Alice, że będę i robię to głównie dla niej, bo jakoś po moich dzisiejszych przejściach, zepsuł mi się nastrój.
Kiedy dotarłam na miejsce, usiadłam przy barze i zamówiłam coś do picia. Bawiłam się słomką, gdy nagle zobaczyłam, że ktoś siada obok mnie. Kątem oka spojrzałam w bok, był to chłopak. Wydał mi się znajomy, ale w tym świetle nie miałam możliwości, żeby mu się lepiej przyjrzeć.
-Świetna domówka, prawda? - odezwał się, spojrzałam w jego stronę, aby sprawdzić czy na pewno mówi do mnie.
-Tak, to prawda, jedna z lepszych, na których byłam – odpowiedziałam.
-Jakoś nie wyglądasz na imprezowiczkę – przysunął się do mnie.
-Nie jestem dzisiaj w nastroju – odpowiedziałam obojętnie.
-To tak jak ja, ale obiecałem, że będę – spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
-Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Matthew – podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Destiny.
-Uwaga, uwaga – muzyka ucichła, a głos zabrał Chris, organizator imprezy. -Jest z nami gość specjalny, który za chwilę wystąpi. Uwaga ludzie, Matthew Bieber! - wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć na znak uznania, a mnie momentalnie oświeciło i wszystko ułożyło się w logiczną całość.
-Sory, wołają mnie – spojrzałam na chłopaka. Oświetliły go reflektory i teraz upewniłam się, że to naprawdę on. Nie mogłam uwierzyć, że rozmawiałam z Matthew Bieberem. Głupio mi tylko, że go nie rozpoznałam, przecież taki głos jest niepowtarzalny.
      Matthew wszedł na scenę i się przywitał. Przed rozpoczęciem piosenki spojrzał w moją stronę i się uśmiechnął. Spuściłam wzrok, czułam, że moje policzki się czerwienią. Zaśpiewał kilka utworów, za które został nagrodzony głośnymi oklaskami. Po chwili zauważyłam, że piosenkarz kieruje się w moją stronę z szerokim uśmiechem. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Nie poznałam go, a przecież siedział tak blisko mnie.
-Już jestem – powiedział z uśmiechem siadając na swoje poprzednie miejsce.
-Przepraszam, nie rozpoznałam cię – przyznałam się.
-Nie masz za co przepraszać. To dla mnie miła odmiana, wszystkie dziewczyny piszczą na mój widok, jesteś chyba pierwszą osobą od bardzo dawna, która nie skojarzyła tego kim jestem.
-Ale i tak mi głupio – uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Może masz ochotę na spacer? Szczerze mówiąc przyszedłem tu tylko na prośbę kumpla i nie mam ochoty tu dłużej siedzieć – jego propozycja mnie zaskoczyła.
-Pewnie, czemu nie – zgodziłam się.
      Wyszyliśmy z imprezy, wybraliśmy się na spacer, opowiedziałam Matthew trochę o sobie, ale on zachowywał się jakby nie był tym zainteresowany, wolał opowiadać o sobie, choć i tak o wszystkich tych rzeczach wiedziałam. Dawno nie widziałam gazety, w której nie byłoby chociaż wzmianki o nim.
Przez cały czas miałam wrażenie, że ktoś nas śledzi i obserwuje, wcale bym się nie zdziwiła gdybym zobaczyła jutro swoje zdjęcie na okładce gazety pod nagłówkiem: „Czy to nowa dziewczyna Matthew Biebera?”
-Może będę teraz trochę bezpośredni – odezwał się po chwili milczenia – ale kiedy cię zobaczyłem siedzącą przy barze, to postanowiłem sobie, że poznam cię bliżej. Może nie powinienem był ci tego mówić, ale masz w sobie taki urok, że chcę być z tobą szczery – spojrzałam na niego zaskoczona jego słowami i po raz kolejny tego dnia poczułam, że się rumienię.
-Nie wiem co mam powiedzieć – nigdy nie nabierałam się na tego typu teksty na podryw, ba, nie nabierałam się na żadne teksty, jednak on mówił do mnie w taki sposób, że odpływałam.
      Podszedł bliżej i teraz dzieliło nas już tylko kilka centymetrów. Nie wiedziałam, czy mogę pozwolić na to, co chciał zrobić. Patrzył na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami, a ja nawet nie mogłam drgnąć. Zbliżał swoją twarz coraz bardziej. Miałam wrażenie, że chce mnie zahipnotyzować i najwidoczniej mu się to udawało, bo po chwili jego wargi znalazły się na moich. Całkowicie poddałam się temu pocałunkowi, nie broniłam się, choć jakaś część mnie krzo ty dziewczyno wyprawiasz!? Odbiło ci!?” Kiedy nareszcie – choć ta druga część mnie chciała więcej – się ode mnie oderwał, niepewnie na niego spojrzałam i przygryzłam dolną wargę.
-Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać – odgarnął kosmyk włosów opadający na moją twarz.
-Chyba powinnam już wracać do domu – cofnęłam się o krok.
-Spłoszyłem cię? - znów się do mnie zbliżył.
-Nie, nie...
-Więc mam nadzieję, że znajdziesz jutro dla mnie trochę czasu – powiedział z wielką nadzieją w głosie.
-Postaram się, ale teraz naprawdę muszę już iść,
-Zobaczcie, to Matthew Bieber! - usłyszałam piski jakichś dziewczyn za plecami, to zapewne były fanki mojego towarzysza. Odwróciłam się niepewnie, bo bałam się, że rzucą się na mnie i wydłubią mi oczy.
-Ktoś chyba za tobą szaleje – zaśmiałam się.
-Też mi się podobasz – zażartował, a ja poczułam kolejną falę gorąca.
-Pójdę już. Twoje fanki dziwnie na mnie patrzą – znów spojrzałam na dziewczyny, które wciąż się nam przyglądały. Cofnęłam się i już chciałam odejść, ale Matt mnie zatrzymał.
-Dasz się zaprosić gdzieś jutro?
-Oczywiście – uśmiechnęłam się.
-Przyjdź jutro do mnie o szesnastej, pokażę ci fajne miejsce – powiedział uradowany i podał mi swój adres.
-Na pewno będę – cofnęłam się o krok, a po chwili odwróciłam i ruszyłam w stronę domu.
Idąc chodnikiem nie mogłam uwierzyć w to, co wydarzyło się dosłownie kilka minut temu. Następnego dnia miałam randkę z gwiazdą. To wszystko było jak z jakiegoś filmu, a ja nie mogę uwierzyć, że działo się naprawdę.

2 komentarze:

  1. Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać twoje opowiadanie...i uważam że jest świetne !!!
    Nie wiem nawet czy to przeczytasz bo minęło już troche czasu, lecz chce żebyś wiedziała jedno:
    Uważam że masz wielki talent i wspaniale wykożystujesz go przelewając na papier (a raczej na klawiaturę komptera)
    Bardzo podoba mi się styl twojego pisania...nie jest płytki jak w wielu opowiadaniach tylko taki poważniejszy i głębszy...
    Zdziwiłam sie troche jak nie zobaczyłam pod rozdziałem komentarzy ale uwierz że to tylko z powodu braku czasu...czytelników masz zapewne dużo więcej..
    To jest drugie opowiadanie któte komentuje...a przeczytałam wiele...Naprawde jesteś świetna w tym co robisz ...byle więcej tak cudownych opowiadań...byle więcej tak cudownych ludzi jak ty...Powodzenia

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń

Translate